Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Wypożyczyłam z biblioteki, bo myślałam, że to będzie coś w stylu Pani Bukowej. Dostałam teksty z kwejka, demotywatorów i tego typu stron, tylko, że na papierze...

Wypożyczyłam z biblioteki, bo myślałam, że to będzie coś w stylu Pani Bukowej. Dostałam teksty z kwejka, demotywatorów i tego typu stron, tylko, że na papierze...

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

„- Wiem, wiem – odezwała się z rozmarzeniem Iko, mimo, że Cinder niczego nie powiedziała. – Jest fantastyczny”.

Od siedmiu lat uważam Sagę Księżycową za swoją ulubioną serię.

Kilka dni temu przeczytałam książki od nowa, by odświeżyć sobie pamięć. I dalej twierdzę tak samo.

Jednak długo długo musiałam czekać na ciąg dalszy Sagi Księżycowej na mojej półce. Jasne, mogłam przeczytać oryginał już wiele lat temu, ale wtedy wyszła informacja, że seria będzie u nas wznowiona. Wręcz kipiałam ze szczęścia i czekałam (nie)cierpliwie na książki.

No i doczekałam się.

Przygody Roszpunki i jej Księcia w najciekawszej wersji o jakiej słyszałam w końcu stanęły na mojej półce.
W pięknej, cudownej oryginalnej oprawie pomiędzy Cinder i Scarlet w nowym wydaniu a… Cinder i Scarlet w starym wydaniu. :D

Kolejna część niczym nie różni się od swoich poprzedniczek. Jest idealna tak jak dwie poprzednie.

Co tu się dużo będę rozpisywać, jeśli ktoś pokochał poprzednie części to pokocha równie mocno i tę część! Do teamu Cinder dołącza kolejna świetna postać w każdym możliwym tego słowa znaczeniu. Cress to urocza postać. Trochę zakręcona, trochę nieśmiała, trochę marzycielka i… trochę przypominająca mi fangirl na pewnym punkcie. Kto przeczyta, ten będzie wiedział o czym piszę! ;)

„- Niebo jest cudownie, intensywnie niebieskie.
- O, świetnie. Już prawie wiem, gdzie jesteśmy.”

Jeśli ktoś zakochał się od pierwszej strony w poprzedniej części w Kapitanie Thorne tak jak ja to mam dobrą wiadomość. W tej części jest go dużo. Bardzo dużo. I znów czaruje tą swoją pewnością siebie, docinkami i żartami. Ale także tym, że jest świetnym przyjacielem, odważnym i opiekuńczym i nie waha się, gdy trzeba ratować przyjaciół (oraz damy) w opałach.

Ta książka to istna karuzela emocji. Parskałam śmiechem, rozpływałam się z zachwytu (Thorne i Kai <3) , smuciłam, wstrzymywałam oddech w napięciu na zbliżające się wydarzenia. Autorka znów sprawiła, że na kilkanaście godzin zapomniałam o realnym świecie. Liczyła się tylko książka w moich rękach a opowieść na jej kartkach przeniosła mnie na ten czas do świata pełnego przygód na Ziemi, Księżycu i w kosmosie.

Z niecierpliwością wyczekiwałam każdego rozdziału z perspektywy Cinder i Kaia. Skręcało mnie z ciekawości, kiedy się w końcu spotkają i jednocześnie z zapartym tchem śledziłam ich zmagania z okrutną królową Levaną i ich pomysły - czasem szalone - jak spróbować obalić jej rządy.

Najmniej rozdziałów było chyba z perspektywy Scarlet, jednak uchylają one rąbka tajemnicy czego możemy spodziewać się w ostatniej części. Części, której wręcz nie mogę się doczekać, by poznać Winter oraz dowiedzieć się jak zakończy się historia Cinder, Kaia, Wilka, Scarlet, Cress, Thorne’a i Iko. ;)
A jeśli jeszcze nie czytaliście to nie zwlekajcie! Niech nie omija was świetna zabawa przy czytaniu jaką serwuje nam historia Kopciuszka-cyborga i jej oryginalnej paczki przyjaciół!

„- Wiem, wiem – odezwała się z rozmarzeniem Iko, mimo, że Cinder niczego nie powiedziała. – Jest fantastyczny”.

Od siedmiu lat uważam Sagę Księżycową za swoją ulubioną serię.

Kilka dni temu przeczytałam książki od nowa, by odświeżyć sobie pamięć. I dalej twierdzę tak samo.

Jednak długo długo musiałam czekać na ciąg dalszy Sagi Księżycowej na mojej półce. Jasne, mogłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Minęło prawie 7 lat odkąd przeczytałam pierwsze wydanie. Pokochałam wtedy Cinder od pierwszej strony.

I po tych siedmiu latach wiem jedno. Dalej kocham tę książkę równie mocno. O ile nawet nie bardziej!

