-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2023-08-11
2023-02-12
2023-02-11
2023-02-05
„Frankenstein” Marry Shelley – historia człowieka, który chciał oszukać Boga ale coś nie pykło. Książka nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Przez większość powieść poznajemy historię doktora Wiktora Frankensteina. Czytamy o jego podróżach, o wyrzutach sumienia po tym gdy zorientował się do czego doprowadził jego eksperyment i próbach odpokutowania swojego czynu.
Cały ten wątek bardziej mnie znudził niż zainteresował, a o przerażeniu nawet nie wspomnę. Wszystko ciągnęło się jak falki z olejem, a wątki o wojażach doktora można było skrócić co najmniej o połowę. To samobiczowanie doktora po tym jak stworzył Monstrum nie robiło na mnie żadnego wrażenia, a momentami wprost irytowało. Człowieku, serio myślałeś, że wyjdzie z tego coś dobrego? Come on!
Jedyny ciekawy wątek to opowieść Monstrum, która naprawdę smuci i bardzo dobrze pokazuje, że każde żywa istota jest stworzeniem stadnym i potrzebuje kogoś bliskiego. I to jest chyba ta uniwersalna prawda, która czyni z tej powieści klasyk.
Poza tym jednym wyjątkiem, historia nudnawa, dłużąca się i kiedyś może była przerażająca jednak dziś zamiast przyprawiać o dreszcz niepokoju jedynie smuci.
„Frankenstein” Marry Shelley – historia człowieka, który chciał oszukać Boga ale coś nie pykło. Książka nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Przez większość powieść poznajemy historię doktora Wiktora Frankensteina. Czytamy o jego podróżach, o wyrzutach sumienia po tym gdy zorientował się do czego doprowadził jego eksperyment i próbach odpokutowania swojego czynu.
Cały...
2022-12-23
„Małe kobietki” i „Dobre żony” to przykłady tych książek przez, które za nic w świecie bym nie przebrnęła gdyby nie to, że słuchałam ich w audiobookach.
Wiem, że to są książki napisane w XIX wieku, wiem, że to były inne czasy, inne wychowanie i inne podejście do dziewczynek/kobiet ale to ile kosztowało mnie słuchanie moralitetów pani March to wiem tylko ja.
Książki mi nie podeszły. Bardzo mi się dłużyły bo właściwie, poza kilkoma fragmentami, nie było w nich żadnej akcji. Dziewczynki albo się bawiły albo słuchały kazań matki. Jak, któraś przejawiała oznaki chociaż najmniejszego buntu to trzeba było sprowadzić ją do parteru bo „dobrze wychowana, młoda kobieta tak się nie zachowuje”. Książki bardzo się zestarzały i w to nie dobry sposób. Te wszystkie morały, przekonanie, że modlitwa rozwiązuje wszystkie problemy, przesadna dobroć i obowiązek bycia zawsze grzeczną i miłą, dziś wręcz kłują po oczach i raczej nikogo nie skłonią do tego, żeby po skończeniu książki kierować się zasadami jakie popiera pani March.
Faktem jest, że książki są bardzo ciepłe, urocze i kojarzą się z wakacjami z czasów dzieciństwa ale to wszystko co mogę uznać za plus bo poza tym, ani fabuła ani bohaterowie, do mnie nie przemówili.
Mam wszystkie cztery tomy serii o „Małych kobietkach”. Leżą na półce, bardzo ładnie wyglądają i chyba tak zostanie bo raczej nie skuszę się na przeczytanie dwóch ostatnich tomów. Może, jeśli kiedyś wyjdą w audiobooku to się skusze, ale chyba tylko wtedy gdy bardzo nie miałabym nic innego do czytania.
„Małe kobietki” i „Dobre żony” to przykłady tych książek przez, które za nic w świecie bym nie przebrnęła gdyby nie to, że słuchałam ich w audiobookach.
Wiem, że to są książki napisane w XIX wieku, wiem, że to były inne czasy, inne wychowanie i inne podejście do dziewczynek/kobiet ale to ile kosztowało mnie słuchanie moralitetów pani March to wiem tylko ja.
Książki mi...
