Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Krajewskiego - jak zwykle - czytało się dobrze. Autor ma pewną lekkość pióra, która sprawia, że jego powieści - nawet te słabe - są jak stary przyjaciel, do którego wraca się z pewną dozą jeśli nie przyjemności, to sentymentem. "Władca liczb" w mojej prywatnej ocenie jest najsłabszą książką Marka Krajewskiego. Cały cykl o Popielskim jest mniej wciągający niż losy Eberharda Mocka, ale ta konkretna pozycja wydaje się być mocno przerysowana. Jakby autor więcej chciał, niż może. Trochę naiwna, trochę naciągana fabuła, za dużo matematycznego bełkotu, za dużo przypadków, za mało solidnej detektywistycznej roboty. Podsumowując - trochę rozczarowująca, ale wiernym czytelnikom Krajewskiego lektura sprawi przyjemność.

Krajewskiego - jak zwykle - czytało się dobrze. Autor ma pewną lekkość pióra, która sprawia, że jego powieści - nawet te słabe - są jak stary przyjaciel, do którego wraca się z pewną dozą jeśli nie przyjemności, to sentymentem. "Władca liczb" w mojej prywatnej ocenie jest najsłabszą książką Marka Krajewskiego. Cały cykl o Popielskim jest mniej wciągający niż losy Eberharda...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jak lubię programy Cejrowskiego - chociaż nie lubię samego Cejrowskiego - to po książce spodziewałam się czegoś więcej. Sama nie wiem, czego konkretnie. Jakiegoś kunsztu literackiego może? Jakichś ciekawych opowieści w stylu współczesnej baśni podróżniczej? Tekst jest poszarpany na krótkie rozdziały, dosłownie poszarpany, bo o ile parę rozdziałów ma początek, rozwinięcie i koniec, o tyle reszta kończy się jakby w połowie. Takie odnoszę wrażenie. Jak to w książce podróżniczej, są zdjęcia. No i fajnie, a jeszcze lepiej byłoby, jakby były jakoś opisane, żebym nie musiała się domyślać co na nich widnieje. Część z nich wygląda na dobrane przypadkowo, a taka literatura powinna jednak być opatrzona zdjęciami, które mają znaczenie, z którymi wiąże się jakaś historia. No niedosyt, niedosyt... Jeszcze zrozumiałabym, gdyby była to wersja nie-poprawiona.. Jak na wersję poprawioną jest, moim skromnym zdaniem, do poprawki.

Jak lubię programy Cejrowskiego - chociaż nie lubię samego Cejrowskiego - to po książce spodziewałam się czegoś więcej. Sama nie wiem, czego konkretnie. Jakiegoś kunsztu literackiego może? Jakichś ciekawych opowieści w stylu współczesnej baśni podróżniczej? Tekst jest poszarpany na krótkie rozdziały, dosłownie poszarpany, bo o ile parę rozdziałów ma początek, rozwinięcie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nawet niezła, ten tom wniósł odrobinę świeżości do całej serii. Tylko nie bardzo rozumiem tytuł... No cóż, widać za głupia jestem ;) w całej książce zaledwie dwa lub trzy razy wspomniany jest lis Reinicke, może kolejne tomy wyjaśnią mi tę zagadkę. Na to liczę, inaczej odczuję pewien zawód i niedosyt.

Nawet niezła, ten tom wniósł odrobinę świeżości do całej serii. Tylko nie bardzo rozumiem tytuł... No cóż, widać za głupia jestem ;) w całej książce zaledwie dwa lub trzy razy wspomniany jest lis Reinicke, może kolejne tomy wyjaśnią mi tę zagadkę. Na to liczę, inaczej odczuję pewien zawód i niedosyt.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Po książce, która wzbudziła tyle zachwytów, okazała się być wielkim hitem, literackim majstersztykiem niemalże, oczekiwałam naprawdę niezłego kawałka intelektualnej rozrywki. Nie było ani fajerwerków, ani nawet sztucznych ogni, jedynie marny, dymiący żałośnie niewypał. "Biegunów" określiłabym jako zlepek niepasujących do siebie, trochę nudnawych historii (chwała Najwyższemu, że krótkich!), które w całość łączy tylko motyw przemieszczania się, nieustannego ruchu. Wśród tylu zadrukowanych stron zaciekawiły mnie tylko dwie opowieści, dlatego daję aż 4 punkty.

