-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant977
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2016-12-12
2016-05-20
2015-12-19
2018-11-22
Drach widzi, Drach czuje, Drach był, jest i zawsze będzie.
Nie jest to powieść łatwa, co wynika nie tyle z historii, która autor przedstawia, a z konstrukcji całego dzieła. Fabularnie dostajemy od Twardocha śląską epopeję, historię kilku pokoleń rodów Magnorów i Gemanderów, których losy się przenikają. Liczne epizody są przeplatane w czasie, ale wszystkie mają wspólne cechy - śmierć jako ostateczna granica. A patrząc przez pryzmat kilku pokoleń tej samej rodziny mamy do czynienia z fatalizmem każdego pokolenia.
Kontrast pomiędzy rokiem 1900 a 2014 jest ogromny, ale to właśnie w ten sposób autor pokazuje nam, że życie kończy się tak samo. Skonfrontowanie dawnego, prostego życia na śląsku, walkę o polskość czy niemieckość (tutaj każdy ma własne poglądy) z życiem, gdzie dominuje chęć posiadania jest proste i genialne zarazem.
Styl pisania jest brudny, organiczny. Można bez problemu wyobrazić sobie życie na Śląsku w czasach I wojny światowej. Do mrocznego klimatu powieści należy dodać jeszcze całkowite oddanie autora śląskiej ziemi. Tutaj bohaterowie mówią po wasserpolsku, niemiecku wtrącając od czasu do czasu polskie zdania.
To nie jest książka dla każdego, chociaż każdy powinien ja przeczytać. To książka o Śląsku i dla Śląska. Fabularnie jest prosto, ale cała reszta to mistrzostwo.
Drach widzi, Drach czuje, Drach był, jest i zawsze będzie.
Nie jest to powieść łatwa, co wynika nie tyle z historii, która autor przedstawia, a z konstrukcji całego dzieła. Fabularnie dostajemy od Twardocha śląską epopeję, historię kilku pokoleń rodów Magnorów i Gemanderów, których losy się przenikają. Liczne epizody są przeplatane w czasie, ale wszystkie mają wspólne...
2018-07-15
Zwieńczenie rewelacyjnej trylogii o królu Arturze nie mogła zakończyć się inaczej.
Nękana przez Sasów Brytania szykuje się do, jakby się wydawało, ostatecznej batalii o kraj starych bogów. Artur musi podjąć szereg ustępstw żeby przynajmniej dorównać wrogowi liczebnością. Jednak to Derfel, który od pierwszego tomu działa jako komentator i to właśnie z jego perspektywy przedstawiana jest opowieść o Arturze, po części przez przypadek, po części dzięki swoim umiejętnościom strategicznym zaskakuje Sasów. Artur, który dołącza trochę później przynosi mądrość stratega i dobija niąSasów. Jednak bitwa, która miała przesądzić o jedności i potędze Brytanii tylko wpędza kraj w większy chaos. Każdy z pomniejszych władców chcę tronu Brytanii dla siebie, a rządzący król Mordred okazuje się dobrym wojownikiem.
Artur próbując zapanować nad chaosem panującym w kraju musi zrezygnować z części przywilejów (co notabene jest mu bardzo na rękę), musi podjąć walkę o swoja miłość do Ginewry i o utraconą więź z Derflem. Wszystko jest jednak sterowane przez Nimue, byłą uczennicę Merlina, a obecnie największa druidkę kraju. Do tego wszystkiego Chrześcijanie dopasowują do obecnej sytuacji swoja wiarę i chcą wypędzić starych bogów z Brytanii (ci jednak już opuścili kraj).
Bernard Cornwell po raz trzeci przedstawił nam fascynująca opowieść, w której akcja przeplata się z intrygami politycznymi. Fakty historyczna zostały bardzo zręcznie wplecione do świata wykreowanego przez autora. Styl pisania nie uległ zmianie od pierwszej części, ale jest to element, który zasługuje niezmiennie na dobre słowo. Zabieg, w którym historia jest opowiadana z perspektywy starego już Derfla pozostawia wiele możliwości, a dodatkowo uatrakcyjnia proces czytelniczy.
Osobiście nie dostrzegam w 'Excaliburze' słabych stron. Jest to rewelacyjnie napisana powieść historyczno- przygodowa, która w szablonowy (ale nie przewidywalny) sposób kończy rewelacyjną trylogię i jednym z największych bohaterów historycznych.
Polecam wszystkim gorąco!
Zwieńczenie rewelacyjnej trylogii o królu Arturze nie mogła zakończyć się inaczej.
