-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2024-04-16
2024-04-06
2024-03-14
Okropnie prawdziwa i bolesna historia. Szkoda, że po kulminacji wydarzeń przeskakujemy w czasie.
Okropnie prawdziwa i bolesna historia. Szkoda, że po kulminacji wydarzeń przeskakujemy w czasie.
Pokaż mimo to2024-03-05
2024-01-12
Jest to bardzo poprawny kryminał I niewiele więcej poza poprawnością dawał od siebie. Większość ruchów bohaterów i ich sekrety można było przewidzieć, jeśli ktoś czyta sporo takiej literatury.
Ale dla początkujących czytelników kryminałów bardzo polecam
Jest to bardzo poprawny kryminał I niewiele więcej poza poprawnością dawał od siebie. Większość ruchów bohaterów i ich sekrety można było przewidzieć, jeśli ktoś czyta sporo takiej literatury.
Ale dla początkujących czytelników kryminałów bardzo polecam
2023-11-28
Jak na reportaż, ma naprawdę mocne otwarcie...
Ale mimo wszystko zabrakło mi jakiegoś zgrabnego rozpoczęcia i w sumie tez podsumowującego zakończenia. Środek był naprawdę dobry, jeśli nie powiedzieć świetny. No ale właśnie, trochę to wygląda jakby nie było pomysłu jak zacząć i jak skończyć.
Mimo to daję wysoką ocenę, środek naprawdę mocno mi to wynagrodził!
Jak na reportaż, ma naprawdę mocne otwarcie...
Ale mimo wszystko zabrakło mi jakiegoś zgrabnego rozpoczęcia i w sumie tez podsumowującego zakończenia. Środek był naprawdę dobry, jeśli nie powiedzieć świetny. No ale właśnie, trochę to wygląda jakby nie było pomysłu jak zacząć i jak skończyć.
Mimo to daję wysoką ocenę, środek naprawdę mocno mi to wynagrodził!
2023-11-02
Chiny to może i drugie supermocarstwo na świecie, ale dla mnie to praktycznie czarna dziura. Nic, null, zero. Po prostu nigdy nie czułam się jakoś mocno zaangażowana w tym kierunku. Jasne, zanim pewne podstawy, bo przecież nie mieszkam pod kamieniem i czytam wiadomości ze świata. Jednak często brakuje mi kontekstu. A na rynku brakowało mi jakiegoś zgrabnego „kompendium” wiedzy na ten temat, który grubością nie przypominałby opasłej księgi historycznej, a stylem najnudniejszego podręcznika do historii. Teraz wreszcie można powiedzieć: dzięki za Michała Lubinę.
Autor zabiera czytelnika (dosłownie) w podróż pogranicza. Za rękę ciągnie nawet tak opornego w tych sprawach czytelnika, jak ja i z cierpliwością najlepszego nauczyciela tłumaczy wszystko od początku do końca. Jasne jest to reportaż, który wymaga od czytelnika pewnej dozy skupienia. To nie lektura naraz, na lekkie słoneczne popołudnie i zmęczoną głowę. Tu 100% uwagi musi być skupiona na każdym zdaniu.
To też jeden z niewielu wypadków, gdy obecność autora w reportażu zupełnie mi nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie! Jego wszędobylskość i ciekawość jedynie wzbudza w czytelniku ciepłe uczucia. Dzięki temu znalazłam w sobie tę dziecięcą iskierkę zainteresowania, gdy wszystko było niezwykle interesujące. Nagle złapałam się na tym, że potrafiłam dosłownie zniknąć na kilka godzin w czeluściach swojego mieszkania, myśląc, że jestem kilkaset tysięcy kilometrów od domu.
Lubina skrupulatnie buduje w głowie czytelnika obraz Chin – imperium wciąż głodnego, non stop marzącego o większym terytorium kosztem swoich sąsiadów. A także tych sąsiadów, których jednocześnie ciągnie do o wiele bardziej rozwiniętego starszego brata, a jednocześnie odczuwają lęk, wobec tego, jak silne mogą okazać się jego wpływy.
Nic nie wiecie na ten temat? Nie ma sprawy, ta książka to strzał w przysłowiową dziesiątkę. Coś tam kojarzycie, ale za specjalistów się nie uważacie? Żaden problem, ten reportaż to wygodne uporządkowanie wiedzy z lekki tonem i lekką zgryźliwością od autorską. A to zawsze cenię, nawet w poważnej literaturze faktu.
