-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel17
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik272
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2021-01-05
Książka bardzo fajnie napisana, wciągnęła mnie i połknęłam ją dosyć szybko, mimo że ma w sobie sporo treści.
Książka bardzo fajnie napisana, wciągnęła mnie i połknęłam ją dosyć szybko, mimo że ma w sobie sporo treści.
Pokaż mimo to2019-11-16
Chociaż na Lubimy Czytać podane jest, że to trzeci tom serii Szczury Wrocławia, to Szpital traktowałabym raczej jako tom 1.5.
Akcja, chociaż wydaje się teoretycznie oderwana od tego, co dzieje się w pierwszym i drugim tomie, bo skupia się jedynie na malutkim wycinku Wrocławia, a konkretnie szpitalu psychiatrycznym, jest powiązana z wydarzeniami z pierwszego i drugiego tomu. Można jednak spokojnie przeczytać Szpital bez znajomości innych książek z serii.
Szpital to ciekawe rozszerzenie uniwersum i "coś na ząb" dla miłośników serii.
Chociaż na Lubimy Czytać podane jest, że to trzeci tom serii Szczury Wrocławia, to Szpital traktowałabym raczej jako tom 1.5.
Akcja, chociaż wydaje się teoretycznie oderwana od tego, co dzieje się w pierwszym i drugim tomie, bo skupia się jedynie na malutkim wycinku Wrocławia, a konkretnie szpitalu psychiatrycznym, jest powiązana z wydarzeniami z pierwszego i drugiego...
2019-11-13
Apokalipsa zombie trwa dalej, a Wrocław, chociaż wydawać może się całkowicie wymarły, Wcale taki nie jest.
Druga część Szczurów Wrocławia jest w moim odczuciu jeszcze lepsza niż pierwsza. Więcej się dzieje, pojawiają się nowe postacie, a na epidemię można spojrzeć z perspektywy osób ratujących innych, jak i tych, którym przyświecają zupełnie inne cele...
Polecam gorąco :)
Apokalipsa zombie trwa dalej, a Wrocław, chociaż wydawać może się całkowicie wymarły, Wcale taki nie jest.
Druga część Szczurów Wrocławia jest w moim odczuciu jeszcze lepsza niż pierwsza. Więcej się dzieje, pojawiają się nowe postacie, a na epidemię można spojrzeć z perspektywy osób ratujących innych, jak i tych, którym przyświecają zupełnie inne cele...
Polecam gorąco :)
2018-11-16
Szczury Wrocławia, Chaos, to dosyć nietypowa książka w dosyć oklepanej tematyce - w końcu o zombie było w literaturze i filmie nie raz, nie dwa. Jednak właśnie ta nietypowość podejścia do tego tematu sprawia, że jest to lektura wciągająca.
Po pierwsze - "uśmiercanie" czytelników autora to fajny kąsek dla osób, które uwielbiają jego książki. Szczerze mówiąc to nie wiedziałam o tym, kiedy sięgnęłam po książkę (chociaż chwilkę zastanawiałam się, dlaczego tak wiele trupów było wymienionych z imienia i nazwiska ;)) , a odkryłam, bo weterynarz leczący moje zwierzęta stał się na jakiś czas bohaterem książki i wtedy doczytałam o całej inicjatywie :D
Po drugie - trup się gęsto ściele. Bardzo gęsto. Chociaż kibicowałam każdemu jednemu bohaterowi powieści, to niewielu z nich dotarło daleko. Ma to minusy - nie budujemy więzi z jednym, głównym bohaterem od początku do końca. Ale ma też wiele plusów - patrzymy na ogarnięty epidemią Wrocław z różnych perspektyw i zdajemy sobie sprawę z beznadziejności całej sytuacji.
W książce interesujący jest także sam proces zarażania oraz zombie. Chociaż są powolne, to jednak tylko podejście do nich bliżej zachęca je do ataku. I chociaż gotowe są rozerwać człowieka na strzępy, to wystarczy nawet dotknięcie, aby dołączyć do ich grona i nie sposób ich zabić w żaden sposób. Chociaż może niektórym wydawać się do niepotrzebne i przerysowane, to na pewno dodaje dreszczyku niepewności, bo bohaterowie muszą znaleźć inne rozwiązanie niż strzelanie w głowę czy ochrona przed ugryzieniami.
