-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2022-12-22
2024-01-12
„A ja ci tyle razy powtarzałam, że po to ma się przyjaciół, żeby te kłopoty dzielić. Takie podzielone z miejsca tracą na objętości i wadze i łatwiej się z nimi uporać.”
Magdalena Kordel po raz kolejny zabrała mnie w niezwykłą podróż. Jak ja kocham książki autorki, to nawet sobie nie wyobrażacie. A „światełko w oknie” to najbardziej czarująca, magiczna i świąteczna powieść jaką do tej pory miałam okazję przeczytać.
Sięgając po książkę, nie spodziewałam się, że tak mnie zaczaruje. Już na samym wstępie zaintrygował mnie opis, który nawiązywał do ‘Opowieści wigilijnej”, którą uwielbiam. A później..., a później to już popłynęłam z nurtem powieści i przepadłam na amen.
Historia nie jest słodka i cukierkowa, jak pierniki Klementyny. Ale otulona tym zapachem korzennych przypraw, które w okresie świątecznym pachną najpiękniej, sprawia, że staje się ona niczym ciasto dojrzewające, które z każdym dniem musi nabrać mocy, by na koniec najlepiej smakowało.
Takie było właśnie życie Korneli i trzech jej córeczek: Basi i bliźniaczek – Emilki i Amelki. Strata męża i ojca, to prawdziwa tragedia dla całej rodziny, ale strata przed samymi świętami to podwójna tragedia. Bo jak tu się cieszyć ze świątecznej atmosfery, z narodzin Jezuska, z choinki ze spotkania z najbliższymi? Skoro, jedno, najważniejsze miejsce przy stole będzie już zawsze puste.
Kornelia nie może się z tym pogodzić. Nie chce przyjąć do wiadomości, że Michał zginął w wypadku samochodowym i już nigdy nie zasiądzie z nimi do Wigilii, nie ubiorą razem choinki a miejsce po jego stronie łóżka już zawsze będzie puste. Tak bardzo nie chciała się z tym pogodzić, że starała się nie myśleć o tym, połykając kolejne tabletki, zapadała w sen, który pozwalał uwolnić się od rzeczywistości.
Zapomniała jednak, że ma córki, które zostały ze wszystkim same, a raczej wszystko spoczęło na barkach tej najstarszej. Basia, przejęła obowiązki matki, uczyła się w liceum, opiekowała młodszymi siostrami oraz matką. A tak nie powinno być. Dostrzegli to przyjaciele, którzy próbowali wesprzeć dziewczynki, czekając aż matka wzbudzi się z tej żałoby. Ona zaś powtarzała sobie wciąż, ze to nastąpi jutro, które przechodziło z dnia na dzień.
Klementyna prowadziła najsłodszą cukiernię w miejscowości o pięknej nazwie Miasteczko. Niestety w tym roku duch świąt nie nadchodził. Ciasto na pierniki nie wychodziło, pierniki w ogóle a klienci za chwilę zaczną składać zamówienia na pierniczki, które były magiczne i według ludzi przynosiły szczęście i dobrobyt, bo były robione z miłością. Ale Klementyna wciąż wypatrywała tego właściwego mementu, który wciąż nie nadchodził, bo brakowało tego właściwego elementu, który sprawi, że pierniczki będą miały w sobie tę magię, na którą ludzie cały rok czekają.
Czy wspólni znajomi przekonają Klementynę i Kornelię, że już czas najwyższy ruszyć do przodu? Czy wspólna praca, sprawi, że do Miasteczka i serc bohaterów, znów powróci nadzieja na lepsze jutro? Czy uda im się pożegnać przeszłość, zacząć żyć tu i teraz ciesząc się tym co jest, w szczególności sobą i z wielką nadzieję, spojrzeć w przyszłość, która daje nadzieję, że wszystko może wyglądać zupełnie inaczej, jeśli tylko otworzymy się na nowe?
Ta historia bardzo mnie wzruszyła. Tyle emocji, wrażeń, to tylko Pani Magdalena potrafi dostarczyć czytelnikowi. Czytając tę książkę, zrozumiałam, że jeśli człowiekowi wali się świat, to dzięki tak wspaniałym osobą, które nas otaczają, a których nie dostrzegamy być może na co dzień, jesteśmy wstanie posklejać go tak, by mimo iż nie będzie wyglądał jak dotąd, bo będzie zupełnie inny. To mimo wszystko, może być również cudowny. Najważniejsze, by pogodzić się z przeszłością i spojrzeć w przyszłość z nadzieją, która zawsze trwa i trwać będzie do końca. Nadzieja umiera ostatnia. A ta książka pokazuje nam, że niekiedy wystarczy tylko otworzyć właściwe drzwi, by dostrzec światełko w oknie, które zaprowadzi nas na właściwą drogę. Ku lepszemu.
A teraz kolej na „Serce z piernika” Jest to pierwszy tom Seri Miasteczko, gdzie będę mogła bliżej poznać losy Klementyny i Pogubionej Agaty, którą również poznacie w tym tomie. Bardzo ciekawa jestem co kryje ich historia.
Za książkę serdecznie dziękuję Mojej Bratniej Duszy – Ewuniu, rozświetliłaś mi wieczór i sprawiłaś wiele radości. Cieszę się, że mimo odległości mogłyśmy razem czytać wspólnie tę historię. Tym bardziej, że ta książka jest mi szczególnie bliska, bowiem kilka lat wcześniej, również prowadziłam pracownię, w której piekłam pierniczki na różne okazje, dając ludziom radość i odrobinę tej magii, którą obdarowywali bliskich.
„A ja ci tyle razy powtarzałam, że po to ma się przyjaciół, żeby te kłopoty dzielić. Takie podzielone z miejsca tracą na objętości i wadze i łatwiej się z nimi uporać.”
Magdalena Kordel po raz kolejny zabrała mnie w niezwykłą podróż. Jak ja kocham książki autorki, to nawet sobie nie wyobrażacie. A „światełko w oknie” to najbardziej czarująca, magiczna i świąteczna powieść...
2023-12-01
„ Każdy człowiek dąży do szczęścia. Szczęście jest tym, co dla nas najlepsze. Nie ma chyba osoby, która zapytana, czy chciałaby być szczęśliwa, odpowiedziałaby „nie”.”