2022-12-28
2022-12-18
„Pokora” to trzecia książka Szczepana Twardocha, którą przeczytałam w tym roku. Powieść zrobiła na mnie mniejsze wrażenie niż genialny „Król” ale podobała mi się bardziej niż „Królestwo”. Książka ma ten charakterystyczny dla Twardocha sposób narracji. Autor bardzo szczegółowo opowiada historię głównego bohatera - Alojza Pokory, którego poznajemy w momencie gdy odzyskuje przytomność po poniesionych ranach podczas walk kończących I wojnę światową.
Alojz Pokora jest postacią tak niezwykle irytującą, smutną i żenującą, że bardziej już chyba nie można. W różnych recenzjach określany był mianem bohatera tragicznego, a dla mnie był zwykłą chorągiewką, który zmieniał zdanie, opinie i poglądy w zależności od tego w jakiej sytuacji się znalazł i z jakimi ludźmi się spotykał. Dodatkowo, cała narracja prowadzona była w formie relacji Alojza do Agnes – kobiety, którą Alojz jest zafascynowany i uważa za chodzący ideał. To uwielbienie Pokory do tej kobiety dosadnie pokazuje jakim jest żałosnym człowiekiem. To ile był w stanie poświęcić dla osoby, która miała go absolutnie gdzieś, która go upokarzała i uważała za niższy sort człowieka, spowodowało, że mój poziom niechęci do tego bohatera osiągnął szczyt.
Samo zakończenie książki niezwykle mnie zszokowało. Mija kilka dni od kiedy ją skończyłam, a łapię się na tym, że wracam do niego myślami. Pokazuje jak czyny popełnione w przeszłości mogą wrócić w najmniej spodziewanym momencie i jakie mogą mieć tragiczne konsekwencje.
Książka nie była rewelacyjna ale była naprawdę bardzo dobra. Dla mnie najlepsze były części początkowe i końcowe, a środek, opisujący okres rewolucji i będący bardzo polityczny, niestety trochę mnie nużył. Pomimo irytującego bohatera i niektórych wątków, które ciężko mi było przebrnąć cieszę się, że zapoznałam się kolejną książką autora. Bardzo odpowiada mi jego styl pisania i wrażliwość i z całą pewnością w przyszłym roku będę sięgać po jego kolejne powieści.
„Pokora” to trzecia książka Szczepana Twardocha, którą przeczytałam w tym roku. Powieść zrobiła na mnie mniejsze wrażenie niż genialny „Król” ale podobała mi się bardziej niż „Królestwo”. Książka ma ten charakterystyczny dla Twardocha sposób narracji. Autor bardzo szczegółowo opowiada historię głównego bohatera - Alojza Pokory, którego poznajemy w momencie gdy odzyskuje...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-12-18
Kupiłam „Baśniobór” na prezent dla siostrzenicy, ale nasłuchałam się tyle wspaniałych opinii o tej książce, że najpierw postanowiłam przeczytać sama.
Nie jestem wielbicielką książek dla dzieci. Niestety, nie odbieram już ich tak jak powinnam i tak samo było w przypadku „Baśnioboru”. Owszem, książka miała bardzo fajny, barwny i bajkowy klimat. Czytając naprawdę miałam w głowie obraz wakacji u dziadków. Momentami bywało też bardzo mrocznie ale całościowo nie zostałam zaczarowana. Początek i koniec były ciekawe, akcja miała szybkie tempo, dowiadywaliśmy się wiele ciekawych rzeczy o rezerwacie ale niestety środek trochę mi się dłużył i nużył.
Najgorszą postacią książki był Seth. Serio, dzieciak był tak irytujący i tak niereformowalny, że mało brakowało, a odłożyłabym książkę nieskończoną. Później sobie uświadomiłam, że przecież to jest książka dla dzieci, a zachowanie chłopca ma pokazać jakie konsekwencje mogą mieć pewne czyny ale dla mnie było to ciężkie do przebrnięcia. Pozostali bohaterowie byli tak przedstawieni, żeby młodzi czytelnicy wiedzieli, że warto być grzecznym i posłusznym niż nie.
Myślę, że dzieciom „Baśniobór” może się bardzo spodobać. Będą przeżywać cały wachlarz emocji od wesołości po dreszczyk strachu, bo sceny z czarownicą mogą naprawdę przyprawić o ciarki. Ogólne książkę oceniam na „fajna ale nie powalająca” ale myślę, że dla dziesięciolatki może być idealnym książkowym prezentem.
