Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Wydaje się, że jesteśmy już tak ''przesiąknięci'' informacjami o różnorakich kryzysach, że powstawanie książki, której akcja kręci się wokół problemów ekonomicznych, to już przesada. Ale jednak Hotel Bankrut ma w sobie coś takiego, że chce się po niego sięgnąć. Może jest coś w tym, że lubimy czytać o problemach finansowych innych osób, nawet jeśli są fikcyjnymi postaciami?

Głównymi bohaterami książki są cztery osoby, których losy złączyło jedno: problemy finansowe, z którymi każdy próbuje poradzić sobie w inny sposób. Weronika- kobieta sukcesu, która z dnia na dzień traci pracę, a kredyt we frankach wciąż rośnie, Kinga- dziewczyna z prowincji marząca o karierze projektantki, Łucja- emerytka i Leon- właściciel lombardu, a wcześniej podupadający przedsiębiorca.

To właśnie za sprawą tego ostatniego- Leona- czwórka głównych bohaterów pochodząca zupełnie z różnych światów, staje się dla siebie rodziną. Jak to możliwe? Najzwyczajniej w świecie stają się współlokatorami w dużym, opustoszałym domu właściciela lombardu. Warto także wspomnieć o jeszcze jednym bohaterze- bezdusznym pracowniku banku, który tylko pozornie zdaje się być postacią drugoplanową, jednak jego ''powiązania'' z resztą osób są o wiele większe niż można byłoby przypuszczać.

Książka tylko z pozoru porusza oklepany temat kłopotów finansowych. Magdalena Żelazowska zwraca uwagę na szereg innych problemów współczesnego świata- szaleńczą pogoń za dobrami materialnymi, niepewność jutra, strach przed utratą stabilizacji finansowej, a wreszcie degradację wartości i związków rodzinnych. Hotel Bankrut dobitnie ukazuje, że stabilność, którą osiągamy poprzez pieniądze jest tylko iluzją, która w każdej chwili może runąć jak domek z kart.


Niestety muszę przyznać, że zakończenie książki dość mocno mnie rozczarowało. Miałam wrażenie, że autorkę gonił już termin i bardzo chciała zakończyć pisanie tej powieści. Szkoda, bo Hotel Bankrut miał naprawdę duży potencjał, porusza szereg ważnych problemów, a zakończenie wydaje się zupełnie niedopasowane. Mimo tego warto jednak sięgnąć po pozycję Żelazowskiej, aby zobaczyć jak kryzys finansowy może zmienić życie każdej osoby, także wtedy, gdy najmniej się tego spodziewa.

www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Wydaje się, że jesteśmy już tak ''przesiąknięci'' informacjami o różnorakich kryzysach, że powstawanie książki, której akcja kręci się wokół problemów ekonomicznych, to już przesada. Ale jednak Hotel Bankrut ma w sobie coś takiego, że chce się po niego sięgnąć. Może jest coś w tym, że lubimy czytać o problemach finansowych innych osób, nawet jeśli są fikcyjnymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że Primabalerina nie będzie mi się podobać. Przecież ja wręcz nienawidzę literatury tzn. kobiecej. A tu zaskoczenie! Zajkowska nie mogła się oderwać i książkę pochłonęła w jeden dzień. Nieważne, że praca magisterska, że inne obowiązki! Jak się podoba to trzeba czytać, korzystać z tego rzadkiego faktu! Ale spokojnie i tak się pewnie do czegoś przyczepię. A teraz trochę o książce.

Główna bohaterka Nina przeżywa naprawdę ogrom dziwnych splotów losu i wydarzeń. Jej wiecznie coś się przytrafia, wiecznie dowiaduje się czegoś nowego! Nagła podróż do Lwowa, odkrywanie tajemnic zmarłej przyjaciółki, poznanie i zauroczenie mężczyzną, bolesne poszukiwanie swojego (dotąd nieznanego) pochodzenia.Czyta się o tym z wypiekami na twarzy, ale z myślą ''dobrze, że ja mam spokojniejsze życie'' Trzeba jednak przyznać, że takie nagromadzenie różnych wydarzeń czy zwrotów akcji sprawiają, że książka mimo że z gruntu przeznaczona dla kobiet, nie wydaje się nudna i nijaka.

Na dużą pochwałę zasługuje przepiękne opisy, przede wszystkim Lwowa, gdzie rozgrywa się większość akcji, ale i Krakowa. Po prostu cudo! Takich opisów nie da się ominąć, nawet jeśli zazwyczaj to robię w większości książek. Aż zachciało mi się zwiedzić Lwów.

Chociaż nie jestem fanką romansów (co zawsze i wszędzie powtarzam), bo zazwyczaj mnie nudzą i są bardzo ''przesłodzone'', to nie żałuję, że sięgnęłam po Primabalerinę. Wręcz przeciwnie! Książka wciągnęła mnie bez reszty! Naprawdę nie mogłam oderwać się od czytania, musiałam wiedzieć, co dalej przydarzy się bohaterce, a przede wszystkim, jak skończy się cała historia. Oczywiście, że wiele wydarzeń zawartych w Primabalerinie było schematycznych i przewidywalnych, ale (co aż dziwne!) w ogóle mi to nie przeszkadzało.

Podczas samej końcówki powieści muszę przyznać, że nawet się wzruszyłam, a przecież wiecie, że ze mnie to raczej taka twarda baba jest ;) Brawo dla autorki za umiejętne poruszanie emocji czytelniczek.

Dla mnie Primabalerina to naprawdę największe pozytywne zaskoczenie ostatnich miesięcy. Od dawna po skończeniu książki nie miałam tak ogromnego żalu, że to już koniec.

10/10


Recenzja ukazała się na blogu www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że Primabalerina nie będzie mi się podobać. Przecież ja wręcz nienawidzę literatury tzn. kobiecej. A tu zaskoczenie! Zajkowska nie mogła się oderwać i książkę pochłonęła w jeden dzień. Nieważne, że praca magisterska, że inne obowiązki! Jak się podoba to trzeba czytać, korzystać z tego rzadkiego faktu! Ale spokojnie i tak się pewnie do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wiecie, że uwielbiam książki historyczne. No cóż, nie da się tego ukryć, bo większość recenzji na moim blogu dotyczy właśnie tego typu książek. Nie znaczy to oczywiście, że czytam tylko tego typu książki. Choć muszę przyznać, że każda nowa książka, która ma w sobie chociażby element historyczny- czy to bohatera czy tło wydarzeń- zawsze bardzo mocno przyciąga moją uwagę. Tak właśnie było z książką, którą dzisiaj chciałabym Wam przedstawić- Xięgi Nefasa. Trygław- władca losu autorstwa Małgorzaty Saramonowicz.

Trudno mi jednoznacznie zaklasyfikować tę pozycję. Akcja dzieje się w XII wieku na ziemiach polskich za czasów Bolesława Krzywoustego, a dokładnie okresu jego walki o władzę z przyrodnim bratem Zbigniewem. Jednak tło historyczne jest swobodnie interpretowane i przedstawiane przez autorkę, która swobodnie żongluje wydarzeniami historycznymi, często nie trzymając się chronologii i stanu faktycznego. Jednak zabieg ten jest w pełni zamierzony, ja nazwałabym to lekko alternatywnym przedstawieniem tego, jak faktycznie mogła wyglądać wówczas XII-wieczna Polska.

Narratorem powieści jest Nefas, który w młodości był kronikarzem na dworze Bolesława Krzywoustego. Będąc już starym człowiekiem, stara się spisać prawdziwą wersję wydarzeń podczas panowania Krzywoustego. Nefas to postać szczególna, zagadkowa, o wielu twarzach, która w życiu imała się wielu zajęć, nie tylko tych chwalebnych. Był bliskim współpracownikiem i towarzyszem Krzywoustego, nieobce mu więc były wszystkie sekrety dworu, które teraz na starość chce wyjawić. Dla mnie ten sposób narracji był niezwykle interesujący, miało się wrażenie powolnego odkrywania wszelkich grzeszków i tajemnic całego dworu, którego członkowie do świętych nie należeli.

XII- wieczne ziemie polskie przedstawione przez Saramonowicz to miejsce niezbyt cywilizowane i przyjemne. Jawi się jako mroczny, zacofany kraj, który mimo przyjęcia już ponad dwa wieki temu chrztu, dalej pozostaje w dużej mierze pogański. Kler został odmalowany jako chciwy, zuchwały, nie stroniący od alkoholu i cielesnych uciech w ramionach biuściastych, wiejskich dziewek.

Wróćmy jednak do Nefasa, bo to jego działania są w dużej mierze najciekawsze w tej książce. A nie przebiera on w środkach, aby tylko osiągnąć to, czego sobie zapragnie. Nawet, jeśli oznacza to udanie się do zakazanej świątyni pogańskiego boga Trygława i próbę odmienienia losów nawet i całego kraju. Dla mnie Nefas to trochę taki średniowieczny Frank Underwood z House of Cards.
Wiem, może dziwne skojarzenie, ale dla mnie intrygi Nefasa, przekupstwa i wszelkie inne działania były prawie identyczne jak te stosowanie przez Underwooda. Tylko że w średniowieczu, rzecz jasna. Naprawdę świetnie wykreowana postać.

Xięgi Nefasa to powieść, przy której traciło się rachubę czasu. Świetne i alternatywne przedstawienie XII- wiecznej Polski, trochę fantasy, wartka akcja, a przede wszystkim świetna postać narratora- Nefasa- oto mamy przepis na wciągającą książkę. Z niecierpliwością czekam na drugi tom!

