-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2020-02-12
2020-02-18
2020-02-27
2020-02-27
2020-03-05
2020-06-26
2020-07-07
2020-11-18
2022-09-07
2022-09-13
2020-11-05
2020-12-21
Mam swoje podejrzenia, z czym wiąże się przekonanie o Miłoszewskim jako mistrzu polskiego kryminału, ale sama nie jestem w stanie dołączyć do grona piewców. W moim odczuciu "Uwikłanie" było lepszym tomem cyklu i nawet traktowanie poważnie metody ustawień rodzinnych Hellingera (co uważam za zwyczajnie szkodliwe) i opieranie na tym clou całej historii tego nie zmienia. Czyżby wystarczyło zapodać bardziej ambitny i dzielący społecznie temat, by awansować na gwiazdę zaangażowanej literatury środka?
Tymczasem, "Ziarno prawdy" okazało się w moim odczuciu napisane raczej leniwie niż ambitnie, mimo swojej tematyki. Z każdym kolejnym razem, kiedy Szackiego coś "zaswędziało", zasępiło bądź tknęło, byłam coraz bardziej rozczarowana tym jakże wygodnym środkiem-wytrychem. Postaci można tu podzielić na z grubsza dwie kategorie: te, w które włożono serce, czyniąc je elementem życia emocjonalno-obyczajowego głównego bohatera i te, w które przeinwestowano rozum: chodzące placeholdery możliwych podejść do antysemityzmu i holocaustu. Widać było dla mnie zbyt wyraźnie, jak bardzo autor starał się balansować między odniesieniami do mniej i bardziej chwalebnych momentów z polskich dziejów, aby gorączkowo wysupłać się z etykietek: tępego prawicowca, ojkofobicznego lewaka, czy nawet konformistycznego centrysty. Problem w tym, że to fabuła ma być pretekstem do ukazania głębszej prawdy o życiu, nie na odwrót, a tego mi tu zabrakło.
Osobną podkategorią postaci są te, które nasz prokurator ma ochotę, pardon, wyr***ać. Jest ich dość sporo i nie do końca byłam w stanie to kupić. No dobrze, podobni mężczyźni w jego wieku jak najbardziej istnieją, zatem była to zapewne kwestia podania tej wiekopomnej cechy bez głębszego psychologicznego kontekstu. Chociaż muszę przyznać, że sam obraz sytuacji rodzinnej Szackiego skutecznie utrzymywał mnie przy lekturze. Było w tym tyle poczucia straty, tęsknoty i nostalgii, że nawet bez satysfakcjonującej mnie intrygi byłabym w stanie sięgnąć po więcej niż trzy tomy.
Za świetny pomysł uważam też umiejscowienie akcji w nowym mieście, kilka lat po wydarzeniach z pierwszego tomu. Odmalowanie lokalnego kolorytu i kontrastu stolica vs malownicze zabytkowe miasteczko udało się w mojej ocenie Miłoszewskiemu całkiem celnie, a do tego sama przeprowadzka miała solidne uzasadnienie fabularne. Tak samo na plus odbieram odmalowanie historycznego tła. Tutaj akurat leniwie nie było, ale właściwie w sam raz, ciekawie, aczkolwiek bez przeładowania faktografią. Miłym zaskoczeniem była też igrająca z oczekiwaniami czytelnika pointa.
Nie jest to cykl kryminalny mojego życia i poziomem rozprawiania się z historią narodową bliżej mu do Pokłosia Pasikowskiego niż np. do Róży Smarzowskiego. Niemniej daje całkiem sporą satysfakcję czytelniczą bez natrętnego wrażenia, że obcuje się z guilty pleasure, a to już sporo. Wierzę, że Miłoszewski swoje największe sukcesy artystyczne ma jeszcze przed sobą i w końcu wyzwoli się z okowów dosłowności i przejrzystości swoich literackich chwytów. Zwłaszcza że już teraz udało mu się stworzyć postać, która bywa antypatyczna, ale której życie wewnętrzne śledzimy z uwagą. I dlatego żałuję, że tak trudnej i ważnej tematyki nie zostawił sobie na później.
Mam swoje podejrzenia, z czym wiąże się przekonanie o Miłoszewskim jako mistrzu polskiego kryminału, ale sama nie jestem w stanie dołączyć do grona piewców. W moim odczuciu "Uwikłanie" było lepszym tomem cyklu i nawet traktowanie poważnie metody ustawień rodzinnych Hellingera (co uważam za zwyczajnie szkodliwe) i opieranie na tym clou całej historii tego nie zmienia. Czyżby...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05-01
Napaliłam się na tę powieść po lawinie entuzjastycznych recenzji. Liczyłam na emocjonalną, ale też świetnie napisaną prozę. Tymczasem, strona za stroną, fabuła i akcja stoją w miejscu, a ja wciąż bardziej czuję, że powinnam się wzruszać niźli faktyczne emocje.
Tłumacząc moje zarzuty na język wydarzeń, przez połowę książki z okładem morderstwo (na bagnach) sobie jest i dziewczyna (na bagnach) sobie jest. I wstydź się bezduszny czytelniku, jeśli choć przez moment pomyślisz, że ta dziewczyna nie jest biedna. A także genialna, piękna, silna i niezłomna. Istny miks białej wersji szlachetnej dzikuski a la Pocahontas ze skrzywdzonym dzieckiem rodem z kampanii społecznej. Nieumiejętność wyjścia poza tego rodzaju klisze w budowaniu postaci świadczy o tym, jak mało świadoma i jednocześnie obliczona na efekt jest to proza. I to nie jest jedyny problem, jaki autorka ma ze swoimi bohaterami, bo ich motywacje i charakter bywają sklejone na ślinę. I nie mam na myśli samych postaci drugo- i trzecioplanowych, bo nawet dynamizm relacji uczuciowych 'dziewczyny z bagien' bywa kiepsko umotywowany.