Patrząc na okładkę książki „W tę grudniową noc” Doroty dea Makowskiej, myślimy sobie, że właśnie mamy przed sobą piękny, idealny domek z piernika, który zabierze nas do krainy wypełnionej magią świąt i powieścią pełną lukru i słodyczy. Niestety nic bardziej mylnego. Bo to nie będzie słodka historia, lecz z dodatkiem gorzkiej czekolady.
„ Jeśli kogoś kochasz, to dbasz o niego. Na przykład przynosisz mu kurtkę, gdy jest zimno. Robisz mu śniadanie, żeby nie był głodny i życzysz mu jak najlepiej. Chcesz, żeby był szczęśliwy.”
Tak sobie myślę, że ta okładka nie została wybrana przypadkowo. Bo taki obraz, można przypisać właśnie rodzinie Iwony i Roberta. Jak ktoś na nich patrzył, to pewnie myślał podobnie. Idealna rodzina. Piękny dom, mąż, żona, śliczny synek i babcia, która zakochana jest we wnuczku po uszy. Od wewnątrz zaś niestety, ten obrazek się zacierał i wyglądał zupełnie inaczej.
„Nie wiedział, czy bardziej boli go uczucie osobistej porażki, czy to, że ogrom energii i zaangażowania nie sprawił, że zaczęli patrzeć na siebie inaczej.”
Dla Iwony najważniejszą rzeczą była praca. Uważała, że skoro przynosi spore dochody, to musi być idealnie zaplanowana i wymaga najwięcej poświęceń. W końcu to ona, najbardziej dba o rodzinę i dzięki niej mają to wszystko. Piękny dom, ubrania, nowe meble, wszystko, co według niej powinno sprawić, że człowiek jest szczęśliwy. Tym czasem, zapomniała o najważniejszym…, że pieniądze niestety szczęścia nie dają, a najważniejsza jest rodzina. Bo to ona wnosi najwięcej ciepła do domu i cementuje go od wewnątrz, sprawiając, że wracamy do niego z przyjemnością.
„ Dom to nie miejsce, gdzie jest najlepiej. Dom to ta przestrzeń, gdzie jest dobrze, nawet jak jest trudno. Dom to osoba, bez której nie chcesz żyć, chociaż umiałabyś.”
Bohaterka tej powieści, bardzo mnie irytowała. Momentami do tego stopnia, że aż nie wierzyłam, że można się tak zachowywać. Z drugiej strony, jej postawa dała mi do myślenia, czy my czasami również nie zachowujemy się w stosunku do innych jak Iwona? Być może robimy to nieświadomie? Może były w naszym życiu sytuacje, kiedy próbowaliśmy wywrzeć na kimś presję. Jeśli coś próbowaliśmy osiągnąć, to czy nie robiliśmy to w taki sposób, by druga osoba podjęła taką decyzję, która była po naszej myśli, jednocześnie kierując nią tak, by to ona ostatecznie o tym zadecydowała, ale to było zgodne, z tym co my chcemy osiągnąć?
Może każdy z nas ma coś z Iwony i robi nieświadomie rzeczy, o których nie zdawał sobie sprawy?
Święta to czas zadumy, przebaczenia i drugich szans. Szans, które czasami mogą odmienić czyjeś życie. Takie szanse dostali bohaterowie książki. Czy z nich skorzystają? Czy uda im się uratować coś, co od lat się rozpadało? Czy uda im się zatrzymać i spojrzeć na pewne rzeczy z innej perspektywy? Czy uda im się wybaczyć?
O tym dowiecie się sięgając po tę książkę.
„ Problemy nie pojawiły się nagle. Narastały powoli i tworzyły się z małych kamyczków niedomówień, nieporozumień, o których nie rozmawiali. Z gestów, których nie było.”
Ja mogę Wam zagwarantować, że nie zabraknie w niej emocji i będą Wam towarzyszyć jeszcze długo po przeczytaniu. Najbardziej skradła moje serce mama Iwony – Alicja. To ona stanowiła fundament tej rodziny. Od zawsze nigdy nikomu nie żałowała miłości. Najpierw Iwonie, jak była mała, starała się przelać na nią jak najwięcej miłości, trosk, czułości. Po śmierci męża, próbowała wynagrodzić jej tę stratę podwójnie, kosztem siebie. Bo dla dziecka gotowała była poświęcić swoje życie i plany, by Iwonie niczego nie brakowało. Później tę miłość przelewała również na swojego wnusia, który mając pięć lat, rozumiał więcej niż powinien. Starała się, by w tym chłodnym z pozoru domu, nie zabrakło tego ciepła i miłości, a święta kojarzyły się z zapachem pierniczków, które co roku wspólnie z Jasiem dekorowała. Również Robert, czuł tę miłość, którą Alicja wnosiła do domu i czuł ogromną sympatię do teściowej. Był jej ogromnie wdzięczny, za to, że z nimi jest. Jemu również powinien zostać przyznany medal, za cierpliwość wobec żony, ale też wiarę i walkę o to, by w tej rodzinie zdarzył się cud, a żona zrozumiała, że to nie pieniądze są najważniejsze, a rodzina.
Czy to mu się uda?
„To, że powiedziałem, że cały świat nie kręci się wokół ciebie, nie oznacza, że nie jesteś w centrum mojego świata. W nim zajmujesz i zajmowałaś najważniejsze miejsce.”
Pani Dorota, pokazała nam w tej książce, że miłość ma różne oblicza. Pokazała jak można kogoś kochać? Walczyć? I czym jest wiara w drugiego człowieka.
„ Nie zawsze chodzi o to, by wszystko było dobrze, a o to, by próbować, żeby było. Tak naprawdę było. W pełni i całej swej istocie. Z dobrymi i złymi słowami, z lepszymi i gorszymi dniami. Z miłością i obojętnością. Z pasją i złością.”
Książka jest wypełniona mnóstwem cytatów i mądrych słów, które dają do myślenia. Sprawiają, że ten okres skłania nas do refleksji, przemyśleń.
Pewne rzeczy są ważne, inne mniej, ale zawsze i na pierwszym miejscu powinna być rodzina.
„ Bo on nie ma być gwarancją twojego szczęścia, a dopełnieniem. W miłości nie chodzi o to, jak bardzo za sobą tęsknimy, kiedy nie jesteśmy razem. Bo to łatwe. A o to, że nawet jeśli będzie cię drażnił niemiłosiernie, to i tak dzięki niemu herbaty będą słodsze, filmy piękniejsze, a noce krótsze.”