W tej książce wszystko zasługuje na 10 gwiazdek! Począwszy przez wykreowany świat, który autorka dopracowała w każdym calu, dzięki czemu możemy przez chwilę poczuć się mieszkańcami Nowego Pekinu i razem z Cinder przeżywać jej niesamowite, pełne napięcia i emocji przygody w świecie zdominowanym przez technologię przyszłości; cyborgi, androidy, autoloty. Przez bohaterów, który każdy z nich ma swój charakter, swój urok, który sprawia, że nie można ich nie pokochać. A skończywszy na przepięknej okładce nawiązującej do baśni o Kopciuszku.

Wróciłam do książki ponownie i wiem, że zrobię to jeszcze wiele razy, ponieważ Cinder to zdecydowanie moja ulubiona wersja Kopciuszka!

Jeśli jeszcze ktoś nie czytał - nie warto zwlekać! Nie bez powodu ta książka została okrzyknięta bestsellerem! ;)

Minęło prawie 7 lat odkąd przeczytałam pierwsze wydanie. Pokochałam wtedy Cinder od pierwszej strony.

I po tych siedmiu latach wiem jedno. Dalej kocham tę książkę równie mocno. O ile nawet nie bardziej!

W tej książce wszystko zasługuje na 10 gwiazdek! Począwszy przez wykreowany świat, który autorka dopracowała w każdym calu, dzięki czemu możemy przez chwilę poczuć się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Tytuł trafnie odzwierciedla treść książki. Tak beznadziejnej to dawno nie czytałam.

Tytuł trafnie odzwierciedla treść książki. Tak beznadziejnej to dawno nie czytałam.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niestety nie przebrnęłam przez „Wyklętą” tej samej autorki. Chyba po prostu nie moje klimaty. Ale coś mnie tknęło, żeby wziąć się za „Wampiry z Morganville”. I prawda jest taka, że nie był wcale to zły pomysł. ;)

Główną bohaterką jest Claire – szesnastolatka - geniusz. Ukończyła ona szkołę przeskakując kilka klas, ale na jej pech rodzice nie zgodzili się, by wyjeżdżała na prestiżową uczelnię daleko od domu. I tak przez kompromis wylądowała na uczelni w Morganville, gdzieś w Teksasie. I ma problem. Dziewczyny rządzące na terenie akademika zaczynają ją gnębić. Gdy pewnego razu miarka się przebrała, Claire szuka pokoju do wynajęcia. Trafia na duży dom, w którym mieszka troje przyjaciół – Eve, Shane i Michael. Wtedy dowiaduje się też, że tytułowe Morganville nie jest zwykłym miasteczkiem i, że jego mieszkańcy skrywają przerażającą tajemnicę.

No cóż. Jeśli chodzi o główną bohaterkę… Ja jakoś nie odczułam, żeby była super genialna i w ogóle. Może nie było tego tak widać. Mnie przez większość czasu irytowała swoją dziecinnością i niewyrazistością. Zdecydowanie nie jest to postać, której nie da się zapomnieć. Nawet na jej imię musiałam zerknąć do książki, by je tu przytoczyć. :) Co do reszty. To mam podobne odczucia. Polubiłam ich, ale nie aż tak, żeby zastanawiać się co będzie z nimi dalej. No może z wyjątkiem Michael’a, tylko jego postać najbardziej mnie zaciekawiła z tej czwórki głównych bohaterów. Podoba mi się jak wampiry zostały tutaj ukazane. Nie są oni na szczęście po stronie tych dobrych. I to dlaczego cały świat jeszcze nie wie, co się w tym miasteczku wyprawia. ;p

W żadnym razie nie można się nudzić. Zawsze coś się dzieje, albo ucieczka przed krwiopijcą, albo napaść na Claire przez dziewczyny z akademika. (Swoją drogą one naprawdę potrzebują jakiegoś psychiatry). Ale ostatnie strony są zdecydowanie najlepsze. Nic tylko czytać dalej. ;p

Książka ma swoje plusy i minusy. Nie jest może jak moja ukochana „Akademia wampirów”, ale jest dobra i lekka. Szybko się ją czyta i bardzo miło. I jeśli szkoła da mi chwilę wytchnienia (na co w najbliższym czasie nie mogę liczyć), chętnie sięgnę po następny tom. ;p Ze swojej strony polecam, czemu by nie? :D

Niestety nie przebrnęłam przez „Wyklętą” tej samej autorki. Chyba po prostu nie moje klimaty. Ale coś mnie tknęło, żeby wziąć się za „Wampiry z Morganville”. I prawda jest taka, że nie był wcale to zły pomysł. ;)

Główną bohaterką jest Claire – szesnastolatka - geniusz. Ukończyła ona szkołę przeskakując kilka klas, ale na jej pech rodzice nie zgodzili się, by wyjeżdżała na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Państwa z koalicji Denova zostają podbite przez przybywających barbarzyńskich ludów ze wschodu, na których czele stoi Loethar – człowiek pragnący zdobyć władzę w najważniejszym państwie koalicji – Penraven. Leo - następca tronu tego królestwa z potężnego i tajemniczego rodu Valisarów wraz z kilka lat starszym Gavrielem – przyjacielem i żołnierzem, który musi chronić księcia za wszelką cenę - uciekają ze zdobytego zamku, by w przyszłości Leo mógł odzyskać to co mu odebrano: koronę.

