Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Lektura obowiązkowa dla tych, którzy powierzonych im ludzi oraz zadania, z którymi wraz z zespołem trzeba się zmierzyć traktują serio. W pewny momencie czytania tej pasjonującej lektury pomyślałam: Jako liderka mogę mieć naprawdę ogromny wpływ na innych ludzi. To właśnie ode mnie w dużej mierze zależy czy ich miejsce pracy, posługi będzie napawać życiem czy będzie tylko szarym i koniecznym do wypełnienia obowiązkiem. To wielka, ale też fascynująca odpowiedzialność.
Ksiądz Żmudziński dzieli się swoim niezwykle bogatym doświadczeniem w zarządzaniu różnymi zespołami i podpowiada wiele praktycznych i bardzo przydatnych wskazówek jak budować zespół na skale.
Autor daje do myślenia i naprawdę uczy. Czego chcieć więcej?

Lektura obowiązkowa dla tych, którzy powierzonych im ludzi oraz zadania, z którymi wraz z zespołem trzeba się zmierzyć traktują serio. W pewny momencie czytania tej pasjonującej lektury pomyślałam: Jako liderka mogę mieć naprawdę ogromny wpływ na innych ludzi. To właśnie ode mnie w dużej mierze zależy czy ich miejsce pracy, posługi będzie napawać życiem czy będzie tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autorka zaprasza nas do świata dla wielu niedostępnego i nieznanego. To, czego nie udało się nam wcześniej poznać- w najlepszym wypadku- budzi nieufność, czasem niechęć, nawet lęk...
I tak oto wraz z Autorką przekraczamy próg szpitala psychiatrycznego, spotykamy pracowników, żeby poznać ich specyfikę pracy, frustracje, bolączki, ale też sukcesy i pasje, poznajemy przestrzeń, budynki i pomieszczenia, ale co najważniejsze- stajemy oko w oko z pacjentem. Dochodzi do zetknięcia z Człowiekiem, z jego cierpieniem (tak trudnym do uchwycenia i zrozumienia), które swoje źródło ma gdzieś głęboko, gdzieś w umyśle, psyche, duszy... Jakie uczucia towarzyszą lekturze? Mogę stwierdzić zdawkowo, że różne. Pojawia się współczucie, niedowarzenie, gniew, ale też radość, czasem ulga. Być może ważniejsze są wnioski, z którymi tę książkę się kończy (ale czy ich wyciągnięcie byłoby w ogóle możliwe bez tych procesów emocjonalnych, które wcześniej zaszły? wątpię). Dla mnie najważniejszy jest taki, że potrzebujemy ich- chorych, nadwrażliwych, czujących więcej, słabszych tak samo jak oni nas, tzw. zdrowych, ale może po prostu innych.

Autorka zaprasza nas do świata dla wielu niedostępnego i nieznanego. To, czego nie udało się nam wcześniej poznać- w najlepszym wypadku- budzi nieufność, czasem niechęć, nawet lęk...
I tak oto wraz z Autorką przekraczamy próg szpitala psychiatrycznego, spotykamy pracowników, żeby poznać ich specyfikę pracy, frustracje, bolączki, ale też sukcesy i pasje, poznajemy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są książki, którym po prostu nie mam odwagi wystawić żadnej noty. Są książki, których możliwość przeczytania budzi we mnie pokorną wdzięczność. Wreszcie- są książki, po przeczytaniu których nic już nie będzie takie samo. Będzie się więcej czuć, więcej dostrzegać, będzie po prostu więcej... I to dzieło ks. Halika do takich książek należy. Co tu mogę napisać? Cieszę, że tę książkę przeczytałam, pewnie będę do niej wracać. Jeśli wahasz się czy warto po nią sięgnąć, to wiedz, że warto.

