-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyTrendy maja 2024: w TOP ponownie Mróz, ekranizacje i bestsellerowe „Chłopki”Ewa Cieślik5
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Do usług szanownej pani”LubimyCzytać13
-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać35
Biblioteczka
2024-02-13
2023-01-05
Niby nic odkrywczego i od samego początku można się domyślić, w jakim kierunku to zmierza, ale i tak bawi. Głównie za sprawą relacji pomiędzy bohaterami oraz za każdym razem, kiedy Lobdell prezentuje nam Bizzaro. Miód, bo klon Supermana kradnie tu każdy możliwy kadr.
Zastanawiające jak odbił się autor po fatalnych występach w ramach New 52, gdzie z kilkoma seriami mu "nie szło". Nie mogę mu jednak odjąć tego, że czuje postać Todda i spółki, dając nam tym razem nieco bardziej osobistą historię w kierunku przeszłości Artemis. Nie znaczy, że nie będzie tu lepszych akcji w wykonaniu samego Red Hooda, który w pewnym momencie będzie musiał się zmierzyć z własnym ja. I przeszłością, która odebrała mu życie. Nie ukrywam, że scena "odwetu" jest mocna.
Moje zarzuty są dwa. Przewidywalna historia i mocno nierówna kreska, która nieco odbiera z przyjemności płynącej z fabuły. Po prawdzie nie jest to coś dużego, ale czuć takie szczegóły, co dziwi, bo są tu rysownicy, którzy pracowali w poprzednim runie. Niemniej jest dobrze, ale mogło być lepiej.
Niby nic odkrywczego i od samego początku można się domyślić, w jakim kierunku to zmierza, ale i tak bawi. Głównie za sprawą relacji pomiędzy bohaterami oraz za każdym razem, kiedy Lobdell prezentuje nam Bizzaro. Miód, bo klon Supermana kradnie tu każdy możliwy kadr.
Zastanawiające jak odbił się autor po fatalnych występach w ramach New 52, gdzie z kilkoma seriami mu "nie...
2022-09-07
Zabierając się za lekturę pierwszego tomu Ligi Sprawiedliwości w ramach DC Rebirth miałem tylko z tyłu głowy przeświadczenie, iż będzie to, po opiniach wielu osób, jedna z najgorszych serii w tym cyklu wydawniczym. I się miło troszeczkę rozczarowałem, bo Maszyny Zagłady to co prawda głupi, ale dobrze skrojony akcyjniak, który jako typowy odmóżdżacz spełnia swoje zadanie w stu procentach.
Mamy kolejne zagrożenie dla całego świata, bo skala historii Hitcha wykracza poza "standardowe" ramy. Liga musi interweniować, ale być może dotychczasowi jej członkowie to za mało, aby sobie poradzić z zagrożeniem. Potrzebny jest nowy Superman, ale do tej wersji Clarka Kenta, która kryła się przed światem, Liga z Batmanem na czele nie ma zaufania. A będzie musiała go nabrać w miarę szybko, bo przeciwników jest co nie miara i nie wiadomo w co ręce włożyć.
I trzeba nadmienić, że Hitch jako scenarzysta radzi sobie naprawdę słabo, bo dialogi jakie nam tu serwuje są fatalne, miejscami sprawiając, że zgrzytałem zębami. Są patetyczne, naszpikowane frazesami. Część postaci, jak Aquaman czy Wonder Woman nie mają tu praktycznie co robić. Sama fabuła potrafi się pogubić, bo w pewnym momencie pojawiają się postacie, które mają "śpiewać". Nie wiadomo czy mają złe czy dobre zamiary (na moje chyba miały bronić ten układ przed najeźdźcami), ale nasza Liga i tak zamierza wszystkim dokopać. Bo tak, to wszyscy są obcy... Plus te kule w Ziemi, które powoduje masywne trzęsienia Ziemi, a tak naprawdę nie wiadomo do kogo należą...
Hitch jako rysownik sprawdza się znacznie lepiej niż jako scenarzysta, ale za warstwę wizualną w głównej mierze odpowiada tu Tony S. Daniel, którego kreska sprawdza się tu całkiem nieźle. Postacie, efekty użycia mocy wyglądają fantastycznie. Gorzej wyglądały potworki, jakie atakują Ziemię, miejscami wręcz fatalnie. Uśredniając jednak kreska na plus.
Krańcowo ta nowa, lepsza Liga okazuje się nie być co prawda fajniejsza od runu Johnsa w ramach New 52, ale dla tych, którzy lubią efektowne bójki, coś w sam raz. Tylko pytanie, czy sztandarowa seria Rebirth ma tak wyglądać. Jak zwykła, niczym nie wyróżniająca się rąbanka.
Zabierając się za lekturę pierwszego tomu Ligi Sprawiedliwości w ramach DC Rebirth miałem tylko z tyłu głowy przeświadczenie, iż będzie to, po opiniach wielu osób, jedna z najgorszych serii w tym cyklu wydawniczym. I się miło troszeczkę rozczarowałem, bo Maszyny Zagłady to co prawda głupi, ale dobrze skrojony akcyjniak, który jako typowy odmóżdżacz spełnia swoje zadanie w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-10-12
Pierwszy tom oceniłem dosyć wysoko, bo spełniał swoją rolę akcyjniaka, który miał dać szybką i niestety mało zapamiętywaną fabułę. Drugi tom jest taki sam, ale nie sposób już przymknąć oko na pewne zwyczajnie głupie rozwiązania, drętwe dialogi czy brzydko wyglądającą kreskę. i nielogiczności fabularne.
Bo oto na samym początku mamy jakiś byt, który sprawia, że nawet Batman o mało co nie narobi w pelerynę ze strachu. Szkopuł w tym, że jak się szybko zagrożenie pojawiło, tak szybko się go wyzbyto. Nieco pozornie, bo cienisty byt atakuje grupę poprzez pierścień Zielonej Latarni, niszcząc przy okazji małą randkę pewnej bohaterskiej parce. Strach, bo tym to owo coś jest. ma straszyć. A co robi? Sprawia, że nowy, stary Superman leci spuścić łomot Batmanowi, który na taki łomot chce przystać... Aquaman z Wonder Woman postanawiają stawić czoła światowym rządom, a reszta... I tak jest bez sensu.
