-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2022-01-04
2014-02-11
2010
2012-02-25
2023-06-07
2022-02-26
Poproszę jeszcze jedną historię z tą niesamowitą ekipą.
Jeżeli ktoś uważał, że robota Wron w pierwszym tomie była nierealna do wykonania to w "Królestwie Kanciarzy" stawka jest mocno podbita. Kaz musi odzyskać Inej, postawić się Van Eckowi, a z tyłu głowy ciągle tłucze mu się zemsta na Rolinsie. To dopiero będzie galimatias. Sztuczka na sztuczce, plan w planie, zasadzka na zasadzce. Majstersztyk.
Kaz ląduje na wysokiej pozycji ulubionych bohaterów literackich. Reszta też jest świetna. Relacja Wylana i Jaspera jest cudowna. Mam zresztą słabość do homo. Mathias i Nina. Inej... są cudowni, jednak Kaz zmiata ich z planszy.
Po przeczytaniu zaczęłam oglądać serial. Drugi raz (pierwszy był Magnus w Shadowhunters) zdarzyło mi się, że to co sobie wyobrażałam mam na ekranie - to spojrzenie spod byka, ta energia, charyzma. Dlatego wielbię go jeszcze bardziej.
Nie chcę kończyć tej przygody. Nie chcę kończyć z Kazem. Leigh - PISZ! Coś wymyślisz!
Poproszę jeszcze jedną historię z tą niesamowitą ekipą.
Jeżeli ktoś uważał, że robota Wron w pierwszym tomie była nierealna do wykonania to w "Królestwie Kanciarzy" stawka jest mocno podbita. Kaz musi odzyskać Inej, postawić się Van Eckowi, a z tyłu głowy ciągle tłucze mu się zemsta na Rolinsie. To dopiero będzie galimatias. Sztuczka na sztuczce, plan w planie, zasadzka...
2022-05-31
UWIELBIAM.
Tło historyczne, społeczne, piękno opisów... No MAJSTERSZTYK.
Jednak z każdym kolejnym spotkaniem z tą historią, czy to filmowo czy książkowo, spłaszczam ją (co mnie lekko przeraża) do jednej parafrazy:
"Głupia Scarlett! Ja bym wolała jednego pana Retta, niż dziesięciu takich Ashleyów!"
UWIELBIAM.
Tło historyczne, społeczne, piękno opisów... No MAJSTERSZTYK.
Jednak z każdym kolejnym spotkaniem z tą historią, czy to filmowo czy książkowo, spłaszczam ją (co mnie lekko przeraża) do jednej parafrazy:
"Głupia Scarlett! Ja bym wolała jednego pana Retta, niż dziesięciu takich Ashleyów!"
2022-02-23
"Ja miałem tylko wejść i wyjść! Wszedłem, ale nie mogę wyjść" - takie mam pierwsze skojarzenie. Miał być cichy włam stulecia, a wyszło...heh.
Zdecydowanie lepsze niż Trylogia Grishów, choć tu mniej magii i fantasy. To taka historia gangsterka, ale z jakim klimatem, z jakim wątkiem, z JAKIMI BOHATERAMI.
Kocham Kaza. I Wylana, i Jaspera, i Mathiasa. No i Inej i Ninę - przez całe czytelnicze życie polubiłam/pokochałam dwie (dwie!) kobiece bohaterki - Ineverę i Ka- Poel. Dzięki tej powieści dorzucam jeszcze dwie. Czy już pisałam, że kocham Kaza?
POLECAM.
"Ja miałem tylko wejść i wyjść! Wszedłem, ale nie mogę wyjść" - takie mam pierwsze skojarzenie. Miał być cichy włam stulecia, a wyszło...heh.
Zdecydowanie lepsze niż Trylogia Grishów, choć tu mniej magii i fantasy. To taka historia gangsterka, ale z jakim klimatem, z jakim wątkiem, z JAKIMI BOHATERAMI.
Kocham Kaza. I Wylana, i Jaspera, i Mathiasa. No i Inej i Ninę -...
2022-01-20
Tęskniłam za odchłańcami, sama nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo, póki nie zaczęłam czytać nowej historii.
