-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-05-14
2024-04-17
„Życie to przede wszystkim relacje między ludźmi. I nasza przyszłość zależy od tego, obok kogo właśnie stoimy.”
W życiu nie ma przypadków. Wszystko co się dzieje, dzieje się z jakiegoś powodu. I chociaż z początku jesteśmy tego nieświadomi, to po jakimś czasie dociera do nas, że gdyby nie pewne wydarzenie w naszym życiu, najprawdopodobniej nie wydarzyłoby się to, co jest tu i teraz.
Tak też było w życiu Zosi. Gdyby w ósmej klasie nie poszła na wagary, nie dostałaby kary od nauczycielki i nie poznałaby Stefani. Jeden dzień zaważył na kolejnych dniach jej życia.
Stefania była dla niej jak babcia, której niestety już nie miała. A zarazem była dla niej również przyjaciółką, która rozumiała ją lepiej niż rodzice. Nauczyła ją, że warto walczyć o własne marzenia, że zaspokajanie marzeń innych, nie przyniesie w życiu nic dobrego. Pokazała jej drogę ku nim, nauczyła cierpliwości, robienia na drutach i tego, by zawsze słuchać głosu serca. I ten właśnie głos, nie raz pokazał Zosi właściwą drogę, choć była ona czasami pełna życiowych zakrętów. Ale jeśli zawsze będziemy trzymać się znaków, to uda nam się dojść do celu. I tak było też tutaj.
Zosia Krasnopolska nie posłucha rodziców i nie poszła na medycynę. Posłuchała głosu serca i złożyła papiery na studia architektury i rysunku w Łodzi. Tam też poznała Marka, chłopaka, który myślała, że jest miłością jej życia. Niestety czas pokazał, że Marek raczej nie jest partnerem z którym chciałaby spędzić resztę życia. Dziewczyna nie potrafiła pogodzić się też z tak nagłym odejściem Stefani. Po wielu perypetiach Zosia postanowiła przeprowadzić się z Gdańska do dworku znajdującego się Rudzie Pabianickiej, niedaleko Łodzi. To nie była łatwa decyzja i mimo iż los, wciąż jej decyzję wystawiał na próbę, a każdy dzień zaskakiwał ją jeszcze bardziej, to jednak w tym miejscu czuła się naprawdę szczęśliwa.
Dworek kryje w sobie historię, którą chciał, by Zosia odkryła. I robiła to małymi kroczkami dzięki Panu Andrzejowi, który na prośbę Stefani dbał o to miejsce, bo plany z nim związane miały być nieco inne. Niestety los, po raz kolejny sobie zadrwił. A być może celowo sprawił, by ta historia tak się potoczyła, by zamknąć pewien etap z przeszłości , a otworzyć nowy?
Jakie tajemnice krył w sobie dworek? Jaką rolę w tych tajemnicach odegrała Stefania i Andrzej? A jaką rolę przyjdzie odegrać Zosi? Czy miejsce, które było świadkiem tylu wydarzeń, stanie się w końcu ostoją, gdzie zakwitną czereśnie, a wokół będzie panował spokój i szczęście?
I kim okaże się tajemniczy Szymon?
Nie oderwiecie się od tej powieści.
Magdalena Witkiewicz po raz kolejny zabrała mnie w cudowną podróż. Odkrywając tajemnice przeszłości, budując napięcie i sprawiając, że tak ciężko było mi odłożyć książkę na później. Otuliła mnie niczym ciepły kocyk, spod którego ciężko wyjść, gdy jest tak przytulnie i dobrze. Miałam okazję przeczytać tę książkę jakieś pięć lat temu i jakiś zarys tej powieści pozostał w mojej głowie. Z wielką przyjemnością przeczytałam ją po raz kolejny, w dodatku w tak ślicznej oprawie z kolorowymi brzegami, które nadały tej książce jeszcze większego uroku. I uważam, że to nadal jest najlepsza książka Pani Magdy i już nie mogę się doczekać kontynuacji, która będzie miała swoją premierę na koniec kwietnia. Mam nadzieję, że i Wy również czekacie z niecierpliwością. A jeśli nie mieliście okazji przeczytać „Czereśnie zawsze muszą być dwie”, to nie zwlekajcie długo. Polecam Wam tę książkę z całego serduszka. Nie zawiedziecie się.
„Życie to przede wszystkim relacje między ludźmi. I nasza przyszłość zależy od tego, obok kogo właśnie stoimy.”
