-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2015-02-28
2015-11-27
2015-11-26
2015-06-19
2015-11-17
2015-11-13
2015-11-08
2015-11-02
2015-11-01
2015-10-07
2015-09-27
2015-08-19
W sumie, jedyne co mi przychodzi na myśl to olśnienie, że książka mimo zapewnień wydawcy nie była wesoła, a wręcz przygnębiająca. Moment, w którym dziewczyny po całej przygodzie Julie płaczą na Islandii pewnie w zamierzeniu miał być śmieszny - taki tam komizm sytuacyjny... - ale taki nie był. Był żałosny.
Zakończenie też takie, no, przeciętne. Trochę się zawiodłam.
Smutna, smutna, smutna!
W sumie, jedyne co mi przychodzi na myśl to olśnienie, że książka mimo zapewnień wydawcy nie była wesoła, a wręcz przygnębiająca. Moment, w którym dziewczyny po całej przygodzie Julie płaczą na Islandii pewnie w zamierzeniu miał być śmieszny - taki tam komizm sytuacyjny... - ale taki nie był. Był żałosny.
Zakończenie też takie, no, przeciętne. Trochę się zawiodłam.
Smutna,...
2015-08-13
2015-08-10
Bardzo dobra. W sumie wydawało mi się, że będzie nieco bardziej straszna i chyba to mnie nieco rozczarowało, ale King jak zawsze serwuje dopracowany utwór, do którego nie można mieć zastrzeżeń - jeśli o mnie chodzi, to taki realizm połączony z horrorem zdecydowanie przypadł mi do gustu.
Naprawdę nie trzeba było się obawiać, że książce o dalszych losach Dana Torrance' a może czegokolwiek brakować.
Było nawet parę suchych żartów, dzięki którym głupio się do siebie uśmiechałam. A rozwiązanie było tak proste, że nie przyszło mi nawet do głowy.
Kto ma niedosyt po "Lśnieniu" - ale i ten, kto wcześniejszej książki nie czytał - z całą pewnością powinien docenić wykończenie dzieła. Polecam!
Bardzo dobra. W sumie wydawało mi się, że będzie nieco bardziej straszna i chyba to mnie nieco rozczarowało, ale King jak zawsze serwuje dopracowany utwór, do którego nie można mieć zastrzeżeń - jeśli o mnie chodzi, to taki realizm połączony z horrorem zdecydowanie przypadł mi do gustu.
Naprawdę nie trzeba było się obawiać, że książce o dalszych losach Dana Torrance' a...
2015-02-15
Zdaje się, że nie mogłam wybrać lepszej książki, by zacząć się obracać w wątku dysutopijnym. Niektórzy uważają, że można by zaczynać od "Igrzysk śmierci", lub "Niezgodnej" ale biorąc ten egzemplarz w dłonie, stwierdziłam z ręką na sercu, że nie ugnę się pod presją mody i poszukam czegoś, co jest słabo znane. A nuż znajdę coś dobrego! Kolumb też płynął praktycznie na ślepo...
Szczerze przyznam, że nie ma jak nowy temat. Jak się trafi w fantasy, to nie ma siły, by się z niego wydobyć i kiedy zaczyna się interesować czymś innym, to ma się tylko jedną szansę na pierwsze wrażenie. W tym przypadku to było Bingo.
"Rebelianta" od początku czyta się lekko, przyjemnie. Czcionka jest miła dla oka a rozdziały dość długie lub krótkie, by zachęcać do czytania. I tylko moje obowiązki czytelnicze (pozwolę sobie tak nazwać lektury szkolne w liceum) nie pozwoliły mi na przeczytanie jej za jednym razem.
Czuć tu powiew czegoś nowego, świeżego. Akcja nie opiera się na utartych schematach, nie ma tu swoistego romansu, a nawet jeśli, to autorka nie skupia na nim całej treści, to taki dodatek do ogólnych wątków (odnotowałam to jako duży plus). Punkty odjęłam tylko za tą całą otoczkę kryminału, która chyba nie bardzo wypaliła. Kto czytał Christie, ten wie, że w kryminale musi być równowaga, chodzi mi o ten moment zwątpienia - czytelnik do końca wie - ba! jest pewien - że Day nie jest odpowiedzialny za morderstwo. A może to celowy zabieg? Nie wiem, nie wykluczam i tej możliwości, aczkolwiek sam pomysł bardzo udany. Wręcz zachodziłam w głowę, kto był mordercą.
Bohaterowie to też bardzo udany element "Rebelianta". Podobał mi się Day i jego trzeźwe myślenie, zwłaszcza gdy musiał być ostrożny w pierwszych chwilach spędzanych z June oraz to, jak planował swoje kroki, gdy np. miał zamiar włamać się do szpitala. Byłabym szczęśliwa, gdyby pani Marie Lu na tym obrazie się skupiła, bo nie mieliśmy jeszcze okazji widzieć Day-a tak naprawdę w akcji. Ogólnie rzecz biorąc, Daniel jest oddany i czuły zwłaszcza w relacjach z June. Słabo został nakreślony jako wojownik, przez co czuję lekki niedosyt.
