-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2024-04-18
2024-03-28
Więcej recenzji znajdziesz na www.jakeczyta.blogspot.com
Pewien ekscentryczny milioner inicjuje powstanie Parku Jurajskiego na niewielkiej wyspie u wybrzeży Kostaryki. Wyspa i park zasiedlone są przez żywe dinozaury, które zostały wyhodowane na postawie DNA z krwi zatopionych w bursztynie owadów. Bardzo szybko okazuje się, że gady nie dadzą się w pełni kontrolować, a stworzony przez ludzi ekosystem wymyka się spod kontroli. Dinozaury wydostają się na wolność i zaczynaja polować na inne stworzenia, w tym na ludzi.
Film Stevena Spielberga był przełomowy w momencie, w którym pojawił się na wielkim ekranie. Fakty naukowe, dane i eksperymenty do dzisiaj robią wielkie wrażenie. Kolejne próby wskrzeszania świata Parku Jurajskiego nie były juz takie udane jak pierwowzór i wywołały raczej uśmiech zażenowania na twarzach widzów. Należy jednak pamiętać, że świat dinozaurów został pierwotnie stworzony przez Crichtona. Autor do historii, którą już dobrze znamy wybrał bardzo ciekawy punkt wyjście. Czytelnik nie zostaje bowiem od razu wrzucony bezpośrednio do tytułowego parku, a dostaje tło całego zamieszania i krótkie fragmenty o tym jak świat odkrył co dzieje się na wyspie i jak doszło do pierwszego kontaktu człowieka (w tym przypadku małej dziewczynki) z drapieżnikiem. Cały ten kontekst podbudowany jest dochodzeniem prowadzonym przez rząd, a skupia się na ekscentrycznym milionerze i jego firmie technologicznej. Już pierwsze 100 stron, które jest wprowadzeniem czyta się szalenie ciekawie!
W fabułę jest wprowadzone mnóstwo informacji naukowych, od matematyki, po archeologię czy inżynierię genetyczną, ale pewne rozwiązania sugerują, a nawet podkreślają, że człowiek nie jest Bogiem i nie ma wpływu na wszystko - pomimo wiedzy. Już film Spielberga, którego notabene Crichton był scenarzystą sprawiał, że widzowie zbierali szczęki z podłogi, a książka robi to jeszcze lepiej. Dostajemy tutaj wykłady na temat teorii matematycznych luźno wrzucone w historię i przedstawione tak, że z zaciekawieniem o nich czytamy. Postaci są wielowymiarowe, chociaż pewne stereotypy oczywiście się pojawiają. Motywacje bohaterów są bardzo klarowne no i fabuła mimo dość pretensjonalnego założenia jest bardzo dobrze poprowadzona. Nie za bardzo jest co się rozpisywać o samej książce, bo to zwyczajnie bardzo dobra lektura z fascynującymi elementami naukowymi. Crichton potrafi bardzo dobrze pisać, czego przykładem są jego inne dokonania, niekoniecznie literackie.
Po tylu latach 'Park Jurajski' nadal zachwyca detalami i to świetny sposób na spędzenie czasu z książką. Jednak sama lektura niesie też pewną przestrogę, która jest dość banalna, jednak w kontekście tekstu o wskrzeszonych dinozaurach bardzo celna - człowiek nie jest i nie będzie Bogiem, nieważne jak bardzo by się starał.
Więcej recenzji znajdziesz na www.jakeczyta.blogspot.com
Pewien ekscentryczny milioner inicjuje powstanie Parku Jurajskiego na niewielkiej wyspie u wybrzeży Kostaryki. Wyspa i park zasiedlone są przez żywe dinozaury, które zostały wyhodowane na postawie DNA z krwi zatopionych w bursztynie owadów. Bardzo szybko okazuje się, że gady nie dadzą się w pełni kontrolować, a...
2024-03-12
Więcej recenzji znajdziesz na www.jakeczyta.blogspot.com
Dwunastoletnia Lucy uwielbia swoje życie na statku pirackim, którego kapitanem jest jej ojciec. Mieszka tam z nim, swoja macochą i przyrodnim bratem. Kapitan postanawia jednak, że rodzina zamieszka w domu z witrażami w Nagspeake. Dziewczynka jest niepocieszona. Stawia ojcu jeden warunek, chce mieć własną łódkę, która będzie jej przypominać o czasie spędzonym na morzu. Podczas wycieczki do miasteczka Lucy i jej brat spotykają dwóch tajemniczych kupców. Kiedy brat bohaterki zostaje porwany, Lucy wyrusza na misje ratowniczą.
Z poprzednimi, spójnymi tematycznie, książkami Bluecrowne nie ma nic wspólnego. Może poza domem, który nie odgrywa w tej historii żadnej roli. Mało jest tutaj też z historii detektywistycznej dla dzieci, a więcej magii i czarów dla trochę starszych czytelników. Nie potrafię też przyporządkować książki do konkretnego wieku dziecka. Z jednej strony mam 9 i 12 letnich bohaterów, z drugiej dość skomplikowane zagadnienia naukowe. Wydarzenia z książki mogą przestraszyć niektórych z młodszych czytelników. Kolejny zarzut do książki to fakt, że podróż w czasie czy istnienie magicznych stworzeń nie są w żaden sposób wyjaśnione. Do tego ponad połowa książki jeszcze przed faktycznym tematem to ekspozycja. Sprawdziłoby się to oczywiście gdyby autorka planowała serię o Lucy Bluecrowne. Sprawdziłem i okazało się, że kolejne dwie książki ze świata Greenglass House nie kontynuują historii młodej piratki. To czyni tę książkę niedopracowaną. Wydaje mi się, że w przypadku literatury dziecięcej pewne kwestie powinny być wyjaśnione chociażby w prostych słowach.
Podobnie jak w przypadku dwóch pierwszych książek o domu z witrażami mamy do czynienia z historią rodziny patchworkowej. Bardzo wyszły autorce tutaj relacje rodzicielskie, zwłaszcza te pomiędzy bohaterami nie będącymi związanymi ze sobą więzami krwi. O ile fabularnie jest dość prosto, żeby nie napisać banalnie, o tyle postaci są ciekawe i czytelnik może utożsamić się poniekąd z jednym czy drugim bohaterem.
Podsumowując, 'Bluerowne' nie działa do końca jako książka autonomiczna, a jako dopełnienie dwóch pierwszych książek też nie wnosi nic nowego. Fabularnie jest bardzo przeciętnie i jedynie relacje między bohaterami sprawiają, że książka jest strawna. Po lekturze dwóch pierwszych książek z serii długo wzbraniałem się przed 'Bluecrowne' wiedząc, że to zupełnie inna historia i miałem rację. Kolejne książki ze świata Greenglass House już sobie odpuszczę. Niemniej jednak można tutaj znaleźć pewne wartości.
Więcej recenzji znajdziesz na www.jakeczyta.blogspot.com
Dwunastoletnia Lucy uwielbia swoje życie na statku pirackim, którego kapitanem jest jej ojciec. Mieszka tam z nim, swoja macochą i przyrodnim bratem. Kapitan postanawia jednak, że rodzina zamieszka w domu z witrażami w Nagspeake. Dziewczynka jest niepocieszona. Stawia ojcu jeden warunek, chce mieć własną łódkę,...
2024-03-06
więcej recenzji znajdziesz na jakeczyta.blogspot.com
Ponowna lektura po 12 latach. Z pierwszego czytanie nie zostało mi w pamięci nic, a wznowienie książki po 18 latach dało impuls do ponownego sięgnięcia po lekturę.