Historia ma kilka wątków, dzięki czemu można poznać historię z różnych punktów widzenia. Możemy poznać sytuację nie tylko ostatniego z Valisarów, ale przyjrzeć się bliżej nowemu władcy podbitych królestw – imperatorowi Loetharowi, a także dowiedzieć się jak ludzie wierni Valisarom próbują pomóc młodemu królowi na odległość sami przy tym utrzymać się przy życiu wśród najeźdźców i poznać wątek Obdarzonych - ludzi z różnymi mocami, którzy to z niewiadomych przyczyn interesują nowego władcę.

Jeśli chodzi o bohaterów - każdy jest inny, czym innym się wyróżnia. Odczuwałam całą gamę emocji czytając o nich. Jednych bardzo polubiłam jak Leonela i Gavriela de Vis. Leo to tylko dwunastoletni chłopiec, ale był świadkiem okropnych rzeczy i szybko musi dojrzeć do swojej nowej roli. Jest ostatnią nadzieją podbitych krajów. Gavriela też darzę szczerą sympatią i już nie mogę się doczekać jak potoczy się jego wątek w następnej części, ale lepiej żebym się o nich nie rozpisywała. ;p Loethar mnie intrygował i chcę móc już dostać w ręce następną część by dalej rozgryzać jego postać. Inni byli mi zaś obojętni jak np. Clovis – mężczyzna obdarzony pewną mocą. A jeszcze innych znienawidziłam z całego serca. Do tej grupy należy m.in. Valya, narzeczona imperatora, która swoim zachowaniem od razu podnosi ciśnienie. :D

Momentami brutalna i pełna napięcia akcja porywa już od pierwszych stron i nie daje ani chwili wytchnienia, a z każdą kolejną stroną robi się coraz ciekawiej, coraz dynamiczniej. Chęć władzy, morderstwa, spiski, tajemnicza legenda o zdolnościach Valisarów i magia. Książka zdecydowanie za szybko się kończy i wprost nie mogę się doczekać kiedy sięgnę po „Krew tyrana”. :) Polecam oczywiście wszystkim którzy lubią fantastykę i ciekawi ich ta książka, ponieważ naprawdę warto ją przeczytać. ;)

Państwa z koalicji Denova zostają podbite przez przybywających barbarzyńskich ludów ze wschodu, na których czele stoi Loethar – człowiek pragnący zdobyć władzę w najważniejszym państwie koalicji – Penraven. Leo - następca tronu tego królestwa z potężnego i tajemniczego rodu Valisarów wraz z kilka lat starszym Gavrielem – przyjacielem i żołnierzem, który musi chronić księcia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Książka „Tam, gdzie śpiewają drzewa” „chodziła” za mną od dobrych kilku tygodni. A do tego piękna okładka i baśniowe motywy, które uwielbiam zrobiły swoje. No i moja ciekawość wygrała dlatego zakupiłam ją jak najszybciej z nadzieją, że książka okaże się tak dobra jak czytałam. Zdecydowanie się nie zawiodłam. Wręcz przeciwnie, książka okazała się lepsza niż mogłabym przypuszczać.

Główną bohaterką jest Viana – dziedziczka rodu Rocagrís która nie może się doczekać wiosny, kiedy to poślubi swojego ukochanego Robiana de Castelmar, który ma stać się rycerzem królestwa Nortii. Niestety szczęście dziewczyny i spokój całego królestwa zostaje zakłócone przez najazd barbarzyńców, którzy zmiażdżyli armię Nortii, zabili rodzinę królewską a ich wódz Harak mianował się nowym królem opanowanego przez niego kraju.

Polubiłam Vianę. Całe jej życie przewróciło się do góry nogami i musiała chcąc nie chcąc spróbować się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Ale dziewczyna była dzielna. Była również naiwna i uparta i stawiała na swoim, czego były różne tego konsekwencje, niektóre nawet tragiczne, ale za to ją lubiłam. Nie była idealna dlatego była taka prawdziwa. Wyciągała wnioski z tego co się wydarzyło i brała to sobie do serca, choć i tak robiła co postanowiła wcześniej. Od początku książki Viana przechodzi ogromną zmianę z panny wysoko urodzonej w osobę, która pragnie przyczynić się do wyzwolenia królestwa.

Polubiłam także Wilka- przed najazdem rycerz, który nie był mile widziany na dworze, a później próbujący odtworzyć zniszczoną armię. Lubię go za jego momentami szorstkie zachowanie a momentami za jego opiekuńczość względem dziewczyny. I również za jego historyjki, którymi raczył Vianę o tym jak stracił ucho.

Ale moim ulubionym bohaterem stał się Uri. Był taki kochany i uroczy. Rozbrajał mnie za każdym razem, jednocześnie zastanawiając się skąd on się właściwie wytrzasnął, choć miałam pewne przypuszczenia. Polubiłam także Airika- zaradnego dwunastolatka o zarażającym entuzjazmie.