A dalej mamy mocno średnią historię, która nieco podratowała ten cały album. Ktoś przeprowadza udany atak hakerski na Cyborga i pierścienie Zielonych Latarni, jednocześnie zagrażając całej masie ludzi. Okazuje się, że całym zajściem stoi pewien człowiek, ale wizyta Ligi w jego domu tylko komplikuje sprawę, a Hitch zapodaje nam prawdopodobnie najlepszy pomysł w tym tomie, czyli kto i jak za tym stoi. Zabawne, że ktoś może potraktować Ligę w roli... (view spoiler)
A zaraz potem mamy podbicie stawki, gdyż za głowę członków Ligi zostaje wyznaczona astronomiczna kwota z konta Lexa Luthora, Bruce'a Wayne'a i paru innych bogaczy. Doprowadza to do pojawienie się całej gromady mocno zaśniedziałych już złoczyńców, którzy mają chrapkę na łatwą kasę. "Łatwą", bo nie wyobrażam sobie, aby jakiś szanujący się łobuz ruszył na Supermana...I takowych tu nie ma. To eksponaty muzealne z jakiejś trzeciej ligi, którzy mają tylko dostać łupnia.
Kreska miejscami była bardzo uboga w detale i mocno poniżej średniej. Co prawda artysta miał tu przebłyski, ale nijak się to ma wyższej jakości, jaką obiecywało nam DC Rebirth. A Hitch po raz kolejny udowadnia, że może i kreskę ma obłędną, ale jako scenarzysta się zwyczajnie nie sprawdza. Zaskakuje mnie jak długo utrzymał się na tym stanowisku...
Pierwszy tom oceniłem dosyć wysoko, bo spełniał swoją rolę akcyjniaka, który miał dać szybką i niestety mało zapamiętywaną fabułę. Drugi tom jest taki sam, ale nie sposób już przymknąć oko na pewne zwyczajnie głupie rozwiązania, drętwe dialogi czy brzydko wyglądającą kreskę. i nielogiczności fabularne.
Bo oto na samym początku mamy jakiś byt, który sprawia, że nawet Batman...
2023-01-04
Zastanawiające jak pełne sprzeczności jest to dzieło. Z jednej strony mamy tchnący ubogim pisarstwem kawałek akcji, który rzuca członków Ligi Sprawiedliwości po rożnych okresach czasu, gdzie muszą działać z lokalną ludnością, aby zapobiec katastrofie. Tym razem zagrożeniem są tytułowi Ponadczasowi, którzy chcą wyrżnąć wszystkich bohaterów. Z drugiej zaś strony mamy całkiem niezłe rozmówki pomiędzy grupą, której członków nadal trapią pewne niewypowiedziane rzeczy.
Zatem początek, kiedy bohaterowie dostają lanie i mają moment na przemyślenia jest dużo lepszy niż reszta tego zbioru, gdzie ponownie mamy zawirowania z czasem. Ponownie mamy przeciwników, którzy wymagają pewnych sprawdzonych zabiegów. Na sam koniec mamy jeszcze całkiem nielogiczny, aby nie rzec: głupi, zwrot akcji, który uważam za niepotrzebny. Zastanawia mnie też wygląd niektórych postaci. Taki Aquamen to de facto Superman tyle, że z innymi kolorami... Niemniej jakość konstrukcji, jakie będzie nam dane zobaczyć jest całkiem niezła.
Hitch jako autor spisuje się niestety troszkę słabo. Jego historie nie mają polotu, choć zdarzają się przebłyski. Szkoda tylko, że nie ma tu za bardzo głębi, a każdy zeszyt stanowi odpowiednik wakacyjnego filmu akcji, gdzie nie dba się o treść, a bardziej o formę. Musi być głośni, z rozmachem i co prawda jest, ale chciałoby się coś więcej niż proste, puste dialogi, które miejscami zahaczają o wtórność.
Zastanawiające jak pełne sprzeczności jest to dzieło. Z jednej strony mamy tchnący ubogim pisarstwem kawałek akcji, który rzuca członków Ligi Sprawiedliwości po rożnych okresach czasu, gdzie muszą działać z lokalną ludnością, aby zapobiec katastrofie. Tym razem zagrożeniem są tytułowi Ponadczasowi, którzy chcą wyrżnąć wszystkich bohaterów. Z drugiej zaś strony mamy całkiem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-09-05
Tą jedną gwiazdkę zazwyczaj daję tytułom, które mnie maksymalnie wynudziły, są do tego paskudne, dialogi mają drętwe i nie ma żadnej przyjemności z czytania, przez co czuję się tak jakbym czytał przymusowo opasłą lekturę szkolną. Jednym słowem: kara. Albo masochizm jakby nie patrzeć...
W Nocy Ludzi Potworów mamy całe zatrzęsienie akcji, bowiem do Gotham dociera huragan. Rzęsisty deszcz obmywa ulice miasta, a wiatr zrywa czapki z głów. W takiej scenerii prof. Hugo Strange realizuje swój niecny plan. Za pomocą zmodyfikowanego jadu, jaki używa Bane, pobudza do życia ciała samobójców, których wcześniej psychiatrycznie "leczył" (niezły wynik). I nie było by w tym nic nowego, gdyby nie skutek użycia specyfiku.
Cztery ciała zmieniają się w potwory, z jakimi Batman i spółka będą mieli naprawdę duże problemy. Wielgachne monstra, które swoją szpetnością mogły by spokojnie wylądować w grze z serii Dark Souls i to jest spoko. Design robi wrażenie i stanowi mocną stronę tytułu, bo scenarzyści rzeczywiście się postarali. Bat-rodzinka i przyjaciele mają sporo do roboty. Szkoda tylko, że dialogi są kretyńsko słabe, a i akcja jak na komiks mało wiarygodna. Bo wątpię, aby Gotham Girl w chwili słabości nie wymiotła by tam wszystkich... Dosłownie.
Szkoda mi też Strange'a, bo Orlando uczynił z niego inteligentną masę mięśni która chce zająć miejsce Batmana, więc funduje mu najdziwniejszą psychoanalizę ever. Są nią te potwory. No brawo... Nie tego się spodziewałem. A już Bat-wież tym bardziej. Zaśmierdziało mi tu Power Rengers i osobiście liczyłem na jakiegoś Mega Zorda... Po dwa zeszyty z serii Batman, Detective Comics oraz Nightwing. Wiąże się to z odmienną kreską, przy czym są one jak najbardziej poprawne, mniej więcej na tym samym poziomie, więc nie mam zdecydowanego faworyta.
