-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel16
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik267
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-05-01
2024-01-11
2024-04-18
2019-02-28
2024-04-14
2023-06-03
2024-04-06
2020-11-07
2014-04-30
2018-06-27
2017-01-21
2017-04-18
2023-01-29
2013-04-21
2017-07-27
Bałam się nieco tej powieści, ale równocześnie cieszyłam się, że ma mpretekst ją przeczytać. I choć jej nie pokochałam w całości, to jakiś element na pewno. I choć już wczoraj (wczoraj względem daty pisania recenzji, a nie publikacji) u Qubusia pisałam, iż mam silne wrażenie, że jej pod wieloma względami nie zrozumiałam, to moja potrzeba pisania jest zbyt silna. Niech ta recenzja będzie moją prywatną próbą uchwycenia i uporządkowania moich odczuć oraz przemyśleń. Zapraszam Was do Pietna.
Ciąg dalszy na:
http://miedzysklejonymikartkami.blogspot.com/2017/08/olga-tokarczuk-dom-dzienny-dom-nocny.html
Bałam się nieco tej powieści, ale równocześnie cieszyłam się, że ma mpretekst ją przeczytać. I choć jej nie pokochałam w całości, to jakiś element na pewno. I choć już wczoraj (wczoraj względem daty pisania recenzji, a nie publikacji) u Qubusia pisałam, iż mam silne wrażenie, że jej pod wieloma względami nie zrozumiałam, to moja potrzeba pisania jest zbyt silna. Niech ta...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-05-28
W lata 50. XX w. Jennifer Worth była początkującą położną, pracującą w prowadzonym przez zakonnice Domu św. Nonnata na East Endzie. Na co dzień widziała biedę i próbowała pomóc jak najlepiej rodzącym w tych warunkach kobietom. Teraz spisała swoje wspomnienia w formie kilku książek.
Na tę książkę czekałam już od daaawna, a konkretnie od początku roku, kiedy na LC pojawił się artykuł o najważniejszych tegorocznych premierach. Wśród nich była książka na podstawie nakręcono mój ulubiony serial (którego obejrzałam jeden odcinek...). Data premiery: marzec. Później okazało się, że był to maj... Ale dotrwałam jakoś i w końcu dostałam ją w swoje łapki. Dlaczego wam o tym wszystkim piszę? Żeby pokazać, jak długo czekałam i jakie wymagania miałam co do tej książki. Czy spełniły się one? (wszyscy już znają odpowiedź po mojej ocenie)
Zacznę od końca, czyli konkretnie od posłowia. W nim pani Worth pisze: "Być może jest gdzieś położna, która potrafiłaby zrobić dla położnictwa to, co James Herriot zrobił dla weterynarzy". Przeczytałam te słowa i podjęłam wyzwanie. Czy upodobniła się do Jamesa Herriota? Nie, moim zdaniem nie i na szczęście nie, bo Jamesa Herriota nie lubię, a panią Worth nawet bardzo.
Chociaż na początku nie byłam tego pewna. Pierwszy rozdział został napisany w czasie teraźniejszym. Zdziwiło mnie to wielce, ale stwierdziłam: Cóż, to nietypowy sposób narracji jak na wspomnienia, ale ja tam to lubię. Za to następny rozdział był już normalnie. Raził mnie również początkowo sposób wypowiadania się mieszkańców East Endów. Bo faktycznie po polsku brzmi to strasznie. Później zrozumiałam jednak, że tłumaczka starała się oddać charakter cockney (zainteresowanych zapraszam do Wikipedii) i wrażenie jakie wywoływał on na mieszkańcach innych rejonów Londynu.
Jennifer Worth zastosowała prosty trick, by nie przesadzić z liczbą historii prywatnych i przypadków medycznych. Przeplatała więc jedno z drugim, co dało świetny efekt. Niektóre z opisanych historii są tak niesamowite, że mogłyby stanowić podstawy do osobnych powieści. Ale nie. To prawdziwe życie.
