Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni: Poszukiwanie nadziei
- Kategoria:
- komiksy
- Cykl:
- Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni DC Rebirth (tom 3)
- Seria:
- Odrodzenie
- Tytuł oryginału:
- Hal Jordan and the Green Lantern Corps: Quest For Hope
- Wydawnictwo:
- Egmont Polska
- Data wydania:
- 2018-08-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2018-08-01
- Liczba stron:
- 168
- Czas czytania
- 2 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328134348
- Tłumacz:
- Marek Starosta
Kolejny tom szalonych przygód Hala Jordana i Korpusu Zielonych Latarni w realiach kolekcji DC Odrodzenie. Nastała nowa era dla Korpusu Zielonych Latarni. Mający siedzibę na żywej planecie Mogo i dowodzony przez Johna Stewarta Korpus podejmie się najtrudniejszej z dotychczasowych misji. Zawrze sojusz z zaprzysięgłymi wrogami, Korpusem Sinestro, by połączyć Siłę Woli i Strach w walce o dobro. Nie wszyscy członkowie Korpusu Sinestro są na to gotowi. Pierwszym zadaniem zielono-żółtego sojuszu będzie wytropienie zbuntowanych członków Korpusu Sinestro i postawienie im ultimatum: albo sprzymierzą się z Zielonymi Latarniami, albo zgniją w celi. Hal Jordan ma inne zadanie. Razem z byłym Green Lanternem, a obecnie White Lanternem, Kyle’em Raynerem otrzymali od Strażników Wszechświata misję odnalezienia i ocalenia Saint Walkera – ostatniego Blue Lanterna i strażnika Światła Nadziei. Czy Hal, Kyle i Walker zdołają przywrócić wszechświatowi Nadzieję? Czy ich działania wykorzysta przeciwnik kryjący się dotąd w cieniu?
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 33
- 15
- 9
- 9
- 2
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
Cytaty
Bądź pierwszy
Dodaj cytat z książki Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni: Poszukiwanie nadziei
Dodaj cytat
OPINIE i DYSKUSJE
W poprzednim tomie usiłowano nawiązać silne więzi między Zielonymi i Żółtymi Latarniami. Częściowo się to udało, ale zostało jeszcze całkiem sporo Żółtych Latarników, którzy dalej działają według prawa Sinestro. Wygląda więc na to, że ten wątek dalej będzie kontynuowany.
Zielone Latarnie rozpoczynają poszukiwanie Żółtych Latarni, które z nimi nie współpracują. Guy Gardner postanawia zająć się samym Arkillo. W tym samym czasie Kyle Rayner usiłuje odtworzyć korpus Niebieskich Latarni.
Trochę już zmęczył mnie wątek nieufności między Żółtymi i Zielonymi Latarniami. Liczyłem, że poprzedni tom już to dosyć jasno wyjaśnił. Na szczęście tutaj doprowadza to do pojedynku pomiędzy Guyem, a Arkillo, również na poziomie psychologicznym. Później ich relacja bardzo ciekawie się rozwija. Dużym plusem był dla mnie też udział tutaj trochę zapomnianej postaci kosmicznego taksiarza.
Dużym rozczarowaniem był za to wątek Kyle’a Raynera. Postać to została cofnięta w rozwoju o kilkanaście lat. Cieszy mnie, że wracają niebieskie latarnie, ale nie takim kosztem.
W drugiej połowie tomu bohaterowie muszą zmierzyć się z przeciwnikiem przybyłym z przyszłości. Łatwo można się tu domyślić przebiegu akcji, a zwrot akcji nie powinien być zaskoczeniem. Dosyć interesująca była za to technologia antagonisty, wobec której trzeba zrezygnować z pierścieni.
Za rysunki odpowiada ta sama trójka artystów, co w poprzednim tomie. Ethan van Sciver i V Ken Marrion są bardzo szczegółowi, Rafa Sandoval już mniej.
Podobnie jak ostatnio, jest bardzo typowa i dosyć przewidywalna nawalanka superbohaterska. Można z nią miło spędzić czas, ale nic ponad to.