Szkoda, że ten pierwszy event w ramach DC Rebirth (nie licząc rozpoczynające całość DC Universe: Rebirth) został koncertowo spartolony. Jako fan Dark Souls doceniam projekt maszkar, jako fan Batmana - cóż, nie ma on tutaj formy.
Tą jedną gwiazdkę zazwyczaj daję tytułom, które mnie maksymalnie wynudziły, są do tego paskudne, dialogi mają drętwe i nie ma żadnej przyjemności z czytania, przez co czuję się tak jakbym czytał przymusowo opasłą lekturę szkolną. Jednym słowem: kara. Albo masochizm jakby nie patrzeć...
W Nocy Ludzi Potworów mamy całe zatrzęsienie akcji, bowiem do Gotham dociera huragan....
2022-09-07
Podtytuł głosi, że Dick ma być lepszy od Bruce'a i jakby brać pod uwagę startowe albumy tych dwóch postaci, to rzeczywiście dawny protegowany Batmana przerasta tu swojego mentora. I całkiem dobrze, bo Grayson przeżył ostatnio istną karuzelę, jeżeli chodzi o życie osobiste.
Najpierw heca z Forever Evil. gdzie tajna tożsamość herosa została brutalnie ujawniona. Potem jego rola, jako agenta 37 w strukturach organizacji Spyral, a teraz powrót na stare włości, choć taki nie do końca pełny. Trybunał Sów znów bruździ, zmuszając Dicka do pracy na swoją rzecz, gdyż Damien Wayne ma po pewnych wydarzeniach z New 52 ładunek wybuchowy w głowie. Szkopuł w tym, że zaraz na początku Dick go wyjmuje, a teraz podejmuje małą grę na zwłokę, aby zinfiltrować wrogą organizację.
Tyle, że to mało wygodne zadanie, ponieważ sam Trybunał daje chłopakowi towarzysza, jaki ma mu patrzyć na ręce, tak aby odpowiednio przybierały kolor szkarłatu, gdy przyjdzie taka potrzeba. Ów jegomość, Raptor, to interesująca persona, mają własny kodeks postępowania, który balansuje na pograniczu dobra i zła. I teraz nie wiadomo, czy "nadzór" podpuszcza Nightwinga, gra własną gierkę czy jest uczciwy i rzeczywiście stoi po stronie bohatera. Tego nie zdradzę, bo Raptor jest jednostką, która odciśnie na Dicku całkiem ciężkie piętno.
Nie obyło się bez zgrzytów. Kilka momentów jest przekombinowanych, jak cała historia z udziałem Babs. A już zachowanie młodego Robina stoi w sprzeczności z tym co widziałem do tej pory. Ja wiem, że odkrycie gier automatowych może być czymś ważnym w życiu dziecka, no ale proszę... Robin nie zachowywał się jak Robin, a jak bobo z podstawówki. Za to pochwalę końcówkę i fajne zakończenie, jakie podsumowuje rozwój relacji Batman a ex-Robin.
Javier Fernandes, który odpowiada tu za kreskę dwoi się i troi, aby zaskoczyć czytelnika świetnymi sekwencjami akcji, zmianami kadrów i czasami ohydą. Wychodzi mu to naprawdę dobrze, nawet mimo tego, że ja nie przepadam za nadmiarem czerni użytej w kadrach, a czasami bywa mroczno. Jak widać po ocenie, podobało mi się. Dużo bardziej niż poprzednie przygody Graysona. Powrót na stare śmiecie okazuje się zaskakująco odżywczy. I w rzeczy samej. Nightwing jak na razie bije na głowę Batmana w jego solowej serii...
Podtytuł głosi, że Dick ma być lepszy od Bruce'a i jakby brać pod uwagę startowe albumy tych dwóch postaci, to rzeczywiście dawny protegowany Batmana przerasta tu swojego mentora. I całkiem dobrze, bo Grayson przeżył ostatnio istną karuzelę, jeżeli chodzi o życie osobiste.
Najpierw heca z Forever Evil. gdzie tajna tożsamość herosa została brutalnie ujawniona. Potem jego...
2022-09-02
Gdyby nie pewne drobiazgi, to była by to moja bodajże druga piąteczka w DC Rebirth! Drugi tom przygód Dicka Graysona jest zwyczajnie super!
Dick ma wyrzuty sumienia po zajściu z Raptorem i postanawia odpocząć do Gotham. Poszukać pewnych odpowiedzi na swój temat, ale takich które można uzyskać w pewnym oddaleniu od tego co było. I tak trafia do Bludhaven, a to wszystko za namową Supermana, z którym przeżyje małą przygodę, o której traktuje pierwszy zeszyt z tego zbioru. Jest to rzetelna historia, ale głowy nie urywa. Za to kontakty z osobami stanowią mocarną stronę dzieła Seeley'a, co widać zresztą potem.
Dick trafia do mieściny i próbuje sobie radzić, na początek jako wolontariusz. Poznaje tu kobietę, która okaże się dla niego czymś więcej. Oprócz tego to ex-łotrzyca, która tak jak wielu innych dawnych przestępców, próbuje rozpocząć tu życie na nowo. Zresztą mamy tu nawet takie kółko dla "zagubionych" osób. Szkopuł w tym, że ktoś próbuje wrobić osoby z kryminalną przeszłością w szereg zbrodni mających właśnie miejsce w mieście.
Grayson nie może na to pozwolić i rozpoczyna śledztwo, będąc jednocześnie sensacją w mieście, bo dotąd nie było tu superbohatera. Zaczyna się wyścig z czasem i psychopatycznym mordercą. Ma to w dodatku własny klimat. Cieszy też nieco obniżenie pułapu i wolniejsze tempo historii, która ładnie rozwija nam tu postacie, co jest najjaśniejszym punktem tego tomu. Coś pięknego.
Niestety jest tu też parę łyżek dziegciu. Przede wszystkim nie jest trudno, aby się domyślić kto stoi za całym zamieszaniem. Nieco popsuło mi to odbiór całości, jak i początkowy zeszyt nie podszedł mi zbytnio, choć jest w nim sporo dobrych fragmentów.
