-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik252
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-04-12
2024-02-26
“Jedną z rzeczy, których się uczysz, kiedy żyjesz tak długo, jak ja jest to, że ludzie nie są wyłącznie dobrzy lub wyłącznie źli.”
5/5 ⭐
0/5 🌶️
Neal Shusterman pisze dosyć specyficzne książki, których akcja osadzona jest w dystopijnym świecie. Tym razem autor stworzył rzeczywistość, w której dozwolona jest “wsteczna aborcja” - dzieci w wieku od 13 do 18 lat można rozszczepić, a ich ciało oddawane jest innym ludziom, przez co przestają istnieć, ale wciąż żyją. Reguluje to “Ustawa o życiu”, a z czegoś niemoralnego, ponieważ oddanie dziecka na narządy jest niemoralne, pisarz stworzył normalnie funkcjonujące społeczeństwo, które godzi się z tymi zasadami i nawet je popiera.
Główni bohaterowie, czyli Connor, którego rodzice podjęli decyzję o rozszczepieniu, ponieważ chłopak stwarzał problemy wychowawcze, Risa, wychowanka sierocińca, również skazana i Levi, najmłodszy chłopiec, który jest “dziesięciną”, czyli dzieckiem oddanym na rozszczepienie w imię Boga i wiary, muszą walczyć w tym okrutnym świecie o przetrwanie i każdy kolejny dzień.
Twórczość Shustermana jest dla mnie zaskoczeniem już od momentu, w którym po raz pierwszy przeczytałam “Kosiarzy”; autor tworzy bardzo zróżnicowanych bohaterów, którzy rozwijają się wraz z przebiegiem fabuły, a dzięki pisaniu rozdziałów z kilku perspektyw, czytelnik poznaje ich motywy i myśli “od podszewki”.
W “Podzielonych” każdy bohater i wydarzenie są stworzeni w celu “czegoś” - czytelnik początkowo nie ma pojęcia, o co chodzi, jednak zaskakujące zwroty akcji i odpowiedzi, które pojawiają się z każdym kolejnym rozdziałem, wynagradzają mu czas oczekiwania na odpowiedzi.
Jestem zachwycona książką, w której mamy absurdalną wizję świata, jednak same rozważanie o życiu zmusza do dogłębnej refleksji i analizy tematu. Ostatnie rozdziały trzymały mnie w napięciu, a sam opis rozszczepienia był przerażający i jeszcze długo o nim nie zapomnę.
“Jedną z rzeczy, których się uczysz, kiedy żyjesz tak długo, jak ja jest to, że ludzie nie są wyłącznie dobrzy lub wyłącznie źli.”
5/5 ⭐
0/5 🌶️
Neal Shusterman pisze dosyć specyficzne książki, których akcja osadzona jest w dystopijnym świecie. Tym razem autor stworzył rzeczywistość, w której dozwolona jest “wsteczna aborcja” - dzieci w wieku od 13 do 18 lat można...
2024-02-26
4,5/5 ⭐
0/5 🌶️
Sarah Engell w swojej książce opisuje fikcyjne wydarzenia, które jednak zbyt często mają swoje odbicie w rzeczywistości, co jest niewyobrażalnie smutne i przykre. Szczególnie, gdy przeczytamy informacje znajdujące się przed każdym rozdziałem; każdy z tych nastolatków miał plany i marzenia, które zostały zniszczone przez ludzi, którzy nie myśleli o konsekwencjach płynących z ich słów, tak samo jak nie myśleli o nich bohaterowie “21 sposobów na śmierć”.
Stella jest zwykłą nastolatką, która do niedawna uwielbiała muzykę i miała dwójkę kochających rodziców i najbliższą przyjaciółkę. Tę czasy jednak minęły - jej mama zmarła po walce z chorobą, tata przeżywa żałobę, a była już przyjaciółka nastawiła całą klasę przeciwko dziewczynie, więc spotyka ją cała gama nieprzyjemnych zachowań w rzeczywistości i internecie. Konflikt rozwija się dynamicznie, a zachowania rówieśników stają się coraz śmielsze; Stella dostaje nieprzyjemne smsy, na instagramie ktoś zakłada szkalujący ją profil, a w końcu ktoś życzy jej śmierci. Nastolatka nie widzi sensu w walce, zaczyna się poddawać i tworzy listę, która może zmienić lub zakończyć całe jej dotychczasowe życie.
“21 sposobów na śmierć” to trudna i bolesna książka, ponieważ czytelnik ma świadomość, że takie rzeczy mają miejsce na świecie, a o ich skutkach możemy usłyszeć w wiadomościach bądź przeczytać w internecie. Autorka porusza wiele trudnych tematów, takich jak gnębienie fizyczne i psychiczne, hejt w internecie, alienowanie nastolatków w grupie, wykorzystanie seksualne i stratę bliskiej osoby. Pokazuje również, jak łatwo jest obrócić sytuację na naszą niekorzyść i obrócić wszystkich przeciwko jednej osobie, jeśli grupą przewodzi wystarczająco silna i zarazem okrutna osoba, którą tutaj jest Amalie. Początkowo chciałam znaleźć w oprawczyni Stelli jakieś pozytywne cechy i ją usprawiedliwić, ale końcowe wydarzenia utwierdziły mnie tylko w przekonaniu, że dziewczyna jest całkowicie zepsuta i wie, jakie konsekwencje mogą mieć jej słowa, jednak jej egoizm jest na tyle duży, że ma zdrowie i życie Stelli za nic i za wszelką cenę chce doprowadzić do załamania byłej przyjaciółki.
