-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2022-12-20
2022
Edit 2: Jessica dalej mnie irytuje.
Edit: Podczas czytania drugi raz doszłam do wniosku, że naprawdę nie potrafię tego czytać nie myśląc o wydarzeniach z 3 części.
Rok po wydarzeniach z pierwszej części wracamy do Charlie, która zdecydowała się pójść w ślady ojca i studiować robotykę. Teoretycznie radzi sobie bardzo dobrze, ale wspomnienia dotyczące Sammy’ego są silniejsze niż kiedykolwiek. Część jej rodzinnego domu ulega uszkodzeniu na skutek tornada, odsłaniając tajemnicze pomieszczenie. Dodatkowo zaczynają ginąć ludzie, zaatakowani przez animatroniki, które, chociaż wydawały się pracą Henry’ego, to jednak coś było z nimi nie tak. Mamy też uszczuploną ilość bohaterów pierwszoplanowych, a dokładnie ograniczonych do Charlie, Johna, Jessiki i Clay’a, co wyszło historii jak najbardziej na plus.
Oczywiście wątek miłosny kwitnie, a raczej próbuje kwitnąć, bo biorąc pod uwagę okoliczności w jakich znaleźli się bohaterowie, to nie jest to proste. Bardzo dobrze by się rozwinął sam w ciągu tych wszystkich wydarzeń i narzucanie rozmowy na ten temat przez Jessicę było absolutnie zbędne. Generalnie postać Jessici irytowała tu strasznie i była elementem, jak dla mnie, kompletnie niepotrzebnym. Trio Charlie, John, Clay to była bardzo dobra drużyna i dla mnie nawet cała trylogia mogłaby się skupić głównie na nich.
Ale skoro przechodzimy do irytujących bohaterów, to Jess przebił tylko Arty. Kolega Charlie z uczelni, który ewidentnie ją podrywa, a przyczepia się jak rzep do psiego ogona. Na szczęście nie ma go dużo, ale jednak wystarczająco, żeby czytelnika zdenerwował. Mam nadzieję, że ta postać ma jakieś głębsze zastosowanie, szczególnie, że dziwnym zbiegiem okoliczności w ostatniej scenie doskonale wiedział, gdzie ma szukać głównych bohaterów, chociaż nikt go o tym nie informował. Ale jego zachowanie w tamtej chwili, biorąc pod uwagę tragedię jaka spotkała resztę, było absurdalne.
Bardzo podobał mi się motyw z transmiterem dźwięku, który albo powodował wymioty, albo sprawiał, że czułeś się jak po mocnych narkotykach. A jeśli ktoś się orientuje w temacie i wie, czym jest dla graczy BB, to jedna scena na pewno bardzo mu się spodoba, szczególnie, że na pewno wielokrotnie chciał zrobić dokładnie to samo.
Książka jednak nie jest bez wad. Czyta się ją tak samo szybko, jak pierwszą część. Ma prosty, lekki język, ale zdarzają się powtórzenia i od pewnego momentu dość częste. Jest też mała niespójność, bo Charlie twierdzi, że Dave prezentował jej swoje blizny, co nie było prawdą, chyba że dzieli swój umysł z Carltonem. Historia jest też, w porównaniu z poprzedniczką, dużo brutalniejsza i całe szczęście. Klimat z horroru jest tu zdecydowanie bardziej wyczuwalny. Jeśli jednak ktoś chciałby się dowiedzieć czegoś o robotyce, patrząc, że Charlie chodzi na wykłady i czytamy, co mówi prowadząca, to nie dowie się jakichś bardzo istotnych szczegółów, a szkoda, bo to, co zostało przedstawione i dotyczy funkcjonowania robotów bardzo dobrze się czyta.
Podsumowując, jeśli ktoś był trochę zawiedziony pierwszą częścią, to druga powinna mu się bardziej spodobać. Mamy też w ostatnich scenach dość zaskakujący bieg wydarzeń, szczególnie gdy pada jedno, wręcz przełomowe zdanie, co tylko podsyca ciekawość czytelnika.
Edit 2: Jessica dalej mnie irytuje.
Edit: Podczas czytania drugi raz doszłam do wniosku, że naprawdę nie potrafię tego czytać nie myśląc o wydarzeniach z 3 części.
Rok po wydarzeniach z pierwszej części wracamy do Charlie, która zdecydowała się pójść w ślady ojca i studiować robotykę. Teoretycznie radzi sobie bardzo dobrze, ale wspomnienia dotyczące Sammy’ego są...
2022-02-21
Mam wrażenie, że przeczytanie opisu (przynajmniej na wydaniu Vespera) to najgorsze, co można sobie zrobić, bo to przedstawienie zarysu fabuły ponad połowy książki i nie żartuję, bo sprawdziłam, na której stronie zaczyna się wydarzenie z opisu, od którego rzekomo się głównie historia zaczyna i jest to dalej niż połowa książki. Na szczęście nie widziałam tego oryginalnego opisu wcześniej, a nawet nie czytałam go po otrzymaniu własnego egzemplarza do ręki, miałam przynajmniej nad czym główkować i zastanawiać się, co będzie dalej. W wielkim skrócie i nie tak spoilerowo: mamy bohatera, który trafia na wyspę doktora Moreau, gdzie odbywają się okrutne eksperymenty. Nasz bohater próbuje zrozumieć co się dzieje, dlaczego, w jakim celu i przede wszystkim będzie chciał przetrwać w nieobliczalnym środowisku.
Obawiałam się, że książkę może się czytać trochę ciężko, ale była to lżejsza językowo lektura niż myślałam i pewnie kiedyś do niej wrócę. Jeśli chodzi o fabułę, to bardzo lubię motyw ‘’szalonych naukowców’’, którzy do swoich celów bezwzględnie dążą kosztem kogoś lub czegoś. Historia jest miejscami dość brutalna i smutna.
Głównego bohatera trzeba trochę zrozumieć, chociaż jego zachowanie, wynikające czasem z pewnych nieporozumień, może zdenerwować. Miałam też wrażenie, że jego obecność nic w sumie nie zmieniła i nie miała specjalnego znaczenia dla całości – co się wydarzyło i tak by się wydarzyło. Byłam bardzo ciekawa jak zostanie zakończony wątek stworzeń, które tam żyją i jestem usatysfakcjonowana, bo było to dla mnie i wiarygodne i na swój sposób intrygująco groteskowe.
Lektura krótka, warta nadrobienia, a wydanie Vespera jak zwykle bardzo oryginalne i z ilustracjami.
