rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

„Pieskie sprawy Timona i Lusi” to książka wyjątkowa i z pewnością nie dla każdego. To książka, która w zamierzeniu autorki ma opisywać jak wygląda świat z punktu widzenia psów. I to psów w bardzo szczególnej sytuacji, a mianowicie psów pochodzących z pseudohodowli. Opowiastka ta jest przeznaczona dla dzieci, mniej więcej dziesięcioletnich, ale i mniejszym może przypaść do gustu. Moja sześciolatka słuchała jej z zapartym tchem, bardzo przeżywała losy psich bohaterów i każdego wieczoru czekała na kolejną dawkę. Sądzę, że przeczytanie dzieciom tej książki naraz byłoby zbyt wielkim wyzwaniem, ze względu na zawartość emocjonalną. W naszym przypadku wskazane było dawkowanie w małych porcjach, ponieważ nagromadzenie sytuacji obciążających emocjonalnie było zbyt wielkie. I tak, ta książka niesie wielki ciężar gatunkowy i mam wrażenie, że dla bardzo wrażliwych osób może być zbyt trudna. Znajdziemy tutaj historię dwóch piesków, obu pochodzących z pseudohodowli i jest to jeden z głównych tematów poruszonych w tej powieści. Opisani bohaterowie zostali okrutnie potraktowani przez los, a autorka dokładnie pokazała realia panujące w miejscach pochodzenia piesków. Bez ogródek opisane są tu okrucieństwo i wyrachowanie właścicieli, ich brak serca i ludzkich odruchów. Na szczęście Timon i Lusia to psiaki pogodne, które ratują przyswajalność lektury. Nie zmienia to faktu, że naznaczenie emocjonalne jest na tyle silne, że nie raz i nie dwa łza spłynęła nam po policzkach. Poruszony temat jest bardzo ważny społecznie i chyba niewystarczająco uświadomiony, szczególnie pośród tych, którzy psy z takich hodowli kupują. Zdaję sobie z tego sprawę, że wiele osób, szczególnie dzieci, chce mieć pięknego, wymarzonego pieska. Pieska, który tak naprawdę staje się zabawką. Taka „zabawka” jest często kaprysem tylko na chwilę, a nabywca nierzadko chce kupić zwierzę w dobrej cenie. Być może pójdę za daleko w swoich wnioskach, ale podejrzewam, że ludzie kupujący zwierzęta z pseudohodowli średnio są zainteresowani ich dobrostanem, a raczej skupieni są na swoich zachciankach. To bardzo istotne, żeby poruszać takie tematy z dziećmi, ale zastanawiam się też, czy w tym przypadku, poruszony problem nie został opisany zbyt ostro i radykalnie. Mnie też się nóż w kieszeni otwiera, jak czytam o takich przypadkach jak Timon i Lusia, ale książka jest jednak przeznaczona dla młodszego odbiorcy. Tak czy inaczej cieszę się, że temat pseudohodowli wypłynął i wreszcie ktoś pisze o tym publicznie.
Drugą rzeczą, która mnie zaciekawiła w „Pieskich sprawach…” jest patrzenie na świat oczami psa. To bardzo trafiony pomysł i bardzo… ludzki. Fajnie jest pokazywać dzieciakom, i innym czytelnikom, że są różne punkty widzenia i różne sposoby widzenia otoczenia i środowiska życia. To, co dla nas jest jasne i określone, dla innych może wyglądać zupełnie inaczej. Zabieg oddania głosu psom pozwala młodym czytelnikom dostrzec taką zależność wprost, a jednocześnie na tyle łagodnie, żeby było to przyswajalne.
Kolejnym dużym tematem poruszonym w książce są relacje rodzinne, które są trudne i napięte do granic możliwości. Autorka opisuje tu relacje między rodzicami, a także między rodzicami a synem i dodatkową ważną postacią jaką jest babcia. Mamy tu obraz pozornie wysoko funkcjonującej rodziny, ale z czasem wyłania się prawdziwy obraz zależności, emocji i relacji. W tej warstwie emocje również sięgają zenitu i historia rodzinna bohaterów jest drugą co do ważności problematyką poruszoną w książce w bardzo mocny sposób, być może również nieco zbyt dorośle, jak na dzieciaki, dla których ta pozycja jest przeznaczona.
Podsumowując, „Pieskie sprawy Timona i Lusi” to książka niezwykle ważna i wartościowa społecznie. Poruszone w niej problemy są uniwersalne i bardzo potrzebują, żeby o nich mówić i pisać wciąż i wciąż. Sposób, w jaki autorka rozprawia się z tematami pseudohodowli i relacji rodzinnych wydaje mi się zbyt dorosły dla docelowej grupy wiekowej, a z drugiej strony moja sześciolatka była książką zachwycona, chociaż być może nie do końca wszystko rozumiała. Tak czy inaczej, wartość tej książki jest społecznie nieoceniona. Literacko to literatura prosta, napisana językiem zwyczajnym, ale skutecznie niosącym przekaz. Całość zrobiła na mnie dobre wrażenie i przysporzyła mnóstwa emocji.

