-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2023-01-06
2023-12-03
Po Topniejące serce Joanny Tekieli sięgnęłam przez zupełny przypadek, bo przeglądając Legimi wpadła mi w oko okładka: cudowna, magiczna i taka bardzo świąteczna, że już chyba bardziej być nie może. Zerknęłam na sekundkę i zakochałam się. Pościągałam wszystko co dostępne autorki i już ma a sobą pierwszą część Olszanowego Jaru, ale o cyklu napiszę Wam po 15 grudnia, bo jak zwykle wpadłam do domu na parę dni i już jutro wyjeżdżam do pracy, a tam jak wiecie nie ma dostępu do internetu, ale nie ma tego złego, bo po ośmiu godzinach nic mnie już nie rozprasza i mam czas na książki. Chciałabym w tym miejscu przeprosić autorkę, że jakoś nie było nam po drodze i przeczytałam może ze dwa tytuły Pani Joasi. Proszę mi wybaczyć moje niedopatrzenie, bo po lekturze Topniejącego serca jestem Pani czytelniczą wielbicielką i wiem, że cokolwiek Pani napisze biorę w ciemno, a zaległości postaram się nadrobić jak najszybciej.
Topniejące serce to chyba najlepsza książka świąteczna jaką było mi dane w życiu przeczytać. Skradła Pani moje serce od pierwszej literki, trafiła Pani w najgłębsze zakamarki mojej duszy i sprawiła, że nie tylko zarwałam noc, ale i nie mogę zapomnieć o tej książce. Czuję, że już na zawsze zostanie ze mną.
To przepięknie opowiedziana historia, to najlepszy prezent pod choinkę dla każdego od lat 7 do 100. Ja sama muszę sobie kupić papier, bo będę do tej historii wracać nie raz i nie dwa. Rzadko czytam książkę po raz kolejny, ale w przypadku Topniejącego serca muszę zrobić wyjątek, bo chce się tą historią delektować kolejny raz po to, aby wyciągnąć z tej opowieści jeszcze więcej, aby móc się delektować każdym zdaniem i słowem.
Autorka w Topniejącym sercu przedstawia nam historię Mai młodej kobiety, która samotnie wychowuje trzy córki: Julkę lat siedem i pięcioletnie bliźniaczki Natalkę i Emilkę. Maja jest wdową i córki są dla niej całym światem. Chciałaby im dać to co najlepsze i wychować je na dobrych ludzi. Maja pracuje jako sprzątaczka i chociaż jej możliwości finansowe są ograniczone to daje dziewczynkom to co najcenniejsze, poświęca im czas i każdą wolną chwilę stara się im uprzyjemnić. W dzisiejszych czasach, w których króluje wszechobecny konsumpcjonizm nie jest to takie oczywiste, bo zdecydowanie lepiej kupić dziecku zabawkę z najwyższej półki niż poświęcić czas chociażby na własnoręczne robienie świątecznych ozdób. Życie Mai nie oszczędza, nie potrafi zaufać ludziom, a jej serce zamknięte jest na miłość. Czy w życiu Mai wydarzy się coś co to zmieni? Czy młoda kobieta będzie umiała się uśmiechać i żyć pełnią życia? Czy będzie umiała zapewnić dziewczynkom szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo i czy dostaną wymarzony prezent pod choinkę? Sięgnijcie po najnowszą książkę Joanny Tekieli i dajcie się porwać tej urzekającej i wzruszającej hstorii.
Topniejące serce dotknęło najczulszych stron i uświadomiło, że nawet w najczarniejszych chwilach należy doszukiwać się czegoś pozytywnego. i niech Was nie zwiedzie magiczna okładka, bo Pani Joanna w swojej książce poruszyła wiele trudnych tematów nie tylko samotnego macierzyństwa, ale przede wszystkim uprzedzenia i nietolerancji wobec drugiego człowieka. Nie ważne jaki mamy kolor skóry, jakiego jesteśmy wyznania i ile mamy lat to wszyscy jesteśmy ludźmi i zasługujemy na poszanowanie i człowieczeństwo.
Jeśli jeszcze nie czytaliście Topniejącego serca to zróbcie to koniecznie, a ja uciekam do Cudownej wiosny w Olszanowym Jarze.
Po Topniejące serce Joanny Tekieli sięgnęłam przez zupełny przypadek, bo przeglądając Legimi wpadła mi w oko okładka: cudowna, magiczna i taka bardzo świąteczna, że już chyba bardziej być nie może. Zerknęłam na sekundkę i zakochałam się. Pościągałam wszystko co dostępne autorki i już ma a sobą pierwszą część Olszanowego Jaru, ale o cyklu napiszę Wam po 15 grudnia, bo jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-03
Dorota Gąsiorowska znowu zachwyciła mnie w swojej najnowszej książce Opowieść błękitnego jeziora. Nikt tak jak autorka nie potrafi nie potrafi tworzyć magicznych powieści, które zachwycają, otulają i sprawiają, że człowiek czuje się dopieszczony. Muszę Wam powiedzieć, że największą fanką twórczości Pani Doroty jest moja 84 - letnia Mama, która z niecierpliwością czeka na każdą kolejną książkę i jak tylko wgram jej na czytnik to rzuca aktualną lekturę i mówi przy tym, dobra potem skończę, bo są książki ważne i ważniejsze. W sumie to jej się nie dziwię , bo Pani Dorota najpiękniej na świecie maluje słowem i uruchamia pokłady wyobraźni, przenosi nas do świata magicznego, gdzie przeszłość miesza się z teraźniejszością, a współczesne wydarzenia z dawnymi wierzeniami.
Tym razem autorka zabrała nas do Bukowej Góry małego miasteczka nad jeziorem Marana pod Krakowem. To do tej malowniczej miejscowości przybywa Sonia. Sonia jest dziennikarką i ma spisać historię związaną z miejscową legendą. Szybko zaprzyjaźnia się z Rozalią i Gabrielem. Małżeństwo prowadzi kawiarnię Złote serce i rodzinny zakład czekolady. Bukowa Góra ma to do siebie, że chce się w niej przebywać i to tutaj nasza bohaterka czuje, że znalazła swoje miejsce na ziemi i to tutaj czuje, że jej życie wskoczyło na właściwe tory. To tutaj godzi się ze swoją przeszłością, a dzięki opowieścią Rozalii i Gabriela odkrywa losy swoich przodków. Nie będę Wam opowiadać całej historii, bo to książka, którą musicie sami poczuć, poznać mieszkańców Bukowej Góry i zwolnić trochę tempo co w grudniu wydaje się być trudnym zadaniem, ale jestem przekonana, że jak tylko sięgniecie po Opowieść błękitnego jeziora Doroty Gąsiorowskiej to nie będziecie potrafili się oderwać od lektury.
Ta książka pachnie czekoladą i skrzy się grubą warstwą śniegu. Wprowadza nas w magiczny sposób w grudzień, który przecież jest najpiękniejszym miesiącem w roku. Miesiącem, w którym dzieje się magia i cuda, miesiącem, w którym jak nigdy potrafimy otworzyć się na innych.
To kolejna niezwykła książka Doroty Gąsiorowskiej, która zachwyca tak treścią jak i słowem. To kolejna książka autorki dopracowana, w każdym najmniejszym szczególiku.
Polecam Wam na długie zimowe wieczory i nie pozostaje mi nic innego jak ocenić książkę na 10.
Dorota Gąsiorowska znowu zachwyciła mnie w swojej najnowszej książce Opowieść błękitnego jeziora. Nikt tak jak autorka nie potrafi nie potrafi tworzyć magicznych powieści, które zachwycają, otulają i sprawiają, że człowiek czuje się dopieszczony. Muszę Wam powiedzieć, że największą fanką twórczości Pani Doroty jest moja 84 - letnia Mama, która z niecierpliwością czeka na...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-01
Przyznaję się, że najnowsza książka Darii Kaszubowskiej miała znaleźć się pod choinką, bo dzieciaki wypatrzyły promocję i mi kupiły. Przysięgam, że chciałam tylko zerknąć, przeczytać malusieńki fragmencik i miałam szczere chęci skończyć ją w Święta, ale się niestety nie udało. Przepadłam z kretesem, bo książki Pani Darii czytają się same i z paniką w oczach patrzyłam jak szybko ubywają mi strony. No kocham twórczość autorki i śledzę Jej poczynania od pierwszej książki, a mianowicie od Serca na Kaszubach. Czasami mam wrażenie, że autorka napisałaby ulotkę do leków i też czytałabym z wypiekami na twarzy. Na szczęście mam jeszcze dwie nieprzeczytane książki Pani Darii to muszę któryś z tytułów nabyć pod choinkę i już nawet wiem co to będzie :) Saga kaszubska zapowiada się genialnie, a przecież pierwszy tom nie może stać samotne na półce/
Po nitce do szczęścia ukazało się pod skrzydłami Wydawnictwa eSPe i serii Opowieści z wiary. Miałam okazję czytać niektóre z tytułów serii i przyznaję, że jeszcze nie trafiłam na książkę, na której bym się zawiodła: mądre, przemyślane i pokazujące jak warto żyć, że nie należy wypinać się na wartości, które wpajano nam od dziecka i które tak naprawdę stanowią fundament całego naszego życia.
Daria Kaszubowska po raz kolejny raz zabrała mnie na moje ukochane Kaszuby, do Kartuz które zwiedziłam wszerz i wzdłuż. Poczułam zapach lasu i kolejny raz udało mi się zapełnić moją miseczkę szczęścia, bo to historia, która na długo pozostanie w mojej pamięci.