Świat się zmienił. Praktycznie nie ma już potworów, ale Lessha trzyma swoją córkę Olive na krótkiej smyczy. Ma ku temu wiele powodów, których córka nie rozumie. Młoda księżniczka buntuje się przeciwko matce, czego o mało nie opłaci życiem...
Syn Arlena i Renny, też nie ma łatwo. Przede wszystkim jest inny, nie tylko od ojca (do którego jest wiecznie porównywany), ale i innych dzieci. To delikatny, wrażliwy chłopiec, który znakomicie gra na piszczałce. Niestety, gdy matka próbuje go nauczyć rodzinnego interesu, Darin ledwo uchodzi z życiem z pułapki zastawionej przez Otchłańce.
Gdy Leesha i Renna jednoczą siły by dowiedzieć się, co, kto i dlaczego zagraża ich dzieciom, znikają bez wieści. Olive zostaje porwana do Pustynnej Włóczni, gdzie ma poślubić księcia. Darin z ekipą (córką Elony i dziećmi Rojera) wyrusza by ją odbić.
Czy im się to uda? Jak na Olive wpłynie pobyt w Forcie Karsja? Czego chcą odchłańce? Tak wiele pytań!
Świat nadal niezwykle intrygujący, Brett wycisnął z niego siódme soki. Bohaterowie też całkiem interesujący. Szczególnie polubiłam Darina, Olive też jest fajna. No i Chadan, co to za człowiek, eh.
Darin bardzo przypomina mi Arlena z początków opowieści, ma też sporo z mojego kochanego Rojera. Trochę rozczarowały mnie jego dzieci. Olive, zaskakująco mało podobna do Leeshy, której nie cierpię, ma dużo z Jadira, którego praktycznie nie zna.
Miałam nadzieję, że Peter V. Brett nie bawi się już w G.R.R. Martina i nie zabija bohaterów jednego za drugim. Nadzieja matką głupich. Panie Brett, WHY?!
Ta historia ma w sobie wiele dobrego. Ciekawi mnie co się stało z "dawną ekipą". Cieszę się, że spotkałam się z Ineverą. To naprawdę dobra historia. Uwielbiam. Polecam. Kocham. Czekam na kolejne części.
Tęskniłam za odchłańcami, sama nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo, póki nie zaczęłam czytać nowej historii.
Świat się zmienił. Praktycznie nie ma już potworów, ale Lessha trzyma swoją córkę Olive na krótkiej smyczy. Ma ku temu wiele powodów, których córka nie rozumie. Młoda księżniczka buntuje się przeciwko matce, czego o mało nie opłaci życiem...
Syn Arlena i Renny,...
2022-01-16
2021-02-14
Wspaniały album!
Kiedy człowiek myślał, że widział już każde zdjęcie, którym Freddie i jego najbliżsi chcieli się podzielić ze światem, okazało się, że jest jeszcze cała kolekcja nowości.
Wspaniały album!
Kiedy człowiek myślał, że widział już każde zdjęcie, którym Freddie i jego najbliżsi chcieli się podzielić ze światem, okazało się, że jest jeszcze cała kolekcja nowości.
2020-07-30
2020-07-10
2020-02-19
Przepiękny album.
Wiele smaczków w postaci plakatów z występów czy biletów. Każde zdjęcie podpisane, do tego duża garść wiedzy o zespole jako całości i o każdym z członków z osobna.
To chyba jedyne miejsce, gdzie można zobaczyć Briana May`a w krótkich włosach!
Gratka dla każdego fana.
Przepiękny album.
Wiele smaczków w postaci plakatów z występów czy biletów. Każde zdjęcie podpisane, do tego duża garść wiedzy o zespole jako całości i o każdym z członków z osobna.
To chyba jedyne miejsce, gdzie można zobaczyć Briana May`a w krótkich włosach!
Gratka dla każdego fana.
2012-06-12
2019-10-21
2019-07-23
W zamierzchłych czasach żyli bohaterowie, o których do dziś opowiada się legendy, bo któż z nas nie słyszał o królu Arturze, czy walecznym Lancelocie, albo o czarownicy Morganie? Tych dwóch kawalerów przez lata było rycerskim wzorem, a kapłanką zapewne straszono niegrzeczne dzieci. „Mgły Avalonu” to historia pisana głowinie z perspektywy tej silnej kobiety.