Po książce, która wzbudziła tyle zachwytów, okazała się być wielkim hitem, literackim majstersztykiem niemalże, oczekiwałam naprawdę niezłego kawałka intelektualnej rozrywki. Nie było ani fajerwerków, ani nawet sztucznych ogni, jedynie marny, dymiący żałośnie niewypał. "Biegunów" określiłabym jako zlepek niepasujących do siebie, trochę nudnawych historii (chwała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dawno temu czytałam wybrane opowiadania tego autora jako szkolną lekturę. Przyznam, że inaczej je zapamiętałam. Wydawało mi się, że warstwa językowa jest bardziej drastyczna i przesiąknięta emocjami. A tu proszę - emocji prawie wcale. Główny bohater opowiada nam o życiu obozowym jak o wyjściu do sklepu. Dystans. Chłód.
Lektura trudna, nie wszędzie zrozumiała, mimo to - wstrząsająca.

Dawno temu czytałam wybrane opowiadania tego autora jako szkolną lekturę. Przyznam, że inaczej je zapamiętałam. Wydawało mi się, że warstwa językowa jest bardziej drastyczna i przesiąknięta emocjami. A tu proszę - emocji prawie wcale. Główny bohater opowiada nam o życiu obozowym jak o wyjściu do sklepu. Dystans. Chłód.
Lektura trudna, nie wszędzie zrozumiała, mimo to -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Znudziła mnie przeokrutnie. I rozczarowała. A zapowiadała się tak pięknie...

Znudziła mnie przeokrutnie. I rozczarowała. A zapowiadała się tak pięknie...

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zawsze miałam dość ambiwalentny stosunek do literatury typowo kobiecej. Niestety, książka Moniki Szwai pozwala tylko dopisać kolejny minus w tabelce "za i przeciw". Tytułowa nudziara tyczy się raczej autorki książki niż bohaterki...
Jednym zdaniem - dawno nie trafiłam na tak żenującą, mało zabawną i beznadziejną lekturę. Mogę ją przyrównać jedynie do "Bibliotekarek" Moniki Rudzkiej i "Bezdomnej" Katarzyny Michalak. Szkoda czasu.

Zawsze miałam dość ambiwalentny stosunek do literatury typowo kobiecej. Niestety, książka Moniki Szwai pozwala tylko dopisać kolejny minus w tabelce "za i przeciw". Tytułowa nudziara tyczy się raczej autorki książki niż bohaterki...
Jednym zdaniem - dawno nie trafiłam na tak żenującą, mało zabawną i beznadziejną lekturę. Mogę ją przyrównać jedynie do "Bibliotekarek"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przezabawna, ciepła i pozytywna książka. Chyba nawet lepsza od poprzedniczki. To na pewno nie ostatnie moje spotkanie z Małgorzatą Musierowicz :)

Przezabawna, ciepła i pozytywna książka. Chyba nawet lepsza od poprzedniczki. To na pewno nie ostatnie moje spotkanie z Małgorzatą Musierowicz :)

Pokaż mimo to

Okładka książki Emily the Strange. Dziwna Emily Brian Brooks, Buzz Parker, Rob Reger
Ocena 6,4
Emily the Stra... Brian Brooks, Buzz ...

Na półkach: , ,

Trochę lepsza niż jej następczyni, co nie zmienia faktu, że nie widzę sensu w pisaniu takich "książeczek". Jaką wartość ma dla dzieci i młodzieży ta pozycja - pozostanie dla mnie zagadką...