W poprzednim tomie usiłowano nawiązać silne więzi między Zielonymi i Żółtymi Latarniami. Częściowo się to udało, ale zostało jeszcze całkiem sporo Żółtych Latarników, którzy dalej działają według prawa Sinestro. Wygląda więc na to, że ten wątek dalej będzie kontynuowany.
więcej Pokaż mimo toZielone Latarnie rozpoczynają poszukiwanie Żółtych Latarni, które z nimi nie współpracują. Guy Gardner...
Zawiera zeszyty z serii Hal Jordan and The Green Lantern Corps #14-21 (2016).
Po ustabilizowaniu sytuacji w regionie, Zielone Latarnie łączą siły z Żółtymi, co jednak nie pozostaje tak idealne, jakby chciał głównodowodzący hałastrą, John Stewart. Mimo zamieszek i utarczek obie frakcje poszukują byłych członków tych żółtych, którzy jeszcze gdzieś brużdżą w zakamarkach kosmosu, w czym ma pomóc tajemniczy Taksówkarz.
Daje nam to sposobność na kilka starć, z których jedno zasługuje na szczególną uwagę. Guy zostawia swój pierścień i ma zamiar pochwycić Arkillo, Żółtą Latarnię, który był prawą ręką Sinestro. Ich starcie jest perełką tego tomu. Jednocześnie z drugiej strony Hal wraz z Kyle'm rusza aby znaleźć ostatnią żywą niebieską latarnię, aby przywrócić nadzieję we wszechświecie.
Jest tu parę fantastycznych momentów, jak ten ze podjęciem wskrzeszenia innego korpusu i nagłej zmiany kolorów jednej postaci. I to nie koniec rewelacji co do tej postaci, bo końcówka wydaje się być "żywotnie" związana z nią właśnie. W dodatku mamy kolejne zagrożenie, które przybywa z przeszłości i może doprowadzić do upadku korpusu Zielonych.
Jest miejscami epicko, czasami zabawnie i kierunek, jaki obiera Venditti wydaje się być obiecujący. W dodatku całość wygląda naprawdę spoko, za co gratulacje należą się Ethanowi Van Sciver, ktory daje nam kreskę ładnie prezentującą się w dynamiczniejszych sekwencjach, choć pewne sylwetki pozostawiają sporo do życzenia.
Niemniej to kolejny dobry tom. który kontynuuje dobrą passę Latarni jako jednego z najlepszych tytułów z DC Rebirth.
Zawiera zeszyty z serii Hal Jordan and The Green Lantern Corps #14-21 (2016).
więcej Pokaż mimo toPo ustabilizowaniu sytuacji w regionie, Zielone Latarnie łączą siły z Żółtymi, co jednak nie pozostaje tak idealne, jakby chciał głównodowodzący hałastrą, John Stewart. Mimo zamieszek i utarczek obie frakcje poszukują byłych członków tych żółtych, którzy jeszcze gdzieś brużdżą w zakamarkach...
Pierwszy Dzień Wiosny dziś więc musiałem przeczytać coś na zielono, choć i pomarańczowego tu nie brakowało;-)
Bardzo lubię przygody Green Lanternów a w szczególności Hala Jordana, więc i tym razem lektura była dla mnie przyjemnością. Dużo akcji, ciekawe przygody i bardzo plastyczne, kolorowe rysunki.
Pierwszy Dzień Wiosny dziś więc musiałem przeczytać coś na zielono, choć i pomarańczowego tu nie brakowało;-)
Pokaż mimo toBardzo lubię przygody Green Lanternów a w szczególności Hala Jordana, więc i tym razem lektura była dla mnie przyjemnością. Dużo akcji, ciekawe przygody i bardzo plastyczne, kolorowe rysunki.