Na wyspie u wybrzeży Nowej Anglii, Moose- Lookit, młoda studentka dziennikarstwa odbywa staż w redakcji lokalnej gazety. Jedynymi pracownikami 'Islandera' jest dwójka starych wyjadaczy, Steve i Dave. Podczas jednego sierpniowego popołudnia Stephany zadaje mężczyzną pytanie o to, czy kiedykolwiek zdarzyła się na wyspie jakaś niewyjaśniona historia. Mężczyźni opowiadają dziewczynie historię zwłok znalezionych na plaży w latach 80, a stopniowe odkrywania faktów prowokuje kolejne pytania i nastręcza coraz więcej wątpliwości. Kim był znaleziony na plaży Colorado Kid i jak się tam znalazł?
Stephen King od swojej pierwszej książki udowadnia, że warsztat, który posiada to dar od Boga, a nie coś czego można się nauczyć. Mając zaledwie skrawek historyjki, autor uskutecznia to co wychodzi mu najlepiej - rysuje przed czytelnikiem doskonałe postaci i ich wzajemne relacje. Chociaż 'Colorado Kid' to króciutka opowiastka, to nie przeszkadza to autorowi w zbudowaniu bajecznej scenerii i bardzo czytelnych bohaterów. Każde zdanie wypowiedziane przez starszych dziennikarzy odkrywa kolejny element układanki żeby finalnie, no właśnie. Nie odpowiedzieć na wszystkie pytania, ale zostawić zarówno młodą Stephany jak i czytelnik z faktami do przetrawienia i ułożenia sobie własnego zakończenia. Magia słowa Stephena Kinga działa.
Nie można jednak odnieść wrażenia, że 'Colorado Kid' to książka w dużej mierze puszczająca oko do społeczności Nowej Anglii. Specyficzny akcent bohaterów, zachowania i pewnego rodzaju zabobony są charakterystyczne dla wyspiarzy. Sam autor naśmiewa się trochę z letników, którzy w letnie miesiące oblegają plaże i sklepiki miasteczka. To co najbardziej podoba mi się w historiach z wyspiarskich miasteczek USA to ten moment zaraz po sezonie letnim, kiedy ulice pustoszeją, a mieszkańcy wracają do swojego normalnego trybu życia. Magia małego miasteczka, na wyspie i lokalna społeczność to coś, co uwielbiam w książkach, a w wykonaniu Stephena Kinga ubóstwiam do kwadratu. 'Colorado Kid' to absolutna gratka dla fanów twórczości Stephena Kinga i trzeba być wdzięcznym za wznowienie tej nowelki.
więcej recenzji znajdziesz na jakeczyta.blogspot.com
Ponowna lektura po 12 latach. Z pierwszego czytanie nie zostało mi w pamięci nic, a wznowienie książki po 18 latach dało impuls do ponownego sięgnięcia po lekturę.
Na wyspie u wybrzeży Nowej Anglii, Moose- Lookit, młoda studentka dziennikarstwa odbywa staż w redakcji lokalnej gazety. Jedynymi pracownikami...
2024-03-02
Po epickim zakończeniu historii o władcy snów przyszedł czas na bardziej refleksyjne podsumowanie opowieści o Śnie z nieskończonych.
Na pogrzeb Morfeusza przybywa cała jego rodzina, która zgodnie z tradycją buduje mauzoleum. W tym samym czasie przyjaciele, wrogowie i nieznajomi tłoczą się w śnieniu żeby oddać hołd zmarłemu władcy snów. Każdy z Nieskończonych przemawia, ludzie, których życie splotło się z bytem Morfeusza oddają się rozmyślaniom i wspominają zmarłego. W tym samym czasie Hob Godling, który od wieków spotyka się z Morfeuszem na drinka wpada w nostalgiczny nastrój i czuje, że coś się zmieniło. Wizyta Śmierci tylko utwierdza go w tym przekonaniu, a i daje mu wybór. Hob może wreszcie odejść. Wielki mistrz Li, któremu Morfeusz uratował życie na pustyni również wspomina zmarłego władcę i przypomina sobie ofertę, dzięki której mógł zostać doradcą Morfeusza. No i finalnie William Shakespeare, który zobowiązał się do napisania dwóch sztuk dla Snu. Spełnia swoją ostatnią powinność i tym samym zapisuje się w historii świata jako jeden z najwybitniejszych twórców.
Długo to była podróż ramię w ramię z Władcą snów. Bywało różnie, ale finalnie opowieść o opowieściach dała wiele satysfakcji. Epilog zmusił czytelnika do refleksji nad przemijaniem, a najdrobniejsze nawet wątki otrzymały swoje zakończenie. To właśnie to dopełnienie każdego, nawet najkrótszego wątku sprawia, że saga Sandmana jest tak fascynująca. Każda z postaci pojawiających się na kartach komiksu jest dopracowana w najdrobniejszym calu, a historie, chociaż nierówne, dają satysfakcjonujący finał.
Neil Gaiman tylko potwierdza to co wiemy już od dawna, że jest królem opowieści i bardzo chętnie wciąga do swoich światów chętnych czytelników. Piękna i pouczająca przygoda z Sandmanem dobiegła końca.
Po epickim zakończeniu historii o władcy snów przyszedł czas na bardziej refleksyjne podsumowanie opowieści o Śnie z nieskończonych.
Na pogrzeb Morfeusza przybywa cała jego rodzina, która zgodnie z tradycją buduje mauzoleum. W tym samym czasie przyjaciele, wrogowie i nieznajomi tłoczą się w śnieniu żeby oddać hołd zmarłemu władcy snów. Każdy z Nieskończonych przemawia,...
2024-02-13
Po więcej recenzji zapraszam na : jakeczyta.blogspot.pl
Eddie Munson to stosunkowo świeża postać w świecie Stranger Things, która z miejsca porwała publiczność i zdobyła mnóstwo fanów na całym świecie. Z jednej strony chłopak, który żyje na marginesie społeczeństwa, a z drugiej dobry duch opiekujący się wyrzutkami i słabszymi od siebie.
'Lot Ikara' opowiada nam fragment życia bohatera przed historią znaną z serialu Netflixa. Eddie, który przewodzi 'Klubowi Ognia Piekielnego' nie ma lekkiego życia. Pomimo pełnoletniości nadal chodzi do szkoły, po zajęciach pracuje w lokalnej spelunie, a wolny czas spędza na graniu w D&D i graniu w zespole Trupia Trumna. Kiedy pewnego dnia do knajpy, w której pracuje Eddie przychodzi piękna Paige, chłopak traci głowę. Okazuje się, że dziewczyna jest producentką muzyczną z Kalifornii, a zespół Munsona jej się spodobał. Nagranie dema i przesłuchanie w Los Angeles to przepustka na życie poza Hawkins. Do tego niestety potrzeba trochę pieniędzy, których Eddie nie ma. W tym samym czasie do miasteczka wraca ojciec Eddiego, który namawia go na szalony skok w celu zarobienia pieniędzy. Z jednej strony Eddie stoi przed szansą rozwiązania swojego problemu, a z drugiej takie działanie jest sprzeczne z jego kodeksem moralnym.
Eddie Munson to postać pełna sprzeczności, która pod płaszczykiem złego chłopca jest pełna ciepła i sympatii dla młodszych, słabszych od siebie i outsiderów podobnych do niego. Nie narzeka na ciężkie życie i ima się wszelkich prac żeby sobie poradzić. Już samo, plus cechy poznane w serialu sprawiają, że nie można Eddiego nie lubić. Inne postaci to przy nim tło, ale dość dobrze spełniają swoje zadanie w książce. Ich jedno- wymiarowość tylko podkreśla cechy głównego bohatera. Autorka wrzuca więc Munsona w środek dość prostej intrygi i stara się tym samym wprowadzić trochę dramatyzmu. Czytałem książki o wiele lepsze, ale i o wiele gorsze. 'Lot Ikara' ma jednak coś czego nie mają inne powieści tego typu - charyzmatycznego bohatera, który swoim zachowaniem łapie czytelnika za serce. I chociaż jest bardzo naiwnie to do samego końca kibicowałem Eddiemu. Z oficjalnych publikacji 'Stranger Things' nadal numerem jeden są dla mnie 'Mroczne umysły', ale 'Lot Ikara' plasuje się na drugim miejscu. Lekka lektura na chłodne wieczory, która może rozgrzać serce czytelników. Zdecydowanie warto poświęcić te kilka godzin.