„Pieskie sprawy Timona i Lusi” to książka wyjątkowa i z pewnością nie dla każdego. To książka, która w zamierzeniu autorki ma opisywać jak wygląda świat z punktu widzenia psów. I to psów w bardzo szczególnej sytuacji, a mianowicie psów pochodzących z pseudohodowli. Opowiastka ta jest przeznaczona dla dzieci, mniej więcej dziesięcioletnich, ale i mniejszym może przypaść do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

O Arsenie Lupin słyszał chyba każdy. Nawet jeśli nie czytał o nim książek ani nie oglądał filmów, z pewnością to imię i nazwisko obiło się wszystkim o uszy. Arsene Lupin znany jest z tego, że jest złodziejem dżentelmenem i przyznaję, że przed lekturą tej książki to była cała moja wiedza na temat słynnego bohatera.
„Dwa uśmiechy jednej pani” to moje pierwsze spotkanie z prozą Maurice’a Leblanca i od razu mogę zaliczyć je do udanych. Francuz tworząc postać Lupina oddaje w ręce czytelników bohatera wyrafinowanego, z ogładą na miarę rasowego Brytyjczyka, i chyba nieco Brytyjczykom okazując zazdrość z tytułu ich zamiłowania do konwenansów i sztuki savoir vivre’u.
Autor napisał nam postać wyjątkową, zdecydowanie wyróżniającą się wśród innych z podobnych książek, poukładaną, błyskotliwie inteligentną i ceniącą dobre życie. Arsene Lupin w „Dwóch uśmiechach jednej pani” sprawia wrażenie osoby ponadprzeciętnej, przebiegłej i sprytnej, a jednocześnie takiej, której szczęście sprzyja na każdym kroku. A jeśli nawet nie sprzyja, to bohater wykorzystuje każdą nadarzającą się okazję, aby ją w to szczęście zamienić. Lektura klasyki francuskiego kryminału pozwoliła mi zanurzyć się w świat, który jest dla mnie z jednej strony absolutnie odległy i wręcz egzotyczny, a z drugiej wyjątkowo spokojny, kojący i pozwalający na odpoczynek podczas lektury. Czytanie tej prozy sprawiło mi mnóstwo przyjemności i poczucia, że książka, którą trzymałam w dłoniach zapewniała mi doskonałą rozrywkę na wysokim poziomie, która spełnia w zupełności moją potrzebę lektury rozrywkowej, ale nie głupiej.

O Arsenie Lupin słyszał chyba każdy. Nawet jeśli nie czytał o nim książek ani nie oglądał filmów, z pewnością to imię i nazwisko obiło się wszystkim o uszy. Arsene Lupin znany jest z tego, że jest złodziejem dżentelmenem i przyznaję, że przed lekturą tej książki to była cała moja wiedza na temat słynnego bohatera.
„Dwa uśmiechy jednej pani” to moje pierwsze spotkanie z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Co by było gdyby... To pytanie przewija się przez całą książkę. Nieustająco. Bo ta książka to krzyk rozpaczy, a zarazem studium żałoby. To książka o rodzinie, o domu, o relacjach i poczuciu sprawczości. O tym, co w naszym życiu jest przypadkiem, a co nim nie jest, a także o tym, jak radzić sobie z tym, z czym poradzić sobie nie można. Ta książka jest trudna emocjonalnie, poraża swoim cierpieniem, krzyczy bólem z każdej strony. Ta książka, pokazuje, jak przebiega proces uznawania straty, ogromnej, życiowej. Czy warto żyć szybko czy też lepiej celebrować życie powoli. Ta książka może być inspiracją do rozważań na ten temat. Czyta się ekspresowo i łatwo, a przeżywa znacznie głębiej.