Adela i Adrian. Kobieta po przejściach i mężczyzna z przeszłością. Powiecie, że temat stary jak świat. Racja nie da się tego ukryć, ale nie w wykonaniu Darii Kaszubowskiej. Adela to wdowa, która wychowuje trzy rezolutne dziewczynki. Mieszka razem z dziadkiem i oprócz trudów samotnego rodzicielstwa zajmuje się też starszym panem, ale czyni to z niekłamaną miłością i zaangażowaniem. Adrian z kolei to ojciec czwórki chłopaków, a jakby tego było mało to każdy z synów ma inną mamę. Ot taki lokalny Casanova powiecie, ale czy na pewno? Drogi naszych bohaterów krzyżują się, ale czy z tej plątaniny nitek da się stworzyć trwały związek oparty na miłości i zrozumieniu? Czy naszym bohaterom to się uda? Sięgnijcie po najnowszą książkę Darii Kaszubowskiej Po nitce do szczęścia i przekonajcie się sami, a jestem przekonana, że nie oderwiecie się od lektury tak jak ja.
W każdej kolejnej książce Daria Kaszubowska udowadnia swoją miłość do Kaszub i znajomość regionu. A ja z każdej kolejnej książki dowiaduję się czegoś nowego. Tym razem nowością była dla mnie zupa brzadowa i powiem Wam, że ja z pewnością nie polubiłabym się z nią. Wiecie co to takiego?? Podpowiem Wam tylko, że to kaszubski specjał, który gości na wigilijnych stołach. Poszukałam w internecie przepisu i już wiem, że to nie mój smak, ale co region to obyczaj. Ja będąc dzieckiem zajadałam się karpiem w szarym sosie i jednego roku poprosiłam Mamę, żeby ugotowała. Długo zastanawiałam się jak mogłam to jeść.
Polubiłam się od pierwszej strony z głównymi bohaterami, ale maje serce skradł Albert Plichta, ópa z towarzyszącym mu sapsinym Pujkiem. Po nitce do szczęścia to książka, która otuli Was w zimne popołudnie swoim ciepłem. To książka, przy której jak zwykle spociły mi się oczy, wzrusza i pokazuje, że na miłość nigdy nie jest za późno.
Przyznaję się, że najnowsza książka Darii Kaszubowskiej miała znaleźć się pod choinką, bo dzieciaki wypatrzyły promocję i mi kupiły. Przysięgam, że chciałam tylko zerknąć, przeczytać malusieńki fragmencik i miałam szczere chęci skończyć ją w Święta, ale się niestety nie udało. Przepadłam z kretesem, bo książki Pani Darii czytają się same i z paniką w oczach patrzyłam jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-20
Droga wolna Macieja Czujko to debiut autora, a jak doskonale wiecie debiuty kocham pasjami, lubię poznawać nowych autorów i ich świeży powiew jaki wnoszą do literatury. Powieść obyczajowa napisana przez mężczyznę? Dlaczego nie? Nie powinno być słodko i różowo, bo facet ma jednak inne spojrzenie na miłość. Jak wypadł w swojej debiutanckiej książce Maciej Czujko? moim zdanie dobrze, a nawet bardzo dobrze. Poczucie humoru, lekkość pióra i ironia to wszystko przemawia na plus i mam nadzieję, że niejednokrotnie na półkach księgarskich znajdziemy kolejne tytuły Pana Maciej.
Głównym bohaterem debiutanckiej powieści Macieja Czujko jest Jacek, taksówkarz i mąż Wioli, a także ojczym Mai, którą kocha jakby byłe jego biologicznym dzieckiem. Małżeństwo naszego bohatera nie przetrwało próby czasu. Kobieta zapatrzona w siebie i widząca tylko zasobność portfela odeszła do młodszego, bogatszego i pławiącego się w luksusach. To przy boku tego "ekscytującego" mężczyzny Wiola widziała siebie jako jego pachnącą i wyglądającą ozdobę. Jacek został sam i jako czterdziestoletni mężczyzna po przejściach próbuje na nowo ułożyć sobie życie, odzyskać godność, radość i cel w życiu. Czy mu się to uda? Czy będzie to tak łatwe jakby się wydawało?
Jackowi w nowym życiu pomaga się odnaleźć Maria Dunaj, staruszka, której nasz bohater robi zakupy, wozi do lekarza i na cmentarz. Prowadzi z nią długie i pouczające rozmowy, a że w przeszłości pani Maria była właścicielką biura matrymonialnego to.. Sami przeczytajcie i poznajcie koniecznie tę starszą kobietę, której życie rzucało kłody pod nogi, a za swoje ostatnie zadanie na tym ziemskim padole postawiła sobie sprowadzenie Jacka na właściwą drogę. Czy jej się to uda i jak potoczy się znajomość Jacka z Marią? Sięgnijcie po Drogę wolną Macieja Czujko i przekonajcie się sami.
To dobrze napisana książka, którą czyta się błyskawicznie, nie ma w niej miejsca na nudę i wszystko jak w puzzlach wskakuje na swoje miejsce. To powieść o rozstaniu i nowym początku, o poszukiwaniu siebie i odnajdywaniu się w nowej życiowej sytuacji. To książka, która udowadnia, że miłość nie jest przypisana tylko nastolatkom, ale w każdym wieku odnajdziemy swoją drugą połówkę.
Autorowi gratuluję debiutu, a Wam polecam na długie chłodne wieczory i jestem przekonana, że nie pożałujecie.
Droga wolna Macieja Czujko to debiut autora, a jak doskonale wiecie debiuty kocham pasjami, lubię poznawać nowych autorów i ich świeży powiew jaki wnoszą do literatury. Powieść obyczajowa napisana przez mężczyznę? Dlaczego nie? Nie powinno być słodko i różowo, bo facet ma jednak inne spojrzenie na miłość. Jak wypadł w swojej debiutanckiej książce Maciej Czujko? moim zdanie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-19
Sylwia Kubik po raz kolejny mnie zachwyciła i utwierdziła w przekonaniu, że cokolwiek wyjdzie spod jej pióra zasługuje nie tylko na mino bestsellera, ale i na adaptację filmową. Już oczami wyobraźni widzę film Leśne cudo i odnoszę wrażenie, że kina pękały by w szwach. Autorka jak zwykle zachwyca nie tylko językiem i treścią, ale i tematem jaki tym razem wzięła na warsztat. Ja osobiście się wzruszyłam i były chwile, że musiałam odłożyć lekturę, bo łzy przesłaniały mi literki. Leśne cudo jak możecie domyślić się po okładce jest opowieścią świąteczną, mądrą, przemyślaną w każdym zdaniu i skłaniającą do refleksji i zatrzymania się, uświadomienia, że święta to nie tony prezentów pod choinką, blichtru i świecidełek. To czas zadumy i zwyczajnej codzienności, czas dla rodziny i najbliższych, to najbardziej wyczekiwany przeze mnie okres, a w tym roku będzie szczególny, bo to będą pierwsze święta spędzone z naszym pierwszym wnukiem, Mieszkiem. I chociaż będzie miał niespełna cztery miesiące to chcę, żeby od najmłodszych lat uczył się i chłonął całym sobą tę niezwykłą atmosferę świąt.
To pierwsza przeczytana przeze mnie świąteczna książka i tylko mogę sobie życzyć, aby pozostałe chociaż w jakimś ułamku dorównały Leśnym cudom Sylwii Kubik. Obserwuję konto autorki na Instagramie i bardzo lubię jej relacje, cenię jak zawsze podkreśla ważność męża i córeczek, jaki na niesamowity kontakt z czytelnikami i jakie ma fajne poczucie humoru.
Leśne cuda pokochałam od pierwszej strony, a głównej bohaterce kibicowałam od pierwszego zdania. Michalina to młoda dziewczyna, pełna empatii i współczucia dla innych. Prowadzi na Instagramie konto Leśne cuda i z niego się utrzymuje. Mieszka wraz z ukochanym dziadkiem w urokliwej miejscowości na Kurpiach i to właśnie najbliższe otoczenie stanowi tło dla jej zdjęć i relacji. Michalina rozstała się z chłopakiem, który tak jak nasza bohaterka działa w mediach społecznościowych, ale jego głównym celem jest oczernianie innych i rozpętywanie "gównoburz". Michalina musi zmagać się z oszczerstwami i kalumniami, hejtem i wyzwiskami. Czy sobie poradzi? Sięgnijcie po Leśne cuda Sylwii Kubik i sprawdźcie sami.
Leśne cuda to jednak przede wszystkim historia Bucefała konia, którego Michalina znajduje wraz z Dominikiem w lesie. Koń jest w takim stanie, że poruszy nawet najtrwalsze serce, jego życie wisi na włosku, a człowiek kojarzy mu się tylko z okrucieństwem i biciem. Dominik i Michalina dzień po dniu starają się zdobyć zaufanie zwierzęcia i odnaleźć tych, którzy go tak okrutnie skrzywdzili. Ogromnie poruszyła mnie ta historia tym bardziej, że zbiegła się z czasem, w którym musieliśmy uśpić jednego z naszych dziesięciu kotów. Dasza przeżyła z nami ponad dwadzieścia lat i mam tylko nadzieję, że za tęczowym mostem opowiadam swoim kocim przyjaciołom, że trafili jej się fajni ludzie, którzy spełniali każda jej zachciankę. Ja czasami łapię się na tym, że wolę zwierzęta od ludzi, chciałabym pomóc każdemu, któremu dzieje się krzywda. Po dziesiątym kocie mój mąż powiedział stop i uświadomił mi, że nie jestem w stanie pomóc każdemu i wszystkim :( bardzo tego żałuję, ale oprócz ograniczonego metrażu mamy też i ograniczone środki finansowe.
W tle opowieści o walce o zdrowie i życie konia, rozgrywa się też opowieść o miłości nie tylko tej młodzieńczej, ale i tej dojrzałej, która po latach potrafiła się spełnić, Kto z kim ? Przeczytajcie koniecznie Leśne cuda Sylwii Kubik i zakochajcie się w tej ciepłej i mądrej opowieści, która chociaż wprowadza nas do świąt to nie one grają tutaj pierwsze skrzypce, ale stanowią tło do tej pięknej i wzruszającej historii. Święta nadejdą nawet wtedy, gdy w naszym życiu będą się toczyły burze i będą grzmiały pioruny. Czasu nie zatrzymamy i tylko od nas zależy jak spędzimy życie.