W życiu nie ma przypadków. Wszystko co się dzieje, dzieje się z jakiegoś powodu. I chociaż z początku jesteśmy tego nieświadomi, to po jakimś czasie dociera do nas, że gdyby nie pewne wydarzenie w naszym życiu, najprawdopodobniej nie wydarzyłoby się to, co jest...
2023-07-06
„Babcia często powtarzała, że szczęściem jest robić to, co się kocha.”
Po raz drugi Magdalena Witkiewicz zabiera nas do Małej Przytulnej.
Jak wspaniale było odwiedzić starych znajomych i sprawdzić co u nich słychać. W tym miasteczku nie można się nudzić, bo wciąż wiele się dzieje.
Tym razem powodem małego zamieszania jest Renata. W momencie zakrętów życiowych jakim był rozwód, sprzedaż firmy i kłótnia z córką, która związała się z o wiele za dużo starszym mężczyzną, czego Renata nie może zrozumieć i kompletnie nie wyraża na to zgody, uważając, że dziewczyna popełnia ogromy błąd i dopóki nie zmądrzeje, to nie chce z nią rozmawiać, dowiaduje się, że odziedziczyła po zmarłej babci Marysi domek w Małej Przytulnej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Renata nie miała pojęcia o istnieniu swojej babci. Matka Renaty, która zmarła kilka miesięcy wcześniej, nigdy nie utrzymywała kontaktów ze swoją matką i Renacie nigdy przez myśl nie przeszło, że gdzieś tam, żyje jej babcia. Życie ma jednak to do siebie, że lubi zaskakiwać w najmniej oczekiwanym momencie.
„Wiele rzeczy w życiu trzeba po prostu odpuścić. Zaakceptować takimi, jakimi są. Jeżeli nie mamy na coś wpływu, czegoś nie rozumiemy, powinniśmy przyjąć do wiadomości, że taki po prostu jest świat.”
Przyjazd kobiety do Małej Przytulnej wywołuje małe poruszenie i zamieszanie przez Halinę, która wszędzie doszukuje się sensacji. Widząc Renatę, która w pewien zimowy poranek zażywa kąpieli w strumyku, stwierdza, że wszystko zło, które nawiedza miasteczko dzieje się za sprawą kobiety i podejrzewa ją, że jest czarownicą, zwołując nawet naradę wśród przyjaciół, by jak najszybciej pozbyć się tej kobiety. Co z tego wyniknie? Oczywiście mnóstwo ciekawych sytuacji, które sprawią, że nie będziecie potrafili się oderwać od książki.
„Chcemy zawsze, ale to zawsze mieć rację i nic innego się wtedy nie liczy. Całe życie dbamy o to, by mieć wpływ na to, co robi nasze dziecko i jakich wyborów dokonuje. Zapominamy, że ono już nie ma pięciu lat, a ma dwadzieścia czy trzydzieści i naprawdę jest kowalem własnego losu. Naszym zadaniem jest je wesprzeć w marzeniach i planach, ostrzec, gdy ewidentnie wchodzi na minę, jednak gdy po raz usłyszymy, że jego decyzja jest trafna, powinniśmy to zaakceptować.”
Magdalena Witkiewicz porusza tutaj też pewien temat, który jest dość często niestety aktualny. Historia Marysi i Renaty są bardzo podobne. Ale Marysia nie może naprawić błędów z przeszłości, bowiem matka Renaty zmarła. Swoją mądrość i doświadczenie chce jednak przekazać wnuczce, by nie popełniła tego samego błędu, które mogłoby przejść na kolejne pokolenia. Czy zostawione listy przez babcię sprawią, że Renata spojrzy na wiele spraw inaczej i zmieni swoje postępowanie? W podobnej sytuacji jest również Tomek, którego matka kompletnie nie rozumie, że syn nie chce żyć tak jak ona by chciała i chce zostać lekarzem, a nie kucharzem. Czy i tutaj uda się dojść do porozumienia i zrozumienia, że życiowy wybór i jego konsekwencje są po stronie dzieci? A narzucanie swoich marzeń, by dzieci je realizowały, nie zawsze wychodzi na dobre.
„Czasami rodzice oczekują od nas zupełnie czegoś innego, niż to czego my od siebie chcemy. I trzeba wybierać. Albo się jest w zgodzie z sobą i spełnia się swoje marzenia, albo się spełnia marzenia rodziców.”