Akcja w książce płynie spokojnie, ale kilka razy zdarzyły się momenty, w których serce zaczęło mi bić szybciej jednocześnie zastanawiając się co się zaraz wydarzy. Wielkie brawa dla autorki, że wykreowała tak piękny świat. Opisy przygód głównych bohaterów jak i miejsc w którym przebywają, sprawiają, że o nim się nie czyta. W nim się przebywa. Wspaniała, przepełniona magią opowieść o walce o wolność, szczęście i miłość.

Nawet jeśli znalazłam w tej książce jakieś minusy jestem w stanie je wybaczyć, ponieważ dawno nie czytałam tak urzekającej historii. Nawet jeśli bym chciała nie potrafiłabym dać innej oceny niż maksymalną, ale nie chcę. ;) Tej powieści na pewno długo nie zapomnę, również przez jej piękne i wzruszające zakończenie, które mnie mocno zaskoczyło.

Polecam wszystkim, którzy mają ochotę opuścić na chwilę nasz świat i razem z bohaterami książki wyruszyć w podróż do miejsca, w którym śpiewają drzewa. :)

Książka „Tam, gdzie śpiewają drzewa” „chodziła” za mną od dobrych kilku tygodni. A do tego piękna okładka i baśniowe motywy, które uwielbiam zrobiły swoje. No i moja ciekawość wygrała dlatego zakupiłam ją jak najszybciej z nadzieją, że książka okaże się tak dobra jak czytałam. Zdecydowanie się nie zawiodłam. Wręcz przeciwnie, książka okazała się lepsza niż mogłabym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ja nie rozumiem dlaczego ta powieść stała się fenomenem. Naprawdę nie rozumiem. Im dalej tym gorzej. A szkoda, bo seria miała potencjał.

Bohaterowie to chyba jakieś nieporozumienie. Kelsey to jedna z najgorszych i najnudniejszych bohaterek jakie miałam okazję poznać. Niczym mnie nie zachwyciła, irytowała mnie na każdym kroku, sam fakt, że książka jest z jej perspektywy mnie denerwował. Taka ciamajda, gdzie za każdym razem musi ją ratować jeden z tygrysów. I jeszcze ten trójkąt miłosny. To jej niezdecydowanie z którym księciem chce być i tak przez 400 stron może doprowadzić do szału. A tak na marginesie: co te książęta w tej dziewczynie widzą?

Co do Kishana… nawet nie ma co napisać. Tylko Kels, Kels, Kels. A Ren? Jak w pierwszej części go lubiłam, tak teraz to już nie wiem co o nim myśleć. Również denerwował mnie swoim zachowaniem od początku do końca książki. Wszyscy byli po prostu sztuczni i przerysowani.

Co do reszty. Naprawdę nie interesuje mnie co sobie przyrządzają na śniadanie, obiad, kolację czy deser. Połowa tych opisów jest naprawdę zbędna. Co do akcji to przez sporą cześć książki siedzieli na jachcie i można rzec mieli wakacje. A owe smoki z zapowiedzi to chyba jakiś żart. Chociaż jednego nawet polubiłam. ;) Ale na pewno nie nazwałabym ich „przebiegłymi” jak to jest w opisie.

Mimo, że książka wręcz ocieka absurdami, czytało mi się przyjemnie. Ogólnie historia mnie urzekła, szkoda tylko, że z części na część zamiast lepiej było tylko gorzej. Mimo wszystko przeczytam następny tom… kiedyś. A czy polecać? W sumie czemu nie. Jeśli ktoś szuka czegoś lekkiego i odmóżdżającego to wszytkie części się nadają. ;)

Ja nie rozumiem dlaczego ta powieść stała się fenomenem. Naprawdę nie rozumiem. Im dalej tym gorzej. A szkoda, bo seria miała potencjał.

Bohaterowie to chyba jakieś nieporozumienie. Kelsey to jedna z najgorszych i najnudniejszych bohaterek jakie miałam okazję poznać. Niczym mnie nie zachwyciła, irytowała mnie na każdym kroku, sam fakt, że książka jest z jej perspektywy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Historia „Syreny” opowiada o siedemnastoletniej Vanessie, która spędza wakacje wraz z rodzicami i starszą siostrą w letnim domku w Winter Harbor. Dziewczyny świetnie się bawią wraz ze swoimi dwoma przyjaciółmi, Simonem i Calebem, ale niestety do czasu. Justine, siostra Vanessy ginie skacząc do wody z urwiska. Czy to był wypadek? Samobójstwo? A może coś więcej? Młodsza siostra wraca do miasteczka by odkryć z kolegami co tak naprawdę wydarzyło się tamtej nocy.

Czytałam wiele pozytywnych recenzji na temat powieści pani Rayburn, dlatego gdy tylko zauważyłam ją w bibliotece od razu wypożyczyłam. Książkę czytało mi się dobrze, ale nic więcej. Nie zachwyciła mnie tak jakbym chciała, ale to poniżej.

