-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać1
-
ArtykułyMoa Herngren, „Rozwód”: „Czy ten, który odchodzi i jest niewierny, zawsze jest tym złym?”BarbaraDorosz1
-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
Biblioteczka
2023-12-31
2023-12-31
Co roku staram się wepchnąć w okresie świątecznym jakąś książkę polskiego autora, której akcja dzieje się w właśnie podczas świąt czy zimowego czasu. W tym roku dość przypadkiem padło na 'Stanie się coś złego'.
Trzydziestokilkuletni Paweł, obecnie bezrobotny mieszka ze swoim partnerem w podwarszawskim Konstancinie. Podjął się próby napisania przewodnika po USA bazując na swoich własnych wojażach, a znajoma z wydawnictwa wypłaciła mu już sporą część pieniędzy. Paweł ma pewną przypadłość, pije dużo wina i dość często urywa mu się film. Pewnego wieczoru odwiedza swojego sąsiada mieszkającego na tej samej ulicy, ale nikt nie otwiera, okazuje się że ktoś tego sąsiada zamordował. Policja ujmuje bohatera w krąg podejrzanych. Żeby trochę ochłonąć Paweł i jego partner Sebastian wyjeżdżają na Podlasie żeby tam, w gronie znajomych spędzić Andrzejki. Nadmiar alkoholu znowu sprawia, że Paweł zaczyna obrażać wszystkich gości i finalnie zostaje w domu na odludziu sam. Od razu zaczynaja dziać się niewyjaśnione zdarzenia i Paweł nie wie czy faktycznie coś mu grozi, czy może to zwidy spowodowane nadużywaniem alkoholu.
Nie spodziewałem się niczego szczególnego, a dostałem całkiem sprawnie napisaną satyrę współczesnego społeczeństwa. Sporo tutaj obyczajówki, a zagadka kryminalna jest gdzieś w tle, ale finalnie bardzo dobrze to ze sobą współgra. Przyjemna lektura na zimowo- świąteczny wieczór.
Co roku staram się wepchnąć w okresie świątecznym jakąś książkę polskiego autora, której akcja dzieje się w właśnie podczas świąt czy zimowego czasu. W tym roku dość przypadkiem padło na 'Stanie się coś złego'.
Trzydziestokilkuletni Paweł, obecnie bezrobotny mieszka ze swoim partnerem w podwarszawskim Konstancinie. Podjął się próby napisania przewodnika po USA bazując na...
2023-12-25
Sięgając po kolejną książkę Alexandry Benedict nie miałem oczekiwań, że dostanę coś wyjątkowego. Jej ostatni kryminał w świątecznym klimacie okropnie mnie wynudził, a w tym przypadku już sam tytuł nawiązujący do klasyki Agathy Christie przywoływał uśmiech politowania. No i w sumie się nie zaskoczyłem.
Śnieżyca paraliżuje ruch kolejowy i bardzo ogranicza możliwości dojazdu na święta dla większości Londyńczyków. Jednak pociąg jadący do Szkocji nie jest odwołany, a jedynie opóźniony. Roz, emerytowana policjantka jedzie do córki, która ma lada moment rodzić. Już będąc na pokładzie pociągu Roz poznaje wachlarz osobowości, przez uczestników Quizu, przez rodzinę z dwójką dzieci, aż po pare celebrytów. Od samego początku dochodzi do pewnych napięć i konfliktów, które prowokowane są głównie za sprawą partnera Meg - celebrytki. A kiedy ekspres wykoleja się w górach Szkocji i zostaje odcięty od świata śnieżycą dochodzi do morderstwa. Roz wykorzystuje swoje doświadczenie policyjne i próbuje rozwiązać zagadkę śmierci, jednak ofiar przybywa, śnieżyca nie odpuszcza, a porób jej córki bardzo się komplikuje.
Sam początek nawet mnie wciągnął. Dość dobrze wprowadzona postać głównej bohaterki zachęciła do lektury. Padający śnieg i świąteczna atmosfera tylko spotęgowała to uczucie. Jednak zaraz po przeniesieniu akcji do pociągu wszystko zaczęło się autorce rozjeżdżać. Już absurdalne wydaje się, że ekspres ciągnący kilkanaście wagonów ma na pokładzie tylko 18 pasażerów. Podczas komplikacji na trasie bez większego problemu zbędne wagony zostają odczepione. No i to co wyprawia się w wagonie klubowym i generalnie na korytarzach pociągu przypomina raczej rejs prywatnym jachtem, a nie publicznym pociągiem sypialnym. Alkohol leje się strumieniami, pasażerowie imprezują na całego nie zwracając uwagi na chociażby dzieci, a obsługa pociągu robi za kelnerów. Powolne odkrywanie tajemnic pasażerów chyba z braku pomysłu jest rozwiązane bardzo łatwo przez autorkę - po prostu bohaterka prosi o pomoc koleżankę z policji... Wtrącane rozmowy telefoniczne z córką i jej partnerką nagle zmieniają ton historii w dramat rodzinny, a to co wyprawia jedna z ofiar i jak się zachowuje może spowodować torsje. Seryjny gwałciciel, który nic sobie nie robi z tego co robi i nie przejmuje się reakcją innych. Ale gwoździem do trumny okazał się finał książki. Bo to jak do sprawy podeszła główna bohaterka i jaki ma plan jest skandaliczne. Absolutnie nie chcę bronić tutaj antagonisty, ale podejście do tematu zemsty jest okropnie rozegrane.
Kolejny flop świąteczny za mną. Wesołych Świąt!
Sięgając po kolejną książkę Alexandry Benedict nie miałem oczekiwań, że dostanę coś wyjątkowego. Jej ostatni kryminał w świątecznym klimacie okropnie mnie wynudził, a w tym przypadku już sam tytuł nawiązujący do klasyki Agathy Christie przywoływał uśmiech politowania. No i w sumie się nie zaskoczyłem.
Śnieżyca paraliżuje ruch kolejowy i bardzo ogranicza możliwości dojazdu...
2023-12-23
Nie wiem dlaczego to robię, przecież nie za bardzo lubię opowiadania. A jednak wciąż sięgam po kolejne zbiory. W tym przypadku nie mogłem się powstrzymać, bo zbiór opowiadań grozy na okoliczność Świąt Bożego Narodzenia brzmi wyśmienicie. Niestety już po lekturze tak wyśmienicie nie jest.
'Wigilia pełna duchów' zawiera 12 opowiadań osadzonych w czasach wiktoriańskich i mniej lub bardziej związanych z faktycznymi duchami. O świętach już nie wspomnę, bo albo ja przeoczyłem każdą wzmiankę na ten temat podczas lektury, albo zwyczajnie akcja nie toczy się podczas świąt. Z autorów, których prace zostały opublikowane w tomie znałem jedynie Sir Arthura Conan Doyle'a i to z tych historii o Sherlocku Holmesie. Tutaj mamy jednak do czynienia z zupełnie inną historią. Ciekawe, że akcja kilku opowiadań dzieje się na morzu, a nie w domu podczas wigilii. A tematycznie? Jest oczywiście nierówno i w zasadzie dwa opowiadania przyciągnęły moją uwagę i przypadły mi do gustu. Duchy czy zjawy występujące w książce mają taką przypadłość, że nie działają na szkodę ludzi, a sami zainteresowani, żyjąc w czasach wiktoriańskich bardzo spokojnie podchodzą do faktu istnienia życia po śmierci.