Najbardziej szokujące nie było dla mnie to, że autorka przytacza przykłady z prawdziwego życia czy zachowanie rówieśników głównej bohaterki, ale to, jak sprawę próbowali załatwić dorośli ludzie, czyli nauczyciele bądź wychowawcy klasy. Zamiast zgłosić sprawę do odpowiednich organów, to wykształceni pedagodzy chcą załatwić wszystko rozmową na forum klasy i zamieść sprawę pod dywan, przez co klasa czuje się bezkarna, a szykany i wyzwiska tylko przybierają na sile. Jest to o tyle bulwersujące, że takie wydarzenia mają miejsca w rzeczywistości, a w wielu polskich szkołach właśnie w taki sposób próbuje się rozwiązywać problem mobbingu wśród rówieśników.
Sarah Engell ma świetny styl, jednak książka jest emocjonalnie trudna i wywołuje wiele skrajnych emocji, z którymi nawet mi ciężko było sobie poradzić. Jest to powieść zdecydowanie 15+, jednak sądzę, że osoby od tego progu wiekowego powinny się z nią zapoznać, ale również jest to lektura, która mogłaby być omawiana w szkołach z nauczycielami i pedagogami, którzy często są pierwszymi osobami, do których zwracają się prześladowani uczniowie.
4,5/5 ⭐
0/5 🌶️
Sarah Engell w swojej książce opisuje fikcyjne wydarzenia, które jednak zbyt często mają swoje odbicie w rzeczywistości, co jest niewyobrażalnie smutne i przykre. Szczególnie, gdy przeczytamy informacje znajdujące się przed każdym rozdziałem; każdy z tych nastolatków miał plany i marzenia, które zostały zniszczone przez ludzi, którzy nie myśleli o...
2023-12-24
2023-12-31
2023-12-14
[współpraca z Wydawnictwem Literackim]
Jakoś nigdy nie byłam fanką świątecznych książek i nie odczuwałam potrzeby, by czytać tego typu literaturę w okresie przedświątecznym. W tym roku dałam jednak szansę powieści napisanej przez Abiole Bello, która łączy moje ulubione motywy z bożonarodzeniową aurą.
Trey Anderson to popularny nastolatek, którego rodzina prowadzi lokalną księgarnię pod uroczą nazwą “Kraina Czarów”. Niestety, biznes zaczyna podupadać, a uratowanie rodzinnej spuścizny staje się sprawą priorytetową. Tak chłopak poznaje Ariel, z którą od samego początku ma dosyć trudne relacje, jednak nie może zaprzeczyć, że obiektywne rady dziewczyny i jej pomoc sprawiają, że Kraina Czarów ma szansę przetrwać…
“Miłość w Krainie Czarów” to urocza książka, którą można określić mianem “kocyka”. Jest idealna na zimowe wieczory z kubkiem gorącej czekolady, a styl pisania autorki sprawia, że czyta się ją przyjemnie i wyjątkowo szybko. Polubiłam kreacje głównych bohaterów, choć nie byłam w stanie przymknąć oka na pojedyncze przejawy braku logiki w ich zachowanie, takie jak zorganizowanie imprezy w księgarni.
Czytelnik musi wziąć również pod uwagę, że to jednotomówka, gdzie zostało poruszone dosyć sporo trudnych motywów, jak na przykład utrata rodzica czy zaburzenia odżywiania. Szkoda, że Bello nie skupiła się bardziej na rozbudowie tych konkretnych rzeczy, a poświęciła tyle czasu na demonizowanie związku Trey’a i Blair, co dla mnie było wyjątkowo nienaturalne. Mimo wszystko nastolatkowie byli ze sobą kilka lat, a miałam wrażenie, że wady Blair były mocno wyolbrzymione, by czytelnik mógł z czystym sumieniem kibicować Ariel.
Mimo tych wad (i tym, że autorka wspomniała o twórczości Chrisa Browna, który jest przemocowcem) powieść była bardzo przyjemna i sądzę, że będę wracała do niej z wielką chęcią w okresie przedświątecznym.
[współpraca z Wydawnictwem Literackim]
Jakoś nigdy nie byłam fanką świątecznych książek i nie odczuwałam potrzeby, by czytać tego typu literaturę w okresie przedświątecznym. W tym roku dałam jednak szansę powieści napisanej przez Abiole Bello, która łączy moje ulubione motywy z bożonarodzeniową aurą.
Trey Anderson to popularny nastolatek, którego rodzina prowadzi lokalną...
2023-12-11
W pierwszym tomie Aneta Swoboda zabrała nas do Dirvenly High, które miało być szkołą dla istot magicznych, mocno naciskającą na sztuki walki i biegłość w tym temacie. Drugi tom niestety skupił się jedynie na głupich decyzjach podejmowanych przez Mistic i jej przyjaciół, braku konsekwencji w budowaniu postaci, a co za tym idzie również braku konsekwencji w prowadzeniu fabuły.