Trochę lepsza niż jej następczyni, co nie zmienia faktu, że nie widzę sensu w pisaniu takich "książeczek". Jaką wartość ma dla dzieci i młodzieży ta pozycja - pozostanie dla mnie zagadką...

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Literacko bardzo słaba pozycja. Papierowy, niewiarygodny język bohaterów sprawiał, że trudno mi było uwierzyć w tą historię, wejść w nią na serio. Wiem, że to fikcja literacka, ale jednak lubię myśleć, że opisane wydarzenia mogły mieć miejsce. W tym przypadku nie miałam złudzeń ani przez chwilę. Ot, kolejna tragiczna historia. Lektura do poduchy, dla odprężenia. I nic więcej.

Literacko bardzo słaba pozycja. Papierowy, niewiarygodny język bohaterów sprawiał, że trudno mi było uwierzyć w tą historię, wejść w nią na serio. Wiem, że to fikcja literacka, ale jednak lubię myśleć, że opisane wydarzenia mogły mieć miejsce. W tym przypadku nie miałam złudzeń ani przez chwilę. Ot, kolejna tragiczna historia. Lektura do poduchy, dla odprężenia. I nic więcej.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ta książka niestety nie niesie ze sobą żadnej wartości. Co z tego, że mroczna, że o indywidualistce? To jeszcze żaden grzech ani żadna ujma. Natomiast bezsensowne treści w literaturze młodzieżowej to już jakiś ponury żart. Pamiętnik niejednej nastolatki jest o wiele ciekawszy. Trudno nawet nazwać tą książkę "książką". Ot - parę obrazków i kilka słów. Dosłownie - kilka! Komiksy mają ich więcej.
I jak tu wychowywać młodzież literaturą?

Ta książka niestety nie niesie ze sobą żadnej wartości. Co z tego, że mroczna, że o indywidualistce? To jeszcze żaden grzech ani żadna ujma. Natomiast bezsensowne treści w literaturze młodzieżowej to już jakiś ponury żart. Pamiętnik niejednej nastolatki jest o wiele ciekawszy. Trudno nawet nazwać tą książkę "książką". Ot - parę obrazków i kilka słów. Dosłownie - kilka!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Na tę książkę trafiłam całkowicie przypadkiem i dość długo kurzyła się na półce, bo na literaturę faktu trzeba mieć czas i chęci. Początkowo szybko brnęłam przez wydarzenia opisywane przez Grossa, potem zrobiłam przerwę na inną książkę, aż w końcu do "Strachu" wróciłam. I ta krótka przerwa pozwoliła mi nieco inaczej spojrzeć na opisywane przez autora wypadki.
Jednego nie można tej pozycji odmówić - nawet laik, ale "myślący", wciągnie się w jej treść i z dreszczykiem emocji śledził będzie kolejne rozdziały. Nie trzeba być historykiem, aby po książkę sięgnąć. Ale jest to także pewnego rodzaju zarzut, bo skoro trafia do niemal każdego czytelnika, może trącić populizmem i demagogią. I chyba trochę tak jest.
Nie ulega wątpliwości, że po wojnie Polacy mordowali Żydów. Ale z czego to wynikało? Skąd taka niechęć do Żydów w narodzie?
Z jednym wnioskiem końcowym się zgadzam - mordowanie Żydów wynikało ze STRACHU właśnie. Ale nie ze strachu przed własnym obliczem, przed tym, kim się staliśmy zagrabiając żydowskie mienie i wypędzając bądź katując żydowskich sąsiadów - bo ludność prosta wsi nie myślała w tych kategoriach. Raczej ze strachu przed utratą nowego statusu społecznego i przejętych po Żydach majątków. Czy z antysemityzmu? Po trosze może i tak, ale nie był to powód dominujący. Stąd w pełni zgadzam się z Markiem Edelmanem, który wyraził opinię, że podtytuł tej książki nie powinien brzmieć "Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie", lecz "Bandytyzm w Polsce tuż po wojnie". Bowiem wiele z opisanych w książce wypadków nie wynikało z nienawiści do narodowości i religii żydowskiej, ale z czystego strachu, który rodził bandyckie zachowania.
Czy książka jest tendencyjna? Tak. Czy zakłamuje historię i stawia Polaków w złym świetle? Moim zdaniem nie. Autor wyciąga jedynie na światło dzienne niewygodne fakty, na podstawie których konstruuje nieco naciągane wnioski. Jakie? Pozostawiam ocenie indywidualnej każdego czytelnika.