Vanessa to siedemnastoletnia dziewczyna próbująca zrozumieć dlaczego jej siostra umarła i dlaczego miała przed nią tajemnice, skoro były najlepszymi przyjaciółkami. Dowiadujemy się, że przez całe swoje życie bała się dosłownie wszystkiego. Jak przeczytałam, że śpi przy włączonym świetle to siedziałam i zastanawiałam się czy przypadkiem nie wychwyciłam jakiegoś żartu czy sarkazmu. :D Wszystkie wcześniejsze bohaterki o jakich czytałam były takie odważne i w ogóle więc Vanessa była trochę… zaskakująca. ;p Ale zagłębiając się dalej w lekturę dziewczyna przechodzi ogromną zmianę co jest oczywiście plusem.

Inni bohaterowie są mi obojętni, tak jak np. Simon i Caleb. Nic do nich nie mam, ale też mało mnie interesuje jak potoczą się ich losy. Wątek romantyczny na szczęście jest tutaj tylko dodatkiem i nie zajmuje połowy książki przez co nie psuje jej uroku. Intrygującymi postaciami były natomiast kobiety z rodziny Marchand. Siostry Paige i Zara, obydwie różniące się diametralnie od siebie. Jedna była miła, otwarta i wesoła, druga była pewna siebie, tajemnicza i momentami irytująca swoim zachowaniem. Ich nieodgadniona matka Raina i babka Betty z nadprzyrodzonymi zdolnościami. Kim są? Co tak naprawdę skrywają? Vanessa próbuje się tego dowiedzieć, ponieważ może mieć to coś wspólnego ze śmiercią jej siostry jak i urlopowiczów, którzy wyławiani są martwi z błogim uśmiechem na ustach.

Akcja nie pędzi na złamanie karku. Przez połowę książki to się właściwie nic nie dzieje, ale potem przybiera trochę tempa. Pod koniec można dowiedzieć się ciekawych rzeczy, dzięki którym ma się ochotę poznać szybko ciąg dalszy. Wątek z syrenami przypadł mi od razu do gustu. Ile można czytać o tych wszystkich wampirach, wilkołakach i upadłych aniołach? To, że owe syreny nie są wyjęte wprost z bajki Disney’a, tylko są wzorowane na mitologicznych opowiadaniach o żeglarzach uwodzonych przez syreni śpiew i zabijanych przez nie jest naprawdę super pomysłem. Za to ogromny plus ;p Mrocznym thrillerem bym książki nie nazwała, ale ma ona swoją niepowtarzalną aurę. Śmiertelne wypadki, dziwna pogoda występująca tylko w tym jednym miasteczku, wątek kryminalny. To wszystko dzięki czemu książka zawdzięcza swój niepowtarzalny urok.

Muszę jeszcze wspomnieć o małym minusie, że w niektórych momentach można się pogubić. Przez dobrą ¼ książki zastanawiałam się kiedy tak naprawdę jej siostra umarła. Czy to było dwa lata temu, rok czy w te wakacje. W niektórych momentach się gubiłam, niektóre fragmenty były chaotyczne.

Mimo tych wszystkich minusów książkę czytało mi się naprawdę dobrze. Nie jest może arcydziełem, ale napewo zasługuje na uwagę. Z pewnością sięgnę po drugi tom, by móc wkroczyć z powrotem w świat syren z Winter Harbor. Nie wiem kiedy to zrobię, ale z pewnością ją wypożyczę. Książkę oczywiście polecam. ;p

Historia „Syreny” opowiada o siedemnastoletniej Vanessie, która spędza wakacje wraz z rodzicami i starszą siostrą w letnim domku w Winter Harbor. Dziewczyny świetnie się bawią wraz ze swoimi dwoma przyjaciółmi, Simonem i Calebem, ale niestety do czasu. Justine, siostra Vanessy ginie skacząc do wody z urwiska. Czy to był wypadek? Samobójstwo? A może coś więcej? Młodsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pierwsza część tej trylogii podobała mi się, dlatego sięgnęłam po drugą część. I niestety… bardzo się zawiodłam. Szczerze powiedziawszy to nie rozumiem, dlaczego ta książka ma aż tak wysoką ocenę. No chyba, że ze mną coś jest nie tak. ;p Albo ja miałam parszywy humor w czasie, gdy ją czytałam i się jej oberwało, albo naprawdę książka mogłaby być lepsza.

No ale od początku. W drugiej części nie ma dwóch narratorów, ale czterech. Tym razem można poznać historię z perspektywy Sama, Grace, Isabel i Cole’a – nowego wilka. Na początku źle mi się czytało rozdziały z tą ostatnią dwójką, ale potem wręcz przeciwnie. Czekałam tylko na nich, bo nie mogłam już znieść Sama i Grace.

Jak w jedynce polubiłam tę parę, tak w tym tomie myślałam, że mnie coś trafi. Sama wyleczono i nie musi póki co martwić się, że z nastaniem zimy powróci do formy wilka, ale teraz to Grace musi się zacząć martwić o siebie. Naprawdę… oni mają po siedemnaście, osiemnaście lat a zachowywali się jak jakieś stare małżeństwo. Nie mogłam już znieść tego biadolenia Grace, że chce do Sama i nawet dwóch godzin bez niego wytrzymać nie może. Zdaję sobie sprawę, że mają nie lada kłopoty i w ogóle, no ale i tak mnie to drażniło. W Samie to mnie w tej części wszystko irytowało, więc nawet nie będę się rozpisywać. W sumie on chyba nic w tej części pożytecznego nie zrobił. Po prostu był i układał te swoje piosenki.