Najbardziej przypadło mi do gustu opowiadanie otwierające zbiór - 'Dom pod włoskim orzechem'. Wszystko tutaj gra, od miejsca, przez postaci i opisy aż do bardzo fajnego finału. A drugie opowiadanie, które mi się spodobało to 'Górna koja'. Akcja toczy się na statku, ale atmosfera gęstnieje bardzo szybko, a postaci działają bardzo racjonalnie jak na sytuację, w której się znajdują. Cała reszta to niestety dla mnie dość słabe historie.
Nie wiem dlaczego to robię, przecież nie za bardzo lubię opowiadania. A jednak wciąż sięgam po kolejne zbiory. W tym przypadku nie mogłem się powstrzymać, bo zbiór opowiadań grozy na okoliczność Świąt Bożego Narodzenia brzmi wyśmienicie. Niestety już po lekturze tak wyśmienicie nie jest.
'Wigilia pełna duchów' zawiera 12 opowiadań osadzonych w czasach wiktoriańskich i...
2023-12-22
Po raz dziewiąty sięgnąłem po historię o królu Śnie, bo koniec jest już coraz bliżej. Nie spodziewałem się fajerwerków, ale jak przy okazji każdego tomu liczyłem na coś wyjątkowego. 'Panie łaskawe' przeszły jednak moje najśmielsze oczekiwania!
Okazało się bowiem, że 9 tom Sandmana to komiks kompletny. Osią fabularną jest zaginięcie małego chłopca, Daniela. Jego matka zatraca się całkowicie próbując go odnaleźć. Bardzo szybko otrzymuje informację, że jej syn nie żyje. Rządna zemsty wyrusza na poszukiwanie furii, pań łaskawych czy Eurynii, jak są nazywane. W tym samym czasie Morfeusz koncentruje się na swoich obowiązkach w śnieniu. Niefortunny splot wydarzeń sprawia, że Panie łaskawe idą po króla snu i nie cofna się dopóki ten nie zginie.
To oczywiście nie jedyna historia rozgrywająca się na stronach najgrubszego tomu serii. Zastanawiam się czy Gaiman miał taki plan od samego początku, czy może w pewnym momencie stwierdził, że wszystkie dotychczasowe odloty powinien ująć w całość, bo dostajemy tutaj rozwiązanie historii każdej postaci (nawet tej czwartoplanowej) z tomów 1-8. Każda z pozoru nie mająca związku z Sandmanem przypowieść czy historyjka znajduje tutaj swoją kontynuację lub puentę. Rozwiązane jest to w sposób mistrzowski i wielce satysfakcjonujący dla czytelnika. Spotykamy więc bezdomnego, który przewinął się kiedyś w komiksie, mamy Puka i Magiczne Królestwo elfów, mamy Cluracana, który wspomina swój pobyt w karczmie na końcu światów. A do tego rysownicy jak i sam autor scenariusza nie biorą tutaj jeńców. Już wcześniej nie szli na ustępstwa i z wyrachowaniem likwidowali poszczególne postaci, ale w przedostatnim tomie nie patyczkują się zupełnie. Jeśli ktoś ma zginąć to odbywa się to z pompą. Również sam finał łapie za serce i pobudza u czytelnika ciekawość jak historia Morfeusza się skończy.
Po bardzo nierównych tomach chciałem zwyczajnie dokończyć serię i zapomnieć o niej nie rozumiejąc do końca zachwytów. Po lekturze 'Pań łaskawych' uważam, że Sandman to wyjątkowa historia. Jednak powstrzymam się od oceny całości przed lekturą finałowego tomu. A 'Panie łaskawe' to najlepsza część historii!
Po raz dziewiąty sięgnąłem po historię o królu Śnie, bo koniec jest już coraz bliżej. Nie spodziewałem się fajerwerków, ale jak przy okazji każdego tomu liczyłem na coś wyjątkowego. 'Panie łaskawe' przeszły jednak moje najśmielsze oczekiwania!
Okazało się bowiem, że 9 tom Sandmana to komiks kompletny. Osią fabularną jest zaginięcie małego chłopca, Daniela. Jego matka...
2023-12-14
Po niedawnych wydarzeniach w Klasztorze Flora Steele nie narzeka na nudę. Dokłada wszelkich starań żeby jej biznes księgarniany wrócił na dobre tory, a wolne chwile spędza w towarzystwie swojego przyjaciela, pisarza Jacka Carringtona. Jack z kolei z odludka i pustelnika, który pisał swoje książki w samotności stał się bardziej towarzyski. A wszystko to przez pannę Steele i niedawne wydarzenia. Podczas wycieczki do Brighton i spacerze po molo Flora i jej towarzysze odkrywają ciało unoszące się na wodzie. Bardzo szybko okazuje się, że ofiara jest im znana. Flora nie byłaby sobą gdyby nie podjęła próby rozwiązania kolejnej zagadki, mimo że policja stwierdziła samobójstwo. Im bliżej bohaterowie sa prawdy, tym bardziej niebezpieczne rzeczy dzieją się wokół nich.
Już pierwsza część serii 'Morderstwo w bibliotece' bardzo mi się spodobało. Może nie była to odkrywcza czy oryginalna książka, ale sposób pisania i magia małego angielskiego miasteczka mnie kupiła. Bardzo podobnie ma się sprawa z 'Morderstwem w zimowy dzień'. Autorka po raz kolejny zabiera nas do Abbymead i powoli wprowadza kolejne postaci. Fakt, że akcja dzieje się w 1956 roku sprawia, że nie ma tutaj miejsca na technologię i bohaterowie wiele rzeczy muszą 'wybiegać'. Powolne tempo i zimowa magia bijąca ze stron książki automatycznie dodaje do mojej kolekcji serii kryminalnych nową pozycję. Chociaż zagadka nie jest wymyślna, a motywy są banalne to koniec końców autorka wysila się na pewną ironię w finale, co może zaskoczyć. Nie można porównywać Merryn Allingham do dokonań Agathy Christie, która bardzo misternie szyła swoje intrygi, ale książki autorki mają w sobie coś z kryminałów Christie i właśnie ten element retro bardzo mi tutaj odpowiada. W czasach wyścigu technologicznego i robienia wszystkiego na już, bardzo miłą odmianą jest zaczytanie się w wolniejszej książce, która może nie jest bardzo wymagająca, ale sprawia wiele przyjemności.
To co zwykle przyjąłbym jako minus w 'Morderstwie w zimowy dzień' traktuję z przymrużeniem oka, bo poniekąd jest to właśnie powodem udanej lektury. Więc wolna akcja i niespieszne tempo w tym wypadku nie przeszkadza, a nawet potęguje przyjemność z lektury. Polecam, zwłaszcza teraz gdy na dworze już o 16 robi się ciemno.