Co by było gdyby... To pytanie przewija się przez całą książkę. Nieustająco. Bo ta książka to krzyk rozpaczy, a zarazem studium żałoby. To książka o rodzinie, o domu, o relacjach i poczuciu sprawczości. O tym, co w naszym życiu jest przypadkiem, a co nim nie jest, a także o tym, jak radzić sobie z tym, z czym poradzić sobie nie można. Ta książka jest trudna emocjonalnie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Dworska tancerka" to wyjątkowa, smutna i bardzo przejumująca opowieść. Opowieść o miłości, o Korei i o Francji, o spełnieniu i okrucieństwie. Jin, dworska tancerka, płynnym krokiem prowadzi czytelnika przez fragment historii Korei, a także przez wycinek Francji. Dwie kultury splatają się w powieści niczym tancerze. Narracja jest poprowadzona w sposób interesujący do tego stopnia, że trudno było mi się od tej książki odrywać. Żywy, plastyczny język, natłok emocji i przeżyć bohaterów zrobiły z tej niej dzieło ponadprzeciętne, a opowieść jest, jak wynika z posłowia, inspirowana prawdziwą historią, co dodaje tylko grozy. Całość jest kompletna i bardzo warta uwagi. Polecam.

"Dworska tancerka" to wyjątkowa, smutna i bardzo przejumująca opowieść. Opowieść o miłości, o Korei i o Francji, o spełnieniu i okrucieństwie. Jin, dworska tancerka, płynnym krokiem prowadzi czytelnika przez fragment historii Korei, a także przez wycinek Francji. Dwie kultury splatają się w powieści niczym tancerze. Narracja jest poprowadzona w sposób interesujący do tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam dwa zdania o tej książce i oba razem nie sklejają się w całość, dlatego też nie daję jej jednoznacznej oceny.
Zacznę od tego, co mi się podobało i urzekło mnie bardzo. Od dłuższego już czasu nie przepadam za górami i czas spędzam głównie nad morzem. Znam Śnieżne Kotły i prawie wszystkie inne miejsca opisane w tej książce i po lekturze mam znowu ochotę pojechać w góry. Pamiętam te widoki, mgły nad Kotłami, szczególnie z samego rana, drogi i szlaki. Każdy, kto mnie dobrze zna, wie, że to jest woow, bo do gór trudno mnie przekonać. Tak ,Gortych mnie przekonał i mam ochotę wrócić w Karkonosze (żeby połazić, nie zamieszkać).
To teraz to, co nie zrobiło na mnie najlepszego wrażenia. Fabuła chwilami była dla mnie zbyt zagmatwana i przekombinowana. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie, można było prościej i z pewnością całość nabrałaby wówczas gładkości. Styl pisania taki zwyczajny, dało się odczuć, że autor jeszcze musi nabrać wprawy, bo pewne zwroty i sytuacje były zbyt oklepane i takie nieprawdziwe. I to, co wzbudziło we mnie największy opór przy czytaniu "Schroniska" - nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że całość jest napisana z dużą dozą arogancji i nie mogłam pozbyć się tego odczucia przez całą lekturę. Nie bardzo wiem dlaczego, ale taką czułam energię i to zupełnie mi nie odpowiadało.
Jak oceniam całokształt? Trudno jednoznacznie powiedzieć. Na pewno nabrałam ochoty na wycieczkę, a to już coś :)

Mam dwa zdania o tej książce i oba razem nie sklejają się w całość, dlatego też nie daję jej jednoznacznej oceny.
Zacznę od tego, co mi się podobało i urzekło mnie bardzo. Od dłuższego już czasu nie przepadam za górami i czas spędzam głównie nad morzem. Znam Śnieżne Kotły i prawie wszystkie inne miejsca opisane w tej książce i po lekturze mam znowu ochotę pojechać w góry....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Tyrmand miał ciekawy życiorys, przebywał w wielu miejscach i wielu rzeczy w życiu doświadczył. I tego wszystkiego możemy też doświadczyć czytając jego opowiadania. Są one soczyste, mięsiste, pisane zgrabnym i potoczystym językiem. Czytając tę prozę miałam wrażenie, że dotykam świata oczami Tyrmanda i jest to bardzo osobiste dotykanie i specyficzne. Bohaterowie Tyrmanda są ludzcy, niekoniecznie pozytywni, ale dzięki temu prawdziwi. Styl Tyrmanda wydaje się być bardzo charakterystyczny i zarazem ciekawy i wciągający. To bardzo dobra literatura społeczna, zdecydowanie warta przeczytania.

