-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński4
Biblioteczka
2024-03-24
2024-02-18
Zwykle nie przepadam za książkami filozoficznymi, socjologicznymi ani zbyt psychologicznymi, które nie są literaturą piękną, bo zwyczajnie mnie nudzą. Etap na tego typu książki mam dawno za sobą. Ta mnie przyciągnęła jak magnes i zachwyciła. Książka, która opowiada o wykluczeniu, niezrozumieniu, samotności i przede wszystkim o uczuciu wstydu. Autor analizuje to wszystko na swoim przykładzie, opowiada o swoim życiu, rodzinie, miejscu, z czułością, ale i sporym dystansem. Kreśli obraz osadzony w konkretnej sytuacji i miejscu, a czytając miałam wrażenie, że jego spostrzeżenia są absolutnie uniwersalne i mogłyby się wydarzyć gdziekolwiek w cywilizowanym świecie, a nie tylko na francuskiej "prowicji". Nie spodziewałam się tak dobrej lektury, chociaż intuicja ciągnęła do Eribona. Świetna książka, mocna i bardzo wartościowa.
Zwykle nie przepadam za książkami filozoficznymi, socjologicznymi ani zbyt psychologicznymi, które nie są literaturą piękną, bo zwyczajnie mnie nudzą. Etap na tego typu książki mam dawno za sobą. Ta mnie przyciągnęła jak magnes i zachwyciła. Książka, która opowiada o wykluczeniu, niezrozumieniu, samotności i przede wszystkim o uczuciu wstydu. Autor analizuje to wszystko na...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-15
"Zawód ojca" to bardzo mocna ksiązka o przemocy domowej. O tej, której z zewnątrz nie widać. O tej, o której trzeba udawać, że nie istnieje. O tej, która uczy oszukiwania samego siebie. I przede wszystkim o tej, z której najtrudniej się wyrwać, bo dotyczy najbliższych i uczy jak udawać, że jesteśmy dobrą, fajną rodziną. Ile spośród nas doświadczało lub doświadcza takiej przemocy? Jestem przekonana, że więcej niż mogłoby się wydawać. I czy wynika coś z lektury tej książki? Pewnie to, że autor spisał drobiazgowo studium przypadku i możemy sobie poczytać, jak inni mają źle. A może to, że ktoś spróbuje coś zrobić z sytuacją we własnym domu. Tak czy inaczej ta proza jest soczysta, pełna bólu i strachu, a także poczucia niemocy i zagubienia. Dla kogo? Dla masochistów emocjonalnych.
"Zawód ojca" to bardzo mocna ksiązka o przemocy domowej. O tej, której z zewnątrz nie widać. O tej, o której trzeba udawać, że nie istnieje. O tej, która uczy oszukiwania samego siebie. I przede wszystkim o tej, z której najtrudniej się wyrwać, bo dotyczy najbliższych i uczy jak udawać, że jesteśmy dobrą, fajną rodziną. Ile spośród nas doświadczało lub doświadcza takiej...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-09
"Historia przemocy" jest zarazem opowieścią jednostkową i uniwersalną. Louis dokładnie opowiada historię swojego bohatera, bez względu na to czy jest ona autobiograficzna, czy też nie, i tym samym opowiada historię, a właściwie mechanizmy przemocy. Wydźwięk jego ksiązki staje się uniwersalny. Sama historia opisana jest bardzo plastycznie i emocjonalnie, co chyba jest charakterystyczne dla tego autora. Louis nie ma hamulców (na szczęście) i pisze szczerze, otwarcie i bez udawania. Opisuje emocje, zachowania i reakcje w sposób dokladny i głęboki, chwilami naturalistyczny. Drobiazgowe rozważania bohatera pokazują przemoc, przed którą się bronimy i której się boimy. Bo "prawda nas zjada". Całość układa się w studium przemocy oglądanej ze wszystkich stron. To wyjątkowo wartościowe, bo wcale nie jest tak powszechne w literaturze, jak mogło by się wydawać. Trzeba sporego talentu, aby spojrzeć na jakieś zjawisko z wielu stron i umieć to opisać. Edouard Louis taki ma. Dzięki temu "Historia przemocy" jest tak wstrząsająca i tak wartościowa.