Na tę książkę trafiłam całkowicie przypadkiem i dość długo kurzyła się na półce, bo na literaturę faktu trzeba mieć czas i chęci. Początkowo szybko brnęłam przez wydarzenia opisywane przez Grossa, potem zrobiłam przerwę na inną książkę, aż w końcu do "Strachu" wróciłam. I ta krótka przerwa pozwoliła mi nieco inaczej spojrzeć na opisywane przez autora wypadki.
Jednego nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jako nastolatka jakoś nie miałam cierpliwości do "takich" książek. Nie bawiły mnie ani powieści Siesickiej, ani Musierowicz. Z gruntu zakładałam, że są nudne i mało ciekawe. Dopiero w dorosłym życiu postanowiłam sięgnąć po odrzuconą dawniej literaturę i zobaczyć, co straciłam.
"Zapałka na zakręcie" to opowieść pełna ciepła, miłości i optymizmu. Pomimo wszystko. Pomimo komplikacji, szarości dnia codziennego i kłopotów. z którymi muszą borykać się bohaterowie. Z którymi i my musimy się mierzyć każdego dnia. Książka opowiada o sprawach trudnych i pogmatwanych, jakie wiążą się ze światem uczuć i emocji. Uważam, że jej wydźwięk jest ponadczasowy, ale czy dzisiejsze nastolatki będą się zachwycać losami Mady i Marcina? Być może garstka dziewcząt. Bo jednak ich codzienność jest bardzo oddalona od tej, którą opisuje Siesicka. Mniej dzisiaj delikatności, subtelności, aluzji. Wszystko jest bardzo dosłowne i bardzo wyraziste. Dzisiejsze nastolatki potrzebują raczej bardzo skrajnych emocji i bodźców - krwi, brutalności, miłości namiętnej i do grobowej deski, pocałunków, erotycznych scen albo fantastycznych stworów, wojen dobra ze złem itd.Nie ich to wina, że w takim świecie żyją, a jednak przykro, że dobra literatura znajduje coraz mniejsze grono zwolenników...

Jako nastolatka jakoś nie miałam cierpliwości do "takich" książek. Nie bawiły mnie ani powieści Siesickiej, ani Musierowicz. Z gruntu zakładałam, że są nudne i mało ciekawe. Dopiero w dorosłym życiu postanowiłam sięgnąć po odrzuconą dawniej literaturę i zobaczyć, co straciłam.
"Zapałka na zakręcie" to opowieść pełna ciepła, miłości i optymizmu. Pomimo wszystko. Pomimo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Piękna, klimatyczna, zaskakująca lektura. Masterton nie jest autorem, po którego sięgam często, lecz kilka jego książek mam już na swoim koncie. Ta - póki co - jest zdecydowanie najlepsza. Zręczna mieszanina magii z trzymającą w napięciu akcją sprawia, że "Zaklętych" trudno po prostu odłożyć na półkę i pójść spać. Polecam wszystkim miłośnikom powieści "z dreszczykiem" i nie tylko :)

