Wielka ucieczka Robert Harris 6,8
ocenił(a) na 65 tyg. temu Dziesięć lat po skazaniu króla Karola Stuarta do władzy znów dochodzą rojaliści. Wtedy zaczyna się ściganie ludzi, którzy lata wcześniej podpisali wyrok skazujący na śmierć króla. Królobójcy szukają schronienia wszędzie gdzie się da, także poza granicami Anglii. Nie inaczej robią Edward Whalley i jego zięć William Goffe, którzy płyną aż do Nowego Świata, by tam ukrywać się przed wysłannikami Tajnej Rady. Jednym z nich jest Richard Nayler, który oprócz chęci wymierzenia sprawiedliwości za zabicie króla ma też własny powód, dla którego ściga królobójców.
Uwielbiam historię i od czasu do czasu lubię czytać powieści historyczne, poza tym historią Anglii interesuję się już od dawna, więc z chęcią zabrałam się za audiobooka „Wielkiej ucieczki”. I, niestety, nie będzie to moja ulubiona powieść historyczna, choć muszę jej oddać, że nie będzie też tą najmniej ulubioną.
Przede wszystkim, tytuł może być trochę zgubny, bo sugeruje, że czeka nas czytanie o emocjonującym pościgu, ucieczce, tropieniu i ukrywaniu się. A tak nie jest. Oczywiście, mamy tu ucieczkę i ukrywanie się, mamy też pogoń i poszukiwanie, ale wszystko jest bardzo, bardzo powolne i często też nudne. Historia Whalleya i Goffa opiera się głównie na przechodzeniu z miejsca na miejsce i ukrywanie się przed żołnierzami, strażą i pościgiem wysłanym za nimi z Anglii. Nie ma w tym ani zbyt wielkiej filozofii, ani suspensu, bo od początku wiadomo, że każdą kryjówkę, do której trafią bohaterowie, będą musieli w pewnym momencie opuścić i skryć się gdzieś indziej. Ich życie w ukryciu też nie jest zbyt ciekawe i sprowadza się głównie do czytania Biblii, modlitwy i nadziei, że kiedyś ich przymusowe wygnanie i odseparowanie od społeczeństwa się skończy. Inne punkty widzenia nie są ani tak częste, ani też specjalnie ciekawe, choć są z pewnością odskocznią od losów Whalleya i Goffa.
Osobiście miałam nadzieję na jakieś wspominki czy też retrospekcje z czasów, w których dwóch głównych bohaterów towarzyszyło Cromwellowi w procesie Karola I. Co prawda takie wspomnienia pojawiają się, ale dopiero w drugiej połowie książki i jest ich bardzo mało. Oczywiście wiem, że to nie jest książka o wojnie domowej w Anglii ani o Olivierze Cromwellu, jednak zawiera tak długie opisy zwyczajnego życia bohaterów, że trochę więcej retrospekcji mogłoby tylko urozmaicić książkę.
Dużą częścią „Wielkiej ucieczki” są kwestie religijne. Whalley i Goff to purytanie i to właśnie z purytanami mają praktycznie wyłącznie do czynienia. To sprawia, że wiara i religia są niemalże równorzędnymi bohaterami tej powieści, a gorliwość wielu postaci podpada niemal pod fanatyzm. Oczywiście nie jest to wada i mnie osobiście takie podejście się nawet podobało, bo choć irytowało, to dodawało realizmu i wiarygodności całej historii, ale wiem, że jest wiele takich czytelników, którym nadmierne podnoszenie takich wątków przeszkadza i nie lubią o tym czytać, dlatego zaznaczam, że zabierając się za „Wielką ucieczkę” warto mieć to na uwadze.
Sama książka jest natomiast napisana bardzo porządnie. Doceniam research autora i jego podejście do faktów. Naprawdę widać ten wkład.
Nie wiem, czy polecam, ale na pewno nie odradzam. Z pewnością nie jest jednak to coś dla osób, które nie lubią czytać o historii.