-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński27
Biblioteczka
2019-05-08
Autorka zaprasza nas do świata dla wielu niedostępnego i nieznanego. To, czego nie udało się nam wcześniej poznać- w najlepszym wypadku- budzi nieufność, czasem niechęć, nawet lęk...
I tak oto wraz z Autorką przekraczamy próg szpitala psychiatrycznego, spotykamy pracowników, żeby poznać ich specyfikę pracy, frustracje, bolączki, ale też sukcesy i pasje, poznajemy przestrzeń, budynki i pomieszczenia, ale co najważniejsze- stajemy oko w oko z pacjentem. Dochodzi do zetknięcia z Człowiekiem, z jego cierpieniem (tak trudnym do uchwycenia i zrozumienia), które swoje źródło ma gdzieś głęboko, gdzieś w umyśle, psyche, duszy... Jakie uczucia towarzyszą lekturze? Mogę stwierdzić zdawkowo, że różne. Pojawia się współczucie, niedowarzenie, gniew, ale też radość, czasem ulga. Być może ważniejsze są wnioski, z którymi tę książkę się kończy (ale czy ich wyciągnięcie byłoby w ogóle możliwe bez tych procesów emocjonalnych, które wcześniej zaszły? wątpię). Dla mnie najważniejszy jest taki, że potrzebujemy ich- chorych, nadwrażliwych, czujących więcej, słabszych tak samo jak oni nas, tzw. zdrowych, ale może po prostu innych.
Autorka zaprasza nas do świata dla wielu niedostępnego i nieznanego. To, czego nie udało się nam wcześniej poznać- w najlepszym wypadku- budzi nieufność, czasem niechęć, nawet lęk...
I tak oto wraz z Autorką przekraczamy próg szpitala psychiatrycznego, spotykamy pracowników, żeby poznać ich specyfikę pracy, frustracje, bolączki, ale też sukcesy i pasje, poznajemy...
2018-09-21
Są książki, którym po prostu nie mam odwagi wystawić żadnej noty. Są książki, których możliwość przeczytania budzi we mnie pokorną wdzięczność. Wreszcie- są książki, po przeczytaniu których nic już nie będzie takie samo. Będzie się więcej czuć, więcej dostrzegać, będzie po prostu więcej... I to dzieło ks. Halika do takich książek należy. Co tu mogę napisać? Cieszę, że tę książkę przeczytałam, pewnie będę do niej wracać. Jeśli wahasz się czy warto po nią sięgnąć, to wiedz, że warto.
Są książki, którym po prostu nie mam odwagi wystawić żadnej noty. Są książki, których możliwość przeczytania budzi we mnie pokorną wdzięczność. Wreszcie- są książki, po przeczytaniu których nic już nie będzie takie samo. Będzie się więcej czuć, więcej dostrzegać, będzie po prostu więcej... I to dzieło ks. Halika do takich książek należy. Co tu mogę napisać? Cieszę, że tę...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-09
Niedawno zapytano mnie dlaczego warto czytać książki. Chciałam odpowiedzieć zwięźle, bo w odpowiedzi na konkretnie postawione pytanie nie należy się rozwodzić. Czytanie umożliwia uniknięcie cudzych błędów, patrzenie na świat oczami innych ludzi, poszerza horyzonty o spostrzeżenia, na które sami nie wpadliśmy, pomaga uwierzyć w rzeczy, które wydawały się ułudą, a poznani bohaterowie książek stają się inspiracją na całe życie.
Nie zgadzam się natomiast z tym, że zaletą czytania jest to, że przenoszą w ,,inny świat"- wręcz przeciwnie, pokazują jaki świat jest w rzeczywistości i uczą mądrości, aby w nim trwać i się tym cieszyć.
Na treść tej wypowiedzi duży wpływ miał fakt, że byłam w trakcie lektury ,,Miłości w czasach zarazy``.
Nie jestem romantyczką. Na każdą książkę z wyrazem ,,miłość`` w tytule zerkam bez przekonania. Po tę sięgnęłam, bo byłam (i jestem) pod wielkim wrażeniem listu do przyjaciół Marqueza (załączam link http://wiersze.doktorzy.pl/marquez.htm). I tak zaczęła się moja przygoda z tym niezwykłym dziełem.
Dużo już zostało napisane na tym forum na temat tej książki, dlatego podzielę się z Czytelnikiem tylko tymi refleksjami, których nie napotkałam w poprzednich wpisach, a które prawdę mówiąc nie dają mi spokoju.