Nękana przez Sasów Brytania szykuje się do, jakby się wydawało, ostatecznej batalii o kraj starych bogów. Artur musi podjąć szereg ustępstw żeby przynajmniej dorównać wrogowi liczebnością. Jednak to Derfel, który od pierwszego tomu działa jako komentator i to właśnie z jego perspektywy...
2023-01-12
Są takie książki, które podczas lektury sięgają do najgłębiej ukrytych strun w naszym ciele i delikatnie na nich grają. Czujemy ten dotyk, a echo dźwięku zostaje w nas na długo po lekturze. Tak właśnie zadziałała na mnie książka Roberta McCammona, 'Magiczne lata'.
Lata 60 w Alabamie to okres dość burzliwy, preludium do zmian społecznych i gospodarczych nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i na całym świecie. Dwunastoletni Cory żyje pełnią życia w małym miasteczku Zephyr, które jest typowym małym miasteczkiem Ameryki. Spokój zostaje zmącony jednak podczas pewnego poranka kiedy Cory wraz z ojcem rozwozi mleko stałym klientom. Jeszcze przed brzaskiem jadąc drogą nagle przejeżdża przed nimi samochód i wpada do jeziora. Ojciec Cory'ego bez namysłu wskakuje za samochodem i natrafia na nieboszczyka, który pobity i przykuty kajdankami do kierownicy idzie na dno. To zdarzenie zostawia głęboki i bolesny ślad w psychice obydwu bohaterów. Kiedy szeryf nie jest w stanie dojść do tego kim jest zamordowany czy kto mógł dopuścić się takiej zbrodni, Cory postanawia sam rozwiązać zagadkę.
Nie możemy jednak dać się zwieść, że 'Magiczne lata' to kryminał. Owszem, wątek morderstwa wybrzmiewa tutaj, ale nie jest absolutnie na pierwszym planie. To co tak na prawdę jest osią fabularną książki to postrzeganie świata przez dwunastoletniego chłopaka, dla którego miasteczko i cały świat są przesycone magią. Przechodzenie bohatera z wieku dziecięcego do dorosłości i wspaniała relacja z rodzicami, szczególnie z ojcem. Te trzy filary i fenomenalny styl pisarski (może powinienem napisać gawędziarski) autora sprawiają, że 'Magiczne lata' są książką wybitną. Cała historia to pełen rok z życia chłopca, podczas którego przeżywa magiczne chwile, radości płynące z rozpoczynających się wakacji, żal i strach wynikający z prześladowania przez miejscowych osiłków czy poczucie jedności podczas powodzi zalewającej miasteczko. W tle wybrzmiewają tematy bardzo aktualne w latach 60, pozostałości rasizmu i działania Ku Klux Klanu, pierwsze przebąkiwania o Wietnamie czy likwidacja lokalnych sklepików na rzecz pierwszych supermarketów. Nie znajdziemy tutaj typowego kryminału czy horroru - pojedyncze, ale mało znaczące wątki pojawiają się na przestrzeni 600 stron, ale mają one więcej wspólnego z realizmem magicznym i sposobem w jaki świat postrzega główny bohater. Pisarsko książka McCammona to uczta, fabularnie nieco przypomina 'Letnią noc' Simmonsa, która również miała na mnie wielki wpływ, chociaż tutaj jest bardziej kameralnie, bez fajerwerków i strachów.
Po rozpoczęciu lektury już wiedziałem, że oto czytam coś fantastycznego, w miarę zbliżania się do końca to uczucie tylko się wzmagało, a ostatni rozdział sprawił że łza spłynęła mi po policzku. Bo czy nie każdy z nas, zwłaszcza w pewnym wieku nie tęskni za 'prostszymi' czasami kiedy każdy dzień na podwórku, każdy mecz rozegrany na boisku z kolegami czy każdy wakacyjny podmuch wiatru był dla nas magiczny? Tym jest właśnie ta książka - nostalgiczną podróżą do czasów kiedy byliśmy dziećmi, a świat dopiero się przed nami otwierał. Warto na koniec przytoczyć cytat z książki: 'Każdy chłopiec chce już być dorosły, a kiedy staje się dorosły tęskni za byciem dzieckiem'. Wspaniała książka!
Są takie książki, które podczas lektury sięgają do najgłębiej ukrytych strun w naszym ciele i delikatnie na nich grają. Czujemy ten dotyk, a echo dźwięku zostaje w nas na długo po lekturze. Tak właśnie zadziałała na mnie książka Roberta McCammona, 'Magiczne lata'.
