-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać354
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik16
Biblioteczka
2014-08-07
2014-08-04
Bardzo przyjemna bajka, która wciągnie nawet dorosłego i przemądrzałego czytelnika. Autorowi książki udało się w niej stworzyć niepowtarzalny klimat , na który składają się m.in : tajemnica starego sierocińca, wędrówki w czasie i niezwykłe umiejętności jakimi dysponują główne postaci książki ,no i przede wszystkim niezwykłe fotografie jakimi jest ona ilustrowana. Całość jest bardzo intrygująca i pomimo tego, że dzieckiem już dawno nie jestem, to w ciągu dwóch dni czytania książki zdołałam o tym całkiem zapomnieć.
Fabuła książki opiera się z jednej strony o dość znany motyw podróży w czasie przy pomocy pętli czasu, z drugiej strony o dość wyeksploatowane w baśniach właściwości osób takie jak : niewidzialność, umiejętność lewitacji, ożywiania umarłych czy też rozpalania ognia. Połączenie to mogło dać efekt w postaci przewidywalnej bajki dla grzecznych dzieci , ale pod piórem Ransoma Riggsa dało efekt w postaci intrygującej lektury i inteligentnej baśni(?) również dla dorosłych.
Nie będę streszczać fabuły książki, bo bardzo łatwo byłoby mi się w nią zapętlić, podobnie jak zapętlił się czas 3 września 1940 r na pewnej Walijskiej wyspie, gdzie grupa dzieci posiadających osobliwe umiejętności, pod opieką pani Peregrine , chroni się przed światem pełnym polujących na nie potworów i upiorów.
To już brzmi niepoważnie, więc nie będę kontynuować opowiadania reszty fabuły, żeby nie zniechęcać do jej przeczytania. A zapewniam , że naprawdę warto !
Książka ma niezwykły klimat ( powtarzam się), który jest jej największą wartością, szczególnie zaś polecam ją osobom, które uwielbiają stare fotografie .
Bardzo przyjemna bajka, która wciągnie nawet dorosłego i przemądrzałego czytelnika. Autorowi książki udało się w niej stworzyć niepowtarzalny klimat , na który składają się m.in : tajemnica starego sierocińca, wędrówki w czasie i niezwykłe umiejętności jakimi dysponują główne postaci książki ,no i przede wszystkim niezwykłe fotografie jakimi jest ona ilustrowana. ...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-06-30
2014-07-29
Jest to klimatyczna opowieść o czasach wiktoriańskich, która ujmuje czytelnika przede wszystkim niezwykłą wytwornością wypowiedzi jaką posługują się wszystkie występujące w książce postaci. Sztuka konwersacji jaka została zaprezentowana w książce jest wysoce kunsztowna, zgodnie z jej regułami bohaterowie książki uprawiają dyskusje, wymieniają swoje poglądy, plotkują a nawet prowadzą kłótnie.
Muszę powiedzieć jednak, że o ile początek książki ujął mnie swoim klimatem, podobnie jak rozwinięcie fabuły, to samo zakończenie- czyli niezwykle szczęśliwe zakończenie wszystkich wątków ( głównie miłosnych)- przesłodziło mi nieco odbiór całości. Nie dało się nie zauważyć, iż ta napisana w 1848 roku przez siostry Brontë historia służyć miała ku pokrzepieniu niewieścich serc, które tkwiły w nieudanych związkach, lub oczekiwały w staropanieństwie na szczęśliwe małżeństwo. Przesłaniem książki miało być zapewne to, iż właściwa postawa niewiasty polegająca na cierpliwym służeniu swojemu mężowi, niezłomność w zachowaniu moralnej postawy oraz umiejętność wielkodusznego wybaczania- spotkają sią z nagrodą od życia. Ukoronowaniem takiej postawy może być szczęśliwy zbieg okoliczności prowadzący ostatecznie do życia w dostatku u boku ukochanego mężczyzny. Kobieta w czasach wiktoriańskich miała również zwracać baczniejszą uwagę na przymioty moralne swojego ewentualnego kandydata do ręki, wykorzystując w podejmowaniu takich decyzji opinię starszych, życzliwych i mądrzejszych matron.