Książki Pani Magdy, zawsze mogę czytać w ciemno i wiem, że się nie zawiodę. Po raz kolejny otuliła mnie ciepłem, miłością i refleksją, która po odłożeniu powieści, jeszcze długo unosiła się w powietrzu.
Miło było znów odwiedzić to miejsce, a pomysły starszych pań, mądrości Gabrysi, oraz kilka zabawnych sytuacji, dostarczyły mi mnóstwo śmiechów. Nie zabraknie też aromatów ziół i wiedzy, jak można je wykorzystać, by żyło nam się troszkę lepiej. Ziołowe apteczki mają bowiem ogromną moc.
Polecam wam tę książkę. Musicie przeczytać ją obowiązkowe.
„Babcia często powtarzała, że szczęściem jest robić to, co się kocha.”
Po raz drugi Magdalena Witkiewicz zabiera nas do Małej Przytulnej.
Jak wspaniale było odwiedzić starych znajomych i sprawdzić co u nich słychać. W tym miasteczku nie można się nudzić, bo wciąż wiele się dzieje.
Tym razem powodem małego zamieszania jest Renata. W momencie zakrętów życiowych jakim był...
2023-03-26
Magdalena Witkiewicz po raz kolejny zabiera nas ze sobą w podróż do miejsc, które otulą nas nie tylko pięknem ale i zapachem.
Na początku powieści znajdziemy się w przepięknym Paryżu, który znany jest z mody, drogich perfum i artystów. To tu Laura rozpocznie nowy rozdział życia. Los bowiem przyszykował dla niej niespodziankę, jakiej się nie spodziewa. To tu nabyte znajomości, pokierują ją w miejsca, gdzie zapach będzie odgrywał główną rolę, a ludzie których spotka na swojej drodze, będą pojawiać się nie przypadkowo. Każdy z nich, będzie miał bowiem czynny udział w dalszej drodze. Jak bardzo? O tym, musicie się już przekonać sami.
W Małej Przytulnej, gdzie będzie toczyła się historia Laury, wszystko dzieje się w magiczny sposób. Niestety życie nie zawsze jest usłane różami i na drodze dziewczyny również pojawią się ciernie. Ale mając wokół siebie tak wspaniałych ludzi… Trzy tajemnicze kobiety, które skrywają pewne tajemnice… Dwóch starszych panów, których będziemy spotykać w miasteczku… oraz pana fotografa, który mieszka za żywopłotem i nie pojawił się tam przypadkowo… Jego los też skierował w to miejsce, bo tak właśnie miało być. I jeszcze jedną przesłodką osóbkę o imieniu Gabrysia, która skradła moje serce i nie tylko moje, bo kilku mieszkańcom miasteczka również.
Pani Magdalena sprawiła, że tą książką delektowałam się powoli, bo bardzo nie chciałam, by się tak szybko skończyła. Nie potrafiłam się od niej oderwać. Jak bohaterka powieści, czułam wręcz te zapachy, którymi się otaczała. Dobierając je z niezwykła czułością i delikatnością. To one otuliły mnie, niczym ciepły kocyk nie pozwalając zasnąć, nim dowiedziałam się, jak skończyła się ta historia. Nie oderwiecie się od lektury. Tego jestem pewna i gorąco Wam polecam tę książkę. Bo jest wspaniała.
Magdalena Witkiewicz po raz kolejny zabiera nas ze sobą w podróż do miejsc, które otulą nas nie tylko pięknem ale i zapachem.
Na początku powieści znajdziemy się w przepięknym Paryżu, który znany jest z mody, drogich perfum i artystów. To tu Laura rozpocznie nowy rozdział życia. Los bowiem przyszykował dla niej niespodziankę, jakiej się nie spodziewa. To tu nabyte...
2023-01-18
2022-01-08
„Herb nie był istotny. Ważne było to, by przez ten rok, który miał nadejść , wnikliwie poznali swoją rodzinę, aż do korzeni. By poczuli więź, wspólnotę. Przecież tak tego każdemu brakuje.”
„Drzewko szczęścia” Magdaleny Witkiewicz, to kolejna bardzo dobra, a wręcz powiedziałabym genialna powieść. Wierzcie mi, już dawno się tak nie uśmiałam podczas czytania. Uśmiech nie schodził mi z ust.
