-
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński10 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać3 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać15 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać9
Biblioteczka
2013-08-26
2013-08-31
2013-07-07
2013-07-31
Książka „Tam, gdzie śpiewają drzewa” „chodziła” za mną od dobrych kilku tygodni. A do tego piękna okładka i baśniowe motywy, które uwielbiam zrobiły swoje. No i moja ciekawość wygrała dlatego zakupiłam ją jak najszybciej z nadzieją, że książka okaże się tak dobra jak czytałam. Zdecydowanie się nie zawiodłam. Wręcz przeciwnie, książka okazała się lepsza niż mogłabym przypuszczać.
Główną bohaterką jest Viana – dziedziczka rodu Rocagrís która nie może się doczekać wiosny, kiedy to poślubi swojego ukochanego Robiana de Castelmar, który ma stać się rycerzem królestwa Nortii. Niestety szczęście dziewczyny i spokój całego królestwa zostaje zakłócone przez najazd barbarzyńców, którzy zmiażdżyli armię Nortii, zabili rodzinę królewską a ich wódz Harak mianował się nowym królem opanowanego przez niego kraju.
Polubiłam Vianę. Całe jej życie przewróciło się do góry nogami i musiała chcąc nie chcąc spróbować się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Ale dziewczyna była dzielna. Była również naiwna i uparta i stawiała na swoim, czego były różne tego konsekwencje, niektóre nawet tragiczne, ale za to ją lubiłam. Nie była idealna dlatego była taka prawdziwa. Wyciągała wnioski z tego co się wydarzyło i brała to sobie do serca, choć i tak robiła co postanowiła wcześniej. Od początku książki Viana przechodzi ogromną zmianę z panny wysoko urodzonej w osobę, która pragnie przyczynić się do wyzwolenia królestwa.
Polubiłam także Wilka- przed najazdem rycerz, który nie był mile widziany na dworze, a później próbujący odtworzyć zniszczoną armię. Lubię go za jego momentami szorstkie zachowanie a momentami za jego opiekuńczość względem dziewczyny. I również za jego historyjki, którymi raczył Vianę o tym jak stracił ucho.
Ale moim ulubionym bohaterem stał się Uri. Był taki kochany i uroczy. Rozbrajał mnie za każdym razem, jednocześnie zastanawiając się skąd on się właściwie wytrzasnął, choć miałam pewne przypuszczenia. Polubiłam także Airika- zaradnego dwunastolatka o zarażającym entuzjazmie.
Akcja w książce płynie spokojnie, ale kilka razy zdarzyły się momenty, w których serce zaczęło mi bić szybciej jednocześnie zastanawiając się co się zaraz wydarzy. Wielkie brawa dla autorki, że wykreowała tak piękny świat. Opisy przygód głównych bohaterów jak i miejsc w którym przebywają, sprawiają, że o nim się nie czyta. W nim się przebywa. Wspaniała, przepełniona magią opowieść o walce o wolność, szczęście i miłość.
Nawet jeśli znalazłam w tej książce jakieś minusy jestem w stanie je wybaczyć, ponieważ dawno nie czytałam tak urzekającej historii. Nawet jeśli bym chciała nie potrafiłabym dać innej oceny niż maksymalną, ale nie chcę. ;) Tej powieści na pewno długo nie zapomnę, również przez jej piękne i wzruszające zakończenie, które mnie mocno zaskoczyło.
Polecam wszystkim, którzy mają ochotę opuścić na chwilę nasz świat i razem z bohaterami książki wyruszyć w podróż do miejsca, w którym śpiewają drzewa. :)
Książka „Tam, gdzie śpiewają drzewa” „chodziła” za mną od dobrych kilku tygodni. A do tego piękna okładka i baśniowe motywy, które uwielbiam zrobiły swoje. No i moja ciekawość wygrała dlatego zakupiłam ją jak najszybciej z nadzieją, że książka okaże się tak dobra jak czytałam. Zdecydowanie się nie zawiodłam. Wręcz przeciwnie, książka okazała się lepsza niż mogłabym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-07-20
Pierwsza część tej trylogii podobała mi się, dlatego sięgnęłam po drugą część. I niestety… bardzo się zawiodłam. Szczerze powiedziawszy to nie rozumiem, dlaczego ta książka ma aż tak wysoką ocenę. No chyba, że ze mną coś jest nie tak. ;p Albo ja miałam parszywy humor w czasie, gdy ją czytałam i się jej oberwało, albo naprawdę książka mogłaby być lepsza.
