-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2023-06-26
2023-06-15
2014-06-11
Brawa dla Nesbø za napisanie bardzo odważnego kryminału, który porusza wstydliwe dla Norwegów kwestie, dotyczące współpracy części obywateli z III Rzeszą. Zagadnienie to niełatwe, na szczęście autor bardzo sprawnie sobie z nim poradził, tworząc opowieść niezwykle ciekawą i emocjonującą. Uwierzcie mi, że w pewnym momencie tej historii pękło mi serce i łzy lały się rzewnie ze wzruszenia, i stwierdzam, że Nesbø jak mało kto potrafi za pomocą prostych, rzeczowych zdań wywołać burzę, wzbudzić zachwyt i uznanie. Poza tym intryga w „Czerwonym gardle” to mistrzostwo. Już sam fakt wykreowania tak niejednoznacznych związków między bohaterami, których w dodatku charaktery i życiorysy wpisują się w level hard, to domena geniuszu. Jakby tego było mało autor wprowadza do historii bardzo subtelny, z lekka niedopowiedziany wątek miłosny, który chciałoby się powiedzieć, że nie pasuje, ale to nieprawda, tworzy on z dramatyczną, pełną napięcia historią, spójną zniewalającą całość. Tak, jestem zachwycona tą częścią. Nie była ona dla mnie łatwą lekturą, wymagała ode mnie czasu i wielkiego skupienia, ale gra jest warta świeczki. Nie bez przyczyny „Czerwone gardło” w 2004 roku zdobyło tytuł norweskiego kryminału wszech czasów. Obawiam się jednak, że mimo wielu zalet tej powieści, nie każdy ulegnie czarowi tej historii, ale na pewno będą nią zachwyceni miłośnicy rozbudowanych fabuł, wielowymiarowych postaci i kryminałów, w których nie krew lejąca się strumieniem, ale skrupulatne śledztwo, jak i błyskotliwe komentowanie bieżących wydarzeń jest crème de la crème.
Brawa dla Nesbø za napisanie bardzo odważnego kryminału, który porusza wstydliwe dla Norwegów kwestie, dotyczące współpracy części obywateli z III Rzeszą. Zagadnienie to niełatwe, na szczęście autor bardzo sprawnie sobie z nim poradził, tworząc opowieść niezwykle ciekawą i emocjonującą. Uwierzcie mi, że w pewnym momencie tej historii pękło mi serce i łzy lały się rzewnie ze...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-07-08
Tych, których kochamy chronimy, zrobimy wszystko żeby osłonić ich przed złem całego świata, otaczamy ich uczuciem, opieką, roztaczamy nad nimi parasol bezpieczeństwa, wierząc, że nasza obecność i miłość da im poczucie szczęścia. Odpowiedzialność wzrasta kiedy dotyczy dziecka, małej bezbronnej istoty, której los znajduje się w naszych rękach, ale to jest łatwe, bo miłość jest prosta, więc dlaczego niektórym przychodzi tak trudno...
Aaron jest bratem Ani, bratem dla którego siostra jest największym skarbem. Kiedy ich matka popadła w głęboką depresję, opiekę nad nimi przejmuje ciocia Gabrysia. Wydaje się, że będą mieć u niej jak w niebie. Ania z czułością wspomina cioci wizyty i jej piękny dom. Teoretycznie nic się nie zmieniło, jest malowniczy dom, ale jest też Gabrysi chłopak Andrzej; mało sympatyczny drab ze skłonnością do agresji, który nie lubi Aarona. Nagle miejsce, które miało być oazą bezpieczeństwa, staje się sceną przerażającego dramatu, w którym przemoc i psychiczne dręczenie przekracza wszelkie granice. Aaron i Ania mają już tylko siebie.
Małgorzata Warda jest autorką znaną m.in. z takich powieści jak: „Ominąć Paryż”, „Środek Lata”, „Nikt nie widział nikt nie słyszał”. Podobno w swoich książkach podejmuje trudne tematy, które silne oddziałują na emocje, piszę prawdopodobnie, bo „Dziewczynka, która widziała zbyt wiele” jest dla mnie pierwszym spotkaniem z twórczością tej pisarki i to spotkaniem jak najbardziej udanym.