Historia jaka przydarzyła się Helen- głównej bohaterce książki – posiada scenariusz ponadczasowy i nietrudno byłoby znaleźć podobny przykład również współcześnie. Młoda dziewczyna daje się uwieść pięknym słówkom młodzieńca o przyjemnej powierzchowności ale posiadającego osobowość Piotrusia Pana. Po krótkim narzeczeństwie i wbrew napomnieniom ciotki, która dostrzega pod gładkim obliczem młodzieńca cechy lekkoducha- Helen wychodzi za niego za mąż. Dość szybko małżeństwo przestaje być szczęśliwe, bowiem hulaszczy tryb życia pana Huntingdona niszczy ciepło domowego ogniska. Helen bardzo długo i z cierpliwością anioła znosi pijackie ekscesy i zdrady swojego męża, ale w momencie kiedy dostrzega zgubny wpływ męża na ich syna Arthura, a także kiedy wynajęta niania staje się kolejną kochanką męża - Helen postanawia go opuścić . Niestety w epoce wiktoriańskiej , kiedy kobieta i jej majątek były własnością męża-nie było to takie proste. Z pomocą jednak swojego brata chroni się w posiadłości o nazwie Wildfell Hall stając się dla świata panią Graham. Dalsze jej losy opisane w książce polecam wszystkim, którzy są zainteresowani jak takie problemy były rozwiązywane w czasach pełnych konwenansów, ścisłych zasad moralnych i towarzyskich.
Książka jest godna polecenia osobom uwrażliwionym na estetykę wypowiedzi, elegancję zachowania ludzi - bowiem w tej książce można znaleźć cały wachlarz przykładów, jak z zachowaniem wszelkich wiktoriańskich norm towarzyskich, w pięknie dobranych słowach można dać do zrozumienia osobie niegodnej szacunku, iż jest zwyczajną świnią.
Jest to klimatyczna opowieść o czasach wiktoriańskich, która ujmuje czytelnika przede wszystkim niezwykłą wytwornością wypowiedzi jaką posługują się wszystkie występujące w książce postaci. Sztuka konwersacji jaka została zaprezentowana w książce jest wysoce kunsztowna, zgodnie z jej regułami bohaterowie książki uprawiają dyskusje, wymieniają swoje poglądy, plotkują ...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-07-17
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości forumowej przyjaciółki -Violoabu-toczytam której w tym miejscu serdecznie dziękuję!
Książka jest nadzwyczajna, pochłonęłam ją w jedno popołudnie nie mogąc jej absolutnie odłożyć na później. Przez swoją autentyczność książka otwiera oczy na to czym jest depresja a dokładniej zaburzenie afektywne dwubiegunowe. O depresji wiem więcej niż bym chciała, więc powiem szczerze: to co opowiada pani Agnieszka Turzyniecka w swojej książce to prawda. Ani słowa zmyślania, żadnego koloryzowania, wręcz ogromna powściągliwość w opisie niedogodności wynikających z tej straszliwej choroby. Bohaterka nie rozczula się nad sobą, taktownie pomija np. wszelkie opisy samopoczucia osoby, które nie śpi przez kolejne siedemdziesiąt kilka godzin. A jak można się czuć- to proponuję spróbować nie kładąc się do łóżka przez trzy- cztery kolejne noce ( i dnie ). Po tym czasie, pomimo kompletnego rozbicia- należy wziąć się w garść i zapieprzać a nie użalać się nad sobą jak to niejednokrotnie radzi się osobie chorej na depresję.
Bohaterka książki Marlena Serafin miała niesamowite szczęście, że diagnozowano ją w Niemczech a nie w Polsce. Tutaj zapewne nikt by się specjalnie nie ograniczał z przepisywaniem silnie uzależniających leków uspokajających. Wiele ludzi w Polsce zostało już uzależnionych i nigdy się już od nich nie uwolnią. Niektórzy być może przeczytają moją opinię. Tym osobom polecam książkę jako pozycję obowiązkową, może być ona prawdziwym objawieniem. Osoby takie mogą dojrzeć w niej analogię do swoich problemów zdrowotnych i swojego życia .Niejedna osoba rozpozna w sobie dziewczynkę z balonikami.