8/10

Recenzja ukazała się na blogu www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Wiecie, że uwielbiam książki historyczne. No cóż, nie da się tego ukryć, bo większość recenzji na moim blogu dotyczy właśnie tego typu książek. Nie znaczy to oczywiście, że czytam tylko tego typu książki. Choć muszę przyznać, że każda nowa książka, która ma w sobie chociażby element historyczny- czy to bohatera czy tło wydarzeń- zawsze bardzo mocno przyciąga moją uwagę. Tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Twórczość Diane Ducret była mi już znana wcześniej, a to za sprawą jej dwóch rewelacyjnych jak dla mnie książek ''Kobiety dyktatorów'' i ''Kobiety dyktatorów 2''. Skradła wtedy moje serce nie tylko znakomitym warsztatem reportersko- historycznym, ale świetnym i bardzo plastycznym językiem. Dlatego też, kiedy dowiedziałam się o jej kolejnej książce, wiedziałam, że prędzej czy później po nią sięgnę.

''Zakazane ciało. Historia męskiej obsesji'' przykuwa uwagę czytelników zarówno ciekawą okładką, jak i dość niejednoznacznym tytułem. Z początku trudno stwierdzić, o czym będzie książka. Jednak zdanie zamieszczone na dole okładki jeszcze bardziej rozpalało moją ciekawość: ''Co mężczyźni myśleli o waginie i jakie skutki przyniosło to kobietom''.
Czyżby książka o waginie? W jaki sposób autorka poruszy ten ''drażliwy'' temat? Pytania wciąż mnożyły się w mojej głowie.

Z pewnością temat poruszany w niniejszej książce może zszokować co po niektórych, bardziej pruderyjnych czytelników. No bo jak można pisać o kobiecych genitaliach? Po co w ogóle?
Jednak jest to książka niezwykle pouczająca i w moim przekonaniu brakowało jej na rynku wydawniczym.

Diane Ducret w ''Zakazanym ciele...'' porusza trudny temat kobiecości, jej miejsca w wielu kulturach i na przestrzeni wieków. I chociaż dla niektórych może być to temat niepotrzebny, kontrowersyjny, to nie da się wymazać z kart historii całego świata tego, że kobieta i jej narządy płciowe niejednokrotnie były traktowane brutalnie i jako karta przetargowa.

Autorka prowadzi nas przez dzieje ludzkości, zwracając uwagę na fakt, że w większości kultur mężczyźni traktowali kobiety jako istoty drugorzędne, a ich płciowość traktowana była jako narzędzie zła, nad którym trzeba cały czas czuwać i w razie czego natychmiast je poskromić. Intymność kobiet często obdzierana była z godności, a ich ciała wykorzystywane były bez ich zgody. I wcale nie działo się to tylko w bardzo odległych czasach, jak z pewnością wiele osób będzie próbowało wmówić.

Jest to świetnie napisana książka, która w ciekawy, antropologiczny sposób przedstawia miejsce kobiety w rozmaitych kulturach, począwszy od starożytnych cywilizacji, a skończywszy na latach uważanych powszechnie za współczesne. Jej spojrzenie na kwestię kobiecości jest z pewnością feministyczne, jednak jest w pełni obiektywne i poparte rozmaitymi materiałami, które skrzętnie i bardzo dokładnie opracowała na potrzeby ''Zakazanego ciała''.

Sięgnięcie po tę pozycję było dla mnie kulturową przygodą. Niekiedy włos jeżył mi się na głowie, niekiedy przecierałam oczy ze zdumienia, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu sprawa pojawienia się w sprzedaży tamponów była szeroko dyskutowana i komentowana na forum społecznym i politycznym.

Zdecydowanie ''Zakazane ciało'' Diane Ducret zasługuje na pochwałę. Obowiązkowa pozycja mówiąca o kobietach, ich walce oraz o tym, że wcale nie jesteśmy ''słabszą płcią''.

9/10

Recenzja ukazała się na blogu www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Znak Horyznot

Twórczość Diane Ducret była mi już znana wcześniej, a to za sprawą jej dwóch rewelacyjnych jak dla mnie książek ''Kobiety dyktatorów'' i ''Kobiety dyktatorów 2''. Skradła wtedy moje serce nie tylko znakomitym warsztatem reportersko- historycznym, ale świetnym i bardzo plastycznym językiem. Dlatego też, kiedy dowiedziałam się o jej kolejnej książce, wiedziałam, że prędzej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kamil Janicki to obecnie jeden z najpoczytniejszych autorów książek historycznych. I chociaż przeciętny Polak rzadko sięga po książkę, a w szczególności historyczną, to jego publikacje ukazały się łącznie w nakładzie 150 tysięcy egzemplarzy i bardzo szybko stały się bestsellerami.

Janicki w wieku swoich pracach jako główne bohaterki obiega kobiety, o których dotychczas mówiło się rzadko albo wcale. W mojej opinii jego książki znakomicie wpisują w nurt tzn. herstorii, która obecnie staje się coraz bardziej popularna na świecie, a w Polsce stawia dopiero nieśmiałe kroki.

W listopadzie 2015 roku miała premierę kolejna książka, którą zaliczyłabym do książek herstorycznych, czyli ''Żelazne damy. kobiety, które budowały Polskę''. Już sam tytuł wydaje się być bardzo zachęcający i sugerujący, że autor będzie starał się odkryć przed czytelnikami dotąd nieznane fakty dotyczące powstania naszego kraju. Janicki zabiera nas w głąb mrocznych i pogańskich terenów, a za główne przewodniczki obiera Dobrawę, Odę i Emnildę, czyli żony pierwszych Piastów.

Autor przedstawia bohaterki powieści jako silne, niezależne kobiety, które potrafiły wejść w politykę i doskonale się w niej odnaleźć. Co ciekawe, Janicki dosyć szeroko przedstawia także ich rodziny i polityczne powiązania, co według mnie bardzo ubogaca tę pozycję i daje obraz tego, że w tamtym okresie wszystko miało swoje logiczne uzasadnienie i żadne małżeństwo nie było aranżowane bez powodu.

Dobrawa, Oda i Emnilda to kobiety, które doskonale wiedzą, czego chcą i w jaki sposób mogą to osiągnąć. Z jednej strony nie boją się sięgać nawet bo najbrutalniejsze metody, z drugiej zaś doskonale wiedzą, że niekiedy wystarczy tylko częstsze zapraszanie męża do swego łoża, nawet jeśli jest brutalnym poganinem.


Moim głównym zastrzeżeniem do tej książki jest zbytnie spłycenie i zbeletryzowanie niektórych wątków, przez co książka traci według mnie na wiarygodności. Doskonale wiem, że materiał źródłowy z tamtego okresu nie jest najbogatszy i ciężko zbudować spójny obraz ówczesnej sytuacji politycznej czy społecznej, co autor sam przyznaje na końcu książki. Jednak niektóre dialogi, które rzekomo mogłyby odbyć się między postaciami, były tak infantylne i sztuczne, że momentami odechciewało mi się czytać.

Mimo że nie lubię tego okresu historycznego, to cieszę się, że mogłam przeczytać tę pozycję, bo mimo moich delikatnych zastrzeżeń ta książka to kawał dobrej roboty. Napisanie książki historycznej to nie lada wyzwanie, a napisanie ciekawej książki historycznej, po którą sięgnie nie-historyk i nie odłoży jej po pięciu pierwszych stronach to prawdziwy talent., I Janickiemu jak zwykle się to udało.

Recenzja ukazała się na blogu www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Kamil Janicki to obecnie jeden z najpoczytniejszych autorów książek historycznych. I chociaż przeciętny Polak rzadko sięga po książkę, a w szczególności historyczną, to jego publikacje ukazały się łącznie w nakładzie 150 tysięcy egzemplarzy i bardzo szybko stały się bestsellerami.

Janicki w wieku swoich pracach jako główne bohaterki obiega kobiety, o których dotychczas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jakoś niespecjalnie przepadam za poradnikami. Na palcach jednej ręki mogę policzyć te, które przeczytałam. W sumie nawet nie wiem, dlaczego ich nie lubię. Może jestem zbyt przemądrzała i nie lubię jak ktoś mnie uczy jak żyć? A może trochę nie wierzę w te wszystkie rady typu: jak zostać milionerem w tydzień albo jak pozbyć się depresji naturalnymi sposobami.


Zastanawiacie się więc pewnie, dlaczego zdecydowałam się sięgnąć po ''Sekretnik...'' Katarzyny Michalak. W sumie sama się sobie dziwię, ale chyba zadziałała magia nazwiska. Pani Michalak ostatnio stała się niezwykle popularna, na blogach co rusz natykam się na entuzjastyczne opinie o jej książkach. Jakoś do tej pory nie miałam okazji czytać żadnej jej książki (a sporo ich napisała!). Chyba też nie za bardzo wpisują się w typy książek, po jakie zwykle sięgam, wiecie przecież, że jak ognia unikam tzn. literatury kobiecej. Ale w wypadku ''Sekretnika...'' coś mnie ciągnęło. Musiałam w końcu zobaczyć, jak pisze pani Michalak. A że poradnik? No cóż, raz kozie śmierć.