No ale od początku. W drugiej części nie ma dwóch narratorów, ale czterech. Tym razem można poznać historię z perspektywy Sama, Grace, Isabel i Cole’a – nowego wilka. Na początku źle mi się czytało rozdziały z tą ostatnią dwójką, ale potem wręcz przeciwnie. Czekałam tylko na nich, bo nie mogłam już znieść Sama i Grace.
Jak w jedynce polubiłam tę parę, tak w tym tomie myślałam, że mnie coś trafi. Sama wyleczono i nie musi póki co martwić się, że z nastaniem zimy powróci do formy wilka, ale teraz to Grace musi się zacząć martwić o siebie. Naprawdę… oni mają po siedemnaście, osiemnaście lat a zachowywali się jak jakieś stare małżeństwo. Nie mogłam już znieść tego biadolenia Grace, że chce do Sama i nawet dwóch godzin bez niego wytrzymać nie może. Zdaję sobie sprawę, że mają nie lada kłopoty i w ogóle, no ale i tak mnie to drażniło. W Samie to mnie w tej części wszystko irytowało, więc nawet nie będę się rozpisywać. W sumie on chyba nic w tej części pożytecznego nie zrobił. Po prostu był i układał te swoje piosenki.
Książkę nawet dobrze mi się czytało przy fragmentach Isabel i Cole’a. Możemy poznać ich historię, kim był Cole i dlaczego chce uciec do lasu w wilczej skórze i więcej się w człowieka nie zmienić. Natomiast u Isabel jej życie po śmierci brata i jak daje sobie z tym radę. Obydwoje byli jak to sami siebie określali: „popaprani” i chyba dlatego wolałam fragmenty książki z nimi niż z pierwszą dwójką.
Książkę czytało mi się naprawdę źle, wymęczyłam ją strasznie. Jedynie ostatnie 50 stron połknęłam, no ale one nie wynagrodzą mi 300-tu wcześniejszych. Jak dla mnie tak jak się książka skończyła, tak może się i w podobnym stylu zakończyć ostatnia część, ale wiem, że to płonne nadzieje.
Nie wiem kiedy sięgnę po ostatnią część. Ten tom zraził mnie do tego, ale chcę poznać zakończenie więc kiedyś będę musiała ją przeczytać. Kto przeczytał pierwszą część i tak polecam. Może komuś innemu o wiele bardziej przypadnie do gustu. ;p
Pierwsza część tej trylogii podobała mi się, dlatego sięgnęłam po drugą część. I niestety… bardzo się zawiodłam. Szczerze powiedziawszy to nie rozumiem, dlaczego ta książka ma aż tak wysoką ocenę. No chyba, że ze mną coś jest nie tak. ;p Albo ja miałam parszywy humor w czasie, gdy ją czytałam i się jej oberwało, albo naprawdę książka mogłaby być lepsza.
No ale od początku....
2013-09-01
2013-08-30
2013-08-30
2013-08-03
2013-08-26
2013-08-24
2013-08-23
2013-08-20
2013-08-18
Państwa z koalicji Denova zostają podbite przez przybywających barbarzyńskich ludów ze wschodu, na których czele stoi Loethar – człowiek pragnący zdobyć władzę w najważniejszym państwie koalicji – Penraven. Leo - następca tronu tego królestwa z potężnego i tajemniczego rodu Valisarów wraz z kilka lat starszym Gavrielem – przyjacielem i żołnierzem, który musi chronić księcia za wszelką cenę - uciekają ze zdobytego zamku, by w przyszłości Leo mógł odzyskać to co mu odebrano: koronę.
Historia ma kilka wątków, dzięki czemu można poznać historię z różnych punktów widzenia. Możemy poznać sytuację nie tylko ostatniego z Valisarów, ale przyjrzeć się bliżej nowemu władcy podbitych królestw – imperatorowi Loetharowi, a także dowiedzieć się jak ludzie wierni Valisarom próbują pomóc młodemu królowi na odległość sami przy tym utrzymać się przy życiu wśród najeźdźców i poznać wątek Obdarzonych - ludzi z różnymi mocami, którzy to z niewiadomych przyczyn interesują nowego władcę.