Po niedawnych wydarzeniach w Klasztorze Flora Steele nie narzeka na nudę. Dokłada wszelkich starań żeby jej biznes księgarniany wrócił na dobre tory, a wolne chwile spędza w towarzystwie swojego przyjaciela, pisarza Jacka Carringtona. Jack z kolei z odludka i pustelnika, który pisał swoje książki w samotności stał się bardziej towarzyski. A wszystko to przez pannę Steele i...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-11
Gdzieś na tajemniczej wyspie pod Edynburgiem znajduje się instytut dla dzieci ze zdolnościami. Dyrektorem jest doktor Berghast, który z pomocą Glifina - osobnika o wyjątkowej mocy - dba o bezpieczeństwo mieszkających w ośrodku dzieci. Wiktoriański świat nie jest bezpiecznym miejscem, a juz na pewno nie dla kogoś kto wyróżnia się z tłumu. Przekonuje się o tym na własnej skórze Charlie Ovid, chłopak którego ciało samo się leczy. Gnębiony przez mieszkańców miasteczka w Missisipi cierpi i dziczeje. Wszystko do momentu, w którym wysłannicy doktora Berghasta przybywają żeby go uwolnić. Podobnie rzecz ma się z Marlowem, kilkuletnim chłopczykiem, który 'świeci'. Po przybyciu do Szkocji okazuje się, że Marlow jest kluczem do wygrania wojny ze złem. A to zło to ciemne istoty, które podążają śladami nowoprzybyłych chłopców.
Okropnie ciężko jest streścić 'Zwyczajne potwory'. Dzieje się tutaj tak wiele, mnóstwo wątków przenika się i łączy w zaskakujący sposób. Wiktoriański okres rodem z powieści Dickensa pobudza wyobraźnię, a elementy fantastyki tylko podbijają ciekawość czytelnika. Pojawiające się postaci są tak intrygująco napisane, że nawet te, które są na kartach książki jedynie przez moment, hipnotyzują. O ile kilkadziesiąt pierwszych stron książki może znużyć (opis USA i poszukiwanie dwóch chłopców), tak przeniesienie akcji do Edynburga czy Londynu przestawia lekturę na dobre tory. Atmosferę wielkiego miasta można kroić nożem, a mroczny klimat powoduje ciarki. Oprócz fantastycznego świata przedstawionego i wyjątkowo interesujących postaci książka ma czytelnikowi do zaoferowania o wiele więcej. Chociażby stawia pytania kto tak na prawdę jest prawdziwym potworem - człowiek, który bez sentymentów usuwa z drogi zło dążąc do dobra czy może ktoś z pozoru dobry czyniący zło. Kolejnym bardzo wartościowym wątkiem w książce jest kwestia przyjaźni pomiędzy dwoma bohaterami. Nie ma tutaj mowy o elemencie romantycznym, a chodzi o przyjaźń dwóch chłopców, którzy są dla siebie jak bracia. To plus relacja bohaterów z Alice Quick - kobietą, która sprowadza chłopców do Edynburga - jest podsumowane wspaniałym zdaniem: Sam wybierasz kto jest twoją rodziną.
Chociaż dość długo czytałem 'Zwyczajne potwory' to uważam, że jest bardzo dobra książka. Mnogość wątków może niektórych zniechęcić - zrozumiałe - ale dajcie szansę książce, a nie będziecie zawiedzeni. Końcówka jest pełna sprzecznych emocji, bo dostajemy wzruszające sekwencje, poprzeplatane brutalnymi scenami walki. Będąc w połowie lektury nie myślałem, że to napiszę, ale nie mogę doczekać się kolejnego tomu.
Gdzieś na tajemniczej wyspie pod Edynburgiem znajduje się instytut dla dzieci ze zdolnościami. Dyrektorem jest doktor Berghast, który z pomocą Glifina - osobnika o wyjątkowej mocy - dba o bezpieczeństwo mieszkających w ośrodku dzieci. Wiktoriański świat nie jest bezpiecznym miejscem, a juz na pewno nie dla kogoś kto wyróżnia się z tłumu. Przekonuje się o tym na własnej...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-06
Scenarzysta serialowy wyjeżdża do chaty w górach. Nie układa mu się z jego żoną, a święta spędzone na odludziu mają po części dać nauczkę małżonce, ale i dać wytchnienie samemu bohaterowi. Już na samym początku dochodzi do dziwnego incydentu, który jest jedynie preludium do serii zdarzeń, które będą śmiertelnie niebezpieczne dla bohatera.
Jozef Karika nie bawi się w ozdobniki czy rozwleczone opisy. Wszystko co dostajemy od autora ma tutaj swój cel. Tak też opis chaty w górach, śniegu zalegającego wokół i ciszy jest przytłaczający. Będąc w górach w okresie zimowym na pewno 'słyszeliście' tę ciszę, która przenikała człowieka do szpiku kości i wdzierała się powoli do głowy. Autor w mistrzowski sposób zebrał te odczucia i opisał słowami, co spowodowało że siedząc w ciepłym domu czułem chłód i właśnie szumienie w uszach od ciszy. Atmosfera jest gęsta od napięcia, a tak na prawdę za wiele się tutaj nie dzieje. Każde niepozorne zdarzenie ciągnie za sobą kolejne i kolejne, a te w rezultacie kończą się dość zaskakująco. Karika obrał w 'Ciemności' strategię, w której nie koncentruje się na bohaterach. Dostajemy jedynie strzępy informacji na temat tych osób. To co jest jednak punktem głównym całej książki to mistrzowsko opisana prosta historia.
Jest oczywiście kilka momentów, w których pomyślałem sobie, że książka mogłaby się juz skończyć, bo zaczyna się robić nudnawo i wtedy ponownie autor wciąga czytelnika w swój świat. Finalnie myślę, że długość książki jest idealna, jest czas na dobre rozwinięcie historii, ale też nie jest za długo i na siłę. Jozef Karika napisał dobra książkę, która z prostej historii wyciąga więcej niż można by się spodziewać. Pozytywnie mnie tym zaskoczył.
Scenarzysta serialowy wyjeżdża do chaty w górach. Nie układa mu się z jego żoną, a święta spędzone na odludziu mają po części dać nauczkę małżonce, ale i dać wytchnienie samemu bohaterowi. Już na samym początku dochodzi do dziwnego incydentu, który jest jedynie preludium do serii zdarzeń, które będą śmiertelnie niebezpieczne dla bohatera.
Jozef Karika nie bawi się w...
2023-11-22
'Poltergeist. Przypadek z Enfield' to chyba najlepiej i najdokładniej udokumentowany przypadek aktywności złośliwego ducha. Historia rodziny Harperów doczekała się ekranizacji pod postacią 'Obecności 2'. No i właśnie to dokładne udokumentowanie jest tutaj problemem.