Są książki, którym po prostu nie mam odwagi wystawić żadnej noty. Są książki, których możliwość przeczytania budzi we mnie pokorną wdzięczność. Wreszcie- są książki, po przeczytaniu których nic już nie będzie takie samo. Będzie się więcej czuć, więcej dostrzegać, będzie po prostu więcej... I to dzieło ks. Halika do takich książek należy. Co tu mogę napisać? Cieszę, że tę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niedawno zapytano mnie dlaczego warto czytać książki. Chciałam odpowiedzieć zwięźle, bo w odpowiedzi na konkretnie postawione pytanie nie należy się rozwodzić. Czytanie umożliwia uniknięcie cudzych błędów, patrzenie na świat oczami innych ludzi, poszerza horyzonty o spostrzeżenia, na które sami nie wpadliśmy, pomaga uwierzyć w rzeczy, które wydawały się ułudą, a poznani bohaterowie książek stają się inspiracją na całe życie.
Nie zgadzam się natomiast z tym, że zaletą czytania jest to, że przenoszą w ,,inny świat"- wręcz przeciwnie, pokazują jaki świat jest w rzeczywistości i uczą mądrości, aby w nim trwać i się tym cieszyć.
Na treść tej wypowiedzi duży wpływ miał fakt, że byłam w trakcie lektury ,,Miłości w czasach zarazy``.
Nie jestem romantyczką. Na każdą książkę z wyrazem ,,miłość`` w tytule zerkam bez przekonania. Po tę sięgnęłam, bo byłam (i jestem) pod wielkim wrażeniem listu do przyjaciół Marqueza (załączam link http://wiersze.doktorzy.pl/marquez.htm). I tak zaczęła się moja przygoda z tym niezwykłym dziełem.
Dużo już zostało napisane na tym forum na temat tej książki, dlatego podzielę się z Czytelnikiem tylko tymi refleksjami, których nie napotkałam w poprzednich wpisach, a które prawdę mówiąc nie dają mi spokoju.
Jedna z pierwszych myśli jakie napadły mnie (dosłownie) po zakończeniu lektury podpowiadała, że to książka o słabościach mężczyzn i sile kobiet. Szczególnie jeśli odwołamy się do przykładów głównych postaci- bezradny wobec miotającego nim uczucia Fiorentino Ariza, wiarołomny doktor Urbino w opozycji do władczej i dumnej Ferminy Dazy. Wszystkie chwile słabości przez jakie bohaterowie przechodzili, uzmysłowiły mi, że ta właśnie cecha zazwyczaj przejawia się w bezczynności, gdy koniecznie trzeba podjąć działanie, a konsekwencje tej bierności bywają tragiczne. Nie jest to główny wątek tej powieści, nie jest nawet poboczny- przebija się gdzieś między miłosnymi historiami pogubionych ludzi, ale nie sposób przejść obok niego obojętnie. Szczególnie, że stanowi niezwykle pouczającą lekcję.
Przed przeczytaniem ,,Miłości w czasach zarazy`` nie potrafiłam poważnie traktować nieszczęśliwej miłości. Uważałam za nieracjonalne poddawanie się nieodwzajemnianym uczuciom lub związkom, które nie mogą zaistnieć. Książka pomaga zrozumieć takim bezczelnym piewcom rozumu jak ja, że gorączka uczuć bywa nie do okiełznania, że są chwile, w których racjonalność gdzieś umyka, a człowiek jest zdany na łaskę (a bardziej niełaskę) serca. Wciąż tego nie rozumiem, wciąż jest to dla mnie mechanizm, który wydaje mi się tak samo intrygujący co przerażający, ale Marquez pokazał mi, że to nie jakaś fanaberia romantyków, ale istotny element życia tych istnień, które zwykliśmy określać wrażliwymi.
Opisane w książce stereotypy, pruderia i hipokryzja mogą na naszej twarzy budzić cyniczny uśmieszek z nutką niedowierzania, ale czy nasze uprzedzenia są tak bardzo różne od tych zapisanych w książce? Wydaje mi się, że po prostu przyozdobiliśmy je w trochę inne piórka, ale sedno jest to samo, bo u ich podstaw leży obmowa, potwarz, która zostaje wysłana w świat, aby niszczyć.
Warto też zwrócić uwagę na sam tytuł. Miłość w czasach zarazy- wiemy, że autor co jakiś czas zwraca naszą uwagę na panoszącą się w świecie bohaterów jego dzieła cholerę. Ale czy to jedyna ,,zaraza``, która toczy ludzkość w powieści, a może ta jakaś siła która nieraz wygrywa również z nami? Na to pytanie nie mam odwagi tutaj odpowiedzieć, ale przecież i ja i Ty, drogi Czytelniku, swoje na ten temat wiemy.