Pani Marion Zimmer Bradley przenosi nas do czasów, tuż po podboju przez rzymian Brytanii, gdy nowopowstałe chrześcijaństwo rozlewa się dopiero na świat. Brytania jest podzielona, między chrześcijan a pogan. Na początku historii wiara w Boginię jest silna i mocno kultywowana, jednak i Pani Jeziora i Merlin Brytanii dostają znak od bogów, że trzeba zacząć pleć sieć intryg, by uchronić wiarę. Z takiej intrygi rodzi się Artur, TEN Artur.
Intrygi uknute przez Panią Jeziorna i Merlina na początku wydają się prowadzić w dobrą stronę, niestety swoje intrygi plotą inni bohaterowie, a i Morgiana zachowuje się nie tak jak chciałaby jej opiekunka. Problemy zaczną się jednak, gdy Artur poślubia Gwenifer – wykształconą w klasztorze, bardzo pobożną kobietę. Ona zdobywa wielki wpływ na Artura aż ten odtrąca Avalon, który tracąc wyznawców znika we mgle…
Intryga wydaje się dość prosta, jednak historia obejmuje pół wieku i jest przepełniona masą intryg, kłamstw, miłości, nienawiści. Postacie są z krwi i kości, w sumie polubiłam każdą, bo po prostu są prawdziwe. Jasne Gwenifer jest fałszywą hipokrytką, Morgause jest skora do romansów i knucia, Lancelot to wzór cnót(do czasu) i wiecznie się użala, a Artur próbuje być dobrym królem.
Uwielbiam styl tej opowieści. 1150 stron przeczytałam w TYDZIEŃ. Sama w to nie wierzę, nie wiem kiedy, po prostu płynęłam słowo za słowem, strona za stroną.
Jedna z najpiękniejszych, najlepiej napisanych książek jakie czytałam. Aż nie chciałam jej kończyć, bo wiedziałam jak się kończy. Wiele, wiele lat temu oglądałam film, pamiętałam tylko kilka urywków: młodego mężczyznę w rogach, kobietę i jaskinię oraz tytuł: „Mgły Avalonu” i wiedziałam, wiedziałam, że kiedyś przeczytam tę historię, gdy tylko dowiedziałam się, że film to adaptacja. Może z mojej opinii nie wynika jak GENIALNA jest to powieść, ale po prostu nie umiem tak pięknie pisać i opowiadać jak autorka, i chociaż minął tydzień od zamknięcia przeze mnie książki do napisania tych kilku słów, emocje ciągle we mnie nie opadły.
Swoją drogą Morgiana swoje zadanie wykonała – pamięć o Bogini przetrwała, tak jak historia o Królu Arturze.
W zamierzchłych czasach żyli bohaterowie, o których do dziś opowiada się legendy, bo któż z nas nie słyszał o królu Arturze, czy walecznym Lancelocie, albo o czarownicy Morganie? Tych dwóch kawalerów przez lata było rycerskim wzorem, a kapłanką zapewne straszono niegrzeczne dzieci. „Mgły Avalonu” to historia pisana głowinie z perspektywy tej silnej kobiety.
Pani Marion...
2019-06-09
Co można napisać o książce, która jest niemal legendą? Że wiedziałam, że ją pokocham tak jak filmy? O pięknie historii, o niesprawiedliwości, o łzach w oczach i złości. O miłości?
Ale czy tam była miłość? Kochał tylko Gatsby i Wilson. A może była to tylko forma szaleństwa, pasji, chęć posiadania wszystkiego czego się pragnie? Nie wiem, ale oczyma wyobraźni widzę rozgorączkowanego Gatsby`ego, skrępowanego i pełnego nadziei, robiącego wszystko by osiągnąć swój cel.
Nie podoba mi się hipokryzja Toma, on może - Daisy nie. Nie podoba mi się zakłamanie Daisy. Nie podoba mi się fałsz ludzi w tej historii. Jakby Gatsby, mimo tego, że był przestępcom, był jedynym szczerym, prawdziwym i oddanym. Może dlatego jego koniec tak boli.