Po więcej recenzji zapraszam na : jakeczyta.blogspot.pl
Eddie Munson to stosunkowo świeża postać w świecie Stranger Things, która z miejsca porwała publiczność i zdobyła mnóstwo fanów na całym świecie. Z jednej strony chłopak, który żyje na marginesie społeczeństwa, a z drugiej dobry duch opiekujący się wyrzutkami i słabszymi od siebie.
'Lot Ikara' opowiada nam fragment...
2024-02-06
Pełna recenzja do znalezienia na
https://jakeczyta.blogspot.com/
W zasadzie od pierwszego tomu przygód Cormorana Strike'a zostałem jego wielkim fanem. Niejednokrotnie wspominałem, że fajnie byłoby przeczytać chociaż opowiadanie, w którym Strike spotyka Jacka Reachera. Również lektura 7 tomu serii o londyńskim detektywie przyniosła wiele emocji, ale i tematów do przemyśleń.
Do agencji Cormorana Strike'a przychodzi zdesperowany mężczyzna, którego syn dołączył do sekty religijnej i zerwał tym samym kontakty z rodziną. Po zbadaniu okoliczności o samej organizacji okazuje się, że pod przykrywką instytucji religijnej kościół PHK zrzesza członków na całym świecie, a należą do nich znani aktorzy, politycy czy pisarze. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda wzorowo, ale po zagłębieniu się w szczegóły i umieszczeniu Robin Ellacott pod przykrywką na farmie, która jest siedzibą kościoła prawda okazuje się dość mroczna. Żeby wyciągnąć syna klienta z sekty, Robin będzie musiała wyjść ze swojej strefy komfortu i stawić czoło czystemu złu.
Przede wszystkim książka jest ogromna objętościowo. Prawie 1000 stron sprawia, że ciężko trzyma się w ręce papierowe wydanie i przewraca kolejne strony. Nie ukrywam, że taka objętość trochę mnie zniechęca, bo co jest najgorsze w 1000 stronicowych książkach? A no to, że przeczytawszy 500 z nich jesteś dopiero w połowie :) (...) Z książki na książkę poza główna historią dostajemy coraz więcej drobnych szczegółów z życia (już nie tylko) Cormorana i Robin. Wszystko to składa się na coraz pełniejszy obraz dwójki charakterystycznych bohaterów. Zarówno ich życie prywatne, jak i wzajemne oddziaływanie na siebie maja kolosalny wpływ na sposób prowadzenia kolejnej sprawy.
Fabularnie jest, hmmm, niekomfortowo. (...)To właśnie temat sekty jest tutaj wysunięty na pierwszy plan, i to nie ogólnikowo, a bardzo szczegółowo. Stąd też momenty dłużyzn, kiedy wielokrotnie zostają opisane te same czynności odbywające się na farmie. Z jednej strony zrozumiały zabieg - autor chce żeby czytelnik poczuł tę sama rutynę co osoby znajdujące się po kontrolą PHK, z drugiej zwiększa objętość książki o jakieś 150 stron. Opisy praktyk stosowanych przez przywódców sekty są bardzo obrazowe i budzące mnóstwo niepokoju u czytelnika, a całość prowadzona jest do nieubłagalnego finału, który możemy z lękiem przewidzieć. (...) Należy podkreślić, że research zrobiony przez autora w celu uwypuklenia praktyk sekty jest imponujący. Każdy element jest bardzo dobrze przemyślany i zazębia się z kolejnymi wątkami wypływającymi w miarę jak zbliżamy się do końca historii. (...). Drobny szczegół tutaj, fragment liściku gdzie indziej i nagle klaruje nam się trop. Doskonała robota zarówno ze strony głównego bohatera, jak i autora.
Chociaż 'Wartka śmierć' jest w mojej opinii nieco słabsza niż poprzednie tomy (moim faworytem jest nadal 'Niespokojna krew') to poziom nadal jest utrzymywany dość wysoko, a osobiste wątki bohaterów zapraszają nas do kolejnych tomów. Bardzo dobra książka, która kiedy dać jej szansę dostarczy nam satysfakcji.
Pełna recenzja do znalezienia na
https://jakeczyta.blogspot.com/
W zasadzie od pierwszego tomu przygód Cormorana Strike'a zostałem jego wielkim fanem. Niejednokrotnie wspominałem, że fajnie byłoby przeczytać chociaż opowiadanie, w którym Strike spotyka Jacka Reachera. Również lektura 7 tomu serii o londyńskim detektywie przyniosła wiele emocji, ale i tematów do...
2023-12-22
Po raz dziewiąty sięgnąłem po historię o królu Śnie, bo koniec jest już coraz bliżej. Nie spodziewałem się fajerwerków, ale jak przy okazji każdego tomu liczyłem na coś wyjątkowego. 'Panie łaskawe' przeszły jednak moje najśmielsze oczekiwania!
Okazało się bowiem, że 9 tom Sandmana to komiks kompletny. Osią fabularną jest zaginięcie małego chłopca, Daniela. Jego matka zatraca się całkowicie próbując go odnaleźć. Bardzo szybko otrzymuje informację, że jej syn nie żyje. Rządna zemsty wyrusza na poszukiwanie furii, pań łaskawych czy Eurynii, jak są nazywane. W tym samym czasie Morfeusz koncentruje się na swoich obowiązkach w śnieniu. Niefortunny splot wydarzeń sprawia, że Panie łaskawe idą po króla snu i nie cofna się dopóki ten nie zginie.
To oczywiście nie jedyna historia rozgrywająca się na stronach najgrubszego tomu serii. Zastanawiam się czy Gaiman miał taki plan od samego początku, czy może w pewnym momencie stwierdził, że wszystkie dotychczasowe odloty powinien ująć w całość, bo dostajemy tutaj rozwiązanie historii każdej postaci (nawet tej czwartoplanowej) z tomów 1-8. Każda z pozoru nie mająca związku z Sandmanem przypowieść czy historyjka znajduje tutaj swoją kontynuację lub puentę. Rozwiązane jest to w sposób mistrzowski i wielce satysfakcjonujący dla czytelnika. Spotykamy więc bezdomnego, który przewinął się kiedyś w komiksie, mamy Puka i Magiczne Królestwo elfów, mamy Cluracana, który wspomina swój pobyt w karczmie na końcu światów. A do tego rysownicy jak i sam autor scenariusza nie biorą tutaj jeńców. Już wcześniej nie szli na ustępstwa i z wyrachowaniem likwidowali poszczególne postaci, ale w przedostatnim tomie nie patyczkują się zupełnie. Jeśli ktoś ma zginąć to odbywa się to z pompą. Również sam finał łapie za serce i pobudza u czytelnika ciekawość jak historia Morfeusza się skończy.
Po bardzo nierównych tomach chciałem zwyczajnie dokończyć serię i zapomnieć o niej nie rozumiejąc do końca zachwytów. Po lekturze 'Pań łaskawych' uważam, że Sandman to wyjątkowa historia. Jednak powstrzymam się od oceny całości przed lekturą finałowego tomu. A 'Panie łaskawe' to najlepsza część historii!
Po raz dziewiąty sięgnąłem po historię o królu Śnie, bo koniec jest już coraz bliżej. Nie spodziewałem się fajerwerków, ale jak przy okazji każdego tomu liczyłem na coś wyjątkowego. 'Panie łaskawe' przeszły jednak moje najśmielsze oczekiwania!
