-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać358
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2021-03-24
2021-02-13
2021-02-12
2020-12-26
Teresa to zła kobieta była. Zła żona, zła matka, zła córka, zła przyjaciółka. A w rzeczywistości Teresa po prostu nie pasowała do swoich czasów. Inteligentna, mająca własne zdanie, pragnąca niezależności i prawa do samodzielnego decydowania o swoim życiu - urodziła się o parę dekad za wcześnie.
Dzieło Mauriaca to studium kobiety nieszczęśliwej - niechcącej ślepo podporządkowywać się ówczesnym zasadom i konwenansom, niepotrafiącej odnaleźć się w roli żony i matki. Bohaterkę poznajemy w chwili gdy zostaje uniewinniona od zarzutu o świadome i celowe otrucie i próbę zabicia swojego męża. Kolejne strony to retrospekcja zdarzeń, które doprowadziły Teresę do tego desperackiego czynu. I poznając historię jej związku trudno się dziwić postępowaniu bohaterki. Bowiem jest to historia kobiety uwięzionej w niechcianym, narzuconym przez rodzinę małżeństwie z człowiekiem poniżej swojego poziomu - prostym, nijakim i nudnym, pozbawionym pasji, niebędącym w stanie dostarczyć choćby najmniejszej ilości tak przez kobietę pożądanych bodźców intelektualnych. Mężczyzna wzbudza w Teresie nie pożądanie - a odrazę.
Spodziewałam się, że powieść powszechnie uznawana za wybitną i znajdująca się na prestiżowej liście 100 książek XX wieku według Le Monde wywrze na mnie większe wrażenie - poruszy i wstrząśnie mną do głębi, wycieńczy emocjonalnie. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że kiedy „Teresa” się ukazała - w 1927 roku - czytelnicy rzeczywiście mogli być odważnym, podejmującym kontrowersyjne tematy dziełem Mauriaca zszokowani i bez wątpienia był to utwór w pewien sposób przełomowy. Jednak dziś, problem kobiety nieszczęśliwej, bo wyprzedzającej swoją epokę, buntującej się przeciwko narzuconym przez społeczeństwo skostniałym normom jest motywem tak wyeksploatowanym zarówno w literaturze jak i w filmie, że i wydźwięk książki Mauriaca nie wybrzmiewa już tak mocno jak sto lat temu.
https://www.instagram.com/romyczyta
https://romy-czyta.blogspot.com
https://www.facebook.com/romyczyta
Teresa to zła kobieta była. Zła żona, zła matka, zła córka, zła przyjaciółka. A w rzeczywistości Teresa po prostu nie pasowała do swoich czasów. Inteligentna, mająca własne zdanie, pragnąca niezależności i prawa do samodzielnego decydowania o swoim życiu - urodziła się o parę dekad za wcześnie.
Dzieło Mauriaca to studium kobiety nieszczęśliwej - niechcącej ślepo...
Znacie francuskiego komisarza Julesa Maigret? Ja pierwszy raz spotkałam się z tą postacią przy okazji świetnych filmów Dellanoy’a i Grangiera z bezkonkurencyjnym Gabinem w roli tytułowego nieprzeciętnie inteligentnego i twardo stąpającego po ziemi detektywa. Zachęcona ekranizacjami na chybił trafił sięgnęłam po którąś z części liczącej aż 75 tomów serii autorstwa Georgesa Simenona. Szczerze mówiąc dziś już nie pamiętam jaka to była książka, ale jestem w stanie przypomnieć sobie, że była to lektura bardzo przyjemna. Teraz postanowiłam ponownie sięgnąć po przygody Maigreta i tym przerobić całą serię rozpoczynając od pierwszego tomu. I powiem tak - jeśli nie czytaliście wcześniej żadnej książki z serii Simenona to nie rozpoczynajcie od pierwszego tomu, bo tylko Was zniechęci do całej twórczości autora! Piszę to z prawdziwym bólem serca, ale „Maigret i przybysz z Krakowa” to słaba książka! Chaotyczna fabuła, potraktowane po macoszemu postaci, spadające z nieba wskazówki pomagające rozwiązać