Kupiłam „Baśniobór” na prezent dla siostrzenicy, ale nasłuchałam się tyle wspaniałych opinii o tej książce, że najpierw postanowiłam przeczytać sama.
Nie jestem wielbicielką książek dla dzieci. Niestety, nie odbieram już ich tak jak powinnam i tak samo było w przypadku „Baśnioboru”. Owszem, książka miała bardzo fajny, barwny i bajkowy klimat. Czytając naprawdę miałam w...
2022-12-07
2022-12-13
Jako ogromna fanka serii o Igorze Brudnym, z wielką rezerwą podchodziłam do nowej książki Przemysława Piotrowskiego. Na szczęście, moje obawy okazały się bezpodstawne i „Prawo matki” okazało się książką naprawdę dobrą. Większość książki przeczytałam z wielkim zainteresowaniem ale przez ostatnie kilkadziesiąt stron przebrnęłam nawet nie wiem kiedy.
W tej książce było naprawdę wszystko co powinien mieć dobry kryminał sensacyjny. Dużo akcji rodem z amerykańskiego filmu, plot twisty, tajemnice sprzed lat, bardzo wyraziści bohaterowie i główny wątek, który przyprawia o dreszcze.
Postać Luty Karabiny – niesamowita. Mocna, ostra, bezwzględna babka, która dla uratowania swojego dziecka nie zatrzyma się przed niczym. Zygmunt Szatan – policjant dawnej daty, który wie kiedy i dla jakich idei można nagiąć zasady. Ale dla mnie bezapelacyjnie gwiazdą książki jest Wladymir 😉 (Panie Przemysławie, nie wiem skąd pomysł na Wladymira ale to było mistrzostwo świata) Bardzo m się podobało to, że tak naprawdę do końca nie można jednoznacznie określić czy główne postanie są dobre czy złe i wszystko zależy od sytuacji w jakiej się znajdują.
Pomimo tego, że książka mogłaby być jednotomówką to myślę, że autor będzie kontynuował historię Luty bo w tej bohaterce jest tak ogromny potencjał, że szkoda byłoby go nie wykorzystać. Polecam.
Jako ogromna fanka serii o Igorze Brudnym, z wielką rezerwą podchodziłam do nowej książki Przemysława Piotrowskiego. Na szczęście, moje obawy okazały się bezpodstawne i „Prawo matki” okazało się książką naprawdę dobrą. Większość książki przeczytałam z wielkim zainteresowaniem ale przez ostatnie kilkadziesiąt stron przebrnęłam nawet nie wiem kiedy.
W tej książce było...
2022-11-30
2022-11-27
Czytając o ostatnim Festiwalu Filmowym w Wenecji natknęłam się na informację o tym jak piorunujące wrażenie zrobił na widzach film „Do ostatniej kości”. Dopiero później dowiedziałam się, że film jest oparty na książce Camille DeAngelis. Jak tylko książka pojawiła się na Legimi od razu ją ściągnęłam i zaczęłam czytać.
Główną bohaterką książki jest szesnastoletnia Maren, która…zjada ludzi…Pewnego dnia dziewczyna zostaje porzucona przez matkę. Osamotniona nastolatka postanawia wyruszyć w podróż w poszukiwaniu ojca, którego nigdy nie znała. Po drodze spotyka Lee. Chłopak zostaje współtowarzyszem jej podróży, a wkrótce okazuje się, że dzieli z Maren potworny sekret.
Po przeczytaniu dochodzę do wniosku, że książka jest przeznaczona raczej dla starszych nastolatków. Niby miał być to horror ale nie był wyjątkowo straszny. Zamiast przerażenia książka wzbudzała we mnie raczej niepokój związany z tym, że czytelnik jest informowany o tym co robią Maren i Lee ale nie jest opisany konkretny akt.
Poza wątkiem kanibalizmu, książka koncentruje się głownie na życiu nastolatki. Na jej relacji z matką, przyjaźni z Lee i chęcią przynależenia gdzieś. Dużo miejsca poświęcone jest temu jak bardzo osamotniona czuje się dziewczyna i godzeniu się z faktem, że zawsze tak będzie. O dziwo, całkiem polubiłam głównych bohaterów. Zarówno Maren jak Lee byli zwykłymi nastolatkami, którzy z podobnych powodów zostali zdani na samych siebie. Dodatkowy plus Maren otrzymuje ode mnie za to, że jest miłośniczką książek a tytuły, które wybierała robiły wrażenie.