Mam wrażenie, że przeczytanie opisu (przynajmniej na wydaniu Vespera) to najgorsze, co można sobie zrobić, bo to przedstawienie zarysu fabuły ponad połowy książki i nie żartuję, bo sprawdziłam, na której stronie zaczyna się wydarzenie z opisu, od którego rzekomo się głównie historia zaczyna i jest to dalej niż połowa książki. Na szczęście nie widziałam tego oryginalnego...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-11
Edit: przyjemnie było wrócić do tej historii po raz drugi tym razem w pięknym wydaniu Vespera.
Muszę przyznać, że bardzo żałuję, że najpierw obejrzałam film i doskonale wiedziałam, jak ta historia się potoczy, bo na pewno byłabym bardziej zaskoczona.
To nie jest jeden z tych typowych horrorów. Historia jest nieprzeciętna, nie dłuży się, wszystko wydaje się bardzo dobrze wyważone, a lekkie pióro sprawia, że książkę czyta się lekko i przyjemnie. Nie mamy też nie wiadomo jak skomplikowanej historii.
Czytelnik może denerwować się na główną bohaterkę za jej naiwność, słabość oraz to, że łatwo daje sobą manipulować, chociaż miewa przebłyski otrzeźwienia (wydaje się, jakby już po kilku stronach całkiem zapomniała, że została skrzywdzona przez własnego męża, chociaż w tamtym czasie doskonale wie, że TAKICH rzeczy się nie robi) . Jednak w obliczu sytuacji w jakiej się znalazła: całkiem samotna, bez pomocy od kogokolwiek i nie do końca jeszcze tego świadoma, można jej nawet współczuć.
Nie powiedziałabym, że historia przeraża i nie będzie się po niej spać po nocach, ale tworzy wokół się interesujący, niepokojący klimat, szczególnie na ostatnich stronach. Brakowało mi jednak jeszcze większej intensywności, "zagęszczenia" tej atmosfery przez cały czas trwania książki, ale to już moje mocno subiektywne odczucie.
Absolutna klasyka i jeśli tylko znajdziecie okazję aby ją przeczytać, warto będzie po nią sięgnąć.
Edit: przyjemnie było wrócić do tej historii po raz drugi tym razem w pięknym wydaniu Vespera.
Muszę przyznać, że bardzo żałuję, że najpierw obejrzałam film i doskonale wiedziałam, jak ta historia się potoczy, bo na pewno byłabym bardziej zaskoczona.
To nie jest jeden z tych typowych horrorów. Historia jest nieprzeciętna, nie dłuży się, wszystko wydaje się bardzo dobrze...
2021-09-30
Jak bardzo lubię opowiadania, tak uważam, że w tym przypadku historia zasłużyła na dużo dłuższą treść, która pozwoliłaby bardziej rozbudować relacje między dającymi się lubić bohaterami i przy tym rozwinąć ich przemyślenia. Wydaje mi się, że rewelacyjny film The Thing z 1982 oparty na tej fabule lepiej oddawał grozę wśród towarzyszy i nieufność zmieniającą się nawet we wrogość. Tutaj czasem miałam wrażenie, że postacie bardzo lekko przyjmowały co się dzieje wokół, jakby to był kolejny tylko poważniejszy problem do rozwiązania. Wstęp, nim zacznie się cała gówna akcja, jest dość długi, co w przypadku opowiadania, które powiedziałabym, jest krótsze niż sądziłam, raczej ma znaczenie. Sam pomysł na fabułę, mimo że dalej nie podchodzę do historii z przybyszami z kosmosu z ogromnym entuzjazmem, bardzo mi się podobał, a miejsce akcji uważam za rewelacyjnie dobrane. Miłym zaskoczeniem był też fragment kontynuacji. Historia warta nadrobienia w świetnym wydaniu wydawnictwa Vesper.
Jak bardzo lubię opowiadania, tak uważam, że w tym przypadku historia zasłużyła na dużo dłuższą treść, która pozwoliłaby bardziej rozbudować relacje między dającymi się lubić bohaterami i przy tym rozwinąć ich przemyślenia. Wydaje mi się, że rewelacyjny film The Thing z 1982 oparty na tej fabule lepiej oddawał grozę wśród towarzyszy i nieufność zmieniającą się nawet we...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-10
Może się powtórzę z opinią, którą wystawiałam innemu zbiorowi Lovecrafta, ale na dobrą sprawę trudno dodać mi coś nowego. Bogaty język i minimalna ilość dialogów czynią jego opowiadania dość trudne do czytania, szczególnie w podróży, bo wymagają skupienia. Głównych bohaterów dalej traktuję jako pośrednicy w przedstawieniu świata, bo w gruncie rzeczy nie różnią się zbyt bardzo od siebie, a nawet bym powiedziała, że różnią się tylko imieniem i nazwiskiem - dużo ciekawsi są bohaterowie poboczni.
Takim większym zaskoczeniem było dla mnie bardzo długie i bogate w treść, jak na opowiadanie, Ku nieznanemu Kadath śniąca się wędrówka. Pojawiło się ciekawe nawiązanie do innego opowiadania, było też dużo nowych stworzeń, których nie kojarzyłam z innych treści autora. Całość może mieć jednak dla niektórych pewną wadę, bo mogłaby być z tego powieść, jednak forma opowiadania sprawia, że akcja jest przyspieszona i trochę mi to miejscami zabijało klimat.
Może się powtórzę z opinią, którą wystawiałam innemu zbiorowi Lovecrafta, ale na dobrą sprawę trudno dodać mi coś nowego. Bogaty język i minimalna ilość dialogów czynią jego opowiadania dość trudne do czytania, szczególnie w podróży, bo wymagają skupienia. Głównych bohaterów dalej traktuję jako pośrednicy w przedstawieniu świata, bo w gruncie rzeczy nie różnią się zbyt...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-18
Pierwsze opowiadanie ‘’The Cliffs’’ jest bardzo łagodne, porównując z opowiadaniem drugim, i bardzo normalne, porównując z opowiadaniem trzecim. Mam wrażenie, że wobec nastolatków to uniwersum jest zadziwiająco okrutne i niesprawiedliwe (i bardzo mi się to podoba). Nie umiem wybrać jakiegoś ulubionego opowiadania z tego zbioru, bo każde z nich czymś mnie urzekło albo zaskoczyło i były one na swój sposób dość mroczne, gdy się o nich tak dłużej pomyśli. W przypadku ‘’He told me everything’’ byłam pewna, że grupa nastolatków będzie podpuszczać do czegoś nowego członka klubu/koła, a prawda okazała się zupełnie inna.