Jeśli chodzi o bohaterów - każdy jest inny, czym innym się wyróżnia. Odczuwałam całą gamę emocji czytając o nich. Jednych bardzo polubiłam jak Leonela i Gavriela de Vis. Leo to tylko dwunastoletni chłopiec, ale był świadkiem okropnych rzeczy i szybko musi dojrzeć do swojej nowej roli. Jest ostatnią nadzieją podbitych krajów. Gavriela też darzę szczerą sympatią i już nie mogę się doczekać jak potoczy się jego wątek w następnej części, ale lepiej żebym się o nich nie rozpisywała. ;p Loethar mnie intrygował i chcę móc już dostać w ręce następną część by dalej rozgryzać jego postać. Inni byli mi zaś obojętni jak np. Clovis – mężczyzna obdarzony pewną mocą. A jeszcze innych znienawidziłam z całego serca. Do tej grupy należy m.in. Valya, narzeczona imperatora, która swoim zachowaniem od razu podnosi ciśnienie. :D
Momentami brutalna i pełna napięcia akcja porywa już od pierwszych stron i nie daje ani chwili wytchnienia, a z każdą kolejną stroną robi się coraz ciekawiej, coraz dynamiczniej. Chęć władzy, morderstwa, spiski, tajemnicza legenda o zdolnościach Valisarów i magia. Książka zdecydowanie za szybko się kończy i wprost nie mogę się doczekać kiedy sięgnę po „Krew tyrana”. :) Polecam oczywiście wszystkim którzy lubią fantastykę i ciekawi ich ta książka, ponieważ naprawdę warto ją przeczytać. ;)
Państwa z koalicji Denova zostają podbite przez przybywających barbarzyńskich ludów ze wschodu, na których czele stoi Loethar – człowiek pragnący zdobyć władzę w najważniejszym państwie koalicji – Penraven. Leo - następca tronu tego królestwa z potężnego i tajemniczego rodu Valisarów wraz z kilka lat starszym Gavrielem – przyjacielem i żołnierzem, który musi chronić księcia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-08-16
2013-08-08
2013-08-09
2013-08-07
2013-07-25
Historia „Syreny” opowiada o siedemnastoletniej Vanessie, która spędza wakacje wraz z rodzicami i starszą siostrą w letnim domku w Winter Harbor. Dziewczyny świetnie się bawią wraz ze swoimi dwoma przyjaciółmi, Simonem i Calebem, ale niestety do czasu. Justine, siostra Vanessy ginie skacząc do wody z urwiska. Czy to był wypadek? Samobójstwo? A może coś więcej? Młodsza siostra wraca do miasteczka by odkryć z kolegami co tak naprawdę wydarzyło się tamtej nocy.
Czytałam wiele pozytywnych recenzji na temat powieści pani Rayburn, dlatego gdy tylko zauważyłam ją w bibliotece od razu wypożyczyłam. Książkę czytało mi się dobrze, ale nic więcej. Nie zachwyciła mnie tak jakbym chciała, ale to poniżej.
Vanessa to siedemnastoletnia dziewczyna próbująca zrozumieć dlaczego jej siostra umarła i dlaczego miała przed nią tajemnice, skoro były najlepszymi przyjaciółkami. Dowiadujemy się, że przez całe swoje życie bała się dosłownie wszystkiego. Jak przeczytałam, że śpi przy włączonym świetle to siedziałam i zastanawiałam się czy przypadkiem nie wychwyciłam jakiegoś żartu czy sarkazmu. :D Wszystkie wcześniejsze bohaterki o jakich czytałam były takie odważne i w ogóle więc Vanessa była trochę… zaskakująca. ;p Ale zagłębiając się dalej w lekturę dziewczyna przechodzi ogromną zmianę co jest oczywiście plusem.
Inni bohaterowie są mi obojętni, tak jak np. Simon i Caleb. Nic do nich nie mam, ale też mało mnie interesuje jak potoczą się ich losy. Wątek romantyczny na szczęście jest tutaj tylko dodatkiem i nie zajmuje połowy książki przez co nie psuje jej uroku. Intrygującymi postaciami były natomiast kobiety z rodziny Marchand. Siostry Paige i Zara, obydwie różniące się diametralnie od siebie. Jedna była miła, otwarta i wesoła, druga była pewna siebie, tajemnicza i momentami irytująca swoim zachowaniem. Ich nieodgadniona matka Raina i babka Betty z nadprzyrodzonymi zdolnościami. Kim są? Co tak naprawdę skrywają? Vanessa próbuje się tego dowiedzieć, ponieważ może mieć to coś wspólnego ze śmiercią jej siostry jak i urlopowiczów, którzy wyławiani są martwi z błogim uśmiechem na ustach.
