-
Artykuły10 gorących książkowych premier tego tygodnia. Co warto przeczytać?LubimyCzytać1
-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać392
Biblioteczka
2021-12-22
2021-03-28
Co za cacuszko! Ogawa udowadnia, że można zakląć maksimum emocji, w tym żalu nad przemijaniem, w opisie powściągliwości relacji międzyludzkich. Proza zwiewna i elegancka, a wali po głowie jak młot.
Co za cacuszko! Ogawa udowadnia, że można zakląć maksimum emocji, w tym żalu nad przemijaniem, w opisie powściągliwości relacji międzyludzkich. Proza zwiewna i elegancka, a wali po głowie jak młot.
Pokaż mimo to2021-01-14
2021-03-25
Czytam sobie recenzje "Saturnina" i widzę, że odbiór jest mieszany, zwłaszcza wśród znawców wcześniejszej twórczości Jakuba Małeckiego, zarzucających mu wtórność względem poprzednich utworów. Przed lekturą miałam styczność tylko z jego opowiadaniem z antologii "Inne Światy", zatem moja perspektywa będzie nieco inna. Zrobił wtedy na mnie wrażenie autora skupionego na kreacji nastroju i dążącego do minimalizacji akcji. To samo specyficzne i nieco kontrowersyjne podejście odnajduję także tu.
I przyznam, że do pewnego stopnia trudno było mi ów zamysł twórczy kupić. Po części odbieram go jako kontestację reguł powieściowych w celu uwydatnienia tego, w czym Małecki jest naprawdę "swoisty" i dobry. Życie wewnętrzne postaci... cóż, tu wsiąkłam totalnie. To, jak czujnym i empatycznym okiem posługuje się autor przy kreacji swoich bohaterów uważam za wielką wartość "Saturnina". Umieszcza ich zamkniętych w swoich mikroświatach, jednocześnie kreśląc między nimi nierozerwalną międzypokoleniową łączność. Na przekór upływowi czasu, historycznym realiom, traumom i deficytom bliskości. Z uwzględnieniem roli ich małej ojczyzny w kształtowaniu się wspólnego mianownika rodzinnej tożsamości.
Powieści wysłuchałam w formie audiobooka wydawnictwa Sine Qua Non. Gorąco polecam zaznajomić się z "Saturninem" w tej właśnie formie, gdyż poziom realizacyjny jest tu wybitnie wysoki i znacząco wyróżnia się na tle polskiej normy.
Czytam sobie recenzje "Saturnina" i widzę, że odbiór jest mieszany, zwłaszcza wśród znawców wcześniejszej twórczości Jakuba Małeckiego, zarzucających mu wtórność względem poprzednich utworów. Przed lekturą miałam styczność tylko z jego opowiadaniem z antologii "Inne Światy", zatem moja perspektywa będzie nieco inna. Zrobił wtedy na mnie wrażenie autora skupionego na kreacji...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-06
2021-06-15
Bardzo nieudolnie poprowadzony kryminał ze zmarnowanym dobrym pomysłem. Niestety, ale od czasów "Innej" Czornyja nie czułam tak mocno, że utwór bardziej zasługuje na szufladę niż na publikację. No ale przecież Czornyj się dobrze sprzedaje, podobnie jak niemal już wyklęty w niektórych kręgach Mróz, tak że nie dziwię się wydawnictwu Skarpa Warszawska, że "W złej wierze" poszło do druku.
Niewiele potrafię znaleźć tu pozytywów, ale realia mają się nieźle. Wierzę autorowi, gdy w swojej fabule wykorzystuje pandemiczne obostrzenia sanitarne, albo gdy opisuje sposoby promocji małego biznesu w sieci. W roku publikacji powieści daje to wrażenie, że akcja mogłaby się dziać tuż obok. Póki stopniowo ten realizm nie siada, gdyż poprzeczka zawieszenia niewiary konsekwentnie zmierza w odległe rejony kosmosu.
I właśnie w tym tkwi problem. Ilość deus ex machina i nadzwyczajnych splotów okoliczności potrafi wystawić na próbę. Akcja idzie jak po sznurku, na przekór logice, prawdopodobieństwu i zdrowemu rozsądkowi. Staram się unikać zarówno nadmiernej szydery, jak i spoilerów, ale uwierzcie, w tej kwestii mogłabym się długo wyzłośliwiać. A że nasz główny bohater eksploruje w zasadzie jeden wątek sprawy i w krąg podejrzeń wprowadzono niewiele postaci, fabuła ulega nadmiernemu spłaszczeniu. Pozwoliło mi to też na skuteczne przewidzenie głównego zwrotu akcji.