Okazało się bowiem, że 9 tom Sandmana to komiks kompletny. Osią fabularną jest zaginięcie małego chłopca, Daniela. Jego matka...
2023-10-20
Najwybitniejszy z post- bitników, Charles Bukowski był postacią nietuzinkową. Przy całym swoim talencie nienawidził ludzi i samego siebie. Sam otwarcie mówił, że jego życie bez picia nie byłoby nic warte. Znając jego dorobek bardzo dobrze wiedziałem z czym będę się mierzył, bo chociaż jego powieści oparte na własnych przeżyciach bywały zabawne to dobrze wiedziałem, że w głębi duszy Bukowski cierpi.
'O piciu' to dość osobliwa książka, bo zawiera wiersze, fragmenty wywiadów, listy i fragmenty książek traktujące o alkoholu. Nie jest to w żadnym stopniu gloryfikacja alkoholizmu, a smutne wyznanie alkoholika, który ma świadomość, że bez alkoholu nie może tworzyć. Po lekturze książki krystalizuje się obraz człowieka, który mógłby osiągnąć wiele, ale filozofia i nałóg zepchnęły go na margines społeczeństwa. 'O piciu' koncentruje się na jednej z trzech miłości autora, bo alkohol to katalizator życia autora, a kobiety i wyścigi konne tylko dopełniają calej reszty.
Mając na swoim koncie lekturę większości utworów autora byłem zaznajomiony z przynajmniej częścią zawartości tego zbioru. Wiem, że Bukowski tworzył rzeczy wspaniałe (chociażby jego wiersze z lat kiedy był bliższy śmierci) i dlatego na lekturę 'O piciu' patrzę przez palce. Jeżeli natomiast ktoś zacząłby przygodę z autorem od tej pozycji to może się rozczarować. Zachęcam dlatego do zapoznania się z innymi książkami Bukowskiego. Jeżeli już jednak czytacie 'O piciu' to róbcie to stopniowo, nie naraz, bo można mieć kaca.
Najwybitniejszy z post- bitników, Charles Bukowski był postacią nietuzinkową. Przy całym swoim talencie nienawidził ludzi i samego siebie. Sam otwarcie mówił, że jego życie bez picia nie byłoby nic warte. Znając jego dorobek bardzo dobrze wiedziałem z czym będę się mierzył, bo chociaż jego powieści oparte na własnych przeżyciach bywały zabawne to dobrze wiedziałem, że w...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-13
Camilla Läckberg zabiera nas z powrotem do Fjällbacki.
Podczas złotego wesela prominentnej pary literatów, którzy są znajomymi Ericki i Patricka w pobliskiej galerii dochodzi do morderstwa. Ofiarą jest fotograf, który przygotowywał swoją wystawę i jednym z najbliższych przyjaciół pary obchodzącej jubileusz. Kurz jeszcze dobrze nie opadł po tragedii, a na wyspie należącej do pary dochodzi do kolejnej makabrycznej zbrodni. Ofiarami tym razem są syn i wnuki pisarza. Patrick razem z kolegami z komisariatu musi rozwiązać dwie sprawy morderstwa, a do tego Erica wpada na trop śmierci transseksualnej kobiety zabitej w 1980. Czy te zbrodnie coś łączy?
Nie ukrywam, że po dwóch ostatnich książkach autorki, które okropnie mnie rozczarowały z zaciekawieniem wracałem do Fjällbacki, z której miałem bardzo dobre wspomnienia. I chociaż od poprzedniej książki sagi minęło bardzo dużo czasu to dość szybko się zaaklimatyzowałem. Dobrze znany, lekki styl pisania autorki sprawił, że kolejne strony czytałem bardzo szybko, a dość ciekawa zagadka kryminalna zachęcała do dalszego czytania. Camilla Läckberg wróciła do pisania tego co wychodzi jej najlepiej, wątki obyczajowe są bardzo dobrze napisane, prowadzenie narracji dwutorowo ponownie się sprawdziło, sposób w jaki wszystkie elementy wskakują na swoje miejsce w miarę jak zbliżamy się do końca jest satysfakcjonujący.
Fajnie było ponownie poczytać o losach bohaterów, których zdążyłem już polubić na przestrzeni lat. Chociaż 'Kukułcze jajo' nie jest najlepsza książką w dorobku autorki to plasuje się mniej więcej w połowie rankingu.
Camilla Läckberg zabiera nas z powrotem do Fjällbacki.
Podczas złotego wesela prominentnej pary literatów, którzy są znajomymi Ericki i Patricka w pobliskiej galerii dochodzi do morderstwa. Ofiarą jest fotograf, który przygotowywał swoją wystawę i jednym z najbliższych przyjaciół pary obchodzącej jubileusz. Kurz jeszcze dobrze nie opadł po tragedii, a na wyspie należącej...
2023-10-05
W 1649 roku sąd złożony z 57 purytanów skazał króla Anglii Karola I Stuarta na ścięcie. Czyn ten zamienił na 11 lat Anglię w republikę. W tym czasie Oliver Cromwell pełnił funkcję Lorda Protektora królestwa. Po 11 latach z wygnania wraca syn ściętego króla i obejmuje władze, a królobójcy odpowiedzialni za śmierć jego ojca są tropieni i zabijani. Pułkownik Edward Walley i jego zięć William Goff wsiadają na statek, który ma zabrać ich do Ameryki, krainy zupełnie nowej i dopiero rozwijającej swe skrzydła. W pogoń za dwoma zbiegami rusza napędzany rządzą zemsty Richard Nayler, wysłannik tajnej rady królewskiej. Zabójstwo króla Anglii sprawia, że dwóch uciekinierów nigdzie nie może czuć się bezpiecznie.
Robert Harris, nie ma co ukrywać, najlepiej sprawdza się w łączeniu powieści historycznej z nutą fikcji literackiej. Jego 3 poprzednie książki okazały się jednak bardzo dużym rozczarowaniem i do 'Wielkiej ucieczki' podchodziłem bardzo sceptycznie. Pomysł wyjściowy jest arcy ciekawy, zabójstwo króla Anglii przez purytan i wprowadzenie republiki to jeden z kilku mrocznych okresów w dziejach Wielkiej Brytanii. Same postaci stworzone przez autora - te prawdziwe jak Edward Walley i William Goff, jak i te fikcyjne - Nayler, są bardzo dobrze scharakteryzowane. Możemy utożsamić się z nimi, zrozumieć motywacje jednej i drugiej strony, chociaż te mogą wydać się wątpliwe czy wręcz trywialne. Opis Nowej Anglii to chyba ta część książki, która podobała mi się najbardziej, bo rzadko mamy okazję poczuć obszar na północy tak dziewiczym i niewinnym. Harris jednak oparł fabułę na ciekawym pomyśle wyjściowym, szalonym łowcy królobójców i wierze w Boga. I to jest za mało żeby wyszła z tego bardzo dobra książka. Ponad połowa lektury to wędrówka dwóch bohaterów przez Amerykę i rozmyślania na temat wiary. Może się znudzić na dłuższa metę. Urozmaiceniem są niewątpliwie wątki obyczajowe, które przewijają się raz na jakiś czas. Prowadzenie fabuły dwutorowo, w Anglii i Ameryce sprawdza się nieźle, choćby ze względu na zawirowania na dworze królewskim, ale całościowo 'Wielka ucieczka' nie porywa.
Chciałoby się napisać, że Robert Harris wrócił w wielkim stylu, ale niestety tak nie jest. Dostajemy, owszem, lepsza książkę niż chociażby 'Drugi sen', ale to nadal jest trzy półki niżej niż 'Oficer i szpieg'. Mnie spodobało się umiarkowanie.