Czytając, najbardziej przerażały mnie opisy biedy panujących w wielkich czynszówkach, gdzie rodzina z kilkunastoma dziećmi gnieździła się w dwupokojowym mieszkanku z małą kuchnią i "łazienką" na końcu każdego balkonu. Z resztą nie tylko mnie one przerażały - Jennifer też często. Opisała wszystko w sposób niezwykle obrazowy. Podobało mi się jak przy okazji różnych postaci pisała coś o ich przyszłości. W świetny sposób dobrała też same opowieści. Są więc te zabawne, wzruszające, napełniające nadzieją lub te zwyczajnie smutne lub tragiczne.
Na pochwałę zasługuje też jeszcze jeden wątek. Jennifer przybywają do domu św. Nonnata była, delikatnie mówiąc, z religią na bakier. Dzięki siostrom zaczęła jednak odkrywać wiarę na nowo i, jak w pisze w ostatnim zdaniu, "tamtego wieczora zaczęłam czytać ewangelię". Ooo.
Jennifer Worth swoim stylem pisarskich z pewnością nie zasłużyła na literacką nagrodę Nobla, ale jej historie mają w sobie tyle uroku i pogody, że nie sposób się w nich zakochać. Aż miałam ochotę wystawić niższą ocenę. Dlaczego? BO TYCH HISTORII JEST ZWYCZAJNIE ZA MAŁO! Po skończonej lekturze czuję tak straszny niedosyt, że coś mnie rozsadza od środka. Człowiek czytałby i czytał do końca świata to samo. Już wiem, że będzie to jedna z najważniejszych pozycji w mojej biblioteczce. Polecam. No i czekam na tłumaczenie kolejnych tomów wspomnień :)
miedzysklejonymikartkami.blospot.com
W lata 50. XX w. Jennifer Worth była początkującą położną, pracującą w prowadzonym przez zakonnice Domu św. Nonnata na East Endzie. Na co dzień widziała biedę i próbowała pomóc jak najlepiej rodzącym w tych warunkach kobietom. Teraz spisała swoje wspomnienia w formie kilku książek.
Na tę książkę czekałam już od daaawna, a konkretnie od początku roku, kiedy na LC pojawił...
2021-06-19
"Yiyun Li obnaża swoich bohaterów, pokazuje ich czytelnikom w chwilach najgorszej słabości i najpodlejszych uczynków. Dociska, nie odpuszcza, zostawia nas z całym przywołanym dyskomfortem bez żadnego wsparcia. (...) Równocześnie w tak bezpośredniej relacji z drugim człowiekiem nie sposób nie poczuć wobec niego współczucia i odrobiny zrozumienia".
Więcej na moim Instagramie:
https://www.instagram.com/p/CQqa_xuhhR8/
"Yiyun Li obnaża swoich bohaterów, pokazuje ich czytelnikom w chwilach najgorszej słabości i najpodlejszych uczynków. Dociska, nie odpuszcza, zostawia nas z całym przywołanym dyskomfortem bez żadnego wsparcia. (...) Równocześnie w tak bezpośredniej relacji z drugim człowiekiem nie sposób nie poczuć wobec niego współczucia i odrobiny zrozumienia".
Więcej na moim...
2024-03-31
Przełom XVIII i XIX wieku. Elżbieta Bennet wraz rodzicami i czterema siostrami mieszka w posiadłości Longbourn w hrabstwie Hertfordshire. Dziewczęta muszą dobrze wyjść za mąż, by, wedle prawa majoratu, po śmierci ojca i przejęciu majątku przez ich krewnego, pastora Collinsa, móc utrzymać matkę i ewentualne niezamężne siostry. Problemem dla nich może być jednak brak posagu i dosyć przeciętne pochodzenie. Niespodziewanie pobliską posiadłość kupuje niezwykle zamożny pan Bingley. Sąsiad wkrótce wyprawia bal, na którym Elżbieta poznaje jego przyjaciela, pana Darcy'ego...