Polecam Wam z całego serca tę powieść, bo być może wśród was, jest osoba, która właśnie potrzebuje takiej Iwony, Roberta, Alicji i Jasia, którzy sprawią cud w tę grudniową noc.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Replika.
https://przykominkuzkawa.blogspot.com/2023/12/w-te-grudniowa-noc-dorota-dea-makowska.html
„ Każdy człowiek dąży do szczęścia. Szczęście jest tym, co dla nas najlepsze. Nie ma chyba osoby, która zapytana, czy chciałaby być szczęśliwa, odpowiedziałaby „nie”.”
Patrząc na okładkę książki „W tę grudniową noc” Doroty dea Makowskiej, myślimy sobie, że właśnie mamy przed sobą piękny, idealny domek z piernika, który zabierze nas do krainy wypełnionej magią świąt i...
2023-12-20
„ Bo według statystyk, najlepsze pary to te, które zaczęły od przyjaźni.”
Ilona Gołębiewska po raz kolejny zabrała mnie w cudowną podróż. Ta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie i otuliła niczym ciepły kocyk w zimowy wieczór. Po raz kolejny się nie zawiodłam.
„(…) mama zbierała różne przedmioty, sporo też ich miała po dziadkach. Zawsze nam mówiła, że są odbiciem ludzkiej duszy. Bo jednak trzeba mieć w sobie coś, co każe nam się zatrzymać, przyjrzeć na przykład pięknej pozytywce i poruszy w nas jakąś czułą strunę, skłaniającą , by ją ze sobą zabrać. I ja się z tym zgadzam.”
Książka skradła moje serce. Uwielbiam sklepy ze starymi przedmiotami, którym nadano drugie życie. Niestety coraz mniej jest takich rzeczy, bowiem światem zawładnęły chińskie masówki.
„Teraz żyjemy w świecie instant, wszystko ma być na już, na szybko i ma być tego dużo. Wygląda na to, że ta ideologia weszła do świata mody, biznesu, przetwórstwa. Produkuje się dużo ze słabych materiałów, ale za niewielką cenę. Tyle że ile taka rzecz może przetrwać? Rok? Kilka miesięcy? A potem ją wyrzucamy.”
Ale na szczęście są miejsca, gdzie takie cudeńka można kupić i istnieją ludzie, którzy doceniają prawdziwą sztukę. Taki właśnie sklep Fortuna Vintage, prowadzą dwie siostry Zoja i Lena na warszawskiej Pradze. Obie siostry skończyły uczelnie na wydziale artystycznym. Lena zajmuje się fotografią. Zoja maluje przepiękne obrazy. Sklep zaś stworzyły z miłości i pasji i daje się to odczuć na każdym kroku.
„Miała nadzieję, że każda rzecz z ich sklepu trafi w dobre ręce. Wierzyła w to, że mają one w sobie pewną energię, którą przekazują kolejnemu właścicielowi. Oraz w to, że konkretna osoba przyciąga daną rzecz. Nieraz na jej oczach widziała jak dzieje się magia.”
Pewnego dnia do sklepu przychodzi starszy mężczyzna. Trochę tajemniczy, ale niezwykle kulturalny. Przynosi kuferek z różnymi rzeczami i prosi, by część pieniędzy ze sprzedaży przeznaczyły na schronisko dla zwierząt. Drugą część dla siebie. On z tego nie chce nic, bo ponoć i tak te przedmioty miały trafić na śmietnik, a on nie miał serca ich wyrzucać, bo również ma ogromny sentyment do takich rzeczy, a przy okazji może jeszcze pomóc zwierzakom. Dziewczyny się zgodziły, oczarowane tym co krył kuferek oraz postawą Stryjewskiego.
„Jak to się mówi, znajdź w życiu dobrą pasję i podążaj za nią, to nie przepracujesz ani jednego dnia. Pasja to taka praca, ale z większą radością.”
Na dnie kuferka znajdują przepiękny, szmaragdowy medalion. Nie znając wartości udają się do jubilera, który zgadza się dowiedzieć czegoś więcej na jego temat. Czy jest to on produkcji polskiej czy zagranicznej? Podejmuje się również zadania, by wycenić jego wartość. Przy okazji informuje siostry, że w środku medalionu ukryte jest zdjęcie mężczyzny. Zoja i Lena postanawiają zrobić zdjęcie które zamieszczają na stronie internetowej. Mają nadzieję, że być może ktoś będzie wiedział coś więcej na temat medalionu i mężczyzny ze zdjęcia. Niespodziewanie odzywa się do nich wnuczek Celiny Horn, który twierdzi, że medalion należał do jej babci i zna ona mężczyznę z fotografii.
„W jednej chwili może zmienić się tak wiele. Wystarczy jedno spotkanie, rozmowa, spojrzenie. Są jak zapowiedź czegoś, czego nie można już powstrzymać.”
Co wyniknie z tej historii? Kim jest tajemniczy mężczyzna i jakim cudem medalion znalazł się u Stryjewskiego? Jakie tajemnice skrywa przeszłość i dlaczego Celina to ukrywała przed wszystkimi?
O tym oczywiście musicie przeczytać, bowiem ta historia mocno chwyta za serce i jest bardzo wzruszająca. Ponadto jest tak pięknie napisana, że Ciężków wam będzie odłożyć książkę na potem.
„Moja mama zawsze mówiła, że człowiek sam w życiu wiele nie zrobi. Ale jak ma obok przyjaciół, to już może niemal wszystko.”
W dodatku Celina jest tak wspaniałą, serdeczną, ciepłą i uczynną osobą, która wnosi mnóstwo radości w życie wielu osób, mimo iż los nie był dla niej łaskawy. Najpierw historia sprzed lat, która sprawiła, że musiała zacząć żyć na nowo. Później strata ukochanego męża i syna. To wszystko potrafi człowieka załamać. Ona zaś znalazła w sobie mnóstwo siły i energii, której nie raz zazdrości jej wnuczek Jakub, że mając tyle lat można góry przenosić. Ale mając wokół siebie tyle wspaniałych osób, szczególnie dzieci w fundacji, które mimo swoich chorób pokazują, że warto walczyć o życie i nie wolno się poddawać. Również Celina jest przykładem na to, że życie jest jedno i trzeba z niego korzystać każdego dnia.
„Wdzięczność. To słowo odmieniała codziennie na tysiąc różnych sposobów. Jej serce było nią wypełnione po brzegi.”
Ta historia mimo iż nie jest do końca obsypana cukierkami i słodka jak lukier, bo niestety ma też i smutne momenty, tak jak w życiu. Czasami doświadczamy gorzkiego smaku losu.