June była taką "badass" w tej historii, ale też nie do końca. Ważne jest dla niej to, co kocha, jak jej brat, Republika, Day. Co nie oznacza, że jest dzięki temu słaba - o nie! - June jest zdecydowana i uparta, a najbardziej kocham ją za jej maski. Jej prawdziwe oblicze niewielu ma okazję oglądać, zaledwie kilka osób, a w tym Ollie. Pochłania ją to, co robi: musi być przykładną obywatelką, żołnierzem a przede wszystkim wojownikiem i obrońcą Republiki, przez co, nota bene, trochę wychodzi na Adwokata Diabła, ale za to winne jest pranie mózgu propagandą, jakie zgotowało jej własne państwo. Skłaniam się ku temu, że June nie przerosło jej zadanie, choć miała jedynie 15 lat. No właśnie i tu się przywalę, bo to się chyba utarło, ale nie wydaje mi się, by dzieci w takim wieku przeżywały tak intensywnie swoją pierwszą miłość. Ja przynajmniej nie przeżywałam, a chłopcy mojego wieku bardziej interesowali się fizyczną formą okazywania uczuć (wiadomo, o co chodzi...).
Bohaterów nie jest też za wiele, wystąpiła tam ważna postać syna Elektora, z którą wiążę spore nadzieje w kontynuacji, być może nie będzie miał za dużej roli, ale nie przestaję wierzyć we własne przekonania.
Ostatecznie zachwyciła mnie, poza kilkoma maleńkimi mankamentami. Polecam, jeśli wy też chcecie się oderwać od tego, co zazwyczaj czytacie. Lektura przyjemna, lekka, do poczytania na jeden wieczór o wspaniałym klimacie.
Zdaje się, że nie mogłam wybrać lepszej książki, by zacząć się obracać w wątku dysutopijnym. Niektórzy uważają, że można by zaczynać od "Igrzysk śmierci", lub "Niezgodnej" ale biorąc ten egzemplarz w dłonie, stwierdziłam z ręką na sercu, że nie ugnę się pod presją mody i poszukam czegoś, co jest słabo znane. A nuż znajdę coś dobrego! Kolumb też płynął praktycznie na...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-04-22
Ogólnie nie biję książek... Ale mam się teraz z czego spowiadać, niestety.
Zastanawiam się, co ta książka ma przekazać licealiście i dochodzę do wniosku, że Conradowi (facet jest Polakiem, ale ma sprytny angielski pseudonim - już go nie lubię) po prostu coś się udało i odnoszę wrażenie, że "Jądro ciemności" w spisie lektur jest dlatego, że opisano w niej ewidentnego Szatana urodzonego i wykształconego w zachodniej Europie, którego wiernym uczniem jest - uwaga! - Rosjanin.
I znów, zdaje się, trafiłam na martyrologię polską, a to już przecież nie romantyzm.
A odwieczne biblijne pytanie: UNDE MALUM, pozostaje bez odpowiedzi.
Ogólnie nie biję książek... Ale mam się teraz z czego spowiadać, niestety.
Zastanawiam się, co ta książka ma przekazać licealiście i dochodzę do wniosku, że Conradowi (facet jest Polakiem, ale ma sprytny angielski pseudonim - już go nie lubię) po prostu coś się udało i odnoszę wrażenie, że "Jądro ciemności" w spisie lektur jest dlatego, że opisano w niej ewidentnego Szatana...
2015-05-19
2015-03-27
2015-02-01
Obawiam się, że jestem już za stara na takie paranormal romance, w gruncie rzeczy dość naiwne.
Jest mi z tego powodu bardzo przykro, ale straciłam czas na to, by przez nią przejść. Styl był nawet niezły, ale po przeczytaniu "Zbrodni i kary", gdzie z Raskolnikowem byłam cały czas, to skakanie Cynthii Hand od jednego ważniejszego wydarzenia do następnego wydaje mi się nieco dziecinne. Nie podobał mi się trójkącik z Clarą.
Zaskoczyło mnie niespodziewane zakończenie, choć z ręką na sercu muszę powiedzieć, że też niezupełnie.
Poza tym moją uwagę przykuł spektakularny koniec "Nieziemskiej" - a konkretnie jej dające wiele do myślenia dwie ostatnie strony, które jako jedyne miały chyba jakiś głębszy przekaz - świetnie współgrał z piosenką "Nie ma nieba" (kto zna, ten wie). Chodzi mi tu o to, że ta cała misja Clary do złudzenia przypomina mi to, w jaki sposób zachowujemy się my, zwykli ludzie, nie-anielici. W każdym świadomym człowieku rodzi się bunt przeciw planowi, jaki wyznaczyły mu niebiosa. Dlatego bierzemy rozwód, zdradzamy kochane osoby, rezygnujemy z pracy, etc.
Ale to pewnie i tak to, co sama wycisnęłam, a czego autorka nie zamieściła. Tak, wiem, że nie powinnam się spodziewać po tej książce niczego większego poza prostą rozrywką. Sama jestem sobie w sumie winna...
Nic ciepłego o niej nie powiem, poza tym, że szybko się ją czyta.
Obawiam się, że jestem już za stara na takie paranormal romance, w gruncie rzeczy dość naiwne.
więcej Pokaż mimo toJest mi z tego powodu bardzo przykro, ale straciłam czas na to, by przez nią przejść. Styl był nawet niezły, ale po przeczytaniu "Zbrodni i kary", gdzie z Raskolnikowem byłam cały czas, to skakanie Cynthii Hand od jednego ważniejszego wydarzenia do następnego wydaje mi się nieco...