Tyrmand miał ciekawy życiorys, przebywał w wielu miejscach i wielu rzeczy w życiu doświadczył. I tego wszystkiego możemy też doświadczyć czytając jego opowiadania. Są one soczyste, mięsiste, pisane zgrabnym i potoczystym językiem. Czytając tę prozę miałam wrażenie, że dotykam świata oczami Tyrmanda i jest to bardzo osobiste dotykanie i specyficzne. Bohaterowie Tyrmanda są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Za każdym razem, kiedy czytam książki Eli Downarowicz, jestem zaskoczona, ile w tej prozie jest empatii, czynnika ludzkiego, zrozumienia duszy i umiejętności opisania ludzkich zachowań i emocji. I tak też jest w przypadku "Celiny". Właściwie nie do końca tak, bo jest znacznie lepiej. To zadzwiające, że autorka z książki na książkę jest w tym coraz lepsza. Chociaż w najnowszej powieści mamy thriller, ja nie mogłam się oprzec wrażeniu, że mimo iż książka jest sensacyjna, to główny wątek spokojnie można przełożyć na psychologiczny, w którym odzwierciedlone są relacje międzyludzkie na poziomie społecznym i osobistym. I tutaj trzeba być mistrzynią, aby polączyć to wszystko w jednej historii. Pani Eli się udało. Może nawet nie tyle udało, co po prostu to zrobiła w bardzo naturalny sposób. Książkę czyta się gładko, przyjemnie, ze sporym napięciem. Całość jest spójna i bardzo dynamiczna. Jak dla mnie - fantastyczna. Polecam i czekam na kolejne :)

Współpraca reklamowa - Wydawnictwo Videograf

Za każdym razem, kiedy czytam książki Eli Downarowicz, jestem zaskoczona, ile w tej prozie jest empatii, czynnika ludzkiego, zrozumienia duszy i umiejętności opisania ludzkich zachowań i emocji. I tak też jest w przypadku "Celiny". Właściwie nie do końca tak, bo jest znacznie lepiej. To zadzwiające, że autorka z książki na książkę jest w tym coraz lepsza. Chociaż w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Miasto kotów. 10 niesamowitych opowieści o kotach Sakutarō Hagiwara, Fuboku Kozakai, Kōichirō Miyahara, Kenji Miyazawa, Mimei Ogawa, Kōtarō Tanaka, Jūza Unno, Kyūsaku Yumeno, praca zbiorowa
Ocena 6,5
Miasto kotów. ... Sakutarō Hagiwara,&...

Na półkach: , ,

Moja opinia o tej książce może być nieadkwatna, ponieważ nie jestem entuzjastką baśni. W tej książce znajduje się dziesięć opowieści, które łączą koty. Wszystkie są proste, żeby nie powiedzieć, że uproszczone, jedne ciekawsze, inne mniej. Koty w tych opowieściach bywają postaciami magicznymi. Czy mi się podobało? Tak sobie. Opowieści były trochę nudne i trochę wydumane. To literatura zupełnie nie dla mnie.

Moja opinia o tej książce może być nieadkwatna, ponieważ nie jestem entuzjastką baśni. W tej książce znajduje się dziesięć opowieści, które łączą koty. Wszystkie są proste, żeby nie powiedzieć, że uproszczone, jedne ciekawsze, inne mniej. Koty w tych opowieściach bywają postaciami magicznymi. Czy mi się podobało? Tak sobie. Opowieści były trochę nudne i trochę wydumane. To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zechciałam obejrzeć film, więc najpierw postanowiłam przeczytać książkę. W tej chwili już za mną zarówno książka jak i film i przyznaję, że jestem nieco rozczarowana. Jednym i drugim. Książka w sumie jest dobra, przejmująca i dramatyczna. Dla mnie odbrobinę przegadana i chaotyczna i to sprawiło, że oceniłam niżej niż zamierzałam początkowo. Spojrzenie na Auschwitz z nieco innej perspektywy niż więźniowie, jest dla mnie ciekawe, bo ta perspektywa dodaje świeżości, o ile to sformułowanie może być adekwatne. Całość wypada średnio, choć pełno w tej powieści emocji. Analiza zachowań, osobowości i dusz jest całkiem głęboka i nieoczywista, co jest dużą zaletą tej książki. Film był ledwie fleszem literackiego pierwowzoru. Bez książki, trudno go byłoby zrozumieć. Czy polecam? Niekoniecznie. Moim zdaniem tę pozycję można pominąć.