Podtrzymuję zdanie, że nastolatkowie w tych książkach są dość schematyczni, ale bardzo lubię przedstawianie tam małych dzieci. W ramach tej schematyczności, to dalej też nie czuję tego w przypadku głównej historii danego opowiadania, tylko bardziej w obrębie samych postaci i ich otoczenia, np. chociaż główny cel bohaterów był inny, to pewne zachowania i sytuacje z opowiadania ‘’He told me everything’’ były bardzo podobne do opowiadania z pierwszej książki ‘’To be beautiful’’.
Historia, która dzieje się w epilogu trochę mnie zawiodła pod względami fabularnymi, a pod innymi bardzo zaskoczyła i jestem jednocześnie zaintrygowana, co wydarzy się dalej.
Pierwsze opowiadanie ‘’The Cliffs’’ jest bardzo łagodne, porównując z opowiadaniem drugim, i bardzo normalne, porównując z opowiadaniem trzecim. Mam wrażenie, że wobec nastolatków to uniwersum jest zadziwiająco okrutne i niesprawiedliwe (i bardzo mi się to podoba). Nie umiem wybrać jakiegoś ulubionego opowiadania z tego zbioru, bo każde z nich czymś mnie urzekło albo...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-12
Edit: po przeczytaniu drugi raz trochę więcej rzeczy rzuciło mi się w oczy, ale dalej nie przestaję kochać tej historii.
Caliban Dominus noster…
Śledztwo zaczyna się w momencie, gdy nieznana kobieta zostaje odnaleziona naga i pozbawiona skóry na czaszce, ale żywa. Annabel i jej partner w pracy Jack Thayer zaczynają śledztwo, szczególnie, że sprawy zaginięć bardzo interesują główną bohaterkę i to nie bez przyczyny. Początek podobny jak w pierwszej części – morderca zostaje szybko złapany, ale okazuje się tylko pionkiem w zdecydowanie bardzie skomplikowanej i makabrycznej grze. Ludzi, którzy zaginęli jest zdecydowanie więcej i ciężko stwierdzić, ile osób wciąż żyje. Kim jest pojawiający się Caliban? Ilu naprawdę jest porywaczy i morderców?
Z Annabel kontaktuje się znany nam Brolin, który nawiązuje z nią cichą współpracę. Tym razem nie pracuje już w policji, ale został prywatnym detektywem i również skupia się na sprawach zaginięć. Zostaje mu zlecone poszukiwanie Rachel Faulet, która prawdopodobnie może być przetrzymywana przez tych samych szaleńców. Zaczyna się wyścig z czasem, a każde następne dowody i wskazówki wzbudzają coraz większe przerażenie.
Niemal całkowicie zmienił się skład bohaterów i miejsce akcji. Z poprzedniej części został nam tylko Brolin i Salhindro, pojawiający się bardzo sporadycznie. Myślę, że ten powiew świeżości jest jak najbardziej na plus. Autor naprawił też błędy, które męczyły w Otchłani zła – nie mamy pojawiających się co kilka stron identycznych i długich przemyśleń, marnujących tylko papier. Każdy bohater ma swoją rolę w tym wszystkim i coś próbuje robić, więc nie jest podpięty trochę na siłę i nie wykazuje się jakąkolwiek przydatnością dopiero pod koniec historii (pozdrowienia dla zastępcy prokuratora z poprzedniej części). Mamy też kolejne informacje edukacyjne o przebiegu pracy nad śledztwem i o jego technikach.
Co ciekawe, autor pisał książkę z myślą o tych, którzy Otchłań zła pominęli. Podany jest tylko pseudonim mordercy i że ktoś tam zginął, lecz żadne konkretne imię nie pada. Nie ma też rozwodzenia się nad tym, co działo się wcześniej, a co jest często uciążliwym problemem kontynuacji książek. Najwyżej krótkie wspomnienie, jak Brolin chciał pracować w FBI, ale skończył gdzie indziej, żeby wyjaśnić sprawę Annabel.
Technicznie książka jest na dużo lepszym poziomie, fabularnie również. Muszę przyznać, że byłam pod wrażeniem pomysłów autora i skali śmierci, która się tam pojawiła. Autor chętnie manewruje na granicy thrilleru i horroru.
Co do bohaterów, Brolin zbytnio się nie zmienił, nadal wykazuje się świetną błyskotliwością (może nawet zbyt dobrą) i dużym stonowaniem. Annabel da się lubić, chociaż przez chwilę coś jej odbiło, co można właściwie wyjaśnić niezbyt udaną pewną akcją, ale całe szczęście szybko się ogarnia. Podobało mi się, że całkiem szybko zgodziła się na współpracę z Brolinem. Może i było to trochę lekkomyślne, w końcu faceta nie znała i mogła przez niego stracić pracę, ale kilka stron zastanawiania się czy powinna dzielić się z nim informacjami, czy nie, byłoby dużo bardziej uciążliwe. Przyznam też, że bardzo polubiłam Jacka Thayera.
Ciężko mi znaleźć nawet to, do czego można się przyczepić. Chociaż to rozwodzenie się Annabel nad magnetyzmem Brolina bywało zabawne.
Co mogę więcej powiedzieć... To trzeba przeczytać. Ciężka, mroczna i okrutna książka.
Edit: po przeczytaniu drugi raz trochę więcej rzeczy rzuciło mi się w oczy, ale dalej nie przestaję kochać tej historii.
Caliban Dominus noster…
Śledztwo zaczyna się w momencie, gdy nieznana kobieta zostaje odnaleziona naga i pozbawiona skóry na czaszce, ale żywa. Annabel i jej partner w pracy Jack Thayer zaczynają śledztwo, szczególnie, że sprawy zaginięć bardzo...
2021-01-06
W rankingu ta część raczej nie będzie gdzieś w moim top 3, ale ma dwa naprawdę mocne punkty: opowiadanie The Real Jake i epilog/dodatkowe opowiadanie. Chociaż w kwestii epilogu zrobi on raczej wrażenie na osobach, które bardziej się orientują w historii kanonicznej i zrozumieją wagę tego, co tu się wydarzyło.