„Ale dlaczego tak jest, że są ludzie, którzy czerpią satysfakcję z krzywdzenia innych? Pojawiają się w czyimś życiu, narobią bałaganu i uciekają?
- Bo to zwykle dupki z kompleksami. Muszą komuś dowalić, żeby poczuć się lepiej.
- I to jest największe draństwo, jakie można komuś zrobić.”
Lecz mimo tych gorzkich nut goryczy, powieść jest wręcz wspaniała, a to za sprawą bohaterów, którzy wnoszą do niej mnóstwo ciepła i życzliwości. W dodatku większość scen jest wypełniona zapachem i okraszona smakiem, pysznych tortów z pracowni „Tortownia”, którą prowadzi Bożenka, synowa Celiny. To ona osładzała, te najtrudniejsze momenty. Takiej książki mi było potrzeba.
„Ich naczelną zasadą był to, by doceniać nawet najmniejsze sukcesy i celebrować wdzięczność.”
Spędziłam z nią cudowne chwile i polecam całym sercem. Jest idealna na zimowe wieczory dla wszystkich, którzy pragną oderwać się od codzienności i spotkać ludzi, którzy są bardzo serdeczni.
„Bo dopóki człowiek ma nadzieję, to czuje, że żyje. A jeśli jeszcze obok jest ktoś, kto czuje podobnie, to wszystko można razem pokonać.”
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Muza.
„ Bo według statystyk, najlepsze pary to te, które zaczęły od przyjaźni.”
Ilona Gołębiewska po raz kolejny zabrała mnie w cudowną podróż. Ta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie i otuliła niczym ciepły kocyk w zimowy wieczór. Po raz kolejny się nie zawiodłam.
„(…) mama zbierała różne przedmioty, sporo też ich miała po dziadkach. Zawsze nam mówiła, że są odbiciem...
2023-01-18
2023-01-02
2023-01-05
2022-01-05
"Samotność to jedna z najbardziej bolesnych chorób świata, a w dodatku nie ma na nią żadnych farmaceutyków"
W „Zacisznym kąciku” - czyli domu(nie) spokojnej starości pojawiają się nowe pensjonariuszki.
Emilia, która jest emerytowaną dziennikarką śledczą. Jej pojawienie się tam, sama bohaterka ma nadzieję, że nie potrwa zbyt długo. Bo jak twierdzi, jej mąż już na nią czeka u bram Św. Piotra.
Drugą zaś pensjonariuszką jest Maria, która jak na panią w podeszłym wieku, ma dość sporo energii i zaplecze zwariowanych pomysłów. Maria trafia tutaj na trzy miesiące, bowiem jej dzieci nie mogą w tym czasie się nią zaopiekować. Ale ten czas zamierza wykorzystać efektywnie. Przez co wierzcie mi, nie będziecie się nudzić.
Justyna kierująca placówką zaczyna mieć problemy. Musi podjąć decyzję, która przesądzi losy pensjonatu. W tym samym momencie wali się też nie tylko jej życie związane z tym domem, ale również prywatne. Ona również uważa, że wszystko co dobre się już dla niej skończyło. Ale jak to w komediach kryminalnych bywa… Z odsieczą Pani dyrektor przychodzą staruszkowie. Jedna z pensjonariuszek „przypadkiem” podsłuchuje rozmowę i przekazuje wieści dalej. Wspólnymi siłami łączą się z innymi pensjonariuszami wymyślają plan, jak uratować „Zaciszny kącik”. Co z tego wyniknie?
Z pewnością mnóstwo śmiechu. Tak dobrze się już dawno nie bawiłam. Poza planem uratowania pensjonatu, poznajemy również bliżej jego mieszkańców oraz pracowników. M.in. Mateusza, który jest pielęgniarzem, po cichu podkochującym się w Pani Dyrektor – Justynie.
Lenę, która jest wolontariuszką. Mimo iż dziewczyna ciężko doświadczona przez życie i jest dopiero w liceum, to zawsze uśmiechnięta i pełna wiary w lepsze jutro.
Dom (nie) spokojnej starości, to przezabawna komedia kryminalna. Pełna akcji, śmiesznych powiedzonek, zabawnych ale też smutnych sytuacji. Jest to też po części komedia romantyczna, w której nie zabraknie wątków miłosnych.
„I co, córko? Po co ci były te środki pobudzające? – przywołał temat, który budził jego dużo większe zainteresowanie.
– Do mojego kolejnego grzechu – rzekła Stasia z wyraźnie wyczuwalną ekspiacją. – Uprawiania stosunków pozamałżeńskich. Z podszeptu szatana!
– Do czego?! – Zdumienie księdza było tak wielkie, że Maria z trudem zdusiła chęć roześmiania się na głos. – W twoim wieku?!
– Serce nie sługa – wyjaśniła Stasia.
– Ale toż przecież nie mogło tych stos... – ksiądz w odpowiednim momencie się zmiarkował – tych aktów natury intymnej być zbyt wiele.
– Zdziwiłby się wielebny – westchnęła Stasia. – Parzyli my się z moim ukochanym niczym króliki na wiosnę. „
Żeby sprawdzić jak to było i jak to się skończyło, koniecznie sięgnijcie po tę książkę. Ból brzucha ze śmiechu gwarantowany.
https://przykominkuzkawa.blogspot.com/
"Samotność to jedna z najbardziej bolesnych chorób świata, a w dodatku nie ma na nią żadnych farmaceutyków"
W „Zacisznym kąciku” - czyli domu(nie) spokojnej starości pojawiają się nowe pensjonariuszki.
Emilia, która jest emerytowaną dziennikarką śledczą. Jej pojawienie się tam, sama bohaterka ma nadzieję, że nie potrwa zbyt długo. Bo jak twierdzi, jej mąż już na nią czeka...
2022-12-22
Po książkę sięgnęłam zupełnie przypadkiem. Miałam w planach przeczytać kilka rozdziałów przy kubku z kawą a po domowych obowiązkach, wrócić do niej wieczorem. Stało się jednak inaczej. Kubków z kawą były dwa, następnie herbata a na obiad pierogi ruskie z zamrażarki, które mam właśnie, na takie sytuacje, gdy potrzeba zrobić szybki obiad. No cóż, nic na to nie poradzę, że przepadłam od pierwszych stron i nie potrafiłam się oderwać. Nikt na szczęście nie głodował, sytuacja była opanowana a ja mogę się wytłumaczyć tym, że dzisiaj była niedziela, więc pełen relaks.