„Mówi się, że z rodziną to najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Oni już nawet zdjęć wspólnych sobie nie robili. Wszyscy tacy jacyś zabiegani codziennie, przerażeni życiem. Jakby chcieli je przeżyć jak najszybciej. Od weekendu do weekendu, od wakacji do wakacji, zapominali, że kiedy nadejdą te kolejne wakacje, kolejny urlop, to będą już rok starsi i rok bliżej śmierci. I że tego czasu nie da się cofnąć.”
Rodzina to główny wątek tej historii. Podczas kolacji wigilijnej dziewięćdziesięciotrzyipółletnia Kornelia Trzpiot informuje wszystkich zebranych, że nie umrze bez Herbu. A jeśli Herb się nie znajdzie, cały majątek przepisze biednym. W ten sposób chce zintegrować rodzinę do wspólnego zaangażowania w poszukiwanie. Widzi bowiem wiele rzeczy, których inni nie dostrzegają. Ukrywają to przed starszą Panią, myśląc, że niczego się nie domyśla. Tym czasem, Kornelia widzi znacznie więcej. Uważa, że jeżeli czegoś nie wymyśli, to po jej śmierci rodzina się rozpadnie.
„ Może tak to już jest, że u kresu życia otwiera się trzecie oko, które widzi to, co niewidoczne jest dla reszty świata.”
Czy plan Kornelii się powiedzie? Czy niektórzy, będą potrafili docenić to co mają? A innym otworzą oczy, na to, co do tej pory było niewidoczne?
„ Zastanawiam się, czy zawsze bardziej pamiętamy chwile, gdy zostaliśmy zranieni, od tych, gdy my kogoś zraniliśmy.”
„Drzewko szczęścia” to nie tylko lekka powieść z mega dużą dawką humoru. Ale powieść, która skłania również do refleksji. Magdalena Witkiewicz stworzyła fabułę, w której poznajemy bliżej rodzinę Pani Kornelii. Dzieci, wnuków i prawnuków. Każdy ma swoją historię, własne tajemnice i problemy. Ale od czego jest Rodzina, bliscy, przyjaciele.
„Moja mama mówiła, że dobry dzień jest zawsze początkiem dobrych dni. Bo gdy się ma zły dzień, to istnieje duża szansa, że następny będzie lepszy.”
W tym pędzie życia, są wartości, których nie zauważamy. Rodzina powinna być zawsze najważniejsza. Niekiedy jednak o tym zapominamy. Gonimy za karierą, za pieniędzmi, a nie doceniamy, że obecność ukochanej osoby i jej szczęście, są bezcenne i o wiele ważniejsze w życiu. Tego nie da się kupić. Nie można też cofnąć czasu. Możemy jednak zatrzymać się na chwilę, docenić to co mamy i zmienić się tak, by nie popełniać więcej błędów.
„Dobrze wspomina się chwile sukcesu, kiedy coś nam się udało, ale każdy z nas ma takie momenty ze swojej przeszłości, na które chciałby spuścić kurtynę zapomnienia.”
Piękna, cudowna, ciepła powieść z ogromną dawka energii i humoru. Do czytania nie tylko w święta, ale i przez cały rok. Polecam gorąco.
„Może to prawda, że człowiek może wszystko, pod warunkiem, że bardzo tego chce.”
https://przykominkuzkawa.blogspot.com/
„Herb nie był istotny. Ważne było to, by przez ten rok, który miał nadejść , wnikliwie poznali swoją rodzinę, aż do korzeni. By poczuli więź, wspólnotę. Przecież tak tego każdemu brakuje.”
„Drzewko szczęścia” Magdaleny Witkiewicz, to kolejna bardzo dobra, a wręcz powiedziałabym genialna powieść. Wierzcie mi, już dawno się tak nie uśmiałam podczas czytania. Uśmiech nie...
2022-01-28
2022-02-24
Pani Magdalena za każdym razem swoim powieściom stawia bardzo wysoką poprzeczkę. Każdy sięgając po kolejną książkę, myśli sobie, że po przedniej nic już nas nie zaskoczy, po czym otwiera szeroko oczy ze zdumienia i mówi: „Ta pisarka ma ogromny talent”. Tak, to prawda. Każda książka jest zachwycająca, pełna emocji i tak dokładnie przemyślana.