W prezentowanej przeze mnie książce poruszany jest wstrząsający temat, który bez względu na formę przekazu zawsze wzbudza ogromne emocje i wywołuje szok. Przemoc w rodzinie, a także brak na nią jakiejkolwiek reakcji ze strony otocznia jest rzeczą niewybaczalną i karygodną, grzmię i będę grzmieć, autorka ma jednak więcej ode mnie wyczucia, bo nie moralizuje, nie prawi banałów, nie podaje gotowych rozwiązań i nie pisze, że łatwo jest wyrwać się z tak bolesnej i ciężkiej sytuacji, szczególnie jeśli jest się nastolatkiem chroniącym młodszą siostrę.
Pisarka jest jakby gdzieś obok tej sytuacji, nie gani matki, która zatraca się w swojej chorobie i skupia się tylko na własnym bólu, nie zauważając cierpienia swojego syna, nie piętnuje ciotki, która pozwala na nadużycia ze strony swojego narzeczonego względem jej bratańców, ani nie karci kolegów Ani, którzy z wrażliwej dziewczynki zrobili ofiarę. Małgorzata Warda pokazuje skutki obojętności, braku współczucia, zrozumienia, które w konsekwencji prowadzą do krytycznego finału i desperackiego krzyku rozpaczy.
Umierałam kilka razy czytając tę książkę, jej lektura sprawia fizyczny ból, w większości jest to efekt poruszanej kwestii, ale muszę przyznać, że język powieści, bardzo ekspresywny i piękny silnie wpływa na odbiór powieści. Wwszystko byłoby idealnie gdyby nie to, że w opisywanej historii brak chronologii, częste retrospekcje i zmienna narracja wprowadzała zamęt, zdarzało się, że gubiłam drogę w tej podróży w czasie i musiałam się zatrzymać, żeby poukładać sobie fakty. Na szczęście bardzo dobry warsztat pisarski oraz doskonale przygotowany temat pod względem merytorycznym, jak i psychologicznym sprawia, że lektura”Dziewczynki, która widziała zbyt wiele” jest pozycją godną uwagi, wzruszającą, otwierającą oczy na szereg zagadnień oraz zmuszającą do inicjatywy.
Książkę przeczytałam w ramach akcji „Włoczykijka”
Tych, których kochamy chronimy, zrobimy wszystko żeby osłonić ich przed złem całego świata, otaczamy ich uczuciem, opieką, roztaczamy nad nimi parasol bezpieczeństwa, wierząc, że nasza obecność i miłość da im poczucie szczęścia. Odpowiedzialność wzrasta kiedy dotyczy dziecka, małej bezbronnej istoty, której los znajduje się w naszych rękach, ale to jest łatwe, bo miłość...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-06-04
Trudna rada z tą książką. Przez większość czasu miałam ochotę rzucić ją w kąt. Hipokryzja bohaterów, ich bezrefleksyjne podejście do życia oraz wynurzenia wywracały mi wnętrzności. Jakby tego było mało nadmierna wyobraźnia autorki w tworzeniu opisów, zwłaszcza ubrań drogich marek, a jest tego od diabła i cut ciut, doprowadzała mnie do irytacji. Dla przykładu "(...)ubrana w marszczoną plażówkę w kolorach mandarynki, zachodu słońca i motyla monarchy." albo "(...)wyglądałaby znacznie bardziej interesująco, gdyby tunika miała kolor fuksji lub nawłoci." Konia z rzędem dla tego, kto wie jak wygląda nawłoć! W każdym razie tego typu porównania rządzą w tej książce. Poza tym przez większość historii protagoniści zastanawiają się w co się ubrać, czego się napić i jakie przystawki podać. Teoretycznie dziwić to nie powinno, bo obracamy się wśród śmietanki towarzyskiej w Nantucked, mimo to mdli bardzo. Jednak podobała mi się intryga kryminalna. Co prawda trudna do śledzenia przez zabawę czasem i licznych narratorów. Trzeba ciągle kodować daty wydarzeń, mimo to zakończenie mnie zaskoczyło i zasmuciło. Ponieważ motyw przewodni daje do wiwatu, bo pokazuje jak potrafimy komplikować życie sobie i innym. Niby to ludzkie, powiedźmy, ale mimo to przykre, że jednak lojalność, uczciwość czy odwaga dla niektórych nic nie znaczą. Podsumowując, książka nie najlepsza, nużąca, słodko-lepka, ale ma intrygujący motyw, który w paskudny sposób pokazuje ludzką naturę. Czy do przeczytania? niekoniecznie, ale jak komuś zależy...