Największym minusem książki jest dla mnie brak wyjaśnienia kim lub czym tak naprawdę są Maren i Lee. Dopiero w Podziękowaniach autor daje nam konkretną odpowiedź. Ponieważ nie miałam takiej informacji wcześniej, ciężko mi było wyobrazić sobie jak pewne rzeczy się dzieją ale poza tym niedociągnięciem, książkę uważam za znośną.
Moja ocena jest na plus ale raczej nie będę długo o niej rozmyślać. Na pewno będę chciała obejrzeć film, nie tylko dlatego, że jestem ciekawa jak tam zostanie przedstawiona „przypadłość”, którą mają bohaterowie książki ale również dlatego, że rolę Lee gra Timothée Chalamet.
Czytając o ostatnim Festiwalu Filmowym w Wenecji natknęłam się na informację o tym jak piorunujące wrażenie zrobił na widzach film „Do ostatniej kości”. Dopiero później dowiedziałam się, że film jest oparty na książce Camille DeAngelis. Jak tylko książka pojawiła się na Legimi od razu ją ściągnęłam i zaczęłam czytać.
Główną bohaterką książki jest szesnastoletnia Maren,...
2022-11-22
2022-11-14
Ostatni tom serii Mieczysława Gorzki „Cienie przeszłości” za mną. Jaka to była dobra część! Momentami nie mogłam się oderwać i ze dwie nocki zostały zarwane.
W tej książce było wszystko: sensacja, kryminał, romans, tajemnice sprzed lat i ogrom wątków, które ostatecznie tworzą jedną całość. Podczas czytania momentami musiała się bardzo skupiać, żeby nie uronić żadnej informacji, która ostatecznie mogła okazać się kluczowa dla fabuły.
W końcu, doczekałam się rozwiązania zagadki dotyczącej brata Marcina Zakrzewskiego i muszę przyznać, że podobało mi się. Była bardzo oryginalna, nieoczywista i czuję się usatysfakcjonowana.
Ale i tak najmocniejszym elementem książki by komisarz Marcin Zakrzewski. Jest to jedna z moich ulubionych postaci.
Bardzo! Bardzo polecam cała trylogię. Mam nadzieję, że kolejne książki autora, które już czekają na półce będą równie dobre.
Ostatni tom serii Mieczysława Gorzki „Cienie przeszłości” za mną. Jaka to była dobra część! Momentami nie mogłam się oderwać i ze dwie nocki zostały zarwane.
W tej książce było wszystko: sensacja, kryminał, romans, tajemnice sprzed lat i ogrom wątków, które ostatecznie tworzą jedną całość. Podczas czytania momentami musiała się bardzo skupiać, żeby nie uronić żadnej...
2022-11-18
Z faktem, że nie jestem wielbicielką twórczości pani Anety Jadowskiej, zdążyłam się już pogodzić. Pomimo to, chciałam zapoznać się z książką „Cuda wianki”. Czytałam pierwszą część serii o Koźlaczkach i chociaż mnie nie powaliła to uważałam, że była całkiem ok. Jednak po przeczytaniu nowej książki autorki, doszłam do wniosku, że poprzednia część jednak była bardzo dobra.
W „Cudach wiankach” nie było tej magii co w pierwszej części. Nie było też tego humoru, ciepła, rodzinnej atmosfery i więzi między Koźlaczkami, która była odczuwalna na każdej stronie w „Cud, Miód, Malina”. Były za to bardzo ciągnące się opowiadania, historie kryminalne, które tak naprawdę z kryminałem za dużo nie miały wspólnego, umoralnianie i wulgaryzmy, które nijak pasowały mi do książki.
Z pięciu opowiadań najbardziej podobało mi się drugie „Nie taka mała tajemnica”, które jako jedyne w małym stopniu oddawało klimat poprzedniej książki. Na plus też oceniam pierwszą historię, natomiast ostatnie opowiadanie zostawiło we mnie takie wielkie zażenowanie i niesmak, że mam nadzieję jak najszybciej zapomnieć, że w ogóle je czytałam.