Kwestią osobną i niemalże równie nieszczęsną jest kreacja postaci. Przywiązanie narratora pierwszoosobowego do swojej żony i nienarodzonego syna wypada tu nominalnie. Gościu w ogóle jest żywiołowy niczym śnięta ryba, więc takimi kwestiami jak uczucia do małżonki czy to, jaka w ogóle ona jest sobie głowy nie zaprząta. Żona to żona, a syn to syn (kto by się w ogóle przejmował nadawaniem imienia pod koniec ciąży), więc jego starania o odzyskanie obojga wypadają niczym próby wypełnienia stresujących obowiązków służbowych.
Za bardzo nieeleganckie i nie do końca uczciwe względem czytelnika uważam też to, że narrator pierwszoosobowy nie jest do końca z czytelnikiem szczery. Nie tylko z nim zresztą jest tu problem, gdyż mimo całkiem sensownie wprowadzonego wątku psychologizacji jednej z postaci, bohaterowie zachowują się pretekstowo, miejscami absurdalnie, a funkcjonalne względem fabuły traktowanie przez autora ich czynów ma prymat nad staraniem o zachowanie realizmu.
Nie jest tak, że mnie ta pozycja w ogóle nie wciągnęła, bo audiobooka słuchało mi się szybko i łatwo (mimo dość łopatologicznego stylu autora). Jednak zbyt wiele kwestii powodowało mój dyskomfort, by uznać tę pozycję za udaną.
Bardzo nieudolnie poprowadzony kryminał ze zmarnowanym dobrym pomysłem. Niestety, ale od czasów "Innej" Czornyja nie czułam tak mocno, że utwór bardziej zasługuje na szufladę niż na publikację. No ale przecież Czornyj się dobrze sprzedaje, podobnie jak niemal już wyklęty w niektórych kręgach Mróz, tak że nie dziwię się wydawnictwu Skarpa Warszawska, że "W złej wierze"...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07-30
Po przeczytaniu pierwszego tomu serii dałam autorce spory kredyt zaufania, który jak dotąd się nie zwrócił. Już wtedy byłam zaniepokojona, w jak archaiczny, nacechowany niechęcią sposób ukazuje ona cielesność swoich bohaterów i cóż, w tej materii jest już tylko gorzej. Niestety, ale Matyszczak coraz bardziej zapada się w koleiny własnych uprzedzeń i nie potrafi patrzeć na swoich bohaterów empatycznym ani też przenikliwym okiem. Stworzyła tym samym całą galerię stereotypowych postaci. Żuli, leni na socjalu, niezdarnych grubasek, ksenofobów, irlandzkich wersji właścicieli januszexu... Bardziej to alarmujące i przykre niż śmieszne. Dostało się nawet feministkom, ot, całkiem przy okazji. A przecież mieliśmy w założeniu dostać lekko napisany kryminał w klimacie cosy crime (co samo w sobie jest stąpaniem po cienkim gruncie z powodu eksploatowania tematu przemocy w taki właśnie sposób). Nawet mający być plasterkiem na serduszka odbiorów Gucio swoim nochalem jest w stanie wyniuchać plugawy ponad normę typ pijaka, czyli ten polski. Widocznie doskonała znajomość angielskiego oraz światowej i polskiej popkultury nie była w stanie uszlachetnić jego charakteru.
Akcja rozkręca się bardzo wolno, a książka wcale nie jest długa. Do tego nasi inwestygatorzy bardziej są ofiarami przypadku niż siłą kształtującą bieg wydarzeń, które bywają pretekstowe i miałkie (na litość boską, Różo, odłóż te spodnie). Matyszczak nadal ma skłonność do posługiwania się nadmiernymi zbiegami okoliczności, a bardzo liczyłam, że je akurat szybko da radę ze swojego arsenału wyrzucić.
Siłą pierwszego tomu było wykorzystanie przez autorkę swojej lokalnej chorzowskiej tożsamości. Tutaj tego nie ma, wstawki kulturowo-geograficzne są co prawda ciekawe, ale podane nieco na siłę, nie tworzą koherentnego klimatu powieści. Trudno je jednak zręcznie umieścić na dość nieudanej osnowie. Kuleje w zasadzie ogół fabuły z główną intrygą na czele, a wprowadzone w tym tomie postaci zdają się być tłem dla nieśmiertelnej dramy w stylu will-they-won't-they w wykonaniu pary głównych bohaterów. Oprócz tego, to za wiele się tutaj nie dzieje, a stężenie potknięć, zbitych naczyń i podsłuchiwania zza ściany bądź sąsiedniego stolika przekracza masę krytyczną. Stosunkowo najlepiej broni się za to część epistolarna. Miło było poczytać o ciepłych rodzinnych relacjach na tle historycznych zawirowań.