Piękna, klimatyczna, zaskakująca lektura. Masterton nie jest autorem, po którego sięgam często, lecz kilka jego książek mam już na swoim koncie. Ta - póki co - jest zdecydowanie najlepsza. Zręczna mieszanina magii z trzymającą w napięciu akcją sprawia, że "Zaklętych" trudno po prostu odłożyć na półkę i pójść spać. Polecam wszystkim miłośnikom powieści "z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo się ucieszyłam, że przeczytam kolejną książkę mistrzyni kryminału. Nasze ostatnie spotkanie odbyło się dawno temu, więc zdążyłam się już stęsknić. Pomimo tego, początkowo trochę się rozczarowałam. Bohater dosyć naiwny, młody, nieopierzony, romantyczny. Spotyka równie nieziemską istotę płci przeciwnej i, wspólnie już, postanawiają osiedlić się w miejscu wyklętym i opuszczonym przez Boga i ludzi. Liczą, że tam będą szczęśliwi. A jednak coś się zaczyna dziać. Co, nietrudno przewidzieć, ale dlaczego i przez kogo - bardzo mnie zaskoczyło! Także, mimo pewnych wątpliwości, po doczytaniu do ostatniej literki jestem zadowolona. Pani Christie dała radę i po raz kolejny pokazała, że czytelnik tak naprawdę jest "nicniewiedzący". Może nie jest to najlepsza książka, może nie jest to mój ulubiony kryminał, ale przeczytałam i nie żałuję.
No i jeszcze te złowieszcze, nostalgiczne wiersze... Piękne!

Bardzo się ucieszyłam, że przeczytam kolejną książkę mistrzyni kryminału. Nasze ostatnie spotkanie odbyło się dawno temu, więc zdążyłam się już stęsknić. Pomimo tego, początkowo trochę się rozczarowałam. Bohater dosyć naiwny, młody, nieopierzony, romantyczny. Spotyka równie nieziemską istotę płci przeciwnej i, wspólnie już, postanawiają osiedlić się w miejscu wyklętym i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Dla mnie jest to odkrycie, pozycja fantastyczna! Dlaczego? Bo opowiada o problemach współczesnych młodych ludzi, nie tylko tych tuż przed progiem dorosłości, ale też tych, którzy w nią wkroczyli i boleśnie się nią rozczarowali. Książka jest do bólu prawdziwa, niekoloryzowana, nieupiększana. Mówi przede wszystkim o samotności, wyobcowaniu, pierwszych rozczarowaniach. Są momenty, w których trudno nie utożsamiać się z myślami bohaterów.
Spotkałam się tutaj z zarzutem, że nie poznamy dalszych losów czwórki młodych ludzi. Moim zdaniem to bardzo dobrze - celem książki nie było pokazanie, jak sobie poradzą z życiem, ale przybliżenie wątpliwości i smutków, które rodzą się w młodej duszy i targają nią jak sztorm statkiem.
Moim zdaniem - pozycja obowiązkowa dla wszystkich rodziców nastoletnich dzieci. Może lepiej się potem zrozumieją? Warto spróbować.
I pomyśleć, że napisała to dziewczyna w moim wieku. A miała wtedy lat dziewiętnaście, góra dwadzieścia. Szacun!

Dla mnie jest to odkrycie, pozycja fantastyczna! Dlaczego? Bo opowiada o problemach współczesnych młodych ludzi, nie tylko tych tuż przed progiem dorosłości, ale też tych, którzy w nią wkroczyli i boleśnie się nią rozczarowali. Książka jest do bólu prawdziwa, niekoloryzowana, nieupiększana. Mówi przede wszystkim o samotności, wyobcowaniu, pierwszych rozczarowaniach. Są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Baśnie barda Beedle'a" jako całość są dobre, ale nic ponad to. Pewnie dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że najlepsza jest "Opowieść o trzech braciach" - wynika to przede wszystkim z tego, że mówi o śmierci, która sama w sobie od lat fascynuje i budzi grozę nie tylko wśród dzieci. Poza tym, baśń ta niesie ze sobą pewną tajemnicę. Mianowicie, na jej motywach osnuta jest legenda o trzech potężnych przedmiotach, które dają człowiekowi moc ukrycia się przed Śmiercią. Przedmiotach, które podobno nie istnieją. Ale czy na pewno? Wielu nadal ich poszukuje. I poszukiwać będzie, bo taka nasza natura.
Przyczepię się jeszcze do strony edytorskiej książki. Błękitna okładka z wieńcem z pnączy wokół tytułu, na samej górze czaszka, a w książce...kwiatki! Pasujące raczej do liryki miłosnej, nie do zbioru baśni magicznych. Jeśli już koniecznie muszą być ozdoby na stronach, wolałabym zobaczyć raczej te pnącza.