Trudna rada z tą książką. Przez większość czasu miałam ochotę rzucić ją w kąt. Hipokryzja bohaterów, ich bezrefleksyjne podejście do życia oraz wynurzenia wywracały mi wnętrzności. Jakby tego było mało nadmierna wyobraźnia autorki w tworzeniu opisów, zwłaszcza ubrań drogich marek, a jest tego od diabła i cut ciut, doprowadzała mnie do irytacji. Dla przykładu...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-01-01
Okrutna historia napisana bez sentymentów. Jest tak prawdziwa w opisach, że aż boli... Momentami nie mogłam czytać dalej, zastanawiałam się dlaczego McFadyen to robi; tworzy brutalny, koszmarny świat, pełen bólu. Co musi siedzieć jej w głowie, że "zmusza" czytelnika do przełknięcia brutalnej prawdy, że są na świecie popaprańcy którzy potrafią zmienić zwykły dzień w film grozy. Książka dla ludzi o mocnych nerwach, nie zapomina się jej szybko i łatwo.
Okrutna historia napisana bez sentymentów. Jest tak prawdziwa w opisach, że aż boli... Momentami nie mogłam czytać dalej, zastanawiałam się dlaczego McFadyen to robi; tworzy brutalny, koszmarny świat, pełen bólu. Co musi siedzieć jej w głowie, że "zmusza" czytelnika do przełknięcia brutalnej prawdy, że są na świecie popaprańcy którzy potrafią zmienić zwykły dzień w film...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-12
2020-03-18
2017-10-27
2020-02-23
2020-02-21
2013-02-07
Dom państwa Darget, sobota, 8:16. Pani Darget, przykładna żona i matka, jak zwykle o tej porze, jest już ubrana i umalowana, w końcu perfekcyjnej pani domu nie uchodzi niedbałość, więc kiedy rozlega się dzwonek do drzwi, zapowiadający – o zgrozo! – wizytę przedstawicieli prawa, Pani Darget przyjmuje gości zgodnie z dobrym zwyczajem i nieważne, że wizyta dotyczy zatrzymania jej męża – Simona, który niebawem zostanie oskarżony o brutalny gwałt i zabójstwo miejscowej nastolatki, ważne, że zachowanie konwenansów to podstawa.
„Żona potwora” to nic innego jak przerażający obraz psychopaty i nie mam na myśli tylko Simona Dargeta, okrutnego, pozbawionego uczuć degenerata, ale też jego żonę, która opowiadając historię swojego związku daje się poznać jako osoba o wielu twarzach. Potrafi być idealną, dystyngowaną kobietą o doskonałym wyczuciu stylu, z perfekcyjną znajomością zasad współżycia społecznego. Innym razem jest naiwną, uległą, upokarzaną przez swojego męża kobietą, która cierpliwie znosi kąśliwe uwagi i upodlenie w imię dobra i stabilności rodziny, ale... jest też bezwzględną, pozbawioną sumienia manipulatorką, bardzo inteligentną i przebiegłą, która w istotnych momentach swojego życia potrafi po mistrzowsku odegrać rolę poszkodowanej.
Dla czytelników zachowanie oraz charakter pani Darget jest bardzo widoczny, co jest zasługą ciekawej konstrukcji książki, podzielonej na pewne ramy czasowe. Mamy relację z procesu oraz opowieść żony, a właściwie już ex-żony, o wspólnym życiu: licznych przeprowadzkach, wyskokach Simona, narodzinach dzieci, a nawet o konfliktach z sąsiadami i znajomymi. Opowieść jest bulwersująca, tym bardziej że autor posługuje się stylem niesamowicie prostym, w którym rządzą liczne powtórzenia, wtrącenia i wulgaryzmy, ale też fragmenty o błyskotliwym zabarwieniu. Zapewne taka forma jest zamierzonym działaniem i ma być odzwierciedleniem osobowości pani Darget. Samo przez się, czytanie jej wywodów doprowadzało mnie do szewskiej pasji, oczywiście jest to odczucie subiektywne, ale o ile postać Simona była klarowna, o tyle zachowanie jego żony balansowało gdzieś pomiędzy zaburzeniami osobowości, zagubieniem, a naiwnością – a tego nie można łatwo przyjąć.