Największym błędem, jak dla mnie, jest dopuszczenie Elizabeth, która nie ma nic wspólnego ze światem magicznych do najlepszego klanu w szkole za bycie “lojalną”. Brak tutaj początkowego prestiżu uczelni, bohaterowie może mają z dwa treningi na krzyż, Mistic robi się już niesamowicie dobra, a reszta ocen jej nie interesuje, bo przecież ma super pamięć i wszystko wynosi z zajęć.
Bardzo przeszkadzał mi również fakt, że autorka wprowadziła również wątek “zapomnienia” o siostrze Mistic, co spowodowało powstaniem kilku naprawdę dużych dziur fabularnych w całej historii, której główny wątek oparty był na odkryciu, co tak naprawdę stało się Caroline. Aneta Swoboda nie do końca przemyślała całość i poszczególne wydarzenia, przez co kilkukrotnie zmieniała charakter postaci bądź relacje międzyludzkie o 180’, ponieważ w danym momencie pasowało jej to do fabuły, a innym już nie. Widać ten chaos i niedoświadczenie pisarki w książce, co teoretycznie można jej wybaczyć, jednak ciężko jest pogodzić się z utratą potencjału w tak dobrze zapowiadającej się powieści.
Liczę na to jednak, że autorka nie zrezygnuje z pisania, ponieważ sam styl przypadł mi do gustu, jednak mam wrażenie, że zabrakło mocnej korekty i kogoś, kto wskazałby kobiecie błędy, które popełnia. Ciężko mi również stwierdzić, czy wrócę do Dirvenly High przy okazji trzeciego tomu, ponieważ w tym momencie są ciekawsze pozycje, na które czekam w 2024 roku.
W pierwszym tomie Aneta Swoboda zabrała nas do Dirvenly High, które miało być szkołą dla istot magicznych, mocno naciskającą na sztuki walki i biegłość w tym temacie. Drugi tom niestety skupił się jedynie na głupich decyzjach podejmowanych przez Mistic i jej przyjaciół, braku konsekwencji w budowaniu postaci, a co za tym idzie również braku konsekwencji w prowadzeniu...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-06
Czy jesień to idealna pora na czytanie kryminałów? Uważam, że tak, a jeśli myślicie tak samo i dodatkowo kochacie fantastykę, to “Krew i księżyc” będzie idealną pozycją dla Was.
Collins to małe miasteczko, które najbardziej słynie z ogromnego sanktuarium poświęconego Słońcu. Spokój mieszkańców zakłóca seria okrutnych morderstw, które wzbudzają niepokój i nikt nie może czuć się bezpieczny. Siedemnastoletnia Catrin współpracuje z głównym architektem podczas budowy świątyni i przypadkowo wplątuje się w śledztwo prowadzone przez Simona, który jak nikt inny potrafi zrozumieć działania mordercy. Uczucie między nimi rośnie, tak samo jak tajemnice, które oboje skrywają…
Połączenie fantastyki i kryminału w “Krwi i księżycu” to coś, co potrzebowałam, a nie byłam tego do końca świadoma. Beaty ukazuje czytelnikowi świetnie skonstruowany świat i dobrze rozwiniętym systemem magicznym, który ma swoje zasady. Nie dopatrzyłam się dziur w logice czy światotwórstwie, choć też nie ukrywam, że jakoś specjalnie ich nie szukałam, ponieważ bardzo mocno wkręciłam się w zagadkę kryminalną i szukanie mordercy razem z Cat i Simonem. Główni bohaterowie zostali przedstawieni w ciekawy sposób; oboje się dopełniają, dzięki czemu nie mamy wrażenia, że któreś z nich jest tylko dodatkiem do tej drugiej osoby.
Motyw chorób umysłowych został poprowadzony w naprawdę delikatny sposób, ukazując czytelnikowi z czym muszą najczęściej mierzyć się osoby chore. Autorka nie boi się pisać o braku akceptacji czy wykluczeniu, lecz robi to w nienachalny sposób, uświadamiając czytelnika o wadze problemu.
Nie spodziewałam się, że “Krew i księżyc” Erin Beaty będzie tak inna, niż większość książek przeczytanych przeze mnie w tym roku. Piszę to oczywiście w pozytywnym znaczeniu i mam nadzieję, że ta powieść zyska szerokie grono czytelników na całym świecie.
Czy jesień to idealna pora na czytanie kryminałów? Uważam, że tak, a jeśli myślicie tak samo i dodatkowo kochacie fantastykę, to “Krew i księżyc” będzie idealną pozycją dla Was.
Collins to małe miasteczko, które najbardziej słynie z ogromnego sanktuarium poświęconego Słońcu. Spokój mieszkańców zakłóca seria okrutnych morderstw, które wzbudzają niepokój i nikt nie może...
2023-11-02
Zastanawiałam się, czym jeszcze może zaskoczyć mnie historia Citry i Rowana, którzy na samym końcu tomu rozpoczynającego serie, zostali rozdzieleni na Zimowym Konklawe. Dziewczyna dołączyła do Kosiarz Curie, która wspierała ją podczas pierwszych miesięcy pracy. Rowan rozpoczął za to walkę z zepsuciem w Kosodomie i jako Kosiarz Lucyfer pozbawiał życia ludzi, których uważał za niegodnych.