Uwielbiam kreskę Marcus To. Jest czysta, świetna w dynamiczniejszych sekwencjach plus postacie wyglądają super. I tak, wątek romantyczny tu ukazany jest według mnie uroczy i nic nie mam przeciwko temu zeszytowi. Powiedziałbym, że nawet chciałbym więcej. Drugi tom to kawał świetnej roboty.
Gdyby nie pewne drobiazgi, to była by to moja bodajże druga piąteczka w DC Rebirth! Drugi tom przygód Dicka Graysona jest zwyczajnie super!
Dick ma wyrzuty sumienia po zajściu z Raptorem i postanawia odpocząć do Gotham. Poszukać pewnych odpowiedzi na swój temat, ale takich które można uzyskać w pewnym oddaleniu od tego co było. I tak trafia do Bludhaven, a to wszystko za...
2022-09-02
Grasz w zielone? Nie, tym razem wolę mielone...
Pierwszy tom nowych Latarni wynudził mnie niepomiernie, choć ma swoje momenty. Fajnie jest znów zobaczyć Czerwone Latarnie, którym tym razem poskąpiono własnej serii. Ziemia, jako planeta pełna gniewnych ludzi wydaje się idealnym miejscem do odtworzenia swoich zasobów, ale na przeszkodzie stoją dwie "świeże" Zielone Latarnie.
Jessica Cruz i Simon Baz muszą sobie poradzić z własnymi słabościami, zaufaniem drugiej osobie na tyle, aby móc polegać na drugiej osobie i z szeregiem ludzi, którzy zarażają się szałem. No i dochodzi kilku gości, którzy wymiotują czerwienią. Niestety postaci mi tutaj nie siadły. Baz śmieszkuje, a Cruz co chwila stara się przerwać swoją niemoc i stworzyć nawet małą konstrukcję z woli. Nie wychodzi. To co wyszło, to na pewno humor. Są tu momenty świetne, co jest zasługą "rozmów" z pierścieniem. Szkoda, że tak mało.
Fajnie, że mamy Hala Jordana na moment, co też było zabawne samo w sobie. Przyleciał, połączył ich latarnie i odleciał, bo musi zająć się własną serią...
Ethan Van Sciver daje radę, choć mi wiele okienek nie podpasywało. Fajne efekty, czasami dziwne sylwetki i twarze. Nic odkrywczego. Szkoda, bo poprzednia seria o Zielonych Latarniach, mimo że miejscami dosyć nie równa, według mnie jednak była dobra. Tutaj początek nie napawa optymizmem. Ale może też to tylko wypadek przy pracy. Się zobaczy.
Grasz w zielone? Nie, tym razem wolę mielone...
Pierwszy tom nowych Latarni wynudził mnie niepomiernie, choć ma swoje momenty. Fajnie jest znów zobaczyć Czerwone Latarnie, którym tym razem poskąpiono własnej serii. Ziemia, jako planeta pełna gniewnych ludzi wydaje się idealnym miejscem do odtworzenia swoich zasobów, ale na przeszkodzie stoją dwie "świeże" Zielone...
2022-09-04
Tytuł jest w zasadzie kontynuacją przygód Midnightera z poprzedniej odsłony DC, czyli New 52/DC You i jest to godna kontynuacja, choć trzeba przyznać, że całość odbiła w stronę, która nawet jak na mnie jest zbyt mocno odjechana. Bez ceregieli, zejdziemy tu do piekła po duszę ukochanego...
Podczas starcia z nieznanym przeciwnikiem Apollo doznaje tak dużych obrażeń, że ginie. Jednak nawet śmierć nie jest tym czynnikiem, który osłabiłby kochanka, żeby pogrążył się żałobie i żył dalej. Miłość do drugiej osoby jest tak wielka, że Midnighter postanawia znaleźć wyjście. I pójść po trupach, w przenośni i dosłownie.
Jednocześnie mamy miejsce wyglądające jak limbo, gdzie trafił Apollo i musi się on zmierzyć z Neronem. Jak wiemy Lucyfer opuścił piekło i ktoś musi przejąć tu władzę. Wygląda na to, że takim kimś jest właśnie ten złoczyńca. I jest to wybór średnio trafiony. Igra z bohaterami, ale wiadomo jak się to skończy. W dodatku brak mu charyzmy, jak na szefa takiego miejsca.
Nie ukrywam, że wolę kobiety i zastanawiałem się, czy czytanie komiksu, gdzie herosi są gejami, będzie w jakimś stopniu nie dla mnie. Okazuje się, że jest. Orlando ma wyczucie tej delikatności i choć dwaj bohaterowie to tęgie chłopy, to ich relacja jest zrobiona z wyczuciem, niejednokrotnie udowadniając, jak powinny być nakreślane relacje intymne, również te męsko-damskie.
Fernando Blanco ma niezłą kreskę, ale to tylko przyzwoity poziom. Ładnie się sprawdza w obrazowaniu walk oraz świata podziemi. Szkoda tylko, że koniec końców całość sprowadza się do mordobicia, a te rozważania na temat tego jaki byłem za życia przez bohatera nie mają większej głębi.
Tytuł jest w zasadzie kontynuacją przygód Midnightera z poprzedniej odsłony DC, czyli New 52/DC You i jest to godna kontynuacja, choć trzeba przyznać, że całość odbiła w stronę, która nawet jak na mnie jest zbyt mocno odjechana. Bez ceregieli, zejdziemy tu do piekła po duszę ukochanego...
Podczas starcia z nieznanym przeciwnikiem Apollo doznaje tak dużych obrażeń, że...
2022-09-02
Album zawiera materiały zawarte w zeszytach: Hal Jordan and the Green Lantern Corps: Rebirth oraz Hal Jordan and the Green Lantern Corps #1-7 (2016).
Nowy początek Korpusu Zielonych Latarni może zachwycić, a to zasługa Venditti'iego, który kontynuuje swoją przygodę z Zielonymi i wychodzi mu to na tyle dobrze, co kiedyś p. Johnsowi... Hal Jordan stał się czystą wolą, co zagraża jego istnieniu, czego nie ułatwia posiadanie pewnej rękawicy, z którą nadszedł czas rozstania.