Niedawno zapytano mnie dlaczego warto czytać książki. Chciałam odpowiedzieć zwięźle, bo w odpowiedzi na konkretnie postawione pytanie nie należy się rozwodzić. Czytanie umożliwia uniknięcie cudzych błędów, patrzenie na świat oczami innych ludzi, poszerza horyzonty o spostrzeżenia, na które sami nie wpadliśmy, pomaga uwierzyć w rzeczy, które wydawały się ułudą, a poznani...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Paul Johnson jest historykiem. Zatem każdy czytelniki sięgający po tę pozycję będzie słusznie oczekiwał, że ta biografia zawierać będzie dużo faktów, obszernych opisów i historycznych ciekawostek. Niczego takiego jednak nie znajdzie. ,,Jezus. Najwierniejsza biografia`` to niewielka książka opisująca ziemskie losy Chrystusa. Autor opiera się na Ewangelii, zamieszcza komentarze, czasem ubiera ewangeliczne wersety w swoje słowa, aby podzielić się z czytelnikiem swoim poglądem na dany fragment. Jeśli to pierwsza książka, po którą sięga osoba, która chce poszerzyć swoją wiedzę na temat działalności Jezusa z Nazaretu, to myślę, że to świetny wybór. Jednak ten, kto jest już po lekturze obszerniejszych biografii Chrystusa (np. tej autorstwa P. Seewalda) nie znajdzie tu niczego co poszerzyłoby jego wiedzę. Ale to nie oznacza, że nie polecam tej książki. Jest ona pięknym świadectwem wiary.Uwagi i wnioski jakie wysnuwa P. Johnson są inspirujące, z pewnością zaintrygują każdego kto zdecydował się tę książkę przeczytać nie tylko dla poszerzenia wiedzy, ale np. chcąc ożywić swoją relację z Bogiem.

Paul Johnson jest historykiem. Zatem każdy czytelniki sięgający po tę pozycję będzie słusznie oczekiwał, że ta biografia zawierać będzie dużo faktów, obszernych opisów i historycznych ciekawostek. Niczego takiego jednak nie znajdzie. ,,Jezus. Najwierniejsza biografia`` to niewielka książka opisująca ziemskie losy Chrystusa. Autor opiera się na Ewangelii, zamieszcza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lisa Genova jest neurobiologiem, pisarką i niezwykle pomysłowym człowiekiem. Nie powala kunsztem literackim, nie spowoduje przyspieszenia pulsu górnolotną sentencją, nie ma też co liczyć na zapierające dech w piersiach opisy. A jednak zachwyca. Podbija serca czytelników na całym świecie swoją wiedzą, prostotą przekazu informacji niełatwych i niezwykle trafną odpowiedzią na potrzeby ludzi. Motyl został napisany z myślą o osobach, które ma reprezentować, którym ma pomóc wyjść z więzień samotności i niezrozumienia. Motyl został napisany z myślą o osobach chorych na Alzheimera.
Cała otoczka jest początkowo wręcz sielankowa. Wszystko się udaje. Małżeństwo naukowców kwitnie (nie jest idealnie, ale nie ma też większych powodów do narzekań) tak jak ich kariery, trójka wspaniałych dzieci, przynoszących rodzicom dumę. Życie kręci się wokół karier, sukcesów, ale miłość i tak kwitnie. Idylla. Nie trzeba się długo domyślać, że pojawienie się Alzheimera w takiej rodzinie, u pięćdziesięcioletniej matki, żony, szanowanego naukowca przeraża, przytłacza i niszczy cały tak misternie pielęgnowany ład. Co jest niezwykłym elementem tej książki i za co autorce należą się największe pokłony to fakt, iż jest ona napisana z perspektywy osoby chorej. Towarzyszymy Alice w jej strachu, smutku, beznadziei i chwilach, gdy pojawia się nadzieja, bo Alzheimer na chwilę odpuszcza, by znów o sobie przypomnieć i zamazać w pamięci tę lepszą chwilę. Nie sposób nie płakać razem z bohaterami, nie da się nie przeżywać emocji podobnych do tych, które oni przeżywają i nie sposób wreszcie nie zadać sobie pytania, a co jeśli kiedyś ja też…
Wspaniale jest towarzyszyć Alice w jej ostatnim wykładzie, gdzie mówi : ,,Nie jestem wyłącznie tym, co mówię, tym co robię, lub tym, co pamiętam. Z całą pewnością jestem czymś znacznie więcej``
i trudno jest czytać o niej na końcu lektury, gdy choroba zabrała niemal wszystko.
To piękna, ważna i wyposażająca w wiedzę powieść. Polecam.