Oboje dążą do zmian, jednak wybrali kompletnie różne metody, a skutki ich działań są nieprzewidywalne. W “Thunderhead” bardziej skupiamy się na poznawaniu pracy bytu i podziału społeczeństwa, więc samej akcji nie ma tutaj tyle, ile myślałam, że otrzymamy. Nie zmienia to faktu, że książka wciągnęła mnie od pierwszego słowa, a styl pisania Neala Shustermana sprawił, że ponad pięćset stronicową lekturę pochłonęłam w niecałe dwa dni.
Bliżej poznajemy już znanych nam bohaterów, ale również do opowieści wprowadzone są nowe osoby, które sporo mieszają. Kibicowałam obydwu głównym bohaterom, choć czasami zastanawiałam się nad tym, czy czyny Rowana są na pewno podyktowane chęcią “naprawienia” Kosodomu czy nie jest to już zabawa w sędziego i kata w jednym. Strona Kosiarz Anastazji to bardziej polityczne gierki, a osobiście motyw polityki w książkach dla młodszych czytelników uwielbiam całą sobą.
Książka podzielona jest, jak w przypadku pierwszego tomu, na rozdziały, które poprzedzają krótkie, więc filozoficzne refleksje. Tym razem nie są one autorstwa Kosiarzy, lecz samego Thunderheada, dzięki czemu możemy lepiej zrozumieć tę postać, jeśli w ogóle możemy go tak nazwać.
“Thunderhead” Neala Shustermana to dystopijna powieść o świecie, do którego jest nam w tym momencie bliżej niż kilkanaście lat temu. Sztuczna inteligencja coraz bardziej opanowuje Internet, media społecznościowe i nawet życia. Wyszukiwanie informacji stało się jeszcze prostsze, a “chat GPT” potrafi odpowiedzieć na każde, zadane pytanie. Czy czegoś wam to nie przypomina?
Zastanawiałam się, czym jeszcze może zaskoczyć mnie historia Citry i Rowana, którzy na samym końcu tomu rozpoczynającego serie, zostali rozdzieleni na Zimowym Konklawe. Dziewczyna dołączyła do Kosiarz Curie, która wspierała ją podczas pierwszych miesięcy pracy. Rowan rozpoczął za to walkę z zepsuciem w Kosodomie i jako Kosiarz Lucyfer pozbawiał życia ludzi, których uważał...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-11
[współpraca reklamowana Wydawnictwo Uroboros]
“(...) śmierć jest ułaskawieniem tylko dla zmarłych, panie Thorly. Niewiele dba o tych, których zostawia.”
Marzenia Signy Farrow są typowe dla każdej, dziewiętnastoletniej dziewczyny: chce nosić piękne stroje, chodzić na bale i wyjść dobrze za mąż, by nie martwić się społeczeństwem. Jednak różnica między nią, a jej rówieśnicami polega na tym, że Signie przez całe życie towarzyszy Śmierć, która jednak nie planuje zabrać ze sobą dziewczyny. Tułaczka przez kolejnych opiekunów, którzy interesują się tylko jej spadkiem, sprowadza ją w końcu do Thorn Grove, w którym Śmierć była już wcześniej. Przedwczesna choroba pani domu i jej zgon pogrążyły mieszkańców w mroku, szczególnie gdy wkrótce potem zaczyna chorować córka głowy rodu, a kuzynka Signy, Blythe. Wkrótce dziewiętnastolatka dowie się, dlaczego Śmierć nie opuszcza jej na krok…
Moje oczekiwania względem “Belladonny” Adalyn Grace były ogromne i muszę przyznać, że autorce prawie udało się im sprostać. Wprowadzenie było wyśmienite i zapowiadało, że powieść będzie naprawdę mroczna, bo czegóż innego można spodziewać się po historii, w której na pierwszych stronach umierają wszyscy goście na przyjęciu, ponieważ wino serwowane przez służbę, zostało zatrute? No i właśnie utrzymanie tego mrocznego klimatu odrobinę autorce nie wyszło, pomimo Thorn Grove, które jest odrobinę upiorną posiadłością i ducha, który nawiedza główną bohaterkę. Nie jest to jednak zła powieść, a wręcz przeciwnie; gotycki klimat jest wyczuwalny coraz mocniej z każdą kolejną stroną, a zagadki i tajemnice nie pozwalają na chwilę wytchnienia. Polubiłam główną bohaterkę, ponieważ od początku wiemy, czego można się po niej spodziewać. Signa jest odrobinę nierozważna i podejmuje decyzje pod wpływem chwili, jednak jaka dziewiętnastolatka tak nie robi?
Jestem bardzo ciekawa, jak historia rozwinie się dalej, ponieważ “Belladonna” jest tylko wprowadzeniem do serii książek i liczę na to, że już niedługo na polskim rynku wydawniczym dostaniemy drugą część. Bardzo zżyłam się z bohaterami i ostatnie rozdziały, czyli wyjaśnienie całej zagadki uważam za bardzo dobrze poprowadzone i napisane.
[współpraca reklamowana Wydawnictwo Uroboros]
“(...) śmierć jest ułaskawieniem tylko dla zmarłych, panie Thorly. Niewiele dba o tych, których zostawia.”
Marzenia Signy Farrow są typowe dla każdej, dziewiętnastoletniej dziewczyny: chce nosić piękne stroje, chodzić na bale i wyjść dobrze za mąż, by nie martwić się społeczeństwem. Jednak różnica między nią, a jej...