Polecam Wam z całego serca Leśne cuda Sylwii Kubik. Ja jestem zakochana w każdej literce i w każdym słowie. Polecam !!!
Sylwia Kubik po raz kolejny mnie zachwyciła i utwierdziła w przekonaniu, że cokolwiek wyjdzie spod jej pióra zasługuje nie tylko na mino bestsellera, ale i na adaptację filmową. Już oczami wyobraźni widzę film Leśne cudo i odnoszę wrażenie, że kina pękały by w szwach. Autorka jak zwykle zachwyca nie tylko językiem i treścią, ale i tematem jaki tym razem wzięła na warsztat....
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-19
Mam słabość do serii Katarzyny Kostołowskiej Czterdzieści. No kocham cały cykl i nic tego nie zmieni. Bardzo się ucieszyłam, gdy Wydawnictwo Książnica zaproponowało mi najnowszą książkę autorki do recenzji. Czterdzieści brzmi bosko to już 7 cześć serii i za każdym razem jest rewelacyjnie, za każdym razem pieję z zachwytu, wzruszam się i doskonale się bawię. Mam nadzieję, że to nie jest ostatnie spotkanie z moimi ulubionymi bohaterkami, bo są serie, które nie powinny się nigdy kończyć.
Cudownie było znowu wrócić do Wrocławia i spotkać się ponownie z Anitą, Karoliną, Magdą i Aśką. Świetni było znowu stać się częścią ich życia, przeżywać z nimi rozterki i towarzyszyć in w codzienności. Katarzyna Kostołwska znowu napisał książkę dla której zarwałam noc i nie mogłam się powstrzymać, aby w jeden dzień nie pochłonąć Czterdzieści brzmi bosko, a że na końcu oczywiście zaszkliły mi się oczy to potem wcale nie mogłam zasnąć, ale nie żałują ani sekundy książką, Żałuję tylko, że tak szybko się skończyło, bo jak dla mnie mogłoby trwać i trwać, ale ja jak wspomniałam mam słabość do tego cyklu i choćby Pani Katarzyna napisała 1000 stron to ciągle byłoby mi mało.
Co wydarzyło się od ostatniego spotkania z naszymi bohaterkami? Ci z Was, którzy mieli okazję spotkać się z dziewczynami wiedzą, że w ich życiu nie ma miejsca na nudę i ciągle coś się dzieje. Anita kończy 46 lat i chociaż nie jest zachwycona zmianą licznika to bardziej ją martwi, że wszyscy zapomnieli o jej urodzinach: mąż, trójka synów, przyjaciółki. Kompletnie nikt nie pofatygował się z życzeniami. Czy faktycznie? A może w tym wieku nie wypada obchodzić urodzin? Ja chociaż jestem lekko starsza od Anity to osobiście ostatnie urodzimy, które celebrowałam były te osiemnaste.
Magda, która niedawno poznała biologicznego ojca nie umie przejść z tym do porządku dziennego. Nie umie przekonać się do mężczyzny, który zostawił jej matkę w momencie kiedy najbardziej go potrzebowała. I chociaż dla syna Magdy jest najlepszym na świecie dziadkiem to ona nie może się przekonać do mężczyzny, którego nie zna i który jest dla niej obcym człowiekiem. Co takiego musi się wydarzyć, aby Magda otworzyła serce przed ojcem.
Karolina wydaje się być spełniona i szczęśliwa chociaż wspólne chwile z mężem zakłóca mała dziewczyna podrzucana przez byłą partnerkę Adama. Dom, w którym z założenia żyli tylko ze zwierzętami zapełnia się zabawkami i śmiechem małej, która bezapelacyjnie skradła serce naszej bohaterki, bo czy można nie ulec szczebiotowi kilkulatki? Sen z powiek Karolinie spędza tylko fakt, że nie powiedziała rodzicom o nieślubnym dziecku małżonka. Czy przyszywani dziadkowie będą w stanie pokochać zupełnie obce dziecko czy może obrażą się na Karolinę i Adama?
Aśka mieszka wraz z Tomaszem, jego matką i nastoletnią córką Julką. I tak jak w biznesie porusza się jak rekin w wodzie to w kontaktach z nastolatką czuje się zagubiona zwłaszcza wtedy, gdy odkrywa, że młoda ich najzwyczajniej na świecie okłamuje. Niby nauka matematyki, niby spacer z koleżanką, ale dlaczego po każdym powrocie Julka pachnie męskimi perfumami?
Cztery kobiety, cztery charaktery i jedna przyjaźń. Autorka stworzyła książkę dla nas i o nas, bo sądzę, że niejedna z nas odnajdzie w życiu bohaterek cząstkę siebie. To książka o codzienności, o prawdziwym życiu wraz z jego blaskami i cieniami. Ja uwielbiam cały cykl, a Wy czy znacie twórczość autorki? Jeśli jeszcze komuś umknęła lektura książek Katarzyny Kostołowskiej to polecam Wam z całego serca i jestem przekonana, że pokochacie bohaterki tak jak ja.
Mam słabość do serii Katarzyny Kostołowskiej Czterdzieści. No kocham cały cykl i nic tego nie zmieni. Bardzo się ucieszyłam, gdy Wydawnictwo Książnica zaproponowało mi najnowszą książkę autorki do recenzji. Czterdzieści brzmi bosko to już 7 cześć serii i za każdym razem jest rewelacyjnie, za każdym razem pieję z zachwytu, wzruszam się i doskonale się bawię. Mam nadzieję, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-27
To moje drugie spotkanie z twórczością Pani Anny Rybakiewicz i przyznaję, że po raz kolejny jestem oczarowana stylem autorki. Znowu dostałam historię, która nie dosyć, że dzieje się w ulubionym przeze mnie okresie historycznym, to jeszcze wciąga od pierwszej strony. Autorka dba o szczegóły historyczne i tworzy bohaterów tak wyrazistych, że wiem czy będziemy się lubić i czy między nami zaiskrzy. Została mi Lekarka nazistów, a więc debiut autorki i jestem przekonana, że również się nie zawiodę, bo nazwisko autorki na okładce to gwarancja doskonałej lektury, którą z dumą umieszczę na mojej półce. Muszę koniecznie kupić ebooka mojej Mamie, bo już jest w tym wieku, że z wersją papierową sobie nie poradzi, a musi koniecznie poznać tę niesamowitą i fascynującą historię.
Anna Rybakiewicz zaprasza nas tym razem do poznania historii Angeli Dremmler. Mimo wojennych zawirowań nasza bohaterka postanawia brata, jedynego członka rodziny, który jej pozostał. Aby dokonać niemożliwego nasza bohaterka początkowo szpieguje Anglików dla Abwehry, a potem donosi Anglikom na Niemców. Mata Hari? Angela robi wszystko, aby dostać się do Warszawy, gdzie urywa się kontakt o zaginionym bracie. Angela ma wszystko to co rasowy szpieg mieć powinien: urok osobisty, inteligencję i spryt. Te cechy niejednokrotnie pozwalają jej wyjść z opresji. Wszystko jednak do czasu, gdy dostaje się w łapy Niemców i osadzają ją w łomżyńskim więzieniu. Torturowana, bita, poniżana i trzymana w nieludzkich warunkach. Czy Niemcom uda złamać się Angelę czy po raz kolejny uda jej się ujść z życiem? Jeśli jeszcze nie czytaliście Agentki wroga Anny Rybakiewicz to nadróbcie to koniecznie, bo to kawał dobrej literatury.
Kocham twórczość Pani Anny, bo nikt tak pięknie jak ona nie maluje słowem historii o wydarzeniach, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Nikt tak jak autorka nie pisze o wojnie, nikt nie tworzy historii o historii, do których z pewnością będę wracać. Przeczytajcie koniecznie Agentkę wroga, bo to książka, która nie tylko zasługuje na uwagę, ale to książka, którą z przyjemnością zobaczyłabym na szklanym ekranie.
To moje drugie spotkanie z twórczością Pani Anny Rybakiewicz i przyznaję, że po raz kolejny jestem oczarowana stylem autorki. Znowu dostałam historię, która nie dosyć, że dzieje się w ulubionym przeze mnie okresie historycznym, to jeszcze wciąga od pierwszej strony. Autorka dba o szczegóły historyczne i tworzy bohaterów tak wyrazistych, że wiem czy będziemy się lubić i czy...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-26
" Kto więc obraca tym człowieczym kołem losu, jeśli nie sam diabeł?"
Długo się zbierałam do przeczytania książki Anny Stryjewskiej Łódzka przystań i zawsze jakaś inna nie cierpiąca zwłoki lektura stawała na przeszkodzie. W końcu odważyłam się napisać do wydawnictwa i...ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu dostałam trzy tomy. Skarpa Warszawska sprawiła, że moja niemoc czytelnicza poszła w niebyt, a pierwsza część Sagi klonowego liścia zabrał mnie w długą i niezapomnianą podróż. Nawet nie macie pojęcia jak ja się ciszę, że dzisiejszy wieczór spędzę z kolejną częścią powieści Anny Stryjewskiej. Mówią, że nie ma książek idealnych, a dla mnie Łódzka przystań ma wszystko za co kocham książki. Nie dosyć, że wciąga od pierwszej strony i nie pozwala o sobie zapomnieć to jeszcze napisana jest przepięknym językiem, który sprawia, że przez książkę się dosłownie płynie. Książka jest dopracowana w każdym calu, zachwyca, wzrusza i uczy jestem zachwycona i wzruszona, że razem z powieścią Pani Anny Stryjewskiej wyruszyłam w podróż, o której z pewnością długo nie zapomnę, a jeszcze jakby tego było mało to papierowa wersja zajmie honorowe miejsce w mojej biblioteczce po to, aby móc do książki wracać.
