-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel9
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2023-01-15
Dużo fachowej wiedzy nt. kawy. Kompleksowa opowieść o kawie speciality. Książka zarówno dla osób, które o kawie nic nie wiedzą (albo myślą, że wiedzą), jak i dla tych, dla których kawa speciality zdaje się nie mieć tajemnic - porządkuje pewne rzeczy w głowie. Momentami miałem wrażenie, że autorka na niektóre tematy się powtarza po parę razy, ale z drugiej strony takie utrwalenie wiedzy jest przydatne. Opis z tyłu książki nie kłamie: to pozycja obowiązkowa na półce każdego kawosza.
Dużo fachowej wiedzy nt. kawy. Kompleksowa opowieść o kawie speciality. Książka zarówno dla osób, które o kawie nic nie wiedzą (albo myślą, że wiedzą), jak i dla tych, dla których kawa speciality zdaje się nie mieć tajemnic - porządkuje pewne rzeczy w głowie. Momentami miałem wrażenie, że autorka na niektóre tematy się powtarza po parę razy, ale z drugiej strony takie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-03-28
2016-02-23
2016-02-06
Chyba z miesiąc czytałem tę kobyłę. To chyba podstawowa wada sagi "Pieśni lodu i ognia". Jest koszmarnie długa.
Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że 1/3 wątków mogłaby zostać spokojnie wyrzucona do kosza, bo są zwyczajnie nudne.
Ale być może mówię tak, bo znam serial. W "Starciu królów" wprawdzie pojawiają się pewne rozbieżności (w przeciwieństwie do "Gry o tron"), ale póki co są one na razie niewielkie. W kolejnych częściach ponoć robi się pod tym względem ciekawiej.
Zatem będę czytał tego Martina dalej. Ale na razie muszę odsapnąć przy czymś innej. Żeby nie było żadnych wilkorów i smoków.
Chyba z miesiąc czytałem tę kobyłę. To chyba podstawowa wada sagi "Pieśni lodu i ognia". Jest koszmarnie długa.
Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że 1/3 wątków mogłaby zostać spokojnie wyrzucona do kosza, bo są zwyczajnie nudne.
Ale być może mówię tak, bo znam serial. W "Starciu królów" wprawdzie pojawiają się pewne rozbieżności (w przeciwieństwie do...
2016-01-02
Pierwszą część "House of Cards" przeczytałem w samochodzie, w kilka godzin, wracając do Polski z Holadii. Z drugim tomem mógłbym poradzić sobie w podobnym czasie, ale tym razem okoliczności nie były tak sprzyjające.
Dalej jest to jednak sprawnie napisana książka, którą czyta się jednym tchem, bardzo szybko, wręcz błyskawicznie. I nie ma tu momentów na nudę.
"Ograć króla" jest o tyle ciekawsze od "Bezwzględnej gry o władzę", gdyż o wiele lepiej znany nam serial nie czerpie z niej aż tak wiele. Pierwsza część miała wiele elementów wspólnych z pierwszym sezonem, mimo całkiem innych realiów politycznych. W drugiej nie ma ich za wiele, a historia kręcąca się wokół wojny premiera z królem nie pozwala oderwać się od kolejnych stron.
Równie ciekawe jest odkrywanie kulis budowania opinii publicznej na jakiś temat, w tym roli i procesu powstawania sondaży.
Oczywiście nie jest to wielka literatura. Ot, książka z ciekawą fabułą, w dodatku dobrze napisana. Tylko tyle i aż tyle. Mówiąc inaczej: z chęcią zapoznam się z następną częścią, ale tej na pewno drugi raz nie przeczytam.
Pierwszą część "House of Cards" przeczytałem w samochodzie, w kilka godzin, wracając do Polski z Holadii. Z drugim tomem mógłbym poradzić sobie w podobnym czasie, ale tym razem okoliczności nie były tak sprzyjające.
Dalej jest to jednak sprawnie napisana książka, którą czyta się jednym tchem, bardzo szybko, wręcz błyskawicznie. I nie ma tu momentów na nudę.
"Ograć króla"...
Fajne u Dicka jest to, że choc wszystkie jego książki mają masę elementów wspólnych, to jednak każda jest inna i na swój sposób wyjątkowa.
"Przez ciemne zwierciadło" w największym stopniu dotyka problemu narkotyków oraz tego, jakie sieją one spustoszenie w ludzkim organizmie. Przez to jest to najbardziej osobista powieść Dicka.
Bardzo mi się podobało. Kolejna świetna książka tego pisarza, którą miałem okazję przeczytać.
Fajne u Dicka jest to, że choc wszystkie jego książki mają masę elementów wspólnych, to jednak każda jest inna i na swój sposób wyjątkowa.
"Przez ciemne zwierciadło" w największym stopniu dotyka problemu narkotyków oraz tego, jakie sieją one spustoszenie w ludzkim organizmie. Przez to jest to najbardziej osobista powieść Dicka.
Bardzo mi się podobało. Kolejna świetna...