Hal robi coś, co do tej pory było w mocy prawie wymarłych Strażników. Tworzy nowy pierścień, który stabilizuje jego moce, a zaraz potem do naszego świata wraca John Stewart i jego Latarnie. Szkopuł w tym, że kosmos nie lubi próżni. Gdy Zielone Latarnie zniknęły to ich miejsce od razu zajął Korpus Sinestra, szerząc na cały wszechświat strach. Ma to służyć budowie nowej super budowli, która ma zaprowadzić rządy Żółtych na wiele, wiele lat.
Przyjaciele muszą zatem stanąć do walki, ale mają też nieoczekiwanego sojusznika, który już działa w szeregach Sinestro. Czas konfrontacji niemiłosiernie się zbliża...
Pierwszy tom w wielu miejscach jest epicki, zaś ostateczne starcie ma swoją wagę i rozmach. W dodatku seria wygląda naprawdę dobrze. Ethan Van Sciver jest prawie tak ostry jak brzytwa i serwuje nam śliczne plansze, które momentami zapierają dech w piersiach, choć trzeba przyznać, że czasami twarze odstają od normy.
Dla mnie bomba, która zaciera niesmak po całym tym "Edge of Oblivion"...
Album zawiera materiały zawarte w zeszytach: Hal Jordan and the Green Lantern Corps: Rebirth oraz Hal Jordan and the Green Lantern Corps #1-7 (2016).
Nowy początek Korpusu Zielonych Latarni może zachwycić, a to zasługa Venditti'iego, który kontynuuje swoją przygodę z Zielonymi i wychodzi mu to na tyle dobrze, co kiedyś p. Johnsowi... Hal Jordan stał się czystą wolą, co...
2022-09-05
Finałowa wolta pierwszego tomu nowej serii nadaje się na finał całego cyklu. Wyczekiwane starcie pomiędzy Halem oraz Sinestro wreszcie miało swoje miejsce i doprowadziło do całkiem poważnego przetasowania sił.
Jednocześnie w naszym świecie znów powrócił Korpus Zielonych Latarnii, który musi się odnaleźć w kooperacji wraz z Żółtymi Latarniami. Córka Sinestro okazuje się jednak odpowiednim kompanem i pod jej rządami Korpus zalicza odrodzenie. Razem ruszają na misję, która ma być ratunkowa, ale na miejscu herosi są nabici w butelkę ( zarówno w przenośni, jak i realnie).
Jednocześnie z drugiej strony mamy Hala w dosyć specyficznej formie, który spotyka kilka figur z jego przeszłości. Daje to postaci swoiste katharsis, ale i otwiera nowe możliwości. Hal wykuł swój własny pierścień. Co dalej? Na szczęście może liczyć na kompanów, w tym na Białą Latarnię, która powraca w chwale.
Dzieje się wiele, zakulisowy bad guy mąci i psoci (szkoda tylko, że zdradza go tylna okładka). Venditti jest z seriami o Latarniach już spory kawałek czasu. Ma wiele świetnych pomysłów i kieruje całą tak, że nie da się czasami oderwać od lektury.
Równie dobrze jest w kwestii kreski. Rysownicy zdają się świetnie czuć klimaty kosmiczne, co przekłada się na dobre rysunki i dopełnia całość pewnym klimatem, właściwym dla tego scenarzysty.
Druga odsłona nowej Latarnii i drugi strzał w dziesiątkę. Seria zaczyna urastać za jedną z lepszych w DC Rebirth.
Finałowa wolta pierwszego tomu nowej serii nadaje się na finał całego cyklu. Wyczekiwane starcie pomiędzy Halem oraz Sinestro wreszcie miało swoje miejsce i doprowadziło do całkiem poważnego przetasowania sił.
Jednocześnie w naszym świecie znów powrócił Korpus Zielonych Latarnii, który musi się odnaleźć w kooperacji wraz z Żółtymi Latarniami. Córka Sinestro okazuje się...
2022-09-04
Album zawiera materiały opublikowane zeszytach Green Arrow #6-11 (2016).
Stało się. Ollie rzucił wyzwanie tajemniczej organizacji zwanej Dziewiątym Kręgiem i zadał im potężne ciosy. Bitwa jest wygrana, ale do końca wojny jeszcze jest daleko, podobnie jak do odzyskania swojej firmy i dziedzictwa. Raniony Green Arrow budzi się na pewnej wyspie, ale tym razem nie jest sam. U jego boku szybko odnajduje się Black Canary, a niedługo potem Diggle.
Jednocześnie na samej wyspie dzieją się dziwne rzeczy, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę zachowanie i wygląd tutejszej fauny. Ktoś prowadzi tu pod przykryciem niezły szwindel, który finalnie zaprowadzi bohaterów do pewnego pociągu, który ma pomykać po dnie Pacyfiku...
Jednocześnie z drugiej strony mamy historię Emiko, która wymyka się swojej matce, Shado i sama musi walczyć o honor rodziny, prowadząc nawet otwartą walkę na ringu z czymś co przypomina smoka. Wszystko to wygląda ładnie i dynamiczne. Rozpływanie się nad pracami Otto Schmidta nie ma sensu, więc nadmienię, że jest on jak zwykle najlepszym punktem programu. Stephen Byrne czy Juan Ferreyra to już inna para kaloszy, choć też wykonują pracę powyżej poziomu przeciętności, nadając reszcie komiksu autorskiego sznytu.
Cykl Green Arrow to typowy akcyjniak i właśnie jako taki go oceniam i widzę. Nie ma tu rozmyślania nad własnym jestestwem, tylko jest nieustanne parcie do przodu. I jak najbardziej to tu działa.
Album zawiera materiały opublikowane zeszytach Green Arrow #6-11 (2016).
Stało się. Ollie rzucił wyzwanie tajemniczej organizacji zwanej Dziewiątym Kręgiem i zadał im potężne ciosy. Bitwa jest wygrana, ale do końca wojny jeszcze jest daleko, podobnie jak do odzyskania swojej firmy i dziedzictwa. Raniony Green Arrow budzi się na pewnej wyspie, ale tym razem nie jest sam. U...
2022-08-19
W miarę dobry album, aczkolwiek nie ma za bardzo podejścia do początków Diany w ramach runu Azzarello. Nie ma tu czegoś tak przełomowego dla postaci, choć Rucka zasiewa tu pewien plon, jaki może dalej dać nieoczekiwany owoc.
