rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Pomysł na fabułę całkiem mi się spodobał, a wykonanie uważam za dość przyzwoite. Główny bohater ma jakiś charakter, ale nie jest raczej typem postaci, z którą się będziemy jakoś szczególnie utożsamiać. Właściwie nawet niekoniecznie może wzbudzać sympatię.
Gorzej się ma sytuacja z postacią Becky, bo nie ma tu jakiegoś szczególnego znaczenia - istnieje po to, żeby nasz główny bohater miał jakiś obiekt zainteresowania. Nawet bym powiedziała, że Becky jest dość... głupkowata, bez własnego zdania, akceptująca wszystko bez cienia przemyśleń, a przynajmniej na taką jest kreowana, przez 90% historii. Trudno mi się nie zgodzić z wieloma opiniami, że generalnie postacie kobiece są tu bardzo mocno zaniedbane i nie robią nic szczególnego dla fabuły. Głównie martwią się, boją, panikują, śpią i gotują, a oprócz tego towarzyszą swoim mężczyznom, gdy oni biorą się do głównej akcji.
Sens ich postępowania też nie zawsze do mnie przemawiał. Becky, która martwiła się o ojca i raczej była świadoma powagi sytuacji, wcale się do niego aż tak nie śpieszyła, a w momencie, gdy tam dotarła, zmieniła zdanie.
Książkę czyta się całkiem przyjemnie i lekko, nie mam tu nic za bardzo do zarzucenia, ale sama historia nie straszy, a tworzy bardziej klimat niepokoju i niedopowiedzeń. Nie mogę jej jednak odmówić momentów, gdzie działała na wyobraźnie, ale nie było tych momentów nie wiadomo ile. Zakończenie niestety słabe i niezbyt satysfakcjonujące. To jedno z tych zakończeń, które czytasz i nie możesz się pozbyć wrażenia, że autor po prostu nie wiedział co ma z tym zrobić. I o ile celowe niedopowiedzenia niedopowiedzeniami, są dalej książki, które lepiej tym manewrują, tak nie można tego przyjąć za argument dla dziur logicznych i braku wyjaśnień dla rzeczy, którym wyjaśnienia by się przydały. Tak na dobrą sprawę dalej nie wiem na jakiej dokładnie zasadzie działają te kokony i w jaki sposób zaczęto je hodować.
Historia warta zapoznania, ciekawa w swoim pomyśle, ale nie jest wybitna językowo i nie nosi ze sobą jakiejś mądrości czy drugiego dna. Lekka historia z dreszczykiem - tak, wysokiej klasy literatura wspominana z uśmiechem po latach - niekoniecznie.

Pomysł na fabułę całkiem mi się spodobał, a wykonanie uważam za dość przyzwoite. Główny bohater ma jakiś charakter, ale nie jest raczej typem postaci, z którą się będziemy jakoś szczególnie utożsamiać. Właściwie nawet niekoniecznie może wzbudzać sympatię.
Gorzej się ma sytuacja z postacią Becky, bo nie ma tu jakiegoś szczególnego znaczenia - istnieje po to, żeby nasz główny...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta historia ma w sobie bardzo dużo z obyczajówki. Właściwie to obyczajówka z doskokami na rozwiązywanie sprawy morderstwa i nie jest to typ historii, gdzie czytelnik też może ją rozwiązywać, dużo rzeczy się przed nami ukrywa. I klimat i postacie, wszystko wydaje się takie szare, ponure i jednolite, przez to nudne i wcale nie dodające klimatu.
Niektóre momenty w fabule brzmią wiarygodnie, a jednocześnie kompletnie nieprawdopodobnie, zachowania bohaterów i ich sposób myślenia też można mocno kwestionować. I absolutnie nie znoszę w poważnej historii, z przewijającymi się tematami jak gwałt czy pedofilia, wprowadzania karykaturalnych postaci i jest nim oczywiście szef komisariatu. Niczemu to nie służy, a książka komediowa to też nie jest.
Nie jest to żaden soczysty kryminał trzymający w napięciu - to dość nudnawa obyczajówka, która większą głębie dawała pobocznym wątkom niż głównej fabule. Dużo gadania i opisów o niczym.

Ta historia ma w sobie bardzo dużo z obyczajówki. Właściwie to obyczajówka z doskokami na rozwiązywanie sprawy morderstwa i nie jest to typ historii, gdzie czytelnik też może ją rozwiązywać, dużo rzeczy się przed nami ukrywa. I klimat i postacie, wszystko wydaje się takie szare, ponure i jednolite, przez to nudne i wcale nie dodające klimatu.
Niektóre momenty w fabule...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie skończyłam tej książki, ale wiem, że nie muszę. Schemat za schematem, typowy bad boy, a nawet kilku i główna bohaterka ''inna niż wszystkie", która też oczywiście nie uważa się za piękność, a do tego ekstrawertyczna, głupktowata przyjaciółka. Rodzice nie wiadomo po co istnieją w tej historii, znasz markę każdej rzeczy używanej przez bohaterów, a nasza protagonistka wstydzi się użyć słowa penis. Generalnie zachowania bohaterów pozbawione sensu, tajemnice robione na siłę i teksty dające dreszcze w negatywnym znaczeniu, np. "Bo albo mogłem cię polubić... [...] Albo cię zerżnąć/ "Taa, mała, właśnie cię wypierdoliłem". Główna bohaterka, Madison, chyba nie do końca się przejmuje, że jej ojciec miał kochankę, a jej matka użyła tej broni właśnie przez niego, w sumie ten wątek, który był najbardziej interesujący z samego opisu, wydaje się nie mieć kompletnie znaczenia na dłuższą metę i jakby go nie było i zmienić wersję na taką, gdzie matka bohaterki po prostu odeszła i porzuciła swoją córkę, to wiele by to nie zmieniło.
Bardzo mnie rozbawiło, gdy ojciec Madison chciał ją ukarać, to był początek jednego z rozdziałów i po jednym słowie "Madi?'' i kolejnych kilku akapitach rozmyślań Madison i słowach nowej partnerki ojca, powiedział w końcu "- Już więcej żadnych imprez. - Po tych słowach znika na korytarzu, a Elena rusza w ślad za nim". To wszystko, to absolutnie wszystko na ten temat.
Jak wiadomo powszechnie, sceny seksu w takich książkach, nie są zbyt dobre i w tym przypadku (nie)stety nie jest inaczej.
Książka brzmi jak słaby debiut napisany przez nastolatkę z wattpada. Nie marnujcie na to czasu, a szczególnie pieniędzy, nawet w ramach swojego guilty pleasure.