Podczas czytania książki Jacquesa Experta – dziennikarza, zainteresowanego losem kobiet dzielących życie z mordercami i gwałcicielami, pojawia się szereg pytań: czy partnerki zwyrodnialców są świadome ciemnej strony swoich mężów?, czy faktycznie są ofiarami?, a może są biernymi istotami, godzącymi się z zaistniałą sytuacją? Hmm, trudno znaleźć odpowiedź na te pytania, każda z sytuacji jest inna i nie należy generalizować, chociaż czytanie tego typu pozycji zasiewa ziarenko niepewności, wywołując tendencje do ostrej oceny. Jakkolwiek by na to nie patrzeć, „Żona potwora” jest pozycją niezwykle emocjonującą i dynamiczną, która nie tylko kreśli mechanizm funkcjonowania osobowości socjopatycznej, ale też tworzy pewien obraz społeczeństwa. Zdecydowanie warto przeczytać tę książkę, bo oprócz tego że dostaniemy sugestywny przekaz, to na dodatek przekonamy się z jaką łatwością psychopata potrafi wtopić się w tłum.
Dom państwa Darget, sobota, 8:16. Pani Darget, przykładna żona i matka, jak zwykle o tej porze, jest już ubrana i umalowana, w końcu perfekcyjnej pani domu nie uchodzi niedbałość, więc kiedy rozlega się dzwonek do drzwi, zapowiadający – o zgrozo! – wizytę przedstawicieli prawa, Pani Darget przyjmuje gości zgodnie z dobrym zwyczajem i nieważne, że wizyta dotyczy zatrzymania...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-20
2020-01-01
O cyklu Oblicza Victorii Bergman słyszałam tak często i tak dużo, że gdy wreszcie trafiłam na książki w bibliotece, to wzięłam je bez zastanowienia. Jestem świeżo po pierwszym tomie i śmiało mogę stwierdzić, że było to ciekawe doświadczenie. Historia jest intrygująca, a przede wszystkim bardzo poruszająca, ale zawsze tak jest gdy krzywda dzieje się dzieciom. Tym bardziej że autorzy nie bawią się w subtelności i często mamy opisy, które ściskają za serce. Mimo że pewne treści nie są pięknie ubrane, to jednak język powieści bywa liryczny, nie brakuje w nim różnych środków stylistycznych. Niekiedy było tego dla mnie za dużo, czasami gubiłam się w niechronologicznych wspomnieniach pełnych metafor, przeskakiwaniu z tematu w temat też nie ułatwiało poznawania losów postaci, a te należą do bardzo zawiłych. Na okładce znajduje się zdanie „Hipnotycznie wciągająca psychoanaliza”, podpisuję się pod tym obiema rękoma. Ponieważ treść kręci się wokół emocjonalnych i psychicznych problemów bohaterów oraz czynów wynikających z ich stanu umysłu. Tak na koniec, „Obłęd” ma wady, ale że intryga jest osobliwa, budzi silne emocje i zaskakuje, to jestem na tak , tym samym biorę się za kolejny tom.