Lata 60 w Alabamie to okres dość burzliwy, preludium do zmian społecznych i gospodarczych nie tylko w Stanach...
2016-04-13
Traktując "Mroczna wieżę" jako całość jestem oczarowany!
W różnym stopniu podobały mi się poszczególne części cyklu, ale nie mogę zaprzeczyczyć, że "mroczna wieża mnie wołała do siebie". Po skończeniu każdej z 6 pierwszych części czułem przyciąganie do świata pośredniego, czułem ciekawość i nie mogłem sie doczekać kiedy dołączę do Ka-Tet Rolanda.
Siódmy tom to, jakżeby inaczej, wspaniała przygoda, która pomimo strat (niestety zdarzają się tutaj) trwa i trzyma w napięciu do ostatniego schoda.
King dokonał tego, do czego każdy pisarz dąży - wyzwolił we mnie emocje smutku, żalu ale i radości i zaskoczenia. Pewnie, teraz mogę się wymądrzać, że było wiadomo od początku, że wyprawa na kraniec świata skończy sie w ten sposób, ale to nie do końca tak. Mimo, że zakończenie nie jest bardzo zaskakujące to jednak czytelnik czuje pewnego rodzaju zdziwienie.
Bez wątpienia podróż do mrocznej wieży zostanie w mojej pamięci do końca życia, bo czy nie tego chce Ka?
Traktując "Mroczna wieżę" jako całość jestem oczarowany!
W różnym stopniu podobały mi się poszczególne części cyklu, ale nie mogę zaprzeczyczyć, że "mroczna wieża mnie wołała do siebie". Po skończeniu każdej z 6 pierwszych części czułem przyciąganie do świata pośredniego, czułem ciekawość i nie mogłem sie doczekać kiedy dołączę do Ka-Tet Rolanda.
Siódmy tom to, jakżeby...
2016-12-29
2016-12-23
2018-09-05
'Pielgrzym' rozpoczyna się morderstwem, a raczej odnalezieniem zwłok młodej kobiety w podrzędnym motelu na Brooklynie. Następnie dostajemy serię opowiastek, z pozoru niczym ze sobą nie związanych o dwóch zupełnie innych i obcych sobie ludziach - Pielgrzymie i Saracenie. Z krótkich opowiadań układa nam się historia życia dwóch bohaterów, których ostateczne starcie jest nieuniknione.
Tytułowy Pielgrzym to człowiek, który oficjalnie nie istnieje. Adoptowany w dzieciństwie, trzymał się na uboczu żeby pracować dla rządu. Saracen z kolei to wykształcony medyk, który w odwecie za śmierć swojego ojca postanawia zniszczyć USA.
Terry Hayes. Nie miałem okazji czytać niczego tego autora wcześniej. O 'Pielgrzymie' nasłuchałem się bardzo dużo, jednak trochę przerażała mnie objętość książki (nieco ponad 900 stron, co z powodzeniem mogłoby byś wydane jako trylogia). Jednak to co autor pokazał na przestrzeni tych kilkuset stron to mistrzowski pokaz budowania napięcia, historii, postaci i fenomenalnej fabuły.
Poza bardzo dobrymi opisami Hayes idealnie uwypukla charakter każdej z przedstawionej postaci.
Ciekawy jest tutaj obraz urzędników administracji amerykańskiej, którzy posiadają ludzką twarz. Sam tytułowy bohater mówi o sobie, że jest najzimniejszym skurwielem na świecie, ale w obliczu wyboru pokazuje ludzkie odruchy.
W 'Pielgrzymie' nie ma miejsca, do którego można by się przyczepić. Wszystko zostało przez autora skonstruowane w sposób mistrzowski, nie zostawiając miejsca na błędy. 'Pielgrzym' to jedna z najlepszych książek kryminalnych jakie miałem okazję czytać. Polecam!
'Pielgrzym' rozpoczyna się morderstwem, a raczej odnalezieniem zwłok młodej kobiety w podrzędnym motelu na Brooklynie. Następnie dostajemy serię opowiastek, z pozoru niczym ze sobą nie związanych o dwóch zupełnie innych i obcych sobie ludziach - Pielgrzymie i Saracenie. Z krótkich opowiadań układa nam się historia życia dwóch bohaterów, których ostateczne starcie jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-30
Pierwsza część Potwora z Bagien była wyjątkowa, jednak druga to jest mistrzostwo!