W 1649 roku sąd złożony z 57 purytanów skazał króla Anglii Karola I Stuarta na ścięcie. Czyn ten zamienił na 11 lat Anglię w republikę. W tym czasie Oliver Cromwell pełnił funkcję Lorda Protektora królestwa. Po 11 latach z wygnania wraca syn ściętego króla i obejmuje władze, a królobójcy odpowiedzialni za śmierć jego ojca są tropieni i zabijani. Pułkownik Edward Walley i...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-19
Jesień bez nowej książki Stephena Kinga to jesień stracona :) Stephen King od dawna mówi, że Holly Gibney to jego ulubiona postać z jego książek i konsekwentnie idąc tą drogą zaserwował nam kolejną książkę z Holly w roli głównej. Po bardzo dobrym 'Outsiderze' przestałem czuć antypatię do bohaterki, która kiełkowała we mnie od 'Pana Mercedesa'. A jak jest w 'Holly?
Fabuła książki osadzona jest w czasie Covidu, gdzie kwarantanna, grupowe śmierci i lockdown przenikają się nawzajem. Agencja detektywistyczna Uczciwi Znalazcy jest zamknięta, Pete Huntley, wspólnik Holly, leży chory w domu, a sama bohaterka przezywa śmierć kontrolującej matki. Jedna z kilkudziesięciu wiadomości nagranych na pocztę głosową przyciąga jednak uwagę Holly. Zaniepokojona matka prosi o pomoc w znalezieniu zaginionej młodej kobiety Bonnie Dahl. Od tego momentu Holly zaczyna łączyć ze sobą różne ślady odkrywając przerażającą prawdę. Okazuje się, że na przestrzeni kilku lat zaginęło w sumie 5 osób w podobnych okolicznościach.
Nie przepadam za kryminałem w wykonaniu Stephena Kinga, bo finalnie wychodzi dość przeciętnie. Podobnie jest z 'Holly'. To jest bardzo dobra książka, ale dość przeciętny kryminał. Zagadka jest ok, z ciekawym założeniem, które pod koniec zostaje na szczęście naprostowane przez samego autora. Czytelnik od samego początku wie kto jest mordercą i śledzi drogę detektyw do odkrycia prawdy. To co wychodzi Kingowi najlepiej i również tutaj sprawdza się doskonale to ta strona obyczajowa. Poboczne wątki, które dotyczą przyjaciół głównej bohaterki to czyste złoto, bo pozwala oderwać się od głównej sprawy i zanurzyć się w codziennym życiu bohaterów. Świetnie to Kingowi wyszło. To co działa na korzyść książki to osadzenie akcji w czasie pandemii. Ograniczenia spowodowane COVID-19 uniemożliwiają wybranie pewnych prostych decyzji i to sprawia, że sama zagadka jest ciekawsza. Stephen King dał w 'Holly' również ujście swojej antypatii do Donalda Trumpa, chociaż swoje przekonania włożył w usta postaci, które nie przypadają czytelnikowi do gustu. Mnie to nie rusza, ale mam świadomość, że znajda się fani autora krytykujące takie podejście. Wreszcie same postaci, które pojawiają się w książce. Holly Gibney nie sprawiła, że polubiłem ją jeszcze bardziej. Nie przeszkadza mi. Barbara i Jerome Robinsonowie bardzo fajnie się rozwinęli, a wydarzenia z poprzednich książek bardzo wyraźnie wpłynęły na bohaterów. Poboczne postaci pojawiające się na kartach książki są dobrze napisane i każda odgrywa konkretną rolę, a dwójka głównych przeciwników Gibney powoduje ciarki na plecach.
Podsumowując, Stephen King zawarł w swojej nowej książce po trochu wszystkiego co lubią jego czytelnicy (wątki obyczajowe, dobre pisanie), co lubi (lub nie) on sam - poglądy na temat Trumpa, postać Holly Gibney, kryminał - i to co jest szeroko rozumianą radością z czytania. Dobra książka, która całkiem nieźle wpisuje się w bibliografię Stephena Kinga.
Jesień bez nowej książki Stephena Kinga to jesień stracona :) Stephen King od dawna mówi, że Holly Gibney to jego ulubiona postać z jego książek i konsekwentnie idąc tą drogą zaserwował nam kolejną książkę z Holly w roli głównej. Po bardzo dobrym 'Outsiderze' przestałem czuć antypatię do bohaterki, która kiełkowała we mnie od 'Pana Mercedesa'. A jak jest w 'Holly?
Fabuła...
2023-05-08
To już tradycja, że nowy rok bez nowego tomu z Jackiem Reacherem to rok stracony. Niestety od kilku książek widocznie spada jakość lektury. Zbiega się to w czasie z podzieleniem się bohaterem z Andrew Childem. Dwie poprzednie książki serii były słabsze niż pierwsze dokonania Childa, ale czytało się to bardzo dobrze. Z 'Bez planu B' rzecz ma się inaczej.
Reacher podczas swojej tułaczki usłyszał o wystawie historycznej w miasteczku w Colorado. Jako miłośnik historii postanawia odwiedzić wystawę i ruszyć dalej. Przypadkiem staje się świadkiem wepchnięcia kobiety pod autobus. Nie zastanawiając się długo rusza w pogoń za zbirem i dochodzi do konfrontacji. Od tego momentu szereg decyzji podjętych przez bohatera prowadzi go do prywatnego więzienia w Missisipi. W tym samym czasie nastoletni Jed postanawia uciec z rodziny zastępczej w Los Angeles i odnaleźć swojego biologicznego ojca, która ma wyjść z więzienia. Z kolei w zupełnie innej części Stanów zjednoczonych podpalacz na zlecenie traci syna i postanawia wytropić ludzi, którzy odpowiadają za tragedię. Wszystkie 3 wątki biegną swoim tempem i spotykają się w finale.
'Bez planu B' konkuruje u mnie z 'Echem w płomieniach' o miano najsłabszej książki z serii. Tutaj nie ma w zasadzie fabuły, ani problemu, a jedynie umiejętność wiecznego pakowania się w kłopoty Reachera doprowadza do finału. Pierwszy raz zdarzyło mi się w przypadku książki Lee Childa, że pierwsze 30 stron czytałem na 5 razy. Okropnie nudne budowanie akcji, wydmuszka Jacka Reachera, który co prawda nadal jest niezniszczalny, ale bije ludzi bardzo automatycznie. Autorzy juz nawet nie próbują rozpocząć książki budując jakieś napięcie. No i sama fabułą jest całkowicie bezsensowna. W zasadzie to do końca nie wiem o co tutaj chodziło, narkotyki? handel organami? przekręty finansowe? Myślę sobie, że Jack Reacher mógłby mieć bardzo spokojne i mimo to ciekawe życie gdyby nie szukał na siłę kłopotów, ale przez to pewnie nie dostalibyśmy już żadnej kolejnej powieści o byłym żandarmie.
Chciałoby się napisać już tradycyjne Jack is back, ale może nie tym razem, bo nie wrócił do końca. Przynajmniej nie ten Jack Reacher, którego uwielbiam.
To już tradycja, że nowy rok bez nowego tomu z Jackiem Reacherem to rok stracony. Niestety od kilku książek widocznie spada jakość lektury. Zbiega się to w czasie z podzieleniem się bohaterem z Andrew Childem. Dwie poprzednie książki serii były słabsze niż pierwsze dokonania Childa, ale czytało się to bardzo dobrze. Z 'Bez planu B' rzecz ma się inaczej.
Reacher podczas...
2023-03-21
Na zakończenie przygody z zabójcza szkołą Scholomance dostajemy rozwiązanie wszystkich wątków.
