-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel16
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik267
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2021-10-30
2021-08-30
2021-08-24
2021-08-19
2021-08-09
2021-07-28
2021-06-28
2021-06-16
Z twórczością Marka Lawrence najwidoczniej mi nie po drodze, bo „Książę Głupców” to już kolejna jego książka, której czytanie w znacznej mierze upłynęło mi na przewracaniu oczami z zażenowania. Ok, widać wyraźny progres w stosunku do katastrofalnego „Księcia Ciemności” - autor trochę utemperował swoją skrząca się od nadmiaru niesmacznych i absurdalnych pomysłów wyobraźnię, przyhamował i elementy niestrawne występują w mniejszym natężeniu. Rzadziej pojawiają się kloaczne żarty, bohaterowie już nie zachowują się na każdym kroku irracjonalnie, a i sama historia ma jakiś konkretniejszy zarys. Nad czym, jako miłośniczka kompleksowych i długich nawet i na parę stron opisów fantastycznych krain i stworzeń, ubolewam to szczątkowo wykreowany świat. Już nawet pal licho, że nie ma jakiegoś bardziej złożonego i oryginalnego systemu magii, ale w „Księciu Głupców” nawet intrygi polityczne i miejsca odwiedzane przez postaci są wspominane śladowo. Ta historia równie dobrze mogłaby być osadzona w średniowiecznej Europie i czytelnik większej różnicy by nie zauważył. Co ja poradzę, że Jordan i Eriksen rozpuścili mnie niepomiernie rozbudowanymi światami i przywiązaniem do detalu i teraz kręcę nosem na mniej ambitne fantasy. Wbrew temu co sugeruje Goodreads z epickim fantasy książka Lawrence’a za dużo nie ma wspólnego. Na szczęście jako przedstawiciel dark fantasy spisuje się znacznie lepiej - jest i mrocznie i brutalnie.
Fani Jorga z trylogii „Rozbitego Imperium” powinni być uszczęśliwieni, bo tytułowy książę - Jalan to tylko trochę bardziej lajtowa wersja Jorga- niedojrzały, irytujący, rozkapryszony, wulgarny bachor, ale o dziwo - pod koniec powieści chyba co nieco mądrzeje i dorasta.
Bez szału, ale i aż takiej tragedii jak w przypadku „Księcia Imperium” nie ma - tamto była nieczytelna grafomania, a „Książę Głupców” potrafi nawet momentami porządnie zaciekawić. Gdyby tylko nie ten humor rodem z gimbazy.
https://www.instagram.com/romyczyta
Z twórczością Marka Lawrence najwidoczniej mi nie po drodze, bo „Książę Głupców” to już kolejna jego książka, której czytanie w znacznej mierze upłynęło mi na przewracaniu oczami z zażenowania. Ok, widać wyraźny progres w stosunku do katastrofalnego „Księcia Ciemności” - autor trochę utemperował swoją skrząca się od nadmiaru niesmacznych i absurdalnych pomysłów wyobraźnię,...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-29
2021-04-03
2021-04-10
2021-04-30
2021-03-24
2020-11-03
2020-10-10
2020-09-22
2020-08-31
2020-05-09
2020-05-10
2020-05-06
W “Tajemnicach zbrodni” Ewa Ornacka zebrała i opisała trzynaście spraw kryminalnych, które miały miejsce w Polsce na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat. Głównym kryterium, którym dziennikarka kierowała się przy wyborze przypadków była ich tajemniczość i długotrwała niewykrywalność i nieuchwytność sprawców. Ośmielę się stwierdzić, że Ornacka nie poświęciła zbyt wiele czasu na research, bo wybrane przez nią historie są nader przeciętne. Z kilkunastu różnych (bo jest i młodociany morderca i seryjny gwałciciel i wybuch bomby w aucie policjanta, żeby wymienić kilka) spraw tylko jedna - o spalonych w domowym kominku studentkach, autentycznie przykuła moją uwagę, wywarła wrażenie i mocno zaciekawiła. Trudno mi uwierzyć, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nie mieliśmy w Polsce bardziej niejasnych i nietypowych zbrodni i skomplikowanych śledztw. Albo problem w tym, że to Ornacka nie potrafi ich frapująco przedstawić. Co jest bardzo możliwe, gdyż opisuje ona sprawy wyjątkowo pobieżnie i skrótowo, nie zagłębia się w motywacje i przeszłość sprawców, nie interesuje jej ich psychika, charakter tak jak i tło społeczne i kontekst zabójstw. Samym ofiarom dziennikarka również nie poświęca więcej czasu i tekstu. Może właśnie przez ten zupełny brak skupienia się na głównych „bohaterach” zbrodni, ich nieobecność, nie potrafiłam wciągnąć i zanurzyć się w te historie i pomimo, że niektóre makabryczne to jednak nijak mną nie wstrząsnęły i nie poruszyły i czytałam bez emocji.
"Tajemnice zbrodni” to jedna z najsłabszych pozycji true-crime, jakie dane mi było czytać. Zwykle książki tego typu oceniam bardzo wysoko, bo najczęściej trafiają mi się przerażające i fascynujące tytuły, w których w każdym zdaniu czuć zafiksowanie, ale i sporą wiedzę, autora w temacie kryminalistyki i/lub kryminologii. Ornackiej tej pasji brak. Możliwe, że kiedy ta książka ukazała się po raz pierwszy - w 2011 roku - była dla ówczesnych czytelników rzeczywiście interesującą propozycją. Jednak dziś, kiedy od podcastów i kanałów true crime roi się jak od grzybów po deszczu “Tajemnice zbrodni” wypadają nadzwyczaj blado i są zbędną lekturą. Nawet Karolina Anna ze swoimi krótkimi filmami o zbrodniach prezentuje się dużo ciekawiej od książki Ornackiej. W zasadzie to każdy pierwszy lepszy film na YouTubie czy podcast kryminalny wypadają lepiej od nużącego tytułu Ornackiej.
instagram.com/romyczyta
facebook.com/romyczyta/
romy-czyta.blogspot.com
W “Tajemnicach zbrodni” Ewa Ornacka zebrała i opisała trzynaście spraw kryminalnych, które miały miejsce w Polsce na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat. Głównym kryterium, którym dziennikarka kierowała się przy wyborze przypadków była ich tajemniczość i długotrwała niewykrywalność i nieuchwytność sprawców. Ośmielę się stwierdzić, że Ornacka nie poświęciła zbyt wiele...
więcej Pokaż mimo to