Nie skończyłam tej książki, ale wiem, że nie muszę. Schemat za schematem, typowy bad boy, a nawet kilku i główna bohaterka ''inna niż wszystkie", która też oczywiście nie uważa się za piękność, a do tego ekstrawertyczna, głupktowata przyjaciółka. Rodzice nie wiadomo po co istnieją w tej historii, znasz markę każdej rzeczy używanej przez bohaterów, a nasza protagonistka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najpierw musiałam się zmierzyć z szokiem jak bardzo film różni się od książki. Nie oczekiwałam wiernego przeniesienia na ekran, ale różnice bywają naprawdę duże i przez to ciężko będzie mi tego ze sobą nie porównywać. Szczerze mówiąc, niektóre sceny, czy fragmenty scen, bardziej podobały mi się w filmie, ale niestety całościowo z filmem problem jest taki, że bardzo mało wyjaśnia, więc na wiele pytań, co raczej dość oczywiste, odpowie książka.

Nie powiedziałabym, że całościowo ta część była nudna, ale jej początek faktycznie dość mocno mi się dłużył. Potem było lepiej i czytało mi się sprawniej, ale przez końcówkę znowu przebrnęłam z niewielkim entuzjazmem i zaangażowaniem. Końcowy dialog między Potterem a Voldemortem wyglądał dla mnie jak z bajki dla dzieci (bo raczej nie sądzę, że Insygnia Śmierci to miała być typowa książka dla dzieci) z tą różnicą, że to protagonista wszystko wyjaśnia, a antagonista jest zdziwiony zamiast antagonisty wyjaśniającego swoje motywy. Ciężko mi było brać nawet wtedy Voldemorta na poważnie, bo brzmiał mi wręcz… przerysowanie? Śmiesznie? Niczym humorzasty nastolatek, który nie może zaakceptować porażki, więc na wszystko odpowiada ‘’co z tego? Co to za różnica?’’ i mówi swoje. Najgorszy dla mnie dialog w tej serii.

Spotkanie Dumbledora i Harry’ego też mnie nieszczególnie przekonało i sam fakt, że ta scena w takiej formie miała miejsce i to, co ten dialog zawierał, skojarzyła mi się z problemem jak coś wytłumaczyć czytelnikowi, gdy nie zaplanowano znacznie wcześniej bardziej przekonywującej formy. Takie ‘’no nie wiem, co z tym zrobić, ale muszę to już zrobić’’. Albo autorce po prostu nie chciało się wymyślać czegoś bardziej prawdopodobnego.

Językowo jest lekko, ale jak wspomniałam - dużo rzeczy się dłuży, właściwie dość rzadko czułam się wciągnięta nawet w momenty akcji. Chociaż z drugiej strony muszę pochwalić zwrócenie uwagi, że bohaterowie, żyjąc w tym lesie, jakoś musieli zdobywać jedzenie, motyw z kanałem radiowym czy ta cała polityczna kwestia związana z działaniami Voldemorta w ministerstwie i przesłuchaniami pod kątem czystości krwi. Ale sama scena jak Harry ratował ‘’oskarżonych’’ dla mnie bardzo słaba.

I w tej części bohaterowie drażnili mnie najbardziej. W każdym etapie historii był to ktoś inny i nie mam na myśli jedynie Rona i Hermiony, a około 90% postaci, które się przewijały. Właściwie, i o dziwo, nie denerwował mnie ani razu sam Harry.

W kwestii motywów miłosnych, patrząc z perspektywy całej serii, o ile nawet mnie przekonuje to budzące się uczucie między Ronem a Hermioną, chociaż nie zmieniam zdania, że do siebie nie pasują, tak kompletnie nie czuję tego związku Harry’ego z Ginny. Nie wątpię, że niektórzy widzą jak to kiełkowało, ale dla mnie Ginny dalej jest po prostu zakochana w sławnym chłopaku, bo jest sławny, a potem pewnie jego czyny też jej zaimponowały, a nie dlatego, że jakoś poznała się z nim lepiej. Może więcej się działo ‘’poza kadrem’’, ale wolałabym więcej poczytać o tym, co się faktycznie działo w tym ‘’poza kadrem’’ niż o kolejnym meczu quidditcha przez kilka stron.

Scena z płonącą tiarą nawet mi zaimponowała, tego się nie spodziewałam.

Kończę książkę bez entuzjazmu, ale też bez jakiegoś wielkiego zawodu. Była dla mnie bardzo nierówna, jakby autorka na niektóre rzeczy miała pomysł od dawna, a na wiele z nich już niekoniecznie. Nie będzie to część, po którą sięgnę, gdybym chciała konkretne części serii czytać ponownie.

Najpierw musiałam się zmierzyć z szokiem jak bardzo film różni się od książki. Nie oczekiwałam wiernego przeniesienia na ekran, ale różnice bywają naprawdę duże i przez to ciężko będzie mi tego ze sobą nie porównywać. Szczerze mówiąc, niektóre sceny, czy fragmenty scen, bardziej podobały mi się w filmie, ale niestety całościowo z filmem problem jest taki, że bardzo mało...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Film (ten z 1976) oglądałam po raz pierwszy już dobre parę lat temu i zaliczam go do grona ulubionych horrorów, więc z ciekawością sięgnęłam po książkę.
Autor popełnił jeden, dla mnie bardzo duży, błąd, gdzie jeden z głównych plot twistów w filmie został częściowo zaspoilerowany już praktycznie na początku książki. Rozumiem istnienie tego zabiegu, ale zdecydowanie nie zaliczam się do jego fanek, a to był całkiem fajny element zaskoczenia. Oczywiście to nie oznacza, że książka niczym nie zaskakuje, bo dostajemy rozwinięcie naszych bohaterów, ich przeszłości, relacji, więc całość wydaje się mieć większą głębie, no i oczywiście sceny, których w filmie nie można było oddać w ten sam sposób. Jedna z tego typu scen zdecydowanie była moją ulubioną w książce (gdy w filmie nie zrobiła na mnie specjalnego wrażenia), wzbudziła we mnie faktyczny niepokój i, chociaż krótka, uważam, że bardzo dobrze napisana i bardzo dobrze oddająca klimat. Byłam pewna, że to nie będzie specjalnie wybitna książka, ale zostałam pozytywnie zaskoczona. No i oczywiście jestem zachwycona wydaniem Vespera.