Poradnik podzielony jest na kilka części. Na początku autorka wprowadza swoje czytelniczki (książka jest typowo skierowana do kobiet- zarówno pod względem szaty graficznej, jak i treści) w ideę owego poradnika, co dzięki niemu można osiągnąć i jak się do tego zabrać. W kolejnych rozdziałach Michalak przedstawia nam swój autorski sposób spełniania marzeń. Zachęca do wykonywania list swoich marzeń, podkreślania, wykreślania- wszystko po to, aby zracjonalizować swoje marzenia i nadać im priorytet. Występują podrozdziały dotyczące marzeń typu: praca, zdrowie, pieniądze, marzenia materialne. Zdecydowanie najwięcej miejsca autorka poświęciła marzeniu typu ''facet'', co dla mnie było najmniej interesujące, bo jestem w długoletnim związku.

Rady autorki są naprawdę dosyć proste, ale faktycznie mogą być pomocne w momencie trudnych sytuacji życiowych, kiedy to zapomina się o najprostszych rozwiązaniach. Przez cały poradnik przewija się motyw odnalezienia wiary w siebie, bycia silną kobietą oraz taką, która decyduje się na ryzyko, aby odnaleźć szczęście. To naprawdę przyjemnie się czytało, zwłaszcza, że teraz większość kobiet ma tendencję do umniejszania swoich zasług i osiągnięć.

Natomiast strasznie, ale to strasznie irytowały mnie na siłę wciskane żarciki autorki, które nie wiem co miały na celu, chyba pokazać, jak wyluzowana i super jest p. Michalak. Czasem czytając ''Sekretnik...'' miałam wrażenie, że jest skierowany do jakiejś opóźnionej umysłowo czytelniczki, no nie wiem, ja tego nie kupuję.

Znalazło się tam jednak kilka ciekawych spostrzeżeń, które każda kobieta powinna sobie powiesić w widocznym miejscu i czytać przynajmniej dwa razy dziennie. Przytaczam dwa moje ulubione:

''Uczucie szczęścia jest chwilowe. Owszem, możesz ogólnie uważać się za szczęśliwą osobę (wierz mi, są tacy, co mają po stokroć gorzej niż Ty), ale poczucie szczęścia masz w danej chwili. Trwa wtedy, gdy o nim myślisz. Marzenie ''jestem szczęśliwa'' nie ma więc sensu.'' ( s.30)


''Daj sobie prawo do odpoczynku. I do słabości. Jesteś tylko człowiekiem. Kobietą. Masz prawo być zmęczona, smutna, rozgoryczona. Odpocznij, a potem zawalcz o siebie i swoje marzenia. Pamiętasz jeszcze, że jakieś masz?'' (s. 90)


Ogólnie ''Sekretnik'' czytałoby się o wiele przyjemniej bez tych infantylnych wstawek autorki. Można wyciągnąć z jej rad wiele dla siebie, jednak pod warunkiem, że same chcemy zrobić coś ze swoim życiem, faktycznie wziąć sprawy w swoje ręce. Jednak nie jest to poradnik, który wprowadza jakieś rewolucyjne zmiany w sposobach motywowania się i walki o swoje marzenia. Przeczytać na pewno nie zaszkodzi. A ja spróbuję sięgnąć po jakąś inną książkę p. Michalak, bo dalej tak naprawdę nie wiem nic o jej pisarstwie.


5,5/10

Recenzja ukazała się na blogu www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Jakoś niespecjalnie przepadam za poradnikami. Na palcach jednej ręki mogę policzyć te, które przeczytałam. W sumie nawet nie wiem, dlaczego ich nie lubię. Może jestem zbyt przemądrzała i nie lubię jak ktoś mnie uczy jak żyć? A może trochę nie wierzę w te wszystkie rady typu: jak zostać milionerem w tydzień albo jak pozbyć się depresji naturalnymi sposobami.


Zastanawiacie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Moje uwielbienie do książek historycznych zna chyba każdy, kto odwiedza tego bloga. Większość pozycji, które czytam, mniej lub bardziej zawiera w sobie wątki historyczne. No cóż, jestem historykiem nie tylko z wykształcenia, ale i z pasji. Są jednak momenty, że lubię sięgnąć po coś lżejszego i choć jak ognia unikam tzn. literatury kobiecej, to dla romansów historycznych robię wyjątek (rzadki, ale jednak).

W tym miesiącu miałam okazję przeczytać książkę Anne O'Brien ''Niepokorna księżna''. To już moja druga książka z tzn. serii romansów historycznych wydawnictwa HarperCollins (ostatnio recenzowałam ''Sisi. Cesarzowa mimo woli''). I muszę powiedzieć, że naprawdę podobają mi się te książki i na pewno sięgnę po kolejne! Dość gadania, przejdźmy więc do samej recenzji książki.

Akcja ''Niepokornej księżnej'' dzieje się w XIV-wiecznej Anglii. Mimo że nie jestem ani miłośniczką ani znawczynią historii tego kraju, to według mnie nie ma chyba lepszego umiejscowienia akcji romansu historycznego niż właśnie Anglia. Dlaczego? Nie pytajcie, to moje zupełnie subiektywne uczucie, którego nie potrafię wyjaśnić!

Główną bohaterką i zarazem narratorką powieści jest lady Katarzyna Swynford. Mimo swoich 23 lat, jest już matką trójki dzieci, wdową i zarazem właścicielką podupadającej posiadłości, na której utrzymanie nie ma środków finansowych. Trzeba przyznać, że życie Katarzyny nie jest usłane różami.

Zwraca się więc o pomoc do księcia Jana Lancastera, gdyż we wczesnej młodości służyła jako dama dworu u jego matki i pierwszej żony. Kobieta ma więc nadzieję, że będzie mogła powrócić na dwór i podreperować swój budżet. Książę składa jej jednak zupełnie inną propozycję: chce, by została jego kochanką. Katarzyna ma ciężki orzech do zgryzienia, jednak pożądanie do księcia wygrywa.

Możemy więc się domyślać, że cała akcja książki będzie toczyła się wokół miłosnej relacji Jana Lancastera i Katarzyny. Sytuację będzie komplikował fakt, że książę niedawno pojął za żonę młodziutką księżną, która właśnie spodziewa się dziecka oraz liczy, że jej mąż odzyska Kastylię, której jest prawowitą dziedziczką. Anglia natomiast uwikłana jest w jeden z największych konfliktów tamtego czasu- wojnę stuletnią.

Tak naprawdę z góry można przewidzieć, jak zakończy się książka. Myślę jednak, że nikt nie sięga po tego typu pozycję, oczekując jakiś górnolotnych zachowań bohaterów i zaskakujących zwrotów akcji.

Mnie oczywiście zachwyciło wierne odmalowanie przez autorkę sytuacji obyczajowej na dworze, zakłamania i szeregu intryg, które były w owych czasach na porządku dziennym. Pod płaszczykiem bogactwa, luksusu, możemy zaobserwować podłość ludzką, działania nie mające nic wspólnego z moralnością i chęć szybkiego bogacenia się kosztem innych. Jednym słowem- brutalny świat XIV-wiecznej Anglii.

Książka ''Niepokorna księżna'' była idealnym wyborem, gdy potrzebowałam sięgnąć po lżejszą lekturę. Prosta akcja, wyraziści bohaterowie i wiernie odmalowana Anglia w dobie wojny stuletniej. Czego chcieć więcej?


Recenzja ukazała się na blogu www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Moje uwielbienie do książek historycznych zna chyba każdy, kto odwiedza tego bloga. Większość pozycji, które czytam, mniej lub bardziej zawiera w sobie wątki historyczne. No cóż, jestem historykiem nie tylko z wykształcenia, ale i z pasji. Są jednak momenty, że lubię sięgnąć po coś lżejszego i choć jak ognia unikam tzn. literatury kobiecej, to dla romansów historycznych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dzieci dyktatorów Jean-Christophe Brisard, Claude Quétel
Ocena 6,2
Dzieci dyktatorów Jean-Christophe Bri...

Na półkach: , ,

''Jak kochać ojca zbrodniarza? Małe bestie czy bezwolne ofiary? Historii dzieci dyktatorów nie przeczytasz w żadnej innej książce''
(źródło: okładka)

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak to jest mieć ojca dyktatora? Jak żyje się z myślą, że jest isę potomkiem osoby, która wysłała na śmierć setki, a nawet tysiące osób? I najważniejsze: czy można być normalnym człowiekiem wychowując się u boku ojca despoty?

O dyktatorach coraz powstają nowe książki, które ukazują ich życie- zarówno zawodowe jak i prywatne, choć byłabym skłonna powiedzieć, że raczej obu tych sfer nie da się rozgraniczyć. Bycie dyktatorem to nie jest praca na etacie, którą kończymy wraz z wybiciem np. godziny 17-stej. Dyktatorem jest się o każdej porze dnia i nocy.

Nic więc dziwnego, że losy największych zbrodniarzy w historii XX wieku tak fascynują przeciętnych ludzi. W końcu każdy zastanawia się w duchu, jakie cechy trzeba posiadać, żeby przejąć władzę i utrzymywać ją nieustannie przez kilka, a nawet kilkadziesiąt lat. Jednak czy zastanawialiście się kiedyś co z rodzinami owych tyranów? Czy mają żony, a może nawet dzieci?

''Dzieci dyktatorów'', z którą dzisiaj do Was przychodzę to najnowsza propozycja w serii ''Prawdziwe historie'' wydawnictwa Znak Horyzont. Każdy z rozdziałów podejmuje temat potomków innego dyktatora XX wieku. Znajdziemy tutaj oczywiście Stalina, Mao Zedonga, ale także co ciekawe Łukaszenkę czy kilku afrykańskich dyktatorów, o których wcześniej w polskojęzycznej literaturze rzadko wspominano.