"Historia przemocy" jest zarazem opowieścią jednostkową i uniwersalną. Louis dokładnie opowiada historię swojego bohatera, bez względu na to czy jest ona autobiograficzna, czy też nie, i tym samym opowiada historię, a właściwie mechanizmy przemocy. Wydźwięk jego ksiązki staje się uniwersalny. Sama historia opisana jest bardzo plastycznie i emocjonalnie, co chyba jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-29
"Trylogia kopenhaska" to kolejna książka o tym, co trudne, o tym, jak łatwo zniszczyć sobie życie i o tym, że każdy może się potknąć, bez względu na to czy zrobi to sam, czy też ktoś delikatnie podstawi mu nogę. Proza Tove Ditlevsen jest plastyczna i bardzo przejmująca. Właściwie jest to studium rozpadu człowieka. Kunszt literacki autorki jest na tyle duży, że wbrew treści czytało się to bardzo dobrze. Smutna to książka, wręcz przygnębiająca i frustrująca, dokładnie opisująca drogę upadku. I bardzo warta przeczytania.
"Trylogia kopenhaska" to kolejna książka o tym, co trudne, o tym, jak łatwo zniszczyć sobie życie i o tym, że każdy może się potknąć, bez względu na to czy zrobi to sam, czy też ktoś delikatnie podstawi mu nogę. Proza Tove Ditlevsen jest plastyczna i bardzo przejmująca. Właściwie jest to studium rozpadu człowieka. Kunszt literacki autorki jest na tyle duży, że wbrew treści...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-19
Druga, po "Byłam Eileen", książka autorki, którą przeczytałam, okazała się wielkim rozczarowaniem. Po poprzedniej, kóra bardzo mi się podobała, ta stanowi dla mnie zagadkę. Wygląda na to, że jestem inteligentna inaczej, bo chyba kompletnie nie zrozumiałam, co autorka miała na myśli. Styl pisania był bardzo w porządku, ale sam styl nie stanowi o głównej wartości. Treść była dla mnie niezrozumiała, żeby nie powiedzieć, że wręcz głupia. Taki odbiór książki ceduję na moje możliwości poznawcze, choć zauważam, że co jakiś czas przemyka przez mą głowę malutka myśl, że może autorka potrzebuje terapii. Tak czy inaczej, ta książka jako literatura zupełnie rozminęła się z moim gustem czytelniczym.
Druga, po "Byłam Eileen", książka autorki, którą przeczytałam, okazała się wielkim rozczarowaniem. Po poprzedniej, kóra bardzo mi się podobała, ta stanowi dla mnie zagadkę. Wygląda na to, że jestem inteligentna inaczej, bo chyba kompletnie nie zrozumiałam, co autorka miała na myśli. Styl pisania był bardzo w porządku, ale sam styl nie stanowi o głównej wartości. Treść była...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-10
Jaki piękny tytuł... i jaka okropna książka. Literacko, to całkiem niezła powieść, narracja jest poprowadzona w taki sposób, że zachęca do lektury, absolutnie się nie dłuży. I za to dałabym całkiem wysoką ocenę. Niestety treść tej książki, na początku mnie nie obeszła, bo to zupełnie nie moje rejestry, a później wzbudziła odrazę. Była obleśna i obrzydliwa. Być może jestem kosmitką, ale zdecydowanie takim treściom mówię nie. Taka mitologia mnie nie interesuje. Frustracje autora przebijające z tekstu również. I życzę powodzenia szukającym miłości według estońskich eliksirów. Fuuuuj... To nawet zabawne nie było. Jest szansa na najgorszą książkę roku, chociaż rok dopiero się zaczął. Zdecydowanie nie polecam, bo prawdopodobnie nie zrozumiałam "magii" porzeczek.