Niestety, ale za największy sukces tego tomu uważam fakt, że autorce nie udało się mi do reszty bohaterów zohydzić. Mimo wszystko mocno polubiłam Gucia, nadal kibicuję Róży i Szymonowi i zapewne mój upór nie pozwoli mi wytrzymać długo bez następnego tomu. Niepokoi mnie spadek formy autorki i wręcz taśmowa produkcja kolejnych tomów. Debiut jest ogólnie uznawany za udany, więc może w jakiejś mierze zawinił stres i presja czasu?
Po przeczytaniu pierwszego tomu serii dałam autorce spory kredyt zaufania, który jak dotąd się nie zwrócił. Już wtedy byłam zaniepokojona, w jak archaiczny, nacechowany niechęcią sposób ukazuje ona cielesność swoich bohaterów i cóż, w tej materii jest już tylko gorzej. Niestety, ale Matyszczak coraz bardziej zapada się w koleiny własnych uprzedzeń i nie potrafi patrzeć na...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-21
2021-10-22
2021-02-01
2021-02-03
2021-04-24
2021-12-11
Bardzo nierówny zbiór. Ujmujący kobiecą seksualność w imponująco kompleksowy sposób jak na swoją skromną objętość, lecz miejscami rozczarowujący. Ale też czasem zaskakująco dobry.
od jednego do dziesięciu
Na samym początku myślałam, że tematyka zahaczać będzie o nabytą w dzieciństwie seksualną traumę, ale autorka potraktowała pragnienia swojej bohaterki jako pretekst do wartościowania ludzkiej seksualności. Wieje z tego opowiadania pewną protekcjonalnością i miałam wrażenie, że za pomocą self-insertu patrzy ze swoich wyżyn na jednostki, których bujność życia seksualnego nie dosięga jej standardów.
zaraz cię utulę, zaraz cię zjem
Najmniej charakterystyczny utwór z delikatnym motywem voyeryzmu i nastoletniej heteroseksualnej miłości. Podobał mi się zamysł, ale emocjonalnie nie poczułam nic.
luna
Podejście autorki do motywu na wpół mistycznego połączenia miedzy kobietą a księżycem. Trochę zbyt oczywiste, a przy tym mocno statyczne.
sezon na truskawki
Moje ulubione i cieszę się, że zbiór wziął od niego swoją nazwę. Dzido jest najbardziej swoista w opisywaniu relacji między dojrzewającymi dziewczętami i młodymi kobietami, a tutaj młodzieńcze uczucie w połączeniu z nostalgicznym klimatem przełomu lat 80. i 90. dało piorunujący efekt.
kochanek
Bardzo ciekawy zabieg z odwróconą linią czasową. Jest to historia romansu ciągnącego się na przestrzeni lat. Interesujące, ale temperatura emocji damsko-męskich u Dzido nie dosięga tej międzykobiecej. Postacie męskie traktowane są głównie jako obiekty seksualne, te kobiece z większą dozą fascynacji i sensualności.
laleczki
Kolejne opowiadanie o kobiecej przyjaźni i dojrzewaniu. Bezpretensjonalne i autentyczne. Wzruszyłam się.
pępowina
Byłam nieco zdziwiona, że do zbioru o kobiecej seksualności trafił utwór poruszający nie tylko temat o ciąży i połogu, ale też samego macierzyństwa, ale uważam, że była to bardzo dobra decyzja. Intymne i czułe opowiadanie, którego autentyzm emocjonalny mnie ujął.
czerwone ferrari
Ciekawie poprowadzony utwór o potrzebie wypełnienia wewnętrznej pustki i powrotu do tego, co minione.
jedna jedyna
Zbiór kończy bardzo poważne i wręcz tradycjonalistyczne opowiadanie o trwałej miłości. Na pewno uzupełnia tematykę "Sezonu...", chociaż nieco wybija się stylistycznie. Lawina emocji, z jaką nas zostawia zapada w pamięć.
Bardzo nierówny zbiór. Ujmujący kobiecą seksualność w imponująco kompleksowy sposób jak na swoją skromną objętość, lecz miejscami rozczarowujący. Ale też czasem zaskakująco dobry.
od jednego do dziesięciu
Na samym początku myślałam, że tematyka zahaczać będzie o nabytą w dzieciństwie seksualną traumę, ale autorka potraktowała pragnienia swojej bohaterki jako pretekst do...
2021-03-24
Ależ to było tandetne. Obiecujący początek, a potem równia pochyła. Wygląda na to, że Musso zapragnął napisać powieść psychologiczną o stracie, ale nie udźwignął tematu, pogrążając się w ckliwych kliszach i naiwności rodem z pseudopodniosłej obyczajowej pulpy. Polecam tylko, jeżeli kogoś interesują podobne przypadki niemocy twórczej.