W 1977 roku w Londynie doszło do niespodziewanych i niewyjaśnionych zdarzeń. W domu państwa Harperów meble zaczęły się same przesuwać, ze ścian i sufitu dochodziło stukanie, a śpiący domownicy byli wyrzucani z łóżek. Towarzystwo parapsychiczne wysłało do domu swojego przedstawiciela, który na wstępie uspokoił rodzinę słowami, że aktywność poltergeista trwa tylko przez krótki okres czasu. W przypadku Enfield to założenie się nie sprawdziło, bo początkowe stukanie i przesuwające się meble były tylko preludium do bardziej złożonych i złośliwych działań ducha.
Książka opisuje bardzo metodycznie każdy incydent, jaki wydarzył się w domu Harperów podczas całego okresu aktywności poltergeista. Po drodze na miejscu stawiało się wielu specjalistów z zakresu spirytyzmu i każdy z nich mówił coś innego, widział coś innego czy zalecał coś innego. Mogło to wynikać z dwóch rzeczy, po pierwsze albo poltergeist bawił się z przybyłymi i specjalnie wprowadzał ich w błąd, albo byli to zwykli oszuści. Nie mogąc znaleźć pomocy rodzina zwróciła się do psychiatrów, którzy stwierdzili, że incydenty mają związek z córką pani Harper, która będąc w okresie dojrzewania stanowiła epicentrum dziwnych wydarzeń. Cały dom w Enfield został obstawiony radiomagnetofonami do nagrywania dziwnych dźwięków, aparatami i innymi urządzeniami, które umożliwiły udokumentowanie działań poltergeista. Finalnie incydenty skończyły się równie nagle jak się rozpoczeły, a przyczyny czy wyjaśnienia natury poltergeista nie udało się ustalić. To co pozostało to obszerna dokumentacja przypadku zawierająca nagrania, zdjęcia i opisy incydentów.
Książka jest dość nudna, ze względu na charakter dokumentu. Nie znajdziemy tutaj nic strasznego czy wywołującego ciarki na plecach, a jedynie bardzo przedmiotowy opis sytuacji rodziny Harperów. W zasadzie autor na samym początku daje czytelnikowi do zrozumienia czego może się spodziewać po lekturze, więc wszelkie skargi na brak akcji są nieuzasadnione. Jednak ja spodziewałem się czegoś trochę innego. A tak mamy bardzo rzetelnie zebrane informacje dotyczące przypadku na Enfield. Raczej gratka dla dokumentalistów.
'Poltergeist. Przypadek z Enfield' to chyba najlepiej i najdokładniej udokumentowany przypadek aktywności złośliwego ducha. Historia rodziny Harperów doczekała się ekranizacji pod postacią 'Obecności 2'. No i właśnie to dokładne udokumentowanie jest tutaj problemem.
W 1977 roku w Londynie doszło do niespodziewanych i niewyjaśnionych zdarzeń. W domu państwa Harperów meble...
2023-11-12
Kilka dni po swoich dwunastych urodzinach Filippa Bloom ginie pod kołami autobusu. Jakże wielkiej jest jej zdziwienie kiedy zauważa, że śmierć nie jest końcem, a początkiem czegoś zupełnie nowego. Prowadzona do zaświata przez dowcipnego Zabieracza o imieniu 'Kto' wsiąka w świat duchów, gdzie życie toczy się jakby nigdy nic, z tym małym wyjątkiem, że mieszkańcy juz nie żyją. Spędzając pierwsza noc w Hotelu Zagrobek musi przygotować się do pierwszych dni w szkole dla nowo umarłych - Spookademii. Bo każdy duch musi wiedzieć jak straszyć i zawodzić oraz jak panować nad eterem - esencją każdego umarłego. Na terenie szkoły okazuje się jednak, że życie po śmierci tez może być niebezpieczne, a to niebezpieczeństwo może unicestwić również ducha.
Od pierwszych stron nie sposób uniknąć porównań do Harrye'ego Pottera. Chociaż fabuła zupełnie nie jest podoba do książki o nastoletnim czarodzieju, to wiele elementów wykorzystanych przez Fabera juz tak. Zaczynając od specjalnej szkoły dla duchów, podziału na duchy różnych kategorii o różnych zdolnościach czy odzwierciedlenia poszczególnych postaci z serii o Harrym. Jednak 'Szkoła duchów' potrafi sprawić przyjemność. Fajnie napisane postaci, ciekawe wykorzystanie pomysłu zaświata i prosty, chociaż bezwzględny finał. To wszystko sprawia, że nie do końca wiem do kogo ta książka jest skierowana. Na mnie straszne z założenia sceny nie zrobiły wrażenia, ale jak odbierze je czytelnik w wieku 12- 13 lat? Niemniej jednak cieszę się, że trafiłem na kolejną książkę dla młodzieży osadzoną w klimatach Halloween, bo od lektury 'Hotelu Winterhouse' parę lat temu nie mogłem trafić na nic godnego uwagi. Spookademia Adama Fabera otwiera przed autorem mnóstwo drzwi, które mam nadzieję zostana wykorzystane w kolejnych tomach, bo zaświat jest pełen możliwości i potencjału na świetne historie.
Kilka dni po swoich dwunastych urodzinach Filippa Bloom ginie pod kołami autobusu. Jakże wielkiej jest jej zdziwienie kiedy zauważa, że śmierć nie jest końcem, a początkiem czegoś zupełnie nowego. Prowadzona do zaświata przez dowcipnego Zabieracza o imieniu 'Kto' wsiąka w świat duchów, gdzie życie toczy się jakby nigdy nic, z tym małym wyjątkiem, że mieszkańcy juz nie żyją....
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-04
Paul Tremblay napisał książkę, która ma w sobie wiele różnych gatunków. Chociaż klasyfikowana jest jako horror, to w głównej mierze mamy tutaj do czynienia z thrillerem psychologicznym. Sposób w jaki autor przedstawia nam historię też do końca pozwala czytelnikowi samodzielnie ocenić czy to co dzieje się na kartach książki jest oczywiste, czy może nie do końca.
Rodzina Barretów mieszka w domu w Nowej Anglii. Kiedy 14 letnia Marjorie zaczyna zdradzać niepokojące objawy, które wskazują na chorobę umysłową, zdesperowani rodzice chwytają się wszelkich możliwych rozwiązań. Niestety, lekarze nie są w stanie zatrzymać postępującego szaleństwa dziewczyny, a bezrobotny ojciec zwraca się w stronę religii. Ojciec Wanderley, który towarzyszy rodzinie w ich podróży sugeruje przeprowadzić egzorcyzm, bo według niego dziewczyna jest opętana. W obliczu bardzo trudnej sytuacji finansowej rodziny, ci zgadzają się na upublicznienie swojej historii biorąc udział w reality show o opętaniu Marjorie. Wszystkiemu z boku przygląda się 10 letnia Merry, która przez chorobę siostry czuje się zaniedbana. W końcu dochodzi do tragedii. Po latach pisarka non- fiction kontaktuje się z Merry i chce napisać książkę o tym co tak na prawdę stało się z jej rodziną.