Akcja nie pędzi na złamanie karku. Przez połowę książki to się właściwie nic nie dzieje, ale potem przybiera trochę tempa. Pod koniec można dowiedzieć się ciekawych rzeczy, dzięki którym ma się ochotę poznać szybko ciąg dalszy. Wątek z syrenami przypadł mi od razu do gustu. Ile można czytać o tych wszystkich wampirach, wilkołakach i upadłych aniołach? To, że owe syreny nie są wyjęte wprost z bajki Disney’a, tylko są wzorowane na mitologicznych opowiadaniach o żeglarzach uwodzonych przez syreni śpiew i zabijanych przez nie jest naprawdę super pomysłem. Za to ogromny plus ;p Mrocznym thrillerem bym książki nie nazwała, ale ma ona swoją niepowtarzalną aurę. Śmiertelne wypadki, dziwna pogoda występująca tylko w tym jednym miasteczku, wątek kryminalny. To wszystko dzięki czemu książka zawdzięcza swój niepowtarzalny urok.
Muszę jeszcze wspomnieć o małym minusie, że w niektórych momentach można się pogubić. Przez dobrą ¼ książki zastanawiałam się kiedy tak naprawdę jej siostra umarła. Czy to było dwa lata temu, rok czy w te wakacje. W niektórych momentach się gubiłam, niektóre fragmenty były chaotyczne.
Mimo tych wszystkich minusów książkę czytało mi się naprawdę dobrze. Nie jest może arcydziełem, ale napewo zasługuje na uwagę. Z pewnością sięgnę po drugi tom, by móc wkroczyć z powrotem w świat syren z Winter Harbor. Nie wiem kiedy to zrobię, ale z pewnością ją wypożyczę. Książkę oczywiście polecam. ;p
Historia „Syreny” opowiada o siedemnastoletniej Vanessie, która spędza wakacje wraz z rodzicami i starszą siostrą w letnim domku w Winter Harbor. Dziewczyny świetnie się bawią wraz ze swoimi dwoma przyjaciółmi, Simonem i Calebem, ale niestety do czasu. Justine, siostra Vanessy ginie skacząc do wody z urwiska. Czy to był wypadek? Samobójstwo? A może coś więcej? Młodsza...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-07-01
Ta część przypomniała mi dlaczego kocham „Gone. Zniknęli”. Nigdy nie zapomnę tych wszystkich emocji jakie odczuwałam czytając kolejne tomy, a potem niecierpliwie czekając, aż wyjdą następne. No i przyszedł ten moment, kiedy wyszła ostatnia część. Koniec tej przerażającej, makabrycznej, ale jakże wspaniałej historii o odizolowanych nastolatkach i dzieci od dorosłych przez tajemniczą kopułę, zmagającymi się z przerażającymi rzeczami: głodem, plagą, ciemnością, tajemniczym stworem - gaiaphage…
Michael Grant nie szczędzi cierpienia także i w tej części zmęczonych dzieciaków życiem w ETAP-ie. Nadszedł czas ostatecznej rozgrywki. Jak zwykle autor nie daje chwili wytchnienia ani nam-czytelnikom, ani bohaterom. Akcja mknie na łeb na szyję. Przy tej książce słowo „nuda” nie istnieje.
Kto jeszcze nie poznał historii ETAP-u POLECAM gorąco, by jak najszybciej wkroczył do świata pozbawionego dorosłych, rządzącego się swoimi prawami. Na pewno się spodoba. ;p A mi nie pozostaje nic innego, jak czytać serię od początku, skoro już zapoznałam się z zakończeniem tej naprawdę wspaniałej serii. ;)
Ta część przypomniała mi dlaczego kocham „Gone. Zniknęli”. Nigdy nie zapomnę tych wszystkich emocji jakie odczuwałam czytając kolejne tomy, a potem niecierpliwie czekając, aż wyjdą następne. No i przyszedł ten moment, kiedy wyszła ostatnia część. Koniec tej przerażającej, makabrycznej, ale jakże wspaniałej historii o odizolowanych nastolatkach i dzieci od dorosłych przez...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to