Każde komiksowe Uniwersum ma swoje mocne i słabe strony. Nieważne, jaka to jest historia – czy osadzona w głównej rzeczywistości, czy na alternatywnej Ziemi/Wymiarze. Istotny dla wydźwięku danego tytułu, serii komiksowej, bądź samej idei danego bohatera, czy Uniwersum, do którego on należy staje się sama postać. A może to być superbohater, anty-bohater (choć jest to określenie mocno konfliktowe),bohater neutralny, superłotr czy pomniejszy kajdaniarz, obwieś a może nawet uliczny łotrzyk. Choć nie jest tak zawsze, to oni stają się przeważnie najważniejsi – zyskują istotę bycia ,,jądrem fabularnym” wokół którego rozwinie się linia wydarzeń: podstawa (osnowa) plus wątki poboczne danej komiksowej historii. Jeśli któraś postać okazuje się być napisana ,,na kolanie”, bez żadnego zaangażowania twórcy, ani stylu i pasji, blednie jej idea, wymiar i tło emocjonalne, które ze sobą wnosi. Nieważne stają się miriady światów, miriady wersji rzeczywistości, w których kolejno to inna wersja danego herosa czy złoczyńcy staje się być bardziej nietuzinkowa, bardziej ,,pozytywnie zagmatwana” i fantastyczna od oryginału. Jeżeli cykl historii obrazkowych poświęcany jest, przykładowo, sylwetce Iron Mana bądź Batmana – dwaj mężni Waleczni, z przeciwnych konkurencyjnych Uniwersów – i w tym cyklu nierównomiernie, mało czytelnie jest kreowany ogólny wizerunek którejś z tych postaci, odbiegający od naszych wyobrażeń wobec jej całokształtu i tego, jak na przestrzeni dekad wytłuszcza się jej najważniejsze cechy i wartości, wtedy też wielotomowa linia komiksów z konkretnego wydawnictwa jest pozbawiona sensu, wyrazistości, zatraca swoją estymę, styl, oryginalność.
Kontynuując, warto nadmienić, iż ów problem mają również ikony; z ikonami – klasykami wśród osobliwości superbohaterskich, niestety, jest najtrudniej. Zresztą wspomniany Mroczny Rycerz z Uniwersum DC Comics, Tony Stark w swej zaawansowanej wielostopowej, multi-elementowej zbroi z ,,domu pomysłów” Marvela, to nie inaczej jak tylko ikony. A komiksowe symbole, postacie wielce istotne, praktycznie najważniejsze... nie mają łatwo. Wszystkie one są po prostu wymagające. Scenarzyści, rysownicy, koloryści czy inkerzy poświęcają im mnóstwo uwagi, doprowadzając ich całokształt – wygląd mimo różnych styli rysunku i wypełnień, oraz tak samo: zachowanie, osobowość – do ideału. Dlatego też, teoretycznie łatwo jest, poprzez tak wielowymiarowe ich ,,dopracowanie”, przewidzieć ich decyzje i reakcje. Trudność polega na tym, aby artyści branży komiksu stworzyli do rysu wewnętrznego i zewnętrznego bohatera czy anty-bohatera coś oryginalnego, mimo iż takowa sylwetka jest nader ukształtowana i ,,opakowana” w ,,pakiet” oryginalności. Kierując się tego rodzaju refleksją, ot tropem myślowym, postanowiłem nie zwlekać i wziąć na czytelniczy warsztat losy jednej z najważniejszych heroicznych osobistości w płaszczyźnie komiksowych wydarzeń od wydawnictwa "DC Comics" w linii wydawniczej "DC Odrodzenie". Tą postacią, składającą się na najpotężniejszą i najważniejszą siódemkę herosów z tego Multiversum jest Zielona Latarnia, a ściślej: Hal Jordan. To najbardziej rozpoznawalna, najprędzej kojarzona z wątkiem tudzież ideą któregoś z "Korpusu Latarni" z DC Comics. Myślisz ,,Green Lantern”, od razu mówisz ,,Hal Jordan".