Jaki piękny tytuł... i jaka okropna książka. Literacko, to całkiem niezła powieść, narracja jest poprowadzona w taki sposób, że zachęca do lektury, absolutnie się nie dłuży. I za to dałabym całkiem wysoką ocenę. Niestety treść tej książki, na początku mnie nie obeszła, bo to zupełnie nie moje rejestry, a później wzbudziła odrazę. Była obleśna i obrzydliwa. Być może jestem...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-18
Francja to nie tylko Paryż, Francja to przede wszystkim prowincja. I to nie byle jaka prowincja. A "Szorstkie wino" to piękna opowieść o tej prowincji, o życiu w wyjątkowym miejscu, o ludziach. Książka pełna jest wrażeń, smaczków, przeżyć. To historia miejsca i splątana z nim historia poszczególnych osób, to opowieść, która pełna jest wspomnień, impresji, to kawałek życia, to, co w nas zostaje i nas buduje, to, o czym opowiadamy w dorosłym życiu. Lubię takie książki, które plastycznością opisu przenoszą mnie w konkretne miejsce i czas. Lubię czuć wszystkimi zmysłami to, co autor do nas, czytelników, mówi. I ta książka jest dokładnie taka. Jest dobrze napisana, daje nam fragment Francji i fragment ludzkiego życia. Polecam. Do delektowania się przy kieliszku dobrego wina.
Francja to nie tylko Paryż, Francja to przede wszystkim prowincja. I to nie byle jaka prowincja. A "Szorstkie wino" to piękna opowieść o tej prowincji, o życiu w wyjątkowym miejscu, o ludziach. Książka pełna jest wrażeń, smaczków, przeżyć. To historia miejsca i splątana z nim historia poszczególnych osób, to opowieść, która pełna jest wspomnień, impresji, to kawałek życia,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-03
Wreszcie wzięłam się za coś nieświątecznego. Nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać po tej książce, więc trudno powiedzieć, żeby mnie rozczarowała. Z opisu wynikało, że miał być to thriller. Czy był? Nie wiem, bo się nie znam. Mnie w napięciu nie trzymał. W sumie dobre to było czytadło, ale bez większego szału. Najciekawszą postacią zapewne był Książę, z racji swego zamiłowania do okrucieństwa w tak młodym wieku, 14 lat. Jego psychologia nie była dość głęboka, ale jak kogoś interesują młodociani przestępcy, to byłoby się już o co zahaczyć. Poza tym było zwyczajnie, ale nie nudno. Większego wrażenia ta powieść na mnie nie zrobiła, ale złego też nie. Można przeczytać, ale nie trzeba.
Wreszcie wzięłam się za coś nieświątecznego. Nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać po tej książce, więc trudno powiedzieć, żeby mnie rozczarowała. Z opisu wynikało, że miał być to thriller. Czy był? Nie wiem, bo się nie znam. Mnie w napięciu nie trzymał. W sumie dobre to było czytadło, ale bez większego szału. Najciekawszą postacią zapewne był Książę, z racji swego...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-26
Z tą książką mam mały problem. Z jednej strony jest to literatura, jaką lubię, a z drugiej mam poczucie, że coś mi tu nie gra. To, co doceniam w literaturze japońskiej, to metafory i niedopowiedzenia. Tutaj autorka na początku też się tym posłużyła, ale im dalej czytałam, tym bardziej próbowała czytelnikowi je tłumaczyć. Coraz bardziej wprost i nachalnie, co zdecydowanie już podobało mi się mniej. Temat ciekawy, tytuł fantastyczny i mógł być z tego piękny, fruwający motylek. Niestety europejskość autorki dała się odczuć za bardzo. Wolałabym, aby opowieść pozostała w sferze bardziej efemerycznej. Dobre to było, ale do zachwytów jeszcze daleko.
Z tą książką mam mały problem. Z jednej strony jest to literatura, jaką lubię, a z drugiej mam poczucie, że coś mi tu nie gra. To, co doceniam w literaturze japońskiej, to metafory i niedopowiedzenia. Tutaj autorka na początku też się tym posłużyła, ale im dalej czytałam, tym bardziej próbowała czytelnikowi je tłumaczyć. Coraz bardziej wprost i nachalnie, co zdecydowanie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-26
"Las z wełny i stali" to absolutne spełnienie moich oczekiwań o książce egzystencjalnej i jednocześnie kojącej. Pięknie płynąca historia, pełna subtelności, ale i emocji. Jej lektura była tak przyjemna, jak dryfowanie na chmurce po niebie, czując dokładnie każdą komórkę ciała. Brzmi banalnie, wiem, ale takie właśnie odczucie towarzyszyło mi przy odbiorze tej powieści. Było lekko, a zarazem głęboko. Taka lektura genialnie muska moją duszę i sprawia mnótwo przyjemności. Polecam!