Paula Tremblaya poznałem przy okazji lektury 'Chaty na krańcu świata'. Wtedy dość euforycznie podszedłem do książki. 'Głowa pełna duchów' to jednak coś zupełnie innego. Sam do końca nie wiem jak sklasyfikować tę książkę, bo pomimo wielu cech horroru i podobieństw do 'Egzorcysty', mamy do czynienia z wątkami religijnymi i psychologicznymi. Po skończonej lekturze nie jestem pewien co tak na prawdę się wydarzyło i czy bohaterka była na prawdę opętana. Ten rozdźwięk sprawił, że średnio mi ta książka podeszła. Bardzo dobry jest środek, kiedy Merry opowiada historię ze swojej perspektywy. W idealny sposób dostajemy świat przedstawiony oczami 10 latki. Początek może trochę namieszać, ale dość szybko wchodzimy na odpowiednie tory. Warsztatowo jest dobrze, fabularnie w moim odczuciu już średnio. Jednak 'Głowa pełna duchów' jest na tyle intrygująca, że warto się z nią zapoznać.
Paul Tremblay napisał książkę, która ma w sobie wiele różnych gatunków. Chociaż klasyfikowana jest jako horror, to w głównej mierze mamy tutaj do czynienia z thrillerem psychologicznym. Sposób w jaki autor przedstawia nam historię też do końca pozwala czytelnikowi samodzielnie ocenić czy to co dzieje się na kartach książki jest oczywiste, czy może nie do końca.
Rodzina...
2023-10-25
Będę się nadal upierał, że najlepsze rzeczy Masterton pisał w latach 80. Przynajmniej jeśli pod uwagę weźmiemy jego horrory. W tej chwili po kolejne książki autora sięgam raczej z sentymentu, nie licząc na żadne fajerwerki i w większości przypadków są to faktycznie bardzo średnie książki. Po przeczytaniu kilku opinii o 'Szpitalu Filomeny' troszkę się jednak nastawiłem na dobrą lekturę. A jak było?
Lilian Chesterfield nadzoruje przebudowę dawnego szpitala wojskowego pod nowe, ekskluzywne osiedle. Podczas prac przygotowawczych jeden z mierniczych zostaje znaleziony w sali szpitalnej z nieopisanym krzykiem na ustach. Chociaż lekarze próbują wszystkiego to nie są w stanie zrozumieć co mogło się przytrafić ofierze, a jedynym sposobem na uspokojenie go jest śpiączka farmakologiczna. Wypadki się zdarzają, ale kolejna miernicza również doświadcza wypadku na terenie szpitala - zostaje całkowicie sparaliżowana. Lilian, jej współpracownik David i były lekarz wojskowy próbują rozwikłać zagadkę opuszczonego szpitala, a sprawy nie ułatwia fakt, że na korytarzach słychać wrzaski, a przedmioty same się poruszają.
Graham Masterton na pierwszy rzut oka napisał książkę o nawiedzonym szpitalu, jednak to tylko część prawdy. Wrócił bowiem do tego co wychodziło mu najlepiej, czyli oparciu swojej historii na wierzeniach i mitach innych kultur. Tym razem sięgnięcie po mitologię Afganistanu idealnie wpisało się w klimat książki. Dostajemy ciekawe postaci, chociaż schemat budowania relacji między nimi jest dość wtórny (przynajmniej w porównaniu do innych książek autora), mamy bardzo ciekawe miejsce akcji, które przy wieczornej lub nocnej lekturze może napędzić stracha. I w końcu mamy brutalne sceny śmierci, które możemy sobie dość łatwo przyswoić. Czy fabularnie jest tak doskonale?
'Szpital Filomeny' ma trochę minusów. Znajdziemy tutaj kilka zbędnych wątków, skrótów myślowych czy głupotek, ale w ogólnym rozrachunku nie wpływają one na jakość czytania. Muszę przyznać, że Masterton zaskoczył mnie na plus tą książką, ale musimy pamiętać, że nie miałem żadnych oczekiwań. Fajna lektura na okres jesienno - halloween'owy.
Będę się nadal upierał, że najlepsze rzeczy Masterton pisał w latach 80. Przynajmniej jeśli pod uwagę weźmiemy jego horrory. W tej chwili po kolejne książki autora sięgam raczej z sentymentu, nie licząc na żadne fajerwerki i w większości przypadków są to faktycznie bardzo średnie książki. Po przeczytaniu kilku opinii o 'Szpitalu Filomeny' troszkę się jednak nastawiłem na...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-20
Najwybitniejszy z post- bitników, Charles Bukowski był postacią nietuzinkową. Przy całym swoim talencie nienawidził ludzi i samego siebie. Sam otwarcie mówił, że jego życie bez picia nie byłoby nic warte. Znając jego dorobek bardzo dobrze wiedziałem z czym będę się mierzył, bo chociaż jego powieści oparte na własnych przeżyciach bywały zabawne to dobrze wiedziałem, że w głębi duszy Bukowski cierpi.
'O piciu' to dość osobliwa książka, bo zawiera wiersze, fragmenty wywiadów, listy i fragmenty książek traktujące o alkoholu. Nie jest to w żadnym stopniu gloryfikacja alkoholizmu, a smutne wyznanie alkoholika, który ma świadomość, że bez alkoholu nie może tworzyć. Po lekturze książki krystalizuje się obraz człowieka, który mógłby osiągnąć wiele, ale filozofia i nałóg zepchnęły go na margines społeczeństwa. 'O piciu' koncentruje się na jednej z trzech miłości autora, bo alkohol to katalizator życia autora, a kobiety i wyścigi konne tylko dopełniają calej reszty.
Mając na swoim koncie lekturę większości utworów autora byłem zaznajomiony z przynajmniej częścią zawartości tego zbioru. Wiem, że Bukowski tworzył rzeczy wspaniałe (chociażby jego wiersze z lat kiedy był bliższy śmierci) i dlatego na lekturę 'O piciu' patrzę przez palce. Jeżeli natomiast ktoś zacząłby przygodę z autorem od tej pozycji to może się rozczarować. Zachęcam dlatego do zapoznania się z innymi książkami Bukowskiego. Jeżeli już jednak czytacie 'O piciu' to róbcie to stopniowo, nie naraz, bo można mieć kaca.
Najwybitniejszy z post- bitników, Charles Bukowski był postacią nietuzinkową. Przy całym swoim talencie nienawidził ludzi i samego siebie. Sam otwarcie mówił, że jego życie bez picia nie byłoby nic warte. Znając jego dorobek bardzo dobrze wiedziałem z czym będę się mierzył, bo chociaż jego powieści oparte na własnych przeżyciach bywały zabawne to dobrze wiedziałem, że w...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-14
Będąc wielkim fanem serii o hotelu Winterhouse z wielkim zainteresowaniem sięgnąłem po książkę o Aveline Jones. Główna bohaterka wyjeżdża z Bristolu do swojej cioci nad morzem gdzie ma spędzić przerwa między semestrami. Aveline ma nietypowe jak na swój wiek hobby - interesuje się duchami. Będąc już w Malmouth odwiedza lokalny antykwariat, w którym poznaje sympatycznego właściciela i jego pra-syna. Nabywa również książkę zawierającą lokalne legendy o duchach i wierzeniach. Wkrótce po rozpoczęciu czytania zaczynają dziać się dziwne rzeczy i ktoś lub coś zaczyna polować na Aveline.