Lisa Genova jest neurobiologiem, pisarką i niezwykle pomysłowym człowiekiem. Nie powala kunsztem literackim, nie spowoduje przyspieszenia pulsu górnolotną sentencją, nie ma też co liczyć na zapierające dech w piersiach opisy. A jednak zachwyca. Podbija serca czytelników na całym świecie swoją wiedzą, prostotą przekazu informacji niełatwych i niezwykle trafną odpowiedzią na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie była to dla mnie łatwa lektura.
Książka ta, napisana stosunkowo niedawno- w porównaniu z całą historią literatury czterdzieści lat to tylko chwila- sprawiła mi większą trudność niż niejeden utwór napisany w czasach kompletnie odmiennych i dotyczących kultury zupełnie różniącej się od mojej. Czy głównym powodem jest fakt, iż poglądy autora są radykalne, on sam użył książki, aby je zamanifestować, a ja świat widzę inaczej i po skończonej lekturze nie jestem nawet pewna, gdzie autor używał gorzkiego humoru, a gdzie głosił to co uważał za słuszne? Możliwe.
Lektura z pewnością posiada mocne strony. Bolesne, acz uczciwe rozliczenie z postawami mieszkańców Starego Kontynentu, którzy- myślę, że to słusznie użyte porównanie- podcinają gałąź, na której siedzą i wydają się być tym faktem rozbawieni. Brak rzetelnych mediów zatroskanych o dostarczenie społeczeństwu informacji, na bazie których każdy może wyrobić swoje zdanie i konfrontować je z innymi zamiast dostarczania gotowych ,,wniosków``. I wreszcie- hipokryzja, którą tzw. tolerancyjni bohaterowie książki w najczystszy sposób przedstawili ucieczką od obiektów, które tolerancją miały być obdarzone. Dłuższa refleksja nad tymi zjawiskami może skutkować, w najlepszym wypadku, spadkiem nastroju, a w najgorszym, poważnym zwątpieniem w to co wokół.To naprawdę boli. Ten ból i smutek często wyziera ze zdań zapisanych w ,,Obozie Świętych`` przez Raspaila. Tak, te fragmenty dawały mi do myślenia i zachęcały do kontynuacji lektury, bo pomysły, aby przerwać też się pojawiały.
Bo były momenty, gdy włos mi się na głowie jeżył.
Określenia dotyczące ,,Armady ostatniej szansy`` są atawistyczne, zawsze sprowadzane do czegoś kojarzącego się ze smrodem i odrazą, a sami uciekinierzy to banda obcych odmieńców, tłum, który nie zasługuje na nic prócz wkręcenia w śrubę statku. Po co niszczyć estetykę europejskich plaż ,,ludem szczurów``, który nie myśli samodzielnie (hej, więc jednak są podobni do nas?), podlega prymitywnym instynktom i całymi dniami tarza się w kałużach spermy? Podobne niemiłe zaskoczenie co te opisy wywoływał u mnie fakt, że ci, z którymi autor ,,trzyma sztamę`` mają krew na rękach, mogą poszczycić się ,,szczaniem na wycieraczkę lewicowych pismaków`` lub jako sutenerzy przeklinają swój ,,towar``, bo ,,suki się puściły``…
Książka jest różnorodna, raz zaskakuje pozytywnie, raz wręcz przeciwnie, skłania do myślenia i uważam, że warto się z nią skonfrontować. Przecież wszystkim nam zdarza się zmienić zdanie, zobaczyć coś z innej perspektywy. Wszyscy bywamy jak ten prezydent Republiki, któremu w trakcie orędzia łamię się głos, a słowo skierowane do ludu poddawane jest ,,korekcie`` w ostatniej chwili.