Po opuszczeniu Scholomance Galadriel nie może wytrzymać ze świadomością, że Orion Lake wypchnął ją za drzwi i został w szkole sam na sam ze złowrogami. Próbuje wszelkich sposobów żeby wyciągnąć ukochanego ze znienawidzonego miejsca. W tym samym czasie największe enklawy świata zostają atakowane, a ich fundamenty powoli niszczone. Według przepowiedni to właśnie El miała być czarownicą, która sprowadzi koniec enklaw. Wydaje się, że rozwiązanie zagadki znajduje się w Scholomance i chcąc nie chcąc Galadriel musi wrócić do szkoły.
'Złote enklawy' chociaż dają dużo odpowiedzi są też najsłabszą częścią trylogii. O ile do tej pory autorka ograniczała się do Scholomance tak teraz zabiera czytelnika w podróż po enklawach na całym świecie, konfrontuje bohaterów z potężnymi czarodziejami i zwykle chciwymi magami. Właśnie to opuszczenie murów szkoły działa na szkodę serii. Dzieje się tutaj trochę zbyt wiele na raz, a wszystko dość po łebkach. Dla kontrastu książka zaczyna się 20 stronami, na których bohaterka płacze i ubolewa nad losem Oriona. Dość długo nie zgadzałem się z opiniam, że Scholomance to zła seria, pierwszy tom bardzo mi się podobał, drugi wciągnął mnie ponownie w swój świat, a tutaj wygląda to tak jakby autorka chciała na siłę skończyć serię i zabrać się za coś nowego. Całościowo seria Scholomance jest niezła i całkiem dobrze się bawiłem.
Na zakończenie przygody z zabójcza szkołą Scholomance dostajemy rozwiązanie wszystkich wątków.
Po opuszczeniu Scholomance Galadriel nie może wytrzymać ze świadomością, że Orion Lake wypchnął ją za drzwi i został w szkole sam na sam ze złowrogami. Próbuje wszelkich sposobów żeby wyciągnąć ukochanego ze znienawidzonego miejsca. W tym samym czasie największe enklawy świata...
2023-03-15
Zbliżamy się powoli do końca podróży z księciem Morfeuszem.
Tom 8 cyklu o Sandmanie to zbiór opowieści, po raz kolejny. Wspólnym momentem jest burza rzeczywistości, która sprowadza do Gospody na Krańcu Światów wędrowców z różnych czasów, miejsc i światów. Nie istnieją tutaj podziały czy uprzedzenia, a na zdziwienie nie ma miejsca. Dwoje ludzi, Elf, mieszkanie Nekropolii i jego czeladnik czy Centaur opowiadają sobie historie czekając aż burza minie.
Jak to z opowiadaniami bywa, nie są one równe, jedne lepsze inne gorsze, jednak tych lepszych jest tutaj zdecydowanie więcej. Trzeba mieć również z tyłu głowy, że historie napisał Neil Gaiman, absolutny czarodziej słowa, który potrafi wprowadzić czytelnika w fascynujące światy. Przekrój jest bardzo różny, od śniącego miasta i ludzi uwięzionych w tym śnie, przez 18 letniego, najlepszego w historii prezydenta USA, aż po krainę specjalizującą się w organizowaniu pogrzebów. Całość kończy się w momencie kiedy przedwieczni biorą udział w ceremonii pogrzebowej, która spowodowała burzę rzeczywistości. Autor jednak pozostawia czytelnika w niepewności kto z wielkich odszedł na zawsze.
Neil Gaiman po raz kolejny daje nam wspaniałe historie, jednak czy to jest nadal Sandman? Epizodyczne pojawienie się postaci w poszczególnych historiach, czy obserwowanie innych z tylnego siedzenia pozostawia ogromny niedosyt. Bo po to sięgamy po Sandmana żeby obcować z tą postacią, poznawać ją i empatyzować. Czekam na ostatnie dwa tomy cyklu, może wtedy okaże się, że autor pospina ze sobą wszystkie, z pozoru nic nie znaczące wątki i da nam epicki koniec? Oceniając os strony serii o Sandmanie 'Koniec Światów' ma bardzo mało wspólnego z tym uniwersum. Jednak traktując tom jako zbiór opowieści jest bardzo dobrze.
Zbliżamy się powoli do końca podróży z księciem Morfeuszem.
Tom 8 cyklu o Sandmanie to zbiór opowieści, po raz kolejny. Wspólnym momentem jest burza rzeczywistości, która sprowadza do Gospody na Krańcu Światów wędrowców z różnych czasów, miejsc i światów. Nie istnieją tutaj podziały czy uprzedzenia, a na zdziwienie nie ma miejsca. Dwoje ludzi, Elf, mieszkanie Nekropolii i...
2023-02-05
Zmęczyła mnie ta książka. Ale przede wszystkim trzeba powiedzieć, że 'Bezmiłość' to nie fantasy czy sci-fi.
Dziesięcioletni Grześ jest najmniejszy i najsłabszy na podwórku. Rodzice nie okazują mu miłości, bracia ignorują, a w szkole jest niezauważany. Mamy rok 1990 i zabawy jakim może się oddawać to zabawa na podwórku (tylko tak żeby mama go widziała z okna), wycinanie zdjęć z gazet i oglądanie programów w TV. Życie bohatera zmienia się kiedy w jego życiu pojawia Jarek, całkowite przeciwieństwo Grzegorza. Przebojowy, majętny i odważny Jarek staje se najlepszym przyjacielem Grzesia, w co ten nie może uwierzyć. Dodatkowo chłopiec słyszy głosy dochodzące z piwnicy sąsiedniego bloku, które dodają mu siły, ale chcą też czegoś w zamian.
O ile pierwsza część książki trochę mnie znudziła, o tyle realia lat 90 obudziły we mnie nieco nostalgii. Z marszu przyjąłem to co dzieje się na kartach książki i tak brnąłem dalej. Kiedy jednak autor zaczyna wprowadzać cygańskie demony i mitycznego bohatera moja ciekawość trochę wzrosła. Fabuła całkiem sprawnie połączyła ze sobą wątki dając wrażenie realizmu magicznego. Ale później przychodzi część druga i trzecia książki, które są całkowicie oderwane. Zupełnie inny czas, zupełnie inne miejsce i rozwiązania rodem z 'Uciekiniera' Stephena Kinga sprawiły, że poczułem niesmak, a historię przestałem rozumieć. W zasadzie nawiązań do znanych autorów jest w tych częściach mnóstwo, bo każdy podrozdział zaczyna się cytatem z książek różnych autorów, czy to wspomnianego już Kinga, Nesbo czy Gaimana. Właśnie na tych stronach można doszukać się elementów zaczerpniętych z ich powieści. Ostatnia cześć ponownie przenosi nas do teraźniejszości, która jest dla czytelnika bardziej czytelna, a wątki ponownie zaczynaja się ze sobą łączyć i nabierać sensu. Chociaż finał jest smutny, a książka porusza ważny temat to całkowite wykonanie mnie zmęczyło. Niemniej jednak należy 'Bezmiłość' docenić chociażby za bogactwo języka i sprawne posługiwanie się słowem. Fabularnie momentami jest dobrze, momentami słabo, a całość jest średnia. Jednak wydaje mi się, że pod kątem przekazu książka Marka Zychli jest ważna i warto po nią sięgnąć.
Zmęczyła mnie ta książka. Ale przede wszystkim trzeba powiedzieć, że 'Bezmiłość' to nie fantasy czy sci-fi.
Dziesięcioletni Grześ jest najmniejszy i najsłabszy na podwórku. Rodzice nie okazują mu miłości, bracia ignorują, a w szkole jest niezauważany. Mamy rok 1990 i zabawy jakim może się oddawać to zabawa na podwórku (tylko tak żeby mama go widziała z okna), wycinanie...