Diana ma mętlik w głowie, gdyż mieszają jej się pewne szczegóły z życia. Tu została zrodzona z gliny, tam jej matka miała romans z samym Zeusem. Wydaje jej się, że podstawą działania będzie powrót do domu. Tyle, że Diana nie jest w stanie znaleźć drogi powrotnej do domu. Musi postawić na bardzo ryzykowny sojusz. Cheetah. Będzie to transakcja wiązana, gdyż bohaterka musi pomóc swojemu wrogowi w starciu z pewnym bóstwem. Z drugiej zaś strony na miejscu niebezpieczną misję wykonuje nie kto inny jak Steve Trevor...
Po stracie Supermana Dianie przyda się jakiś towarzysz, ale miałem wrażenie, że wszystko tu poszło zbyt gładko. Parę czułych słów i już jest jak dawniej, a na pytanie: czemu wybrałaś go, a nie mnie, pada odpowiedź: nie wiem. Jakie to typowo kobiece. To był w końcu "Supermana jest". Która z niewiast nie chciała by zasmakować kryptońskiego ogiera... Nie bądź naiwniak Steve. To, że podpakowałeś nie oznacza, że ona z Tobą będzie. W końcu Supek był ze stali i zakładam, że wszystko miał... super. ;)
Generalnie historia jest prosta. Od punktu A do punktu B, po drodze piorąc masę pysków. Tam gdzieś padną jeszcze trudne pytania, które dają namiastkę tego, że w drugim tomie powinno być znacznie ciekawie, jeżeli Rucka postanowi odkryć teraz nieco kart.
Kreska. Sharp mimo, że go nazwisko obowiązuje, to już nie jest taki ostry jeżeli chodzi o swoje prace. Owszem, bywa naprawdę ładnie, ale miejscami miałem wrażenie, że Diana wygląda jak brzydkie kaczątko. Plus fakt, że podczas tego tomu jej twarz parokrotnie zmieniała wygląd. Może to zabieg celowy, ale nie sądzę...
Kłamstwa to dobry kawał komiksu, który czyta się szybko i przyjemnie, ale i szybko się zapomina o szczegółach po lekturze. Fanów może trochę rozczarować, bo to w końcu autor, jaki już miał kontakt z tą postacią. Idzie tylko mieć nadzieję, że się Greg rozkręci. A potrafi.
W miarę dobry album, aczkolwiek nie ma za bardzo podejścia do początków Diany w ramach runu Azzarello. Nie ma tu czegoś tak przełomowego dla postaci, choć Rucka zasiewa tu pewien plon, jaki może dalej dać nieoczekiwany owoc.
Diana ma mętlik w głowie, gdyż mieszają jej się pewne szczegóły z życia. Tu została zrodzona z gliny, tam jej matka miała romans z samym Zeusem....
2022-09-01
Drugi tom nowej Wonder Woman w ramach DC Rebirth jest czystą rozrywką. Napisaniem postaci na nowo, bo mamy tu jej początki, z całym bagażem zalet i wad, towarzyszących tego typu opowieściom. A jednocześnie jest to kawał dobrej lektury, który chce się oglądać.
Rucka wraca do korzeni i zapowiada kilkoma mocnymi akcentami, że run Azzarello można sobie odłożyć gdzieś pośród historii nieoficjalnych. Wariacji na temat. Nie ukrywam, zabolało. Jestem fanem WW z New 52. A tu? Inna Hipolita, matka Diany. Inni bogowie, bo przybierają postać zwierząt. Inny Ares, który bruździ na świecie i zadaniem Diany jest pokonanie go. Czuć tu filmowy odpowiednik, bo Ares się pojawi tak z d#$y i psuje to odbiór równie mocno, jak w w filmie.
Na wyspę trafia młodziutki Steve Trevor, mamy ciekawską Dianę, która pragnie widzieć świat. Mamy świetną Barbarę Ann. Pierwsze zetknięcie z światem ludzi. Dzieje się tu sporo dobrego. I wygląda to świetnie. Wreszcie Diana wygląda ładnie, odpowiednio.
Czekam na więcej, bo o ile tom pierwszy był takim małych wypadkiem przy pracy, tak w drugim tomie gra prawie wszystko, jak powinno. Czuć tutaj ten czar dawnych komiksów, ale to w końcu Rucka. On już kiedyś zaczarowywał postać Wonder Woman. Niech czaruje dalej.
Drugi tom nowej Wonder Woman w ramach DC Rebirth jest czystą rozrywką. Napisaniem postaci na nowo, bo mamy tu jej początki, z całym bagażem zalet i wad, towarzyszących tego typu opowieściom. A jednocześnie jest to kawał dobrej lektury, który chce się oglądać.
Rucka wraca do korzeni i zapowiada kilkoma mocnymi akcentami, że run Azzarello można sobie odłożyć gdzieś pośród...
2022-09-07
Lubię jak się coś wymyśla na nowo i jest to równie dobre lub lepsze od tego co było. Tylko, że tu tego nie ma. Mamy istne trzęsienie ziemi, które olewa wszystko co było do tej pory, jednocześnie oferując coś co skwituję tylko soczystym "meh". Oraz ignorując serię, którą ubóstwiam, więc od początku robi to ze mnie osobę mocno subiektywną...
Wonder Woman straciła zmysły. Wymaga nieustannej pomocy, a ktoś poluje na nią i Steve'a. Parze udaje się uciec, ale pozostaje kwestia pomocy byłej bogini wojny, aby była gotowa do działania. Szkopuł w tym, dlaczego się tak stało? Okazuję się, że Dianę oszukiwano od momentu, kiedy tylko opuściła po raz pierwszy Temiscirę. I nigdy tak naprawdę tam nie wróciła. Jaki z tego wniosek?
Taki, że świetny run Briana Azzarella to już teraz fikcja, która była iluzją życia Diany. A to wszystko za sprawą bogów, którzy również tutaj pojawią się z własnym planem. Dodatkowo mamy tu pewną kobietę, która ma własny plan w który angażuje nieszczęsną Barbarę, która jakiś czas temu uwolniła się od Cheetah. Niestety nie na długo, bo mamy tu kolejną nietrafioną decyzję.
I tak do finału, który co prawda wiele tłumaczy, ale nie trafia do mnie, chociażby tak jak poprzedni tom. Nieszczęśliwie nawet kreski użyte tutaj trącą naftaliną i zwyczajnie część tego tomu wygląda bardzo brzydko, jak na jedno z flagowych marek DC. Niemały krok w tył dla całej serii.