„Cuda wianki” to klasyczny przykład „syndromu drugiego tomu”, który jest pisany na fali popularności pierwszej części serii. Jednak tym razem klątwa nie została złamana i druga część nie zaskoczyła wysokim poziomem.
Mimo to, że nie przepadam za książkami pani Jadowskiej to potrafiłam docenić poprzednią książkę o Malinie i jej krewniaczkach. Niestety, nowy tom nie dorasta jej do pięt. Nie zarekomenduję go nikomu, a zwłaszcza młodszej młodzieży wśród, której książki pani Jadowskiej bardzo są popularne.
Szkoda, ale nie zażarło.
Z faktem, że nie jestem wielbicielką twórczości pani Anety Jadowskiej, zdążyłam się już pogodzić. Pomimo to, chciałam zapoznać się z książką „Cuda wianki”. Czytałam pierwszą część serii o Koźlaczkach i chociaż mnie nie powaliła to uważałam, że była całkiem ok. Jednak po przeczytaniu nowej książki autorki, doszłam do wniosku, że poprzednia część jednak była bardzo dobra.
W...
2022-11-11
2022-11-03
„Z tobą będzie inaczej” Mileny Wójtowicz to kolejny hit książkowy ostatnich dni. Od jakiś dwóch tygodni ta książka wyskakiwała mi zewsząd, a że był dostępny audiobook postanowiłam sprawdzić na własnej skórze co to za przebój. Zdaję sobie sprawę, że komedie kryminalne są specyficznym rodzajem literatury i nie każdemu pasują. Ja od pewnego czasu zauważyłam, że chyba przestałam być grupą docelową tego gatunku.
Nie oceniam fabuły pod względem logicznym, bo jak to bywa w komediach kryminalnych, są to często historie irracjonalne i nie mające za dużo wspólnego z logiką. Mniej więcej do połowy historia mi się całkiem podobała. Nawet kilka razy się uśmiechnęłam pod nosem, ale im dalej tym mniej mnie to wszystko interesowało. Miałam wrażenie, że historia była ciągnięta na siłę, bo absolutnie nic się w niej nie działo. Niby cały czas była jakaś akcja, ale wydawało mi się, że historia stoi w miejscu i w kółko są wałkowane te same rzeczy. Miałam poczucie, dużego chaosu, zwłaszcza kiedy były fragmenty przestawiające spotkania głównej bohaterki z przyjaciółkami, przestawałam ogarniać o co w tym wszystkim chodzi i o czym one właściwie rozmawiają. Autorka miała fajny pomysł na fabułę, ale w pewnym momencie nie wiedziała jak go przedstawić żeby było ciekawie.
Jak napisałam wcześniej, na początku było całkiem przyzwoicie, ale później coś poszło nie tak. Dla mnie książka była takim zwyklaczkiem, którego dziś przeczytałam a za dwa tygodnie nie będę pamiętała o czym był, ale jeśli ktoś potrzebuje lekkiej, wesołej historyjki na odmóżdżenie i oderwanie się od poważniejszej literatury, to jak najbardziej będzie to strzał w dziesiątkę.
„Z tobą będzie inaczej” Mileny Wójtowicz to kolejny hit książkowy ostatnich dni. Od jakiś dwóch tygodni ta książka wyskakiwała mi zewsząd, a że był dostępny audiobook postanowiłam sprawdzić na własnej skórze co to za przebój. Zdaję sobie sprawę, że komedie kryminalne są specyficznym rodzajem literatury i nie każdemu pasują. Ja od pewnego czasu zauważyłam, że chyba...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-30
„Krew na Placu Lalek” Krzysztofa Kotowskiego… już dawno nie miałam tak, że nie wiedziałam co myśleć o przeczytanej książce. Z jednej strony mi się podobała, z drugiej nie do końca ogarnęłam rozwiązanie jednego z głównych wątków.
Na początku mega się wkręciłam w fabułę. Bardzo zaintrygowała mnie historia Maryśki, chciałam się dowiedzieć skąd się wzięła Justysia i dlaczego nikt ich nie pamięta (wątek bardzo skojarzył mi się Addie LaRue). W międzyczasie, w oparciu o wątek Justynki, była rozwiązywana sprawa kryminalna, która też mnie zainteresowała, a później przyszło rozwiązanie zagadki Marii. Całkowicie mnie ono przerosło. Wytłumaczyłam je sobie po swojemu ale myślę, że autor miał co innego na myśli.