Zechciałam obejrzeć film, więc najpierw postanowiłam przeczytać książkę. W tej chwili już za mną zarówno książka jak i film i przyznaję, że jestem nieco rozczarowana. Jednym i drugim. Książka w sumie jest dobra, przejmująca i dramatyczna. Dla mnie odbrobinę przegadana i chaotyczna i to sprawiło, że oceniłam niżej niż zamierzałam początkowo. Spojrzenie na Auschwitz z nieco...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka, która wpadła do czytania zupełnie spoza mojego stosiku, okazała się całkiem ciekawą, choć niespodziewaną lekturą. To książka o miłości, która jest cierpieniem, smutkiem, nieszczęściem. Just zupełnie czymś innym niż to, o czym myślimy mówiąc miłość. To świetnie napisany zbiór krótkich opowiadań, przepełnionych bólem i strachem. Opowiadań minimalistycznych, które zaczynają się gdzieś i kończą gdzieś indziej, bez żadnego wprowadzenia czy zakończenia, jakby wyrwane z kontekstu. Bez konkluzji, bez zadbania o czytelnika, żeby wiedział o co chodzi. Trochę enigmatyczne, ale jednocześnie bardzo wyraziste. I pięknie opisana miłość, która jest trudna. Ta zdecydowanie warta uwagi ksiązka pełna jest nieoczywistości i to jest jej wielką wartością. Polecam.

Książka, która wpadła do czytania zupełnie spoza mojego stosiku, okazała się całkiem ciekawą, choć niespodziewaną lekturą. To książka o miłości, która jest cierpieniem, smutkiem, nieszczęściem. Just zupełnie czymś innym niż to, o czym myślimy mówiąc miłość. To świetnie napisany zbiór krótkich opowiadań, przepełnionych bólem i strachem. Opowiadań minimalistycznych, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zwykle nie przepadam za książkami filozoficznymi, socjologicznymi ani zbyt psychologicznymi, które nie są literaturą piękną, bo zwyczajnie mnie nudzą. Etap na tego typu książki mam dawno za sobą. Ta mnie przyciągnęła jak magnes i zachwyciła. Książka, która opowiada o wykluczeniu, niezrozumieniu, samotności i przede wszystkim o uczuciu wstydu. Autor analizuje to wszystko na swoim przykładzie, opowiada o swoim życiu, rodzinie, miejscu, z czułością, ale i sporym dystansem. Kreśli obraz osadzony w konkretnej sytuacji i miejscu, a czytając miałam wrażenie, że jego spostrzeżenia są absolutnie uniwersalne i mogłyby się wydarzyć gdziekolwiek w cywilizowanym świecie, a nie tylko na francuskiej "prowicji". Nie spodziewałam się tak dobrej lektury, chociaż intuicja ciągnęła do Eribona. Świetna książka, mocna i bardzo wartościowa.

Zwykle nie przepadam za książkami filozoficznymi, socjologicznymi ani zbyt psychologicznymi, które nie są literaturą piękną, bo zwyczajnie mnie nudzą. Etap na tego typu książki mam dawno za sobą. Ta mnie przyciągnęła jak magnes i zachwyciła. Książka, która opowiada o wykluczeniu, niezrozumieniu, samotności i przede wszystkim o uczuciu wstydu. Autor analizuje to wszystko na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Do przeczytania tej kótkiej książeczki skłoniły mnie córka, która czytała to jako lekturę szkolną oraz chęć odczarowania mojej niechęci do twórczości noblistki. Czy to się udało? Nie ma prostej odpowiedzi, bo dwa opowiadania oceniam zupełnie różnie.

"Profesor Andrews w Warszawie" to opowiadanie, które zupełnie nie przypadło mi do gustu i utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie zostanę zwolenniczką prozy pani Tokarczuk. Ktoś kiedyś do tego typu pisarstwa użył określenia "lewopółkulowe", i jak dla mnie pasuje ono tutaj idealnie. Jest wydumane i napisane rozumem. Jasno określające co jest dobre, a co złe, krytyczne w radykalny sposób. Przy okazji miałam wrażenie, że czytam wypracowanie szkolne, a nie dobrą literaturę.