Na kartach książki poznajemy historie dzieci, które od pierwszych chwil swoich narodzin przebywały w otoczeniu największych zbrodniarzy XX wieku. To przy nich stawiały pierwsze kroki, wypowiadały pierwsze słowa. Jaki to miało na nich wpływ? Czy ojciec był dla nich wzorem do naśladowania?

Trudno to jednoznacznie stwierdzić. Niektóre z nich podążyły przetartą przez ojców ścieżką i wspięły się na ''świeczniki'' urzędów politycznych, przejęły władzę po ojcu. Z pewnością znajdziemy wśród nich takich, którzy w swym okrucieństwie i bezkompromisowości prześcignęli nawet swoich ojców. Byli też tacy, którzy od najwcześniejszych lat marzyli tylko o tym, by odciąć się od ciążącego nad nimi dziedzictwa i na zawsze zapomnieć. Czy było to możliwe? Czy można zapomnieć czyim jest się synem/córką?

Warto zwrócić uwagę, że w niniejszej pozycji każdy z rozdziałów pisany jest przez innego specjalistę z dziedziny geopolityki czy historii. Jest to zarówno plus jak i minus książki. Na pewno jako pozytywną stronę tego przedsięwzięcia można wskazać fakt, że mamy do czynienia ze znawcą tego konkretnego dyktatora oraz obszaru, na którym prowadził swoją działalność.

Z drugiej strony rozdziały są bardzo nierówne pod względem literackim- jedne czyta się z wypiekami na twarzy, inne wręcz nudzą i nie wciągają w żaden sposób czytelnika. Na szczęście było ich jednak zdecydowanie mniej i w całokształcie książka z pewnością wychodzi z ''rozgrywki'' obronną ręką.

Podsumowując książka jest warta przeczytania, gdyż odsłania ten nieznany fragment historii z życia dyktatorów, o którym albo w ogóle nie wspominano albo traktowano zupełnie marginalnie.


7/10

Za możliwość zapoznania się z losami dzieci dyktatorów dziękuję wydawnictwu Znak Horyzont


Recenzja ukazała się na blogu www.zajkowskaczyta.blogspot.com

''Jak kochać ojca zbrodniarza? Małe bestie czy bezwolne ofiary? Historii dzieci dyktatorów nie przeczytasz w żadnej innej książce''
(źródło: okładka)

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak to jest mieć ojca dyktatora? Jak żyje się z myślą, że jest isę potomkiem osoby, która wysłała na śmierć setki, a nawet tysiące osób? I najważniejsze: czy można być normalnym człowiekiem...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pilecki. Śladami mojego taty Mirosław Krzyszkowski, Bogdan Wasztyl
Ocena 7,7
Pilecki. Ślada... Mirosław Krzyszkows...

Na półkach: , ,

Wojna polsko- bolszewicka, kampania wrześniowa, tworzenie Tajnej Armii Polskiej, pobyt i ucieczka z obozu Auschwitz, udział w Powstaniu Warszawskim, niewola niemiecka, a w końcu brutalne śledztwo i śmierć za sprawą strzału w tył głowy w więzieniu mokotowskim na Rakowieckiej.
Chociaż zabrzmi to niewiarygodnie to wymienione przeze mnie wydarzenia są tylko niewielkim wycinkiem z życia pewnego mężczyzny- Witolda Pileckiego.

Z pewnością wszyscy zgodzą się ze mną, że tak bogaty życiorys można by rozdzielić na kilka osób. Każdy kto przeżył chociaż jedno z takich wydarzeń- pobyt w Auschwitz czy Powstanie Warszawskie zasługuje w oczach nas- Polaków na podziw i szacunek. A co z Witoldem Pileckim, który przeżył to wszystko? O nim na wiele lat po prostu zapomniano, stał się wrogiem panującego wówczas ustroju.

Dopiero od niedawna postać rotmistrza Pileckiego staje się coraz bardziej rozpoznawalna, pojawia się w podręcznikach szkolnych i akademickich, a nawet powstają filmy opowiadające o życiowych losach tego niezwykłego człowieka.

Książka, którą dzisiaj chciałabym Wam serdecznie polecić to właśnie jedna z najnowszych pozycji Wydawnictwa Znak Horyzont opowiadająca o postaci Witolda Pileckiego. Jej twórcami są Mirosław Krzyszkowski i Bogdan Wasztyl. Ten pierwszy jest także twórcą filmu ''Pilecki'', który miał swoją premierę 25. września bieżącego roku.

Książka ''Pilecki. Śladami mojego taty'' to książka szczególna. Na próżno szukać tutaj suchych faktów historycznych, które zazwyczaj odrzucają przeciętnego czytelnika. W publikacji znajdziecie zapis rozmowy z synem rotmistrza- Andrzejem Pileckim. Ten 83-letni mężczyzna opowie historię swojego ojca od zupełnie innej strony, nie tylko o tym, jak dzielnym był wojskowym, ale także wspaniałym mężem, ojcem, przyjacielem.

Jest to swoiste przełamanie zmowy milczenia, w której przez wszystkie lata swojego życia żył syn człowieka, który w 1948 roku został uznany za ''wroga ludu'' i dopiero w 1990 roku został zrehabilitowany. To także kalendarium walki o odzyskanie dobrego imienia ojca, o które cały czas zabiega jego syn.

Bardzo ciekawym elementem książki zupełnie innym od wywiadu z Andrzejem Pileckim, są części poświęcone filmowi o rotmistrzu, o którym wcześniej wspominałam, które zawierają rozmowy z aktorami, scenografami i wszystkimi innymi osobami, które wspólnie pracowały przy tej godnej uwagi produkcji.


Z całą pewnością moja recenzja nie wyczerpuje tego, co można powiedzieć o tej książce. Sądzę jednak, że w niektórych przypadkach lepiej powiedzieć mniej. Wszak nie muszę chwalić czegoś, co powinno być pozycją obowiązkową do przeczytania. Naprawdę powinniśmy wiedzieć, kim był Witold Pilecki. A ta książka opowie nam o tym w bardzo przystępnej i niezwykle ciekawej formie.


Recenzja ukazała się na blogu www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Wojna polsko- bolszewicka, kampania wrześniowa, tworzenie Tajnej Armii Polskiej, pobyt i ucieczka z obozu Auschwitz, udział w Powstaniu Warszawskim, niewola niemiecka, a w końcu brutalne śledztwo i śmierć za sprawą strzału w tył głowy w więzieniu mokotowskim na Rakowieckiej.
Chociaż zabrzmi to niewiarygodnie to wymienione przeze mnie wydarzenia są tylko niewielkim wycinkiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Sisi, czyli Elżbieta von Wittelsbach- księżniczka Bawarii.Chyba żadnej innej kobiecie nie poświęcono tylu książek, filmów, a nawet seriali. Nie jest ona tylko przedmiotem ożywionych badań historyków, jej postać bardzo szybko przeniknęła do kultury masowej i stała się symbolem wpływowej, kontrowersyjnej cesarzowej, którą chciały naśladować miliony dziewcząt i kobiet na świecie.

Podczas czytania śledząc losy młodziutkiej cesarzowej, nie raz naprawdę szczerze jej współczułam. Mimo że pławiła się w luksusie i miała wszystko to, czego chciała, była osobą naprawdę nieszczęśliwą. Sztywny rozkład dnia, cesarska etykieta, do której nieprzyzwyczajona była Sisi oraz despotyczna teściowa, dzień po dniu zabierały młodziutkiej księżniczce chęć do życia.

Przedstawione przez autorkę skomplikowane, choć pełne miłości relacje z mężem, odseparowanie od dzieci malują prawdziwy obraz tego, jak wyglądały relacje na cesarskich dworach. Allison Pataki skupia się bardzo głęboko na przeżyciach wewnętrznych Sisi, jej uczuciach i obawach, przez to książka naprawdę porusza czytelnika. 

Nie powiedziałabym, że jest to książka historyczna w pełnym tego słowa znaczeniu. To raczej powieść obyczajowa z bardzo rozbudowanym i ciekawie przedstawionym wątkiem historycznym.

Język autorki jest bardzo plastyczny, opisy wiedeńskiego pałacu czy innych posiadłości Habsburgów są tak realistyczne, że zdaje nam się, że widzimy je na własne oczy. Allison Pataki realistyczne oddaje rzeczywistość XIX-wiecznej monarchii Habsburgów, ich obyczajów, panujących ówcześnie zasad w społeczeństwie.

Nie chcę wchodzić w szczegóły czy przedstawienie Sisi w niniejszej powieści było wierne i zbliżone do rzeczywistości, gdyż wokół jej osoby przez lata narosło tyle mitów i kontrowersji, że trudno o jednoznaczną opinię. Jedno jest pewne- Sisi jako bohaterka książki Allison Pataki jest postacią, z którą się utożsamiamy i z którą razem przeżywamy jej problemy i troski. A przecież o to chodzi w dobrej powieści, prawda?

''Sisi. Cesarzowa mimo woli'' to cudowna powieść obyczajowa ze świetnie nakreślonym tłem historycznym. Czyta się ją z wypiekami na twarzy, kibicując Sisi, by w końcu stała się naprawdę szczęśliwa. Czy w końcu się to uda? Jeśli jesteście zainteresowani, sięgnijcie po tę powieść.