The Real Jake to opowiadanie o chłopcu chorującym na nowotwór złośliwy (z tego co zrozumiałam: szyszyniak zarodkowy). Nie ma więc tu jakichś brutalnych zwrotów akcji czy nieustającego napięcia – to teoretycznie po prostu historia o umierającym chłopcu. Ale naprawdę smutna historia. Ma jednak pewne mrugnięcie okiem w stronę fanów siedzących w kanonie, plus są jeszcze co najmniej dwa inne powody, dla których należy mieć to opowiadanie szczególnie na uwadze w kontekście samej tej serii książek.
W kwestii opowiadań Blackbird i Hide-and-Seek jestem zadowolona, ale może nie w pełni usatysfakcjonowana, chociaż uważam, że Hide-and-Seek było zdecydowanie lepsze niż Blackbird. Nie do końca jednak zgadzam się z pewną postawą, która jest nam tam przedstawiona, bo nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że narracja próbuje narzucić nam myślenie, że cała sytuacja i cały konflikt były stricte winą Toby’ego z czym zupełnie się nie zgadzam. Wprawdzie coś takiego nie pojawiło się pierwszy raz w tych książkach, ale tu bardzo rzuciło mi się to w oczy.
Mam też mieszane uczucia co do innej postawy pokazanej w Blackbird, a właściwie trochę sposobu jego przedstawienia. Zgadzam się, że czasem złe rzeczy wychodzą nam na korzyść w przyszłości, jednak tu trochę to wybrzmiewa jak pochwała tego, że spotkało nas coś złego ze strony innego człowieka. Ale jednak doceniam przy tym inną postawę, której wielu agresorów w rzeczywistości nie praktykuje. Sam pomysł na historię i pewne przesłanie bardzo dobry, ale wykonanie tak 50:50.
Gwiazdka więcej za The Real Jake, bo miałam łzy w oczach na koniec.
W rankingu ta część raczej nie będzie gdzieś w moim top 3, ale ma dwa naprawdę mocne punkty: opowiadanie The Real Jake i epilog/dodatkowe opowiadanie. Chociaż w kwestii epilogu zrobi on raczej wrażenie na osobach, które bardziej się orientują w historii kanonicznej i zrozumieją wagę tego, co tu się wydarzyło.
The Real Jake to opowiadanie o chłopcu chorującym na nowotwór...
2020-11-19
Czy porównywanie ,,Otchłani zła'' do ,,Milczenia owiec'' jest słuszne? Nie, ale to nadal bardzo dobry thriller.
Pierwsze rozdziały to dość szybko przeprowadzone schwytanie seryjnego mordercy – Lelanda Beaumonta i uratowanie Juliette przed okrutną śmiercią przez Brolina, co budzi między nimi cień sporej sympatii. Właściwa historia zaczyna się jednak rok później, gdy ktoś zabija kobiety dokładnie w ten sam sposób, co Leland. Ale Leland nie żyje. Nie miał przyjaciół, matki też już nie ma na świecie, a ojciec jest lekko zacofany, więc kto go znał na tyle dobrze, żeby podjąć się dokończenia dzieła? A może Leland powrócił? Joshua Brolin, inspektor wydziału dochodzeniowo-śledczego i ekspert od portretów psychologicznych oraz jego pomocnicy: Salhindro, Meats, kapitan Chamberlin, DiMestro, podpięty na siłę zastępca prokuratora Cotland i inni muszą stawić czoła zdecydowanie jednej z najtrudniejszych spraw. Mimo ewentualnego zagrożenia próbuje pomóc również Juliette, która pokonała demony przeszłości.
Brolin jest naprawdę przyjemnym facetem, który na dodatek uwielbia grać w gry. Potrafi wczuwać się w mordercę i w ten sposób odtwarza wydarzenia i określa psychikę sprawcy. Chwilami może wydawać się alfą i omegą całej historii, ale na szczęście rzadko towarzysze przebywają w jego cieniu. Jest bardzo zdeterminowany, trudno go złamać, a nawet, gdy wydarzy się coś strasznego, szybko wraca do psychicznej równowagi.
Juliette naprawdę można było polubić, bo przesadnie często nie rozwodziła się nad wydarzeniami sprzed roku (ale nadal myślała o tym częściej niż powinna). Nie była zastraszoną myszką i świetnie radziła sobie sama. Ale gdy co parę rozdziałów zastanawiała się czy jest zakochana, czy może jednak nie i ona sama nie wie, co czuje, to już zaczynało denerwować. Szczególnie, że miało się wrażenie, jakby jej przemyślenia nie szły w ogóle do przodu i czytamy to samo tylko w innych słowach. I, niestety, zaczęła zagrywać bohaterkę, mając świadomość walki z niebezpiecznym psychopatą. W czym jej ta ‘’terapia szokowa’’ miała pomóc? Nie mam pojęcia. Powinna dostać za to solidnego kopa.
Muszę jeszcze wspomnieć o postaci Bentleya Cotlanda – przez większość historii jest bohaterem kompletnie bezużytecznym, irytującym, który zgodnie z zamysłem stanowi jedynie tło i robi ‘’sztuczny tłum’’ (nie uważam tego za dobre rozwiązanie). Zmienia się to dopiero po koniec książki, ale warto pamiętać, że to trylogia, więc będzie miał jeszcze szansę się wykazać, nawet jeśli obserwowanie pracy policji miało swój cel. Bentley w pewnej chwili naprawdę się angażuje i zaczyna mu się to podobać, chociaż nie znosi dobrze widoku zwłok. Gdy nie był wyniosły, dało się go nawet lubić, mimo że logiczne myślenie jest mu chyba obce i jest wybitnie niedomyślny, a to raczej niezbyt dobrze świadczy o przyszłym prokuratorze. Żeby nie być gołosłowną, przytoczę jedną sytuację, w której są delikatne spoilery dotyczące pierwszego morderstwa:
Jest zebranie, trwa rozmowa o scenie/miejscu zbrodni, gdzie zostaje wykryta obecność merkaptanu (paskudnie pachnąca substancja), a wejście do ruin było nagle zatarasowane (co nigdy się nie zdarzało) już dwa dni przed morderstwem. Bentley wówczas pyta, co to ma wspólnego z śledztwem, co już samo w sobie jest głupim pytaniem, i dodaje, że to na pewno żart dzieciaków. Meats wyjaśnia, że dzieciaki nie używają merkaptanu i na pewno nie w tak odludnym miejscu, jeśliby chcieli sobie zażartować. Morderca chciał po prostu spłoszyć nieproszonych gości i sądzę, że czytelnik zgodzi się z tym bez problemu. Co na to nasz przyszły prokurator?