Moją pierwszą książką Magdaleny Witkiewicz, którą przeczytałam była: „Czereśnie zawsze muszą być dwie”. Jeszcze kilka dni po jej przeczytaniu, odtwarzałam ją sobie w głowie i myślę, że tę książkę powinni również zekranizować. Tyle tam było emocji, ta historia sprzed kilkunastu lat… Wciągająca i pełna tajemnic. Nie zabrakło w niej również humoru. Przez każdą kolejną przeczytaną płynęłam, śmiałam się… A „Drzewko szczęścia” to już totalnie zwaliło mnie z nóg… i mocno rozbolał mnie przy niej brzuch – ze śmiechu oczywiście. Tak dobrej i śmiesznej komedii już dawno nie czytałam. Babcia Kornelia, nie ma sobie równych. I to również kolejny bardzo dobry materiał na film. Bo takich ”polepszaczy humoru”, nam właśnie teraz brakuje.
„Cieszmy się chwilą, codziennością. Każdym dniem. I żyjmy tak, jakby jutra miało nie być.”
„Córka generała”, nie wiem czy mogę tak to napisać, ale wszystkie do tej pory napisane powieści przez Magdalenę Witkiewicz, zamiata pod dywan. Ta książka swoją fabułą, stylem i opisanymi w niej historiami, wybija się wysoko w górę i nie wiem czy uda się ją kiedykolwiek przebić.
Ile tu jest emocji… Tego się nie da opisać, bo to trzeba przeczytać i przeżyć.
„Nie zawsze w życiu możemy postępować tak, jak byśmy chcieli (…). Czasami inni podejmują za nas decyzję i po wielu latach okazują się one trafne. Wtedy jesteśmy im wdzięczni, że pokierowali nas w odpowiednią stronę.”
Historia zaczyna się współcześnie i opowiada ją Magdalena, która pracuje jako tłumacz i specjalizuje się w tekstach prawniczych. Podczas jednych z takich tłumaczeń poznaje Andreasa Schmidta, mieszkającego we Frankfurcie na Menem, ale od kilku lat często przyjeżdżającego do Polski. Andreas mówił płynnie po polsku, bowiem jego matka pochodziła ze Szczecina i dbała oto, by w domu mówiono w dwóch językach. Ponadto jego babcia mieszkała w czasach wojennych w Wolnym Mieście Gdańsk i to miasto jest mu również bardzo bliskie.
„Tak sobie myślę, że fajnie być dorosłym. Nikt Ci wtedy nie mówi, co i jak masz robić. A skoro oboje jesteśmy dorośli, to my decydujemy, co wypada, a co nie wypada, prawda?”
Między nimi nawiązują się bliższe relacje. Mimo początkowego dystansu ze strony Magdy, która uważała, że mając 34 lata, rozwód na koncie i nastoletnią córkę Paulinę, to nic dobrego jej się już nie może przydarzyć. Ale los wobec niej miał inne plany. Oboje z Andreasem, który pięć lat wcześniej pochował żonę – jego największą miłość – zakochują się sobie. Bo prawdziwa miłość odnajdzie się, mimo wcześniejszych burz. To wszystko co nas spotyka, zapisane jest już od dawna na naszych kartach historii. Niekiedy jednak trzeba przejść trudną drogę, by dotrzeć do właściwego miejsca. I tak było też teraz, oni mieli się spotkać, bo to im było pisane. Dlaczego? Dowiecie się z książki oczywiście, tutaj niczego nie zdradzę.
„Kiedy dzieje się coś złego, trzeba dać sobie chwilę na cierpienie, a później podnieść dumnie głowę i ruszyć do przodu.”
Pewnego dnia Magdalena wybrała się do domku swojej babci Halinki na Kaszubach w Bukowej Górze. Na poddaszu znajduje piękną dziecięcą kołyskę, a w niej ukryte teczki podpisane: Opowieść: Elise, Andrzeja, Haliny. Trzy historie opisane z perspektywy tych trzech osób. Każda bardzo wzruszająca i pełna emocji, którą czuć na każdej kartce tej książki, a ich akcja rozgrywała się w Wolnym Mieście Gdańsk. Przed i czasie drugiej wojny.
Elise była córką niemieckiego generała von Hummela, dla którego słowa Hitlera były niczym Biblia, święte i nie do podważenia. A każdy kto uważał inaczej, mógł stracić życie.
„Zastanawiające jest to, w jaki sposób jeden mały człowiek może namieszać w głowie, wydawałoby się, mądrym ludziom.”