Książkę nawet dobrze mi się czytało przy fragmentach Isabel i Cole’a. Możemy poznać ich historię, kim był Cole i dlaczego chce uciec do lasu w wilczej skórze i więcej się w człowieka nie zmienić. Natomiast u Isabel jej życie po śmierci brata i jak daje sobie z tym radę. Obydwoje byli jak to sami siebie określali: „popaprani” i chyba dlatego wolałam fragmenty książki z nimi niż z pierwszą dwójką.

Książkę czytało mi się naprawdę źle, wymęczyłam ją strasznie. Jedynie ostatnie 50 stron połknęłam, no ale one nie wynagrodzą mi 300-tu wcześniejszych. Jak dla mnie tak jak się książka skończyła, tak może się i w podobnym stylu zakończyć ostatnia część, ale wiem, że to płonne nadzieje.

Nie wiem kiedy sięgnę po ostatnią część. Ten tom zraził mnie do tego, ale chcę poznać zakończenie więc kiedyś będę musiała ją przeczytać. Kto przeczytał pierwszą część i tak polecam. Może komuś innemu o wiele bardziej przypadnie do gustu. ;p

Pierwsza część tej trylogii podobała mi się, dlatego sięgnęłam po drugą część. I niestety… bardzo się zawiodłam. Szczerze powiedziawszy to nie rozumiem, dlaczego ta książka ma aż tak wysoką ocenę. No chyba, że ze mną coś jest nie tak. ;p Albo ja miałam parszywy humor w czasie, gdy ją czytałam i się jej oberwało, albo naprawdę książka mogłaby być lepsza.

No ale od początku....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Ta część przypomniała mi dlaczego kocham „Gone. Zniknęli”. Nigdy nie zapomnę tych wszystkich emocji jakie odczuwałam czytając kolejne tomy, a potem niecierpliwie czekając, aż wyjdą następne. No i przyszedł ten moment, kiedy wyszła ostatnia część. Koniec tej przerażającej, makabrycznej, ale jakże wspaniałej historii o odizolowanych nastolatkach i dzieci od dorosłych przez tajemniczą kopułę, zmagającymi się z przerażającymi rzeczami: głodem, plagą, ciemnością, tajemniczym stworem - gaiaphage…

Michael Grant nie szczędzi cierpienia także i w tej części zmęczonych dzieciaków życiem w ETAP-ie. Nadszedł czas ostatecznej rozgrywki. Jak zwykle autor nie daje chwili wytchnienia ani nam-czytelnikom, ani bohaterom. Akcja mknie na łeb na szyję. Przy tej książce słowo „nuda” nie istnieje.

Kto jeszcze nie poznał historii ETAP-u POLECAM gorąco, by jak najszybciej wkroczył do świata pozbawionego dorosłych, rządzącego się swoimi prawami. Na pewno się spodoba. ;p A mi nie pozostaje nic innego, jak czytać serię od początku, skoro już zapoznałam się z zakończeniem tej naprawdę wspaniałej serii. ;)

Ta część przypomniała mi dlaczego kocham „Gone. Zniknęli”. Nigdy nie zapomnę tych wszystkich emocji jakie odczuwałam czytając kolejne tomy, a potem niecierpliwie czekając, aż wyjdą następne. No i przyszedł ten moment, kiedy wyszła ostatnia część. Koniec tej przerażającej, makabrycznej, ale jakże wspaniałej historii o odizolowanych nastolatkach i dzieci od dorosłych przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

No więc przeczytałam, a nie. Stop. Wróć. Zmęczyłam „Proroctwo sióstr”. Skończyłam ją tylko dlatego, że nie umiem porzucać książek w połowie przeczytanych. Zawsze ta nadzieja, że może choć trochę się rozkręcą.
Ale w tej książce nic podobnego się nie zdarzyło. Przyznam, pomysł ciekawy – bliźniaczki, jedna po stronie dobra, druga po stronie zła i każda mająca zadanie do wypełnienia, jak mówi proroctwo. Ale to tyle, jeśli chodzi o plusy.
Główne postaci mnie denerwowały swoją osobą. Po prostu męczyło mnie czytanie o nich. Zero jakiejkolwiek cechy dla której mogłabym je choć trochę polubić.
O akcji nie ma co tu nawet pisać. Nie działo się nic. Nie ma szans żebym wzięła się za następne części.
Niestety, ja ze swojej strony polecić jej nie mogę.

No więc przeczytałam, a nie. Stop. Wróć. Zmęczyłam „Proroctwo sióstr”. Skończyłam ją tylko dlatego, że nie umiem porzucać książek w połowie przeczytanych. Zawsze ta nadzieja, że może choć trochę się rozkręcą.
Ale w tej książce nic podobnego się nie zdarzyło. Przyznam, pomysł ciekawy – bliźniaczki, jedna po stronie dobra, druga po stronie zła i każda mająca zadanie do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo sobie cenię trylogię „Magiczny krąg” pani Libby Bray, dlatego bez wahania sięgnęłam po „Wróżbiarzy”.