Łódzka przystań zaczyna się w okresie II wojny światowej, gdzie poznajemy Stefanię Rudzką, która w wyniku łapanki trafia do obozu pracy. Zostawia rodzinę i ukochanego, o którym myśli każdego dnia. To w obozie poznaje Kazię z którą szybko łapie nić porozumienia. Wspólnie walczą o przetrwanie i o każdy dzień, marzą o wolności. Los sprzyja dziewczynom i udaje im się uciec. Czy wrócą szczęśliwie do domu? Czy ukochany czeka na naszą bohaterkę? Tego dowiecie się sięgając po pierwszą część Sagi klonowego liścia Łódzką przystań Anny Stryjewskiej.
Ta książka to gotowy materiał na scenariusz filmowy. Napisana z niesamowitym rozmachem maluje obraz Łodzi tej z czasów wojny i powojennej. Pokazuje obraz rodziny, która po wojnie musi zaczynać od nowa i oswajać się z nową rzeczywistości. To książka z całą plejadą bohaterów takich zwyczajnych, jak ty czy ja i wydarzeń, od których momentami jeży się włos na głowie. Polubiłam główna bohaterkę od pierwszego spotkania. Ta silna i wrażliwa kobieta zasługuje na wszystko co najlepsze, ale los jest niestety przewrotny i nigdy nie jest tak jak chcemy.
Anna Stryjewska stworzyła książkę o ludziach i dla szerokiego grona czytelników. Książkę może czytać każdy zarówno młode pokolenie jak i moje, to nico starsze. Książka jak już napisałam wcześniej zachwyca i zapada na długo w pamięci. Prawdziwa i bolesna. To jedna z tych książek, które czyta się zachłannie, a jednocześnie chce się, żeby się nigdy nie skończyły.
Polecam Wam serdecznie i zabieram się za kolejną część i przyznam, że mam lekkie obawy, bo autorka zaczęła w wysokiego C i pozostaje mi mieć nadzieję, że kolejne części są równie dobre jak Łódzka przystań.
" Kto więc obraca tym człowieczym kołem losu, jeśli nie sam diabeł?"
Długo się zbierałam do przeczytania książki Anny Stryjewskiej Łódzka przystań i zawsze jakaś inna nie cierpiąca zwłoki lektura stawała na przeszkodzie. W końcu odważyłam się napisać do wydawnictwa i...ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu dostałam trzy tomy. Skarpa Warszawska sprawiła, że moja niemoc...
2023-09-10
Zazdrościłam blogerom przesyłek z Wydawnictwa Flow. To stosunkowo młode Wydawnictwo wydaje moim zdaniem książki idealne, z przepięknymi okładkami i dopieszczone w każdym szczególe. Ostatnio czytałam w ebooku Sztorm Darii Kaszubowskie, który mnie tak zachwycił, że nie zastanawiałam się ani minuty i kupiłam egzemplarz papierowy. Sekret rodziny Winnickich dostałam do recenzji od Wydawnictwa i nie mogłam się doczekać kiedy do mnie dotrze. Dotknęłam książki i zakochałam się w okładce, która na żywo robi niesamowite wrażenie. Jako sroka okładkowa mogę tylko pogratulować pomysłu, który doskonale oddaje treść książki. Uwielbiam te wypukłe litery, wyrazistą dziewczynkę z kiściami winogron i ukryte we mgle krzewy winorośli. Cudo to mało powiedziane. A treść? Ten tydzień był dla mnie pełen wrażeń, bo najpierw mąż miał operację, w czwartek urodził się mój pierwszy wnuk i głowę miałam pełną wrażeń i myśli, ale wzięłam tylko na momencik w piątek Sekrety rodziny Winnickich i przepadłam z kretesem. Matko kochana co to jest za historia, napisana z rozmachem, przepięknym językiem i z dbałością o wszystkie szczegóły, dopieszczona w każdym calu. To historia, w której można się zatracić i która wciąga od pierwszej strony. Sielska okładka nie sugeruje tylu emocji, które Aleksandra Rak opisała w swojej najnowszej powieści. To dla takich książek kocham czytać i dla takich powieści cenię polskie autorki. Tutaj nie ma nawet zdania, do którego mogłabym się przyczepić i nie ma sceny, którą można by było pominąć. Jedynym minusem Sekretów jest to, że nie będzie kontynuacji i że za szybko skończyła się ta powieść, bo są historie, które można czytać i czytać.
Aleksandra Rak zabiera nas do Szczepanówki, gdzie od pokoleń rodzinną winnice prowadzi rodzina Winnickich. Na pierwszy rzut oka to szczęśliwa rodzina, której może brakować tylko ptasiego mleka, ale...
"Sekrety latami skrywane w sercu ciążą bardziej niż głazy. Codzienni coraz mocniej ciągną nas na dno, zabierają od światła, odcinają od wszystkich, których kochamy. Zamykają w sieci kłamstw, zagrzebują pod złudnymi obietnicami tego, że jeszcze będzie dobrze. Nigdy nie będzie, bo każdy kolejny fałsz niszczy nas bardziej i bardziej"
Niech ten cytat będzie dla Was preludium i zachętą do tego, co możecie znaleźć w Sekretach rodziny Winnickich. Książka zaczyna się krótko przed jubileuszem stulecia powstania winnicy, który ma być obchodzony w ogromną pompą, ale w tajemniczych okolicznościach znika nestorka rodu Emilia. Czy zniknięcie jest celowe czy nestorka została porwana? Wróci cała i zdrowa? Przekonajcie się sięgając po Sekrety rodziny Winnickich Aleksandry Rak i jestem przekonana, że zakochacie się w tej historii, w której losy bohaterów są pogmatwane niczym pędy winorośli, a krzew rodziny zaczyna pękać i zaczynają łamać się gałęzie. Ukrywane pragnienia, kłamstwa i tajemnice ujrzą światło dzienne, ale czy takie swoiste katharsis sprawi, że wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie? Emilia, Antoni, Stanisław, Kazimierz, Katarzyna, Paulina i Artur, Miłosz, Elżbieta i Diana to oni tworzą rodzinę Winnickich. Każdy ze swoimi problemami, każdy z tajemnicami skrywanymi głęboko w sercu, uciekający w alkohol albo w sporty ekstremalne po to, aby zapomnieć. Tajemniczy kuferek znaleziony w piwnicy winnicy niczym puszka Pandory odkrywa tajemnice, które nie powinny trafić w niepowołane ręce. Cóż nie ma rodzin idealnych, ale są idealne książki i do takich mogę zaliczyć Sekrety rodziny Winnickich Aleksandry Rak. Sięgnijcie koniecznie po najnowszą książkę autorki i dajcie się zaprosić do z pozoru zwyczajnej rodziny Winnickich.
Autorka stworzyła genialną powieść z plejadą wyrazistych bohaterów. I powiem Wm w tajemnicy, że ja najbardziej polubiłam się z najmłodszym pokoleniem: Dianą i Miłoszem. I chociaż z początku myślałam, że Diana to pusta panienka z bogatego domu to w trakcie czytania zrozumiałam, że to w zasadzie biedna i wycofana dziewczyna, która szukała akceptacji i zrozumienia. Szukała miłości i poczucia bezpieczeństwa. Dlaczego tak było?? Przekonajcie się sami.
" Co zasiejesz, to zbierzesz.
Wybór zawsze należy do ciebie,
tak jak i jego konsekwencje."
Czytajcie Sekrety rodziny Winnickich i dajcie znać jak Wam się podobało, a ja idąc za ciosem biorę się za Szept anioła, bo pokochałam pióro Pani Aleksandry Rak.
Zazdrościłam blogerom przesyłek z Wydawnictwa Flow. To stosunkowo młode Wydawnictwo wydaje moim zdaniem książki idealne, z przepięknymi okładkami i dopieszczone w każdym szczególe. Ostatnio czytałam w ebooku Sztorm Darii Kaszubowskie, który mnie tak zachwycił, że nie zastanawiałam się ani minuty i kupiłam egzemplarz papierowy. Sekret rodziny Winnickich dostałam do recenzji...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-01
Jako miłośniczka sag wszelkiej maści nie mogłam przejść obojętnie obok Sztormu Darii Kaszubowskiej, który jest pierwszym tomem Sagi kaszubskiej. Daria Kaszubowska stosunkowo niedawno pojawiła się na rynku pisarskim, ale zrobiła to w wielkim stylu i uważam, że warto zapamiętać to nazwisko, bo z pewnością niejednokrotnie będziemy mieli przyjemność i zaszczyt czytać książki autorki. Ja już od pierwszego spotkania w Sercu na Kaszubach pokochałam styl autorki, lekkie pióro, ale przede wszystkim kocham za Kaszuby, które chociaż mieszkam na Dolnym Śląsku są moim miejscem za ziemi, gdzie zawsze po brzegi napełniam swoją miseczkę szczęścia. Na Kaszubach inaczej się oddycha, inaczej się żyje i spotkałam tam samych przyjaznych ludzi począwszy od gospodarzy w Skrzeszewie Sierakowickim, a skończywszy na pani w miejscowym sklepiku. Kocham Kaszuby miłością nieustającą i nie inaczej jest z książkami autorki, w których z każdej strony aż bucha z miłości i przywiązania do regionu. Pani Daria jest Kaszubką z dziada pradziada i w swoich książkach przybliża nam historię i zwyczaje tego nie przez wszystkich ( na szczęście) odkrytego zakątka Polski. Kaszuby fascynują przyrodą, językiem i zwyczajami, są częścią Polski, ale szczycą się swoją niezależnością i silnymi charakterami. Czarne wesele czy zażywanie tabaki kojarzą się tylko z Kaszubami. Sama miałam przyjemność próbowania tabaki i.... mój nos nie jest kaszubski i miałam wrażenie, że zakicham się na śmierć.