"Las z wełny i stali" to absolutne spełnienie moich oczekiwań o książce egzystencjalnej i jednocześnie kojącej. Pięknie płynąca historia, pełna subtelności, ale i emocji. Jej lektura była tak przyjemna, jak dryfowanie na chmurce po niebie, czując dokładnie każdą komórkę ciała. Brzmi banalnie, wiem, ale takie właśnie odczucie towarzyszyło mi przy odbiorze tej powieści. Było...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-26
Literaturę japońską bardzo lubię. "Gąsienica" jest literaturą japońską w europejskim wydaniu i to ma znaczenie. I odkryłam, że szybkie przeczytanie imienia i nazwiska autora ma przypominać dźwięcznie Edgara Allana Poe (sama na to nie wpadłam), co też ma znaczenie, bo opowiadania tu zawarte są napisane właśnie na modłę mistrza gatunku. Czy to jest dobre? Jest, jak najbardziej, mimo, że sięgając po japońskich autorów mam ochotę na bardziej wschodnie klimaty. Tak czy inaczej czytało się to dobrze, zdecydowanie bardziej jako ciekawostkę niż nowe odkrycie.
Literaturę japońską bardzo lubię. "Gąsienica" jest literaturą japońską w europejskim wydaniu i to ma znaczenie. I odkryłam, że szybkie przeczytanie imienia i nazwiska autora ma przypominać dźwięcznie Edgara Allana Poe (sama na to nie wpadłam), co też ma znaczenie, bo opowiadania tu zawarte są napisane właśnie na modłę mistrza gatunku. Czy to jest dobre? Jest, jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-17
Kolejna świąteczna książka za mną i chyba wiecej już w tym roku nie dam rady. Niestety książki świąteczne dzielą się jedynie na romanse i kryminały. Romansów nie lubię, więc czytam kryminały i po tym chyba mam już dość. Bardzo lubię humor Alka Rogozińskiego, ale w tym momencie odczuwam przesyt. Fabuła tej książki jest prosta, postaci dobrze rozpisane, narracja potoczysta. Nie ma się do czego przyczepić. To całkiem przyjemna, przedświąteczna lektura, bez fajerwerków, ale zupełnie dobra.
Kolejna świąteczna książka za mną i chyba wiecej już w tym roku nie dam rady. Niestety książki świąteczne dzielą się jedynie na romanse i kryminały. Romansów nie lubię, więc czytam kryminały i po tym chyba mam już dość. Bardzo lubię humor Alka Rogozińskiego, ale w tym momencie odczuwam przesyt. Fabuła tej książki jest prosta, postaci dobrze rozpisane, narracja potoczysta....
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-17
Okołoświątecznych książek ciąg dalszy. Powieść Fannie Flagg to powiastka w sam raz nadająca się na przedświąteczny czas. Jest ciepła, przytulna, lekka, pozytywna i wręcz kojąca, niosąca dobry nastrój. W swej wymowie aż nazbyt cukierkowa, ale ma być cukierkowo, żeby osłodzić zimowe zmęczenie. To idealna lektura pod kocyk, z kubkiem zimowej herbatki albo dobrym grzańcem w ręce. Odpoczynkowa zdecydowanie. Nie ma w niej fajerwerków, trzymającego napięcia, ale za to jest mnóstwo dobra. Chyba trochę nierealnego, ale jednak. Warto zanurzyć się w "Boże Narodzenie w Lost River" żeby złapać nieco oddechu. Dobra lektura, bez zobowiązań.