Wielkim plusem powieści jest to, że akcja rozgrywa się w Nowym Jorku w 1926 roku. Miła odmiana po czytaniu wielu książek z rozgrywającą się historią w czasach wiktoriańskich.

Minusem natomiast była liczba bohaterów. Jest ich dość sporo, i niestety mi to przeszkadzało, gdyż nie wszyscy mnie interesowali i nie wszystkich polubiłam, dlatego męczyłam się trochę czytając o niektórych z nich.

Lubię główną bohaterkę – Evie O’Neil, którą rodzice wysyłają do wuja w Nowym Jorku. Dla dziewczyny jest to spełnienie marzeń, ponieważ ma dość mieszkania w Ohio, gdzie nie może być sobą. Szczera, otwarta dziewczyna z poczuciem humoru, lubiąca imprezować. Nie przejmująca się tym, co sądzą starsi i wychowani w innych czasach o jej zachowaniu.
Bardzo polubiłam również Sama Lloyd’a, kieszonkowca z Nowego Jorku. Uwielbiam jego sprzeczki z Evie. :) Szkoda tylko, że było go tak mało. Ważną rolę w książce odgrywają również Memphis, Theta, Jericho, Will. Wszyscy oni mają swoje własne historie, które poznajemy czytając „Wróżbiarzy” i każdy skrywa intrygujący sekret.

Fabuła jest interesująca, momentami była nudnawa i się ciągnęła, ale przez większą część książki nie mogłam się od niej oderwać. Tajemnicze morderstwa, dochodzenie prawdy i końcówka książki były niesamowite, mroczne, trzymające w napięciu. Momentami było śmiesznie, innym razem znów strasznie. Wszystko to sprawia, że nie mogę się wprost doczekać następnych części, a „Wróżbiarzy” nie pozostaje mi nic innego jak tylko polecić.

Bardzo sobie cenię trylogię „Magiczny krąg” pani Libby Bray, dlatego bez wahania sięgnęłam po „Wróżbiarzy”.

Wielkim plusem powieści jest to, że akcja rozgrywa się w Nowym Jorku w 1926 roku. Miła odmiana po czytaniu wielu książek z rozgrywającą się historią w czasach wiktoriańskich.

Minusem natomiast była liczba bohaterów. Jest ich dość sporo, i niestety mi to...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Z innej bajki Jodi Picoult, Samantha van Leer
Ocena 6,6
Z innej bajki Jodi Picoult, Saman...

Na półkach: , , ,

Tak więc przeczytałam „Z innej bajki”… i uwielbiam ją.
Dlaczego?

No więc, po pierwsze: fabuła - nietypowa, nieoklepana, wciągająca, lekka. Świat wykreowany przez Jodi Picoult i jej córkę Samanthę van Leer był naprawdę urzekający. Pomysł na dalsze losy bohaterów książki po jej zamknięciu przez czytelnika był naprawdę niesamowity jak i to, że jej główny bohater desperacko próbuje się z niej wydostać.

Po drugie: bohaterowie. Od razu ich polubiłam. Tacy sympatyczni.
Delilah to dziewczyna, która wiecznie czyta i próbuje pomóc wydostać się księciu z bajki dla dzieci, ale musi się również zmagać ze statusem wyrzutka w szkole, a także tym, że przez rozmawianie z książką, może mieć niemałe problemy.
Sam książę, też jest w porządku. Zdeterminowany by wydostać się ze swojego świata, i uciec od życia, które jest wiecznie grą, a on musi być w nim aktorem czy ma na to ochotę czy nie. Inny bohaterowie bajki, którą czyta Delilah, również są interesujący. Bardzo różnią się charakterem z postaciami odgrywanymi na potrzeby czytelnika. Królowa może lubi piec ciasteczka, syreny, które w bajce wabią i zabijają mężczyzn, prywatnie są zagorzałymi feministkami, a czarny charakter woli oddawać się swojemu hobby kolekcjonowania motyli. :)

No i jeszcze ciekawy zabieg z obrazkami i różnokolorwymi rozdziałami. ;) Fragmenty z bajki o Oliverze również dodają książce uroku. ;p
Książka jest naprawdę magiczna, ma w sobie urok, który zawładną mną bez reszty. Czyta się szybko i przyjemnie. Na oderwanie się od szarej rzeczywistości jest idealna. Polecam!

Tak więc przeczytałam „Z innej bajki”… i uwielbiam ją.
Dlaczego?

No więc, po pierwsze: fabuła - nietypowa, nieoklepana, wciągająca, lekka. Świat wykreowany przez Jodi Picoult i jej córkę Samanthę van Leer był naprawdę urzekający. Pomysł na dalsze losy bohaterów książki po jej zamknięciu przez czytelnika był naprawdę niesamowity jak i to, że jej główny bohater desperacko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Uwielbiam książki o podróżach w czasie, dlatego nie wahałam się sięgnąć po „Magiczną gondolę”. „Trylogia czasu” z tego samego wydawnictwa to jedna z moich ulubionych serii, liczyłam więc na podobne odczucia względem tej książki. Niestety, książka mi się podobała, ale… no właśnie, zawsze musi się znaleźć jakieś ale.