Film (ten z 1976) oglądałam po raz pierwszy już dobre parę lat temu i zaliczam go do grona ulubionych horrorów, więc z ciekawością sięgnęłam po książkę.
Autor popełnił jeden, dla mnie bardzo duży, błąd, gdzie jeden z głównych plot twistów w filmie został częściowo zaspoilerowany już praktycznie na początku książki. Rozumiem istnienie tego zabiegu, ale zdecydowanie nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam wrażenie, że przeczytanie opisu (przynajmniej na wydaniu Vespera) to najgorsze, co można sobie zrobić, bo to przedstawienie zarysu fabuły ponad połowy książki i nie żartuję, bo sprawdziłam, na której stronie zaczyna się wydarzenie z opisu, od którego rzekomo się głównie historia zaczyna i jest to dalej niż połowa książki. Na szczęście nie widziałam tego oryginalnego opisu wcześniej, a nawet nie czytałam go po otrzymaniu własnego egzemplarza do ręki, miałam przynajmniej nad czym główkować i zastanawiać się, co będzie dalej. W wielkim skrócie i nie tak spoilerowo: mamy bohatera, który trafia na wyspę doktora Moreau, gdzie odbywają się okrutne eksperymenty. Nasz bohater próbuje zrozumieć co się dzieje, dlaczego, w jakim celu i przede wszystkim będzie chciał przetrwać w nieobliczalnym środowisku.

Obawiałam się, że książkę może się czytać trochę ciężko, ale była to lżejsza językowo lektura niż myślałam i pewnie kiedyś do niej wrócę. Jeśli chodzi o fabułę, to bardzo lubię motyw ‘’szalonych naukowców’’, którzy do swoich celów bezwzględnie dążą kosztem kogoś lub czegoś. Historia jest miejscami dość brutalna i smutna.

Głównego bohatera trzeba trochę zrozumieć, chociaż jego zachowanie, wynikające czasem z pewnych nieporozumień, może zdenerwować. Miałam też wrażenie, że jego obecność nic w sumie nie zmieniła i nie miała specjalnego znaczenia dla całości – co się wydarzyło i tak by się wydarzyło. Byłam bardzo ciekawa jak zostanie zakończony wątek stworzeń, które tam żyją i jestem usatysfakcjonowana, bo było to dla mnie i wiarygodne i na swój sposób intrygująco groteskowe.

Lektura krótka, warta nadrobienia, a wydanie Vespera jak zwykle bardzo oryginalne i z ilustracjami.

Mam wrażenie, że przeczytanie opisu (przynajmniej na wydaniu Vespera) to najgorsze, co można sobie zrobić, bo to przedstawienie zarysu fabuły ponad połowy książki i nie żartuję, bo sprawdziłam, na której stronie zaczyna się wydarzenie z opisu, od którego rzekomo się głównie historia zaczyna i jest to dalej niż połowa książki. Na szczęście nie widziałam tego oryginalnego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Another t. 4 Yukito Ayatsuji, Hiro Kiyohara
Ocena 7,7
Another t. 4 Yukito Ayatsuji, Hi...

Na półkach: ,

Po przeczytaniu 3 części po polsku w końcu się poddałam i przy ostatniej sięgnęłam po angielskie tłumaczenie.

Piszę to w tym momencie z perspektywy osoby, która ma zerowe doświadczenie w mangach: całkiem podobała mi się fabuła, nie było wizualnie aż tak intensywnie brutalnie jak się tego spodziewałam po horrorze tego typu. Większość bohaterów wzbudzała moją sympatię i trochę było mi szkoda, że nie pojawiali się częściej. Dostawałam jakieś odpowiedzi na pytania, które pojawiały się w mojej głowie w trakcie czytania, np. dlaczego nie ostrzeżono głównego bohatera od razu? Nawet jeśli te odpowiedzi mogłyby się wydawać ciut naciągane, to kupuję je.

Manga jedynie czterotomowa, przyjemna dla oka i przyjemna do czytania (ale nie po polsku).

Po przeczytaniu 3 części po polsku w końcu się poddałam i przy ostatniej sięgnęłam po angielskie tłumaczenie.

Piszę to w tym momencie z perspektywy osoby, która ma zerowe doświadczenie w mangach: całkiem podobała mi się fabuła, nie było wizualnie aż tak intensywnie brutalnie jak się tego spodziewałam po horrorze tego typu. Większość bohaterów wzbudzała moją sympatię i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Edit: przyjemnie było wrócić do tej historii po raz drugi tym razem w pięknym wydaniu Vespera.

Muszę przyznać, że bardzo żałuję, że najpierw obejrzałam film i doskonale wiedziałam, jak ta historia się potoczy, bo na pewno byłabym bardziej zaskoczona.

To nie jest jeden z tych typowych horrorów. Historia jest nieprzeciętna, nie dłuży się, wszystko wydaje się bardzo dobrze wyważone, a lekkie pióro sprawia, że książkę czyta się lekko i przyjemnie. Nie mamy też nie wiadomo jak skomplikowanej historii.

Czytelnik może denerwować się na główną bohaterkę za jej naiwność, słabość oraz to, że łatwo daje sobą manipulować, chociaż miewa przebłyski otrzeźwienia (wydaje się, jakby już po kilku stronach całkiem zapomniała, że została skrzywdzona przez własnego męża, chociaż w tamtym czasie doskonale wie, że TAKICH rzeczy się nie robi) . Jednak w obliczu sytuacji w jakiej się znalazła: całkiem samotna, bez pomocy od kogokolwiek i nie do końca jeszcze tego świadoma, można jej nawet współczuć.

Nie powiedziałabym, że historia przeraża i nie będzie się po niej spać po nocach, ale tworzy wokół się interesujący, niepokojący klimat, szczególnie na ostatnich stronach. Brakowało mi jednak jeszcze większej intensywności, "zagęszczenia" tej atmosfery przez cały czas trwania książki, ale to już moje mocno subiektywne odczucie.

Absolutna klasyka i jeśli tylko znajdziecie okazję aby ją przeczytać, warto będzie po nią sięgnąć.

Edit: przyjemnie było wrócić do tej historii po raz drugi tym razem w pięknym wydaniu Vespera.

Muszę przyznać, że bardzo żałuję, że najpierw obejrzałam film i doskonale wiedziałam, jak ta historia się potoczy, bo na pewno byłabym bardziej zaskoczona.

To nie jest jeden z tych typowych horrorów. Historia jest nieprzeciętna, nie dłuży się, wszystko wydaje się bardzo dobrze...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Another t. 1 Yukito Ayatsuji, Hiro Kiyohara
Ocena 7,6
Another t. 1 Yukito Ayatsuji, Hi...

Na półkach: ,

Stwierdziłam, że pora przeczytać mangę skoro anime za mną i nawet zaliczyłam je do jednego z moich ulubionych. Fabularnie się odnosić tutaj nie będę, bo to dopiero pierwsza część, sam początek historii. Na ten moment podoba mi się i pod względem klimatu i pod względem kreski. Popełniłam jednak błąd sięgając po polskie tłumaczenie, a skoro już mam taką formę to w takiej ją teraz dokończę, ale gdybym uwzględniała to tłumaczenie, to ocena poleciałaby w dół.

