-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-05-03
2024-04-11
2024-04-03
Książka jest idealnie przeciętna, miałka, nie wyróżnia się niczym w zalewie amerykańskich poradników samopomocowych. Poniżej zwięźle opiszę, jakie mam zarzuty do 'Małych traum'.
0. Mój podstawowy problem z tą książką jest taki, ze Meg Arroll wynajduje koło na nowo. Przedstawia swoje koncepcje jako nowatorskie, a siebie jako nadzwyczajnie empatyczną specjalistkę, która bierze pod lupę problemy wcześniej właściwie ignorowane przez środowisko psychologiczne. Tyle, że to nieprawda.
Pozabezpieczny model przywiązania, parentyfikacja, zaburzone relacje z jedzeniem - to wszystko są problemy szeroko dyskutowane w psychologii, zbadane i opisane, a co najważniejsze - uwzględnione w różnych nurtach terapeutycznych. Można je nazwać małymi traumami, ale to nie sprawi, że autorka jest pierwszą czy jedyną psycholożką, które wymienione trudności traktuje poważnie. Nie znam amerykańskiego dyskursu psychologicznego, natomiast twierdzenie, że specjaliści w zakresie zdrowia psychicznego traktują serio wyłącznie głębokie i złożone traumy wydaje się być nieaktualne co najmniej od kilkunastu lat. Kluczowa dla koncepcji Arroll 'metoda trzech A' to znane i powszechnie stosowane techniki z CBT i ACT, opatrzone szumną nazwą.
1. Książka operuje na naskórkowym poziomie, będzie pomocna prawdopodobnie głównie dla osób, które nie miały wcześniej praktycznie żadnej styczności ze wsparciem psychologicznym (włączając w to czytanie książek samopomocowych). Opowieść autorki o tym, że jeden z jej klientów uczestniczył wcześniej w wielu cyklach terapii i wypróbował niezliczone formy wsparcia zanim trafił na nią i w końcu znalazł ukojenie, wydaje się być mocno podkoloryzowana.
2. Podejście autorki i oferowane porady są dojmująco neurotypowe. Niby książka nie obiecuje uwzględnienia specyfiki osób neuroróżnorodnych, natomiast biorąc pod uwagę, że osoby o atypowym neurotypie częściej zmagają się z małymi i dużymi traumami, a także zaburzeniami lękowymi i depresyjnymi, jest to według mnie pewne niedopatrzenie.
W każdym razie, trudno mi traktować poważnie receptę, którą można streścić do 'miał_ś wcześnie trudności z robieniem rzeczy x, ale teraz weź się w garść, zmobilizuj i rób rzecz x'. Gdyby ludzie nie doświadczali problemów w obszarze funkcji wykonawczych, to naprawdę sami by wzięli i zrobili. Od psychologa oczekuję bardziej zniuansowanego podejścia niż 'weź i zrób'. Ten punkt łączy się z kolejnym zarzutem.
3. W książce są błędy merytoryczne. Autorka kilkukrotnie używa określenia choroba w stosunku do ADHD, które to ADHD w świetle DSM jest zaburzeniem neurorozwojowym. Meg Arroll z pewnością zna DSM (trudno, żeby nie znała jako czynna psycholożka), ponieważ przywołuje tę publikację w innych miejscach książki. Takie sformułowanie można by ewentualnie uznać za niezręczność w starszej publikacji, ale 'Małe traumy' wyszły w 2023.
Pod koniec książki psycholożka powołuje się na koncepcję wysokiej wrażliwości autorstwa E. Aaron. Koncepcję, która nie ma żadnego umocowania w nauce; wrzuca do jednego 'worka' pojęciowego lęk społeczny, spektrum autyzmu, introwersję, temperament i jeszcze inne zagadnienia z zupełnie różnych porządków.
4. Tłumaczenie 'Małych traum' jest ogromnie rozczarowujące. Tłumaczka ma naprawdę spory dorobek, przypuszczam zatem, że przekład powstawał w dużym pośpiechu, na symbolicznym kolanie. Przypuszczam również, że wydawnictwo poskąpiło pieniędzy na redakcję (w tym merytoryczną).
Czego tam nie ma!
Bardzo podstawowe pomyłki leksykalne, takie jak tłumaczenie 'bilion' na bilion zamiast na miliard.
Dosłowne tłumaczenie angielskich frazeologizmów i kolokacji ('przejąć kierownicę' jako odzyskać kontrolę, 'przewrócić stronę' w znaczeniu zacząć na nowo i wiele, wiele innych).
Niezręczności językowe: bohaterka dostała promocję w pracy. No niby można tak powiedzieć, ale w polskim promocja znaczy przede wszystkim zdanie do następnej klasy w szkole, natomiast dorośli otrzymują awans.
Nieprecyzyjna terminologia: 'panika o małym nasileniu'.
Podsumowując, na każdy z powyższych problemów z osobna można by jeszcze przymknąć oko. Zebrane razem sprawiają, ze książka jest po prostu rozczarowująca.
Książka jest idealnie przeciętna, miałka, nie wyróżnia się niczym w zalewie amerykańskich poradników samopomocowych. Poniżej zwięźle opiszę, jakie mam zarzuty do 'Małych traum'.
0. Mój podstawowy problem z tą książką jest taki, ze Meg Arroll wynajduje koło na nowo. Przedstawia swoje koncepcje jako nowatorskie, a siebie jako nadzwyczajnie empatyczną specjalistkę, która...
2024-03-30
Pierwsza (z trzech) część książki jest pasjonująca, a potem już równia pochyła. Nuda, zalew zbędnych, niemożliwych do zapamiętania szczegółów. Powtórzenia na powtórzeniach. Książka sprawia wrażenie, jakby autorce płacono od słowa.
Radowe dziewczyny zasługują na lepsze, przystępniejsze i pozbawione takiego lania wody opracowanie swoich losów.
Pierwsza (z trzech) część książki jest pasjonująca, a potem już równia pochyła. Nuda, zalew zbędnych, niemożliwych do zapamiętania szczegółów. Powtórzenia na powtórzeniach. Książka sprawia wrażenie, jakby autorce płacono od słowa.
Radowe dziewczyny zasługują na lepsze, przystępniejsze i pozbawione takiego lania wody opracowanie swoich losów.
2024-03-20
2024-03-18
2024-03-18
2024-03-16
2024-03-09
Wspaniałe przeżycie literackie, wybitny lektor.
Wspaniałe przeżycie literackie, wybitny lektor.
Pokaż mimo to2024-02-12
2024-01-31
2024-01-25
2024-01-19
Dobre uzupełnienie wojennych pozycji Swietłany Aleksiejewicz.
Dobre uzupełnienie wojennych pozycji Swietłany Aleksiejewicz.
Pokaż mimo to