Swamp Thing pogodził się z faktem, że nie jest i nigdy nie był człowiekiem, jednak nie przeszkadza to w relacji z Abby.
Potwór pozwala nazywać się Alec, a Abby zbliża się do niego coraz bardziej. Do świata żywych wraca Arcana, wuj Abby, który przywraca do życia zmarłych. Powoli zatruwa umysł kobiety, a ta popada w obłęd i traci zmysły przez koszmary.
Doskonale napisana historia romantyczna pomiędzy Swamp Thingiem, a Abby, świetny czarny charakter i w mojej opinii najlepsza scena w komiksach - podróż Potwora z bagien przez kręgi piekieł! Do tego kilka mniej znanych postaci z uniwersum DC to dodatkowy plus. Świetny komiks!
Pierwsza część Potwora z Bagien była wyjątkowa, jednak druga to jest mistrzostwo!
Swamp Thing pogodził się z faktem, że nie jest i nigdy nie był człowiekiem, jednak nie przeszkadza to w relacji z Abby.
Potwór pozwala nazywać się Alec, a Abby zbliża się do niego coraz bardziej. Do świata żywych wraca Arcana, wuj Abby, który przywraca do życia zmarłych. Powoli zatruwa umysł...
2017-05-10
Opowieść o dzieciństwie i dojrzewaniu Hanka to o wiele za mało napisane... Poruszająca, przejmująca, ale napisana tym wspaniałym stylem autobiografia Henry'ego Chinanskiego. Charles Bukowski na nieco ponad 300 stronach przedstawił nam z czym musiał się zmagać od urodzenia, pokazał co sprawiło, że był jaki był.
Bukowski w 'Z szynką raz!' daje upust swoim emocjom związanym z ojcem, którego tak bardzo nienawidził. Dostajemy portret człowieka psychicznie skrzywionego, sadysty, który wyżywa się na swoim synu. W zasadzie relacja Chinanskiego z ojcem jest w tej książce punktem zapalnym, jądrem i powodem wszystkiego. To, że Bukowski był outsiderem i najlepiej czuł się w swoim towarzystwie, pijąc i paląc wiedzą wszyscy czytelnicy, ale nie każdy wie jak doszło do tego, że wielki post-bitnik stał się właśnie taki.
W moim odczuciu najlepsza książka Bukowskiego, jaką do tej pory przeczytałem. Z jednej strony autobiografia, z drugiej wspomnienia, a pomiędzy tym historia o samotności, odrzuceniu i złości na cały świat, jednym słowem: MISTRZOSTWO!
Opowieść o dzieciństwie i dojrzewaniu Hanka to o wiele za mało napisane... Poruszająca, przejmująca, ale napisana tym wspaniałym stylem autobiografia Henry'ego Chinanskiego. Charles Bukowski na nieco ponad 300 stronach przedstawił nam z czym musiał się zmagać od urodzenia, pokazał co sprawiło, że był jaki był.
Bukowski w 'Z szynką raz!' daje upust swoim emocjom związanym z...
2017-03-02
Jakoś nie miałem specjalnego parcia żeby sięgnąć po'Zielona milę', może spowodowane to było tym, że widziałem film. Nie przepadam za czytaniem książek, których ekranizacje widziałem już wczesniej, a 'Zielona mila' jest już chyba moją ostatnią książką,na podstawie której widziałem film. Jak ja żałuję, że odkryłem ją dopiero teraz!
Historia opowiada nam o więziennym klawiszu, który pracuje w bloku śmierci zwanym zieloną milą. Pewnego dnia na blok trafia wielki czarnoskóry, który został skazany za morderstwo dwóch dziewczynek. Po czasie pomiędzy strażnikami i więźniem powstaje więź, która do samego końca jest utrzymana.
John Coffey- tak nazywa się więzień - dysponuje moca uzdrawiania i kilkakrotnie pomaga strażnikom i ich rodzinom.
Fabuła może nie jest bardzo wyszukana, zwłaszcza że King pisał 'Zieloną milę' jako powieść w odcinkach, ale jak to jest napisane!
Emocje i uczucia ludzkie są tutaj tak opisane, że czytelnik utożsamia się z bohaterami. Realia więziennego życia wpływają na wyobraźnię i momentami czuć nawet zapachy opisane w książce.
W tym roku postawiłem sobie za cel przeczytanie do końca twórczości Stephena Kinga i jak dotąd ' Zielona Mila' jest u mnie w pierwszej trójce, mistrzostwo!