2015-12-22
To chyba trzecia biografia (albo raczej "książka o...") Kazika, jaką czytam i kolejna, w której po pierwsze powtarzają się rzeczy znane z poprzednich wydawnictw, a po drugie rzucane są nowe, dodatkowe informacje. Trochę to wynika z tego, że od ukazania się "Kultu Kazika" czy "Białej księgi" minęło parę lat, trochę dlatego, że Staszewski mówi tu parę rzeczy, o których wcześniej nie chciał z takich lub innych względów.
W moim przypadku lektura "Idę tam gdzie idę" przebiegała nie tyle pod znakiem "chcę się dowiedzieć czegoś nowego o tym człowieku", co "ale fajnie jest sobie przypomnieć o rzeczach, którymi interesowałem się X lat temu". Bo nie jest żadną tajemnicą, że Kazika słucham od lat, byłem jego wiernym fanem i do czasu wydania "Bar La Curva" KNŻ i "Prosto" Kultu do jego wydawnictw podchodziłem raczej bezkrytycznie.
Nawet nie wiedziałem jak w głębokiej podświadomości mogą skrywać się teksty piosenek. Od ponad roku (to mogły być i dwa lata) nie słuchałem NICZEGO z repertuaru Staszewskiego. Wystarczyło jednak to, że piosenka taka lub siaka została choćby wspomniana w książce i od razu zaczynała mi ona kołatać w głowie. "Lewe Lewe Loff" nucone w całości w samochodzie? Potrzebowałem zapalnika, żeby przypomnieć sobie, że to potrafię.
I teraz wróciłem do rodzinnego domu, gdzie mam 3/4 dyskografii Kultu, Kazika, KNŻ i reszty projektów Staszewskiego. To też taki element tej magii, bo większości tych rzeczy nie ma w streamingu na Spotify, na YouTubie też nie ma wszystkiego. Kazik nie poszedł z duchem czasu, za co mu bardzo dziękuję, gdyż mogę sobie oldschoolowo posłuchać tych płyt z wieży czy gramofonu.
Tak że jakbym miał komuś tę książkę polecić, to fanom (byłym lub obecnym) Kazika. Takim osobom, które czują do tej postaci jakiś sentyment. Jeśli nie lubisz lub nie znasz jego twórczości to trochę bez sensu się za to brać. Ja jestem bardzo zadowolony.
To chyba trzecia biografia (albo raczej "książka o...") Kazika, jaką czytam i kolejna, w której po pierwsze powtarzają się rzeczy znane z poprzednich wydawnictw, a po drugie rzucane są nowe, dodatkowe informacje. Trochę to wynika z tego, że od ukazania się "Kultu Kazika" czy "Białej księgi" minęło parę lat, trochę dlatego, że Staszewski mówi tu parę rzeczy, o których...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-09
Oj, bardzo długo czytałem tę książkę. Powody są przynajmniej dwa.
Po pierwsze, tutaj się trochę mało dzieje. Historia się ciągnie, nie ma tajemnic i zagadek do rozwikłania, nic tu nie trzyma w napięciu. Ot, życie na wojnie z elementami groteski i czarnego humoru. Człowiek się często przy tym uśmiecha, ale nie ma wewnętrznej potrzeby, by brnąć w to dalej.
Po drugie, to bardzo przerażająca lektura i zawsze po przeczytanie jednego rozdziału poddawałem się smutnej refleksji o bezsensowności wojny. Zwykli ludzie walczą na śmierć i życie w imieniu kilku, wrogo nastawionych do siebie, polityków, dla których jest to sposób na pieniądze, władze, wpływy i tak dalej.
To bardzo smutna lektura, zwłaszcza w zestawieniu z sytuacją w Polsce i (o wiele bardziej) na świecie, która - odnoszę takie wrażenie - prowadzi do tego, że prędzej czy później jakaś wojna wybuchnie i ja chcąc nie chcąc będę w nią zaangażowany. A mi totalnie nie po drodze jest z walczeniem na śmierć i życie w imię jakichś polityków czy dowódców. Tak jak bohaterowi “Paragrafu 22”.
Ale ktoś może powiedzieć, że takie jest życie. Że nasz własny wpływ na nie nie jest wbrew pozorom taki duży, jak byśmy chcieli i jak nam się wydaję.
Przez książkę pełną komicznych sytuacji jestem smutny. Tak ostrzegam, bo może ktoś chciałby ją przyswoić “na wyluzowanie”.
Oj, bardzo długo czytałem tę książkę. Powody są przynajmniej dwa.
Po pierwsze, tutaj się trochę mało dzieje. Historia się ciągnie, nie ma tajemnic i zagadek do rozwikłania, nic tu nie trzyma w napięciu. Ot, życie na wojnie z elementami groteski i czarnego humoru. Człowiek się często przy tym uśmiecha, ale nie ma wewnętrznej potrzeby, by brnąć w to dalej.
Po drugie, to...
2015-11-08
Stwierdziłem, że skoro oglądam serial z zapartym tchem (no dobra, ostatni sezon był dość nudnawy), to powinienem przeczytać książkę.