Cudowna historia. Pięknie zekranizowana, sama nie wiem którą wersję wolę. Starszej lepiej czuć klimat lat 20.,ale nowsza jest również bardzo ciekawa. Obie wiernie oddają książkę, choć jak zwykle książka lepsza.
Dziękuję panie Fitzgerald, za piękną historię i cudowny styl. Każde zdanie pasuje idealnie, nie ma zbędnych słów, a czytając jedziemy przez Nowy Jork lat 20. Coś pięknego.
No ale... Głupia Daisy. Głupi Gatsby. Bardzo głupia Daisy.
Polecam.
Co można napisać o książce, która jest niemal legendą? Że wiedziałam, że ją pokocham tak jak filmy? O pięknie historii, o niesprawiedliwości, o łzach w oczach i złości. O miłości?
Ale czy tam była miłość? Kochał tylko Gatsby i Wilson. A może była to tylko forma szaleństwa, pasji, chęć posiadania wszystkiego czego się pragnie? Nie wiem, ale oczyma wyobraźni widzę...
2019-03-14
Napisałam kiedyś, że Sanderson coś ćpa, bo takich światów na trzeźwo się nie tworzy i że nie zdziwię się, jak mu po domu biegają jednorożce. I proszę państwa oto są - jednorożce Sandersona! Co prawda rysowane ręką bohaterki książki, ale to tylko drobny szczegół...
Rytmatyści malując kredą po podłodze, czy ścianie potrafią sprawić, że ich rysunki ozywają. Niby płaskie rysunki, ale człowieka ze skóry obedrą. Dlatego na Nebrasku trwa wojna. Rytmatyści walczą by dzikie Kredowce nie zdobyły świata.
Akcja książki rozgrywa się w jednej ze szkół Rytmatycznych. Młodzi adepci tej szkoły zaczynają znikać w dziwnych okolicznościach. Odsunięty od swoich uczniów profesor oraz syn wytwórcy kredy mają za zadanie dowiedzieć się kto stoi za tymi zaginięciami. Ta misja okaże się bardzo trudną i niebezpieczną...
Kolejny niesamowity świat Sandersona. Joel jest zwykłym chłopcem, w którego postać może się wczuć każdy z nas. A jednak Joel jest niezwykły, bo ma talent do czegoś, do czego nie powinien mieć. Kocha Rytmatykę, ale nie jest Rytmatystą... przykre i bolesne. Książka ta jednak pokazuje, że czasem miłość do czegoś wystarczy, by okazać się niezastąpionym.
Jestem oczarowana światem. Akcja porwała mnie bez litości, nie brała jeńców, ani nie chciała okupu. Ponoć to historia dla młodszych czytelników... Co prawda bohaterami są uczniowie, ale dyskutowałabym czy to książka dla młodzieży tylko i wyłącznie. Jest brutalna, miejscami krwawa i zrywa klosz, pod którym chowa się dzieci. Zdecydowanie jest lżejsza fabularnie i wagowo niż Archiwum Burzowego Światła, ale to historia nie tylko dla młodzieży.
Ponad to wydanie jest po prostu piękne. Samemu możemy, dzięki ilustracją i wskazówką sprawdzić, czy nie jesteśmy Rytmatystami, możemy poznać podstawowe rysunki, schematy obron i poznać odrobinę teorii. Super sprawa!
Ja gorąco polecam. Kolejne fantastyczne spotkanie z Autorem. Kolejny cykl, na który będę czekać z wytęsknieniem.
Napisałam kiedyś, że Sanderson coś ćpa, bo takich światów na trzeźwo się nie tworzy i że nie zdziwię się, jak mu po domu biegają jednorożce. I proszę państwa oto są - jednorożce Sandersona! Co prawda rysowane ręką bohaterki książki, ale to tylko drobny szczegół...
Rytmatyści malując kredą po podłodze, czy ścianie potrafią sprawić, że ich rysunki ozywają. Niby płaskie...
Mam wrażenie, że minęły wieki, odkąd ostatni raz czytałam coś tak dobrego. Kuang tą powieścią udowadnia, że sukces "Wojny Makowej" to nie przypadek i pisać umie. I to jak!