‘’- Nie wydaje się panu, że pan przesadza? […] - Ktoś zostawia kilka kropel merkaptanu i tarasuje wejście do porzuconego domu, a pan robi z niego od razu niebezpiecznego psychopatę.’’
Ja nie mam więcej pytań.
Problemem tej książki jest z pewnością powtarzanie niektórych informacji kilkukrotnie, jakby czytelnik miał problemy z pamięcią lub jakimś cudem pogubił się w całej historii (chociaż nie ma za bardzo w czym). Zapamiętaliśmy, ile bohaterowie mają lat, doskonale wiemy jakie okoliczności ich połączyły oraz co ich łączy na podłożu psychicznym i naprawdę autor nie musi tego powtarzać w przemyśleniach postaci co parę rozdziałów. Wiemy, że Leland był samotnikiem, miał niewielu przyjaciół, dziwnego ojca, itd. I pamiętamy bez problemu, że Cotland to zastępca prokuratora. Tak samo Brolin mówi kilkukrotnie przez całą książkę, że morderca jest sfrustrowany, niedojrzały, nie panuje do końca nad sobą… Mogłabym mówić to już z pamięci. Gdyby pozbyć się tego niepotrzebnie powtarzanego nadmiaru, to książka może by miała z 30 stron mniej.
,,Otchłań zła'' jest to dobra dla osób, które chciałyby zacząć przygodę z thrillerem, a niezbyt wiedzą czym jest stężenie pośmiertne, sinienie pośmiertne, czym się różni miejsce od sceny zbrodni, psychopata od psychotyka (przyznam, że nigdy dotąd nie spotkałam się z pojęciem ‘’psychotyk’’), co to jest modus operandi i inne.
Książka, choć dość długa jak na thriller, może przewidywalna i nie sprawiała, że łapałam się za głowę, to czyta się ją naprawdę przyjemnie. Opisów nie ma za wiele, nie licząc tych nieszczęsnych przemyśleń miłosnych, a wypowiedzi postaci, szczególnie Brolina, potrafią być bardzo długie. Historia wciąga i nawet człowiek się nie zorientuje, że przeczytał już połowę.
Czy porównywanie ,,Otchłani zła'' do ,,Milczenia owiec'' jest słuszne? Nie, ale to nadal bardzo dobry thriller.
Pierwsze rozdziały to dość szybko przeprowadzone schwytanie seryjnego mordercy – Lelanda Beaumonta i uratowanie Juliette przed okrutną śmiercią przez Brolina, co budzi między nimi cień sporej sympatii. Właściwa historia zaczyna się jednak rok później, gdy ktoś...
2020-09-17
Mogę powiedzieć, że doceniam tę część za to, że nie miała smutnych historii, które wprowadzą mnie w przygnębiający nastrój już na sam początek, chociaż to wcale nie oznacza, że wszędzie był happy end. Ale za to ten brak nadrabia historiami, gdzie działy się wyjątkowo dziwne, niepokojące, a wręcz trochę obrzydliwe rzeczy i pod tym względem ,,In the Flesh’’ i ,,The Man In Room 1280’’ mogą rywalizować ze wszystkimi, które dotychczas w tej serii wyszły. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że ,,The Man…” zrobiło parę nieśmiałych kroków w stronę gore.
Jednocześnie ta książka wydaje się wyjaśniać najmniej i zostawia bardzo szerokie pole do samodzielnej interpretacji i zgadywania, czego dokładnie byliśmy świadkami w poszczególnych historiach. Czy to dobrze, czy to źle, to już kwestia subiektywna.
Sądzę, że też w przypadku głównych bohaterów nie są oni aż tak schematyczni, ale mam taki ogólny wniosek, że dorosłe postacie są bardziej zróżnicowane niż nastolatkowie, którzy są na ogół przedstawieni w tej serii dość prosto.
W opowiadaniu tytułowym zabrakło mi może trochę większych emocji. Nie jestem w pełni usatysfakcjonowana środkiem tej przygody. Uważam, że można było jednak wycisnąć z tego ciut więcej, szczególnie, że Ralpho to naprawdę postać z potencjałem, a sam pomysł też był bardzo w porządku. Ale bardzo lubię tę historię mimo wszystko.
,,In the Flesh’’ to właściwie wielkie znaki zapytania: dlaczego? Jak to się stało? Czemu to w ogóle poszło w tak dziwnym kierunku? Spodziewałam się czegoś innego, a zostałam zaskoczona do czego to ostatecznie doprowadziło. Może nawet zaskoczona za bardzo. Tu zdecydowanie pole do teoretyzowania jest największe.
,,The Man In Room 1280’’ też jest specyficzne i wydaje się, jakby miało mieć kiedyś swoją kontynuację (może w opowiadaniu bonusowym) i przy tym ewentualnie samo jest jednocześnie sequelem czegoś, co już znamy. Powiedziałabym, że ma największe skupisko nie za przyjemnych dla oka i nosa scen w porównaniu z poprzednimi częściami książek. Już sama wizualizacja wyglądu mężczyzny, który tam leży, na podstawie opisów jakie dostajemy, szybko nam uświadamia, że to już jest tragiczny widok i w rzeczywistym świecie to byłby fenomen naukowy. Jednocześnie to bardziej paranormalna historia niż to na pierwszy rzut oka się wydaje.
Książka pochłonięta w jeden dzień, bawię się jak zwykle przednio.
Mogę powiedzieć, że doceniam tę część za to, że nie miała smutnych historii, które wprowadzą mnie w przygnębiający nastrój już na sam początek, chociaż to wcale nie oznacza, że wszędzie był happy end. Ale za to ten brak nadrabia historiami, gdzie działy się wyjątkowo dziwne, niepokojące, a wręcz trochę obrzydliwe rzeczy i pod tym względem ,,In the Flesh’’ i ,,The Man In...
więcej mniej Pokaż mimo to2020
"A przecież przez całe lata czuł się taki słaby, taki bezbronny. Wszystko potulnie znosił.
Niemniej z każdą kolejną raną wykuwał sobie tytanową zbroję.
Każda nerwica jest pretekstem.
Każda blizna jest bronią, kolczatką, na którą nadzieje się wróg."
Uf, aż nie wiem od czego tu zacząć.