Nie jestem jakimś wielbicielem fantasy: o ile takiego "Hobbita" przeczytałem z wypiekami na ustach, o tyle "Władca Pierścieni" trochę mnie nudził. Mówiąc "trochę", mam na myśli to, że w zasadzie go nie dokończyłem. Doczytałem do momentu, w którym Frodo wrzucił pierścień, a później dałem sobie spokój. Były jeszcze ze dwa, czy trzy rozdziały.
Z "Grą o tron" takiego problemu nie miałem. Inna sprawa, że nic mnie tutaj nie zaskoczyło. Pierwszy sezon oddano dość wiernie, przez co lektura była dla mnie jedynie przypomnieniem sobie fabuły i pogłębieniem "wiedzy" na temat świata, w którym dzieje się akcja książki.
Będę jednak czytał dalej, bo z tego, co wiem, później robi się ciekawiej i zaczynają się pojawiać rozbieżności między książką a serialem. Na razie jednak przerwa od klimatów fantasy. Na dłuższą metę nie zdzierżę.
Stwierdziłem, że skoro oglądam serial z zapartym tchem (no dobra, ostatni sezon był dość nudnawy), to powinienem przeczytać książkę.
Nie jestem jakimś wielbicielem fantasy: o ile takiego "Hobbita" przeczytałem z wypiekami na ustach, o tyle "Władca Pierścieni" trochę mnie nudził. Mówiąc "trochę", mam na myśli to, że w zasadzie go nie dokończyłem. Doczytałem do momentu, w...
2015-10-15
Ich wspólnego programu nie oglądałem. Może raz lub dwa. Ale to co robi teraz Włodek Markowicz uwielbiam, a na kanał Karol Paciorek też z chęcią spoglądam. A że mi wpadło w ręce, to stwierdziłem, że przeczytam.
Ot, taka lekka lektura. Trochę o nich, trochę o Lekko Stronniczym, trochę o życiu. Parę rad, jak robić YouTube i dlaczego fajnie jest być sobą.
Książka, która nie zmieni niczyjego życia jak Thorn (hehe), ale przyswajasz ją z uśmiechem na twarzy. Nie literatura wysokich lotów, tylko czytadełko. Do tramwaju, pociągu i wanny. Takie rzeczy też muszą powstawać, dlatego daję okejkę.
Ich wspólnego programu nie oglądałem. Może raz lub dwa. Ale to co robi teraz Włodek Markowicz uwielbiam, a na kanał Karol Paciorek też z chęcią spoglądam. A że mi wpadło w ręce, to stwierdziłem, że przeczytam.
Ot, taka lekka lektura. Trochę o nich, trochę o Lekko Stronniczym, trochę o życiu. Parę rad, jak robić YouTube i dlaczego fajnie jest być sobą.
Książka, która nie...
2015-10-10
Ostatnio było dość tu cicho o moich czytelniczych podbojach. Powód prozaiczny: byłem chory, a jak jestem chory, to nie czytam, gdyż czytam głównie w tramwaju, a w chorobie tramwajem nie jeżdżę.
Chyba że dorwę jakąś turbo ciekawą książkę. A taką jest początek trylogii Stiega Larssona. Szwedzkie kryminały do tej pory były mi nieznane. No, może poza rewelacyjnym serialem "Bron / Broen". W "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" klimat jest podobny. Czuć, że scenarzyści serialu inspirowali się "Millenium".
W tej książce jest wszystko, czego oczekuje od kryminałów i literatury w ogóle. Wciągająca historia, niebanalne postacie i tajemnica. Tajemnica, którą chce się rozwikłać jak najszybciej, dlatego szybko pokonuje się kolejne strony, przez co tramwaj nie wystarcza. Nagle zaczynasz brać kąpiele zamiast szybkich pryszniców, a przed snem nie oglądasz seriali, tylko czytasz i czytasz.
Druga część na mnie czeka. Najpierw jednak zajmę się czymś lżejszym. Jak człowiek za dużo czyta kryminałów, to potem ma złe sny.
Ostatnio było dość tu cicho o moich czytelniczych podbojach. Powód prozaiczny: byłem chory, a jak jestem chory, to nie czytam, gdyż czytam głównie w tramwaju, a w chorobie tramwajem nie jeżdżę.
Chyba że dorwę jakąś turbo ciekawą książkę. A taką jest początek trylogii Stiega Larssona. Szwedzkie kryminały do tej pory były mi nieznane. No, może poza rewelacyjnym serialem...
Jak dla mnie troszkę za dużo o architekturze kościołów, a za mało o samym jedzeniu, choć czuć, że autora pasjonuje i jedno, i drugie. Poza tym dobrze napisana, ze świetnymi zdjęciami i można z niej wyłowić sporo ciekawych informacji, nie tylko o katedrach.
Jak dla mnie troszkę za dużo o architekturze kościołów, a za mało o samym jedzeniu, choć czuć, że autora pasjonuje i jedno, i drugie. Poza tym dobrze napisana, ze świetnymi zdjęciami i można z niej wyłowić sporo ciekawych informacji, nie tylko o katedrach.
Pokaż mimo to