2023-09-19
[współpraca reklamowa Wydawnictwo Jaguar]
To jedna z tych książek, których urocza okładka przyciąga wzrok i idealnie wpasowuje się w letni klimat, który gdy to piszę, jeszcze panuje za oknem. Czy treść dorównuje projektowi graficznemu powieści? Jak dla mnie niestety nie, jednak rozumiem, dlaczego inni potrafią znaleźć “to coś” w historii Flo.
Florence, dla przyjaciół i rodziny Flo, to młoda, odrobinę zagubiona osoba, która dopiero wkracza w dorosłe życie i nie do końca jest pewna tego, co chcę robić w przyszłości. Ma przystojnego chłopaka, grupę znajomych i najlepszą przyjaciółkę, jednak jej imprezowy styl życia nie podoba się jej rodzicom. Dziewczyna zostaje przymusowo zesłana na angielską wieś, by zająć się pakowaniem rzeczy po zmarłej babci. Otoczona naturą i kompletnie znudzona, ulega namowom dawnej koleżanki i wynajmuje jeden z domków letniskowych tajemniczemu gościowi, o którym nie wie zbyt dużo…
Głównym problemem “I love you, Cherry” to Flo, która zasługuje na miano najbardziej irytującej postaci w literaturze. Rozumiem zamysł autorki, że główna bohaterka poszukuje siebie i jest młoda, ale jej podejmowanie decyzji i ogólne zachowanie jest na poziomie przedszkolaka, który denerwuje się, gdy ktoś ma wobec niego jakieś wymagania. Wydaje mi się, że w książce nie ma podanego wieku Florence, ale na pewno jest pełnoletnia i można było wykreować ją na mądrzejszą. O reszcie bohaterów mogę tylko napisać, że byli wykreowani dosyć schematycznie. Mamy przyjaciółkę głównej bohaterki, która jak z opowiadania na wattpadzie przystało, ma fioła na punkcie zespołu, chłopaka, który jest dupkiem i rodziców, którzy zawsze kreowani są n tych nieobecnych. Kilka lat temu dosyć dużo czytałam na wattpadzie i nawet jeśli nie informacja od autorki, to naprawdę łatwo jest wychwycić schematy właśnie z tej platformy. Mam wrażenie, że kiedyś pisano o One Direction, a teraz o koreańskich zespołach, a to nie do końca moje klimaty.
Słabo to wygląda również pod względem fabuły; jest kilka wątków, które gdzieś przy końcówce trzeba było dopiąć i zostało to zrobione bardzo pobieżnie i niedbale. Szkoda, bo Kinga Stojek ma lekki styl i powieść czyta się naprawdę szybko. Zakończenie dosyć przewidywalne, co też nie ratuje książki.
Szkoda, bo po okładce spodziewałam się lekkiej, wakacyjnej lektury, a “I Love you Cherry!” okropnie mnie zmęczyło.
[współpraca reklamowa Wydawnictwo Jaguar]
To jedna z tych książek, których urocza okładka przyciąga wzrok i idealnie wpasowuje się w letni klimat, który gdy to piszę, jeszcze panuje za oknem. Czy treść dorównuje projektowi graficznemu powieści? Jak dla mnie niestety nie, jednak rozumiem, dlaczego inni potrafią znaleźć “to coś” w historii Flo.
Florence, dla przyjaciół i...
2023-09-11
[współpraca reklamowa Wydawnictwo Uroboros]
“Nie rozpamiętuj śmierci, bo to tak, jakbyś sama umierała na własne życzenie. Skup się na życiu.”
Aneta Swoboda to młoda autorka, która swoją książkę początkowo publikowała na wattpadzie, którego osobiście fanką nie jestem. Myślę, że większość utworów literackich z tej platformy powinno na niej pozostać, ale czasami zdarza się coś godnego uwagi. “Stypendium pentagramu” zapowiadało się na taką książkę i gdyby poziom pierwszych rozdziałów utrzymać do końca, to byłaby to jedna z moich ulubionych, jesiennych powieści.
Mistic jest zwykłą nastolatką do czasu, gdy przejmuje stypendium swojej zmarłej przedwcześnie siostry do prestiżowej szkoły Dirvenly High. Dziewczyna, pomimo rozpaczy po Caroline, chce również dowiedzieć się, jakie tajemnice skrywa placówka i co ukrywała jej siostra, gdy uczęszczała na zajęcia. Skupia się na trenowaniu sztuk walki, które są najważniejsze i odkryciu, co tak naprawdę dzieje się w murach szkoły.
To jest bardzo nierówna książka i mam wrażenie, że właśnie po tym widać, że to debiut Anety Swobody. Pierwsza część książki była interesująca i wciągająca, przez co miałam ogromny problem, by oderwać się od czytania. Niestety, później historia Mistic zaczęła mnie nużyć, a dodatkowo głupie sytuacje, w które pakowała się główna bohaterka, niezmiernie mnie irytowały.
W samej powieści widać również wiele schematów, tak popularnych dla powieści z wattpada. Głównym zarzutem, nad którym nie mogłam przejść do porządku dziennego, to brak dorosłych i ich czynnego udziału w życie szkoły. Nikt nie widział, że banda nastolatków robi, co chce i mi kojarzy mi się to że wszystkimi fanfiction, które czytałam kilka lat temu. Widać też mocno wpływ innych książek fantastycznych, co samo w sobie nie jest złe, ale też nie jest wybitnie dobre.