I tak, w wyjątkowej odsłonie materii komiksowych "DC", w jednej z jego cykli/linii wydawniczych, "DC Odrodzenie": "Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni", odważny, ale czasami krnąbrny ziemianin, Hal, zostaje przedstawiany nie w jakiś przeciętny, zbyt zwyczajny sposób. Jest to postać ikoniczna, a jej waga – to co stanowi dla tego Uniwersum - nie została w takowym cyklu tego popularnego wydawnictwa jakkolwiek zaprzepaszczona i zmarnowana. Jak dotąd, w polskim druku serii – za pośrednictwem "Egmont Polska" – czytając dwa z czterech jego tomów, oryginalności, o czym wspominałem wyżej, tej ikonicznej postaci nie zabrakło. Venditti wraz z rysownikami, inkerami, kolorystami pracującymi nad zestawem komiksowych przygód Hala Jordana dodali tu Halowi i temu ,,mikro uniwersum Korpusów Latarni” magii, mozaiki niezwykłych żywych cech i emocji. W tomie trzecim, który niniejszym również omawiam – "Poszukiwanie nadziei" – znalazło się mnóstwo oryginalności pośród i tak nabytych na przestrzeni dekad przez tę postać, którą reprezentowało wiele istnień ludzkich: szeregu cech, które wsiąknęły w jej ducha na zawsze. Ikona Zielonych Latarni i specyficznego ziemianina Hala Jordana, nie miała w tej opowieści aż tak trudno.
"Poszukiwanie nadziei", jako trzecia odsłona bardzo energetycznej wizualnie i scenopisarsko serii od "DC Odrodzenie", zaprezentowała tę samą intensywność uwypuklanych wydarzeń, tę samą niezwykłość i żywotność, jak miało to miejsce w poprzednich tomach serii. Jednym słowem, bez spadku jakości całego cyklu dla "DC Odrodzenie" - bo z mojej perspektywy, jest to dla tego magnata komiksowego jedna z najlepszych jego odsłon/wersji, które pojawiły się wewnątrz wydawnictwa w przeciągu ostatnich 20 lat. Scenariusz ,,trójki”, to owoc pracy niezrównanego Roberta Venditti. Tworzy on, przeciąga, rozwija tę postać tak wspaniale, na łamach "Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni", że myśląc Zielona Latarnia, będę zawsze mówił ,,Venditti". "Poszukiwanie nadziei" udowodniło, to co dla tego artysty jest charakterystyczne: ciągłość i konsekwentność w swej pracy, także spójność przelewanych na plansze historii przy tak szybkim graficznie konstruowanym świecie przedstawianym (postacie, elementy tła itp.). Jeden aspekt tej narracji obrazkowej stanowi kontrapunkt dla drugiego: rysunek dla scenariusza i na odwrót. To coś więcej nawet niż symbioza; tom trzeci bezwzględnie pochłania czytelnika, prowadząc do jego zatracenia – ekspresja grafik, ich szerokość, rozstawienie na planszy i zgodność ze scenariuszem mają w sobie tyle ekspresji, głębi, tej potrzebnej wyrazistości, że ten świat zdaje się z komiksu wychodzić – jakby rozgrywało się to na naszych oczach, z nami samymi w centrum wydarzeń "Poszukiwania nadziei"; niebywałe i rzadko spotykane dla "DC Odrodzenie". Jak na razie, to bezapelacyjnie najlepszy cykl w tej linii od sławetnej i doświadczonej marki "DC Comics".