Elise była wychowywana w świecie, który dla niej był idealny. Ojciec trzymał ją od tej prawdziwej wersji życia z dala. Dla niej świat wyglądał dobrze i sielsko. Co tydzień w ich domu organizowane były przyjęcia na których Elisa grała ulubiony utwór ojca dla Elise Beethovena. A kilka razy udało jej się zagrać wraz z Majorem Żychoniem utwór : „Już taki jestem zimny drań”. Panie dobrze bawiły się przy kobiecych pogaduszkach, a Panowie zamykali się w pokoju przy męskich rozmowach w gabinecie Generała, gdzie nikt nie miał dostępu.
„Jak to jednak w życiu bywa, nie zawsze można odwrócić głowę od prawdy, która prędzej czy później nas dopadnie…”
I to dla Elise było rzeczą normalną, do momentu aż poszła na studia. Tam po raz pierwszy zderzyła się z prawdziwą rzeczywistością, której tak do końca nie dopuszczała do siebie. Ale właśnie wtedy poznała Andrzeja, w którym szaleńczo się zakochała. Niestety miłość do Polaka była czymś zakazanym i nie dopuszczalnym. O czym przekonała się na własnej skórze.
„Niestety, z marzeniami tak już jest, że niektóre się spełniają nie do końca w taki sposób, jak byśmy tego chcieli.”
Czy uda im się przerwać tę wojenną burzę. Czy los pozwoli im być razem, mimo niechęci do Polaków ze strony rodziny? Bo jedynymi Polakami, których jak to General mawiał „należy tolerować chociaż trzeba uważać”, był właśnie major Żychoń i jasnowidz Stefan Ossowiecki. Jakie trudności będą musieli pokonać? I czy miłość, faktycznie ma kolor czerwieni? O tym dowiecie się z kartek książki.
„Czasy wojenne były bardzo trudne, to chyba żadna odkrywcza myśl. Jednak mimo to ludzie tak samo kochali, tak samo marzyli i potrafili być szczęśliwi. Jednym było to dane na długo, innym wcale, a jeszcze inni mogli się cieszyć tą swoją radością zaledwie przez krótką chwilę.”
Halinka i Józef, to kolejna zakochana para, której przyszło zmierzyć się z miłością w obliczu wojny. Najlepsi przyjaciele Andrzeja, a po pojawieniu się Elise, dziewczyny bardzo się zaprzyjaźniły ze sobą. Dla Haliny jak i Elise narodowość nie miała znaczenia, liczyły się uczucia i przyjaźń. Nawet Józef ją polubił. A on, nie nawiedził Niemców i często brał udział w ich prowokacjach, bo jak twierdził, miłość do ojczyzny poza miłością do Haliny była najważniejsza i musiał chronić Polskę i jej dobre imię za wszelką cenę.
„Wiedziałam, że muszę dzielić się nim z Polską, ale w pełni to akceptowałam. I chyba za to również go tak mocno kochałam. Za jego wartości i za to, jak wiele był w stanie poświęcić w obronie tego, do czego był przekonany. Tak jak zawsze walczył o ojczyznę, tak samo gotów byłby oddać życie również za mnie i nasze dzieci.”
Czy tej parze również uda się przetrwać wojnę? Z jaką odwagą i determinacją przyjdzie im się zmierzyć? Czy wiara w marzenia i lepsze juro w końcu nadejdzie? I ile siły będą musieli w sobie znaleźć, by stawić czoło okrutnej wojnie?
„Póki nie wiesz, co się stanie, możesz jeszcze mieć nadzieję. Później już możesz tylko liczyć na cud.”
Ta książka dostarczy wam wielu emocji. Wielu wzruszeń, łez. Bez chusteczek się nie obędzie. Ale jest napisana w tak piękny sposób, że trudno się od niej oderwać, bo wciąga od pierwszych stron. Jeszcze długo po jej przeczytaniu, próbowałam ochłonąć i dojść do siebie, bo po moim policzku płynęły łzy.
„Zawsze w życiu jest coś za coś. I dlatego chyba nie ma sensu się zastanawiać nad wyborami, których nigdy nie mieliśmy szansy dokonać. Życie jest tak pomyślane, że decyzje podejmujemy tylko raz. Gdy wybierzemy złą drogę i pobłądzimy w lesie, możemy zawrócić, ale przy wyborze drogi życiowej jest nieco inaczej. Czasu nie można cofnąć. Czy gdybym mógł, zrobiłbym to? Nie wiem… Naprawdę nie wiem.”