Książkę czyta się szybko, przyjemnie, nie brak humoru, akcji. Język książki jest raczej prosty i na próżno szukać tam kwiecistych opisów pokiereszowań, ale to wcale nie sprawia, że czyta się ją źle. Polecam każdemu, kto szuka czegoś nowego w tematyce zombie :)
Szczury Wrocławia, Chaos, to dosyć nietypowa książka w dosyć oklepanej tematyce - w końcu o zombie było w literaturze i filmie nie raz, nie dwa. Jednak właśnie ta nietypowość podejścia do tego tematu sprawia, że jest to lektura wciągająca.
Po pierwsze - "uśmiercanie" czytelników autora to fajny kąsek dla osób, które uwielbiają jego książki. Szczerze mówiąc to nie wiedziałam...
2019-11-02
O ile "Diabeł ubiera się u Prady" był infantylnym czytadłem, ale ogólnie czytało się przyjemnie, to przy "Zemsta ubiera się u Prady" towarzyszyły mi zupełnie inne odczucia.
Po pierwsze - prawie świat przedstawiony jest albo czarny, albo biały. Jeśli ktoś jest niemiły, to po prostu taki jest. Jak ktoś jest playboyem, to oczywiście zawsze nim był i będzie. Nie dotyczy to tylko w pewnym stopniu Emily (chociaż teoretycznie ona i Andrea zostały przyjaciółkami, to mimo wszystko Emily ciągle Andrea i jej problemy wisi i powiewa) oraz Max (bo był playboyem ale OCZYWIŚCIE tylko dlatego, że nie poznał nigdy odpowiedniej kandydatki na żonę, jak tylko poznał Andy to mu przeszło).
Po drugie - wszyscy aż do porzygu są cudowni, młodzi, szczupli i interesujący. Wręcz szokujące jest dla Andy to, że jedna z jej koleżanek z grupy wsparcia ma męża w okolicach pięćdziesiątki. W pierwszej części bycie modnym i idealnym było wymuszone byciem w obecności Mirandy, a tutaj Mirandy jest mało, mimo to autorka bardzo tendencyjnie zakłada, że każdy taki jest i kropka. A jeśli ktoś taki nie jest, to albo tylko dlatego, że jest genialny (jak jedna dziewczyna w redakcji) albo tylko ich ośmieszy w jaki sposób (jak niemodny i nieatrakcyjny mąż Nigela).
Brak Mirandy - niby jest, ale tak naprawdę jej nie ma. To ona była osią i napędem pierwszej części, tutaj tego brakuje i robi się nuuuuddnooo.
Największą wadą dla mnie jest główna bohaterka. Chociaż chce uciec w dniu ślubu, bo jej mąż widział swoją ex na Bahamach, to jakoś nie ma wyrzutów sumienia z powodu zaproszenia swojego byłego kochanka na ślub czy pójścia z pierwszą miłością na śniadanie.
O ile "Diabeł ubiera się u Prady" był infantylnym czytadłem, ale ogólnie czytało się przyjemnie, to przy "Zemsta ubiera się u Prady" towarzyszyły mi zupełnie inne odczucia.
Po pierwsze - prawie świat przedstawiony jest albo czarny, albo biały. Jeśli ktoś jest niemiły, to po prostu taki jest. Jak ktoś jest playboyem, to oczywiście zawsze nim był i będzie. Nie dotyczy to...
2019-07-03
2019-07-17
Książka dosłownie na jeden wieczór, jeśli ktoś się spodziewa survivalu czy większego tła historycznego i społecznego, to mocno się zawiedzie. Główną rolę w książce przejmują miłosne perypetie nastolatków na statku i na Ziemi. Jak dla mnie książka trafia do kategorii "szybki odmóżdżacz" i jeśli sięgnę po kolejne jej części, to tylko z wielkiej nudy :)
Książka dosłownie na jeden wieczór, jeśli ktoś się spodziewa survivalu czy większego tła historycznego i społecznego, to mocno się zawiedzie. Główną rolę w książce przejmują miłosne perypetie nastolatków na statku i na Ziemi. Jak dla mnie książka trafia do kategorii "szybki odmóżdżacz" i jeśli sięgnę po kolejne jej części, to tylko z wielkiej nudy :)
Pokaż mimo to2019-07-09
Dużo dobrego o tej książce, a okazało się, że jest dosyć... miałka? Przewidywalna? Momentami nudząca? Ciągle czekałam na wielkie "WOW", moment zaskoczenia, wyjawienia wielkiej tajemnicy czy po prostu czegoś, co by szokowało. Ciągle miałam wrażenie, że zaraz, za rogiem, za chwilę COŚ się wydarzy, a nagle okazało się, że to już koniec książki i wielkiego finału nie było.