Stwierdziłam, że pora przeczytać mangę skoro anime za mną i nawet zaliczyłam je do jednego z moich ulubionych. Fabularnie się odnosić tutaj nie będę, bo to dopiero pierwsza część, sam początek historii. Na ten moment podoba mi się i pod względem klimatu i pod względem kreski. Popełniłam jednak błąd sięgając po polskie tłumaczenie, a skoro już mam taką formę to w takiej ją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak bardzo lubię opowiadania, tak uważam, że w tym przypadku historia zasłużyła na dużo dłuższą treść, która pozwoliłaby bardziej rozbudować relacje między dającymi się lubić bohaterami i przy tym rozwinąć ich przemyślenia. Wydaje mi się, że rewelacyjny film The Thing z 1982 oparty na tej fabule lepiej oddawał grozę wśród towarzyszy i nieufność zmieniającą się nawet we wrogość. Tutaj czasem miałam wrażenie, że postacie bardzo lekko przyjmowały co się dzieje wokół, jakby to był kolejny tylko poważniejszy problem do rozwiązania. Wstęp, nim zacznie się cała gówna akcja, jest dość długi, co w przypadku opowiadania, które powiedziałabym, jest krótsze niż sądziłam, raczej ma znaczenie. Sam pomysł na fabułę, mimo że dalej nie podchodzę do historii z przybyszami z kosmosu z ogromnym entuzjazmem, bardzo mi się podobał, a miejsce akcji uważam za rewelacyjnie dobrane. Miłym zaskoczeniem był też fragment kontynuacji. Historia warta nadrobienia w świetnym wydaniu wydawnictwa Vesper.

Jak bardzo lubię opowiadania, tak uważam, że w tym przypadku historia zasłużyła na dużo dłuższą treść, która pozwoliłaby bardziej rozbudować relacje między dającymi się lubić bohaterami i przy tym rozwinąć ich przemyślenia. Wydaje mi się, że rewelacyjny film The Thing z 1982 oparty na tej fabule lepiej oddawał grozę wśród towarzyszy i nieufność zmieniającą się nawet we...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Może się powtórzę z opinią, którą wystawiałam innemu zbiorowi Lovecrafta, ale na dobrą sprawę trudno dodać mi coś nowego. Bogaty język i minimalna ilość dialogów czynią jego opowiadania dość trudne do czytania, szczególnie w podróży, bo wymagają skupienia. Głównych bohaterów dalej traktuję jako pośrednicy w przedstawieniu świata, bo w gruncie rzeczy nie różnią się zbyt bardzo od siebie, a nawet bym powiedziała, że różnią się tylko imieniem i nazwiskiem - dużo ciekawsi są bohaterowie poboczni.

Takim większym zaskoczeniem było dla mnie bardzo długie i bogate w treść, jak na opowiadanie, Ku nieznanemu Kadath śniąca się wędrówka. Pojawiło się ciekawe nawiązanie do innego opowiadania, było też dużo nowych stworzeń, których nie kojarzyłam z innych treści autora. Całość może mieć jednak dla niektórych pewną wadę, bo mogłaby być z tego powieść, jednak forma opowiadania sprawia, że akcja jest przyspieszona i trochę mi to miejscami zabijało klimat.

Może się powtórzę z opinią, którą wystawiałam innemu zbiorowi Lovecrafta, ale na dobrą sprawę trudno dodać mi coś nowego. Bogaty język i minimalna ilość dialogów czynią jego opowiadania dość trudne do czytania, szczególnie w podróży, bo wymagają skupienia. Głównych bohaterów dalej traktuję jako pośrednicy w przedstawieniu świata, bo w gruncie rzeczy nie różnią się zbyt...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki The Cliffs Scott Cawthon, Elley Cooper, Andrea Waggener
Ocena 6,0
The Cliffs Scott Cawthon, Elle...

Na półkach: , ,

Pierwsze opowiadanie ‘’The Cliffs’’ jest bardzo łagodne, porównując z opowiadaniem drugim, i bardzo normalne, porównując z opowiadaniem trzecim. Mam wrażenie, że wobec nastolatków to uniwersum jest zadziwiająco okrutne i niesprawiedliwe (i bardzo mi się to podoba). Nie umiem wybrać jakiegoś ulubionego opowiadania z tego zbioru, bo każde z nich czymś mnie urzekło albo zaskoczyło i były one na swój sposób dość mroczne, gdy się o nich tak dłużej pomyśli. W przypadku ‘’He told me everything’’ byłam pewna, że grupa nastolatków będzie podpuszczać do czegoś nowego członka klubu/koła, a prawda okazała się zupełnie inna.

Podtrzymuję zdanie, że nastolatkowie w tych książkach są dość schematyczni, ale bardzo lubię przedstawianie tam małych dzieci. W ramach tej schematyczności, to dalej też nie czuję tego w przypadku głównej historii danego opowiadania, tylko bardziej w obrębie samych postaci i ich otoczenia, np. chociaż główny cel bohaterów był inny, to pewne zachowania i sytuacje z opowiadania ‘’He told me everything’’ były bardzo podobne do opowiadania z pierwszej książki ‘’To be beautiful’’.

Historia, która dzieje się w epilogu trochę mnie zawiodła pod względami fabularnymi, a pod innymi bardzo zaskoczyła i jestem jednocześnie zaintrygowana, co wydarzy się dalej.

Pierwsze opowiadanie ‘’The Cliffs’’ jest bardzo łagodne, porównując z opowiadaniem drugim, i bardzo normalne, porównując z opowiadaniem trzecim. Mam wrażenie, że wobec nastolatków to uniwersum jest zadziwiająco okrutne i niesprawiedliwe (i bardzo mi się to podoba). Nie umiem wybrać jakiegoś ulubionego opowiadania z tego zbioru, bo każde z nich czymś mnie urzekło albo...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Blackbird Scott Cawthon, Kelly Parra, Andrea Waggener
Ocena 6,0
Blackbird Scott Cawthon, Kell...

Na półkach: , ,

W rankingu ta część raczej nie będzie gdzieś w moim top 3, ale ma dwa naprawdę mocne punkty: opowiadanie The Real Jake i epilog/dodatkowe opowiadanie. Chociaż w kwestii epilogu zrobi on raczej wrażenie na osobach, które bardziej się orientują w historii kanonicznej i zrozumieją wagę tego, co tu się wydarzyło.