Okołoświątecznych książek ciąg dalszy. Powieść Fannie Flagg to powiastka w sam raz nadająca się na przedświąteczny czas. Jest ciepła, przytulna, lekka, pozytywna i wręcz kojąca, niosąca dobry nastrój. W swej wymowie aż nazbyt cukierkowa, ale ma być cukierkowo, żeby osłodzić zimowe zmęczenie. To idealna lektura pod kocyk, z kubkiem zimowej herbatki albo dobrym grzańcem w...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-17
Jeśli lubicie bardzo brytyjskie w wymowie książki, to ta powieść ma szansę przypaść wam do gustu. Ja lubię, ale o dziwo, ta mi nie przypadła. Czytanie powieści osadzonych w arystokratycznych kręgach, opartych głównie na konwenansach, często sprawia mi przyjemność, ale w tym przypadku tak nie było. Przy lekturze miałam wrażenie, że opisani bohaterowie starają się być arystokratyczni, ale wszystko to tylko wydmuszka. Autorka pokazała postaci, których konwenanse i pokazywanie jacyż to oni nie są, zdecydowanie ich pogrążyły. Nie wiem na ile było to zamierzone, ale czytanie tego powodowało u mnie odruch wymiotny. Mam alergię na ludzi, którzy konwenansami, które w rzeczywistości ich przerastają, próbują pokazać, jacy są wspaniali i ukryć jacy są beznadziejni. Prawdopodobnie działa to tak na mnie, bo niestety znam takich ludzi. W każdym razie ten aspekt zepsuł mi całą przyjemność z lektury. Zagadka była zwyczajna, właściwie przewidywalna, narracja prowadzona poprawnie, a mimo to, przyjemności z lektury żadnej. No chyba, żeby uznać, że przyjemnością było skończenie tej książki. Tak czy inaczej, z pewnością nie każdego ta książka zachwyci. Nie polecam.
Jeśli lubicie bardzo brytyjskie w wymowie książki, to ta powieść ma szansę przypaść wam do gustu. Ja lubię, ale o dziwo, ta mi nie przypadła. Czytanie powieści osadzonych w arystokratycznych kręgach, opartych głównie na konwenansach, często sprawia mi przyjemność, ale w tym przypadku tak nie było. Przy lekturze miałam wrażenie, że opisani bohaterowie starają się być...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-06
To druga, po "Morderstwie w świątecznym ekspresie", książka tej autorki, z którą miałam przyjemność, lub nie, obcować. I trochę jestem zawiedziona. Po poprzedniej lekturze oczekiwałam spokojnego, przyjemnego, ciekawego kryminału, a w przypadku "Świątecznej morderczej gry" wdarła się nuda i przewidywalność. Cóż, mimo, że pomysł był dobry, i słuchało się tego dobrze, mam poczucie nijakości i "niechcemmisia". Szkoda, bo mogło być tak pięknie...
To druga, po "Morderstwie w świątecznym ekspresie", książka tej autorki, z którą miałam przyjemność, lub nie, obcować. I trochę jestem zawiedziona. Po poprzedniej lekturze oczekiwałam spokojnego, przyjemnego, ciekawego kryminału, a w przypadku "Świątecznej morderczej gry" wdarła się nuda i przewidywalność. Cóż, mimo, że pomysł był dobry, i słuchało się tego dobrze, mam...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-29
Kolejna zimowa książka za mną. Niby to kryminał, ale mnóstwo tu wewnętrznej mądrości, ciepła i empatii, co zdecydowanie działa na plus w odbiorze. Lubię książki, które nie są płytkie, ale mają duszę. I świąteczny klimat też dodał uroku, szczególnie w tym zimowym czasie. Całość była wdzięczna w słuchaniu, ciekawa i dobrze napisana, a jednocześnie niewymagająca i lekka. Oby więcej takich lektur.
Kolejna zimowa książka za mną. Niby to kryminał, ale mnóstwo tu wewnętrznej mądrości, ciepła i empatii, co zdecydowanie działa na plus w odbiorze. Lubię książki, które nie są płytkie, ale mają duszę. I świąteczny klimat też dodał uroku, szczególnie w tym zimowym czasie. Całość była wdzięczna w słuchaniu, ciekawa i dobrze napisana, a jednocześnie niewymagająca i lekka. Oby...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-27
Kolejna książka w zimowym klimacie za mną. To moje pierwsze spotkanie z Alkiem Rogozińskim i jestem zaskoczona tym, jak bardzo udane. Ciekawa fabuła i potoczysty język już same wystarczyłyby, aby uznać tę książkę za bardzo dobrą. Jednak to, co mnie w niej urzekło najbardziej, to poczucie humoru i dystans do świata. Już dawno tak dobrze się nie bawiłam. Nie, i wcale nie dostrzegłam podobieństwa niektórych postaci do celebrytów ;) Świetne!