Daria Kaszubowska w Sztormie zabiera nas na Kaszuby w czasach, gdy mieszkańcy byli za mało polscy dla Polaków i za mało niemieccy dla Niemców. Byli Kaszubami z krwi i kości, ich rytm życia wyznaczały pory roku. Pracowici niczym mrówki wydzierali każdy pędź ziemi z lasów, bagien i jezior. W Sztormie miłość przeplata się ze śmiercią, radość ze smutkiem. Poznajemy dzieje rodziny Stoltmanów, których los nie szczędził w czasie I wojny światowej. Janek, Bruno, Anton i Piotr czterej bracia zrodzeni z jednej matki i ojca, a różni jak dzień i noc. Trójka z nich walczy w przeciwnych armiach, a jeden stara się obudzić w Kaszubach ducha patriotyzmu. Czy wrócą cali tego dowiecie się sięgając po pierwszą część Sagi kaszubskiej Sztorm.
Ta książka to prawdziwa uczta dla ciała i ducha, to przepięknie napisana historia pełna zapach łąk i niezapomnianych krajobrazów. Tu na każdej stronie widać miłość do tradycji i Kaszub. To historia, która na długo zapadnie w mojej pamięci i już nie mogę się doczekać kolejnych tomów, a ma być ich aż siedem . Aż albo tylko. Dla mnie miłośniczki Kaszub i twórczości autorki to tylko. Czytałam książkę w ebooku, ale wiem, że przy okazji najbliższego pobytu w mieście muszę sobie kupić papier, bo czuję, że będę wracać często do tej historii. Czytajcie koniecznie i zakochajcie się w Kaszubach. Polecam z całego serca.
Jako miłośniczka sag wszelkiej maści nie mogłam przejść obojętnie obok Sztormu Darii Kaszubowskiej, który jest pierwszym tomem Sagi kaszubskiej. Daria Kaszubowska stosunkowo niedawno pojawiła się na rynku pisarskim, ale zrobiła to w wielkim stylu i uważam, że warto zapamiętać to nazwisko, bo z pewnością niejednokrotnie będziemy mieli przyjemność i zaszczyt czytać książki...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-21
Księgarenka na Miłosnej to debiut Pauliny Molickiej, a jak wiecie obok debiutu nie potrafię przejść obojętnie, więc było do przewidzenia, że książka w końcu wpadnie w moje ręce. Już w samej okładce można się zakochać, bo jest niesamowicie delikatna i przyciąga wzrok, że już o pobudzeniu wyobraźni nie wspomnę. A jak treść?? No i powiem Wam, że jestem zaskoczona faktem, że Księgarenka wciągnęła mnie od pierwszej strony i żałowałam, że to już koniec, bo polubiłam główną bohaterkę i kibicowałam jej do ostatniej strony. To z pewnością nie jest książka, która może pretendować do nagrody Nobla, ale jest to z pewnością lektura idealna na letni, upalny wieczór. Można się przyczepić do szczegółów, ale po co? Pani Paulina debiutowała świetną lekturą i mam nadzieję, że jeszcze nie raz będzie mi dane spotkać się z jej twórczością. Wróżę Pani Paulinie świetlaną karierę pisarską, bo jak się tak debiutuje to każda następna książka będzie tylko lepsza. To zdecydowanie super debiut i życzę każdemu początkującemu pisarzowi takich początków. Myślę, że powinniśmy zapamiętać to nazwisko, bo pewnie będzie o nim głośno i z pewnością książki autorki nie będą schodzić z list czy topek czołowych księgarni.
Autorka w swojej książce zabrała nas do Księgarenki na Miłosnej. Przyznam, że widziałam oczami wyobraźni półki zapełnione od góry do dołu książkami, przyjazną atmosferę i czułam zapach serwowanej tam herbaty. Sama dwa lata temu chciałam otworzyć księgarnię, ale taka z duszą i inną od ogromnych molochów, które mamy na rynku. pomysł wydawał mi się genialny dopóki nie porozmawiałam z dyrektorem marketingu jednego z wydawnictw, który uświadomił mi, że z marzeń się nie wyżyje i patrząc na obecne ceny książek miał rację. Sama już nie mogę sobie pozwolić na zakup wszystkich, ale na szczęści są platformy, w których za stosunkowo niewielkie pieniądze cały miesiąc można czytać i czytać. Wróćmy jednak do Księgarenki na Miłosnej, gdzie poznajemy Olę, która z Miłosną związała swoją karierę zawodową. To młoda dziewczyna, którą życie niesamowicie doświadczyło, jest sama na świecie i całą jej rodzina jest przyjaciółka Zosia, i właśnie praca w Księgarence. Poznajemy ją w momencie, gdy ukochana Księgarenka zmienia właściciela. Nowa właścicielka na szczęście okazuje się starszą, empatyczną kobietą, która pokochała naszą bohaterkę jak własną wnuczkę. Pani Aniela na czas remontu Księgarenki proponuje Oli wspólny wyjazd nad morze, które ta omija szerokim łukiem. Dlaczego??? Tego dowiecie się sięgając po debiut Pauliny Molickiej. Jak w książce jest młoda kobieta to wiadomo, że na horyzoncie musi pojawić się mężczyzna. Ola kiedyś się sparzyła i nie bardzo potrafi zaufać facetowi, ale na szczęście pojawi się On i.....
Wielkim plusem powieści Pauliny Molickiej Księgarenka na Miłosnej jest autentyczność i prostota. To historia, która mogłaby być udziałem każdego z nas. To historia o tym, że trzeba zamknąć drzwi i otworzyć się na nowe po to, aby coś zmienić w swoim życiu. A zakończenie?? No Pani Paulino tego się nie spodziewałam i przyznaję, że jakoś mokro zrobiło mi się pod oczami. Czekam na kolejne książki autorki i gratuluję debiutu.
Księgarenka na Miłosnej to debiut Pauliny Molickiej, a jak wiecie obok debiutu nie potrafię przejść obojętnie, więc było do przewidzenia, że książka w końcu wpadnie w moje ręce. Już w samej okładce można się zakochać, bo jest niesamowicie delikatna i przyciąga wzrok, że już o pobudzeniu wyobraźni nie wspomnę. A jak treść?? No i powiem Wam, że jestem zaskoczona faktem, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-08
Szefowa wszystkich szefów Aleksandry Tyl to kolejna książka z serii ANTY, tym razem komedia ANTYsensacyjna. I przyznaję szczerze, że tak jak uwielbiam i cenię twórczość autorki, tak przy najnowszej książce lekko się namęczyłam. Jakoś nie mogłam wciągnąć się w fabułę i nie znalazłam tutaj komedii. Niby wszystko było spójne, niby akcja toczyła się wartko, ale czegoś mi zabrakło. Czego? Może bardziej wyrazistych bohaterów, a może akcji, od których przez tydzień umierałabym ze śmiechu. To nie jest absolutnie zła książka, bo Pani Aleksandra jest zbyt doświadczoną pisarką, aby pozwolić sobie na gniota. Mnie nie przypadłą do gustu , ale z pewnością znajdzie grono wielbicielek, którym będzie po drodze z Szefową wszystkich szefów. Zawsze czekam z niecierpliwością na książki Pani Oli, ale tym razem spotkało mnie rozczarowanie. Bywa i tak, ale to wcale nie oznacza, że moja przygoda czytelnicza z książkami autorki dobiegła końca. Wręcz przeciwnie teraz z jeszcze większym zainteresowaniem będę wyglądać zapowiedzi wydawniczych.
W Szefowej wszystkich szefów poznajemy Marka, przedstawiciela handlowego w firmie produkującej szczoteczki do zębów. Młody człowiek nie jest zadowolony ze swojego życia: wynajęte mieszkanie, praca, którą ciężko nazwać pracą marzeń, brak dziewczyny i zarobki, które ledwo pozwalają przeżyć. Przeżyć, ale nie żyć na odpowiednim poziomie. To wszystko sprawia, że nasz bohater postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i .. zostać szefem mafii. Czy to mus się uda? Czy w Polsce może się rozwijać mafia ta na kształt włoskiej? Tego dowiecie się sięgając po najnowszą książkę Aleksandry Tyl Szefowa wszystkich szefów.
Pewnie zastanawiacie się skąd w tytule słowo szefowa skoro głównym bohaterem jest Marek. Ano stąd, że za każdym facetem stoi kobieta i nie od dzisiaj się mówi, że to mężczyzna jest głową rodziny, a kobieta jej szyją. Kto stoi za Markiem?? Przeczytajcie i przekonajcie się sami.
Pomimo, że mnie nie powaliła na kolana Szefowa wszystkich szefów to niemniej jest to idealna lektura na odmóżdżenie. Taka, przy której nie tylko nie trzeba myśleć, ale i można się zrelaksować. Sięgnijcie po najnowszą propozycję Aleksandry Tyl i dajcie mi koniecznie znać czy Wam się podobało. Czy to tylko moje poczucie humoru zrobiło sobie urlop i wyjechało na Sycylię.
Szefowa wszystkich szefów Aleksandry Tyl to kolejna książka z serii ANTY, tym razem komedia ANTYsensacyjna. I przyznaję szczerze, że tak jak uwielbiam i cenię twórczość autorki, tak przy najnowszej książce lekko się namęczyłam. Jakoś nie mogłam wciągnąć się w fabułę i nie znalazłam tutaj komedii. Niby wszystko było spójne, niby akcja toczyła się wartko, ale czegoś mi...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-27
"Laura Ruta to autorka bestsellerowych thrillerów. Właśnie świętuje premierę najnowszej powieści, która zbiera entuzjastyczne recenzje. Dzień po spotkaniu z czytelnikami pisarka dostaje tajemniczą przesyłkę, której zawartość przypomina jej o groźbie sprzed lat. Kto jest nadawcą? Kto zdobył adres Laury? I wreszcie skąd wie, jak skończy się jej życie? Czy właśnie oznajmił, że planuje ją zabić?
Kilka dni później Laura Ruta znika bez śladu. Ruszają poszukiwania, policja przesłuchuje świadków i podejrzanych, a media spekulują, czy to zaplanowany marketingowy performance, czy jednak ktoś uprowadził pisarkę?"
Są książki które zapadają w pamięć, są "nieodkładalne" od początku do końca a czytając je nie zauważamy gdy wskazówki zegara nieubłaganie przesuwają się do przodu. Ta jednak do nich nie należy i przyznam szczerze, że ciężko mi było "zmęczyć" ją do końca.