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu HarperCollins.

Recenzja ukazała się także na blogu www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Sisi, czyli Elżbieta von Wittelsbach- księżniczka Bawarii.Chyba żadnej innej kobiecie nie poświęcono tylu książek, filmów, a nawet seriali. Nie jest ona tylko przedmiotem ożywionych badań historyków, jej postać bardzo szybko przeniknęła do kultury masowej i stała się symbolem wpływowej, kontrowersyjnej cesarzowej, którą chciały naśladować miliony dziewcząt i kobiet na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mimo że zazwyczaj rzadko sięgam po literaturę wprost skierowaną do kobiet, dla Małgorzaty Gutowskiej- Adamczyk robię wyjątek. Po cudownie ciepłej, przejmującej sadze ''Cukiernia pod Amorem'', od razu wiedziałam, że po najnowszą książkę będę musiała sięgnąć.

Autorka ma przecudowny dar operowania słowem, podczas czytania otula nimi jak ciepły koc w deszczowy, pochmurny dzień. Rozgrzewa, pociesza, odnajduje to, co może poruszyć nawet najbardziej zatwardziałe serce. Jej obserwacja świata, trafne skojarzenia i garść nostalgii nad światem trafiają do mnie jak żadne inne.

''Kalendarze'' to książka bardzo osobista, intymna. Pisarka zabiera nad w podróż do krainy dzieciństwa, odnajduje siebie z minionych lat- małą, niepozorną dziewczynkę, która przebyła długą drogę, by w końcu dorosnąć. Wspomina rodzinne miasteczko, najbliższych, małe, niepozorne rzeczy, na które wcześniej nie zwracała uwagi.

''Nikt mnie nie przygotował na to, że rzeczy czasem odzyskują znaczenie. Zahibernowane w pamięci, zbędne przez wiele lat, znienacka na powrót stają się ważne. Ktoś powinien je dla nas przechować. Ktoś powinien wiedzieć, że za nimi zatęsknimy'' (s. 92)

Razem z autorką zaczynamy wspominać swoje własne dzieciństwo. Czasem zrobi nam się cieplej na sercu, czasem poczujemy ukłucie bólu. Tak to już jest ze wspomnieniami. Jedno jest pewne- dzieciństwo nas kształtuje czy tego chcemy czy nie. Mimo że jako dzieci tak bardzo pragnęliśmy być dorośli, nagle uświadamiamy sobie, że nie wiemy, kiedy utraciliśmy dzieciństwo.

''Kiedy skończyło się moje dzieciństwo? Musi być jakiś uchwytny moment. A może wyciekało po kropli, dzień po dniu? Może wciąż jeszcze, póki pamiętam, mam je w sobie? Może tylko obrosło zewnętrznymi warstwami?''(s. 284)

Jeśli macie ochotę zatrzymać się na chwilę, spojrzeć oczami tamtego niewinnego dziecka na ówczesny otaczający świat, sięgnijcie po książkę Małgorzaty Gutowskiej- Adamczyk.

Recenzja opublikowana na blogu www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Mimo że zazwyczaj rzadko sięgam po literaturę wprost skierowaną do kobiet, dla Małgorzaty Gutowskiej- Adamczyk robię wyjątek. Po cudownie ciepłej, przejmującej sadze ''Cukiernia pod Amorem'', od razu wiedziałam, że po najnowszą książkę będę musiała sięgnąć.

Autorka ma przecudowny dar operowania słowem, podczas czytania otula nimi jak ciepły koc w deszczowy, pochmurny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że jedzenie jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka, która musi zostać zaspokojona, aby ten mógł normalnie funkcjonować. Obecnie lekarze, dietetycy cały czas starają się edukować społeczeństwo jak ważna jest zdrowa, zbilansowana dieta, urozmaicona warzywami, owocami i innymi dobrej jakości składnikami.


Z danych WHO wynika, że średnie zapotrzebowanie kaloryczne dla kobiety to 2000 kalorii, dla mężczyzny zaś 2500 kalorii, wszystko to przy umiarkowanej aktywności fizycznej. A co jeśli dzienna dawka kalorii wynosi średnio 400-600 kalorii dla osoby dorosłej? Dla nas obecnie to absurd, ale tyle kalorii otrzymywał średnio mieszkaniec okupowanej Polski spożywając przydziały kartkowe.

Nie oszukujmy się, przyjmowanie takiej ilości pożywienia prowadziło do wyniszczenia ludności. Nie dziwne więc, że Polacy, musieli poradzić sobie inaczej. Zastanawialiście się jak? O tym właśnie dowiecie się czytając książkę Aleksandry Zaprutko- Janickiej ''Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrwania''.

Okupacyjna rzeczywistość nie rozpieszczała naszych pradziadków i prababć, to oczywiste. Walka z okupantem, łapanki, wywózki, utrata bliskich. Każdy dzień mógł być tym ostatnim, kiedy widzimy ukochaną osobę. Strach o siebie, swoich bliskich paraliżował każdego dnia. Do tego jeszcze walka- i to nie ta z bronią w ręku, ale wcale nie mniej niebezpieczna- walka z najokrutniejszym i najbardziej podstępnym wrogiem, czyli głodem.

W początkowym rozdziale ''Okupacji od kuchni'' historyczka wprowadza nas w okupacyjne realia żywieniowe mieszkańców Polski. Przydział kartkowy dla dorosłego człowieka wynosił średnio 2 kilogramy ziemniaków, 1 kilogram chleba, 10 dekagramów mąki i od 5 do 10 dekagramów mięsa na tydzień. Taka dieta w połączeniu z ciężką pracą stanowiła prostą drogę do ciężkiej choroby i śmierci. Nic więc dziwnego, że Polacy wzięli sprawy w swoje ręce i musieli odnaleźć inne drogi zdobywania pożywienia. A jak im się to udało? Tego dowiecie się w dalszej części książki.

Aleksandra Zaprutko- Janicka w kolejnych rozdziałach przedstawia czytelnikom sposoby, w jaki Polacy starali się zadbać o polepszenie jakości swojego wyżywienia i dostarczenie organizmowi niezbędnych składników odżywczych. A jak możemy się domyślać, nie było to wcale proste i wymagało nie lada pomysłowości przy ograniczonym budżecie domowym.

Kawa z żołędzi? Herbata z obierek jabłka? A może tort kasztanowy zrobiony z fasoli? Autorka w książce stawia swoisty pomnik wszystkim polskim kobietom, dla których nawet w okupacyjnej rzeczywistości nie było rzeczy niemożliwych i potrafiły wyczarować coś z niczego. Zwraca uwagę, że to często właśnie kobiety odnajdowały się lepiej w tych trudnych czasach i nawet przedwojenne damy z bogatych domów potrafiły zakasać rękawy i targować się z ulicznym handlarzem o jak najlepszy towar przy jak najniższej cenie.

W książce odnajdziemy także obszerne informacje dotyczące szmuglowania żywności, czyli czarnego rynku, który jak nic innego miał się w tym czasie wyśmienicie. Szmugiel w pociągach, wozach chłopskich czy nawet w trumnach, mogłabym tak wymieniać bez końca. Czytając ten rozdział zadziwia fakt, jak wiele ludzie ryzykowali starając się zdobyć produkty, które teraz wydają się dla nas podstawowe.

Na uwagę zasługuje także zebranie w książce przykładowych poradników i książek kucharskich, które ukazywały się w tamtym okresie i przedstawiały potrawy przygotowane z ogólnodostępnych (najtańszych!) produktów.

Mnie najbardziej poruszył rozdział dotyczący problemu głodu w czasie Powstania Warszawskiego. Dla większości powstańców to właśnie brak pożywienia był największym problemem w czasie walk, kiedy to słabli i jedyną ich myślą było tylko to, by zjeść coś ciepłego. Jedzenie nielicznych już w stolicy zwierząt było na porządku dziennym. Także i w tym rozdziale na plan pierwszy wysuwają się niestrudzone kobiety, a często nawet młode dziewczyny, które z narażeniem życia organizowały kuchnie, gdzie starały się przygotowywać dla powstańców ciepły posiłek- zupę.

Ostatnia część ''Okupacji od kuchni'' to kilkanaście przepisów na najpopularniejsze potrawy okupacyjne. Może ktoś z Was pokusi się o wykonanie jakiegoś przepisu?


''Okupacja od kuchni'' Aleksandry Zaprutko- Janickiej to książka innowacyjna wśród książek o tematyce historycznej. Porusza ważny, a do tej pory marginalizowany temat żywienia w czasie II wojny światowej. Autorka przedstawia zwykłych, szarych obywateli, którzy w trosce o siebie i swoich bliskich prześcigali się w pomysłowości, by tylko zdobyć żywność, a tym samym przeżyć wojnę.

8/10

Recenzja ukazała się na blogu www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że jedzenie jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka, która musi zostać zaspokojona, aby ten mógł normalnie funkcjonować. Obecnie lekarze, dietetycy cały czas starają się edukować społeczeństwo jak ważna jest zdrowa, zbilansowana dieta, urozmaicona warzywami, owocami i innymi dobrej jakości składnikami.


Z danych WHO wynika, że średnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

''Gdyby Bóg zechciał wskrzesić wszystkich więźniów łagrów, to w całej Rosji podniosłaby się ziemia'' (s. 200)
To zdanie wypowiedziane przez jedną z rozmówczyń Anny Herbich doskonale podsumowuje ogrom tragedii jaki rozegrał się na terenach rosyjskich w latach 40. i 50. XX wieku. Wywózka na Syberię pod zarzutami bycia wrogiem ludu, była dla tych kobiet dopiero początkiem straszliwych lat, które musiały spędzić z dala od ojczyzny.