Kolejna książka w zimowym klimacie za mną. To moje pierwsze spotkanie z Alkiem Rogozińskim i jestem zaskoczona tym, jak bardzo udane. Ciekawa fabuła i potoczysty język już same wystarczyłyby, aby uznać tę książkę za bardzo dobrą. Jednak to, co mnie w niej urzekło najbardziej, to poczucie humoru i dystans do świata. Już dawno tak dobrze się nie bawiłam. Nie, i wcale nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-21
Pomimo osadzenia akcji powieści w miejscu, które źle mi się kojarzy, ta świąteczna komedia pomyłek nawet mi się podobała. To była lektura, lekka, niezobowiązująca, zabawna, ale też inteligentna. Marek Stelar umie obserwować rzeczywistość i umie ją też opisać, nawet w tak lekkim czytadełku. To już wstęp do świąt, całkiem udany, bo przy lekturze bawiłam się zacnie.
Pomimo osadzenia akcji powieści w miejscu, które źle mi się kojarzy, ta świąteczna komedia pomyłek nawet mi się podobała. To była lektura, lekka, niezobowiązująca, zabawna, ale też inteligentna. Marek Stelar umie obserwować rzeczywistość i umie ją też opisać, nawet w tak lekkim czytadełku. To już wstęp do świąt, całkiem udany, bo przy lekturze bawiłam się zacnie.
Pokaż mimo to2023-11-17
To moja druga książka Luiselli, po "Nieważkich", i zdecydowanie lepsza niż tamta. To pewnie dobra książka, ważna, szczególnie dla mieszkańców południowej części Stanów Zjednoczonych, bo tego rejonu ona dotyczy. Czy można ją potraktować jako uniwersalną? Pewnie tak, ale ja niekoniecznie jestem do tego przekonana. I w sumie niby wszystko z tą książką w porządku, a jednak coś mi haczy. Jestem zdania, że powieść zwykle coś nam opowiada, jakąś historię. W przypadku "Archiwum..." mam poczucie, że ktoś mi tę historię tłumaczy w uproszczony sposób, zamiast ją opowiedzieć. A szkoda... bo opowieść sama w sobie zapewne byłaby lepsza. No cóż... teraz już wiem, że fanką autorki nie zostanę.
To moja druga książka Luiselli, po "Nieważkich", i zdecydowanie lepsza niż tamta. To pewnie dobra książka, ważna, szczególnie dla mieszkańców południowej części Stanów Zjednoczonych, bo tego rejonu ona dotyczy. Czy można ją potraktować jako uniwersalną? Pewnie tak, ale ja niekoniecznie jestem do tego przekonana. I w sumie niby wszystko z tą książką w porządku, a jednak coś...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Dworska tancerka" to wyjątkowa, smutna i bardzo przejumująca opowieść. Opowieść o miłości, o Korei i o Francji, o spełnieniu i okrucieństwie. Jin, dworska tancerka, płynnym krokiem prowadzi czytelnika przez fragment historii Korei, a także przez wycinek Francji. Dwie kultury splatają się w powieści niczym tancerze. Narracja jest poprowadzona w sposób interesujący do tego stopnia, że trudno było mi się od tej książki odrywać. Żywy, plastyczny język, natłok emocji i przeżyć bohaterów zrobiły z tej niej dzieło ponadprzeciętne, a opowieść jest, jak wynika z posłowia, inspirowana prawdziwą historią, co dodaje tylko grozy. Całość jest kompletna i bardzo warta uwagi. Polecam.
"Dworska tancerka" to wyjątkowa, smutna i bardzo przejumująca opowieść. Opowieść o miłości, o Korei i o Francji, o spełnieniu i okrucieństwie. Jin, dworska tancerka, płynnym krokiem prowadzi czytelnika przez fragment historii Korei, a także przez wycinek Francji. Dwie kultury splatają się w powieści niczym tancerze. Narracja jest poprowadzona w sposób interesujący do tego...
więcej Pokaż mimo to