Co zaś tyczy się sławetnych już opisów przyrody, to doceniam, że budują klimat powieści, chociaż liczyłam na bardziej subtelne metafory. O wiele lepiej podobny zabieg udał się moim zdaniem w 'Dzikim królestwie' Gin Phillips. Za to deklamacje (nawet w myślach) wierszy przez bohaterów zazwyczaj wzbudzają we mnie lekkie zażenowanie i także tutaj sposób ich podania nie przekonał mnie.
I nie jest wcale tak, że nie widzę w tej pozycji zalet. Ukazanie, jak zamknięcie się bohaterki rezonuje zamknięciem się na nią ludzi udało się autorce całkiem dobrze. Społeczność miasteczka i okolic nie jest bezkształtną nieczułą masą, której podłość w gorszej gatunkowo prozie mogłaby być eksploatowana do granic przyzwoitości. Przyznam też, że samo zakończenie skutecznie wyprowadziło mnie w pole. Chociaż 'red herring' wzięłam za objaw zbyt oczywistej i kiepsko podanej wskazówki co do rzeczywistego rozwiązania zagadki.
Czy zatem Delia Owens zaliczyła udany debiut powieściowy? Na pewno owocny, bo książka jest hitem. Zachwyca się nią booktube, ale też docenia prasa tradycyjna. Ze względu na to, że czytałam polski przekład, jestem też w stanie dać autorce większy kredyt zaufania. Dla mnie jednak 'Gdzie śpiewają raki' pozostaje utkana głównie z dobrych chęci.
[EDIT] Po czasie dochodzę do wniosku, że tak miało być i uporczywe granie na emocjach oraz egzaltacja to główne cechy tej książki.
Napaliłam się na tę powieść po lawinie entuzjastycznych recenzji. Liczyłam na emocjonalną, ale też świetnie napisaną prozę. Tymczasem, strona za stroną, fabuła i akcja stoją w miejscu, a ja wciąż bardziej czuję, że powinnam się wzruszać niźli faktyczne emocje.
Tłumacząc moje zarzuty na język wydarzeń, przez połowę książki z okładem morderstwo (na bagnach) sobie jest i...
2020-12-07
Bardzo chciałam polubić tę książkę, ale zniechęcała mnie do siebie raz za razem. Jak dotąd, nigdy nie zdarzyło mi się porzucić słuchanego audiobooka, a w tym przypadku byłam bliska.
Temat bardzo mnie interesował. Życie w podbiegunowych placówkach badawczych. Obowiązki, warunki bytowe, życie codzienne. Zapowiadało się na przyjemną jesieniarską lekturę podczas krzątania się po ciepłym domku. A tu nuda, piętrzące się wyliczanki mało zajmujących szczegółów, kiepski typ gawędziarstwa. Myślę, że autorom dobrze zrobiłoby skupienie się na krótszych formach na start, a samej książce jakaś surowa redakcja. Jest to tym bardziej rozczarowujące, że mają przecież doświadczenie w prowadzeniu bloga.
Kulminacją był rozwlekły opis rodzinnych tradycji pieczenia ciast. Ja rozumiem, że podtrzymywanie świątecznych tradycji na krańcu świata może być dla niektórych remedium na rozłąkę z bliskimi, ale kreślenie drzewa genealogicznego i rozwodzenie się nad przepisem były w tym wypadku bliskie absurdu. Stylistycznie niestety zbyt często przypominało mi to wszystko pracę domową na temat "Czym zajmują się moi rodzice".
Na plus mogę zaliczyć głos samej autorki w audiobooku. Zdarzają się co prawda problemy z intonacją, ale wysłuchałam już tylu potknięć profesjonalnych lektorów, że tutaj jestem pozytywnie zaskoczona. Pod koniec udzielił mi się też entuzjazm autorki odnośnie pingwinów i innego antarktycznego ptactwa. Szkoda, że podobnych momentów nie było więcej.
Bardzo chciałam polubić tę książkę, ale zniechęcała mnie do siebie raz za razem. Jak dotąd, nigdy nie zdarzyło mi się porzucić słuchanego audiobooka, a w tym przypadku byłam bliska.
Temat bardzo mnie interesował. Życie w podbiegunowych placówkach badawczych. Obowiązki, warunki bytowe, życie codzienne. Zapowiadało się na przyjemną jesieniarską lekturę podczas krzątania się...
Pełna empatii samoświadoma opowieść o wychodzeniu z opresyjnego i hermetycznego środowiska. Bez skandalizującego wywlekania brudów, bez tak kuszącej romantyzacji tradycjonalistycznej diaspory chasydów, skoncentrowana za to na mikroświecie autora oraz jego duchowej podróży. Jest to też historia o roli tożsamości w naszym życiu, a także o tym, iż wolność ma swoją, nieraz bardzo gorzką, cenę.
Pełna empatii samoświadoma opowieść o wychodzeniu z opresyjnego i hermetycznego środowiska. Bez skandalizującego wywlekania brudów, bez tak kuszącej romantyzacji tradycjonalistycznej diaspory chasydów, skoncentrowana za to na mikroświecie autora oraz jego duchowej podróży. Jest to też historia o roli tożsamości w naszym życiu, a także o tym, iż wolność ma swoją, nieraz...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to