Lubię jak się coś wymyśla na nowo i jest to równie dobre lub lepsze od tego co było. Tylko, że tu tego nie ma. Mamy istne trzęsienie ziemi, które olewa wszystko co było do tej pory, jednocześnie oferując coś co skwituję tylko soczystym "meh". Oraz ignorując serię, którą ubóstwiam, więc od początku robi to ze mnie osobę mocno subiektywną...
Wonder Woman straciła zmysły....
2022-09-07
Z każdym nowym tomem jestem coraz bardziej przekonany, że humor zawarty w tej serii nie jest dla mnie. Doceniam część żartów, ale jednak nie cieszy mnie widok nagich kobiecych/męskich atrybutów w komiksie. Zwyczajnie nie tego oczekuję, ale drugi tom przygód dawnej psycholożki mnie istotnie zaskoczył.
A mogło być lepiej, bo ewidentnie autorka chciała pójść w stronę homoseksualnej relacji pomiędzy Ivy a Harley i to było by coś świeżego. I zarazem uroczego, bo widać że Panie do siebie nie tylko co lgną, ale i pasują. Niemniej Harley wraca do miasta po wymarzonych wakacjach i się zaczyna.
Widząc okładkę westchnąłem. Znowu Joker, przecież całkiem niedawno był w którymś tomie z New 52. Czy duet Palmiotti/Conner naprawdę nie mają czegoś w zanadrzu? Mają dranie. Bo Joker się pojawia, a i owszem. Ratuje swojej ex życie i wydaje się być odmieniony. Chce powrotu dawnych czasów, kiedy szalał z Quinn po Gotham. Dziewczyna jednak ma na tą sytuację jednak inny pogląd.
I zaczyna się cały festiwal zaskoczeń, bo rozwinięcie tego wątku, jak i zakończenie jest naprawdę mocne. Okazuje się, że nie trzeba wrzucać wszędzie żartów, bo to taka seria przecież! Nie, Harley bryluje również w nieco bardziej dramatycznych motywach. i o wyższej ocenie zaważyły ostatnie sekwencje.
Mamy też bonusową historyjkę, o Mikołaju. A raczej jego braku w odpowiednim okresie, co zmusi Quinn w niecodzienną podróż, ale już sama fabuła nie porywa. Jest pełna smaczków, ale nie zawsze działają.
Kreska jest taka sama jak wcześniej. Detale, kolory, kształty robią wrażenie i stanową jasny punkt tego tytułu. Joker kocha Harley to tom nieco odmienny od tego co nam dotąd prezentowano, może dlatego jest tak odświeżający. Szkoda, tylko że jak się mówi A, to powinno i B, a autorzy nie pokusili się o rzeczywisty przełom w DC i nie zapodali nam takiej pary.
Z każdym nowym tomem jestem coraz bardziej przekonany, że humor zawarty w tej serii nie jest dla mnie. Doceniam część żartów, ale jednak nie cieszy mnie widok nagich kobiecych/męskich atrybutów w komiksie. Zwyczajnie nie tego oczekuję, ale drugi tom przygód dawnej psycholożki mnie istotnie zaskoczył.
A mogło być lepiej, bo ewidentnie autorka chciała pójść w stronę...
2022-09-07
Pamiętacie niedawne "The Multiversity" spod pióra Morrisona? To warto sobie coś stamtąd pamiętać, gdyż napotkamy postacie, jakie brały udział w tamtym wydarzeniu. Ale po kolei.
Początek jest świetny, choć stanowi tylko pocieszenie dla fanów Swamp Thinga, który w DC Rebirth został de facto pominięty. A szkoda, bo seria z New 52 to jeden z lepszych tytułów, jakie można tam oczytać. Jak wiecie ten Supek to postać z innej Ziemi i jego oddziaływanie zdaje się mieć zły wpływ dla środowiska. Trzeba go zatem zasymilować, czego ma dokonać Potwór z Bagien. Występ krótki, ale dobry.
Potem już nie jest tak kolorowo, bo nagle pojawia się Superman z innej Ziemi. Kto czytał Red Son, ten wie co i zacz. Szkopuł w tym, że od razu coś go atakuje. Nasz Clark staje do walki i wplątuje się w konflikt na skalę multiwersum, co tylko potwierdza przybycie kawalerii, która jest taką strażą światów (animowane What If było dużo później, fandomie Marvela). Ktoś uprowadza Supków z różnych światów, aby odhaczyć jakąś "lystę".
I tyle o głównej fabule, bo tym razem Tomasi dał nam nieco krótszą historię, przeładowaną akcją i... durnymi decyzjami co do rozwiązania problemu. Przywołam tylko moment, kiedy bohaterowi tracą moc i nagle ją odzyskują. Tak z de... Czytałem ten fragment kilka razy, aby sprawdzić czy nic nie pominąłem. Jednak nie. Dziura fabularna, będąca deus ex machina plus nielogiczna. Takie kombo.
Niesmak po tej wpadce ratuje nieco historyjka dotycząca Jonathana Kenta oraz jego przyjaciółki. Chłopak naoglądał się horrorów, potem trzeba wybrać się na bagna i odnaleźć krowę (i nie tylko), co bardzo dobrze działa na wyobraźnię dzieci. A może nie? Może coś tam było prawdą? Uroczy zeszyt, taki który daje odpocząć od intensywnego środka.
Kreska. Ivan Reis, Ryan Sook, Tony S. Daniel czy Clay Mann. istne zatrzęsienie, a to nie jest skończona lista. Pod względem wyglądu trzeci tom jest przyjemną rzeczą dla oka.
Tym bardziej szkoda, że przy obłędnych dwóch pierwszych zbiorach, ten wydaje się zrobiony w pośpiechu, bez klimatu, choć są tu momenty gdzie widać dawne serce autora. Mam nadzieję, że to czkawka i moja ulubiona seria w DC Rebirth nie zaliczy upadku jak run Snydera o Batmanie w New 52...
Pamiętacie niedawne "The Multiversity" spod pióra Morrisona? To warto sobie coś stamtąd pamiętać, gdyż napotkamy postacie, jakie brały udział w tamtym wydarzeniu. Ale po kolei.