Historia tych osób jest tak ujmująca, tak wciągająca, że ciężko odłożyć tę książkę na bok, by złapać oddech. Miałam wrażenie, że jestem świadkiem czegoś niesamowitego. Że znajduję się w jej centrum, patrzę i tak bardzo chciałabym wyciągnąć do nich rękę, czasami przytulić lub pomóc. My nawet w połowie nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić do czego człowiek jest w stanie posunąć się w obliczu śmierci. Zamiast przeżywać miłość, cieszyć się rodziną, to musi walczyć o każdy następny dzień by go przeżyć. I dokonywać trudnych wyborów, nie zawsze zgodnych z naszym sumieniem.
„Bohaterem nie jest ten, kto sięga po bron, lecz ten, kto, nie używając broni, potrafi rozwiązać konflikt lub potrafi skutecznie powstrzymać innych, by po tę broń nigdy nie sięgnęli.”
I choć nigdy nie byłam w Gdańsku, to po przeczytaniu tej książki, jeszcze bardziej chciałabym odwiedzić to miasto. Tamten Gdańsk był z pewnością inny i wiele miejsc, czy budynków już nie przetrwało. Ale wszystkie te miejsca akcji opisane w książce są prawdziwe, poza domkiem w Bukowej Górze. Pani Magdalena Witkiewicz włożyła w napisanie tej powieści wiele pracy i wiele serca, przeanalizowała wiele źródeł historycznych, byśmy mogli wraz z bohaterami przeżywać każdą emocję. To się naprawdę dało odczuć. To coś niesamowitego. Obiecałam sobie, że jeszcze w tym roku wybiorę się do Gdańska, zabiorę ze sobą książkę i przejdę się tymi uliczkami, co chadzali bohaterowie. By móc raz jeszcze doznać i przeżyć z nimi te emocje. A punktem obowiązkowym będzie wizyta w Perle Bałtyku, która przetrwała do dzisiaj i jak wspomina Pani Magdalena, serwują tam pyszne placki ziemniaczane z kurkami. Już mi ślinka cieknie. A kto wie, może i sama autorka książki zgodzi się ze mną je zjeść?
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Skarpa Warszawska.
„Czasem los stawia na naszej drodze ludzi, którzy wydają się wrogami, a stają się naszymi przyjaciółmi, mimo iż już nigdy w życiu ich nie zobaczymy.”
https://przykominkuzkawa.blogspot.com/
Pani Magdalena za każdym razem swoim powieściom stawia bardzo wysoką poprzeczkę. Każdy sięgając po kolejną książkę, myśli sobie, że po przedniej nic już nas nie zaskoczy, po czym otwiera szeroko oczy ze zdumienia i mówi: „Ta pisarka ma ogromny talent”. Tak, to prawda. Każda książka jest zachwycająca, pełna emocji i tak dokładnie przemyślana.
Moją pierwszą książką...
2021-09-07
2018-05-23
2018-05-11
„Życie jest chwilą. Składa się z miliona ulotnych momentów, których czasem nawet nie dostrzegamy. Czasem coś się dzieje w mgnieniu oka i nim to zauważymy i zdążymy zareagować, jest zbyt późno, by zmienić bieg wydarzeń. Często nie zdajemy sobie sprawy, że to, co się wydarzyło bądź nie wydarzyło, ma ogromny wpływ na przyszłe pokolenia.”
Magdalena Witkiewicz po raz kolejny zabrała mnie w cudowną podróż. Otulona zapachem czereśni, zatopiłam się dosłownie w każdej stronie.
Z każdą książką autorka stawia sobie wysoką poprzeczkę i jestem pod ogromnym wrażenie, z jaką lekkością ją pokonuje.
„Ulotny zapach czereśni” to książka z którą spędzicie wspaniałe chwile. Przeniesiemy się do magicznej Łodzi i Gdańska – poznamy daleką przeszłość prababci Marianny - Elsy za czasów przedwojennych, odwiedzimy lata 90 poznając dalszą historię rodzinną oraz poznamy teraźniejszość. Wszystko to przeplatane w tak piękny i ciekawy sposób, że trudno tę książkę odłożyć, bo ciekawość co będzie dalej, jest o wiele większa.
„- Gdybym tylko mogła być szczęśliwa, po drodze nie raniąc innych.