Udało im się jednak przeżyć, przetrwały piekło na ziemi. Jest to niezwykły zbiór osobistych tragedii kobiet, które prawie na końcu świata musiały walczyć o każdy kolejny dzień- swój i swoich bliskich.

Nawet obecnie Syberia jaki się jako nieprzyjazny człowiekowi ląd i rzadko kto z własnej woli zapuszcza się w te rejony, nie licząc żądnych przygód podróżników. Bohaterki ''Dziewczyn z Syberii'' były wywiezione na Syberię w wyniku zsyłki w czasie oraz po zakończeniu II wojny światowej.

''Dziewczyny z Syberii'' to zbiór dziesięciu relacji kobiet, które przeżyły wysyłkę w głąb ZSRR. Były w różnym wieku: młode dziewczyny, mężatki albo jeszcze nieświadome swojego losu dziewczynki. Pochodziły z najlepszych polskich rodzin, były córkami lekarzy czy wojskowych. Wszystkie wychowane w duchu patriotycznym postanowiły walczyć z okupantem przez co z czasem otrzymały przydomek: wroga ludu i musiały ponieść karę: wieloletnia zsyłka na mroźnej syberyjskiej ziemi.

Książka ''Dziewczyny z Syberii'' to druga po ''Dziewczynach z Powstania'' książka Anny Herbich, która pochłonęła mnie bez reszty. Cieszy mnie, że powstają książki, które opowiadają historię z kobiecego punktu widzenia, bo jeszcze do niedawna wszelkie książki historyczne pisane były z perspektywy męskiej.

Syberia widziana oczami kobiet, to nie tylko lata straszliwego dramatu, ale także próba zbudowania normalnego życia z dala od świata, w którym się wychowały. To walka o człowieczeństwo, o przeżycie, a czasem o miłość, której nie brakowało w łagrowej rzeczywistości.

Relacje bohaterek są pełne emocji, choć minęło od tych wydarzeń bardzo sporo czasu. Czytając jednak ich wypowiedzi, czujemy, że nawet po latach, wspomnienia te budzą wiele krzywd w rozmówczyniach. Wszystkie świadomie podkreślają, że wieloletnia zsyłka wywarła na ich życie ogromny wpływ, a wspomnienia łagrowej codzienności towarzyszy im do dzisiaj. Ich ból i żal czuć w każdym zdaniu książki, co porusza czytelnika do łez.

Z całego serca polecam sięgnąć po książkę Anny Herbich ''Dziewczyny z Syberii''. To wspaniała lekcja historii dla każdego Polaka i świadectwo walki o człowieczeństwo w każdych warunkach.

''Gdyby Bóg zechciał wskrzesić wszystkich więźniów łagrów, to w całej Rosji podniosłaby się ziemia'' (s. 200)
To zdanie wypowiedziane przez jedną z rozmówczyń Anny Herbich doskonale podsumowuje ogrom tragedii jaki rozegrał się na terenach rosyjskich w latach 40. i 50. XX wieku. Wywózka na Syberię pod zarzutami bycia wrogiem ludu, była dla tych kobiet dopiero początkiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

''Właśnie minęło dziesięć dekad nadzwyczaj bogatego w wydarzenia życia Allana Karlsona. Problem w tym, że zdrowie nie odmawia mu posłuszeństwa i wielka feta z okazji setnych urodzin będzie musiała się odbyć w domu spokojnej starości. Ale człowiek, który jadł kolację z przyszłym prezydentem Trumanem, leciał samolotem z premierem Churchillem, pił wódkę ze Stalinem i znał Mao Zedonga, nie może tak po prostu zdmuchnąć świeczek na torcie. Wymyka się przed okno i rusza w swą ostatnią życiową podróż...''



O książce usłyszałam już dość dawno, a dość dziwny tytuł przykuł moją uwagę. Książka powędrowała na listę ''chcę przeczytać''. Specjalnie mnie do niej nie ciągnęło, ale natrafiłam na wyprzedaż w księgarni, więc za cenę 19,90 zł postanowiłam stać się jej szczęśliwą posiadaczką w myśl tego, że książek nigdy za wiele.

Odczekała swoje, bo jak pewnie widać po moim blogu, moje czytelnictwo ostatnimi czasy gwałtownie się pogorszyło. Nie mam siły, nie chce mi się, sama nie wiem, co bym chciała przeczytać. Wszystko mnie nudzi, dlatego nie wiem nawet, czy moja recenzja będzie obiektywna.

''Stulatka...'' zaczęłam czytać już jakiś czas temu, przerywałam, odkładałam i znowu do niego wracałam. Początek specjalnie mnie nie porywał. Główny bohater książki Allan Karlson ucieka w kapciach z domu spokojnej starości, godzinę przed uroczystością, na której świętować ma swoje setne urodziny. Sam nie wie, gdzie powinien się udać, więc zgodnie ze swoją logiką, którą kierował się przez całe swoje życie, rusza po prostu przed siebie. Nie będzie to podróż zwyczajna, spokojna, jakby na prawie stulatka przystało. Na swojej drodze Karlson spotka i przestępczy gang i słonicę Sonję oraz wiele innych mniej lub bardziej ciekawych postaci.

W książce przeplatają się dwie historie: ta wspomniana wyżej- rozpoczynająca się od ucieczki z domu spokojnej starości oraz druga- retrospektywny przegląd życia Allana Karlsona od urodzin aż do ukończenia stu lat. Oj, życie Allan miał ciekawe! Kto może pochwalić się piciem wódki z samym Stalinem albo kolacji z prezydentem Trumanem? A to tylko kropla w morzu tego, co Allan widział i przeżył. Jesteście ciekawi? To zapraszam do sięgnięcia po ''Stulatka...''. Gwarantuję, że po jej przeczytaniu Wasze życie wyda Wam się okropnie nudne. Chyba, że sami pijecie wódkę np. z Obamą.

Kiedy już ''wciągnęłam się'' w książkę, czytało mi się naprawdę w porządku, jednak bez zachwytów, które spotykam w innych recenzjach. Nagromadzenie absurdu, czarnego humoru bywało momentami zabawne, czasem irytowało. Plus za prawidłowe przedstawienie wątków historycznych oraz wplecenie ich tak w fabułę, że dla przeciętnego czytelnika (który zazwyczaj historii nie lubi) powinny być ciekawe.

Postać Allana Karlsona to pomieszanie bohaterów literackich i filmowych, których możemy znaleźć w twórczości we wszystkich krajach. To trochę Forrest Gump, ale także nasz rodowity Franek Dolas. Swojski, kierujący się swoją własną filozofią życiową, często mający więcej szczęścia niż rozumu. Prostoduszny, zawsze uśmiechnięty i wychodzący z każdej opresji obronną ręką. Facet, z którym każdy znajdzie wspólny język, nawet jeśli potrzebna będzie do tego butelka wódki. Lub nawet dwie. Jak mawia nasz bohater Allan.

Mając do dyspozycji tylko kilka słów, którymi miałabym opisać książkę, powiedziałabym: Jeśli już kupiliście, przeczytajcie. Ale jeśli ją pominiecie w swoich planach zakupowych a tym samym czytelniczych, nic wielkiego się nie stanie.

6/10


www.zajkowskaczyta.blogspot.com

''Właśnie minęło dziesięć dekad nadzwyczaj bogatego w wydarzenia życia Allana Karlsona. Problem w tym, że zdrowie nie odmawia mu posłuszeństwa i wielka feta z okazji setnych urodzin będzie musiała się odbyć w domu spokojnej starości. Ale człowiek, który jadł kolację z przyszłym prezydentem Trumanem, leciał samolotem z premierem Churchillem, pił wódkę ze Stalinem i znał Mao...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nazwisko ''Jaruzelski'' kojarzy się w Polsce zazwyczaj jednoznacznie- generał Jaruzelski i 13. grudnia 1981 roku. Nie oszukujmy się, w tych skojarzeniach brak jakiejkolwiek sympatii dla tego człowieka. Ale czy zastanawialiście się kiedyś, jaka jest jego rodzina? Kiedy zobaczyłam w księgarni książkę Moniki Jaruzelskiej, zainteresowało mnie, jaka jest córka komunistycznego dyktatora. Co ma ciekawego do powiedzenia, skoro bierze się za pisanie książek. I jakim jest człowiekiem.

Monika Jaruzelska nie poszła w ślady ojca i zamiast polityką, zajęła się modą. Została stylistką. Ale jak wyglądało jej życie z brzemieniem własnego nazwiska? O tym właśnie jest książka ''Towarzyszka panienka''. To swoisty zlepek wspomnień, najpierw z dzieciństwa, potem dojrzewania, aż w końcu dorosłości. To zapis tego, co czuła Monika, jakie wydarzenia wpłynęły na nią i jej późniejsze życie.

Nie ma w tej książce zbyt dużo polityki, tłumaczenia się, próby wybielenia ojca. To raczej zapis procesu pogodzenia się z samą sobą, ze swoją rodziną i tym, co zrobił jej ojciec. Zaskoczy pewnie fakt, że bohaterka mimo powszechnych opinii, księżniczką nie była i jej życie toczyło się wieloma kolejami. Rozdarta między zamkniętym, wycofanym ojcem- generałem, a przepiękną i przebojową matką, Jaruzelska musiała odnaleźć swoją własną drogę.

