Pierwszy tom serii „Hal Jordan i Korpus Zielony Latarni” starał się trochę przywrócić dawny status quo. Korpus Zielonych Latarni powrócił, Sinestro znowu stał się zły, a Hal Jordan musiał po raz kolejny wszystkich ratować. Jednakże został tu też pewien obiecujący wątek, który można ciekawie wykorzystać…
Korpus Zielonych Latarni musi nawiązać współpracę z Żółtymi Latarniami. Jednakże już na pierwszej misji wpadają w pułapkę. W tym samym czasie Kyle Rayner usiłuje przywrócić do życia Hala Jordana.
Początkowo trochę denerwowało mnie zachowanie Zielonych Latarni. Zdecydowanie zbyt łatwo dają się wciągnąć w pułapkę i często zamiast dyskutować wolą się bić. Wprawdzie pewne ich zachowania pozostają później wytłumaczone, ale i tak trochę mnie to zirytowało. Na ich tle o wiele lepiej wypadają dobrze zorganizowane Żółte Latarnie, które udowadniają, że są naprawdę cennymi sprzymierzeńcami.
Przeciwnik, który się tutaj pojawia jest bardzo klasyczny i jego motywacja nie różni się od jego typowego zachowania. Miłą niespodzianką są jego interakcje z postacią o podobnych ambicjach, ale trochę szkoda, że nie położono większego nacisku na ich relacje.
Wątek związany z Halem Jordanem wydaje się bardzo oklepany. Jednakże pojawia się tu pewna nowa lokacja, która jest bardzo ciekawym pomysłem. Szkoda tylko, że jest przedstawiona w zaskakująco smętny sposób.
Tom kończy się historią osadzoną w przyszłości. Jest to podsumowanie dotychczasowych wydarzeń, a także dosyć enigmatyczna zapowiedź kolejnych przygód. Odnoszę wrażenie, że było to przeznaczone bardziej dla nowych czytelników.
Za rysunki odpowiada tu trzech artystów. Ethan van Sciver rysuje bardzo dokładnie i bardzo przyjemnie patrzy się na jego dopracowane rysunki. Trochę gorzej jest z Rafą Sandovalem, którego postacie są trochę ciastowate. Kończący tom V Ken Marion również jest bardzo dokładny, chociaż kontury postaci są zbyt grube.
Jest to bardzo typowe superbohaterskie łubu-dubu. Wykorzystanych jest większość klisz fabularnych, ale przy tym całość czyta się bardzo sprawnie. Nie jest to jednak najlepsze dokonanie jeśli chodzi o komiksy z Zielonymi Latarniami.
"Flash: Odrodzenie" można ocenić dwojako. Tytułowa opowieść, wybrana spośród licznych historii o Barrym Allenie z pewnością stanowi bardzo ciekawą lekturę dla kogoś, kto miał już do czynienia z komiksami DC i przynajmniej z grubsza zna występujące tam postacie. W takim przypadku "Odrodzenie" zdecydowanie zaciekawi fabułą, sięgającą przeszłości głównego bohatera, obejmującą całą Flash-rodzinę, a po stronie antagonisty stawiającą jego głównego rywala. Nieco gorzej wyglądać to będzie z perspektywy osoby nieznającej uniwersum DC i chcącej w nie "wejść" dzięki "Bohaterom i Złoczyńcom". Myślę, że spore problemy może wówczas sprawić zorientowanie się kto jest kim i jakie ma motywacje. Niemniej zdecydowanie warto sięgnąć po ten komiks.