Chiny to może i drugie supermocarstwo na świecie, ale dla mnie to praktycznie czarna dziura. Nic, null, zero. Po prostu nigdy nie czułam się jakoś mocno zaangażowana w tym kierunku. Jasne, zanim pewne podstawy, bo przecież nie mieszkam pod kamieniem i czytam wiadomości ze świata. Jednak często brakuje mi kontekstu. A na rynku brakowało mi jakiegoś zgrabnego „kompendium”...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-21
Idealnie na jesień, gdy ma się już dość ciężkiej klasyki, chociaż w środku zaczęła mi się dłużyć
Idealnie na jesień, gdy ma się już dość ciężkiej klasyki, chociaż w środku zaczęła mi się dłużyć
Pokaż mimo to2023-10-09
2023-10-11
Po 24 lutego na polskim rynku książki nastąpił prawdziwy bum. Zewsząd patrzyły na czytelnika czerwone okładki z twarzą Putina albo podtytułem „poznaj tajemnice Rosji”. I nic dziwnego, że polski czytelnik tak zachłannie po nie sięgał, sama byłam w tej grupie, która kupiła chyba wszystkie reportaże i eseje o tej tematyce. Desperacko próbowałam zrozumieć. Ale czegoś mi brakowało. Bo o ile grzebała w brudach Kremla, to o współczesnej Rosji i jej mieszkańcach wiedziałam naprawdę niewiele. Tę lukę częściowo wypełnił reportaż Jeleny Kostiuczenko „Przyszło nam tu żyć”, ale było to dla mnie za mało.
Jak wygląda rzeczywistość współczesnego Rosjanina? A Rosjanki? Czym jest ta słynna dacza? Jak przetrwać w kraju, który przez wielu zagranicznych obywateli został już całkowicie skreślony? Czy Rosja ma szansę się zmienić? Marcin Strzyżewski doskonale wie, o czym pisze i czuć to na każdej stronie tej książki. I przekopuje się przez dane statystyczne, najbardziej absurdalne aspekty życia byle tylko odpowiedzieć czytelnikowi na te pytania.
Strzyżewski zabiera czytelnika w długą podróż po kraju, w którym absurd goni absurd. Gdzie, choć jeszcze do niedawna Rosję uważano za mocarstwo, ludzie na potęgę uprawiają ziemniaki, żeby mieć co włożyć na talerz, pralki działają bez wody, wizyta u szamana jest na porządku dziennym, a kobieta w białej sukni ma nadzieję, że małżonek „nie będzie bił”. Ta narracja o wiele bardziej pasuje do obrazków splądrowanych na Ukrainie domów, z których żołnierze wynosili sprzęty gospodarstwa domowego, kosztowności i właściwie wszystko, co tylko udało im się unieść.
Tu w końcu czytelnik może zajrzeć dalej niż do samego Kremla. Problemy normalnych ludzi i to z czym muszą borykać się we własnym kraju. Przy okazji autor polemizuje ze stwierdzeniem, że „w Rosji żyje się najgorzej”. Każdy kraj ma swoje problemy i bolączki, z którymi muszą się mierzyć jego mieszkańcy.
Marcin Strzyżewski analizuje dokładnie te największe i najbardziej absurdalne dla polskiego czytelnika. Przytacza fakty i statystyki, ale w taki sposób, że czytelnik nie czuje się przytłoczony wiedzą, jaką serwuje mu autor książki. I to jest największą zaletą tego reportażu. Lekkość pióra, przy naprawdę trudnym temacie. Gdy jednocześnie czytelnikowi ściska organy wewnętrzne, a z drugiej strony nie czuje się przyciśnięty na tyle mocno, że odłoży tę książkę na półkę i będzie się zastanawiał, czy warto wrócić do tego mocarstwa absurdu.
„Rosja. Mocarstwo absurdu i nonsensu” to pozycja, która w końcu uzupełniła tę lukę w mojej głowie. To w końcu coś zupełnie innego. Co prawda od polityki i jej przedstawicieli nigdy nie da się uciec, ale Strzyżewski w końcu uchyla nam drzwi normalnych domów i mieszkań. Żebyśmy z jego pomocą mogli podejrzeć życie tych, którzy istnieją pod twardą ręką Putina.
______
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Szczeliny
Po 24 lutego na polskim rynku książki nastąpił prawdziwy bum. Zewsząd patrzyły na czytelnika czerwone okładki z twarzą Putina albo podtytułem „poznaj tajemnice Rosji”. I nic dziwnego, że polski czytelnik tak zachłannie po nie sięgał, sama byłam w tej grupie, która kupiła chyba wszystkie reportaże i eseje o tej tematyce. Desperacko próbowałam zrozumieć. Ale czegoś mi...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-10
No niestety kompletnie nie mój typ literatury :(
No niestety kompletnie nie mój typ literatury :(
Pokaż mimo to2023-09-02
Naprawdę dynamiczna książka, trochę przypominała mi "Chirurga" Tess Gerritsen. Akurat czegoś takiego potrzebowałam na zastój czytelniczy
Naprawdę dynamiczna książka, trochę przypominała mi "Chirurga" Tess Gerritsen. Akurat czegoś takiego potrzebowałam na zastój czytelniczy
Pokaż mimo to2023-08-28
Ja i literatura polska to zdecydowanie nie jest dobre połączenie...
Ja i literatura polska to zdecydowanie nie jest dobre połączenie...
Pokaż mimo to2023-08-21
2023-07-29
2023-07-04
Wyjdę na jędzę, trudno...