Ależ to było tandetne. Obiecujący początek, a potem równia pochyła. Wygląda na to, że Musso zapragnął napisać powieść psychologiczną o stracie, ale nie udźwignął tematu, pogrążając się w ckliwych kliszach i naiwności rodem z pseudopodniosłej obyczajowej pulpy. Polecam tylko, jeżeli kogoś interesują podobne przypadki niemocy twórczej.
Pokaż mimo to2021-07-03
2021-04-03
2021-10-14
"Jesteśmy queerowymi nowojorczykami i robimy queerowe nowojorskie rzeczy. Koniec"
Pomysł połączenia romansu o dwóch kobietach z wątkiem podróży w czasie sam w sobie wydał mi się świeży i obiecujący, ale słuchanie ponad 14-godzinnego audiobooka nużyło mnie na tyle, że potrafiłam bez żalu zarzucić słuchanie w najbardziej kulminacyjnych momentach. Bardzo wcześnie udało mi też się przewidzieć główny zwrot akcji. Bez problemu można by moim zdaniem skrócić powieść nawet o 40% bez wyraźnej szkody dla fabuły.
Widać, że tekst był poddawany wielokrotnym przeróbkom i że po drodze uległa zmianie jego koncepcja. Te stracone szanse wyzierają z "One Last Stop" i zastanawiam się, na ile lepszą mogłaby okazać się książką, gdyby autorka postawiła na pierwotną, bardziej mroczną wizję. Gdyby dała swoim bohaterkom poczuć lęk, zwątpienie i rozpacz, wynikające ze wcale niełatwych okoliczności, z jakimi przecież przyszło się im zmagać. Mam wrażenie, że relacja Jane i August mogłaby wtedy wybrzmieć o wiele mocniej. I że mimo sporej objętości tekstu, to wcale tak naprawdę tych postaci jakoś specjalnie dobrze nie poznałam. Wręcz czułam, że okładkowa grafika charakteryzuje je trafniej niż sama treść książki.
W pewnym momencie tworzenia powieści McQuiston zdecydowała jednak, że podejmie się trudu stworzenia plasterka na serce dla młodzieży LGBTQ+. Potrafi to robić, jest w tym prostolinijna i kojąco bezceremonialna. I zgoda, jest to ważne, potrzebne, a miejscami nawet poruszające, ale ogólny pomysł na fabułę jakoś się przy tym po drodze rozmył. Polski przekład tylko to wrażenie potęguje. Tak samo, jak w przypadku "Red, White & Royal Blue", czuje się, że pod warstwą tłumaczenia kryje się inny, być może bardziej trafny i błyskotliwy tekst (chociaż Aga Zano i tak radzi sobie moim zdaniem znacząco lepiej od Emilii Skowrońskiej). Problem w tym, że tamten utwór, mimo problematyczności fetyszyzowania męskich związków homoerotycznych, miał wyraźnie zarysowany konflikt i konsekwentnie poprowadzoną fabułę. Tutaj zaś 80% treści to jeżdżenie nowojorskim metrem i posiadanie fajnych znajomych. Szkoda.
"Jesteśmy queerowymi nowojorczykami i robimy queerowe nowojorskie rzeczy. Koniec"
Pomysł połączenia romansu o dwóch kobietach z wątkiem podróży w czasie sam w sobie wydał mi się świeży i obiecujący, ale słuchanie ponad 14-godzinnego audiobooka nużyło mnie na tyle, że potrafiłam bez żalu zarzucić słuchanie w najbardziej kulminacyjnych momentach. Bardzo wcześnie udało mi też...
2021-03-22
2021-03-07
2021-09-17
Świetna pigułka wiedzy na temat ewolucji postrzegania UFO na przestrzeni lat. Przekazywane informacje są siłą rzeczy mocno skrótowe, ale oparta o grafiki formuła nadaje całości wymiar niedostępny w większości publikacji ufologicznych. Odpowiednia dla sceptyków, miłośników bardziej paranormalnych wyjaśnień oraz osób zainteresowanych historią popkultury. Dobry pomysł na prezent, jak i sensowny punkt wyjścia do dalszych poszukiwań pokrewnych lektur.
Świetna pigułka wiedzy na temat ewolucji postrzegania UFO na przestrzeni lat. Przekazywane informacje są siłą rzeczy mocno skrótowe, ale oparta o grafiki formuła nadaje całości wymiar niedostępny w większości publikacji ufologicznych. Odpowiednia dla sceptyków, miłośników bardziej paranormalnych wyjaśnień oraz osób zainteresowanych historią popkultury. Dobry pomysł na...
więcej Pokaż mimo to