Akcja prowadzona jest z kilku punktów widzenia, zarówno porwanej Laury, jej męża Sebastiana, Joanny oraz Artura- agenta Laury . Brak większej dynamiki i jakiegoś napięcia jak choćby w przypadku mojej poprzedniej książki Magdy Stachuli ("Idealna"), historię porwania i połączeń między postaciami odkrywamy powoli co tym razem.. nie wzbudzało we mnie większych emocji.
Sam pomysł na fabułę wydaje się być dosyć interesujący, w tym zmaganie się z demonami przeszłości, jednak w porównaniu do debiutanckiej "Idealnej" w "Pisarce" zabrakło mi tej głębi psychologicznej, wodzenia czytelnika za nos. Z pewnością sięgnę po więcej książek autorki, ta jednak nie dołączy do kanonu moich ulubionych.
"Laura Ruta to autorka bestsellerowych thrillerów. Właśnie świętuje premierę najnowszej powieści, która zbiera entuzjastyczne recenzje. Dzień po spotkaniu z czytelnikami pisarka dostaje tajemniczą przesyłkę, której zawartość przypomina jej o groźbie sprzed lat. Kto jest nadawcą? Kto zdobył adres Laury? I wreszcie skąd wie, jak skończy się jej życie? Czy właśnie oznajmił, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-27
"Mroczny thriller, w którym morderstwo odsłania sekrety grupy przyjaciół...
W śnieżny styczniowy wieczór, grupa przyjaciół spotyka się w domu Molly Bradley, by uczcić czterdzieste urodziny jej męża Jay'a. Jubilat jest uwielbiany przez zebranych gości, a jednak następnego ranka Molly znajduje w gabinecie ciało ukochanego męża z poderżniętym gardłem.
Detektyw Rita Myers po dekadach współpracy z bostońską policją wie, że podłoże zła bywa banalne- morderstwa są często przypadkowym zbiegiem okoliczności. Jednak zabójstwo Jay'a nie jest przypadkiem. Rita jest przekonana, że zabił go ktoś z grupy przyjaciół.
Zdruzgotana Molly nie może pogodzić się ze śmiercią męża, który był dla niej zawsze oparciem i jedyną osobą, która znała jej mroczną przeszłość Tylko on znał sekret skrywany przed przyjaciółmi. Szokujące odkrycie sprawia jednak, że Molly uzmysławia sobie, że nie znała swojego męża tak dobrze jak się jej wydawało, i że ktoś jeszcze może znać jej przeszłość.
Dopóki nie odkryje komu może ufać, musi być przygotowana na to, że sama może zostać następną ofiarą.."
W moim przypadku thrillery psychologiczne dobrze pobudzają szare komórki w czasie ostatnich upałów. Debiutancką książkę Terri Parlato rozpoczynamy od obserwowania wydarzeń z urodzin Jay'a Bradleya, uwielbianego przez przyjaciół terapeuty, który wydaje się nie mieć żadnych wrogów, zarówno wśród przyjaciół, sąsiadów jak i pacjentów. Tym większe zdziwienie panuje więc, gdyby rankiem Molly, jego żona znajduje go w gabinecie z poderżniętym gardłem. Podejrzenie pada wtedy na wszystkich gości, obecnych na przyjęciu. Z czasem odkrywamy sekrety każdego z nich, w tym tragiczną historię dzieciństwa Molly. Autorka wodzi nas za nos krążąc wokół wydaje się nieskazitelnej ofiary całej tej sprawy, podrzucając mylne tropy, wiążąc go poniekąd z zaginięciem pewnej kobiety sprzed kilku lat.
Cała fabuła bardzo dobrze przedstawiona, rozdziały są krótkie, treściwe i nie zanadto rozciągnięte, za to pełne ciekawych smaczków, z dosyć dobrze rozpisaną charakterystyką każdego z bohaterów. Przedstawione zarówno z perspektywy Molly Bradley, oraz detektyw Rity Myers, stopniują napięcie aż do wielkiego finału.
Moim skromnym zdaniem, "Wszystkie mroczne miejsca" Terri Parlato, to udany debiut literacki.
"Mroczny thriller, w którym morderstwo odsłania sekrety grupy przyjaciół...
W śnieżny styczniowy wieczór, grupa przyjaciół spotyka się w domu Molly Bradley, by uczcić czterdzieste urodziny jej męża Jay'a. Jubilat jest uwielbiany przez zebranych gości, a jednak następnego ranka Molly znajduje w gabinecie ciało ukochanego męża z poderżniętym gardłem.
Detektyw Rita Myers po...
2023-07-23
To, że Sylwia Kubik pisze dobrze to wiedziałam od dawna, bo śledzę twórczość autorki od samego początku, ale to co zrobiła w swojej najnowszej książce Zakochana zakonnica to już prawdziwy majstersztyk. Przez Panią Sylwię spaliłam dzisiaj lekko jagodzianki, bo kończyłam książkę piekąc jednocześnie bułeczki i ... na śmierć o nich zapomniałam. Autorka swoją najnowszą powieść oparła na faktach. Poruszyła temat w dzisiejszych czasach kontrowersyjny, bo wielu ludzi odchodzi od wiary i Kościoła, a po lekturze Zakochanej zakonnicy część pewnie utwierdzi się w swojej decyzji. Autorka w sposób niezwykły opowiedziała historię wywołującą szok i niedowierzanie. Przyznaję, że i mnie momentami opadała szczęka do samej ziemi i już oczami wyobraźni widziałam siebie na miejscu bohaterki. Pani Sylwia nie ocenia i ocenę pozostawia nam czytelnikom. Czyta się dosłowne jednym tchem i każde zajęcie, które odrywało mnie od lektury wywoływało we mnie złość, bo chciałam jak najszybciej dowiedzieć się jaki finał będzie miała to historia. Żeby nie było lukrowato i różowo to Zakochana zakonnica ma jeden minus, a mianowicie książka zdecydowanie za szybko się kończy. Żal było mi rozstawać się z główną bohaterką, którą polubiłam od pierwszej strony.
Patrycja to młoda, głęboko wierząca dziewczyna, która po wyjeździe z siostrami zakonnymi postanawia wstąpić do zakonu. Rodzice nie byli przychylni jej decyzji, ale postawiła na swoim i zawierzyła swoje życie Bogu. Jakże różne było życie w zakonie, od tego które Patrycja widział oczami wyobraźni. Chciała modlić się, pracować i cieszyć się ze wspólnych chwil z innymi. Co dostała? Poniżenie, pracę ponad ludzkie możliwości i jak to w życiu poza klasztorem bywa fałsz i obłudę. Sylwia Kubik w każdym rozdziale pokazuje nam proces formacji w zakonie. Etapy, które musi przejść każda kandydatka na zakonnicę, aby móc złożyć śluby wieczyste. I nasz bohaterka przeszła długą drogę do złożenia ślubów czasowych kiedy to musiała się określić i wybrać drogę, którą będzie podążać. Patrycja wybrała: odeszła z zakonu, ale nie odeszła od Boga.
Czytając mamy wrażenie, że to co dzieje się za murami zakonu jest niemożliwe, bo jak kobiety, które powinny być wzorem miłości dla bliźniego mogą być tak okrutne, podłe i złośliwe. Każde przewinienie Patrycji wiązało się z karą . Czy za przewinienie można uznać fakt, że dziewczyna obdarzona była pięknym głosem? Pewnie, że można, bo przecież podczas mszy popisuje się śpiewem i w dodatku kusi księdza. Czy przewinienie jest, że dziewczyna kocha Boga i uśmiecha się do każdego? Oczywiście, że tak. Takich niewybaczalnych win Patrycji można wymieniać bez końca, bo trzeba przecież utemperować krnąbrną i pyskata dziewczynę. Jezu jakie ja miałam mordercze odruch podczas czytania książki to wiem tylko ja, jak ja klęłam pod nosem, że z pewnością panowie spod budki z piwem byliby ze mnie dumni i jeszcze mogliby się ode mnie sporo nauczyć.
Podziwiałam Patrycję od pierwszej strony, podziwiałam jej upór i determinację w dążeniu do wymarzonego celu. Współczułam jej i byłam z niej dumna, że w końcu wyrwała się z tego gniazda żmij. Ale już nie byłam w stanie zrozumieć postępowania matki generalnej, która wyrzuciła koleżankę naszej bohaterki Krysię z zakonu, bo... zachorowała na białaczkę. Kochaj bliźniego jak siebie samego, prawda? Ale znam i inne powiedzenie, które zawsze powtarzała moja Babcia: Ban Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy. Jestem zbyt małym człowiekiem żeby oceniać, ale sięgnijcie koniecznie po Zakochaną zakonnicę Sylwii Kubik i przekonajcie się sami co dzieje się za murami zakonu.
Patrycja poszła po rozum do głowy, bo nikt nie jest w stanie znosić ciągłych inwektyw i upokorzeń. W zakonie jak i w cywilnym życiu są ludzie i ci, którzy na to miano nie zasługują,
Przeczytajcie koniecznie tę książkę, bo to mądra i wartościowa lektura, która wywołuje taką lawinę emocji, że chwilami trzeba ją odłożyć tylko po to, aby się otrząsnąć. Gratuluję autorce odwagi i lekkiego pióra, które sprawia, że przez książkę się płynie.