Wartością tej książki jest również to , że może zmusić do myślenia o wpływie naszej osobowości na nasze dzieci. Jeśli jesteśmy rodzicem bulimiczki, narkomanki, osoby z depresją- i nie mamy sobie nic do zarzucenia- warto zastanowić się nad wyparciem jakie niewątpliwie stosuje nasz umysł.
Książki nie będę oceniać przez pryzmat zastosowania bogactwa odniesień , symboliki i innych elementów warsztatu literackiego. Napisana jest bardzo sprawnie, czyta się ją gładko nie potykając się o żadne niedoróbki. Jej wartość zawarta jest przede wszystkim w przekazywanej treści. Ta zaś otwiera oczy na problem dręczący coraz większą liczbę osób, w tym ogromną liczbę osób niezdiagnozowanych. Depresja bowiem to nie tylko „leżenie i nic nierobienie”. Polecam serdecznie przeczytanie tej książki wszystkim, którzy to wiedzą a szczególnie też tym, którzy tego nie wiedzą.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości forumowej przyjaciółki -Violoabu-toczytam której w tym miejscu serdecznie dziękuję!
Książka jest nadzwyczajna, pochłonęłam ją w jedno popołudnie nie mogąc jej absolutnie odłożyć na później. Przez swoją autentyczność książka otwiera oczy na to czym jest depresja a dokładniej zaburzenie afektywne dwubiegunowe. O depresji wiem...
2014-07-14
Los kobiet w wielu miejscach na ziemi był i jest nadal oględnie mówiąc nie do pozazdroszczenia. Czasem rozmyślamy o kobietach w Azji, Afryce , na Bliskim i Dalekim Wschodzie, tymczasem niesprawiedliwy los może czekać tuż obok, za klasztornym murem.
Na przełomie XV i XVI wieku szalejąca we Włoszech inflacja posagów sprawiła, że niemal połowa wszystkich szlachetnie urodzonych mieszkanek miast włoskich została zakonnicami.
Jedną z ostatnich uchwał Soboru Trydenckiego była reforma klasztorów żeńskich.Inspekcje przeprowadzone w tych miejscach miały na celu ograniczenie jakiegokolwiek kontaktu kobiet zakonnych ze światem zewnętrznym. Budowle gdzie mieściły się zakony zostały obudowane murami i kratami tak aby zakonnice nie widywały wiernych a nawet swoich rodzin. Zostały im skonfiskowane meble, książki oraz wszelkie „luksusy” i prywatną własność. Ograniczono ich prawo do urządzania koncertów i przedstawień religijnych, które stanowiły ich jedyną rozrywkę.
Ile kobiet przeżyło całe życie w tak nieludzkich warunkach, w niewoli i odosobnieniu, będąc zmuszoną do służenia sprawie, której nie wybrały same?
Tego problemu dotyczy książka „ Święte serca”, po którą sięgnęłam zwabiona tajemnicą tego co odbywa się w klasztornych murach.
Szesnastoletnia Isabetta zostaje oddana do klasztoru świętej Katarzyny w Ferrarze przez kochającego ojca, któremu nie brakło animuszu aby spłodzić córki, natomiast brakło mu pieniędzy aby wydać je wszystkie godnie na mąż, czyli brakło na posag dla jednej z nich . W owych bowiem czasach panował zwyczaj , który nazwałabym odwróconym nierządem: mężczyźnie płacono z góry za to aby sypiał ze swoją żoną, i aby ona była matką jego dzieci.
O możliwości zamążpójścia córki za innego, zakochanego w niej bez pamięci, aczkolwiek mało znamienitego, i słabo majętnego nauczyciela śpiewu ojciec nawet nie chce słyszeć, pomimo widocznej rozpaczy obojga. Cóż bowiem przyszłoby rodzinie z takiego sromotnego związku, inna sprawa ma się natomiast z posiadaniem córki w zakonie. Taka wszak i pomodli się i wyprosi łaski dla całej rodziny no i ogląd na całą sytuację jest znacznie lepszy.