Najlepsze bo m.in. niespodziewane: ów tom zaczyna się od Guya Gardnera – jak Hal jest to ziemianin, członek Korpusu Zielonych Latarni. Guy wtłacza do tej historii mnóstwo świeżości, brawury, trochę charyzmy i energii rodem z łobuziarstwa. Patroluje on jeden z sektorów Wszechświata w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji na temat ukrywających się w przestrzeni kosmicznej zbiegłych Żółtych Latarni i innego rodzaju zagrożeń. To jest na tyle specyficzne, że ,,pan Garnder” zawsze lubiący być w centrum uwagi stanowi tu – o dziwo – jeden z głównych filarów fabularnych tworzących "Poszukiwanie nadziei". Ważne jest to, że Venditti w ogóle rozpoczął od Guya ten tom; to jak zachował się on na początku historii, zwłaszcza w stososunku do jakiegoś kosmicznego pirata, którego zatrzymał mocno kontrastuje z tym, czego dowiadujemy się o Gardnerze wiele, wiele stron później. Na jaw wychodzi jego przeszłość: geneza dręczonego przez jego wiecznie zapitego i bezwzględnego ojca, rozrysowana na łącznie około trzech stronach wydania, gdzie same kadry na planszy stron układały się w asynchroniczny sposób, uformowane na wzór poszarpanej, porwanej fotografii, którą ktoś nieumiejętnie próbował posklejać. I to było piękne - piękne jak i potrzebne temu tomowi. Najważniejsze w niniejszej opowieści, staje się to -a czytelnik w trakcie lektury to zauważa - że Hal Jordan nie jest wcale postacią, której jest tu najwięcej; nie jest nią ani White Lantern, wszechpotężny władający siedmioma barwami spektrum emocjonalnego Kyle Rayner, którego również intuicyjnie umieszczoną, krótką genezą narodzin jako Białej Latarni (mimo iż nie do końca pełną) poznaliśmy – co zostało wykreowane w cudowny graficznie, idealny dla rozmaitego sortu konstruktów energetycznych sposób. To afroamerykanin - Green Lantern - John Stewart. Zaskoczeni? Bo ja tak. Fabuła omawianego tomu, owszem ma proste założenie, a jest nim odszukanie wszystkich Żółtych Latarni: członków Korpusu Sinestro odmawiających współpracy zaaresztować i uwięzić w Sektorze Zero – siedzibie ,,Zielonych". Akceptujące propozycję dołączenia do misji zwalczania zła we Wszechświecie, Żółte Latarnie, przyłączyć do Korpusu Jordana i Stewarta, podzielić na zespoły i kazać robić swoje.
Sklejającą w sprawnie rozwijającą się fabularnie całość, osobistością, którą na polecenie Strażników Wszechświata musieli odnaleźć Lanterni, i która to miała wpływ na niebotycznie wyniesioną pod względem rysunku, wtłaczania kolorów i kreacji form ekstrakcji, emanacji energii do komiksu, przemianę Kyle’a Raynera – co w obu aspektach komiksowych zrealizowano monumentalnie i wybitnie – w członka Korpusu Zielonych, była sylwetka Saint Walkera, Niebieskiej Latarni o spektrum emocji jego pierścień zasilającą, którą była nadzieja. Być może geek, który zna od podszewki całokształt wizerunku White Lanterna na przestrzeni wielu lat jego historii w wydawnictwie DC Comics, nie był porażony i pozytywnie przerażony tym, co się z tą postacią tu stało, także z tym, co wydarzyło się wokół ,,Pielgrzyma".
Trudno w "Poszukiwaniu Nadziei" jest o tą stuprocentową ocenę całej opowieści tu zawartej. Luki – jeśli takowe w fabule i kreacji postaci były – przykrywała skrzętnie szata graficzna i eksplodujący feerią rozwiązań, żywotnością grafik prawie że wychodzących, wylewających się z kadrów, dynamizm konstrukcji linii wydarzeń. Trudno także o jednoznacznego konkretnego złoczyńcę, z którym pokonaniem mieliby zjednoczone czy nie Żółte i Zielone Latarnie, problem. Ktoś taki nie był tu potrzebny – wynikało to z tego, co napisała fabuła poprzednich tomów. Wydanie czwarte z cyklu na pewno pokaże od groma form zła i przeciwności, które będą musieli pokonać nasi herosi; Mogiła Rozpaczy w tomie trzecim, powiedzmy ,,była dość potężna”, jednak nie na tyle aby przebić się przez połączoną moc Niebieskiej Latarni, Zielonej a także Białej. To była najlepsza historia w ogóle z wątkiem / mini uniwersum Korpusów Latarni, z jaką kiedykolwiek czytelniczo zetknąłem się w całym wydawnictwie "DC Comics".