Przydałoby się więcej na temat bohaterów i tym, jak podzielona jest szkoła, bo ciężko się połapać w klanach, plus postacie są płaskie i nijakie. Za to mamy dużo opisów uczuć Mistic, które po pewnym czasie są męczące. Pod koniec trochę nie mogłam się doczekać, aż skończę czytać, a końcowy plot twist był dosyć przewidywalny.
Nie jest to do bólu zła książka i z wielką chęcią przeczytam kontynuację. Bardzo podobał mi się dark akademia vibe, dzięki któremu to idealna książka na jesień. Dawno też nie czytałam nic o wampirach, a bardzo lubię motyw krwiopijców w literaturze. Sądzę, że dla autorki należy się uznanie, ponieważ ma lekki styl i liczę na to, że będę mogła przeczytać coś, spod jej pióra.
[współpraca reklamowa Wydawnictwo Uroboros]
“Nie rozpamiętuj śmierci, bo to tak, jakbyś sama umierała na własne życzenie. Skup się na życiu.”
Aneta Swoboda to młoda autorka, która swoją książkę początkowo publikowała na wattpadzie, którego osobiście fanką nie jestem. Myślę, że większość utworów literackich z tej platformy powinno na niej pozostać, ale czasami zdarza się...
2023-08-13
“Czy poszukiwanie wrażeń jest takie złe? Czy pragnienie poczucia czegoś więcej niż okropna rzeczywistość jest tak bardzo nie w porządku?”
W końcu nadszedł ten czas, gdy zdecydowałam się na przeczytanie “The Inheritance Games”, które królowało w bookmediach rok temu. Czy mi się podobało? Muszę przyznać, że bawiłam się całkiem dobrze, choć nie mogę zignorować tego, że książka jest mocno infantylna, a zachowania głównych bohaterów odbiegają od ich rzeczywistego wieku.
Głównym celem Avery Grambs jest przetrwanie szkoły średniej, dostać się na dobre studia i zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Życie nastolatki zmienia się wraz ze śmiercią człowieka, którego nigdy nie widziała; miliarder zapisuje jej cały swój dobytek, ale żeby otrzymać spadek Avery musi zamieszkać w Hawthorne House, które jest pełne zagadkowych pomieszczeń i jeszcze bardziej tajemniczych członków rodziny zmarłego filantropa…
Ogromny plus za sam pomysł, który może nie do końca wyszedł autorce. “The Inheritance Games” opiera się na szablonach, których w powieściach młodzieżowych jest mnóstwo. Główna bohaterka jest ponadprzeciętnie inteligentna, ale biedna. Jej matka zmarła, a ojciec już wcześniej rozpłynął się w powietrzu. Na skutek przypadku zdobywa pieniądze, ale rodzina zmarłego nie planuje odpuścić sobie wielomilionowego spadku, a dodatkowo Tobias Hawthorne miał przystojnych wnuków, z których dwóch interesuje się naszą Avery. Już wcześniej zdarzyło mi się czytać podobne powieści, ale historia napisana przez Jennifer Lynn Barnes wciągnęła mnie bez reszty i nawet jeśli czasami odczuwałam lekką irytację ze względu na decyzje głównej bohaterki, to nie umniejsza to przyjemności z czytania.
Ciężko napisać mi cokolwiek o bohaterach, ponieważ żaden z nich nie zapisał się jakoś bardziej w mojej pamięci. Polubiłam ich, ale tak jak napisałam na początku; ich zachowanie nie było adekwatne do wieku i statusu, który posiadali od maleńkości.
Dużym minusem jest dla mnie trójkąt miłosny, który pisarka wplotła w fabułę, ale nie ukrywam, że mam po prostu dosyć tego motywu w książkach od czasu, gdy przeczytałam ”Zmierzch”. Wątek zagadek i tajemnic sprawił, że nie mogłam oderwać się od czytania, a dzięki lekkiemu stylowi autorki całą książkę przeczytałam w kilka godzin i nie mogę doczekać się, aż przeczytam kolejne części.
“Czy poszukiwanie wrażeń jest takie złe? Czy pragnienie poczucia czegoś więcej niż okropna rzeczywistość jest tak bardzo nie w porządku?”
W końcu nadszedł ten czas, gdy zdecydowałam się na przeczytanie “The Inheritance Games”, które królowało w bookmediach rok temu. Czy mi się podobało? Muszę przyznać, że bawiłam się całkiem dobrze, choć nie mogę zignorować tego, że...
2023-07-29
[współpraca Wydawnictwo Jaguar]
Chyba pierwsza książka powyżej pięciuset stron, którą przeczytałam w tym roku, ale nie żałuję ani sekundy, którą poświęciłam na “Srebro w kościach” Alexandry Bracken. Autorka łączy ze sobą moje wszystkie ulubione motywy i zapewnia czytelnikowi rozrywkę na bardzo wysokim poziomie.