Jedna z pierwszych myśli jakie napadły mnie (dosłownie) po zakończeniu lektury podpowiadała, że to książka o słabościach mężczyzn i sile kobiet. Szczególnie jeśli odwołamy się do przykładów głównych postaci- bezradny wobec miotającego nim uczucia Fiorentino Ariza, wiarołomny doktor Urbino w opozycji do władczej i dumnej Ferminy Dazy. Wszystkie chwile słabości przez jakie bohaterowie przechodzili, uzmysłowiły mi, że ta właśnie cecha zazwyczaj przejawia się w bezczynności, gdy koniecznie trzeba podjąć działanie, a konsekwencje tej bierności bywają tragiczne. Nie jest to główny wątek tej powieści, nie jest nawet poboczny- przebija się gdzieś między miłosnymi historiami pogubionych ludzi, ale nie sposób przejść obok niego obojętnie. Szczególnie, że stanowi niezwykle pouczającą lekcję.
Przed przeczytaniem ,,Miłości w czasach zarazy`` nie potrafiłam poważnie traktować nieszczęśliwej miłości. Uważałam za nieracjonalne poddawanie się nieodwzajemnianym uczuciom lub związkom, które nie mogą zaistnieć. Książka pomaga zrozumieć takim bezczelnym piewcom rozumu jak ja, że gorączka uczuć bywa nie do okiełznania, że są chwile, w których racjonalność gdzieś umyka, a człowiek jest zdany na łaskę (a bardziej niełaskę) serca. Wciąż tego nie rozumiem, wciąż jest to dla mnie mechanizm, który wydaje mi się tak samo intrygujący co przerażający, ale Marquez pokazał mi, że to nie jakaś fanaberia romantyków, ale istotny element życia tych istnień, które zwykliśmy określać wrażliwymi.
Opisane w książce stereotypy, pruderia i hipokryzja mogą na naszej twarzy budzić cyniczny uśmieszek z nutką niedowierzania, ale czy nasze uprzedzenia są tak bardzo różne od tych zapisanych w książce? Wydaje mi się, że po prostu przyozdobiliśmy je w trochę inne piórka, ale sedno jest to samo, bo u ich podstaw leży obmowa, potwarz, która zostaje wysłana w świat, aby niszczyć.
Warto też zwrócić uwagę na sam tytuł. Miłość w czasach zarazy- wiemy, że autor co jakiś czas zwraca naszą uwagę na panoszącą się w świecie bohaterów jego dzieła cholerę. Ale czy to jedyna ,,zaraza``, która toczy ludzkość w powieści, a może ta jakaś siła która nieraz wygrywa również z nami? Na to pytanie nie mam odwagi tutaj odpowiedzieć, ale przecież i ja i Ty, drogi Czytelniku, swoje na ten temat wiemy.
Niedawno zapytano mnie dlaczego warto czytać książki. Chciałam odpowiedzieć zwięźle, bo w odpowiedzi na konkretnie postawione pytanie nie należy się rozwodzić. Czytanie umożliwia uniknięcie cudzych błędów, patrzenie na świat oczami innych ludzi, poszerza horyzonty o spostrzeżenia, na które sami nie wpadliśmy, pomaga uwierzyć w rzeczy, które wydawały się ułudą, a poznani...
więcej mniej Pokaż mimo to
Lektura obowiązkowa dla tych, którzy powierzonych im ludzi oraz zadania, z którymi wraz z zespołem trzeba się zmierzyć traktują serio. W pewny momencie czytania tej pasjonującej lektury pomyślałam: Jako liderka mogę mieć naprawdę ogromny wpływ na innych ludzi. To właśnie ode mnie w dużej mierze zależy czy ich miejsce pracy, posługi będzie napawać życiem czy będzie tylko szarym i koniecznym do wypełnienia obowiązkiem. To wielka, ale też fascynująca odpowiedzialność.
Ksiądz Żmudziński dzieli się swoim niezwykle bogatym doświadczeniem w zarządzaniu różnymi zespołami i podpowiada wiele praktycznych i bardzo przydatnych wskazówek jak budować zespół na skale.
Autor daje do myślenia i naprawdę uczy. Czego chcieć więcej?
Lektura obowiązkowa dla tych, którzy powierzonych im ludzi oraz zadania, z którymi wraz z zespołem trzeba się zmierzyć traktują serio. W pewny momencie czytania tej pasjonującej lektury pomyślałam: Jako liderka mogę mieć naprawdę ogromny wpływ na innych ludzi. To właśnie ode mnie w dużej mierze zależy czy ich miejsce pracy, posługi będzie napawać życiem czy będzie tylko...
więcej Pokaż mimo to