Każde komiksowe Uniwersum ma swoje mocne i słabe strony. Nieważne, jaka to jest historia – czy osadzona w głównej rzeczywistości, czy na alternatywnej Ziemi/Wymiarze. Istotny dla wydźwięku danego tytułu, serii komiksowej, bądź samej idei danego bohatera, czy Uniwersum, do którego on należy staje się sama postać. A może to być superbohater, anty-bohater (choć jest to...
więcej Pokaż mimo toZagrożenia na skalę kosmiczną to dla superbohaterów nie pierwszyzna. Herosami niejako predysponowanymi do takich właśnie zadań, dla których wszechświat stanowi naturalny teren działania, są członkowie korpusu Green Lantern. Ci kosmiczni policjanci stawiali już czoła wielu niebezpieczeństwom pochodzącym z odległych zakątków kosmosu, najczęściej wychodząc z tych potyczek zwycięsko. Ich perypetie są nader często bardzo widowiskowe, ale polscy fani komiksu przez długi czas nie mieli okazji śledzić kolejnych z nich. Na szczęście wraz z początkiem „Odrodzenia” sytuacja uległa zmianie, a my dostaliśmy właśnie trzeci już zbiorczy album prezentujący przygody Latarni.
Jeszcze nie tak dawno nie do pomyślenia wydawało się, że korpusy Green Lantern i Sinestro mogą nie być śmiertelnymi wrogami. Co więcej, dowódcy obu formacji wpadli na karkołomny pomysł, by zaczęły ze sobą współpracować. Do tego trzeba jednak przekonać wszystkich noszących dane barwy oraz wyłapać tych, którzy sprzeciwialiby się temu rozwiązaniu. Czy niemożliwe stanie się możliwe? Zjednoczeniu chce zapobiec stojący w cieniu tajemniczy przeciwnik, który ma zaskakujące powiązania z oboma Korpusami i jest wyjątkowo zdeterminowany, by nie dopuścić do trwałego połączenia sił.
W poprzednich tomach dowiedzieliśmy się, jakie moce przysługują konkretnym barwom pierścieni. Na arenie wydarzeń zaprezentowali się oczywiście Green Lanterni (władający mocą woli) oraz, nie tak szeroko znani przez szeregowego czytelnika, przedstawiciele Korpusu Sinestro (operujący siłą strachu). Ponadto swoje trzy grosze wtrącił też White Lantern, Kyle Rayner, kontrolujący wszystkie siedem barw. Jeśli ktokolwiek odniósł wówczas wrażenie zbyt dużego natężenia kolorów, nie będzie pewnie specjalnie zadowolony na wieść, że tym razem mamy okazję poznać reprezentanta kolejnego z nich – Blue Lanterna. Noszący ten pierścień jest ostatnim przedstawicielem swojej formacji, a we wszechświecie poszukuje nadziei. Miszmasz? Trochę tak, ale na szczęście możliwy do zaakceptowania, ponieważ Venditti zazwyczaj potrafi dobrze ogarnąć tę paletę barw i w zarodku zażegnać tworzący się chaos, dzięki czemu możemy łatwiej zaakceptować kolejnych bohaterów noszących różne pierścienie.
Kosmiczne perypetie Hala Jordana i pozostałych członków Korpusu Zielonych Latarni od samego początku przepełnione są akcją. Nie inaczej jest i tym razem. Pierwsza z dwóch opowieści wchodzących w skład trzeciego tomu cyklu wydaje się nieco bardziej kameralna niż zazwyczaj, skupia się bowiem na poszukiwaniu porozumienia między Zielonymi a Żółtymi. Robert Venditti stara się rozgrywać napięcia między Korpusami, co wychodzi mu całkiem nieźle. Ponieważ obie formacje przez długi czas ze sobą walczyły, zrozumiałe są wciąż widoczne w ich relacjach napięcia. Autor stara się je odpowiednio naświetlić, co czyni z zadowalającym skutkiem. Pewnym przegięciem może się jednak wydawać sparing między Guyem Gardnerem a Arkillo, bo w końcu gdzie sens konfrontacji między, było nie było, sojusznikami, gdy efektem może być dłuższy pobyt w ambulatorium, który, w obliczu zewnętrznego zagrożenia, jest cokolwiek kłopotliwy i może być znaczący dla losów szerszego konfliktu. Rozumiem prawa kosmicznego akcyjniaka, ale to akurat posunięcie, choć efektowne, wydaje się bezsensowne.