Wracając do powieści, to powiem Wam, że dawno już, żadna z ostatnio czytanych książek nie wywarła na mnie tylu emocji. Czytałam, płakałam jak bóbr, śmiałam się i przeżywałam tę historię, tak jakby dotyczyła kogoś bardzo mi bliskiego. Tak właśnie zżyłam się z bohaterami „Zapomnianej piosenki”, że nie potrafiłam odłożyć książki, by doczytać później. Ta historia toczyła się tuż obok mnie i zakończenie jej nie mogło czekać.
W powieści mamy dwóch głównych bohaterów.
Dominika – chłopca, którego poznajemy w momencie kiedy kończy 20 lat. Mimo przeżyć i ciężkiego dzieciństwa, bowiem jako czterolatek trafił do domu dziecka, jest bardzo odpowiedzialnym, z dobrymi manierami człowiekiem. Dominik pamięta swoją mamę przez mgłę. Nie ma wielu wspomnień, bo wiadomo, będąc małym chłopcem niewiele można zapamiętać. A mamę po raz ostatni widział 16lat temu a jedyną pamiątką, która mu po niej pozostała, to ich wspólne zdjęcie zrobione tego feralnego dnia, gdy widział ją po raz ostatni i jego ukochany miś z oklapniętym uszkiem. Czekał z niecierpliwością, każdego dnia nie tracąc nadziei, że pewnego dnia mama po niego przyjdzie. Dom dziecka, to jednak miejsce, gdzie nie zawsze dzieją się dobre rzeczy. Dominik jednak był twardy, nie chciał skończyć jak większość, pragnął być dobry, by w dniu jak spotka się z mamą, nie musiała się za niego wstydzić. Jego serce biło ogromnym ciepłem i dobrocią. Zakochał się w Ewie, która była trochę szaloną ale bardzo stanowczą dziewczyną. To ona go motywowała do tego, by się nie poddawał i poznał swoją przeszłość. Odszukał matkę i dowiedział się, co się stało 16lat temu?
Ksawery – starszy mężczyzna, sąsiad Ewy, dziewczyny Dominika. Ksawery to bardzo samotny człowiek. Kilka lat wcześniej umiera mu żona, a on nie potrafi pogodzić się z jej odejściem. Tęskni za nią i bardzo przeżywa tą swoją samotność, nikomu jednak nie daje po sobie poznać, jak wielki sprawia mu to ból. Ma syna, Michała, który mieszka za granicą wraz z żoną i synkiem, którego Ksawery widuje raz w roku, bo syn nie ma dla ojca czasu. Praca, wakacje, drogie bilety lotnicze. Zawsze jest jakieś ale. To smutne, bo momencie, kiedy ojciec go najbardziej potrzebuje, syn go zostawia, nie zdając sobie sprawy, co przeżywa starszy człowiek, który na pomoc może liczyć jedynie od obcych mu ludzi.
Nie będę się bardziej rozpisywać, by nie zdradzić fabuły. Musicie koniecznie sięgnąć po tę książkę i poznać historię Dominika i Ksawerego. Pokazuje bowiem prawdziwe życie i to, jaki los potrafi być przewrotny, a życie pisze różne scenariusze, nie zawsze takie jak byśmy chcieli.
Powieść jak wcześniej wspomniałam jest pełna emocji. Przeżywałam wszystko wraz z bohaterami, starałam się zrozumieć, kibicować. Jest pełna ciepła, miłości i pokazuje, jak często jedna decyzja, wydarzenie potrafi w życiu tak sporo namieszać. Przyznaję , że bardzo bym chciała kiedyś, obejrzeć ją na ekranie. Myślę, że sporo osób byłoby zachwyconych. Świetny materiał na film.
Jest to książka idealna na każdą porę roku, ale w święta polecam szczególnie, jest to bowiem czas, który skłania nas do refleksji. A tych tutaj wierzcie mi nie brakuje. Polecam gorąco.
https://przykominkuzkawa.blogspot.com/
Po książkę sięgnęłam zupełnie przypadkiem. Miałam w planach przeczytać kilka rozdziałów przy kubku z kawą a po domowych obowiązkach, wrócić do niej wieczorem. Stało się jednak inaczej. Kubków z kawą były dwa, następnie herbata a na obiad pierogi ruskie z zamrażarki, które mam właśnie, na takie sytuacje, gdy potrzeba zrobić szybki obiad. No cóż, nic na to nie poradzę, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-12-19
Nastał grudzień. Miesiąc w którym coraz częściej i chętniej sięgamy po świąteczne powieści.
Za mną jest już kilka, którymi byłam oczarowana i bardzo mi się podobały. Tym razem sięgnęłam po najnowszą powieść Romy J. Fiszer „Światełko miłości”. Przyznam się, że w pierwszej kolejności zachwyciła mnie okładka książki i uznałam, że to właśnie tę książkę chcę teraz przeczytać.
Powieści Romy J. Fiszer są mi znane, bo seria kaszubska skradła moje serce. Tym bardziej, że książkę „Kilka godzin do szczęścia” zaczęłam czytać będąc właśnie na Kaszubach. Był to zwykły przypadek, który sprawił, że koniecznie musiałam pojechać do Bytowa i Słupska, tak byłam zachwycona tą historią.
Tym razem jednak bohaterowie zabierają nas w podróż do trzech różnych miejsc. Do Nakli na Kaszubach, Gdańska i pięknych Włoch.
Gabi zalicza magisterkę i zyskuje wykształcenie wyższe odbierając dyplom z anglistyki. Ma możliwość podjęcia pracy jako tłumacz w dwóch firmach. Jest niemal pewna, że ta praca pozwoli jej nie tylko bardziej się rozwinąć, ale dzięki tej pracy, zyska również płynność finansową. Los jednak bywa przewrotny. O czym nasza bohaterka ma się niedługo przekonać.
Poza studiami Gabriela w wolnych chwilach oddawała się swojej pasji, jaką była fotografia. Już będą dzieckiem uwielbiała rodzicom robić zdjęcia i fotografować wszystko, co tylko nadawało się, by to uwiecznić. Chodziła po Gdańsku i szkoliła swój warsztat. Zgłosiła się do konkursu fotograficznego „Lato na Głównym Mieście” zorganizowanego przez Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku. Ku jej zaskoczeniu wygrała konkurs, a nagrodą był roczny wyjazd do Włoch.