Pomimo wątku fantastycznego, książkę naprawdę bardzo przyjemnie mi się słuchało. Napisana była w przyjemny sposób, miała trochę zabawnych dialogów, wątek głównej bohaterki był tajemniczy i wciągający, lektorzy audiobooka byli bardzo dobrzy (zwłaszcza pani Laura Brzeska) a postać Justynki prowadził do ukazania bardzo ważnego i dramatycznego problemu i tylko to wytłumaczenie wątku fantastycznego mi nie podpasowało. Wolałabym, żeby cała intryga mogła być wytłumaczona w jakiś bardziej racjonalny sposób, ale cóż…nie można mieć wszystkiego.
Po przeczytaniu książki, kilka dni mi zajęło mi zebranie myśli na jej temat i doszłam do wniosku, że książkę ocenia dobrze. Pomimo nieogarnięcia pewnych rzeczy słuchając „Krwi na Placu Lalek” bawiłam się świetnie i to jest najważniejsze. Polecam!
„Krew na Placu Lalek” Krzysztofa Kotowskiego… już dawno nie miałam tak, że nie wiedziałam co myśleć o przeczytanej książce. Z jednej strony mi się podobała, z drugiej nie do końca ogarnęłam rozwiązanie jednego z głównych wątków.
Na początku mega się wkręciłam w fabułę. Bardzo zaintrygowała mnie historia Maryśki, chciałam się dowiedzieć skąd się wzięła Justysia i dlaczego...
2022-10-30
„Zanim wystygnie kawa”, książkowy hit ostatnich miesięcy. Byłam bardzo zaintrygowana pomysłem na fabułę ale czegoś mi zabrakło w samym wykonaniu.
Ogólnie nie było źle. Książka miała fajny klimat, taki ciepły i milusi, kojarzący mi się z jesienią (pomimo tego, że akcja książki dzieje się latem). Podobały mi się zasady, których trzeba było przestrzegać żeby móc podróżować w czasie i bardzo ważne było samo przesłanie, jakie niosła ze sobą książka. Jednak całość była dla mnie trochę chaotyczna. Myliły mi się postacie, ich imiona były bardzo do siebie podobne. Z czterech przedstawionych historii największe wrażenie zrobiły na mnie dwie ostatnie, z dużym wskazaniem na ostatnią. Jednak w sposobie opowiedzenia tych historii także odczuwałam jakiś nieład. Momentami naprawdę ciężko mi się ją czytało i nie mogłam się skoncentrować na fabule.
Jednak ogólnie książkę oceniam na plus. Przede wszystkim bardzo ważna jest jej główna myśl: korzystaj z każdej chwili, którą możesz spędzić z tymi, których kochasz, bo niestety w realnym życiu nie dostaniesz takiej szansy jak bohaterowie książki. Ponadto książka skłania do refleksji nad przyszłością, przeszłością i życiem oraz nad tym czy był w nim ktoś z kim chcielibyśmy się spotkać i spędzić kilka chwil zanim nasza kawa wystygnie.
„Zanim wystygnie kawa”, książkowy hit ostatnich miesięcy. Byłam bardzo zaintrygowana pomysłem na fabułę ale czegoś mi zabrakło w samym wykonaniu.
Ogólnie nie było źle. Książka miała fajny klimat, taki ciepły i milusi, kojarzący mi się z jesienią (pomimo tego, że akcja książki dzieje się latem). Podobały mi się zasady, których trzeba było przestrzegać żeby móc podróżować w...
2022-10-27
„Oberża na pustkowiu” to trzecia książka Daphne Du Mauier, którą przeczytałam i pierwsza, która nie do końca przypadła mi do gustu.