Tamsin Lark to rozważna i twardo stąpająca po ziemi siedemnastolatka, która razem ze swoim przyszywanym bratem Cabellem rabuje starożytne krypty na zlecenie i zdobywa magiczne i drogie przedmioty, jeśli ktoś jest w stanie odpowiednio dużo zapłacić… Dziewczyna nigdy nie powinna wkraczać w świat Poszukiwaczy, ale pomimo braku talentu magicznego, jest zdeterminowana, by rywalizować z innymi Poszukiwaczami. Tamsin chce odnaleźć Pierścień Rozproszenia i swojego opiekuna, który zaginął dziesięć lat wcześniej, zostawiając dzieci same na wrzosowiskach. Przygotowana na wszystko i niesamowicie nieufna, podejmuje współpracę ze swoim wrogiem i odkrywa kolejne warstwy tajemnicy, która może zmienić cały świat na zawsze.
Uwielbiam skomplikowane książki, w których światotwórstwo jest na bardzo wysokim poziomie. Alexandra Bracken zarzuciła mnie mnóstwem informacji, postaci i bardzo wielowątkową fabułą i autorce udało się to utrzymać przez ponad pięćset stron na niesamowitym poziomie. Powieść ma mroczny klimat, jest oparta na legendach arturiańskich, a fabuła obfituje w epickie bitwy, zwroty akcji, zdradę, romans i tajemnice; nie miałam ochoty odrywać się od czytania, a kolejne plot twisty tylko utwierdziły mnie w tym, że muszę jak najszybciej dotrzeć do końca, by dowiedzieć się, jak potoczą się losy rodzeństwa Lark i innych bohaterów.
Jeśli już wspomniałam o bohaterach, to warto zaznaczyć, że jest ich tutaj całkiem sporo i oprócz głównych postaci, ci poboczni również mają swoje charaktery, a ich budowa nie polega tylko na uzupełnieniu luk w fabule. Oczywiście, główne skrzypce w historii gra Tamsin i muszę przyznać, że bardzo ją polubiłam. Nastolatka jest konkretna, nie daje sobą manipulować i bardzo ciężko zdobyć jej zaufanie. Otacza się murem z powodu traum z dzieciństwa, a jej przeszłość chwyta czytelnika za serce. Na pewno jestem mniejszą fanką Cabella, który irytował mnie swoim egoizmem. Współczułam mu z powodu klątwy, ale z drugiej strony on sam nie widział tego, że nie jest jedyną osobą, która z tego powodu cierpi. Siostra była w stanie zaryzykować życie dla niego, a on zasypywał ją tylko wyrzutami i oskarżeniami.
Myślę, że to nie spoiler i chciałabym o tym wspomnieć, ponieważ autorce “Srebra w kościach” udało się poprowadzić jeden z najlepszych wątków enemies to lovers, który był po prostu idealnie skonstruowany. Nie było ani za wolno, ani za szybko, co dla mnie jest ogromnym plusem.
Podsumowując; jeśli, tak jak ja, kochacie książki fantastyczne z wielowątkową fabułą i nietuzinkowymi postaciami, to powieść “Srebro w kościach” zabierze Was na niesamowitą przygodę, w której wrócicie do legend o Królu Arturze i pewnej wyspie, ukrytej dla oczu śmiertelników.
[współpraca Wydawnictwo Jaguar]
Chyba pierwsza książka powyżej pięciuset stron, którą przeczytałam w tym roku, ale nie żałuję ani sekundy, którą poświęciłam na “Srebro w kościach” Alexandry Bracken. Autorka łączy ze sobą moje wszystkie ulubione motywy i zapewnia czytelnikowi rozrywkę na bardzo wysokim poziomie.
Tamsin Lark to rozważna i twardo stąpająca po ziemi...
2023-07-02
[współpraca z Wydawnictwem Jaguar]
W moim umyśle Marie Lu zapisała się jako autorka jednej z najlepszych dystopii, jakie czytałam. Nie wahałam się więc długo i dzięki współpracy z Wydawnictwem Jaguar mogłam przeczytać “Gwiazdy i cienie”, które różnią się od wcześniejszych książek Lu.
Winter Young jest światowej sławy gwiazdą. Chłopak występuję przed mnóstwem ludzi, a jego fani go uwielbiają. Tak samo jako córka Eliego Morrisona, Penelope, której ojciec zrobi wszystko, by zadowolić swoją jedynaczkę. Panacea chce wykorzystać ten fakt i kontaktuje się z Winterem, by razem z ich najlepszą agentką, zinfiltrował krąg współpracowników Morrisona i znalazł dowody na jego nielegalne biznesy. Nastolatkowie mają szansę zostać bohaterami, choć jak na razie muszą wytrzymać w swoim towarzystwie…
W ostatnich latach rzadko udawało mi się trafić na książkę młodzieżową, która naprawdę nią była. Często w książkach dla nastolatków, przemycano nieodpowiednie sceny lub tematy, więc tym bardziej cieszę się, że “Gwiazdy i cienie” mogę polecić dla czternasto bądź piętnastolatków. Z dolną granicą niżej bym nie zeszła, ze względu na to, że książka porusza ciężkie tematy, jak przemoc w rodzinie, śmierć bliskiej osoby, brak stabilizacji i ma opisane sceny przemocy, jednak sądzę, że starsi czytelnicy będą się dobrze bawić podczas czytania.
Bardzo podoba mi się pomysł na fabułę, jak i jego wykonanie. Autorce udało się idealnie wprowadzić nas w klimat tajnej agencji, która zajmuje się łapaniem największych przestępców na świecie. Trochę miało to vibe filmów szpiegowskich i produkcji Marvela, jednak bez gromady superbohaterów. Osobiście uwielbiam filmy akcji, więc “Gwiazdy i cienie” trafiły w mój gust.