2023-01-28
W Alabamie, na skrawku ziemi, który z jednej strony otoczony jest oceanem, a od lądu odcinany jest co wieczór przez przypływ, znajduje się Bedlam - trzy wiktoriańskie domy, z których dwa należą do dwóch spokrewnionych i wpływowych rodzin, a trzeci to ruina, która powoli zagarnia wydma. Właśnie w Bedlam wakacje spędzają rodziny Savage'ów i McCrayów, których nestorka rodu zmarła właśnie w wakacyjnym domu. 13 letnia India, która po raz pierwszy odwiedza rodzinną Alabamę (wychowywana w Nowym Jorku) korzysta ze słońca, plaży i oceanu, ale opuszczony dom nie daje jej spokoju. Kiedy pewnego dnia drapuje się na wydmę żeby zerknąć przez okno zauważa coś niepokojącego. Każdy z członków rodziny miał w przeszłości jakiś niewytłumaczalny epizod związany z trzecim domem, jednak nikt nie chce o tym opowiadać. Jedynie Odessa, czarnoskóra służąca rodziny uchyla rąbka tajemnicy Indii. Odwiedziny w Bedlam budzą w trzecim domu coś, co długo nie dawało o sobie znać a teraz jest głodne.
Fantastyczna książka! Zaczynając od wprowadzenia postaci i mocnej, intrygującej sceny otwierającej książkę McDowell rysuje przed czytelnikiem obraz Alabamy lat 80, gdzie żar leje się z nieba, bogaci wyprawiają przyjęcia, a country cluby otwarte są jedynie dla najbardziej prominentnych. Topologia Alabamy, od Mobile aż po Bedlam to mistrzostwo świata. W zasadzie 2/3 książki to opowieść obyczajowa snuta w taki sposób jakbyśmy siedzieli latem na werandzie i słuchali opowieści miejscowego. Warsztat pisarski autora jest świetny i to sprawia, że książkę chłonie się. Sam horror zaczyna się na dobre mniej więcej w połowie. I chociaż wiele aspektów jest tutaj potraktowanych bardzo po macoszemu, a finał jest mało oryginalny, to były momenty gdzie czułem autentycznie ciarki.
Chociaż 'Żywiołaki' są horrorem, to siłą tej książki są opisy i postaci. One sprawiają, że czytelnik nie ma ochoty opuszczać gorącej Alabamy, co więcej chce jechać do Bedlam żeby na własne oczy zobaczyć trzeci dom. Świetna książka, która przynosi mnóstwo radości. Polecam!
W Alabamie, na skrawku ziemi, który z jednej strony otoczony jest oceanem, a od lądu odcinany jest co wieczór przez przypływ, znajduje się Bedlam - trzy wiktoriańskie domy, z których dwa należą do dwóch spokrewnionych i wpływowych rodzin, a trzeci to ruina, która powoli zagarnia wydma. Właśnie w Bedlam wakacje spędzają rodziny Savage'ów i McCrayów, których nestorka rodu...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-01-24
Hanna Hoppe, miłośniczka kina i matka samotnie wychowująca 20- kilkuletniego syna skrywa w sobie tajemnicę z przeszłości. Ekscentryczne zachowanie i ucieczka w filmy pozwala jej radzić sobie z traumą. Pewnego dnia, kiedy udaje jej się wynająć mieszkanie, z którego chce zrobić sobie prywatna, wymarzoną salę kinową spotyka tajemniczego mężczyznę. Od tego momentu wszystko w życiu Hanny i jej przyjaciółki Oliwi się zmieni.
Mam problem z 'Przypadłością'. Bo chociaż Tomasz Sablik ma doskonały warsztat, a postaci stworzone na potrzeby książki są wyraziste to czegoś w tej historii brakuje. Może właśnie od postaci zacznę, bo dostajemy tutaj główną bohaterkę, która jest cicha, ugodowa, mało asertywna i ekscentryczna oraz jej najlepsza przyjaciółkę, będącą jej zupełnym przeciwieństwem. Reszta postaci jest zarysowana dość dobrze, ale bez takiej głębi jak dwie kobiety. Akcja książki osadzona jest w Bielsku- Białej i znajomość terenów sprawia, że bardzo przyjemnie brnęło się przez kolejne strony powieści. Motywy horrorowe są nieźle napisane, chociaż brakuje w nich takiej obrazowości jak u Piotrowskiego. No i mnogość wątków, które w finale nie znajdują rozwiązania, co rozczarowuje.
'Przypadłość' to poniekąd książka o bezwarunkowej miłości i wybaczeniu mimo wszystko. Historia o dziedziczeniu przemocy i głęboko zakorzenionych lękach. To przede wszystkim książka bardzo uniwersalna, bo czytelnik może utożsamiać się z bohaterami. Dlaczego mam więc problem z książką Sablika? Bo nie do końca wiem czy traktować ją jako horror, kryminał czy może metaforę choroby psychicznej. Każdą z tych pozycji mógłbym do czegoś przyrównać, a Przypadłość daje nam wiele, ale i niewiele zarazem. Na pewno warto po tę książkę sięgnąć i ocenić samemu czy nam się podoba. Ja na tę chwilę jest umiarkowanie pozytywnie nastawiony.
Hanna Hoppe, miłośniczka kina i matka samotnie wychowująca 20- kilkuletniego syna skrywa w sobie tajemnicę z przeszłości. Ekscentryczne zachowanie i ucieczka w filmy pozwala jej radzić sobie z traumą. Pewnego dnia, kiedy udaje jej się wynająć mieszkanie, z którego chce zrobić sobie prywatna, wymarzoną salę kinową spotyka tajemniczego mężczyznę. Od tego momentu wszystko w...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-01-18
'Aukcjoner' to powieść wydana w 1976 roku, krótko przed śmiercią autorki. Historia ma miejsce w miasteczku Harlowe w stanie New Hampshire, do którego pewnego dnia przybywa aukcjoner. Początkowo mieszkańcy bardzo chętnie oddają Perly'emu Dunsmore'wi graty zalegające na strychach i w piwnicach, a ten swoją gadką sprzedaja je przyjezdnym i letnikom. Proceder jednak nabiera coraz większego rozmachu i ludzi mimo, że nie chcą bądź nie mają już co oddać są terroryzowani i zmuszani do rozłąki ze swoimi sprzętami. Jednym z poszkodowanych jest John Moore z rodziną, który mieszka z dala od miasteczka. Pory roku się zmieniają, a pętla biedy i wykorzystania zaciska się coraz ciaśniej na szyjach mieszkańców miasteczka.
Okropnie byłem zły na tę książkę. Denerwowałem się na każdy akt niesprawiedliwości i chciałem żeby lektura dobiegła końca. To chyba świadczy bardzo dobrze o samej powieści, bo autorka dość prosta historię napisała tak, że budziła głębokie emocje. Terror w małym miasteczku, którego nikt spoza zdaje się nie dostrzegać, a nawet krytykuje ludzi skarżących się. Bezsilność mieszkańców jest na stronach książki tak odczuwalna, że odczuwałem ją na sobie. No i finał, który z pozoru jest prosty i przewidywalny, ale niesie przesłanie: jeżeli sam sobie nie pomożesz, to nikt inny Ci nie pomoże.
Oczywiście nie wszystko jest tutaj idealne. Chociażby sposób pisania, przez który akcja zdawała się toczyć w latach 20. Może to przez opis miasteczka, które zatrzymało się w czasie, ale poza wzmiankami o supermarkecie czy telewizorze nie sposób poczuć się jak w latach 70. Historia nie każdemu przypadnie do gustu, bo porusza dość czułe tematy, ale generalnie warto poświęcić te kilka godzin na lekturę, choćby tylko po to żeby zobaczyć co może siedzieć w drugim człowieku.