O cyklu Oblicza Victorii Bergman słyszałam tak często i tak dużo, że gdy wreszcie trafiłam na książki w bibliotece, to wzięłam je bez zastanowienia. Jestem świeżo po pierwszym tomie i śmiało mogę stwierdzić, że było to ciekawe doświadczenie. Historia jest intrygująca, a przede wszystkim bardzo poruszająca, ale zawsze tak jest gdy krzywda dzieje się dzieciom. Tym bardziej że...
więcej mniej Pokaż mimo toWobec powieści „Ocalałe” mam ambiwalentne uczucia. Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron spisałam ją na straty. Historia była nużąca i przegadana, a bohaterki schematyczne. Nie brakowało też błędów logicznych. Czytając książkę kręciłam głową, zastanawiając się skąd miano fenomenalnego thrillera. W pewnym momencie coś zaskoczyło. Akcja przyśpieszyła, zrobiło się intrygująco, lekko niepokojąco, choć mało wiarygodnie. W każdym razie pojawiające się poszlaki i znaki zapytania, wywoływały „sympatyczne” uczucie niepokoju i niepewności. Ostatnie sto stron pokonałam błyskawicznie, ale nie wiem czy jestem usatysfakcjonowana zakończeniem, bo kolejne rozdziały budziły coraz większą konsternację, aż chciałam krzyknąć „Co do ch****!” Tak więc licho wie jak ocenić tę książkę. Z jednej strony to żadne cudo, thriller jakich wiele, a z drugiej strony (druga połowa książki) dostarcza pewnych wrażeń, zaskakuje niepokojącą atmosferą i – powiedzmy – niekonwencjonalnymi rozwiązaniami. Dlatego daję naciągane 6/10
Wobec powieści „Ocalałe” mam ambiwalentne uczucia. Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron spisałam ją na straty. Historia była nużąca i przegadana, a bohaterki schematyczne. Nie brakowało też błędów logicznych. Czytając książkę kręciłam głową, zastanawiając się skąd miano fenomenalnego thrillera. W pewnym momencie coś zaskoczyło. Akcja przyśpieszyła, zrobiło się intrygująco,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-14
2019-11-07
Niezły zgryz mam z tą książką. Do poznania twórczości Adriana Bednarka zachęcił mnie bardzo dobry „Pasażer na gapę”, dlatego zdecydowałam się na głośny i wysoko oceniany pierwszy tom cykl o Kubie Sobańskim. Niestety mam mieszane uczucia i tak naprawdę nie wiem co myśleć. Ponieważ połowę książki przemęczyłam, chociaż początek był zacny i wiele obiecywał. Następnie wpadłam w studenckie życie: imprezy, alkohol, dragi, bo główny bohater używa życia; jest zamożnym i bardzo rozrywkowym studentem prawa, mieszkającym w apartamentowcu i jeżdżącym piękniuśkim BMW. Mało tego to chłopak o miłej aparycji, uchodzący za przystojniaka i wszystko było by na tip top, gdyby nie to, że to wzorcowy psychopata. Tak więc po ostrym wstępie dostałam przerysowany studenckie grono, z nużącymi opisami.
Narracja jest pierwszoosobowa, wszystko widzimy oczami Kuby. Ogólnie lubię ten typ narracji, ale gdy czytałam co nasz bohater krok po kroku robi, chodzi mi o prozaiczne czynności, to momentami ręce mi opadały. Do szału doprowadzały mnie modowe relacje Kuby. Opisywanie, że dziewczyna ma różowy sweterek, granatową spódnicę, grafitowe szpilki, a do tego srebrną bransoletkę na lewej ręce, uważam za przesyt i zbyteczność. Jeśli ten różowy sweterek lub bransoletka nie są istotne dla fabuły, to po co to komu? Przeszkadzało mi też to, że nie potrafiłam nawiązać nici porozumienia z ani jednym bohaterem. Przez to kolejne rozdziały pokonywałam bez żadnej ekscytacji. Owszem, były momenty, gdy współczułam ofiarom Kuby, ale to trwało sekundę, bo akcja była szybka i lakoniczna, samo przez się wszystko przyjmowałam na chłodno.
W drugiej połowie tempo przyśpieszyło i zrobiło się intrygująco. Ekstremalnie wkurzałam się poczynaniami naszego psychopaty. W tym momencie wielki plus dla autora za świetną charakterystykę Kuby, dlatego że chłopak prezentuje pełną paletę cech osobowości psychopatycznej m.in. wybitną zdolność do manipulacji i kłamstwa, inteligencję, osobisty urok, brak wyrzutów sumienia czy egoistyczne zapędy. Spotkałam się z opiniami, że Kuba wzbudza sympatię i porównuje się go do Dextera, no nie... W każdym razie po pewnym czasie powieść nabiera pazura, ale ma też w sobie sporo motywów pędzonych po łebkach, nie obyło się bez odrealnienia pewnych zdarzeń i działań. Czuje też niedosyt napięcia, rozemocjonowania. Nie wiem czy się sięgnę po kolejne części, ale na pewno przeczytam „Skazanego na zło”. Skoro „Pasażer na gapę” był smakowity, to znaczy, że autor się rozkręca, tym samym liczę, że kolejne książki będą wyśmienite.