Trudne relacje z matką, która zwykła była powtarzać, że żałuje, iż nie ma syna, i brak ciepła pomieszany z ciągłą krytyką ojca, powodowały, że Monika czuła się gorsza i zepchnięta na plan dalszy, nie znajdowała ciepła w swoim domu:

'' Wiem, że o moich ucieczkach z domu w czasie stanu wojennego, krążyła legenda miejska (...)Ale prawda jest bardzo prozaiczna. Moje ucieczki wynikały z tego, że po prostu źle się czułam w domu'' (115 s.)


Nazywana przez matkę ''Takie to zdechłe'' (s. 71) musiała walczyć o to, by stać się ważną osobą, a przede wszystkim, by zaakceptować samą siebie. Udało jej się to, za co mam do niej wielki szacunek. Z podniesionym czołem wkroczyła w świat z nazwiskiem, które dla większości Polaków skreślało ją jako porządną osobę. Zapracowała na swoją własną pozycję, nie odcinając się tym samym od swojej rodziny i tego, skąd pochodzi.

Książka pod płaszczykiem błahej opowieści o życiu córki Jaruzelskiego, podejmuje naprawdę trudne tematy. Ukazuje życie dziewczyny, która uwikłana historycznie, musi pokazać światu, a przede wszystkim swoim rodzicom, że jest coś warta. Sama stwierdza:

''(…) Mam w sobie już taki smutek, który nigdy, przenigdy nie przejdzie. Dlaczego? Bo świat jest zły'' (s. 48)

Książkę czytało się naprawdę lekko, ale w niektórych momentach poruszała i to do głębi. Myślę, że ci z Was, którzy także nie mieli lekko w rodzinnych domach, zrozumieją i utożsamią się z autorką, która niczego nie ukrywa i nie wybiela swojej rodziny. Choć momentami błahość tematów, które porusza może nas nieco zdenerwować, to z pewnością warto zapoznać się z losami córki Jaruzelskiego. Może nawet dlatego, żeby nie oceniać z góry nikogo. Nikogo.

7/10

www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Nazwisko ''Jaruzelski'' kojarzy się w Polsce zazwyczaj jednoznacznie- generał Jaruzelski i 13. grudnia 1981 roku. Nie oszukujmy się, w tych skojarzeniach brak jakiejkolwiek sympatii dla tego człowieka. Ale czy zastanawialiście się kiedyś, jaka jest jego rodzina? Kiedy zobaczyłam w księgarni książkę Moniki Jaruzelskiej, zainteresowało mnie, jaka jest córka komunistycznego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Esesman i Żydówka. Zbitka tych dwóch słów w czasie II wojny światowej oznaczała tylko jedno: kata i ofiarę. Była to przedziwna zależność: dla esesmana Żyd nie był człowiekiem, dla Żyda esesman był nadczłowiekiem- kimś, kto decydował o jego życiu, a raczej w większości przypadków śmierci. Wystarczył jeden strzał, aby zakończyć życie niewinnej osoby.

''Esesman i Żydówka'' autorstwa Justyny Wydry to romans osadzony, jak już wspomniałam, w czasie II wojny światowej. Nie jest to specjalnie nowatorski pomysł, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że lekko oklepany, no ale powiedzmy sobie szczerze, czy nie jest mimo wszystko chwytliwy?

Z uwagi na swoje wykształcenie sięgam po książki o tematyce żydowskiej. Mimo wielu lat studiów, dalej ciekawią mnie żydowskie losy w czasie II wojny światowej. Mimo że powstało już mnóstwo książek na ten temat, coraz to nowsi pisarze nie stronią od tej tematyki. Nie ma się co oszukiwać, wzbudza emocje i szokuje.

Głównymi bohaterami powieści są Debora Singer i Bruno Kramer. Ich losy coraz splatają się, aby znowu po pewnym czasie rozłączyć się i znowu spotkać. Ich losy są burzliwe jak sama wojna: trudne i bolesne. Śledzimy je z wypiekami na twarzy, bo przecież nigdy w żadnym innym czasie ich historia nie byłaby tak poruszająca.

Postać Debory nie jest specjalnie wielopłaszczyznowa, ot, zwykła dziewczyna, na swoje nieszczęście Żydówka, która jednak dzięki ''dobrej'' tj. aryjskiej urodzie ma szansę przetrwać piekło wojenne. Przeżyła wiele, jednak w książce tak naprawdę trudno szukać jakiegoś rozbudowanego rysu psychologicznego Debory.

Za to postać Brunona Kramera zasługuje już na szczególną uwagę. To bohater złożony, trudno powiedzieć czy dobry czy zły. Ma w sobie coś demonicznego, złego, wszak to w końcu kapitan SS. Jednak pod płaszczykiem brutalnego Niemca kryje się skrzywdzony człowiek, który pragnie miłości.

''Wcześniej byłaś dla mnie po prostu ładną żydowską dziewczyną, którą przeznaczenie zetknęło ze mną najpierw na moje, a potem na twoje szczęście. Chcąc pozostać wierny nazistowskim ideałom, nie powinienem ci pomagać, tylko oddać w ręce odpowiednich służb. (…) Potem oczywiście okazało się, że byłem naiwny, a ty nie jesteś taką sobie zwykłą dziewczyną. Ale wtedy wszystko się skomplikowało, czarne przestało być czarne, białe utraciło biel'' (s. 116)

Miłość często bywa trudna. A miłość w czasie wojny jeszcze trudniejsza. A miłość między esesmanem, a Żydówką? Czy w ogóle jest możliwa? Jak te dwie osoby pochodzące z przeciwnych stron barykady mogą się zbliżyć do siebie? Jak mogą odnaleźć się podczas wojennej zawieruchy i obdarzyć uczuciem?


Na te wszystkie pytania odpowiedź znajdziecie czytając ''Esesmana i Żydówkę''. To całkiem wzruszająca i wciągająca historia. Nie jest to na pewno książka historyczna, bo tło wojenne jest zarysowane znikomo, prawie wcale. Nie o to jednak w tej powieści chodzi. To romans, tylko że osadzony w czasach wojennych. Ckliwa historia, która od pierwszych stron wiadomo jak się skończy.

Powieść czytało się przyjemnie, jednak nie jest to z pewnością książka, do której będzie się wracało. Tak po prostu do przeczytania w jeden z wieczorów, nie skłaniająca do żadnych głębszych refleksji. Przypuszczalnie książka jakich wiele już było i z pewnością jeszcze powstanie.


www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Esesman i Żydówka. Zbitka tych dwóch słów w czasie II wojny światowej oznaczała tylko jedno: kata i ofiarę. Była to przedziwna zależność: dla esesmana Żyd nie był człowiekiem, dla Żyda esesman był nadczłowiekiem- kimś, kto decydował o jego życiu, a raczej w większości przypadków śmierci. Wystarczył jeden strzał, aby zakończyć życie niewinnej osoby.

''Esesman i Żydówka''...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

www.zajkowskaczyta.blogspot.com

www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Drugi tom sagi o rodzinie Winnych z podwarszawskiego Brwinowa zapowiadał się naprawdę ciekawie, gdyż rozpoczynał się 1. września 1939 roku, czyli w dniu wybuchu drugiej wojny światowej. Trochę obawiałam się, czy nie będzie tendencji spadkowej, gdyż często zdarza się tak, że pierwszy tom jakiejś sagi jest naprawdę udany, a drugi to już na siłę przeciągane losy bohaterów. Tutaj jednak jest zupełnie inaczej! Książka wciąga jeszcze bardziej niż pierwsza jej część. Ałbena Grabowska naprawdę trzyma poziom!

W drugiej części sagi główne bohaterki bliźniaczki Mania i Ania są już dorosłe. Każda z nich stara się ułożyć sobie życie, daleko im jednak do cukierkowych postaci, którym wszystko układa się pomyślnie. Przeżywają rozczarowania, chwile grozy czy zwątpienia. W każdym jednak momencie mogą liczyć na wsparcie całej swojej rodziny- ojca Stanisława, babci Bronisławy i wielu wielu innych osób. I to jest naprawdę wzruszające w tej książce.

Na początku powieści Mania rodzi Pawłowi bliźniaczki-Basię i Kasię. W tym samym momencie w początkach wojennej zawieruchy jej mąż znika i nikt nie wie, gdzie go szukać. Dziewczyna musi jako samotna matka stawić czoło pierwszym dniom z nowonarodzonymi córkami.

Ani też nie układa się najlepiej. Po wyjściu za mąż i wyjeździe do Warszawy, wciąż trapią ją kłopoty, nie jest szczęśliwa ze swoim partnerem i musi radzić sobie z problemami finansowymi.

Ogromnym plusem w akcji książki (za co jestem wdzięczna autorce z racji swoich naukowych zainteresowań) jest ukazanie losów ludności miasta w czasie wojny w szerszej perspektywie. Mowa tutaj o wątku żydowskim, dość słabo rozwiniętym, ale na tyle zaakcentowanym, że obrazuje on sytuację ludności żydowskiej w czasach okupacyjnych. Losy jednej z takich rodzin już nierozerwalnie przetną się z losami Ani, u której chęć niesienia pomocy będzie silniejsza niż strach przed śmiercią.