Do tej książki podchodziłam z rezerwą. Staram się od czasu do czasu przeczytać coś z klasyki romansu (w ten sposób poznałam "Wielkiego Gatsby'ego"), więc wcześniej czy później musiałam trafić na tę pozycję. Z początku czytanie szło mi opornie. Nieco przegadane dialogi, kompletny brak opisów, archaiczny język i ogólnie powolne tempo akcji nie zachęcały. Więc lekturę przerwałam, by powrócić do niej po jakimś miesiącu.
I dałam się wciągnąć. Odkryłam całość jakby na nowo. Świetny klimat, chociaż opisów wciąż trochę brakowało. Mieszane uczucia miałam tylko co do głównej bohaterki. Elżbieta jest taka... Fakt, na tle innych dziewcząt wypada pozytywnie, ale nie zmienia to faktu, że jej impulsywność oraz pozorna niedostępność potrafią zirytować. Pokochałam za to państwa Bennet. Matkę raczej za sposób przedstawienia jej charakteru i sposoby myślenia, w którym nie była odosobniona. Ale pan Bennet był, mało literackie słowo, rozwalający. Niektóre jego wypowiedzi w stosunku do żony po prostu rozkładały na łopatki. Ale i tak najlepszy był Darcy. Chociaż nie mam skłonności do zakochiwania się w bohaterach książkowych to on był po prostu boski *_* Zaczęłam rozumieć Elżbietę.
Skoro jesteśmy przy tym, to nie sposób nie wspomnieć w romansie o wątku miłosnym. A on był całkiem... przyjemny. Dużym zaskoczeniem było to, że współczesne Jane Austen autorki nie pochwalały chyba jeszcze miłości od pierwszego wrażenia. Tytułowa duma i uprzedzenie Elżbiety w stosunku do Darcy'ego była świetnie przedstawiona, aż momentami chciałam krzyczeć: NO POWIEDZ MU, IDIOTKO, ŻE GO KOCHASZ I BĄDŹCIE JUŻ RAZEM DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE!!! Na szczęście tego nie zrobiłam. Oczywiście chwilami następowały u mnie chwile zwątpienia w jakość powieści, ale kilka rozdziałów dalej autorka znowu serwowała nam jakieś zaskakujące wydarzenie.
Jane Austen przedstawiła też, raczej niechcący, świetne wprowadzenie w świat drobnego ziemiaństwa w owych czasach i w mentalność tamtych ludzi. Praktycznie każdy bohater reprezentuje inny charakter i mentalność. Doskonale też opisała moim zdaniem panujące konwenanse. Najbardziej widać to po ucieczce Lidii - kiedy wyszła ona za Wickhama, nikt już praktycznie nie miał jej tego za złe, mimo że groziło to zniszczeniem reputacji wszystkich sióstr. Właśnie dzięki temu przystępnemu ukazaniu realiów powieść ta jest tak popularna obecnie.
Jednak jaki był największy mankament książki? Język i tłumaczenie. O zgrozo. "Dumę..." przetłumaczono na polski po raz pierwszy w latach pięćdziesiątych i ten przekład jest nadal najpopularniejszy. Jednak jest ono tak kiepskie, że głowa boli. Wszystko wina stylizacji językowej, która z marnym językiem tłumaczki stworzyło małego koszmarka dla uczniów. Po prostu trąci myszką.
Jednakże książkę bardzo polecam, chociaż może nie jako lekturę. Ta pozycja jest po prostu obowiązkowa dla każdego mola książkowego, ale należy przeczytać ją z własnej woli. Z przyjemnością sięgnę po inne książki autorki oraz po ekranizację, szczególnie, że uwielbiam Keirę Knightley.
Przełom XVIII i XIX wieku. Elżbieta Bennet wraz rodzicami i czterema siostrami mieszka w posiadłości Longbourn w hrabstwie Hertfordshire. Dziewczęta muszą dobrze wyjść za mąż, by, wedle prawa majoratu, po śmierci ojca i przejęciu majątku przez ich krewnego, pastora Collinsa, móc utrzymać matkę i ewentualne niezamężne siostry. Problemem dla nich może być jednak brak posagu i...
więcej Pokaż mimo to