To, że Sylwia Kubik pisze dobrze to wiedziałam od dawna, bo śledzę twórczość autorki od samego początku, ale to co zrobiła w swojej najnowszej książce Zakochana zakonnica to już prawdziwy majstersztyk. Przez Panią Sylwię spaliłam dzisiaj lekko jagodzianki, bo kończyłam książkę piekąc jednocześnie bułeczki i ... na śmierć o nich zapomniałam. Autorka swoją najnowszą powieść...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-18
Moje kolejne spotkanie z twórczością pani Wioletty Piaseckiej uważam za bardzo udane. Tym razem autorka wzięła na warsztat romans historyczny i zrobiła to po mistrzowsku. Rety, co to była za książka. Nie dosyć, że napisana pięknym literackim językiem, z akcją mrożącą momentami krew w żyłach, to jeszcze idealnie oddająca obraz epoki, w której się toczy. Autorka po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać, sprawnie porusza się w świecie liter i sprawia jej to niebywałą satysfakcję. W "Domu pełnym tajemnic" nie ma miejsca na nudę, lektura wciąga od pierwszej strony i chyba długo o sobie nie da zapomnieć. Do przeczytania tej pozycji skłoniło mnie nie tylko nazwisko autorki, ale i okładka z piękną i tajemniczą dziewczyną. Moje pierwsze skojarzenie to Mona Lisa: cień uśmiechu i oczy pełne smutku, marzeń i wiary, że kiedyś wstanie słońce.
Sara Leokadia Wolska to młodziutka szlachcianka, która marzy o napisaniu książki i ujrzeniu swojego nazwiska na okładce. Sara pisze w zasadzie od zawsze i wszędzie. W świecie, w którym rządzą mężczyźni, a kobieta znaczy tyle co zeszłoroczny śnieg, realizacja marzeń bohaterki wydaje się być ułudą. Rolą kobiety było pozostanie żoną, matką, oddaną bez reszty swojemu mężowi, bez prawa do marzeń. Matka z ojcem postanowili wydać naszą bohaterkę za mąż. Na "idealnego" pretendenta do ręki Sary nie trzeba było długo czekać. Hipolit Reszko jest kandydatem idealnym. Starszy od ojca Sary, majętny, posiadający rozliczne interesy, a przede wszystkim posiadający tytuł książęcy. Rodzice wybrali i choć nasza bohaterka nie czuje nic prócz wstrętu do Reszki, wychodzi za mąż. Czy jest szczęśliwa? Sięgnijcie po "Dom pełen tajemnic" i przekonajcie się jak świetnie funkcjonowało to zaaranżowane małżeństwo. Jakie to szczęście znalazła młodziutka Sara u boku starego satyra.
Los jednak nie bywa czasami aż tak okrutny i na drodze Sary staje młody literat Bruno Dzikowski, z którym nasza bohaterka od pierwszego spotkania zawiązała nić porozumienia i który na zawsze odmieni jej życie.
Przekonajcie się koniecznie jak wygląda życie Sary sięgając po książkę Wioletty Piaseckiej a gwarantuję, że nie będziecie mogli oderwać się od lektury.
"Pani pisanina to grafomania, nigdy nie dorówna pani językiem i stylem mężczyznom. Radzę zająć się tym do czego kobiety są stworzone." Niech to będzie najlepszy cytat podsumowujący książkę i zachęcający was do sięgnięcia po nią.
Moje kolejne spotkanie z twórczością pani Wioletty Piaseckiej uważam za bardzo udane. Tym razem autorka wzięła na warsztat romans historyczny i zrobiła to po mistrzowsku. Rety, co to była za książka. Nie dosyć, że napisana pięknym literackim językiem, z akcją mrożącą momentami krew w żyłach, to jeszcze idealnie oddająca obraz epoki, w której się toczy. Autorka po raz...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-09
Nie znałam wcześniej twórczości Niny Zawadzkiej i to moje pierwsze spotkanie z autorką, która ma na swoim koncie trzy książki. Z tego co przeczytałam wszystkie powieści Pani Niny są z wojną w tle, a więc z tym, o czym czytam najchętniej. Jaki stąd wniosek? Poprzednie dwie muszę koniecznie nadrobić, bo Na wschód od Breslau bardzo mi się podobało i czytałam z zapartym tchem. Książkę przeczytałam oczywiście jakiś czas temu, ale ze względu na brak internetu dopiero dzisiaj przychodzę do Was z recenzją. Praca na obczyźnie ma niestety swoje minusy i skutkuje chronicznym brakiem internetu i co za tym idzie milionem zaległych recenzji, a jak przyjeżdżam do domu na parę dni to nie bardzo wiem, która mam pisać jako pierwszą. Życie niestety, ale byle do września, bo wracam i mam nadzieję, że do stycznia moja noga nie opuści Polski.
Do sięgnięcia po najnowszą książkę Niny Zawadzkiej skusił mnie opis, bo jak akcja toczy się w latach 1939 - 1945 to wiadomo, że prędzej czy później zagłębię się w lekturze. Nina Zawadzka zabiera nas do roku 1941 do wojennego Wrocławia, gdzie poznajemy Dinę Neugebauer pochodzącą z bogatego domu, żyjącą w przepychu, której jedynym problemem jest co na siebie włożyć i ewentualnie gdzie udać się na spacer. Wokół trwa wojenna zawierucha i jak to w życiu bywa fortuna kołem się toczy. Splot wydarzeń sprawia, że rodzina Diny zostaje wykluczona z kręgu breslauskiej elity
Jest i on, Aleksander von Lichnowsky, człowiek zagadka, polski szpieg, który zbiera informacje o zbrodniarzach wojennych. Drogi dwójki ludzi z zupełnie innych światów przecinają się i do pracy zabiera się Amor, który za nic ma narodowość i pozycje społeczną. Godzi strzałą oboje i tak zaczyna się niesamowita i smutna zarazem historia miłosna Diny i Aleksandra, która jedno z nich doprowadza do Gross Rosen, a drugiemu przyjdzie się ukrywać pod fałszywym nazwiskiem. Czy miłość jednak zwycięży i dożyją razem późnej starość? Sięgnijcie po Na wschód od Breslau Niny Zawadzkiej i przekonajcie się sami.
Wzruszyła mnie ta historia i nie ukrywam, że pojawiły się i łzy. To świetnie napisana historia, od której nie mogłam się oderwać. Pani Nina ma dar snucia opowieści. Czytając miałam wrażenie, że uczestniczę w życiu bohaterów i razem z nimi przemierza ulice Breslau albo jak kto woli Wrocławia. Wczoraj byłam we Wrocławiu i wystarczyło, że zamknęłam oczy i znalazłam się w świecie Diny i Aleksandra. Autorka z niesamowitą precyzją odtworzyła stolicę Dolnego Śląska z czasów II wojny światowej. Szacunek z precyzję i drobiazgowość. Jestem pod ogromnym wrażeniem pióra Pani Niny i muszę koniecznie przeczytać poprzednie dwie książki autorki.
Na wschód od Breslau kipi emocjami, wzrusza i przypomina nam o tragicznej historii. To historia pełna bólu i cierpienia, to historia prawdziwej miłości, która teoretycznie nigdy nie powinna się zdarzyć. Przeczytajcie koniecznie Na wschód od Breslau Niny Zawadzkiej, bo to historia warta poznania. Tylko pamiętajcie, że musicie zarezerwować sobie czas, bo książka wciąga od pierwszej strony.
Polecam serdecznie, wejdźcie do niezapomnianego świata Diny i Aleksandra.
Nie znałam wcześniej twórczości Niny Zawadzkiej i to moje pierwsze spotkanie z autorką, która ma na swoim koncie trzy książki. Z tego co przeczytałam wszystkie powieści Pani Niny są z wojną w tle, a więc z tym, o czym czytam najchętniej. Jaki stąd wniosek? Poprzednie dwie muszę koniecznie nadrobić, bo Na wschód od Breslau bardzo mi się podobało i czytałam z zapartym tchem....
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-08
Anny Niemczynow chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, bo to kobieta pełna energii, kobieta wulkan z wiecznie uśmiechniętą buzią, to osoba prężnie działająca w mediach społecznościowych, matka, żona i dziewczyna pełna wiary, która się tego nie wstydzi co w dzisiejszych czasach nie jest oczywiste. Skąd o tym wiem?? Ano stąd, że obserwuję Panią Anię i przyznam, że jeszcze nigdy nie spotkałam tak pozytywnej osoby, od której aż bije niesamowity blask, który rozjaśni najbardziej ponury dzień. Nie czytałam wszystkich książek, które napisała autorka, ale te, które przeczytałam są wartościowe, mądre i takie życiowe. O nas i dla nas bez wydumanych frazesów, wzruszające, mądre i dające nadzieję na lepsze lutro. Książki Pani Ani pozwalają odkryć świat na nowo, pozwalają zajrzeć w głąb siebie i uczą nas miłości nie tylko tej do drugiego człowieka, ale przede wszystkim nas samych.
Maleńka to najnowsza książka Anny Niemczynow, która miała premierę 31 maja, a więc od premiery minęło już trochę czasu i z pewnością większość z Was lekturę ma już za sobą, a ja jak zwykle spóźniona, ale rozpoczęłam nową pracę koło Kulmbach i czasu na czytanie nie mam za wiele, życie.
Główną bohaterką powieści Maleńka jest Zofia Wolant - Abramowicz czterdziestoletnia tłumaczka, która ma na swoim koncie trudne, nieudane małżeństwo, milion traum i pasmo rozczarowań. Ułożyła sobie życie po raz drugi u boku przystojnego architekta, Leona. Wydawałoby się, że ma wszystko i do szczęścia brakuje jej tylko ptasiego mleka. Ale nie dajcie się zwieść pozorom i blichtrowi pieniędzy, wypasionego domu i mężczyzny, który w oczach innych uchodzi za ideał. Leon mianowicie nie akceptuje córki naszej bohaterki z pierwszego małżeństwa, Lilki. Okazuje nastolatce niechęć i krytykuje ją w towarzystwie innych ludzi co doprowadza do napiętej atmosfery między małżonkami, a jak do tego dodacie obietnice rzucane przez Leona na wiatr to macie pełny obraz tego z pozoru usłanego różami życie.