Jednak na czasach wojennych nie kończy się ta powieść. Wraz z bohaterami wkraczamy w nowy system rządów naszego kraju, okres PRL, bezpieki, inwigilacji i represji. Bardzo prawdziwie ukazane są problemy zwykłych ludzi w walce z tym systemem rządów, trudności z dostępem do edukacji dla dzieci ''wrogów ustroju'' czy w końcu problem przynależności partyjnej.
Ałbena Grabowska zachowuje pełen realizm tamtych czasów, nie koloryzuje, oddaje świat takim, jakim był.

Nie bójcie się jednak, że to książka historyczna, przy której śmiertelnie się zanudzicie, a tylko historyk będzie umiał czerpać radość z jej czytania. To przede wszystkim powieść obyczajowa, ciepła, wzruszająca, ale z bardzo dobrze zarysowanym tłem historycznym, z realiami ówczesnego świata.

Autorka zarysowała nie tylko świetnie tło i wydarzenia historyczne, ale tak jak wspominałam już w recenzji pierwszego tomu, jej bohaterowie są prawdziwi, autentyczni. Ałbena Grabowska jest mistrzynią w pisaniu o uczuciach, rozterkach, problemach zwykłych ludzi. To świetna obserwatorka, która w swoje postacie umie wlać ducha autentyczności.

''Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli'' to jedna z tych powieści, od których nie sposób się oderwać, a po przeczytaniu ostatniej linijki czujemy ogromny żal, że to już koniec spotkania z rodziną Winnych. Na szczęście już za chwilę trzeci tom sagi. Nie mogę się doczekać!

www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Drugi tom sagi o rodzinie Winnych z podwarszawskiego Brwinowa zapowiadał się naprawdę ciekawie, gdyż rozpoczynał się 1. września 1939 roku, czyli w dniu wybuchu drugiej wojny światowej. Trochę obawiałam się, czy nie będzie tendencji spadkowej, gdyż często zdarza się tak, że pierwszy tom jakiejś sagi jest naprawdę udany, a drugi to już na siłę przeciągane losy bohaterów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka Ałbeny Grabowskiej jest dla mnie największym i jak najbardziej pozytywnym zaskoczeniem tego roku. Wcześniej w ogóle nie słyszałam o jej sadze, przypadkiem na jednym z blogów natknęłam się na recenzję I tomu i pomyślałam: To książka dla mnie! Z wykształcenia jestem historyczką, dlatego uwielbiam wszelkie książki dotykające tematyki historycznej, a już jeśli chodzi o czasy I i II wojny światowej to interesują mnie one szalenie.

Według mnie napisać dobrą książkę historyczną nie jest łatwo, a napisać dobrą książkę obyczajową, gdzie tłem są wydarzenia historyczne, jest jeszcze trudniej. Trzeba połączyć wątek obyczajowy z historią tak, by nie był zbyt nudny, nie zapominając o realizmie historycznym. Ałbenie Grabowskiej udało się zaciekawić czytelnika, nie zatracając jednak rysu historycznego i nie przeinaczając faktów, za co ogromny plus, bo autorka nie jest historykiem, tylko lekarzem.

Książka ''Stulecie Winnych'' to typowa saga rodzinna, nie ma jednak tutaj mowy o nudzie. Ród Winnych coraz to dotykają różne problemy, trudności , muszą mierzyć się z problemami wojennymi czy tajemnicami rodzinnymi. Bohaterowie stworzeni przez Ałbenę Grabowską są ludźmi z krwi i kości, są pełnowymiarowi ze swoimi wadami, problemami czy rozterkami, nie sposób ich nie polubić i nie kibicować w dalszych losach.

''Stulecie Winnych'' to książka ciepła, wzruszająca. Z całego serca pokochałam cały ród Winnych, począwszy od mrukliwego Stanisława, przez Andzię, Bronię czy Manię oraz Anię. Są niezwykle ciepli, uroczy i co najważniejsze ludzcy w tym, co robią i jak się zachowują. Czytając książkę mamy wrażenie, że znamy ich już bardzo długo i nie sposób oderwać się od czytania tej powieści. Kończąc ostatnią stronę książki czułam wielki żal, że muszę rozstać się z ''moją'' rodziną Winnych.

Ałbena Grabowska naprawdę mnie zachwyciła. Udowodniła, że Polacy potrafią pisać dobre, interesujące książki obyczajowe i w niczym nie ustępują zagranicznym autorom. Na pewno sięgnę już niebawem po kolejny tom sagi o rodzinie Winnych ''Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli''. W kwietniu zaś premierę będzie miał III tom ''Stulecie Winnych. Ci, którzy wierzyli'. Już nie mogę się doczekać!

www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Książka Ałbeny Grabowskiej jest dla mnie największym i jak najbardziej pozytywnym zaskoczeniem tego roku. Wcześniej w ogóle nie słyszałam o jej sadze, przypadkiem na jednym z blogów natknęłam się na recenzję I tomu i pomyślałam: To książka dla mnie! Z wykształcenia jestem historyczką, dlatego uwielbiam wszelkie książki dotykające tematyki historycznej, a już jeśli chodzi o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po szalenie interesującym ''Bezcennym'' Zygmunta Miłoszewskiego, sięgnięcie przeze mnie po serię o prokuratorze Szackim było tylko kwestią czasu.
O serii zrobiło się ostatnio dość głośno za sprawą filmu na podstawie ''Ziarna prawdy'' z Robertem Więckiewiczem jako Szackim. Niespecjalnie lubię oglądać filmy, ale cały rozgłos wokół tych książek sprawił, że zakupiłam pakiet o Szackim i zabrałam się do czytania.

Akcja pierwszego tomu ''Uwikłanie'' rozpoczyna się 5. czerwca 2005 roku w Warszawie. Miejscem zbrodni, na które przybywa Teodor Szacki, jest klasztor, gdzie zamordowano uczestnika bardzo niekonwencjonalnej terapii grupowej polegającej na tym, że uczestnicy wcielają się w role swoich bliskich. Początkowo zabójstwo wygląda na przypadkowe, może podczas włamania lub innych niesprzyjających zdarzeń.

Śledztwo prowadzone przez Szackiego rzuca cień na uczestników samej terapii oraz na ich rodziny, choć początkowo wydaje się to zupełnie nieprawdopodobne. A może tak ogromną siłę odegrała tutaj terapia? Pytanie to przez całe dochodzenie będzie towarzyszyć naszemu prokuratorowi, a rozwiązanie całej sprawy zabójstwa okaże się zupełnie niespodziewane.

Muszę przyznać, że początkowo podchodziłam dość sceptycznie do tej serii. Zazwyczaj tak mam, że jeśli książka posiada świetnie opinie, to mi się nie podoba. Albo jestem przekorna albo mam zgoła inny gust niż większość polskich czytelników. Pierwsze strony książki rozwiały jednak moje wątpliwości, a sama powieść przyciągnęła mnie do siebie na tyle, że skończyłam ją prawie w jeden wieczór i kawałek nocy.

Postać Szackiego od początku przypadła mi do gustu. Nie jest postacią nudną, jednowymiarową, nieskazitelną jak można by spodziewać się po prokuratorze. To trochę zgorzkniały, sfrustrowany facet, wkraczający właśnie w kryzys wieku średniego. Niezadowolony ze swojego małżeństwa, znudzony jego nudą i rozciągniętym podkoszulkiem swojej żony. Szuka odskoczni, może łatwego romansu, który sprawi, że poczuje się znowu młody i pełen życia.

Głównym wątkiem książki jest oczywiście prowadzone przez Szackiego śledztwo, które do łatwych nie należy. Przesłuchiwanie podejrzanych, oględziny zwłok denata czy miejsca morderstwa, to najłatwiejsze spośród tego, co musi zrobić prokurator. Zdaje sobie sprawę, że za zabójstwem stoi jakaś tajemnica, zagadka przeszłości, którą on sam musi rozwiązać.

Sam opis śledztwa wciąga i nie pozwala oderwać się od kart książki. Próbujemy odgadnąć, kim jest ów tajemnicy zabójca i tak naprawdę dlaczego zabił. Kiedy już wydaje nam się, że jesteśmy wręcz pewni, kto jest winny, zagadka płata nam figla, a zakończenie zupełnie zaskakuje.

''Uwikłanie'' naprawdę trzyma w napięciu, wytęża umysł i wciąga. To świetnie napisany kryminał, przeplatany wątkiem obyczajowym z życia Szackiego. Nie jest to może wątek wysokich lotów, raczej przewidywalny, ale rozszerza akcję książki i ukazuje, że główny bohater to człowiek z krwi i kości, czasem samolubny i egoistyczny. Nie jest ukazany jako super bohater za co wielki plus dla autora.

Warto sięgnąć po ''Uwikłanie'', aby zapoznać się z bardzo interesującym, pomysłowym młodym twórcą jakim jest Miłoszewski. Nawet jeśli nie jesteście fanami typowych kryminałów, naprawdę warto przeczytać.

www.zajkowskaczyta.blogspot.com

Po szalenie interesującym ''Bezcennym'' Zygmunta Miłoszewskiego, sięgnięcie przeze mnie po serię o prokuratorze Szackim było tylko kwestią czasu.
O serii zrobiło się ostatnio dość głośno za sprawą filmu na podstawie ''Ziarna prawdy'' z Robertem Więckiewiczem jako Szackim. Niespecjalnie lubię oglądać filmy, ale cały rozgłos wokół tych książek sprawił, że zakupiłam pakiet o...

więcej Pokaż mimo to