Jakoś nie miałem specjalnego parcia żeby sięgnąć po'Zielona milę', może spowodowane to było tym, że widziałem film. Nie przepadam za czytaniem książek, których ekranizacje widziałem już wczesniej, a 'Zielona mila' jest już chyba moją ostatnią książką,na podstawie której widziałem film. Jak ja żałuję, że odkryłem ją dopiero teraz!
Historia opowiada nam o więziennym klawiszu,...
2020-03-03
Przyszła pora na zakończenie historii Łasucha i pana Jepperda. Historii, która porwała mnie od samego początku i nie puściła aż do samego końca.
Guz, chłopiec - jeleń, który podróżował z panem Jepperdem - wielkoludem. Bohaterowi dotarli na Alaskę gdzie według księgi Łasuch się narodził. Jednak zamiast odpowiedzi znaleźli jeszcze więcej pytań, więcej hybryd i stoczyli swoją finałową walkę.
Nie spodziewałem się, że komiks może wzbudzić w czytelniku tyle emocji, sprawić że łza kręci się w oku, a po przeczytaniu czujemy pustkę. Lemire stworzył historię z potencjałem na film kinowy, bo opowieść chociaż prosta i wtórna to napisana jest tak wspaniale, że utożsamiamy się z bohaterami.
Końcówka to emocjonalna karuzela, która sprawiła mi wiele radości.
'Łasuch' to bez wątpienia jeden z najlepszych komiksów jakie miałem okazję przeczytać.
Przyszła pora na zakończenie historii Łasucha i pana Jepperda. Historii, która porwała mnie od samego początku i nie puściła aż do samego końca.
Guz, chłopiec - jeleń, który podróżował z panem Jepperdem - wielkoludem. Bohaterowi dotarli na Alaskę gdzie według księgi Łasuch się narodził. Jednak zamiast odpowiedzi znaleźli jeszcze więcej pytań, więcej hybryd i stoczyli swoją...
Przez bardzo długi czas czułem do Bastionu pewną niechęć spowodowana głównie objętością. Ponad 1000 stron to już "kawałek" książki. Kiedy w końcu kolega pozyczył mi Bastion od razu zabrałem się za czytanie i sam nie wiem kiedy zleciało mi pierwsze 300 stron. Fabuła przypomina nam wszelakie filmy czy seriale opowiadające o świecie po zarazie/ chorobie/ wojnie. Dzisiaj jest to temat bardzo oklepany, ale kiedy King pisał Bastion nikt chyba nie spodziewał się, że takie historie będziemy mieli na porzadku dziennym.
Opisy, jak u wczesnego Kinga przystało, są niesamowicie realistyczne i rozbudowane. Zamykając oczy czytelnik widzi dokładnie to co autor chciał nam przedstawić. Najbardziej do gustu przypadł mi fragment, w którym dwoje bohaterów ucieka z Nowego Jorku. Obraz opuszczonych ulic metropolii, porzuconych wraków i ciemnośc w tunelu wprowadza czytelnika w niesamowity klimat całości.
Uzupełnieniem doskonałych opisów i fabuły jest szeroki wachlarz postaci, które sie przez książke przewijają. Z jednej strony mamy ludzi, którzy służą mrocznemu mężczyźnie, az drugiej zaś ostatni bastion ludzkości rezydujący w góach. Opowieść jest ponadczasowa, przedstawia ciągłą walke dobra ze złem, z tym że tutaj King posunął się o krok dalej i przedstawił postacie jako Boga/ Diabła oraz apostołów/rycerzy szatana. Oczywiście nie w dosłownym sensie - bardziej symbolicznie. Wspaniale sprawdziła sie tutaj formuła nawiązania do Biblii. Grupa wybrańców złożona w ofierze (dobrowolnie) dla dobra ocalałaych to jeden z takich przykładów.
Tak się złożyło, że Bastion przeczytałem krótko po tym, jak uporałem się z Mroczną wieżą. Fajnie było zobaczyć znajome postaci, które będa miały wpływ na losy Rolanda. No i sam epilog, gdzie Mroczny Wędrowiec budzi sie w świecie pośrednim - smaczek pierwsza klasa!
Przez bardzo długi czas czułem do Bastionu pewną niechęć spowodowana głównie objętością. Ponad 1000 stron to już "kawałek" książki. Kiedy w końcu kolega pozyczył mi Bastion od razu zabrałem się za czytanie i sam nie wiem kiedy zleciało mi pierwsze 300 stron. Fabuła przypomina nam wszelakie filmy czy seriale opowiadające o świecie po zarazie/ chorobie/ wojnie. Dzisiaj jest...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to