sprawę. Sam pomysł wyjściowy na kryminał z morderstwem, w które zamieszany jest międzynarodowy gang był niezły - wprawdzie nie jakiś szalenie oryginalny, ale trzeba też wziąć poprawkę na to, że ta powieść ukazała się w 1929 roku i dla ówczesnych czytelników zapewne sporo jej elementów było zupełnie nowatorskich. A więc sam plan na fabułę całkiem ok, ale jednak już jej poprowadzenie to całkiem inna historia - pierwszą połowę książki czyta się niczym scenariusz filmowy, bo składa się praktycznie z samych dialogów. Gdzie tu klimat? Gdzie pogłębiona charakterystyka postaci? Przez brak tych elementów pomimo intrygi kryminalnej i zagadki - kto zabił czyta się to bez grama zaangażowania. Na szczęście druga część wypada znacznie lepiej. Pojawiają się obszerniejsze barwne opisy opisy ciemnych, brudnych i nieprzyjaznych dzielnic Paryża, a i same postaci dostają charakter, tło i własne historie. Samo rozwiązanie - dla dzisiejszego czytelnika łatwe do odgadnięcia i sztampowe, 100 lat temu zapewne było niesamowicie oryginalne. I kolejna rzecz, która wyjątkowo mocno rzuca się w oczy z upływem czasu - współcześnie strasznie rażą ksenofobiczne i antysemickie wstawki.
To nie jest całkiem marna i niedająca się czytać książka. Simenon wprawdzie jeszcze dosyć ostrożnie i powściągliwie - ale już zaczyna poruszać tematy patologii i problemów społecznych. Jeszcze mało wyraźnie, ale widać tu już przebłyski dopiero rodzącego się talentu autora, który z czasem rozkwitnie w pełni zapewniając Belgowi zasłużone miejsce wśród najznakomitszych pisarzy kryminałów. Przeczytałam bez większego bólu, ale według mnie warto po „Przybysza z Krakowa” sięgnąć tylko i wyłącznie jako ciekawostkę jak kolosalnie może się rozwinąć i udoskonalić warsztat pisarski bądź jeśli - tak jak ja - planuje się poznać całą serię o Maigrecie. W innych przypadkach można bez żalu sobie darować.
Oddzielną kwestią jeszcze jest przekład tej książki. Koszmarny! „Przybysz” to wręcz podręcznikowy przykład jak nie tłumaczyć książki. Poszatkowane zdania, błędne tłumaczenie poszczególnych wyrazów, pomijanie niektórych słów i wyrażeń, które skutkuje dziwacznym, niezrozumiałym i alogicznym szykiem zdania i co w końcu przekłada się i na kompletny brak logiki i „oderwanie” większych fragmentów tekstu. Czytałam rownolegle polskie wydanie z oryginałem i naprawdę różnice są ogromne. Często źle przetłumaczone przez tłumaczkę słowo całkowicie zmienia znaczenie zdania. Przecież to jest niedopuszczalne! Ta powieść już w oryginale nie jest specjalnie dobra, a tragiczny polski przekład to jak dobijanie leżącego. W którymś momencie w końcu zaczęłam się zastanawiać czy tłumaczka w ogóle zna francuski. Tylko, że z polskim też u niej nie jest dobrze. Język jest wyjątkowo toporny, a błędy stylistyczne nie są wyjątkami, a trafiają się nad wyraz często. Tym bardziej zastanawiające i niepokojące, że tłumaczka sama jest pisarką mającą na swoim koncie parę powieści. Kuriozalne.
Wisienką na torcie niech będzie polski tytuł. Tytułowy „Przybysz z Krakowa” - owszem w Krakowie był, ale tylko przejazdem. Tak jak i w kilkunastu innych europejskich miastach. Ups, tu też kompromitacja!
Znacie francuskiego komisarza Julesa Maigret? Ja pierwszy raz spotkałam się z tą postacią przy okazji świetnych filmów Dellanoy’a i Grangiera z bezkonkurencyjnym Gabinem w roli tytułowego nieprzeciętnie inteligentnego i twardo stąpającego po ziemi detektywa. Zachęcona ekranizacjami na chybił trafił sięgnęłam po którąś z części liczącej aż 75 tomów serii autorstwa Georgesa...
więcej Pokaż mimo to