Historia zaczyna się niepozornie: 4 przestępców kradnie klejnoty, ale jeden z nich, a jednocześnie brat "przywódcy" zostaje postrzelony. Ekipa jest zmuszona nie tylko znaleźć schronienie, ale też lekarza, który udzieli pomocy. Pada na Sandrę - weterynarza. Złodzieje biorą ją na zakładniczkę i zamieszkują tymczasowo w jej domu, nie mając nawet świadomości, że gdyby wiedzieli, jak to się skończy, z pewnością wybraliby normalne więzienie.
To moje drugie spotkanie z twórczością autorki i równie intensywne jak przy ,,Tylko cień". Wtedy się tylko zastanawiałam, ale teraz mam pewność, że Giebel nie przywiązuje się do swoich postaci i lubi, gdy mają, delikatnie mówiąc, ciężko.
Trudno opowiedzieć coś o tej historii bez spoilerów. Miałam luźną teorię na początku, jak potoczy się fabuła i okazało się, że dużą część odgadłam i pewnie nie tylko ja. Ale czy to źle? Absolutnie nie. Będzie jeszcze dużo momentów, które są przerażające i na swój sposób zaskakująco okrutne. Rolę, kto jest wilkiem, a kto owcą ciągle będą się odwracać, zobaczymy jak człowiek jest w stanie wpłynąć na drugiego człowieka, jak mogą być niszczone nawet trwałe relacje byle tylko przetrwać. Postacie w tej historii nie są głupie. Są cwane i inteligentne, a przetrwają ci, którzy są bardziej cwani i bardziej inteligentni i lepiej umieją przewidzieć ruch wroga. Zakończenie, podobnie jak w ,,Tylko cień" jest słodko-gorzkie, a nawet bardziej gorzkie. Ale satysfakcjonujące i wiarygodne.
Główny wątek przeplatany jest ze scenami z przeszłości dwójki braci, którzy mieli ciężkie życie, ale utworzyła się między nimi silna więź i jej siłę widać na kolejnych stronach książki.
Jest tu jeszcze jeden wątek, istotny dla głównej fabuły, ale... Wystarczy, że powiem, że jest dość straszny sam w sobie.
Jeślibym miała coś jednak książce zarzucić, to tak od pewnego momentu już w zaawansowanym etapie całości, można wyczuć, jakby fabuła była trochę niepotrzebnie rozciągnięta. Mimo wszystko nie uważam tego za bardzo poważny problem i ,,Czyściec niewinnych'' dołącza do grupy moich ulubionych thrillerów.
"A przecież przez całe lata czuł się taki słaby, taki bezbronny. Wszystko potulnie znosił.
Niemniej z każdą kolejną raną wykuwał sobie tytanową zbroję.
Każda nerwica jest pretekstem.
Każda blizna jest bronią, kolczatką, na którą nadzieje się wróg."
Uf, aż nie wiem od czego tu zacząć.
Historia zaczyna się niepozornie: 4 przestępców kradnie klejnoty, ale jeden z nich, a...
2020
Cloé Beauchamp stara się prowadzić w miarę normalne życie - walczy o stanowisko dyrektora, ma partnera, którego pozazdrościłaby jej niejedna kobieta, ale ma jeden dość poważny problem - ktoś ją prześladuje i nikt jej nie wierzy. Dodatkowo jej stabilne życie zaczyna się sypać nie tylko z tego powodu, ale również przez koszmary przeszłości, z którymi nie może sobie poradzić. Pomocną dłoń wyciąga do niej Gomez, policjant, który również znajduje się w tragicznym dla siebie położeniu i jest u kresu załamania.
Oboje są dość specyficznymi ludźmi. To znaczy, że na początku bardzo ciężko ich polubić. Cloé jest egoistką, uważa się za lepszą od innych, gardzi ludźmi, sądzi, że każdego może sobie podporządkować i generalnie wszystko jej się od życia należy. Gomez też nie jest zbyt uprzejmy, nagina policyjne zasady, ma trochę problemy z agresją, chwilami jest wręcz lekkomyślny, co kończy się tragicznie. Są jednak tak dobrze napisani, że absolutnie wierzymy w te postacie i, mniej lub bardziej chętnie, akceptujemy ich ciężką naturę. Poznają się dość późno, bo dopiero mniej więcej w połowie historii, ale ich relacja, mimo że pełna awantur w pewnych momentach, działa na nich jak lekarstwo.
Historia też w dużej mierze pokazuje walkę o normalność Cloé. Żeby nie popaść w kompletny obłęd przez kogoś, w kogo nikt nie wierzy. A sam Cień jest świetną postacią, z niemal planem idealnym, nie do wykrycia i trudnym do udowodnienia. Zdecydowanie ląduje na liście moich ulubionych antagonistów, chociaż o nim samym nie dowiadujemy się zbyt wiele. Mimo że mamy tradycyjną scenę "spowiedzi" nie kręci się ona wokół jego przeszłości, jego ogólnych motywów i powodów. Przemowa dotyczy głównie Cloé. A szkoda. Nadal w dużej mierze pozostaje on dla czytelnika zagadką, a jednocześnie nie odczuwa się jakiegoś "spłycenia" tej postaci. Jest okrutny, jest bezwzględny i diabelnie inteligentny.
Ale to zakończenie książki... A właściwie to, co zaczyna się dziać już pod sam koniec, miażdży. Chyba nie mogłam sobie wyobrazić lepszego zakończenia tej historii i lepszego jej poprowadzenia na tym etapie, mimo że to zdecydowanie nie jest zakończenie, które spotyka się zwykle w takich książkach. Określiłabym je jako słodko-gorzkie albo raczej gorzko-słodkie. I szczerze się ucieszyłam, czytając epilog. Kto przeczyta całość, zrozumie dlaczego.
Nawet postacie poboczne są przyjemne w odbiorze, chociaż też nie dowiadujemy się zbyt wiele o nich samych (i prawdę mówiąc, nie uważam, żeby akurat w tej historii było konieczne zagłębianie ich biografii), ale jednak szybko mogą zyskać sympatię czytelnika.
Wady? Muszę zgodzić się z Cieniem, że Cloé jest lekkomyślna, bo chwilami naprawdę jest, wiedząc doskonale, że każdy jej krok jest obserwowany, a ona nie widzi problemu zapuszczać się gdzieś sama, nie informując o tym nikogo. I jestem ciekawa, jak tam kostka Cloé, bo skręciła ją przynajmniej dwa razy i mimo tego poruszała się bez problemu. Sceny "spowiedzi" też są dla mnie trochę już oklepane i w innych książkach spotykałam się ze znacznie lepszymi sposobami informowania czytelnika o motywach mordercy, a sam poszukiwany dopowiadał najwyżej niewielkie fragmenty. Tutaj Cień sam nawet wykazał się lekkomyślnością.