Dziewczyna wbrew swojej woli zostaje zamknięta w zakonie gdzie otrzymuję imię Serafina. Oprócz posagu (cokolwiek mniejszego niżby oczekiwał tego od rodziny potencjalny mąż) wraz z dziewczyną ojciec oddaje zakonowi największy dar , który ona posiada -jej cudowny głos. Ten głos i niewątpliwa bystrość umysłu Serafiny są łakomym kąskiem dla sióstr zakonnych, które widzą w niej potencjalną solistkę, pomoc w zakonnej aptece, a na pewnym etapie nawet mistyczkę.
Pierwszy bunt dziewczyny zostaje złamany przy pomocy narkotyku- opium zawartego w soku otrzymywanym z makówek, którym zostaje uśpiona na kilka dni. Późniejszy jej opór i chęć ucieczki skutecznie niszczy wiadomość, iż jej ukochany - Jacopo nie dąży do jej uwolnienia bowiem wybrał intratną posadę kapelmistrza w Parmie i wyjechał z Ferrary. Informacja ta - przekazana Serafinie przez przełożoną zdaje się być kresem jej oczekiwań i dążeń do uwolnienia się z zakonnych murów.
„Nie jesteś warta kłopotów, które byś mu sprawiła.”
Należy nadmienić, że w owych czasach ucieczka nowicjuszki- bowiem tylko tak możliwe byłoby opuszczenie przez nią zakonu -stanowiła dla niej oraz jej rodziny hańbę nad hańbami, której nic nie byłoby w stanie zmyć i której obrzydliwość rozlewała się na każdego, kto z nią przebywał. Czegoś takiego jak zwolnienie z zakonu też nie praktykowano, bowiem należy pamiętać o posagu, który zakon musiałby zwrócić rodzinie. Jednym słowem sytuacja bez wyjścia.
Nie powiem- wzmogłam swoją czujność, kiedy Serafina –zdawać by się mogło całkowicie złamana ,przechodzi coś w rodzaju duchowej przemiany. Staje się gorliwą nowicjuszką, zatopioną w modlitwie oddaną Bogu, pokorną i chętnie poddającą się rytmowi modlitw i rytuałów zakonnych. Z wielką gorliwością zaczyna też pościć, bo jak wiadomo głód sprzyja łączności z Bogiem. Doprowadza się do skrajnej anoreksji , bo panowanie nad tym co zje lub nie zje jest jedyną i ostatnią rzeczą o której może sama decydować. To co wydarzy się dalej w jej życiu zakonnym pozostawiam tym, którzy zechcą sięgnąć po książkę- a zapewniam, że warto.
To nie jest książka antyklerykalna. Brak w niej wyraźnych treści krytykujących celowość i porządek życia zakonnego. Z kart książki przenika spokój i nastrój modlitewny sióstr, które prowadzą swoje życie w sposób uporządkowany i uduchowiony. Ten nastrój jest nawet w stanie uwieść i wzbudzić pragnienie osobistego zatopienia się w spokoju życia zakonnego. Pod jednym jednakże warunkiem. Trzeba samemu tego chcieć dla siebie.
Serdecznie polecam wszystkim czytelnikom zainteresowanym tym co dzieje się za murami zakonów. Bez oczekiwania na tanią sensację, pikantne szczegóły itd. możecie z przyjemnością poczuć atmosferę klasztoru, gdzie osoby uduchowione odnajdują swoje miejsce na ziemi, osoby okrutne z łatwością znajdują pseudo religijne wytłumaczenie dla swojego okrucieństwa, egzaltowane stają się mistyczkami , natomiast te pragnące kochać – kochają aż do samego końca.
Książka porusza do głębi i zmusza do refleksji na wiele tematów.
Los kobiet w wielu miejscach na ziemi był i jest nadal oględnie mówiąc nie do pozazdroszczenia. Czasem rozmyślamy o kobietach w Azji, Afryce , na Bliskim i Dalekim Wschodzie, tymczasem niesprawiedliwy los może czekać tuż obok, za klasztornym murem.
Na przełomie XV i XVI wieku szalejąca we Włoszech inflacja posagów sprawiła, że niemal połowa wszystkich szlachetnie...