Nie była to dla mnie łatwa lektura.
Książka ta, napisana stosunkowo niedawno- w porównaniu z całą historią literatury czterdzieści lat to tylko chwila- sprawiła mi większą trudność niż niejeden utwór napisany w czasach kompletnie odmiennych i dotyczących kultury zupełnie różniącej się od mojej. Czy głównym powodem jest fakt, iż poglądy autora są radykalne, on sam użył...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Szkoda...
Dałam 5, bo mniej więcej do połowy książka nie miała dla mnie słabych punktów. Niestety, po przekroczeniu wspomnianej przeze mnie granicy było tylko gorzej i gorzej...
Chyba nie ma się co rozpisywać, bo jak widać na przykładzie ,,Okularnika`` to nie zawsze przynosi pozytywny efekt. I żeby było jasne, rozmiary książki w ogóle mnie nie przeraziły czy jakimś wstrętem napełniły jak to niektórzy narzekają. Po prostu momentami w trakcie czytania, w głowie natrętnie trwała jedna myśl- za dużo, to przesada. I nie wiem teraz czy już taki ,,urok`` tego gatunku (którego znawcą nie jestem) czy dziś tak wiele krwi, tragedii i niecodzienności w codzienność (bo przecież ta taka szara) trzeba zawrzeć na kartach książki, bo inaczej nikt nie pochyli się nad nią na wystarczająco długi czas, aby całą przeczytać?
Piszę szkoda, bo miałam nadzieję, że od tej lektury zacznie się moja przygoda z kryminałem o fabule błyskotliwej, takim, który nie pozwala zasnąć, bo żeby jeszcze choćby jeden, dwa rozdziały przed snem, który wreszcie zmusza do refleksji nad tym na ile to wszystko możliwe. A tu? Wszystko to znalazłam w pierwszej połowie ,,Okularnika``. Nawet szkoda mi słów, aby wyrazić mój szczery żal, nad tym, że wszystko zostało zaprzepaszczone i poszło w jak najgorszą stronę. Nie mogę odmówić autorce godnej podziwu drobiazgowości, misternego dbania o szczegóły. Niestety nawet to zostało przyćmione przez banalne, infantylne wręcz zakończenie.

Szkoda...
Dałam 5, bo mniej więcej do połowy książka nie miała dla mnie słabych punktów. Niestety, po przekroczeniu wspomnianej przeze mnie granicy było tylko gorzej i gorzej...
Chyba nie ma się co rozpisywać, bo jak widać na przykładzie ,,Okularnika`` to nie zawsze przynosi pozytywny efekt. I żeby było jasne, rozmiary książki w ogóle mnie nie przeraziły czy jakimś wstrętem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pan Brandstaetter wiele przeżył,wiele musiał dźwigać, ale w żadnym z jego dzieł nie znalazłam choćby cienia skargi. Przed rozpoczęciem lektury ,,Księgi modlitw`` warto więc przeczytać choćby notę biograficzną dotyczącą tego fenomenalnego (używam tego słowa z pełną świadomością jego znaczenia) pisarza, aby mieć świadomość, że ten człowiek doskonale wie co to cierpienie, samotność i tragedia.
,,Księga modlitw``... Czasem trudno mi uwierzyć, że w tak niepozornym tomiku można zawrzeć tak wiele. I zazdroszczę. Zazdroszczę autorowi mądrości, gdy pisze ,,wierzymy, że powstaliśmy z miłości i w miłość się obrócimy``, zazdroszczę odwagi, gdy potrafi przyznać, że
,,Nie odważyłbym się krzyczeć w Twojej obronie
Ani głośno sprzeciwiać się wyrokowi.
Jestem małym człowiekiem, po trochu tchórzem,
Po trochu egoistą, po trochu drwiącym łotrem,
Który woli żyć wśród cielców, przeżuwających pustynię,
Niż umrzeć za samotną prawdę`` oraz wiary, gdy twierdzi:
,,I jesteś dobry, Panie
Gdy mnie nie wysłuchasz,
I jesteś dobry,
Gdy mnie wysłuchasz.
Ten brak wyboru
Jest wielką moją pociechą,
Panie. ``
Wrażliwość, która bije z każdej strony tego tomu poezji zachwyca i sprawia, że czytelnik odczuwa potrzebę -naglącą- aby i o swoją wrażliwość powalczyć.