Jeśli chodzi o "Wyspę", to już literatura z zupełnie innej półki, żeby nie powiedzieć, że spod zupełnie innej strzechy. Tutaj literackość wyłaniała się z każdego zdania, a opowiadanie jest przepełnione emocjami. Tym razem ta proza była przejmująca i pełna głębi. Gdybym poznała twórczość autorki od tego opowiadania, z pewnością zostałabym jej entuzjastką. Ważność egzystencjalna "Wyspy" i jej styl sprawiły, że mój zachwyt osiągnął apogeum i wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem.

Tym sposobem, przy tak odległych od siebie ocenach poszczególnych opowiadań, trudno mi jednoznacznie ocenić tę książkę. Ocenę daję wysoką, bo walory "Wyspy" zdecydowanie przewyższyły to, co mi się nie podobało u "Profesora..."

Do przeczytania tej kótkiej książeczki skłoniły mnie córka, która czytała to jako lekturę szkolną oraz chęć odczarowania mojej niechęci do twórczości noblistki. Czy to się udało? Nie ma prostej odpowiedzi, bo dwa opowiadania oceniam zupełnie różnie.

"Profesor Andrews w Warszawie" to opowiadanie, które zupełnie nie przypadło mi do gustu i utwierdziło mnie w przekonaniu, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Zawód ojca" to bardzo mocna ksiązka o przemocy domowej. O tej, której z zewnątrz nie widać. O tej, o której trzeba udawać, że nie istnieje. O tej, która uczy oszukiwania samego siebie. I przede wszystkim o tej, z której najtrudniej się wyrwać, bo dotyczy najbliższych i uczy jak udawać, że jesteśmy dobrą, fajną rodziną. Ile spośród nas doświadczało lub doświadcza takiej przemocy? Jestem przekonana, że więcej niż mogłoby się wydawać. I czy wynika coś z lektury tej książki? Pewnie to, że autor spisał drobiazgowo studium przypadku i możemy sobie poczytać, jak inni mają źle. A może to, że ktoś spróbuje coś zrobić z sytuacją we własnym domu. Tak czy inaczej ta proza jest soczysta, pełna bólu i strachu, a także poczucia niemocy i zagubienia. Dla kogo? Dla masochistów emocjonalnych.

"Zawód ojca" to bardzo mocna ksiązka o przemocy domowej. O tej, której z zewnątrz nie widać. O tej, o której trzeba udawać, że nie istnieje. O tej, która uczy oszukiwania samego siebie. I przede wszystkim o tej, z której najtrudniej się wyrwać, bo dotyczy najbliższych i uczy jak udawać, że jesteśmy dobrą, fajną rodziną. Ile spośród nas doświadczało lub doświadcza takiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Historia przemocy" jest zarazem opowieścią jednostkową i uniwersalną. Louis dokładnie opowiada historię swojego bohatera, bez względu na to czy jest ona autobiograficzna, czy też nie, i tym samym opowiada historię, a właściwie mechanizmy przemocy. Wydźwięk jego ksiązki staje się uniwersalny. Sama historia opisana jest bardzo plastycznie i emocjonalnie, co chyba jest charakterystyczne dla tego autora. Louis nie ma hamulców (na szczęście) i pisze szczerze, otwarcie i bez udawania. Opisuje emocje, zachowania i reakcje w sposób dokladny i głęboki, chwilami naturalistyczny. Drobiazgowe rozważania bohatera pokazują przemoc, przed którą się bronimy i której się boimy. Bo "prawda nas zjada". Całość układa się w studium przemocy oglądanej ze wszystkich stron. To wyjątkowo wartościowe, bo wcale nie jest tak powszechne w literaturze, jak mogło by się wydawać. Trzeba sporego talentu, aby spojrzeć na jakieś zjawisko z wielu stron i umieć to opisać. Edouard Louis taki ma. Dzięki temu "Historia przemocy" jest tak wstrząsająca i tak wartościowa.