Czytało się ją szybko i przyjemnie, ale zdecydowanie nie była to bardzo ciekawa lektura.
Dużo dobrego o tej książce, a okazało się, że jest dosyć... miałka? Przewidywalna? Momentami nudząca? Ciągle czekałam na wielkie "WOW", moment zaskoczenia, wyjawienia wielkiej tajemnicy czy po prostu czegoś, co by szokowało. Ciągle miałam wrażenie, że zaraz, za rogiem, za chwilę COŚ się wydarzy, a nagle okazało się, że to już koniec książki i wielkiego finału nie było....
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-10
Lekka książka, podczas czytania której świetnie się bawiłam. To nie jest żadna ambitna lektura, ale bardzo przyjemny czasoumilacz :)
Lekka książka, podczas czytania której świetnie się bawiłam. To nie jest żadna ambitna lektura, ale bardzo przyjemny czasoumilacz :)
Pokaż mimo to2019-06-01
2018-12-24
Kiedy sięgałam po książkę "W domu" nie miałam pojęcia, że jest ona częścią jakiegoś większego cyklu... i z tego powodu jest mi dokładnie wszystko jedno :) Nie zachęciła mnie do zapoznania się bliżej z innymi tytułami z serii.
Zacznijmy od historii, która jest osią książki. Dwóch porwanych sześciolatków, dziesięć lat tajemnic i (nie)szczęśliwy finał. Sama historia jest prosta, dosyć łatwo można domyśleć się zakończenia. Ot, opowiastka, którą czyta się z przyjemnością, ale bez nadmiernej ekscytacji.
Świat przedstawiony to dla mnie jednak zupełny kosmos. Miliarder-psychopata-morderca (zabijający oczywiście tylko tych złych i niedobrych), była gwiazda koszykówki (która z tego co zrozumiałam wcale nie miała okazji, żeby zostać aż taką wielką gwiazdą, bo doznała urazu w pierwszym meczu i po latach pewnie byłaby zapamiętana tylko przez kolegów z licealnej drużyny...), nadzwyczaj zdolny bratanek ex-koszykarza, który (no kto by pomyślał!) też jest niezwykle uzdolnionym koszykarzem. Do tego dorzucono genialnych graczy/hakerów/handlarzy nieletnimi, transwestytę/byłego agenta Mossadu, postarzałą wrestlerkę, która jest aż tak osobliwe, że zmieniła imię i nazwisko na pseudonim sceniczny (co nie przeszkadza jej absolutnie śledzić dwójki nastolatków, bo dzięki temu, że jest taka niesamowita, to świetnie wtapia się w tło.... c'mon!). Dorzućmy jeszcze szczyptę szwajcarskich szkół, operacji plastycznych i kontaktów (każdy ma gdzieś jakieś kontakty, KAŻDY!), dzięki którym można zyskać nową tożsamość albo odnaleźć gdzieś we Włoszech dwóch graczy/hakerów (których odnaleziono tylko dzięki nickowi z gry)... oto
"W domu" w pełnej okazałości :P
Nie powiedziałabym, że mocno się wynudziłam, ale jakieś 70% powieści to dla mnie śmienie się pod nosem z pomysłowości autora. Absolutnie nie rozumiem fenomenu tej książki :)
Kiedy sięgałam po książkę "W domu" nie miałam pojęcia, że jest ona częścią jakiegoś większego cyklu... i z tego powodu jest mi dokładnie wszystko jedno :) Nie zachęciła mnie do zapoznania się bliżej z innymi tytułami z serii.
Zacznijmy od historii, która jest osią książki. Dwóch porwanych sześciolatków, dziesięć lat tajemnic i (nie)szczęśliwy finał. Sama historia jest...
Pomysł dobry, wykonanie tragiczne. Książka zaczęła się dobrze, ale po kilku rozdziałach rozczarowanie. Główna bohaterka gładko sunie przez życie i różne konspiracje, bez napotkania większych problemów czy niedogodności.
Pomysł dobry, wykonanie tragiczne. Książka zaczęła się dobrze, ale po kilku rozdziałach rozczarowanie. Główna bohaterka gładko sunie przez życie i różne konspiracje, bez napotkania większych problemów czy niedogodności.
Pokaż mimo to