Wspaniała historia! Idealnie wpasowała się w okres jesienny i przyniosła mi mnóstwo radości. Zaczynając od świetnie napisanych postaci, przez cudowny klimat nadmorskiego miasteczka w Wielkiej Brytanii, aż po lekki dreszczyk strachu. Można przyrównać 'Aveline Jones...' do książek z Cassidy Blake. Nastoletnia bohaterka, która musi rozwiązać zagadkę z duchem. Lektura skierowana jest do młodszych czytelników, ale nie znaczy to absolutnie, że nie przypadnie do gustu dorosłym. Książka jest dosyć krótka, bo ma nieco ponad 200 stron i czyta się ją bardzo szybko. Ja uporałem się z nią w kilka godzin. Zobaczyłem, że drugi tom juz jest napisany i szczerze mówiąc nie mogę się doczekać.
Będąc wielkim fanem serii o hotelu Winterhouse z wielkim zainteresowaniem sięgnąłem po książkę o Aveline Jones. Główna bohaterka wyjeżdża z Bristolu do swojej cioci nad morzem gdzie ma spędzić przerwa między semestrami. Aveline ma nietypowe jak na swój wiek hobby - interesuje się duchami. Będąc już w Malmouth odwiedza lokalny antykwariat, w którym poznaje sympatycznego...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-13
Camilla Läckberg zabiera nas z powrotem do Fjällbacki.
Podczas złotego wesela prominentnej pary literatów, którzy są znajomymi Ericki i Patricka w pobliskiej galerii dochodzi do morderstwa. Ofiarą jest fotograf, który przygotowywał swoją wystawę i jednym z najbliższych przyjaciół pary obchodzącej jubileusz. Kurz jeszcze dobrze nie opadł po tragedii, a na wyspie należącej do pary dochodzi do kolejnej makabrycznej zbrodni. Ofiarami tym razem są syn i wnuki pisarza. Patrick razem z kolegami z komisariatu musi rozwiązać dwie sprawy morderstwa, a do tego Erica wpada na trop śmierci transseksualnej kobiety zabitej w 1980. Czy te zbrodnie coś łączy?
Nie ukrywam, że po dwóch ostatnich książkach autorki, które okropnie mnie rozczarowały z zaciekawieniem wracałem do Fjällbacki, z której miałem bardzo dobre wspomnienia. I chociaż od poprzedniej książki sagi minęło bardzo dużo czasu to dość szybko się zaaklimatyzowałem. Dobrze znany, lekki styl pisania autorki sprawił, że kolejne strony czytałem bardzo szybko, a dość ciekawa zagadka kryminalna zachęcała do dalszego czytania. Camilla Läckberg wróciła do pisania tego co wychodzi jej najlepiej, wątki obyczajowe są bardzo dobrze napisane, prowadzenie narracji dwutorowo ponownie się sprawdziło, sposób w jaki wszystkie elementy wskakują na swoje miejsce w miarę jak zbliżamy się do końca jest satysfakcjonujący.
Fajnie było ponownie poczytać o losach bohaterów, których zdążyłem już polubić na przestrzeni lat. Chociaż 'Kukułcze jajo' nie jest najlepsza książką w dorobku autorki to plasuje się mniej więcej w połowie rankingu.
Camilla Läckberg zabiera nas z powrotem do Fjällbacki.
Podczas złotego wesela prominentnej pary literatów, którzy są znajomymi Ericki i Patricka w pobliskiej galerii dochodzi do morderstwa. Ofiarą jest fotograf, który przygotowywał swoją wystawę i jednym z najbliższych przyjaciół pary obchodzącej jubileusz. Kurz jeszcze dobrze nie opadł po tragedii, a na wyspie należącej...
2023-10-12
Stranger Things od pierwszego odcinka rozkochał w sobie widzów. Nie było żadnym zaskoczeniem kiedy na fali popularności produkcji Netflixa zaczęły powstawać oficjalne książki i komiksy, których akcja działa się w Hawkins. 'Hawkins Horrors' to jednak trochę inna książka, bo zawiera w sobie kilka opowiadań, które opowiadane są przez bohaterów znanych z serialu.
Akcja dzieje się po 2 sezonie, krótko przed północą Nancy, Mike, Dustin, Lucas i jego siostra jadą do wypożyczalni video, w której pracuje Robin i Steve. Mają zamiar oglądać horrory jednak awaria prądu w całym mieście zmienia plany. Postanawiają opowiadać sobie straszne historie, które związane są z Hawkins.
Jak to ze zbiorem opowiadań bywa nie jest tutaj równo. Proste historyjki, które w przeszłości już gdzieś słyszeliśmy lub czytaliśmy. Jednak fakt, że osadzone są w uniwersum serialu dodaje trochę smaczku do całości. Historia o duchu uwięzionym w ścianach domu wariatów, o potworze na dnie jeziora czy dwudziestościennej kostce przynoszącej pecha to tylko kilka z opowiadań w książce. Lektura zdecydowanie skierowana jest do młodszego czytelnika i właśnie w takim przypadku może się sprawdzić jako straszak całkiem nieźle. Dla dorosłych nie ma tutaj nic nowego czy odkrywczego, ale lektura może przynieść trochę frajdy jeśli przestanie się analizować. Fajna książka na okres Halloween.
Stranger Things od pierwszego odcinka rozkochał w sobie widzów. Nie było żadnym zaskoczeniem kiedy na fali popularności produkcji Netflixa zaczęły powstawać oficjalne książki i komiksy, których akcja działa się w Hawkins. 'Hawkins Horrors' to jednak trochę inna książka, bo zawiera w sobie kilka opowiadań, które opowiadane są przez bohaterów znanych z serialu.
Akcja dzieje...
2023-10-07
Stosunkowo niedawno zacząłem czytać polską literaturę fantasy. Zaczynając od naszego skarbu narodowego - Wiedźmina powoli poznawałem nasz rodzimy rynek książek, które traktują o mitologii słowiańskiej. Nie ukrywam, że z autorek, które wzięły udział w 'Kwiecie paproci...' miałem przyjemność czytać tylko Katarzynę Berenikę Miszczuk i to tylko w jej wydaniu dla najmłodszych. Niemniej jednak znając powszechna opinię o Marcie Kisiel czy Paulinie Hendel nastawiłem się na niezłe opowiadania. O ile w przypadku tych najbardziej chwytliwych nazwisk gwiazd polskiego fantasy nie zawiodłem się, o tyle reszta opowiadań wypadła dość blado.