"Baśnie barda Beedle'a" jako całość są dobre, ale nic ponad to. Pewnie dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że najlepsza jest "Opowieść o trzech braciach" - wynika to przede wszystkim z tego, że mówi o śmierci, która sama w sobie od lat fascynuje i budzi grozę nie tylko wśród dzieci. Poza tym, baśń ta niesie ze sobą pewną tajemnicę. Mianowicie, na jej motywach osnuta jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Miła i przyjemna książka w sam raz do poduchy :) Nie, żeby od razu taka nudna - sympatycznie się przy niej zasypia. I chociaż "Czynnik miłości" opowiada perypetie dwóch siedemnastolatek, to moim zdaniem dla licealistów może być już zbyt "dziecinny". Książka jest raczej (albo powinna być) adresowana do 13-15 latków. Mnie jako osobę już dorosłą trochę te rozterki nastolatek bawiły, trochę przypominały moje własne, ale sposób opisania głównych bohaterów jest tak ciepły, że czyta się z prawdziwą przyjemnością.

Miła i przyjemna książka w sam raz do poduchy :) Nie, żeby od razu taka nudna - sympatycznie się przy niej zasypia. I chociaż "Czynnik miłości" opowiada perypetie dwóch siedemnastolatek, to moim zdaniem dla licealistów może być już zbyt "dziecinny". Książka jest raczej (albo powinna być) adresowana do 13-15 latków. Mnie jako osobę już dorosłą trochę te rozterki nastolatek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Od dawna czekałam na tą chwilę. Chwilę, w której przeleję na "papier" wszystkie negatywne emocje, których dostarczyła mi ta książka. Doczytałam ją tylko dlatego, żeby być pewną swojej opinii. I nie zmieniła się ona. W jednym zdaniu na początek napiszę, że była to największa strata mojego czasu od dawna. Dlaczego?
Kiedy poznajemy Stepa w pierwszej części, jest on zbuntowanym młodym człowiekiem, nie stroniącym od przemocy i mocnych, czasem nawet ekstremalnych wrażeń. Nie trzeba być detektywem Konopką żeby domyślić się, że takie zachowanie z czegoś wynika. A dokładniej wynika z pewnego problemu, z którym Step nie potrafi sobie poradzić. Być może nie pochwalamy jego poczynań, ale nie w tym rzecz. Jednocześnie miłość sprawia, że "łagodnieje" (jak mówi nam opis na okładce "Trzech metrów nad niebem"), ujawnia bardziej wrażliwą część swojej natury. I to jest ok, bo w każdym z nas jest trochę dobrego i trochę złego.
Co się natomiast dzieje w drugiej części? Nasz bohater wraca po dwuletnim pobycie w Stanach. Nie jest już tą samą osobą, dorósł, spoważniał. I to też jest ok - w końcu kiedyś każdy z nas porzucił swoje młodzieńcze ideały i bunty, czyż nie?
To co jest nie tak, ktoś zapyta. Czego się czepia, powie ktoś inny. Ano tego, że po tej "zmianie", po tym "dojrzewaniu" Step wraca do nas jako zupełnie inna osoba! Jakby go podmienili! Z kosmosu przyleciał, nie z USA! Aż mnie czasami mdliło i zbierało jak czytałam tę książkę. Te opisy uczucia, te rozczulenia, pierdylion słów mających opisać zapach jej włosów, smak jej ust czy wyraz twarzy. Nagle Step z "twardziela" o wrażliwym sercu stał się po prostu ciepłym kluchem, który zwraca uwagę na marki odzieżowe, trafność wyboru torebki do butów tudzież czy kolor cieni do powiek zgrywa się z barwą stroju! W takich chwilach na usta cisnęło mi się tylko jedno: Run away! (Przypominam, doczytałam tylko po to, by nie wystawiać pochopnych opinii).
Dobra, wiem, to jest książka młodzieżowa. Ma jakieś przesłanie nawet, mianowicie mówi o tym, że nawet największe uczucie czasami się kończy i nie da się wrócić do tego, co było. A osoba, którą tak kochaliśmy, po latach się zmienia i nie jest już tym samym człowiekiem. Ta książka może być antidotum dla wszystkich nieszczęśliwie zakochanych nastolatek, pokazuje, że coś się kończy, trzeba przez to przejść, swoje odcierpieć, ale za chwilę zaczyna się nowa, piękniejsza historia. I fajnie, tylko po co odmieniać głównego bohatera o 180 stopni? Po co pytam się?
Nie wiem, może jestem już naprawdę za stara na takie książki. Albo to literatura sięgnęła bruku.