Lądujemy w xIX wiecznym Oxfordzie, wyjątkowym miasteczku i na wyjątkowej uczelni. W powieści jej znaczenie jest jeszcze większe niż w rzeczywistości, bo Oxford jest tu najważniejszym ośrodkiem pracy ze srebrem. Srebrna rewolucja zmienia obraz Wielkiej Brytanii, tak jak rewolucja przemysłowa tylko szybciej i mocniej. Zamknięci w swojej bańce studenci i młodzi naukowcy nie dostrzegają jednak drastycznych zmian. Tym bardziej, że uczelnia jest dla nich domem i wielką szansą. A na pewno jest nią dla Robina Swifta, pół chińczyka, sieroty z Kantonu. Przywieziony we wczesnym dzieciństwie do Londynu i wychowany po brytyjsku długo ma klapki na oczach. Uczy się pilnie na tłumacza, marzy o pracy ze srebrem. Jednak bardzo szybko w jego idealnym świecie pojawiają się rysy, które z początku trochę poszerza, trochę ignoruje, aż w końcu pozwala by cały się zawalił.
Wielką siłą tej książki są jej rozważania językowe i filozoficzne. Jestem językoznawcą z wykształcenia a i nie jedne fakultety z filozofii odbyłam, więc te fragmenty sprawiły mi wyjątkowo dużo frajdy. Autorka wykonała olbrzymi resaerch i korzystała z pomocy wielu naukowców. To czuć, czuć profesjonalizm i pasje, bo tak tytanicznej pracy nie da się zrobić bez pasji.
Postacie są w gruncie rzeczy do siebie podobne, co nie dziwi, bo są obcokrajowcami: Haiti, Indie, Chiny - nacje, które chcą się wyrwać spod panowania Wielkiej Brytanii, albo nie wpaść pod jej pantofel. Z czwórki głównych bohaterów tylko jedna postać jest Brytyjką, Brytyjką z krwi i kości co ostatecznie dorowadzi do tragedii. Na kartach powieści znajdzie się też kilku drugo a nawet trzecioplanowych bohaterów, których aż do końca ciężko nam sklasyfikować: dobry, czy zły. Bardzo długo autorka trzyma czytelnika w napięciu: kto ma rację w tym sporze... czy mamy zaufać profesorowi, który przygarnął młodego Robina i dał mu wykształcenie, i dach nad głową, czy narwanemu, nowopoznanemu bratu?
Słabą stroną mogą wydawać się relacje między bohaterami, bo rzeczywiście o sile ich przyjaźni raczej się czyta niż ją czuje. Podobnie jak z emocjami postaci, są bardzo zamknięci, nieczuli. Na taką budowę bohaterów i relacji między nimi niewątpliwie wpływ miało pochodzenie autorki. Chińczycy tak mają. Po prostu nie są tak wylewni jak my.
To tylko jeden mankament tej opowieści. Jest monumentalna, mocno osadzona na faktach, z niesamowitym resarechem językowym, z nutą niespotykanej magii. Czytając tą książkę, człowiek zadaje sobie mnóstwo filozoficznych pytań, tych samych na które muszą odpowiedzieć sobie bohaterowie. Tylko czy nasze odpowiedzi brzmią tak samo?
Polecam z całego serca, choć nie jest to książka łatwa. Ze względu na zawiłości językowe, historyczne i sposób prowadzenia opowieści przez autorkę. Cóż zakończenie, podobnie jak w Wojnie Makowej, gorzkie... Może to też jakaś chińska cecha narodowa?
Mam wrażenie, że minęły wieki, odkąd ostatni raz czytałam coś tak dobrego. Kuang tą powieścią udowadnia, że sukces "Wojny Makowej" to nie przypadek i pisać umie. I to jak!
więcej Pokaż mimo toLądujemy w xIX wiecznym Oxfordzie, wyjątkowym miasteczku i na wyjątkowej uczelni. W powieści jej znaczenie jest jeszcze większe niż w rzeczywistości, bo Oxford jest tu najważniejszym ośrodkiem pracy ze...