Ze zbiorami opowiadań już tak jest, zawsze znajdziemy historię, która nas porwie i taką, która nie obejdzie nas w najmniejszym stopniu. Dotyczy to wszystkich, czy Stephena Kinga czy polskiego rynku wydawniczego. Nie mając żadnych oczekiwań w stosunku do książki ' Kwiat paproci i inne legendy słowiańskie' nie mogę czuć się rozczarowany. Co najwyżej trochę się zdziwiłem, bo pierwsze cztery historie są doskonałe. Począwszy od postaci, poprzez opisy miejsc, na fabule kończąc. Bawiłem się świetnie. Niestety, im dalej w las tym gorzej. Zaskakujące jest, że każde kolejne opowiadanie wydawało mi się coraz słabsze, aż do samego końca, gdzie w zasadzie dostajemy erotyk dziejący się podczas nocy kupały. Nie jestem specjalistą od mitologii słowiańskiej, a już na pewno nie od polskich autorek tego nurtu więc nie wiem na ile te opowiadania odzwierciedlają faktyczny warsztat autorek, ale dla mnie cały zbiór to taka bardzo średnia półka - traktując książkę jako całość. Można lekturę podciągnąć trochę pod sezon halloweenowy i tak też traktuje to u siebie. Dość przeciętna lektura.
Stosunkowo niedawno zacząłem czytać polską literaturę fantasy. Zaczynając od naszego skarbu narodowego - Wiedźmina powoli poznawałem nasz rodzimy rynek książek, które traktują o mitologii słowiańskiej. Nie ukrywam, że z autorek, które wzięły udział w 'Kwiecie paproci...' miałem przyjemność czytać tylko Katarzynę Berenikę Miszczuk i to tylko w jej wydaniu dla najmłodszych....
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-05
W 1649 roku sąd złożony z 57 purytanów skazał króla Anglii Karola I Stuarta na ścięcie. Czyn ten zamienił na 11 lat Anglię w republikę. W tym czasie Oliver Cromwell pełnił funkcję Lorda Protektora królestwa. Po 11 latach z wygnania wraca syn ściętego króla i obejmuje władze, a królobójcy odpowiedzialni za śmierć jego ojca są tropieni i zabijani. Pułkownik Edward Walley i jego zięć William Goff wsiadają na statek, który ma zabrać ich do Ameryki, krainy zupełnie nowej i dopiero rozwijającej swe skrzydła. W pogoń za dwoma zbiegami rusza napędzany rządzą zemsty Richard Nayler, wysłannik tajnej rady królewskiej. Zabójstwo króla Anglii sprawia, że dwóch uciekinierów nigdzie nie może czuć się bezpiecznie.
Robert Harris, nie ma co ukrywać, najlepiej sprawdza się w łączeniu powieści historycznej z nutą fikcji literackiej. Jego 3 poprzednie książki okazały się jednak bardzo dużym rozczarowaniem i do 'Wielkiej ucieczki' podchodziłem bardzo sceptycznie. Pomysł wyjściowy jest arcy ciekawy, zabójstwo króla Anglii przez purytan i wprowadzenie republiki to jeden z kilku mrocznych okresów w dziejach Wielkiej Brytanii. Same postaci stworzone przez autora - te prawdziwe jak Edward Walley i William Goff, jak i te fikcyjne - Nayler, są bardzo dobrze scharakteryzowane. Możemy utożsamić się z nimi, zrozumieć motywacje jednej i drugiej strony, chociaż te mogą wydać się wątpliwe czy wręcz trywialne. Opis Nowej Anglii to chyba ta część książki, która podobała mi się najbardziej, bo rzadko mamy okazję poczuć obszar na północy tak dziewiczym i niewinnym. Harris jednak oparł fabułę na ciekawym pomyśle wyjściowym, szalonym łowcy królobójców i wierze w Boga. I to jest za mało żeby wyszła z tego bardzo dobra książka. Ponad połowa lektury to wędrówka dwóch bohaterów przez Amerykę i rozmyślania na temat wiary. Może się znudzić na dłuższa metę. Urozmaiceniem są niewątpliwie wątki obyczajowe, które przewijają się raz na jakiś czas. Prowadzenie fabuły dwutorowo, w Anglii i Ameryce sprawdza się nieźle, choćby ze względu na zawirowania na dworze królewskim, ale całościowo 'Wielka ucieczka' nie porywa.
Chciałoby się napisać, że Robert Harris wrócił w wielkim stylu, ale niestety tak nie jest. Dostajemy, owszem, lepsza książkę niż chociażby 'Drugi sen', ale to nadal jest trzy półki niżej niż 'Oficer i szpieg'. Mnie spodobało się umiarkowanie.
W 1649 roku sąd złożony z 57 purytanów skazał króla Anglii Karola I Stuarta na ścięcie. Czyn ten zamienił na 11 lat Anglię w republikę. W tym czasie Oliver Cromwell pełnił funkcję Lorda Protektora królestwa. Po 11 latach z wygnania wraca syn ściętego króla i obejmuje władze, a królobójcy odpowiedzialni za śmierć jego ojca są tropieni i zabijani. Pułkownik Edward Walley i...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-25
Sezon na duchy uważam za otwarty. Chociaż 'Niechciany gość' nie jest horrorem to bardzo dobrze sprawdza się jako książka na okoliczność Halloween. Mam wrażenie, że jeszcze lepiej wpasowałaby się w okres kiedy na dworze jest mróz, a śnieg zasypuje ulice, ale jako thriller jest dobrze.
Grupa nieznajomych spotyka się w hotelu na odludziu żeby spędzić weekend z dala od internetu i cywilizacji. Już pierwszego wieczoru potężna śnieżyca odcina mieszkańców hotelu od świata i pozbawia ich elektryczności. Ciepło kominka i dobry alkohol pozwalają jednak przełamać pierwsze lody i rozluźnić atmosferę. Ta bardzo szybka mija kiedy u podnóża schodów następnego ranka zostaje znalezione ciało jednego z gości - młodej kobiety, przyszłej żony bogatego dziedzica z Bostonu. Od tego momentu mieszkańcy hotelu myślą, że w budynku znajduje się ktoś obcy, a kolejne morderstwa tylko utwierdzają domowników w tym przekonaniu. Sprawy nie ułatwia fakt, że każdy z gości ma na sumieniu mniejsze lub większe przewinienia z przeszłości.
Nie spodziewałem się w zasadzie niczego wielkiego po książce Lapeny, bo w zasadzie treść jest bardzo wtórna i bardzo podobna do chociażby 'Jedne po drugim' Ruth Ware. Zaskoczyłem sie jednak dość pozytywnie. Umiejscowienie akcji w hotelu na odludziu, zasypanie go śniegiem i wprowadzenie mordercy zagrało mi idealnie. Dobrze napisane postaci, którzy zostają bez skrupułów likwidowani przez autorkę, dość dobrze opisane relacji pomiędzy bohaterami i różne tropy mylące czytelnika sprawiły, że książkę czyta się bardzo szybko. Solidny thriller, który idealnie sprawdzi się w okresie jesienno - zimowym.
Sezon na duchy uważam za otwarty. Chociaż 'Niechciany gość' nie jest horrorem to bardzo dobrze sprawdza się jako książka na okoliczność Halloween. Mam wrażenie, że jeszcze lepiej wpasowałaby się w okres kiedy na dworze jest mróz, a śnieg zasypuje ulice, ale jako thriller jest dobrze.
Grupa nieznajomych spotyka się w hotelu na odludziu żeby spędzić weekend z dala od...