'Aukcjoner' to powieść wydana w 1976 roku, krótko przed śmiercią autorki. Historia ma miejsce w miasteczku Harlowe w stanie New Hampshire, do którego pewnego dnia przybywa aukcjoner. Początkowo mieszkańcy bardzo chętnie oddają Perly'emu Dunsmore'wi graty zalegające na strychach i w piwnicach, a ten swoją gadką sprzedaja je przyjezdnym i letnikom. Proceder jednak nabiera...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-01-12
Są takie książki, które podczas lektury sięgają do najgłębiej ukrytych strun w naszym ciele i delikatnie na nich grają. Czujemy ten dotyk, a echo dźwięku zostaje w nas na długo po lekturze. Tak właśnie zadziałała na mnie książka Roberta McCammona, 'Magiczne lata'.
Lata 60 w Alabamie to okres dość burzliwy, preludium do zmian społecznych i gospodarczych nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i na całym świecie. Dwunastoletni Cory żyje pełnią życia w małym miasteczku Zephyr, które jest typowym małym miasteczkiem Ameryki. Spokój zostaje zmącony jednak podczas pewnego poranka kiedy Cory wraz z ojcem rozwozi mleko stałym klientom. Jeszcze przed brzaskiem jadąc drogą nagle przejeżdża przed nimi samochód i wpada do jeziora. Ojciec Cory'ego bez namysłu wskakuje za samochodem i natrafia na nieboszczyka, który pobity i przykuty kajdankami do kierownicy idzie na dno. To zdarzenie zostawia głęboki i bolesny ślad w psychice obydwu bohaterów. Kiedy szeryf nie jest w stanie dojść do tego kim jest zamordowany czy kto mógł dopuścić się takiej zbrodni, Cory postanawia sam rozwiązać zagadkę.
Nie możemy jednak dać się zwieść, że 'Magiczne lata' to kryminał. Owszem, wątek morderstwa wybrzmiewa tutaj, ale nie jest absolutnie na pierwszym planie. To co tak na prawdę jest osią fabularną książki to postrzeganie świata przez dwunastoletniego chłopaka, dla którego miasteczko i cały świat są przesycone magią. Przechodzenie bohatera z wieku dziecięcego do dorosłości i wspaniała relacja z rodzicami, szczególnie z ojcem. Te trzy filary i fenomenalny styl pisarski (może powinienem napisać gawędziarski) autora sprawiają, że 'Magiczne lata' są książką wybitną. Cała historia to pełen rok z życia chłopca, podczas którego przeżywa magiczne chwile, radości płynące z rozpoczynających się wakacji, żal i strach wynikający z prześladowania przez miejscowych osiłków czy poczucie jedności podczas powodzi zalewającej miasteczko. W tle wybrzmiewają tematy bardzo aktualne w latach 60, pozostałości rasizmu i działania Ku Klux Klanu, pierwsze przebąkiwania o Wietnamie czy likwidacja lokalnych sklepików na rzecz pierwszych supermarketów. Nie znajdziemy tutaj typowego kryminału czy horroru - pojedyncze, ale mało znaczące wątki pojawiają się na przestrzeni 600 stron, ale mają one więcej wspólnego z realizmem magicznym i sposobem w jaki świat postrzega główny bohater. Pisarsko książka McCammona to uczta, fabularnie nieco przypomina 'Letnią noc' Simmonsa, która również miała na mnie wielki wpływ, chociaż tutaj jest bardziej kameralnie, bez fajerwerków i strachów.
Po rozpoczęciu lektury już wiedziałem, że oto czytam coś fantastycznego, w miarę zbliżania się do końca to uczucie tylko się wzmagało, a ostatni rozdział sprawił że łza spłynęła mi po policzku. Bo czy nie każdy z nas, zwłaszcza w pewnym wieku nie tęskni za 'prostszymi' czasami kiedy każdy dzień na podwórku, każdy mecz rozegrany na boisku z kolegami czy każdy wakacyjny podmuch wiatru był dla nas magiczny? Tym jest właśnie ta książka - nostalgiczną podróżą do czasów kiedy byliśmy dziećmi, a świat dopiero się przed nami otwierał. Warto na koniec przytoczyć cytat z książki: 'Każdy chłopiec chce już być dorosły, a kiedy staje się dorosły tęskni za byciem dzieckiem'. Wspaniała książka!
Są takie książki, które podczas lektury sięgają do najgłębiej ukrytych strun w naszym ciele i delikatnie na nich grają. Czujemy ten dotyk, a echo dźwięku zostaje w nas na długo po lekturze. Tak właśnie zadziałała na mnie książka Roberta McCammona, 'Magiczne lata'.
Lata 60 w Alabamie to okres dość burzliwy, preludium do zmian społecznych i gospodarczych nie tylko w Stanach...
Więcej recenzji znajdziesz na www.jakeczyta.blogspot.com
'Sekret' przenosi nas do roku 1992, w którym Jack Reacher nadal jest aktywnym wojskowym i właśnie został zdegradowany ze stopnia majora do kapitana. Zostaje wysłany na pozornie nudna misję - ktoś w jednostce wojskowej zgłosił kradzież broni, dochodzenie jednak nic nie wykazało. Jack dość szybko rozwiązuje sprawę. W międzyczasie ktoś morduje emerytowanych naukowców, którzy w latach 60 brali udział w tajnym projekcie w Indiach. Reacher zostaje przydzielony do tej sprawy z ramienia armii. Razem z agentką FBI, agentem CIA i pracownikiem departamentu skarbu musza złapać mordercę zanim ten dotrze do ostatniej osoby z listy.
W zasadzie już od pierwszych stron dostajemy Jacka Reachera do jakiego autor nas przyzwyczaił. Przy pierwszej okazji bohater bardzo szybko rozwiązuje tajemnicę i łamie kilka kości, a wszystko to bez kropli potu na czole. Stary, dobry Jack Reacher, chociaż tutaj w wersji nieco młodszej. Fabularnie 'Sekret' jest bardzo przeciętną książką. Bywało w serii już części, które wydawały się nie mieć pomysłu na siebie, a najnowsza książka braci Child z kolei ma za punkt wyjścia bardzo prosta koncepcję. Oczywiście napisanie całej otoczki na kilkaset stron w oparciu o mały pomysł jest sztuką. Jednak mając tak charyzmatycznego bohatera jak Reacher nie powinno sprawiać to autorom większych trudności. To co w 'Sekrecie' rzuca się w oczy, to postaci drugoplanowe. Koncepcja z zebraniem przedstawicieli różnych agencji rządowych w jednym pomieszczeniu w celu rozwiązania problemu była już przerabiana na kartach Jacka Reachera. Tutaj jednak nie czuję do tych postaci absolutnie nic. Żadne z nich, chociaż wnoszą coś do sprawy, nie jest napisana z głębią. Czytelnik w żadnym stopniu się z nimi nie utożsamia i jest wobec nich obojętny. Jedynym stałym i jasnym punktem książki jest główny bohater. To jednak jest zasługą wcześniejszych książek, gdzie poznaliśmy go lepiej.
Od momentu, w którym Lee Child wziął na pokład swojego brata poziom książek spadł. Od 'Strażnika' jest równy, ale jednak niższy niż książki pisane solo. Szkoda, bo wydaje mi się, że Reacher ma jeszcze kilka historii do opowiedzenia. I tak sięgnę po kolejny tom, bo Jack is back.
Więcej recenzji znajdziesz na www.jakeczyta.blogspot.com
więcej Pokaż mimo to'Sekret' przenosi nas do roku 1992, w którym Jack Reacher nadal jest aktywnym wojskowym i właśnie został zdegradowany ze stopnia majora do kapitana. Zostaje wysłany na pozornie nudna misję - ktoś w jednostce wojskowej zgłosił kradzież broni, dochodzenie jednak nic nie wykazało. Jack dość szybko rozwiązuje sprawę....