Czas biegnie nieubłagalnie i Lilka kończy osiemnaście lat. U progu dorosłości Zofia postanawia zabrać córkę w podróż nie tylko marzeń , ale i życie. Stany Zjednoczone są miejscem podróży naszych bohaterek. Wielogodzinne rozmowy i czas spędzony tylko ze sobą jest nie tylko wyjątkowy, ale i staje się dla Zofii okazją do spojrzenia w głąb siebie i rozliczenia z dotychczasowym życiem. Na drodze Zofii staje młody kardiolog Oliwer Prinz, któy niemało namiesza. Co takiego będzie się działo?? Jeśli nie czytaliście Maleńkiej Anny Niemczynow to nadróbcie to koniecznie i dajcie mi znać jak Wam się podobała najnowsza książka autorki.
Pokonała mnie ta książka i rozłożyła na łopatki, a już za zakończenie miałam ochotę popełnić zbrodnię doskonałą. Nie wiem czy to kwalifikuje się pod groźby karalne, ale Pani Aniu tak się po prostu nie robi, powinno być prawnie zabronione i na dodatek powinno być ostrzeżenie na okładce: nie czytać bez pudełka chusteczek. Ja osobiście wylałam morze łez i wcale się tego nie wstydzę.
Odbyłam niezapomnianą podróż nie tylko do Stanów, ale i w głąb siebie. Przeflancowałam swoje życie i uświadomiłam sobie, że nie warto oglądać się za siebie, trzeba żyć tu i teraz, cieszyć się z tego co mam i skupić się na sobie.
Dziękuję Pani Aniu za cudowną i przepiękną opowieść, która na długo ze mną pozostanie.
Anny Niemczynow chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, bo to kobieta pełna energii, kobieta wulkan z wiecznie uśmiechniętą buzią, to osoba prężnie działająca w mediach społecznościowych, matka, żona i dziewczyna pełna wiary, która się tego nie wstydzi co w dzisiejszych czasach nie jest oczywiste. Skąd o tym wiem?? Ano stąd, że obserwuję Panią Anię i przyznam, że jeszcze...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-06-25
Anita większość czasu spędza w domu. Poświęca się dziwnej pasji- podglądaniu ludzi przez kamery miejskiego monitoringu. To pozwala jej się oderwać od codzienności, a także zapomnieć o problemach- braku dziecka, o które bezskutecznie stara się od dwóch lat, i rozpadającym się związku.
Pewnego dnia znajduje w swojej szafie sukienkę, która nie należy do niej. Później szminkę, której nie kupiła. A potem robi się jeszcze mroczniej... Osoba, która za tym stoi, nie może być przypadkowa. Kim jest i dlaczego próbuje ją zniszczyć?"
"Idealna" to powieść z nurtu domestic noir, opowiadająca małżeńskim dwugłosem o dysfunkcjonalnym małżeństwie Anity i Adama. Niegdyś zakochani w sobie na zabój, teraz po dwóch latach nieudanych prób starania się o dziecko, coraz bardziej oddalają się od siebie. Adam chciałby już tylko odzyskać swoją dawną, piękną i roześmianą żonę. Anita tak zajadle pragnie dziecka, że nie zauważa starań swego męża, aby było normalnie. Dla niej liczy się kalendarzyk dni płodnych, nie umie się już zdobyć na spontaniczność. Złe emocje pomiędzy małżonkami dzielą ich coraz bardziej, więc Adam większość czasu spędza w pracy unikając żony, natomiast Anita podgląda ludzi przez niezabezpieczone kamery miejskiego monitoringu.
Anita z czasem zaczyna popadać w obłęd, np wtedy gdy znajduje w szafie sukienkę czy szminkę które nie należą do niej. Wcześniej podejrzewała Adama o zdradę, jednak ktoś bardzo chce zniszczyć jej życie.
Mocnym punktem "Idealnej" jest jej mroczna, duszna i tajemnicza atmosfera. Książka utrzymana w klimacie psychologicznego thrillera, więc trup nie ściele się gęsto, jednak trzeba trochę poczekać aż sytuacja się rozwinie. Daje to jednak pełniejszy obraz szaleństwa Anity, jednak cała akcja rozwija się dopiero w drugiej połowie książki.
Mimo wszystko warto sięgnąć po tę pozycję, ja na pewnp sięgnę o część 2 czyli "Strach, który powraca"
Anita większość czasu spędza w domu. Poświęca się dziwnej pasji- podglądaniu ludzi przez kamery miejskiego monitoringu. To pozwala jej się oderwać od codzienności, a także zapomnieć o problemach- braku dziecka, o które bezskutecznie stara się od dwóch lat, i rozpadającym się związku.
Pewnego dnia znajduje w swojej szafie sukienkę, która nie należy do niej. Później...
Jak to dobrze mieć pakiet biblioteczny z Legimi. Właśnie zauważyłam, że książka ma swoją premierę 16.01, a więc za dziesięć dni, a ja już jestem po lekturze. Żałuję, że tak szybko przeczytałam Wadę, bo to książka tak emocjonalna, że mam problem żeby sklecić parę zdań na jej temat. Znowu zarwałam noc i nie wiem czy to wina wieku, Wady czy pełni księżyca. Wczoraj krótko po północy stwierdziłam, że odkładam książkę i idę spać. Mhm...poszłam... nie dawała mi spokoju i musiałam ją doczytać. Tym sposobem skończyłam o 2 w nocy. Jestem zmęczona, czuję piach pod oczami, ale to była tak piękna i mądra książka, że nie dosyć, że na długo zostanie w mojej pamięci to coś czuję, że za jakiś czas sięgnę po nią ponownie tylko po to, żeby delektować się tą historią i czytać już na spokojnie, bo wiem jakie będzie zakończenie.
" Twoje wady to nie słabości. Nie zwalczaj ich, akceptuj je".
Jak to jest z tymi wadami. Sami z pewnością swoich nie zauważamy, ale u innych pierwsi je dostrzegamy. Mogę Wam zdradzić, że po lekturze najnowszej książki Pani Izy Maciejewskiej zupełnie inaczej spojrzycie na wady.
Od pierwszego zdania wiedziałam, że Wada będzie dobrą lekturą, ale że aż tak to chyba najstarsi górale się tego nie spodziewali. W tej książce znalazłam to co powinno być w lekturze zasługującej na miano książki roku: uśmiech, łzy i wzruszenie, genialni bohaterowie i historia, która nie tylko czyta się sama, ale i mogła się przydarzyć każdej z nas. Tylko, gdzie znaleźć takiego Marka. O matko i córko co to za bohater - idealny, rozsądny, mądry, dojrzały i z wadą, z którą niewielu ludzi potrafiłoby żyć, ale jemu ona dodaje uroku i sprawiła, że stał się tym kim jest. Jak to wada?? Przeczytacie o niej w książce Pani Izy.
Główną bohaterkę, Julię Radosna poznajemy w momencie, gdy dziewczyna wybiera się na rozmowę kwalifikacyjną . Jeśli myślicie, że starania Julii o pracę to bułka z masłem to jesteście w błędzie, bo to droga trudna i wyboista, pełna komicznych sytuacji i tekstów, o których długo nie zapomnę. O Julii nie można myśleć bez banana na twarzy. Ta dziewczyna jest niesamowita: dowcipna, empatyczna, pełna radości i pecha, który zdaje się ją prześladować w pierwszej części na każdym kroku. Ale to też dziewczyna, która ma za sobą trudne dzieciństwo, które wyryło się głęboko w psychice dziewczyny. Ja wiem, że rodziców się nie wybiera, ale dla naszej bohaterki Pani Iza wzięła chyba tę z najniższej półki. Rety co to było z babsko. Nigdy nie życzę ludziom źle, ale ta baba od pierwszej sceny z nią sprawiała, że nóź mi się otwierał i kieszeni, a w oczach miałam rządzę mordu. Na szczęście los ją odpowiednio wynagrodził. Jak??? Nie powiem, przeczytajcie sami i oceńcie. Jak tacy ludzie jak Julia mogą mieć coś wspólnego z taką koszmarną mamusią. Mówią, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. W przypadku Julii można mieć wrażenie, że ona pochodzi z innego sadu, nie z sąsiedniej jabłonki. Pokochłam Julie całym sercem i powiem Wam, że nie miałabym nic przeciwko takiej przyjaciółce. Ta dziewczyna jest cudowna.
Po perypetiach ze zdobyciem nowej pracy przyszła pora na poznanie Marka Wenty. I chociaż początkowo nie umiałam chłopa rozgryźć to z każdą stroną wkradał się podstępnie w moje serce. Uwielbiam go i wada, którą zafundował mu los nie tylko w niczym mu nie przeszkadza, ale i mam wrażenie, że dodaje uroku. Marek to zupełne przeciwieństwo Julii, ale jak doskonale wiecie przeciwieństwa się przyciągają i... To i jest najważniejsze, ale nie zdradzę Wam treści książki, bo musicie koniecznie po nią sięgnąć.
Ta książka jest genialna, ludzka, bez ubarwień i dopracowana od pierwszej do ostatniej strony. Rewelacyjna, zachwycająca, zapadająca w pamięci, kradnąca serce ... mogę zachwalać ją pod niebiosa, ale po co. Sięgnijcie po Wadę Izy Maciejewskiej i przeczytajcie. Mam tylko jedną radę: zacznijcie odpowiednio wcześnie, bo nie odłożycie jej dopóki nie skończycie i jeszcze miejcie pod ręką kawałek chusteczki, bo z pewnością się przyda.
Mam w zanadrzu jeszcze kilka tytułów Pani Izy i wiem co będę robić na najbliższym wyjeździe do pracy.
Czytajcie i zachwycajcie się tak jak ja,
Polecam z całego serca.
Jak to dobrze mieć pakiet biblioteczny z Legimi. Właśnie zauważyłam, że książka ma swoją premierę 16.01, a więc za dziesięć dni, a ja już jestem po lekturze. Żałuję, że tak szybko przeczytałam Wadę, bo to książka tak emocjonalna, że mam problem żeby sklecić parę zdań na jej temat. Znowu zarwałam noc i nie wiem czy to wina wieku, Wady czy pełni księżyca. Wczoraj krótko po...
więcej Pokaż mimo to