The Real Jake to opowiadanie o chłopcu chorującym na nowotwór złośliwy (z tego co zrozumiałam: szyszyniak zarodkowy). Nie ma więc tu jakichś brutalnych zwrotów akcji czy nieustającego napięcia – to teoretycznie po prostu historia o umierającym chłopcu. Ale naprawdę smutna historia. Ma jednak pewne mrugnięcie okiem w stronę fanów siedzących w kanonie, plus są jeszcze co najmniej dwa inne powody, dla których należy mieć to opowiadanie szczególnie na uwadze w kontekście samej tej serii książek.

W kwestii opowiadań Blackbird i Hide-and-Seek jestem zadowolona, ale może nie w pełni usatysfakcjonowana, chociaż uważam, że Hide-and-Seek było zdecydowanie lepsze niż Blackbird. Nie do końca jednak zgadzam się z pewną postawą, która jest nam tam przedstawiona, bo nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że narracja próbuje narzucić nam myślenie, że cała sytuacja i cały konflikt były stricte winą Toby’ego z czym zupełnie się nie zgadzam. Wprawdzie coś takiego nie pojawiło się pierwszy raz w tych książkach, ale tu bardzo rzuciło mi się to w oczy.

Mam też mieszane uczucia co do innej postawy pokazanej w Blackbird, a właściwie trochę sposobu jego przedstawienia. Zgadzam się, że czasem złe rzeczy wychodzą nam na korzyść w przyszłości, jednak tu trochę to wybrzmiewa jak pochwała tego, że spotkało nas coś złego ze strony innego człowieka. Ale jednak doceniam przy tym inną postawę, której wielu agresorów w rzeczywistości nie praktykuje. Sam pomysł na historię i pewne przesłanie bardzo dobry, ale wykonanie tak 50:50.

Gwiazdka więcej za The Real Jake, bo miałam łzy w oczach na koniec.

W rankingu ta część raczej nie będzie gdzieś w moim top 3, ale ma dwa naprawdę mocne punkty: opowiadanie The Real Jake i epilog/dodatkowe opowiadanie. Chociaż w kwestii epilogu zrobi on raczej wrażenie na osobach, które bardziej się orientują w historii kanonicznej i zrozumieją wagę tego, co tu się wydarzyło.

The Real Jake to opowiadanie o chłopcu chorującym na nowotwór...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bunny Call Scott Cawthon, Elley Cooper, Andrea Waggener
Ocena 6,3
Bunny Call Scott Cawthon, Elle...

Na półkach: , , ,

Mogę powiedzieć, że doceniam tę część za to, że nie miała smutnych historii, które wprowadzą mnie w przygnębiający nastrój już na sam początek, chociaż to wcale nie oznacza, że wszędzie był happy end. Ale za to ten brak nadrabia historiami, gdzie działy się wyjątkowo dziwne, niepokojące, a wręcz trochę obrzydliwe rzeczy i pod tym względem ,,In the Flesh’’ i ,,The Man In Room 1280’’ mogą rywalizować ze wszystkimi, które dotychczas w tej serii wyszły. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że ,,The Man…” zrobiło parę nieśmiałych kroków w stronę gore.

Jednocześnie ta książka wydaje się wyjaśniać najmniej i zostawia bardzo szerokie pole do samodzielnej interpretacji i zgadywania, czego dokładnie byliśmy świadkami w poszczególnych historiach. Czy to dobrze, czy to źle, to już kwestia subiektywna.

Sądzę, że też w przypadku głównych bohaterów nie są oni aż tak schematyczni, ale mam taki ogólny wniosek, że dorosłe postacie są bardziej zróżnicowane niż nastolatkowie, którzy są na ogół przedstawieni w tej serii dość prosto.

W opowiadaniu tytułowym zabrakło mi może trochę większych emocji. Nie jestem w pełni usatysfakcjonowana środkiem tej przygody. Uważam, że można było jednak wycisnąć z tego ciut więcej, szczególnie, że Ralpho to naprawdę postać z potencjałem, a sam pomysł też był bardzo w porządku. Ale bardzo lubię tę historię mimo wszystko.

,,In the Flesh’’ to właściwie wielkie znaki zapytania: dlaczego? Jak to się stało? Czemu to w ogóle poszło w tak dziwnym kierunku? Spodziewałam się czegoś innego, a zostałam zaskoczona do czego to ostatecznie doprowadziło. Może nawet zaskoczona za bardzo. Tu zdecydowanie pole do teoretyzowania jest największe.

,,The Man In Room 1280’’ też jest specyficzne i wydaje się, jakby miało mieć kiedyś swoją kontynuację (może w opowiadaniu bonusowym) i przy tym ewentualnie samo jest jednocześnie sequelem czegoś, co już znamy. Powiedziałabym, że ma największe skupisko nie za przyjemnych dla oka i nosa scen w porównaniu z poprzednimi częściami książek. Już sama wizualizacja wyglądu mężczyzny, który tam leży, na podstawie opisów jakie dostajemy, szybko nam uświadamia, że to już jest tragiczny widok i w rzeczywistym świecie to byłby fenomen naukowy. Jednocześnie to bardziej paranormalna historia niż to na pierwszy rzut oka się wydaje.

Książka pochłonięta w jeden dzień, bawię się jak zwykle przednio.

Mogę powiedzieć, że doceniam tę część za to, że nie miała smutnych historii, które wprowadzą mnie w przygnębiający nastrój już na sam początek, chociaż to wcale nie oznacza, że wszędzie był happy end. Ale za to ten brak nadrabia historiami, gdzie działy się wyjątkowo dziwne, niepokojące, a wręcz trochę obrzydliwe rzeczy i pod tym względem ,,In the Flesh’’ i ,,The Man In...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Spoilery.

Uważam, że póki co to część, którą najlepiej mi się czytało. Pokładałam w niej spore nadzieje, bo jednocześnie była to też część, na którą najbardziej czekałam spośród wszystkich siedmiu. I w sporej mierze spełniła te moje oczekiwania.

Historia staje się tu już naprawdę mroczna i przygnębiająca. Opustoszałe miejsca, instrukcje od ministerstwa jak się zachowywać i zaginięcia naprawdę robią klimat. Jednocześnie gdzieś w tle szkoła próbuje jakoś funkcjonować, żeby dawać namiastkę normalności.

Ta historia jest chyba najbardziej ‘’konkretna’’ w porównaniu z poprzednimi częściami. Nie ma takiego, a przynajmniej aż takiego, rozwodzenia się nad mało istotnymi dla fabuły rzeczami, które nabijają nam strony. Jedyny zarzut mam wobec tego nieszczęsnego qudditcha, ale ja też generalnie tego wątku bardzo nie lubię.