Na początku historia nawet mi się podobała i wciągnęła. Byłam zaciekawiona fabułą i tajemnicą, która skrywa tytułowa oberża ale później coś poszło nie tak. Chyba coraz lepiej zaczęłam poznawać główną bohaterkę, która była niezwykle irytującą postacią. Mary, młoda dziewczyna, która po śmierci matki trafia po opiekę swojego wujostwa, którzy są właścicielami oberży „Jamajka”, jest typową bohaterką typowego horroru, która zagląda tam gdzie nie powinna zaglądać, idzie tam gdzie nie powinna iść a później, gdy coś się schrzani to płacze i narzeka, że to jej wina i gdyby tego nie zrobiła to do tego wszystkiego by nie doszło. Naprawdę, im dalej tym, ciężej było mi zdzierżyć to dziewczę. Zresztą wszyscy bohaterowie byli tak płytcy i antypatyczni, że do żadnego z nich nie przywiązywałam większej uwagi.
Sama fabuła też za bardzo mi nie przypadła do gustu, podobnie jak rozwiązanie zagadki, którego zresztą się domyśliłam.
Co do plusów, to książka miała bardzo fajny klimat: XIX-wieczna Kornwalia, zajazd na pustkowiu, mroczne, tajemnicze i mgliste wrzosowiska i świadomość, że wokół dzieje się bardzo złego. Jak w każdej książce pani Du Maurier, powieść była napisana przepięknym językiem. Bardzo obrazowym i plastycznym. No i to absolutnie przepiękne wydanie z Serii Butikowej, w którym jestem zakochana.
Pomimo tego, że książka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak „Rebeca” lub „Moja kuzynka Rachela”, to cieszę, że zapoznałam się z kolejną powieścią tej autorki bo, ku mojemu zdziwieniu, jestem coraz większą miłośniczką jej twórczości. Na półce już czeka „Kozioł ofiarny” o którym czytałam dużo pochlebnych opinii więc mam nadzieję, że zetrze to słabsze wrażenie po „Oberży na pustkowiu”.
„Oberża na pustkowiu” to trzecia książka Daphne Du Mauier, którą przeczytałam i pierwsza, która nie do końca przypadła mi do gustu.
Na początku historia nawet mi się podobała i wciągnęła. Byłam zaciekawiona fabułą i tajemnicą, która skrywa tytułowa oberża ale później coś poszło nie tak. Chyba coraz lepiej zaczęłam poznawać główną bohaterkę, która była niezwykle irytującą...
Jako osoba absolutnie zakochana we Włoszech sięgam po wszystko co dotyczy tego kraju. Z ogromnym zaciekawieniem zabrałam się za "Sycylijskie lwy" ale niestety nie urzekła mnie ta historia tak jak się spodziewałam.
Na początku próbowałam przeczytać książkę, ale od początku nie przypadł mi do gustu styl autorki ( a może to kwestia tłumaczenia?) i czytanie szło mi bardzo opornie.Był jakiś taki ciężki i toporny. Później przerzuciłam się na audiobooka, było trochę lepiej chociaż też to nie było to.
W książce jest dużo postaci z podobnymi imionami, dużo dat, przeskoków czasowych i opisów różnych przedsięwzięć. W niektórych momentach coś było opisywane zbyt dokładnie , a w innym momencie coś innego było traktowane po łebkach. Generalnie miałam wrażenie, ze w książce panuje bardzo duży chaos.
Większe zainteresowanie wzbudziła dopiero historia Ignacia i Julietty ale do zachwytów i tak było daleko. Ponadto żaden z bohaterów nie wzbudził mojej sympatii. Wszyscy byli zgorzkniali, źli wiecznie niezadowolenie i mam wrażenie, że sami nie wiedzieli czego chcą.
Książka była...ok. Oddawała klimat Sycylii, a zwłaszcza Palermo, w którym toczy się akcja książki. Autorka dobrze ukazuje panujące wtedy poglądy i konwenanse ale niestety sposób w jaki to opisuje.
Mimo wszystko na pewno sięgnę po drugi tom cyklu ale od razu odpalę go w audio, gdyż nie ma szans żebym przebrnęła przez niego w tradycyjnej formie.
Jako osoba absolutnie zakochana we Włoszech sięgam po wszystko co dotyczy tego kraju. Z ogromnym zaciekawieniem zabrałam się za "Sycylijskie lwy" ale niestety nie urzekła mnie ta historia tak jak się spodziewałam.
więcej Pokaż mimo toNa początku próbowałam przeczytać książkę, ale od początku nie przypadł mi do gustu styl autorki ( a może to kwestia tłumaczenia?) i czytanie szło mi bardzo...