Istotny okazał się talent Roberta Vendittiego do talent porządkowania całego fabularnego chaosu, jaki siłą rzeczy tworzy się, gdy mieszane są linie czasowe i różne plany fabularne. Amerykanin trzyma opowieść w ryzach i nie pozwala na za wiele niejasności w intrydze. Choć opowieść zazwyczaj toczy się na kilku planach, nigdy nie jest na tyle skomplikowana, by nie zorientować się, kto z kim i dlaczego. Ponadto akcja cały czas jest zajmująca i sensowna, nie razi też zbyt wielką liczbą naciąganych rozwiązań, co przy tytule, który nie ma jednego głównego bohatera (bo na razie takowym wcale nie jest Hal Jordan) nie zawsze okazuje się takie łatwe.
Za warstwę graficzną odpowiada kilku artystów. Mamy tu chociażby znanych z poprzednich albumów Ethana van Scivera i Rafę Sandovala. Obaj utrzymali wysoki poziom, a ilustrowane przez nich zeszyty są, jak zawsze, efektowne i bardzo miłe dla oka. Obaj doskonale realizują się w tej serii i mam nadzieję, że zostaną przy niej jak najdłużej. Trochę gorzej sytuacja prezentuje się za to, gdy chodzi o trzeciego z rysowników, V Ken Mariona. Jakość jego prac jest słabsza, co widać przede wszystkim w scenach, w których występuje więcej postaci lub detali – są one narysowane nieco niechlujnie i nie tak ładnie, jak w przypadku dwójki pozostałych artystów. To po prostu rzuca się w oczy i sprawia zarazem, że strony wizualnej tego tomu nie można jednoznacznie ocenić jako udanej.
„Poszukiwanie nadziei” nie odstaje jakościowo od wcześniejszych tomów „Hala Jordana i Korpusu Zielonych Latarni”. Wciąż mamy do czynienia z dobrze przemyślaną space operą, która choć nie jest przesadnie skomplikowana pod względem fabularnym, potrafi zainteresować czytelnika i zapewnić mu parę chwil dobrej zabawy. Robert Venditti wydaje się odpowiednim człowiekiem na właściwym miejscu, bo po raz kolejny udowodnił, że dobrze czuje specyfikę Zielonych Latarni i potrafi pisać o ich przygodach w sposób zajmujący. Ten cykl wyrasta pod jego wodzą na jeden z bardziej udanych tytułów „Odrodzenia” i mam nadzieję, że podtrzymam tę opinię po kolejnej, zaplanowanej na grudzień, odsłonie.
Recenzja do przeczytania także na moim blogu - https://zlapany.blogspot.com/2018/10/hal-jordan-i-korpus-zielonych-latarni.html
oraz na łamach serwisu Szortal - http://szortal.com/node/15096
Zagrożenia na skalę kosmiczną to dla superbohaterów nie pierwszyzna. Herosami niejako predysponowanymi do takich właśnie zadań, dla których wszechświat stanowi naturalny teren działania, są członkowie korpusu Green Lantern. Ci kosmiczni policjanci stawiali już czoła wielu niebezpieczeństwom pochodzącym z odległych zakątków kosmosu, najczęściej wychodząc z tych potyczek...
więcej Pokaż mimo toNiezły. Można tylko ubolewać, że w Polsce brakuje wcześniejszych przygód Zielonych Latarników, jak chociażby Sinestro Corps War czy brightest day/blackest night.
Niezły. Można tylko ubolewać, że w Polsce brakuje wcześniejszych przygód Zielonych Latarników, jak chociażby Sinestro Corps War czy brightest day/blackest night.
Pokaż mimo toPo angielsku
Po angielsku
Pokaż mimo toKomiks rozkręcił się na dobre, fabularnie ten tom jest jeszcze lepszy od wcześniejszych historii czyli to są te "Zielone Latarnie" które mogę czytać z przyjemnością
Komiks rozkręcił się na dobre, fabularnie ten tom jest jeszcze lepszy od wcześniejszych historii czyli to są te "Zielone Latarnie" które mogę czytać z przyjemnością
Pokaż mimo to