W końcu mamy też dużo więcej Dumbledore’a niż normalnie. Szkoda, że dopiero teraz i szkoda, że właściwie już się więcej nim nie nacieszymy.

Trzeba jednak przeboleć wątki miłosne. Ta nagła miłość Harry’ego do Ginny niezbyt mnie przekonuje.

Bardzo podobała mi się podróż po przeszłości Voldemorta i jego rodziny. I, szczerze mówiąc, przed swoją ‘’śmiercią’’ wydaje się być dużo ciekawszą, intrygującą i bardziej niebezpieczną postacią niż po swoim odrodzeniu. To, że wybiera sobie za horkruksy bardzo charakterystyczne przedmioty jest faktycznie dowodem jego pychy, ale jednocześnie strasznej głupoty.

Harry jednak nie popisywał się szczególną bystrością swojego umysłu w tej części. Wprawdzie od samego początku byłam świadoma, kim jest Książę Półkrwi, ale biorąc pod uwagę, co się tu działo, wydaje mi się, że połowa czytelników sama by się domyśliła kim on jest, zanim by się oficjalnie przedstawił (więc na pewno zanim ogarnąłby to Harry). Innymi popisami tego, że procesy mózgowe Harry’ego nie funkcjonowały zbyt sprawnie są pretensje, że Snape nie rozpacza po śmierci Syriusza (dlaczego miałby?) ,scena, gdzie Harry uznał, że genialnym pomysłem na wzięcie wspomnienia od Slughorna, którego nie chciał dać nawet Albusowi, będzie zapytanie go o to wprost czy scena, gdzie Harry zastanawia się, dlaczego Snape nie jest zmartwiony aresztowaniem Mundungusa na LEKCJI PRZED CAŁĄ KLASĄ (i dalej: dlaczego miałby?).

Przyznam niechętnie, że Ron trochę zyskał, a Hermiona trochę straciła w moich oczach. To całkiem zabawne, gdy ma pretensje do Harry’ego, gdy ten okazuje się być od niej lepszy w eliksirach, że korzysta z jakiejś dziwnej książki, gdy sama cały czas też korzysta z książek.

Postać Draco w końcu tu jakoś zaistniała, więc nareszcie robi coś więcej niż chodzenie wokół i czepianie się każdego dla radochy. Popadł jednak w inną skrajność, więc teraz też chodzi wokół, ale płacze. Dalej uważam go za strasznie zaniedbaną postać.

I nie mogę przestać myśleć o felix felicis. Wydaje się to być naprawdę mocną i jednocześnie mocno przesadzoną rzeczą.

Ale przyjemna historia, na ten moment to moja ulubiona część.

Spoilery.

Uważam, że póki co to część, którą najlepiej mi się czytało. Pokładałam w niej spore nadzieje, bo jednocześnie była to też część, na którą najbardziej czekałam spośród wszystkich siedmiu. I w sporej mierze spełniła te moje oczekiwania.

Historia staje się tu już naprawdę mroczna i przygnębiająca. Opustoszałe miejsca, instrukcje od ministerstwa jak się zachowywać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Spoilery.

Dobrze, co mi się podobało:
- ten cały wątek z przygotowywaniem się do SUMów, ta masa nauki, która przed nimi była i potężna ilość prac domowych. To było fajne, lubię takie rzeczy,
- polityczny wątek z cenzurą, wtrącaniem się ministerstwa w sprawy szkolne, itd. To też lubię i też mi się podobało,
- kreacja postaci Umbridge 12/10. Mało jakiego bohatera tak nie cierpiałam jak jej, więc spełniła swoją rolę idealnie,
- postać Luny bardzo sympatyczna i doceniam, że Rowling przypomniała sobie, że ma jeszcze inne domy w Hogwarcie i stworzenie choćby GD to świetny moment, żeby ich zaangażować,
- podobało mi się też, że postać Rona jakoś się tam rozwija, że może grać w drużynie, że został tym prefektem. Nie musi być w końcu tak mocno w cieniu Harry'ego.

Ale po przeczytaniu książki im dłużej myślałam, tym więcej rzeczy mi przeszkadzało i miały one zdecydowanie większą wagę:

Pierwsza połowa książki, a nawet ponad połowa się dłuży, bo niewiele się dzieje. To znaczy, dzieje się, ale niekoniecznie to, czego oczekiwałam. Musiałam się trochę jednak przymuszać, gdy czytałam o kolejnych nieudanych miłosnych podchodach Harry’ego czy kolejnym meczu quidditcha.

Rowling uparcie w dalszym ciągu rozciąga akcję na cały rok szkolny. To miło ze strony Voldemorta i śmierciożerców, że pozwalają we względnym spokoju przygotować się do SUMów i je zaliczyć.

To, co mi najbardziej przeszkadzało, to dziwne myślenie Rowling na temat usprawiedliwiania przemocy za czasów szkolnych. Bardzo nie rozumiem podejścia Harry’ego, który najwyraźniej ma pamięć złotej rybki do spraw niewygodnych, bo jest szczerze (i słusznie) poruszony tym, co widział u Snape’a, a jego wyidealizowany obraz ojca nagle zaczął się rozmywać, ale wystarczyła szybka pogadanka z Syriuszem, że no ‘’młody był i głupi, ale wyrósł z tego’’, więc nie ma tematu. Po śmierci Syriusza Harry też już najwyraźniej zapomniał, że Syriusz również był aktywnym uczestnikiem dręczenia Snape’a, ale skoro już nie żyje (i pewnie też z tego zdążył wyrosnąć), to najwyraźniej teraz Harry stworzył sobie jego wyidealizowany obraz, o zmarłych trzeba mówić tylko dobrze i z jakiegoś powodu znowu nie znosi Snape’a i jeszcze próbuje zrzucić na niego winę. Brzmi mi to w tym momencie na strasznie wymuszoną niechęć, bo mają się nie lubić, bo autorka tak postanowiła i koniec, kropka, żadnych lekkich odchyleń w żadną stronę. Pomijam absurdalność całej sytuacji, że Harry ryzykował bardzo wiele tylko po to, żeby sobie uciąć szybką pogawędkę o sprawach z przeszłości, ale autorka sprzyja Potterowi, więc mu się udaje.

I Umbridge, która postanawia wyrzucić Hagrida akurat w momencie, gdy jest egzamin z astronomii… serio? Nie, nie uwierzę, że o tym nie wiedziała. Chciała, żeby Harry to zobaczył, ale niekoniecznie cała szkoła? Może, ale myślę, że po prostu autorka musiała nam zrobić małą ekspozycję.