- Nie zawsze tak się da. Często jest tak, że radość równoważy się smutkiem.”
Marianna znajduje książkę z zasuszonym kwiatem bluszczu. Budzą się w niej wspomnienia. Powracają uczucia, emocje. Czy miłość prawdziwa, ta, która sprawia, że motylki fruwają w brzuchu istnieje naprawdę? A może to tylko sen? A może, to my dokonujemy złych wyborów?
„W życiu należy się kierować najpierw rozumem, a potem sercem. Taka zasada gwarantuje szczęście.”
Czy aby na pewno?
A może to właśnie serce, cały czas nam podpowiada, którą drogę powinniśmy wybrać, by osiągnąć szczęście. A my wciąż wybieramy na przekór, idąc pod prąd, pokonując zakręty…
Marianna była zakochana, szczęśliwa, ale Michał nie zdobył akceptacji rodziny. Jego ojciec był alkoholikiem, co bardzo się nie podobało wykształconym rodzicom Marianny, którzy mając lekarskie wykształcenie, właśnie otwierali swoją prywatną klinikę. Bo przecież nie wypada kochać kogoś, kto poza miłością nic nie może oferować. Co ludzie powiedzą? No właśnie… Marianna też miała marzenia, pragnęła zupełnie czegoś innego, niż wymarzyli sobie dla niej rodzice. Czy można się im przeciwstawić?
„Miałam wrażenie, że nasi rodzice ustawiają nam życie, które tak naprawdę my powinniśmy planować.”
Czasami wystarczy jeden źle zrobiony krok i wszyscy za to płacą… Czy wybór dokonany przez Mariannę, okaże się tym właściwym i dobrym?
Czy rodzinna tajemnica, która zostanie odkryta, sprawi, że uda się naprawić troszkę tę przeszłość i sprawić, by kolejne pokolenia nie popełniały tych samych błędów? Czy jeśli ktoś jest sobie pisany, to wcześniej czy później i tak jego droga zejdzie się z tą drugą połówką?
A może miłość i wspomnienia, są ulotne niczym zapach czereśni…?
Na te i inne pytania, odpowiedzi znajdziecie w książce.
„A gdyby tak nagle się zatrzymać i zastanowić się, czy to, co całe życie braliśmy za prawdę, tą prawdą jest faktycznie? A może los cały czas nam wskazywał drogę do odkrycia rodzinnych tajemnic, tylko my, żyjący w szalonym pędzie codzienności, zupełnie tego nie dostrzegaliśmy?”
Dla mnie była to cudowna podróż. Wspaniale było przejść się uliczkami dawnej Łodzi. Odwiedzić Gdańsk. Poznać tajemnice rodzinną, która wywołała mnóstwo emocji. Bo ta książka jest nimi przepełniona. W dodatku nie dość, że ma wspaniałe barwione brzegi, to w środku znajdują się przepiękne fotografie, które sprawiają, że jeszcze bardziej możemy poznać i wyobrazić sobie naszych bohaterów i miejsca w których toczy się akcja powieści.
Jedyne czego mi zabrakło, to zbyt krótkie odwiedziny u Zosi. Może w następnej powieści Pani Magdo, zawitamy tam na dłużej? Tyle się u niej dzieje… Z przyjemnością, zagościłabym w dworku w Rudzie Pabianickiej na dłużej.
„Marzenia uskrzydlają. I jeżeli masz obok kogoś, kto dmucha w twoje żagle, to naprawdę możesz popłynąć daleko.”
„Ulotny zapach czereśni” można czytać razem jak i osobno. Ale jeśli nie mieliście okazji przeczytać tomu pierwszego „Czereśnie zawsze muszą być dwie”, to koniecznie zacznijcie od tej części. I choć drugi tom jest przepiękny, pełen emocji, wspaniałej historii, to dla mnie, tom pierwszy nadal jest numerem jeden.
Polecam Wam z całego serca tę książkę.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Flow.
„Życie jest chwilą. Składa się z miliona ulotnych momentów, których czasem nawet nie dostrzegamy. Czasem coś się dzieje w mgnieniu oka i nim to zauważymy i zdążymy zareagować, jest zbyt późno, by zmienić bieg wydarzeń. Często nie zdajemy sobie sprawy, że to, co się wydarzyło bądź nie wydarzyło, ma ogromny wpływ na przyszłe pokolenia.”
więcej Pokaż mimo toMagdalena Witkiewicz po raz kolejny...