Nie dowiadujemy też się jak potoczyła się dalej sprawa, którą Gomez prowadził jeszcze przed Cloé. Całościowo nie są to jednak wady, które aż tak mocno rażą czy odbierają uroku całości.
Dodam jeszcze tylko, że chociaż Cloé bardzo często była nieznośna i paskudna dla ludzi, było mi jej w pewnym momencie autentycznie żal.
Cloé Beauchamp stara się prowadzić w miarę normalne życie - walczy o stanowisko dyrektora, ma partnera, którego pozazdrościłaby jej niejedna kobieta, ale ma jeden dość poważny problem - ktoś ją prześladuje i nikt jej nie wierzy. Dodatkowo jej stabilne życie zaczyna się sypać nie tylko z tego powodu, ale również przez koszmary przeszłości, z którymi nie może sobie poradzić....
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-20
Czwarta część i dalej nie zmieniam zdania, że opowiadania trzymają swój poziom. Pierwsze opowiadanie, gdzie Pete miał własne Oszukać przeznaczenie doprowadziło mnie prawie do łez, drugie opowiadanie, gdzie złodziejka Kasey została zmuszona do zmian w swoim życiu przez pewne okulary stanowiło przyjemną odskocznie na pewne złapanie oddechu, a trzecie opowiadanie miało bardzo przykrą bazę pod całą historię. Jednak w przypadku 3 opowiadania czuję pewien niedosyt, bo mimo że było ono najdłuższe w tej części, to uważam, że powinno być jeszcze dłuższe, żeby mogło w pełni wybrzmieć. Miałam wrażenie, że tempo trochę tam nagle przyspieszyło. Plus był pewien wątek, który mógłby zainteresować osoby, które nie siedzą w grach i nie bardzo się orientują, o co chodzi. Dla osób zaznajomionych jest raczej oczywiste co się stało, mniej więcej dlaczego i co to ma wspólnego z tym konkretnym animatronikiem, ale dla osób niezorientowanych są to szczątkowe informacje i pewnie chcieliby przeczytać na ten temat więcej (ja właściwie też). Trochę mnie zdziwiło, że wspomnienia matki z tamtego dnia były dość ubogie.
Ale z satysfakcją stwierdzam, że dalej nie przestaję się dobrze bawić. Przyjemna książka do pochłonięcia w jeden, maksimum dwa dni z pewnymi swoimi morałami.
!SPOILERY!
Mam parę jednak dodatkowych zarzutów do 3 opowiadania. Właściwie nie wyłapałam, dlaczego Chica nie chciała, żeby lalka została znaleziona. Mam też mieszane uczucia co do tego, że Samantha nagle wyśniła, gdzie ta lalka jest. Wydaje mi się, że jednak sama by doszła do tego, że musi szukać w tamtym miejscu. I oczywiście intensywnie myślę o nierozbudowanym wątku morderstwa. Wydaje mi się, że jednak wiele osób, jakby przeczytało, że dziecko padło ofiarą seryjnego mordercy, to byłoby jednak ciekawe czy wiadomo kto to był, w jakich okolicznościach, co się właściwie stało i ile dzieci zginęło w takim wypadku. Ale jak wspomniałam wcześniej, informacje są szczątkowe i wiadomo tylko, że był seryjny morderca i że dziewczynka została ‘’zwabiona’’. Szkoda.
!KONIEC SPOILERÓW!
Czwarta część i dalej nie zmieniam zdania, że opowiadania trzymają swój poziom. Pierwsze opowiadanie, gdzie Pete miał własne Oszukać przeznaczenie doprowadziło mnie prawie do łez, drugie opowiadanie, gdzie złodziejka Kasey została zmuszona do zmian w swoim życiu przez pewne okulary stanowiło przyjemną odskocznie na pewne złapanie oddechu, a trzecie opowiadanie miało bardzo...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-09
Czytane w oryginale. W tłumaczeniu brakuje opowiadania dodatkowego (które ma dosłownie 8 stron)!
Muszę przyznać, że bardzo dobrze bawiłam się, czytając tę książkę. Angielski jest tu prosty, więc nie musiałam intensywnie siedzieć z tłumaczem, jak się tego obawiałam. Każda z tych historii miejscami ma zadziwiająco… szokujące sceny i nie każda z nich kończy się szczęśliwie, a jedna właściwie zostawia nas ze znakiem zapytania.
Każda z nich ma też jakiś tam morał, może oczywisty, może wręcz banalny i z pewnością pojawiający się wszędzie nie raz nie dwa, ale całkiem fajnie, że znalazło się na to miejsce. I przyznaję, że podobały mi się te 3 historie i pomysły na nie, a fakt, że to opowiadania, działa tylko na ich korzyść. Można się było uśmiechnąć i można się było przerazić.
Into the pit – chłopiec z biednej rodziny, zmuszony do spędzenia samotnych wakacji, przesiaduje każdy dzień w pizzeri. Sfrustrowany monotonią, samotnością i traktowaniem jak paczka, którą się podrzuca i odbiera, postanawia trochę nastraszyć ojca i ukryć się w starym basenie z plastikowymi piłkami, żeby ten zaczął go szukać. Wówczas dzieje się coś dziwnego. Moje ulubione opowiadanie, bo w pewnej chwili dzieją się tam rzeczy, które mogą się wydawać absurdalne, ale jednocześnie są przerażające.
To be beautiful – historia nastoletniej dziewczyny, która popada w obsesje na punkcie swojego wyglądu. Nie akceptuje siebie, a jej idolkami są jedne z najładniejszych dziewczyn w szkole, które nazywa The Beautifuls. Marzy, żeby być taka jak one i żeby chłopak, który wpadł jej w oko, zwrócił na nią uwagę. Pewnego dnia znajduje w samochodzie tajemniczą lalkę, a właściwie robota, która da jej tę szansę.
Count the ways – znowu mamy nastoletnią dziewczynę Millie, która miesza u swojego dziadka podczas gdy jej rodzice podróżują po świecie. Millie ma nietypowe zainteresowania, bo interesuje się… śmiercią. Ubiera się na czarno, jest nieszczęśliwa i często opryskliwa. Obserwujemy historie z dwóch linii czasowych, gdy na jednej Millie zaczyna poważnie myśleć nad sobą, a na drugiej jak do tego doszło.