Mam wrażenie, że bohaterowie tutaj wyjątkowo mało sami odkryli. Tak naprawdę to było tylko czekanie, co stanie się dalej, bo Potterowi coś tam się śni. I on, i my, musimy czekać aż nam to łaskawie wyjaśni Dumbledore na sam koniec. Nie wiem, czy Rowling po prostu ma problem z dawkowaniem nam informacji, ale mogłaby jednak to robić, gdy mamy taką cegłę.

Syriusz okazał się dla mnie zadziwiająco… irytującą i głupią postacią. Z jednej strony można faktycznie dostać bzika, gdy się tak siedzi zamkniętym samemu i nawet mu się niespecjalnie dziwię, że ruszył na ratunek Potterowi, ale jego zachowanie podczas walki na moment przed śmiercią było śmieszne. Właściwie jego śmierć, a raczej jej okoliczności, bardziej mnie rozbawiły niż zasmuciły.

Gdy inni się jakoś psychicznie zmieniają, Malfoy ciągle mentalnie jest gdzieś na pierwszym roku. W ogóle w Slytherinie jest chyba tylko 4 uczniów plus ci, co grają mecze.

Nie poczułam absolutnie wagi tej przepowiedni. Właściwie, ciągle mnie zastanawia, po co to w ogóle trzymali. Robiono przez 90% książki atmosferę wokół rzekomej broni, czegoś co Voldemort bardzo chciał, a okazuje się, że to kulka, która i tak została stłuczona, a o przepowiedni dowiedzieliśmy się od Dumbledora z innego źródła.

Podsumowując, nie bawiłam się źle, ale jednak gorzej niż przy poprzedniej części (ale dalej lepiej niż przy pierwszych 3). Pozostanę przy tym, że ta książka jest za długa.

Spoilery.

Dobrze, co mi się podobało:
- ten cały wątek z przygotowywaniem się do SUMów, ta masa nauki, która przed nimi była i potężna ilość prac domowych. To było fajne, lubię takie rzeczy,
- polityczny wątek z cenzurą, wtrącaniem się ministerstwa w sprawy szkolne, itd. To też lubię i też mi się podobało,
- kreacja postaci Umbridge 12/10. Mało jakiego bohatera tak nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Step Closer Scott Cawthon, Elley Cooper, Kelly Parra, Andrea Waggener
Ocena 6,0
Step Closer Scott Cawthon, Elle...

Na półkach: , , ,

Czwarta część i dalej nie zmieniam zdania, że opowiadania trzymają swój poziom. Pierwsze opowiadanie, gdzie Pete miał własne Oszukać przeznaczenie doprowadziło mnie prawie do łez, drugie opowiadanie, gdzie złodziejka Kasey została zmuszona do zmian w swoim życiu przez pewne okulary stanowiło przyjemną odskocznie na pewne złapanie oddechu, a trzecie opowiadanie miało bardzo przykrą bazę pod całą historię. Jednak w przypadku 3 opowiadania czuję pewien niedosyt, bo mimo że było ono najdłuższe w tej części, to uważam, że powinno być jeszcze dłuższe, żeby mogło w pełni wybrzmieć. Miałam wrażenie, że tempo trochę tam nagle przyspieszyło. Plus był pewien wątek, który mógłby zainteresować osoby, które nie siedzą w grach i nie bardzo się orientują, o co chodzi. Dla osób zaznajomionych jest raczej oczywiste co się stało, mniej więcej dlaczego i co to ma wspólnego z tym konkretnym animatronikiem, ale dla osób niezorientowanych są to szczątkowe informacje i pewnie chcieliby przeczytać na ten temat więcej (ja właściwie też). Trochę mnie zdziwiło, że wspomnienia matki z tamtego dnia były dość ubogie.

Ale z satysfakcją stwierdzam, że dalej nie przestaję się dobrze bawić. Przyjemna książka do pochłonięcia w jeden, maksimum dwa dni z pewnymi swoimi morałami.

!SPOILERY!
Mam parę jednak dodatkowych zarzutów do 3 opowiadania. Właściwie nie wyłapałam, dlaczego Chica nie chciała, żeby lalka została znaleziona. Mam też mieszane uczucia co do tego, że Samantha nagle wyśniła, gdzie ta lalka jest. Wydaje mi się, że jednak sama by doszła do tego, że musi szukać w tamtym miejscu. I oczywiście intensywnie myślę o nierozbudowanym wątku morderstwa. Wydaje mi się, że jednak wiele osób, jakby przeczytało, że dziecko padło ofiarą seryjnego mordercy, to byłoby jednak ciekawe czy wiadomo kto to był, w jakich okolicznościach, co się właściwie stało i ile dzieci zginęło w takim wypadku. Ale jak wspomniałam wcześniej, informacje są szczątkowe i wiadomo tylko, że był seryjny morderca i że dziewczynka została ‘’zwabiona’’. Szkoda.
!KONIEC SPOILERÓW!

Czwarta część i dalej nie zmieniam zdania, że opowiadania trzymają swój poziom. Pierwsze opowiadanie, gdzie Pete miał własne Oszukać przeznaczenie doprowadziło mnie prawie do łez, drugie opowiadanie, gdzie złodziejka Kasey została zmuszona do zmian w swoim życiu przez pewne okulary stanowiło przyjemną odskocznie na pewne złapanie oddechu, a trzecie opowiadanie miało bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Spoilery.

Spotkałam się kiedyś z opinią, że serię HP najlepiej zacząć czytać od części 4 i szczerze mówiąc: trudno mi się z tym nie zgodzić. Ta część było zdecydowanie ciekawsza, naprawdę chwilami mroczniejsza, a jednak jednocześnie zabawniejsza niż trzy poprzednie razem wzięte. Pojawiają nam się też poboczne wątki jak Rita i jej artykuły, poszukiwanie zaginionej Berty, wątek skrzatów domowych czy wątek śmierciożerców na mistrzostwach, ale też pomniejsze rzeczy jak pierwsze nastoletnie zakochania lub zazdrości (chociaż dla mnie to akurat nie jest szczególna zaleta)… Jestem jednak w stanie zrozumieć, że ten delikatny nadmiar wątków nie każdemu przypadnie do gustu, bo okropnie wydłuża to książkę.

Dobrze, że dalej widać, że Rowling jakoś rozwija ten świat – sytuacja olbrzymów, sytuacja skrzatów domowych, dużo uprzedzeń i dużo rasizmu wśród wielu czarodziejów. To był bardzo dobry moment, żeby rozpocząć takie wątki dopiero w tej części, bo wszystko się dzięki temu ładnie klei. Dodatkowo, nakreślenie też całego chaosu w ministerstwie i całym czarodziejskim świecie za Voldemorta u pełni władzy wreszcie ukazało prawdziwy dramat tamtych czasów.
Bardzo podobała mi się scena pojawienia się starszego Croucha, gdy był już pogrążony w szaleństwie, a jednocześnie mam wrażenie, że dla odmiany sceny zdobywania złotego jaja już się Rowling pisać nie chciało.