Początek jest świetny, choć stanowi tylko pocieszenie dla fanów Swamp Thinga, który w DC Rebirth został de facto pominięty. A szkoda, bo seria z New 52 to jeden z lepszych tytułów, jakie można tam...
2022-09-07
Album zawiera materiały opublikowane w zeszytach Green Arrow #12-17 (2016).
Green Arrow ponownie stracił całą swoją firmę i Ollie ponownie jest uznany za zmarłego. Jednak mimo wtórnego motywu zaciągniętego z New 52 i pracy Lemire'a, to Percy dodaje coś od siebie i wychodzi czystej maści akcyjniak, który bawi oraz będzie stanowił wartość dodaną dla fanów serialowego odpowiednika, bo pojawi się tutaj dawny przeciwnik Arrowa.
Miastem wstrząsa seria brutalnych ataków na ludzi, którzy wypowiadają się dobrze bądź źle na temat Arrowa. Padają trupy, a pierwsze podejrzenie pada właśnie na naszego zielonego mściciela, który postanawia za wszelką cenę oczyścić swoje super bohaterskie imię. W dodatku musi jakoś odzyskać utraconą schedę Queenów. A łatwo nie będzie, bo jego firmę przejęli Ci źli.
Ollie musi więc sobie zjednać miasto i władze, co też próbuje uczynić, wywierając nacisk na starego znajomego, który ma realne szanse na zostaniem nowym włodarzem Seattle. Arrow nie jest osamotniony w walce, gdyż może liczyć na zatwardziałego komputerowca/hakera, Diggle oraz miłość swojego życia/a przynajmniej tej serii - Black Canary.
W kwestii oprawy - Otto Schmidt wymiata. Postacie wyglądają fantastycznie, a walki są zobrazowane wybornie. Żałuję tylko, że artysta nie pracował nad całym zeszytem, bo reszta rysowników już nie sięga do jego poziomu, choć de facto też złej roboty nie robią.
Lubię tą odsłonę przygód Szmaragdowego Banity, wręcz wliczając tą serię w moje top 5 tytułów DC Rebirth na ten moment. Ciekawe czy się utrzyma, bo o dziwo konkurencja jest spora.
Album zawiera materiały opublikowane w zeszytach Green Arrow #12-17 (2016).
Green Arrow ponownie stracił całą swoją firmę i Ollie ponownie jest uznany za zmarłego. Jednak mimo wtórnego motywu zaciągniętego z New 52 i pracy Lemire'a, to Percy dodaje coś od siebie i wychodzi czystej maści akcyjniak, który bawi oraz będzie stanowił wartość dodaną dla fanów serialowego...
2022-09-08
Zawiera zeszyty z serii Hal Jordan and The Green Lantern Corps #14-21 (2016).
Po ustabilizowaniu sytuacji w regionie, Zielone Latarnie łączą siły z Żółtymi, co jednak nie pozostaje tak idealne, jakby chciał głównodowodzący hałastrą, John Stewart. Mimo zamieszek i utarczek obie frakcje poszukują byłych członków tych żółtych, którzy jeszcze gdzieś brużdżą w zakamarkach kosmosu, w czym ma pomóc tajemniczy Taksówkarz.
Daje nam to sposobność na kilka starć, z których jedno zasługuje na szczególną uwagę. Guy zostawia swój pierścień i ma zamiar pochwycić Arkillo, Żółtą Latarnię, który był prawą ręką Sinestro. Ich starcie jest perełką tego tomu. Jednocześnie z drugiej strony Hal wraz z Kyle'm rusza aby znaleźć ostatnią żywą niebieską latarnię, aby przywrócić nadzieję we wszechświecie.
Jest tu parę fantastycznych momentów, jak ten ze podjęciem wskrzeszenia innego korpusu i nagłej zmiany kolorów jednej postaci. I to nie koniec rewelacji co do tej postaci, bo końcówka wydaje się być "żywotnie" związana z nią właśnie. W dodatku mamy kolejne zagrożenie, które przybywa z przeszłości i może doprowadzić do upadku korpusu Zielonych.
Jest miejscami epicko, czasami zabawnie i kierunek, jaki obiera Venditti wydaje się być obiecujący. W dodatku całość wygląda naprawdę spoko, za co gratulacje należą się Ethanowi Van Sciver, ktory daje nam kreskę ładnie prezentującą się w dynamiczniejszych sekwencjach, choć pewne sylwetki pozostawiają sporo do życzenia.
Niemniej to kolejny dobry tom. który kontynuuje dobrą passę Latarni jako jednego z najlepszych tytułów z DC Rebirth.
Zawiera zeszyty z serii Hal Jordan and The Green Lantern Corps #14-21 (2016).
Po ustabilizowaniu sytuacji w regionie, Zielone Latarnie łączą siły z Żółtymi, co jednak nie pozostaje tak idealne, jakby chciał głównodowodzący hałastrą, John Stewart. Mimo zamieszek i utarczek obie frakcje poszukują byłych członków tych żółtych, którzy jeszcze gdzieś brużdżą w zakamarkach...
W Gotham pojawia się nowy przeciwnik, który poluje na niedobitki po zakonie św. Dumasa. Wróg jest o krok przed Batmanem i ekipą, a rozwiązaniem problemu może się okazać... magia.
Do miasta bowiem zawitała Zatanna, która jak się okazuje - ma całkiem rozbudowaną przeszłość, łączącą ją z Brucem Wayne'm. W tle pewien potężny artefakt. Ale nie tylko Mroczny Rycerz będzie musiał się tu popisać.
Reszta ekipy też będzie miała co robić, a dużą rolę odegra tu Azrael. W końcu to z nim łączyć się będzie ta historia. Fajnie wyglądające walki, satysfakcjonująca fabuła i niezły przeciwnik. Seria Detective Comics w tym wydaniu jest bardzo równa i prawdopodobnie znajdzie się w mojej topce DC Rebirth. Oby tak dalej.
W Gotham pojawia się nowy przeciwnik, który poluje na niedobitki po zakonie św. Dumasa. Wróg jest o krok przed Batmanem i ekipą, a rozwiązaniem problemu może się okazać... magia.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDo miasta bowiem zawitała Zatanna, która jak się okazuje - ma całkiem rozbudowaną przeszłość, łączącą ją z Brucem Wayne'm. W tle pewien potężny artefakt. Ale nie tylko Mroczny Rycerz będzie musiał...