Czegoś mi w niej zabrakło. Pomysł na książkę był, humor był, ciekawe przygody były, a jednak. Może to przez bohaterów? Byli sympatyczni, ale nie tacy na których liczyłam. Polubiłam ich, ale zabrakło mi w nich wyrazistości, tego czegoś, dzięki któremu wyróżniają się spośród wielu innych, podobnych do siebie bohaterów.

Ale to tyle jeśli chodzi o moje czepianie się, teraz plusy. Umieszczenie akcji w XV-wiecznej Wenecji było ciekawym zabiegiem. Nie można było się nudzić na czytaniu historii Anny, jej przebywaniu w dawnych czasach i jej próbach, by powrócić do domu. Ogromnym plusem tej książki jest również humor. Przez przemyślenia Anny nie mogłam się przestać uśmiechać.

Książkę oczywiście polecam. Jest odpowiednia na to by rozluźnić się i spędzić miło czas. Mimo niektórych niedociągnięć z całą pewnością sięgnę po drugi tom, a ze swojej strony nie pozostaje mi nic innego jak tylko polecić „Magiczną gondolę”.

Aa ! No i okładka. Zaczynam się zastanawiać czy tak naprawdę nie kupuję tych książek ze względu na te właśnie piękne okładki. ;p

Uwielbiam książki o podróżach w czasie, dlatego nie wahałam się sięgnąć po „Magiczną gondolę”. „Trylogia czasu” z tego samego wydawnictwa to jedna z moich ulubionych serii, liczyłam więc na podobne odczucia względem tej książki. Niestety, książka mi się podobała, ale… no właśnie, zawsze musi się znaleźć jakieś ale.

Czegoś mi w niej zabrakło. Pomysł na książkę był, humor...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Udręka” to naprawdę udręka. Jak pierwsza cześć miała jeszcze jakiś potencjał tak druga to była porażka. Bohaterowie są nudni, płytcy. Luce to najgorsza, najnudniejsza i najbardziej irytująca główna bohaterka o jakiej czytałam. To samo zresztą tyczy się akcji, nic się nie działo, wiało nudą. Jedyny plus tej książki, to okładka. Zdecydowanie nie polecam.

„Udręka” to naprawdę udręka. Jak pierwsza cześć miała jeszcze jakiś potencjał tak druga to była porażka. Bohaterowie są nudni, płytcy. Luce to najgorsza, najnudniejsza i najbardziej irytująca główna bohaterka o jakiej czytałam. To samo zresztą tyczy się akcji, nic się nie działo, wiało nudą. Jedyny plus tej książki, to okładka. Zdecydowanie nie polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Makbet” to jeden z utworów Szekspira, który ukazuje człowieka prawego, wiernego swojemu królowi, który w pewnym momencie wkracza na ścieżkę zła, stając się okrutnym, bezdusznym człowiekiem. Człowiekiem opętanym żądzą mordu i władzy, stając się z szanowanego człowieka znienawidzonym przez lud tyranem. Lady Makbet natomiast z kobiety pragnącej władzy, namawiającej męża, by popełnił okrutną zbrodnię staje się osobą, która nie może żyć ze swoimi wyrzutami sumienia. Pokazane jest jak człowiek, mający szacunek innych, przyjaźń z królem, upada tak nisko i kończy tragicznie.

Nigdy nie lubiłam lektur szkolnych, nie mogłam przez nie przebrnąć, ale tą przeczytałam w jeden wieczór. Zdecydowanie jedna z ciekawszych pozycji w kanonie lektur szkolnych.

„Makbet” to jeden z utworów Szekspira, który ukazuje człowieka prawego, wiernego swojemu królowi, który w pewnym momencie wkracza na ścieżkę zła, stając się okrutnym, bezdusznym człowiekiem. Człowiekiem opętanym żądzą mordu i władzy, stając się z szanowanego człowieka znienawidzonym przez lud tyranem. Lady Makbet natomiast z kobiety pragnącej władzy, namawiającej męża, by...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Spodziewałam się czegoś lepszego. Przeczytałam ją szybko, ale bez większych emocji. Dla mnie to książka taka na raz, by przeczytać i zapomnieć o niej. Wątpię czy przeczytam drugą część, chyba, że jedynie z nudów. Ja ze swojej strony nie polecam, no ale może innym się spodoba. ;)

Spodziewałam się czegoś lepszego. Przeczytałam ją szybko, ale bez większych emocji. Dla mnie to książka taka na raz, by przeczytać i zapomnieć o niej. Wątpię czy przeczytam drugą część, chyba, że jedynie z nudów. Ja ze swojej strony nie polecam, no ale może innym się spodoba. ;)

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Świetnia książka. Moim zdaniem lepsza od pierwszej częśći. Nie można się od niej oderwać. Polecam ! :)

Świetnia książka. Moim zdaniem lepsza od pierwszej częśći. Nie można się od niej oderwać. Polecam ! :)

Pokaż mimo to