Z początku dziewczyna nie mogła w to uwierzyć, że zdobyła główną nagrodę. Nie mogli też uwierzyć profesorowie, którzy po wręczeniu nagród dowiedzieli się, że Gabi jest amatorką i nie skończyła, żadnej szkoły o kierunku fotograficznym, a wszystkiego uczyła się sama. Stwierdzili, że tak ogromnego talentu nie można marnować i koniecznie musi spróbować podszkolić swój warsztat.
To nie było łatwe, by przekonać ją oraz rodziców, że taki talent nie może iść na zmarnowanie. Tu ma zapewnioną pracę i będzie blisko rodziców, na których zawsze może liczyć. Tam będzie sama i zdana tylko na siebie. Jak powiedział ojciec:
„Tylko pamiętaj, że to tak czy siak twoja decyzja i wszystkie konsekwencje będziesz ponosić Ty.”
Jakiego wyboru dokona Gabriela i z czym będzie musiała się zmierzyć? Czy przygoda życia, przyniesie szczęśliwe zakończenie?
Czy w końcu w jej życiu zapali się światełko miłości?
Bardzo mi się podobała ta książka. Jest lekka i przyjemna. Pokazuje nam, że marzenia są po to, by je spełniać, by walczyć o nie i ryzykować. A to z czym się będziemy musieli zmierzyć i jaką cenę zapłacić za dokonane decyzję, tylko nas wzmocni. Ważne, by wyciągnąć z tego wnioski i nie popełniać więcej błędów. Pewne rzeczy dzieją się po coś, bo tak po prostu musiało się stać.
Książkę, bardzo dobrze mi się czytało. Co prawda zabrakło mi tu tej atmosfery świątecznej, bo jest jej tu naprawdę niewiele. Ale za to, zakończenie książki, jest piękne i otula niczym ciepły koc. Bo w Wigilię cuda się zdarzają. A wszystko jest możliwe.
Polecam Wam gorąco.
https://przykominkuzkawa.blogspot.com/
Nastał grudzień. Miesiąc w którym coraz częściej i chętniej sięgamy po świąteczne powieści.
Za mną jest już kilka, którymi byłam oczarowana i bardzo mi się podobały. Tym razem sięgnęłam po najnowszą powieść Romy J. Fiszer „Światełko miłości”. Przyznam się, że w pierwszej kolejności zachwyciła mnie okładka książki i uznałam, że to właśnie tę książkę chcę teraz przeczytać....
2022-11-14
„Bo czasem cuda przybierają właśnie niepozorne, codzienne oblicze.”
Mam dla Was propozycję czytelniczą, która otuli Was swym ciepłem, a podczas czytania w powietrzu uniesie się zapach czekolady i pomarańczy z goździkami.
Zuzanna Kordel zaskakuje swoją wrażliwością pisząc powieść, która stanowczo jest zbyt krótka. Tak bardzo wciągnęłam się w tę historię, że za szybko, zdecydowanie za szybko dobiegła końca.
Franek, to mężczyzna, który stracił wiarę w ludzi. Przyjaciel z którym miał otworzyć wspólny biznes, oszukał go i okradł z planów i marzeń. Franek spłaca teraz kredyt przez co, musiał zrezygnować z własnych marzeń i marzeń Leny o wielkim weselu. Lena próbuje wspierać narzeczonego jak tylko może, dlatego gdy znajduję ulotkę z ofertą wymarzonej pracy, każe Frankowi iść pod wskazany adres na rozmowę. Nie zdają sobie sprawy, jak bardzo ta ulotka zmieni ich życie. Czy cuda się zdarzają? Oczywiście i to w najmniej spodziewanym momencie.
„Kochała go, a gdy się kogoś kocha, to wyciąga się do niego pomocną dłoń.”
Książka ta kryje w sobie pełno emocji. Pokazuje, jak człowiekiem łatwo targają emocje. Jak bardzo jest na nie podatny. Lena bardzo kocha Franka, zrobiłaby dla niego wszystko. Ale w momencie, gdy los daje im szanse na lepsze jutro w jej serce wdziera się zazdrość. Zazdrość, która jest złym doradcą i potrafi bardzo sporo namieszać. Czy jej obawy o szefową Franka są słuszne? Kim jest mężczyzna w czarnym płaszczu, który stoi często niezauważalny? Jakie tajemnice skrywa Wioletta, szefowa Franka? Jakie tajemnice kryje przeszłość? Czy Święta są tym czasem, kiedy wszystko co było złe, może zostać wybaczone?
Ile obliczy potrafi mieć miłość?
Autorka w bardzo fajny sposób pokazuje jak wiele.
Miłość rodzicielską jak i jej brak. Miłość przyjacielską. Miłość partnerską. I tęsknotę za miłością. Każda z nich pięknie jest opisana i skłania do refleksji. Każda z nich jest inna, ale każda pokazuje, że jest niepowtarzalna i wyjątkowa. Czasami sama obecność drugiej osoby, pozwala nam spojrzeć na wiele rzeczy inaczej. Jak w tytule powieści „Będę przy Tobie”, te słowa mają ogromną moc. Problemy, kłamstwa, tajemnice… to wszystko zmienia swoje oblicze, kiedy mamy kogoś, kto przy nas jest, wspiera nas i ma dobre rady. Chociaż nie zawsze, wydają się nam one dobre. Ale od tego są święta, by na wiele rzeczy spojrzeć zupełnie inaczej. Bo ten świąteczny cud trwa cały rok, ale w tej wyjątkowej atmosferze, jest ona bardziej zauważalny.
„Rana, którą pozostawia w sercu zdrada bliskiej osoby, goi się bardzo długo i jest trudna do wyleczenia. I nikt na to nie zasługuje.”
Koniecznie sięgnijcie po tę powieść. Otuli Was ciepłym kocem i sprawi, że spędzicie z tą książką wspaniałe chwile. Poczujecie świąteczną magię świąt. Weźmiecie udział w przygotowaniach świątecznych, dzięki którym, jeszcze bardziej poczujecie, że święta są coraz bliżej.
https://przykominkuzkawa.blogspot.com/
„Bo czasem cuda przybierają właśnie niepozorne, codzienne oblicze.”
Mam dla Was propozycję czytelniczą, która otuli Was swym ciepłem, a podczas czytania w powietrzu uniesie się zapach czekolady i pomarańczy z goździkami.
Zuzanna Kordel zaskakuje swoją wrażliwością pisząc powieść, która stanowczo jest zbyt krótka. Tak bardzo wciągnęłam się w tę historię, że za szybko,...