Irytujące było też wałkowanie w kółko i w kółko momentów, gdy pojawiał się jakiś artykuł w gazecie i po każdym z nich ślizgoni mieli powód do śmiechu. Rowling chyba nie mogła znaleźć dla Slytherinu zastosowania w tej książce, bo w końcu postanowiła wykorzystać bohatera z jakiegoś innego domu jako reprezentanta Hogwartu, więc ślizgoni jedyne, co robią, to chodzą i się nabijają. To już w pewnej chwili nie było nawet irytujące tylko po prostu nudne.

I Harry naprawdę czasem nie błyszczał intelektem, jak był zadziwiony, że Hogwart nie jest jedyną szkołą dla czarodziejów, ale przynajmniej robił jakiś użytek z nauczonych zaklęć i pokazał, że może być groźnym przeciwnikiem i nie jest taki bezbronny.

Jedyna rzecz, na którą jestem naprawdę zła to to, co Rowling zrobiła ostatecznie z postacią młodego Croucha – jednego chyba z najciekawszych dotychczas bohaterów, z bardzo interesującą i jednocześnie smutną przeszłością. Stworzenie kogoś takiego i zbudowanie mu naprawdę całkiem solidnej historii na potrzeby właściwie jednej książki jest… dziwne i niezrozumiałe (wolałabym zdecydowanie młodego Croucha niż choćby Zgredka).

Spoilery.

Spotkałam się kiedyś z opinią, że serię HP najlepiej zacząć czytać od części 4 i szczerze mówiąc: trudno mi się z tym nie zgodzić. Ta część było zdecydowanie ciekawsza, naprawdę chwilami mroczniejsza, a jednak jednocześnie zabawniejsza niż trzy poprzednie razem wzięte. Pojawiają nam się też poboczne wątki jak Rita i jej artykuły, poszukiwanie zaginionej Berty,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytane po angielsku w wydaniu z tytułem The Lottery and Other Stories.

Polecam podchodzić do tej książki bez oczekiwań, bo można zostać niemile zaskoczonym, jeśli się oczekuje rasowego horroru. Wbrew pozorom, bardzo niewiele opowiadań ma tutaj jakieś wyznaczniki tego gatunku, z którymi pewnie wiele osób go kojarzy. Dużo z nich opowiada raczej o relacjach międzyludzkich, o rasizmie, uprzedzeniach czy problemach psychicznych. Nie jest to jednak powiedziane wprost, że taki problem istnieje, wyciągamy takie wnioski z zachowań postaci. Codzienność wokół tych ludzi jest właściwie normalna, gdzie w wielu przypadkach sami się możemy w tych sytuacjach postawić, a tę normalność zakłócają przede wszystkim nietypowi bohaterowie, którzy się pojawią, ich zachowanie lub to, czego główni bohaterowie doświadczają osobiście. Jednak w skład tej normalnej codzienności, w przypadku niektórych opowiadań, wchodzą zachowania, mentalność czy tradycje, które dziś legalnie nie miałyby racji bytu.

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że wszystkie opowiadania mi się podobały. Ale też nie było tak, że mi się nie podobały. Po prostu, mówiąc zupełnie szczerze, nie zrozumiałam, co dana historia chciała mi tak właściwie przekazać.

Jeśli jednak miałabym wymieniać jakieś ulubione opowiadania to byłyby to zdecydowanie The Lottery, The Witch, The Renegade oraz Flower Garden i właśnie one zdecydowanie zostaną w mojej głowie. O części z pozostałych będę też pewnie w jakimś stopniu pamiętać, ale będą też takie, które wypadną mi z głowy za tydzień czy dwa. Była to jednak lektura warta zapoznania.

Czytane po angielsku w wydaniu z tytułem The Lottery and Other Stories.

Polecam podchodzić do tej książki bez oczekiwań, bo można zostać niemile zaskoczonym, jeśli się oczekuje rasowego horroru. Wbrew pozorom, bardzo niewiele opowiadań ma tutaj jakieś wyznaczniki tego gatunku, z którymi pewnie wiele osób go kojarzy. Dużo z nich opowiada raczej o relacjach międzyludzkich, o...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki 1:35AM Scott Cawthon, Elley Cooper, Andrea Waggener
Ocena 6,6
1:35AM Scott Cawthon, Elle...

Na półkach: , , ,

Nie bardzo wiem, co właściwie powiedzieć. Zawsze mam jakieś obawy, że każda kolejna część będzie podobać mi się mniej, ale ta nie tylko naprawdę trzyma poziom we wszystkich 3 opowiadaniach – jestem skłonna powiedzieć, że to, póki co, najlepsza część jako całość w porównaniu z dwiema poprzednimi. Tak samo miejscami jest zadziwiająco przygnębiająca, zadziwiająco mroczna i zadziwiająco okrutna i będzie się przeklinać to, że w większości przypadków cierpią ci, którzy na to nie zasługują. Tutaj też kładzie się nacisk na trochę inne aspekty życia, bo w 2 na 3 opowiadaniach głównymi bohaterami są tym razem dorośli ludzie z własnymi, nieprzyjemnymi doświadczeniami i problemami, z którymi próbują się uporać. Również uważam, że opowiadanie bonusowe też jest zdecydowanie, póki co, najlepsze.

Jedynie zachowania pewnej bohaterki, a dokładnie czego nie zrobiła, nie do końca rozumiem i może też zbyt duży znak zapytania został postawiony przy pewnej postaci, bo chociaż klimat tajemnicy został wokół niej świetnie zbudowany i dobrze jej robi, że nie wszystko jest przedstawione, to jednak brakowało mi zdania czy dwóch. Zagłębienie się jednak tutaj w szczegóły, o co chodzi, wymagałoby już spoilerów.

Podsumowując: dalej bawię się świetnie, a podczas czytania targają mną różne emocje. Podoba mi się to.

Nie bardzo wiem, co właściwie powiedzieć. Zawsze mam jakieś obawy, że każda kolejna część będzie podobać mi się mniej, ale ta nie tylko naprawdę trzyma poziom we wszystkich 3 opowiadaniach – jestem skłonna powiedzieć, że to, póki co, najlepsza część jako całość w porównaniu z dwiema poprzednimi. Tak samo miejscami jest zadziwiająco przygnębiająca, zadziwiająco mroczna i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to