Czytane w oryginale. W tłumaczeniu brakuje opowiadania dodatkowego (które ma dosłownie 8 stron)!
Muszę przyznać, że bardzo dobrze bawiłam się, czytając tę książkę. Angielski jest tu prosty, więc nie musiałam intensywnie siedzieć z tłumaczem, jak się tego obawiałam. Każda z tych historii miejscami ma zadziwiająco… szokujące sceny i nie każda z nich kończy się szczęśliwie,...
2020-05-14
Czytane po angielsku w wydaniu z tytułem The Lottery and Other Stories.
Polecam podchodzić do tej książki bez oczekiwań, bo można zostać niemile zaskoczonym, jeśli się oczekuje rasowego horroru. Wbrew pozorom, bardzo niewiele opowiadań ma tutaj jakieś wyznaczniki tego gatunku, z którymi pewnie wiele osób go kojarzy. Dużo z nich opowiada raczej o relacjach międzyludzkich, o rasizmie, uprzedzeniach czy problemach psychicznych. Nie jest to jednak powiedziane wprost, że taki problem istnieje, wyciągamy takie wnioski z zachowań postaci. Codzienność wokół tych ludzi jest właściwie normalna, gdzie w wielu przypadkach sami się możemy w tych sytuacjach postawić, a tę normalność zakłócają przede wszystkim nietypowi bohaterowie, którzy się pojawią, ich zachowanie lub to, czego główni bohaterowie doświadczają osobiście. Jednak w skład tej normalnej codzienności, w przypadku niektórych opowiadań, wchodzą zachowania, mentalność czy tradycje, które dziś legalnie nie miałyby racji bytu.
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że wszystkie opowiadania mi się podobały. Ale też nie było tak, że mi się nie podobały. Po prostu, mówiąc zupełnie szczerze, nie zrozumiałam, co dana historia chciała mi tak właściwie przekazać.
Jeśli jednak miałabym wymieniać jakieś ulubione opowiadania to byłyby to zdecydowanie The Lottery, The Witch, The Renegade oraz Flower Garden i właśnie one zdecydowanie zostaną w mojej głowie. O części z pozostałych będę też pewnie w jakimś stopniu pamiętać, ale będą też takie, które wypadną mi z głowy za tydzień czy dwa. Była to jednak lektura warta zapoznania.
Czytane po angielsku w wydaniu z tytułem The Lottery and Other Stories.
Polecam podchodzić do tej książki bez oczekiwań, bo można zostać niemile zaskoczonym, jeśli się oczekuje rasowego horroru. Wbrew pozorom, bardzo niewiele opowiadań ma tutaj jakieś wyznaczniki tego gatunku, z którymi pewnie wiele osób go kojarzy. Dużo z nich opowiada raczej o relacjach międzyludzkich, o...
2020-05-09
Nie bardzo wiem, co właściwie powiedzieć. Zawsze mam jakieś obawy, że każda kolejna część będzie podobać mi się mniej, ale ta nie tylko naprawdę trzyma poziom we wszystkich 3 opowiadaniach – jestem skłonna powiedzieć, że to, póki co, najlepsza część jako całość w porównaniu z dwiema poprzednimi. Tak samo miejscami jest zadziwiająco przygnębiająca, zadziwiająco mroczna i zadziwiająco okrutna i będzie się przeklinać to, że w większości przypadków cierpią ci, którzy na to nie zasługują. Tutaj też kładzie się nacisk na trochę inne aspekty życia, bo w 2 na 3 opowiadaniach głównymi bohaterami są tym razem dorośli ludzie z własnymi, nieprzyjemnymi doświadczeniami i problemami, z którymi próbują się uporać. Również uważam, że opowiadanie bonusowe też jest zdecydowanie, póki co, najlepsze.
Jedynie zachowania pewnej bohaterki, a dokładnie czego nie zrobiła, nie do końca rozumiem i może też zbyt duży znak zapytania został postawiony przy pewnej postaci, bo chociaż klimat tajemnicy został wokół niej świetnie zbudowany i dobrze jej robi, że nie wszystko jest przedstawione, to jednak brakowało mi zdania czy dwóch. Zagłębienie się jednak tutaj w szczegóły, o co chodzi, wymagałoby już spoilerów.
Podsumowując: dalej bawię się świetnie, a podczas czytania targają mną różne emocje. Podoba mi się to.
Nie bardzo wiem, co właściwie powiedzieć. Zawsze mam jakieś obawy, że każda kolejna część będzie podobać mi się mniej, ale ta nie tylko naprawdę trzyma poziom we wszystkich 3 opowiadaniach – jestem skłonna powiedzieć, że to, póki co, najlepsza część jako całość w porównaniu z dwiema poprzednimi. Tak samo miejscami jest zadziwiająco przygnębiająca, zadziwiająco mroczna i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Film (ten z 1976) oglądałam po raz pierwszy już dobre parę lat temu i zaliczam go do grona ulubionych horrorów, więc z ciekawością sięgnęłam po książkę.
Autor popełnił jeden, dla mnie bardzo duży, błąd, gdzie jeden z głównych plot twistów w filmie został częściowo zaspoilerowany już praktycznie na początku książki. Rozumiem istnienie tego zabiegu, ale zdecydowanie nie zaliczam się do jego fanek, a to był całkiem fajny element zaskoczenia. Oczywiście to nie oznacza, że książka niczym nie zaskakuje, bo dostajemy rozwinięcie naszych bohaterów, ich przeszłości, relacji, więc całość wydaje się mieć większą głębie, no i oczywiście sceny, których w filmie nie można było oddać w ten sam sposób. Jedna z tego typu scen zdecydowanie była moją ulubioną w książce (gdy w filmie nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia), wzbudziła we mnie faktyczny niepokój i, chociaż krótka, uważam, że bardzo dobrze napisana i bardzo dobrze oddająca klimat. Byłam pewna, że to nie będzie specjalnie wybitna książka, ale zostałam pozytywnie zaskoczona. No i oczywiście jestem zachwycona wydaniem Vespera.
Film (ten z 1976) oglądałam po raz pierwszy już dobre parę lat temu i zaliczam go do grona ulubionych horrorów, więc z ciekawością sięgnęłam po książkę.
więcej Pokaż mimo toAutor popełnił jeden, dla mnie bardzo duży, błąd, gdzie jeden z głównych plot twistów w filmie został częściowo zaspoilerowany już praktycznie na początku książki. Rozumiem istnienie tego zabiegu, ale zdecydowanie nie...