2013-01-11
Jeszcze nigdy nie pochłaniałam tak książki jak tą. Zaczęłam czytać wczoraj wieczorem i nie mogłam się oderwać.
Ujęła mnie za serce. Bez chusteczek się nie obyło. Ryczałam jak bóbr, przeżywając i pochłaniając każdy wers, każdy akapit.
Książka choć z pozoru by się zdawało, łączy ze sobą dwie historie. Ale tak naprawdę, przedstawia ich kilka, bo również przeżywamy historię bliskich, naszych bohaterek.
Zaczyna się historią z 1933r kiedy to Vera, matka 3 letniego Daniela, zmuszona jest zostawić swoje dziecko, samo na noc w domu, by udać się do pracy. Czasy są trudne, nie mają pieniędzy na czynsz i jedzenie. W dodatku 2 maja kiedy, to za oknami powinna być już pełnia wiosny, spada śnieg. Paraliżujący całe miasto. Tego dnia Vere spotyka niespodziewana tragedia. Los ją doświadcza bardzo okrutnie. Dziecko znika w nietypowych okolicznościach. Czy matce uda się odnaleźć synka. Czy los może być jeszcze bardziej okrutny?
77 lat później Claire doświadcza podobnego wydarzenia. Znów 2 maja tym razem 2010 Seattle nawiedza ogromna śnieżyca. Starsi wspominają czasy ich młodości, kiedy w 1933 miało miejsce podobne wydarzenie.
Claire rok wcześniej 2 maja przeżywa tragedie, z którą ciężko się jej pogodzić. Tym czasem niespodziewanie jej losy splatają się z tragedią Very z 1933. Czy uda jej się rozwiązać zagadkę zaginięcia chłopca? I dokąd to ja zaprowadzi? Oraz czy uda się jej podnieść po tragedii jaką ją dosięgła rok temu? O tym przeczytacie w książce.
Przepiękna historia pełna miłości, tajemnic i splotów zdarzeń. Oraz nieoczekiwane zakończenie, poruszające serce i trzymające w napięciu.
Tej historii nie da się tak łatwo zapomnieć.
Jeszcze nigdy nie pochłaniałam tak książki jak tą. Zaczęłam czytać wczoraj wieczorem i nie mogłam się oderwać.
Ujęła mnie za serce. Bez chusteczek się nie obyło. Ryczałam jak bóbr, przeżywając i pochłaniając każdy wers, każdy akapit.
Książka choć z pozoru by się zdawało, łączy ze sobą dwie historie. Ale tak naprawdę, przedstawia ich kilka, bo również przeżywamy historię...
2018-01-21
„Wieczór taki jak ten” Gabrieli Gargaś był pierwszą powieścią tej autorki, jaką przeczytałam. Sięgając po tą książkę chciałam przenieść się w magię świąt i oderwać od rzeczywistości. Przekonała mnie do tego na pewno okładka, która jest piękna i świąteczna, jak również opisy na stronie autorki i fragmenty książki. I się udało na chwilę oderwać się od tej szarej codzienności.
Książka jest dobrze napisana poruszająca, czyta się ją lekko. Opowiada pięć różnych historii, której bohaterowie spotykają się w jednym miejscu. Poznajemy ich losy, przeżycia, trudy i problemy. Święta skłaniają do refleksji i te historie tam opowiadane, naprawdę dają nam do myślenia, że warto czasami zatrzymać się i zastanowić nad życiem, bo nigdy nie wiemy co przyniesie jutro.
Książka jest warta przeczytania oraz pierwszym tomem cyklu o tym samym tytule, więc z wielką przyjemnością sięgnę po kolejne tomy i kolejne powieści Gabrieli Gargaś.
https://przykominkuzkawa.blogspot.com/
„Wieczór taki jak ten” Gabrieli Gargaś był pierwszą powieścią tej autorki, jaką przeczytałam. Sięgając po tą książkę chciałam przenieść się w magię świąt i oderwać od rzeczywistości. Przekonała mnie do tego na pewno okładka, która jest piękna i świąteczna, jak również opisy na stronie autorki i fragmenty książki. I się udało na chwilę oderwać się od tej szarej codzienności....
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-16
2017-12-17
2018-07-20
2018-08-17
2019-01-21
Z twórczością Krystyny Mirek, miałam okazję się spotkać czytając Sagę rodu Cantendorfów, która bardzo mnie urzekła, dołączając tym samym do grona autorek, których powieści z pewnością zagoszczą na mojej półce.
Tym razem jedną z książek, podarowanych od Mikołaja była powieść „Tylko jeden wieczór”. Co prawda przeczytałam ją po świętach, ale powiem Wam, że każda pora jest dobra by po nią sięgnąć. Książka chwyta za serce, ma w sobie ogromny pokład miłości i ciepła oraz skłania do refleksji.
„Tylko jeden wieczór” Krystyny Mirek to powieść, która wzrusza i uświadamia człowiekowi jak łatwo zatracić takie wartości jak miłość, dom, rodzina. Jak łatwo pieniądz potrafi zepsuć człowieka i zburzyć to, co budował i o co walczył zanim stał się bogaty. Jak można łatwo grać i zakładać maskę na każdą okazję, a nie dostrzec tego co się traci. Krystyna Mirek pokazała nam jak życie potrafi być przewrotne i w jednej chwili zmienić wszystko o 180 stopni, a także podkreśliła, ile można stracić jeśli w porę się nie obudzimy z tego letargu pogoni za pieniędzmi. I jak wiele możemy stracić jeśli w porę nie przejrzymy na oczy.
Nie chcę zdradzać Wam fabuły, bo wiadomo, że później jak człowiek wie już o czym jest książka, to odkłada ją na półkę bez czytania i sięga po inną. Ale chciałabym Was zachęcić by po nią sięgnąć, bo naprawdę warto. Czyta się ją lekko. W moim przypadku, nie mogłam się oderwać, bo byłam ciekawa co będzie dalej.
W powieści ukazane są dwa wątki. Głównej bohaterki Sylwii Nowak– aktorki filmowej, która występuje pod pseudonimem Amandy Diamond. Bohaterki, co na co dzień zakłada maskę w której gra kochającą żonę, matkę, idealną Panią domu a tak naprawdę skrywa ogromną tajemnicę, zmaga się z problemami, tęskni za szczęściem, miłością i ciepłem, które minęło wraz z przypływem gotówki i sławy. Na kilka dni przed Wigilią dowiaduje się o śmierci siostry, która zostawia jej pod opieką swoja córkę. I od tego momentu wszystko zaczyna się zmieniać.