Niezły zgryz mam z tą książką. Do poznania twórczości Adriana Bednarka zachęcił mnie bardzo dobry „Pasażer na gapę”, dlatego zdecydowałam się na głośny i wysoko oceniany pierwszy tom cykl o Kubie Sobańskim. Niestety mam mieszane uczucia i tak naprawdę nie wiem co myśleć. Ponieważ połowę książki przemęczyłam, chociaż początek był zacny i wiele obiecywał. Następnie wpadłam w...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-15
Jak myślę o tej książce, to jedno określenie przychodzi mi do głowy - wzorowa, ponieważ powieść ma wszystkie niezbędne elementy, pozwalające określić ją mianem udanej lektury.
Choćby dlatego że historia jest zwarta i dynamiczna, nie ma dłużyzn i zbędnych motywów. Postacie są intrygujące, na tyle dobrze przedstawione, że możemy się w jakiś sposób do nich ustosunkować. Mocne sceny nie są przesadzone, przynajmniej w moim odczuciu. Nie czułam niepotrzebnego epatowania przemocą, jak np. u Chrisa Cartera, który do znudzenia rozkłada na części pierwsze miejsce zbrodni i zbeszczeszczone zwłoki. Bałam się lekko o zakończenie, bo zaczynało mnie lekko mulić, ale o dziwo zostałam pozytywnie zaskoczona. Przyznam szczerze, że była to wyjątkowo dobra książka, która dostarczyła mi wielu wrażeń. Tym samym daję zielone światło autorowi.
Jak myślę o tej książce, to jedno określenie przychodzi mi do głowy - wzorowa, ponieważ powieść ma wszystkie niezbędne elementy, pozwalające określić ją mianem udanej lektury.
Choćby dlatego że historia jest zwarta i dynamiczna, nie ma dłużyzn i zbędnych motywów. Postacie są intrygujące, na tyle dobrze przedstawione, że możemy się w jakiś sposób do nich ustosunkować. Mocne...
Poligamia to niełatwy temat. Przekonała się o tym Thursday, która uznała, na początku znajomości, że jej miłość do Setha przezwycięży tęsknotę i zazdrość o inne partnerki. Po kilku latach, osobistym dramacie i pragnieniu bycia najlepszą, życie Setha poza apartamentem, w którym spędzali czwartkowe popołudnia i noce, staje się jej obsesją. Przypadkowo zdobyte informacje zmieniają jej spojrzenie na męża. W Thursday rodzi się niepokój, zdecydowanie coś jest nie tak. Wielkimi krokami wkraczamy w historię obłędu, niedomówień, i przypuszczeń. W tej książce nic nie jest oczywiste. O żaden jej element nie można trwale się zaczepić. Pojawia się mnóstwo pytań a niewiele odpowiedzi. Niepewność bohaterki udziela się podczas czytania, zwłaszcza że wydarzenia ukazane są z perspektywy Thursady. Mnie powieść bardzo intrygowała, była zagadkowa i przejmująca, ponieważ ciekawie została ukazana ludzka psychika, która potrafi doprowadzić człowieka do destrukcji, przekonując go, że jego wizja jest jedyna i prawdziwa.
Poligamia to niełatwy temat. Przekonała się o tym Thursday, która uznała, na początku znajomości, że jej miłość do Setha przezwycięży tęsknotę i zazdrość o inne partnerki. Po kilku latach, osobistym dramacie i pragnieniu bycia najlepszą, życie Setha poza apartamentem, w którym spędzali czwartkowe popołudnia i noce, staje się jej obsesją. Przypadkowo zdobyte informacje...
więcej Pokaż mimo to