2023-09-19
Jesień bez nowej książki Stephena Kinga to jesień stracona :) Stephen King od dawna mówi, że Holly Gibney to jego ulubiona postać z jego książek i konsekwentnie idąc tą drogą zaserwował nam kolejną książkę z Holly w roli głównej. Po bardzo dobrym 'Outsiderze' przestałem czuć antypatię do bohaterki, która kiełkowała we mnie od 'Pana Mercedesa'. A jak jest w 'Holly?
Fabuła książki osadzona jest w czasie Covidu, gdzie kwarantanna, grupowe śmierci i lockdown przenikają się nawzajem. Agencja detektywistyczna Uczciwi Znalazcy jest zamknięta, Pete Huntley, wspólnik Holly, leży chory w domu, a sama bohaterka przezywa śmierć kontrolującej matki. Jedna z kilkudziesięciu wiadomości nagranych na pocztę głosową przyciąga jednak uwagę Holly. Zaniepokojona matka prosi o pomoc w znalezieniu zaginionej młodej kobiety Bonnie Dahl. Od tego momentu Holly zaczyna łączyć ze sobą różne ślady odkrywając przerażającą prawdę. Okazuje się, że na przestrzeni kilku lat zaginęło w sumie 5 osób w podobnych okolicznościach.
Nie przepadam za kryminałem w wykonaniu Stephena Kinga, bo finalnie wychodzi dość przeciętnie. Podobnie jest z 'Holly'. To jest bardzo dobra książka, ale dość przeciętny kryminał. Zagadka jest ok, z ciekawym założeniem, które pod koniec zostaje na szczęście naprostowane przez samego autora. Czytelnik od samego początku wie kto jest mordercą i śledzi drogę detektyw do odkrycia prawdy. To co wychodzi Kingowi najlepiej i również tutaj sprawdza się doskonale to ta strona obyczajowa. Poboczne wątki, które dotyczą przyjaciół głównej bohaterki to czyste złoto, bo pozwala oderwać się od głównej sprawy i zanurzyć się w codziennym życiu bohaterów. Świetnie to Kingowi wyszło. To co działa na korzyść książki to osadzenie akcji w czasie pandemii. Ograniczenia spowodowane COVID-19 uniemożliwiają wybranie pewnych prostych decyzji i to sprawia, że sama zagadka jest ciekawsza. Stephen King dał w 'Holly' również ujście swojej antypatii do Donalda Trumpa, chociaż swoje przekonania włożył w usta postaci, które nie przypadają czytelnikowi do gustu. Mnie to nie rusza, ale mam świadomość, że znajda się fani autora krytykujące takie podejście. Wreszcie same postaci, które pojawiają się w książce. Holly Gibney nie sprawiła, że polubiłem ją jeszcze bardziej. Nie przeszkadza mi. Barbara i Jerome Robinsonowie bardzo fajnie się rozwinęli, a wydarzenia z poprzednich książek bardzo wyraźnie wpłynęły na bohaterów. Poboczne postaci pojawiające się na kartach książki są dobrze napisane i każda odgrywa konkretną rolę, a dwójka głównych przeciwników Gibney powoduje ciarki na plecach.
Podsumowując, Stephen King zawarł w swojej nowej książce po trochu wszystkiego co lubią jego czytelnicy (wątki obyczajowe, dobre pisanie), co lubi (lub nie) on sam - poglądy na temat Trumpa, postać Holly Gibney, kryminał - i to co jest szeroko rozumianą radością z czytania. Dobra książka, która całkiem nieźle wpisuje się w bibliografię Stephena Kinga.
Jesień bez nowej książki Stephena Kinga to jesień stracona :) Stephen King od dawna mówi, że Holly Gibney to jego ulubiona postać z jego książek i konsekwentnie idąc tą drogą zaserwował nam kolejną książkę z Holly w roli głównej. Po bardzo dobrym 'Outsiderze' przestałem czuć antypatię do bohaterki, która kiełkowała we mnie od 'Pana Mercedesa'. A jak jest w 'Holly?
Fabuła...
Rzadko zdarza mi się trafić na zbiór opowiadań, w którym każdy z tekstów przypada mi do gustu. Nawet w przypadku mojego ulubionego autora - Stephena Kinga - nie trafiłem nigdy na zbiór, który w całości odpowiadałby moim gustom. A tutaj przy okazji świątecznego okresu przeczytałem 'Upiorne święta' i już od pierwszego opowiadania wiedziałem, że to coś wyjątkowego.
Zbiór zawiera opowiadania przede wszystkim polskich autorów, chociaż trafia się jedno Grahama Mastertona, którego akcja notabene dzieje się we Wrocławiu. I tak tematyka świąt Bożego Narodzenia jest pokryta w stu procentach, a tematycznie dostajemy od autorów horror z krwi i kości. Zaczynamy w osiedlowej jadłodajni, gdzie gość w przebraniu świętego Mikołaja wpada chwilę przed zamknięciem żeby coś zjeść. Bardzo szybko dochodzi do eskalacji przemocy. Następnie trafiamy do Zielonej Góry, gdzie nowobogaccy Rosjanie pod opieką agentki służby bezpieczeństwa odkopują mistyczną rurę służąca do kontaktu z bożkiem otchłani. Autorzy zabierają nas w przyszłość, gdzie kobiety są hodowane, a mężczyźni są robotami, w okolice Gniezna, gdzie Gwiazdor spełnia życzenie porzuconego mężczyzny żeby na koniec przenieść się do zimnej i śnieżnej Rosji. Przy okazji spędzamy jeszcze wigilię w towarzystwie grupy przyjaciół, z których jeden jest mordercą. A dodatkiem do świetnej, polskiej literatury jest opowiadanie Grahama Mastertona, w którym ekipa filmowa z Hollywood kręci film we Wrocławiu i spotyka legendarnego czerwonego rzeźnika.
Każde opowiadanie z tego zbioru trzyma poziom i totalnie przypadło mi do gustu. Dziwi mnie trochę niska ocena, zwłaszcza, że grono naszych wybitnych pisarzy horrorów i SF publikuje tutaj swoje teksty. Każde opowiadanie jest inne, ale zarazem spójne z ogólna koncepcją tomiku. Jasne, są tutaj opowiadanie lepsze i gorsze, ale te drugie mają w sobie tyle oryginalności żeby wciągnąć czytelnika we wspólny czas. Bardzo pozytywnie się zaskoczyłem czytając 'Upiorne święta'. Bardzo równe teksty idealnie trafiające w moje obszary zainteresowań. Polecam jeśli chcecie fajnego dreszczyku w zimowym klimacie.
Rzadko zdarza mi się trafić na zbiór opowiadań, w którym każdy z tekstów przypada mi do gustu. Nawet w przypadku mojego ulubionego autora - Stephena Kinga - nie trafiłem nigdy na zbiór, który w całości odpowiadałby moim gustom. A tutaj przy okazji świątecznego okresu przeczytałem 'Upiorne święta' i już od pierwszego opowiadania wiedziałem, że to coś wyjątkowego.
więcej Pokaż mimo toZbiór...