Od dawna czekałam na tą chwilę. Chwilę, w której przeleję na "papier" wszystkie negatywne emocje, których dostarczyła mi ta książka. Doczytałam ją tylko dlatego, żeby być pewną swojej opinii. I nie zmieniła się ona. W jednym zdaniu na początek napiszę, że była to największa strata mojego czasu od dawna. Dlaczego?
Kiedy poznajemy Stepa w pierwszej części, jest on zbuntowanym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ta książka budzi we mnie skrajne emocje. Z jednej strony uważam, że jest dobra, z drugiej, że to straszliwy gniot. Dlaczego? Już wyjaśniam:
- przez pierwsze 50 stron przebrnęłam z trudem i gdyby nie to, że zakupiłam tę książkę dla swojej młodzieży, nie wiem, czy brnęłabym dalej; a to już nie wróży dobrze w moim przypadku
- język - czasem szorstki, beznamiętny, czasem tak egzaltowany, że chwytam się za głowę. Autora jednak usprawiedliwia to, że pisał dla młodzieży; może, gdybym miała te 10 lat mniej to określenia "księżycowe pocałunki" i dalej w tym guście wywoływałyby u mnie rumieniec i szybsze bicie serca. Ale już się zestarzałam i nie ma na to rady ;)
- szkoda, że historia nie kończy się ostatecznie, w sumie czytelnik zostaje z niczym. Gdyby nie dziewczynka, która raczyła mnie poinformować, że jest jeszcze drugi tom, na pewno bym się nie domyśliła
- na plus poruszenie ważnych dla młodzieży tematów takich jak miłość "zakazana", agresja wśród młodzieży i jej powody, rodzinne perturbacje i trudne dorastanie oraz inne, równie ciekawe wątki.
Średnio podoba mi się też kieszonkowy format, bardzo poręczny swoją drogą, ale to już zarzut do wydawcy. Kończąc w dwóch słowach - warta uwagi, ale nie spodziewajmy się żadnego "WOW"!

Ta książka budzi we mnie skrajne emocje. Z jednej strony uważam, że jest dobra, z drugiej, że to straszliwy gniot. Dlaczego? Już wyjaśniam:
- przez pierwsze 50 stron przebrnęłam z trudem i gdyby nie to, że zakupiłam tę książkę dla swojej młodzieży, nie wiem, czy brnęłabym dalej; a to już nie wróży dobrze w moim przypadku
- język - czasem szorstki, beznamiętny, czasem tak...

więcej Pokaż mimo to