Podoba mi się również kreacja głównych i pobocznych bohaterów, których szczerze polubiłam. Autorce udało się przemycić w pozornie lekkiej książce, postacie, które mają wiele do zaoferowania, a ich życie nie jest tak łatwe, jak wydaje się wszystkim wokół. Winter ma miliony na koncie, jednak mierzy się z obojętnością matki i stratą starszego brata. Sydney za to uciekła przed okropnym dzieciństwem i Panacea to dla niej substytut domu, który boi się stracić.
Marie Lu zabrała mnie w tajną misję, w której razem z Winterem i Sydney próbowałam dowiedzieć się, kto jest mózgiem całej operacji. Odczułam pewien niedosyt po zakończeniu książki, jednak uważam, że pisarka w idealny sposób zakończyła całą opowieść, sprawnie zamykając wszystkie wątki i dając czytelnikowi nadzieję, że może jeszcze kiedyś wróci do Panacei z naszymi bohaterami…
[współpraca z Wydawnictwem Jaguar]
W moim umyśle Marie Lu zapisała się jako autorka jednej z najlepszych dystopii, jakie czytałam. Nie wahałam się więc długo i dzięki współpracy z Wydawnictwem Jaguar mogłam przeczytać “Gwiazdy i cienie”, które różnią się od wcześniejszych książek Lu.
Winter Young jest światowej sławy gwiazdą. Chłopak występuję przed mnóstwem ludzi, a jego...
[współpraca reklamowa Wydawnictwo Moondrive]
4/5 ⭐
3.5/5 🌶
Kwiecień będzie miesiącem pod znakiem zakazanej magii, „enemies to lovers” i czarownic, które romansują z łowcami czarownic… „Szkarłatna ćma” Kristen Ciccarelli idealnie wpasowuje się w ten klimat, zabierając czytelnika do dworskich czasów, wystawnych bali i Krwawego Reżimu, który stanowczo rozprawia się z czarownicami i ich sympatykami.
Rune Winters jest idealna damą z towarzystwa; piękna, obraca się w najlepszym towarzystwie i wydaje wykwintne kolacje i bale, a co najważniejsze: jest oddana Republice. Z całą stanowczością można to powiedzieć o dziewczynie, która w czasie trwania rewolucji wydała własną babkę Krwawej Gwardii na oczyszczenie. Mimo płytkiej powierzchowności dziewczyna skrywa pewien mroczny sekret, którego wyjście na jaw może skutkować śmiercią Rune, jak i osób zamieszanych w jej działalność.
Czy istnieje lepsze „enemies to lovers” niż czarownica i łowca czarownic? Wydaje mi się, że nie, a „Szkarłatna ćma” zawiesiła poprzeczkę bardzo wysoko. Uwielbiam dworski klimat, a moje uwielbienie jest w tym momencie podsycane nowym sezonem Bridgertonów, więc ten aspekt książki Kristen Ciccarelli bardzo mi odpowiadał. Opisy mogły być bardziej szczegółowe, ale też rozumiem, że autorka skupiła się na innych częściach powieści, chociażby na fakcie, że dwójka głównych bohaterów wykorzystuje romansowanie ze sobą do własnych celów. Podoba mi się, że ich nienawiść do siebie nawzajem utrzymana jest prawie przez wszystkie strony, a Rune i Gideon nie zaczęli pałać do siebie uczuciami po kilku przeczytanych rozdziałach. Właśnie to największy błąd autorek romantasy; gdy „enemies” za szybko stają się „lovers”. Tutaj tego nie ma, a sam koniec… Jest obłędnie zaskakujący i nawet przez myśl mi nie przeszło, że czekać będzie mnie taki plot twist podczas czytania.
Muszę również poruszyć jeden temat, który odrobinę mi ciążył i jest to niestety ten nieszczęsny trójkąt miłosny, który zawiązuje się na początku „Szkarłatnej ćmy”. Nie jestem fanką tego motywu w literaturze, tym bardziej gdy chodzi o braci i tutaj niestety również nie zapałałam do niego miłością.
Kreacja bohaterów również zasługuje na uwagę, choć teoretycznie autorka nie napisała nic odkrywczego, to jednak forma i styl jest są na tyle lekkie i przyjemnie, że polubiłam się z postaciami i nawet jakoś specjalnie nie mam ich za co krytykować. Szczególnie Rune jest wykreowana na silną postać kobiecą, a to naprawdę lubię w literaturze fantastycznej.
Jeśli lubicie dobre romantasy z motywem „enemies to lovers” i silnymi postaciami kobiecymi w literaturze, to „Szkarłatna ćma” Was nie zawiedzie. Nie mogę się doczekać, aż w swoje ręce dostanę kolejne części tej historii.
[współpraca reklamowa Wydawnictwo Moondrive]
więcej Pokaż mimo to4/5 ⭐
3.5/5 🌶
Kwiecień będzie miesiącem pod znakiem zakazanej magii, „enemies to lovers” i czarownic, które romansują z łowcami czarownic… „Szkarłatna ćma” Kristen Ciccarelli idealnie wpasowuje się w ten klimat, zabierając czytelnika do dworskich czasów, wystawnych bali i Krwawego Reżimu, który stanowczo rozprawia się z...