Ta książka stworzona jest pod konkretną bańkę, która wie już na ten temat wystarczająco dużo i nie musi jej czytać, a ci, co powinni na 90% nigdy po tę pozycję nie sięgną. Autorka potrafi sobie samej zaprzeczyć w jednym zdaniu, na samych feminatywach skupia się jedynie na początku, później przechodzi do nośnych i głośnych tematów.
Ta treść idealnie sprawdziłaby sie w formie postów na FB, czy Instagramie, ale niestety nie w formie książki.
Niestety jak dla mnie jest to jedno z największych rozczarowań tego roku
Wyjdę na jędzę, trudno...
Ta książka stworzona jest pod konkretną bańkę, która wie już na ten temat wystarczająco dużo i nie musi jej czytać, a ci, co powinni na 90% nigdy po tę pozycję nie sięgną. Autorka potrafi sobie samej zaprzeczyć w jednym zdaniu, na samych feminatywach skupia się jedynie na początku, później przechodzi do nośnych i głośnych tematów.
Ta treść...
2023-07-02
Bardzo dobra antologia!
Pokręciłam nosem tylko przy jednym opowiadaniu, ale koniec końców nie mam za bardzo do czego się doczepić. Idealna rozrywka :)
Bardzo dobra antologia!
Pokręciłam nosem tylko przy jednym opowiadaniu, ale koniec końców nie mam za bardzo do czego się doczepić. Idealna rozrywka :)
2023-06-18
Przygody Jagody jak na razie podobały mi się bardziej, ale i tak Kubasiewicz doskonale się spisała. Lady ma aspiracje do stania się jedną z tych postaci, do których z chęcią będę wracała latem. Mam nadzieję, że na następne części autorka nie będzie kazała nam długo czekać.
Przygody Jagody jak na razie podobały mi się bardziej, ale i tak Kubasiewicz doskonale się spisała. Lady ma aspiracje do stania się jedną z tych postaci, do których z chęcią będę wracała latem. Mam nadzieję, że na następne części autorka nie będzie kazała nam długo czekać.
Pokaż mimo to2023-06-12
2023-06-14
Reportaży o miłości powstało w ostatnim czasie kilka. Temat został rozpracowany na tylu różnych płaszczyznach, że aż ciężko uwierzyć, że udałoby się napisać coś nowego, albo chociaż świeżego. Bo ile można czytać o tym samym w reportażach? No właśnie, do powieści się wraca, a co z literaturą faktu? Dlatego mimo wszystko do tej pozycji z repertuaru wydawnictwa Szczeliny podchodziłam dość ostrożnie. Jak się okazało zupełnie niepotrzebnie, bo dałam się porwać już po przewróceniu pierwszej strony.
Co jednak nie oznacza, że książka jest bez wad. Można trochę powiedzieć, że autor chce złapać za dużo srok za ogon jednocześnie. Niektóre wątki są zbytnio pospieszone, a przy innych tupałam już niecierpliwie nogą. Jeszcze inni uznają, że jest ich po prostu za dużo jak na jedną książkę. Piskale nie można jednak odmówić dobrego pióra i przytrzymywania czytelnika przy lekturze. Bo naprawdę miałam problem, żeby ją odłożyć. Tak dałam się autorowi zamotać, że ostatecznie przeczytałam tę pozycję prawie na raz. Co przy dodatkowo tak trudnym temacie jest tylko atutem.
Piskała zabiera czytelników w podróż przez Erytreę, Tanzanie, Kongo, Ugandę i Etiopię. Przez rozległe problemu, które dręczą umęczone upałem ziemie i ludzi. Czy w świecie, gdzie głód, bieda i ciągłe wojny są na porządku dziennym jest jeszcze miejsce na jakiekolwiek uczucie inne niż chęć przeżycia?
Nigdy nie pomyślałabym, że przeczytam reportaż o Afryce skupiający się na miłości. A jednak skupienie się autora na tym jednym konkretnym i wspólnym dla wszystkich niezależnie od miejsca zamieszkanie akcencie, dodatkowo uwypukla, to na co najbardziej powinniśmy zwrócić uwagę w tej pozycji. Na to jak tak naprawdę wygląda tam teraz współcześnie życie. Jak potoczyły się często przemilczane konflikty, o którym nie mamy zielonego pojęcia. Jak bardzo powinniśmy skorygować sobie spojrzenie na ten kraj. Nie jest to reportaż w 100 % doskonały, bo też niewiele takich jest. Ale uważam, że jest to coś, za co warto się zabrać na początku swojej przygody z tym gatunkiem. Wierzę, że wielu z początkujących czytelników po spotkaniu z tą lekturę zagości w ramionach literatury faktu na dłużej.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Szczeliny
Reportaży o miłości powstało w ostatnim czasie kilka. Temat został rozpracowany na tylu różnych płaszczyznach, że aż ciężko uwierzyć, że udałoby się napisać coś nowego, albo chociaż świeżego. Bo ile można czytać o tym samym w reportażach? No właśnie, do powieści się wraca, a co z literaturą faktu? Dlatego mimo wszystko do tej pozycji z repertuaru wydawnictwa Szczeliny...
więcej Pokaż mimo to