Bum! Było już całkiem przyjemnie i właśnie wtedy sięgnęłam po książkę „Tatulo” Oczywiście wiedziałam czego się spodziewać i szczerze mówiąc zakładałam, że porzucę ją po kilku stronach ogarnięta niesmakiem , podobnie jak miało to miejsce z „ Jedynym dzieckiem” Jacka Ketchuma. Niestety nie tym razem. Okazało się bowiem, że Joyce Carol Oates poruszyła temat porwania i wykorzystywania dziecka przez kogoś, kto chce się uważać za jego ojca, w odmienny od Ketchuma sposób. Taki, który nie odrzuca czytelnika ale przywiązuje go aż do samego końca i do ostatniej kartki . Oates nie epatuje opisami gwałtów, przemocy, siniaków, technik wiązania i płynów ustrojowych . Zastosowany w książce znaczenie bardziej powściągliwy sposób przedstawiania tragedii dziecka nie wpływa jednak na zmniejszenie poziomu emocji jakie opis sytuacji wywołuje u czytelnika. Wręcz przeciwnie- oddanie pozornie spokojnego i wypranego z ludzkich emocji sposobu reagowania oprawcy, chłodna kalkulacja jaka odbywa się w jego głowie- po prostu mrożą krew w żyłach.
Czytając taką książkę bardzo chciałoby się wierzyć, że jest to wyłącznie literacka fikcja. Niestety zawarte w niej informacje i fakty rozwiewają takie nadzieje i czytając je wiemy, że wydarzyły się naprawdę . Również, każdy kto chociaż czasem ogląda telewizję ,śledzi Internet wie doskonale, że świat zaludniony jest Fritzlami o tak obrzydliwie zaburzonym myśleniu, że potrafią oni czerpać satysfakcję tylko z poniżania słabszych. Nie bardzo wiem jak można połączyć odczuwanie przyjemności z torturowaniem dziecka jak czynił to porywacz dziecka Chester Cash – tytułowy Tatulo- i zapewne większość kobiet również tego nie rozumie. Tymczasem znowu w ostatnich dniach z prasy i TV dowiedzieliśmy się o gwałcie na dwuletniej dziewczynce- tuż obok nas i w naszym kraju. Stęskniony, kochający tatuś wrócił z więzienia…
Pomimo jednak wstrętu do tego typu zagadnień, nawet wobec groźby doznania wstrząsu psychicznego wywołanego treścią książki- należy ją przeczytać żeby zyskać świadomość tego co może siedzieć w głowie chorego człowieka i co może go sprowokować do sadystycznych czynów. Normalna osoba nigdy by na to nie wpadła, musi więc poszerzyć własne wyobrażenie na temat tego CO może innych podniecać, aby próbować chronić swoją rodzinę przed zboczeńcami. Czy wiesz w jaki sposób Ty i Twoje dzieci jesteście obserwowani w sieciach handlowych przez podobnie zaburzonych osobników ?
Taka książka jak "Tatulo" nie może mieć szczęśliwego zakończenia. Pomimo tego, że Robbie po kilku latach niewoli spędzonych u porywacza wraca do swoich rodziców nie może spowodować, że ktokolwiek zdoła zapomnieć o całej sytuacji i wrócić do normalności. Nie sposób w tym wypadku wykazać się wspaniałomyślnym wybaczaniem. Nie sposób też zapomnieć o takiej książce jak „Tatulo”.
„ Gdybym tak mógł go zabić gołymi rękoma. To dopiero byłby wspaniałomyślny gest Boga !”
Bardzo polecam .
Bum! Było już całkiem przyjemnie i właśnie wtedy sięgnęłam po książkę „Tatulo” Oczywiście wiedziałam czego się spodziewać i szczerze mówiąc zakładałam, że porzucę ją po kilku stronach ogarnięta niesmakiem , podobnie jak miało to miejsce z „ Jedynym dzieckiem” Jacka Ketchuma. Niestety nie tym razem. Okazało się bowiem, że Joyce Carol Oates poruszyła temat porwania i...
więcej Pokaż mimo to