Pan Brandstaetter wiele przeżył,wiele musiał dźwigać, ale w żadnym z jego dzieł nie znalazłam choćby cienia skargi. Przed rozpoczęciem lektury ,,Księgi modlitw`` warto więc przeczytać choćby notę biograficzną dotyczącą tego fenomenalnego (używam tego słowa z pełną świadomością jego znaczenia) pisarza, aby mieć świadomość, że ten człowiek doskonale wie co to cierpienie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zrozumiałe są dla mnie zastrzeżenia zawarte w opiniach poprzedzających tę, którą sama teraz usiłuję skleić. Jednak moim zdaniem ilość miejsc w trakcie lektury, gdzie zapalała się czerwona lampka przegrywa z ilością i jakością fragmentów, które rzucają nowe (dla mnie) światło na karty Ewangelii i innych ksiąg biblijnych.
Książka pomaga ,,poczuć`` ducha tamtego czasu, tamtej kultury i pobożności. Myślę, że pomaga w wytrenowaniu wrażliwości niezbędnej (lub przynajmniej bardzo pomocnej) w czytaniu Ewangelii, tak, aby była Ona rzeczywiście żywym Słowem, a nie tylko jedną z licznych pokrzepiających opowiastek, której głównym bohaterem jest co prawda Człowiek niezwykle fascynujący, ale dziś tak bardzo odległy.
Dla mnie ta biografia (według mnie to słowo zostało słusznie użyte w tytule) jest świetnym materiałem do dalszych poszukiwań i zgłębiania wiedzy o Chrystusie. Pewnie czytając kolejne pozycje związane z życiem Jezusa Chrystusa będę je porównywać z tą książką. Już nie mogę się doczekać jakie będą tego efekty.
Aha, jeszcze jedno- Peter Seewald był zdeklarowanym ateistą, nawrócił się po przeprowadzeniu serii wywiadów z kard. Ratzingerem. Ta informacja zawarta jest na okładce książki. Dziwi mnie zaskoczenie osób, które myślały, że Seewald będzie np. podawał w wątpliwość boskość Jezusa. Takie rozważania są nie do pomyślenia dla człowieka deklarującego się jako wierzący, bo nie podlegają dla niego dyskusji. Dlatego autor rozważa jedynie te zagadnienia, które nurtują, fascynują i stanowią t(T)ajemnice dla tych, którzy życiorys Chrystusa zgłębiają z perspektywy Chrześcijaństwa.

Zrozumiałe są dla mnie zastrzeżenia zawarte w opiniach poprzedzających tę, którą sama teraz usiłuję skleić. Jednak moim zdaniem ilość miejsc w trakcie lektury, gdzie zapalała się czerwona lampka przegrywa z ilością i jakością fragmentów, które rzucają nowe (dla mnie) światło na karty Ewangelii i innych ksiąg biblijnych.
Książka pomaga ,,poczuć`` ducha tamtego czasu, tamtej...

więcej Pokaż mimo to