Drugą osobą, której życie przewróci się do góry nogami jest Marcin, syn Zosi – kobiety, która sprząta biura, gdzie pracuje Sylwia.
Marcin, to bardzo łatwowierny o dobrym sercu chłopak, który chcąc pomóc swojemu przyjacielowi wpakował się w niezłe tarapaty, gdzie stawką jest jego rodzina, żona i dzieci. Ale nic więcej nie zdradzę, resztę musicie już sami przeczytać.
Krystyna Mirek po raz kolejny mnie zaskoczyła. Byłam pewna, że przeczytam słodką powieść o magii świąt, a tu okazało się, że jest to pełnowartościowa historia, która skłania do refleksji i spojrzenia na pewne rzeczy przez inny pryzmat. Dlatego polecam i zachęcam byście sięgnęli po tą książkę bez wahania. Gwarantuje wam kilka mile spędzonych godzin w miłym towarzystwie bohaterów „ Tylko jeden wieczór”.
https://przykominkuzkawa.blogspot.com/
Z twórczością Krystyny Mirek, miałam okazję się spotkać czytając Sagę rodu Cantendorfów, która bardzo mnie urzekła, dołączając tym samym do grona autorek, których powieści z pewnością zagoszczą na mojej półce.
Tym razem jedną z książek, podarowanych od Mikołaja była powieść „Tylko jeden wieczór”. Co prawda przeczytałam ją po świętach, ale powiem Wam, że każda pora jest...
2019-01-23
2020-02-15
Nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo się cieszę, że sięgnęłam po tę książkę. I chociaż nie powinno oceniać się książki po okładce, to właśnie okładka zachęciła mnie, by po nią sięgnąć.
Jestem oczarowana jej fabułą i z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu, kto szuka ciepłej powieści świąteczno-zimowej o poszukiwaniu swojej drogi w życiu, magii świąt i relacjach rodzinnych. To tę książkę niech wpisze na pierwszą pozycję na te zimowe wieczory przy blaski choinkowych światełek.
Bohaterkami powieści są siostry bliźniaczki. Julia – jest niczym woda, spokojna, opanowana, delikatna. Karolina jak ogień, porywcza, odważna, przebojowa i bardzo pewna siebie. Obie pochodzą z niewielkiej miejscowości na pograniczu Mazur i Podlasia. To właśnie tam znajduje się dom rodzinny Państwa Milewskich, w którym mieszkają rodzice, babcia i Julia. Karolina zaś od momentu rozpoczęcia studiów, wynajmuje mieszkanie w Olsztynie. Marzy jej się wyrwanie z tej wsi i kariera w wielkim mieście. A przede wszystkim upolowanie męża najlepiej z Warszawy, gdzie mogłaby zamieszkać. Julia zaś, nie wyobraża sobie wyprowadzki do miasta. Kocha Mizajne, kocha swoją pracę w bibliotece i uwielbia nocą wpatrywać się w gwiazdy. Bo jak twierdzi, to właśnie tam świecą one najjaśniej.
Powieść rozpoczyna się w okresie świąt bożego Narodzenia. Jesteśmy świadkami wspaniałej atmosfery świątecznej, która mnie zachwyciła. Przygotowania do świąt przez trzy pokolenia: Babcię, jej dzieci ( mamę bliźniaczek i dwie ciotki) oraz wnuczki, poznawanie tradycji i przypominanie sobie historii, które wydarzyły się w rodzinie, to coś niesamowitego. Mało jest już takich rodzin, które tak wspaniale celebrują święta. Ponadto podział obowiązków i tradycyjne poszukiwania drzewka przez ojca bliźniaczek i wujka, jest czymś niesamowitym. Przypomniałam sobie, jak kiedyś było tak w naszej rodzinie. Wspólne lepienie pierogów, gotowanie bigosu na miesiąc, bo było go tyle, że później trafiał do słoików i pieczenie pierników. Ta atmosfera, bardzo mi się udzieliła i sprawiła, że zatęskniłam za takimi świętami. Niestety Karolinę, bardzo drażniły te całe przygotowania. Najlepiej uciekłaby do Egiptu by nie obchodzić świąt.
„Jak już przylgnie do człowieka jakaś łatka, to nijak nie idzie jej odlepić"
Niestety potencjalny kandydat, nie odzywa się do dziewczyny przez co Karolina zmuszona jest spędzić święta z rodziną. T też powoduje, że zła na cały świat wyżywa się na siostrze. Przez swój długi język sprawia, iż Julia wpada w tarapaty z których, nie tak łatwo będzie wybrnąć. Co z tego wyniknie? Co przyniesie nowy rok? Bo będziemy towarzyszyć naszym bohaterkom do kolejnej Wigilii? I czy lista potencjalnych kandydatów na męża, sukcesywnie spisywana przez babcię, przyniesie zamierzony cel? Czy dziewczyną uda się odnaleźć miłość i spełnić swoje marzenia? Czy Panowie, którzy pojawią się zupełnie przypadkiem, nieźle namieszają i co z tego wyniknie?
Polecam gorąco tę książkę. Dawno się tak nie ubawiłam i wzruszyłam. Bo poza cukierkową otoczką, której właśnie w takich powieściach, najbardziej oczekujemy, będą też momenty pełne wzruszeń. Uśmiech na twarzy zagości nie raz i nie raz po policzku popłynie łza. Ja jestem oczarowana i zafascynowana powieścią. Bardzo mnie wzruszyła. Takiej książki potrzebowałam, która właśnie otuli kocem i sprawi, że w domu zapachnie świętami. Mam nadzieję, że Pani Wioletta dopisze ciąg dalszy, bo bardzo bym chciała zawitać raz jeszcze do Mizajne.
„Na niebie migotały tysiące gwiazd. Aż ją zatkało, że są takie piękne. Tak, Julia ma rację, moje życie jest tam, gdzie gwiazdka świeci najjaśniej....."
Nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo się cieszę, że sięgnęłam po tę książkę. I chociaż nie powinno oceniać się książki po okładce, to właśnie okładka zachęciła mnie, by po nią sięgnąć.
więcej Pokaż mimo toJestem oczarowana jej fabułą i z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu, kto szuka ciepłej powieści świąteczno-zimowej o poszukiwaniu swojej drogi w życiu, magii świąt i relacjach...