"Historia przemocy" jest zarazem opowieścią jednostkową i uniwersalną. Louis dokładnie opowiada historię swojego bohatera, bez względu na to czy jest ona autobiograficzna, czy też nie, i tym samym opowiada historię, a właściwie mechanizmy przemocy. Wydźwięk jego ksiązki staje się uniwersalny. Sama historia opisana jest bardzo plastycznie i emocjonalnie, co chyba jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jestem kotem i patrzę na świat, obserwuję, opowiadam, poznaję. I nie mam imienia. I tak przez całą książkę. Natsume Soseki w swojej powieści w ten sposób pokazuje nam Japonię z początku XX wieku, pokazuje społeczeństwo opowiadając o konkretnych ludziach, obrazuje mentalność, daje świadectwo czasów, w których żył. Długa to książka, gęsta i bardzo wartościowa. Współczesna literatura japońska ma już nieco inny charakter, ale proza Natsume jest nie do zastąpienia. Zdecydowanie jest pozycja godna polecenia i warta uwagi.

Jestem kotem i patrzę na świat, obserwuję, opowiadam, poznaję. I nie mam imienia. I tak przez całą książkę. Natsume Soseki w swojej powieści w ten sposób pokazuje nam Japonię z początku XX wieku, pokazuje społeczeństwo opowiadając o konkretnych ludziach, obrazuje mentalność, daje świadectwo czasów, w których żył. Długa to książka, gęsta i bardzo wartościowa. Współczesna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Katarzyna Groniec kojarzy mi się z osobą subtelną i jednocześnie charakterną. I taka też wydała mi się ta książka. Mnóstwo jest w niej delikatności i poetyckości, co nie wyklucza dosłowności czy wręcz dosadności. Autorka prowadzi nas przez losy mieszkańców miasteczka na Śląsku, czym pokazuje wielokulturowość miejsca, rys charakterologiczny bohaterów i ogólną specyfikę miasteczka. Czytało mi się to szybko i z ciekawością, chociaż Śląsk jest dla mnie zupełnie nieznany, żeby nie powiedzieć, że egzotyczny. Katarzyna Groniec traktuje opisane osoby z ogromną czułością, ale również nie wybiela ich i nie upiększa. Charakter książki wydał mi się podobny do nagrodzonej Nike powieści Zyty Rudzkiej, z tym że "Kundle" są napisane w stylu zdecydowanie bardziej literackim. Dla mnie było to bardzo ciekawa lektura i sprawiła mi sporo przyjemności.

Katarzyna Groniec kojarzy mi się z osobą subtelną i jednocześnie charakterną. I taka też wydała mi się ta książka. Mnóstwo jest w niej delikatności i poetyckości, co nie wyklucza dosłowności czy wręcz dosadności. Autorka prowadzi nas przez losy mieszkańców miasteczka na Śląsku, czym pokazuje wielokulturowość miejsca, rys charakterologiczny bohaterów i ogólną specyfikę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka ta od pierwszych stron wydała mi się średnio ciekawa, przewidywalna i właściwie nijaka. I to były pozory, które bardzo myliły. Im dalej w las... tym więcej emocji, wrażliwości i takiej japońskiej subtelności. Całość okazała się przepiękną, a zarazem dramatyczną historią, przesyconą nieszczęściami i jednocześnie celebracją życia. Narracja z punktu widzenia kota nie jest już chyba niczym wyjątkowym, ale w tym przypadku pozwoliła nabrać dystansu do fabuły. Kot był tym, który łagodził. W innym przypadku ta książka byłaby bardzo trudna emocjonalnie. Świetna literatura, głęboka, podana w bardzo przystępny sposób. Polecam.

Książka ta od pierwszych stron wydała mi się średnio ciekawa, przewidywalna i właściwie nijaka. I to były pozory, które bardzo myliły. Im dalej w las... tym więcej emocji, wrażliwości i takiej japońskiej subtelności. Całość okazała się przepiękną, a zarazem dramatyczną historią, przesyconą nieszczęściami i jednocześnie celebracją życia. Narracja z punktu widzenia kota nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Wreszcie na te ciężkie zimowe czasy nastała książka lekka, zabawna, przyjemna i kojąca. Niektórzy osądzą, że naiwna i ja się z zgadzam, i tak nad tą naiwnością zastanawiam, czy jest w niej coś złego? Otóż nie. Ta jej słodycz i prostota są najcudowniejsze na świecie. Jest bardzo potrzebna w trudnym świecie. Jest po to, żeby odpocząć, ale i po to, by spojrzeć życzliwie na świat i innych ludzi. Urzekła mnie ta powieść przytulnością, dowcipem, lekkością i ukojeniem. Polecam z całego serca.

Wreszcie na te ciężkie zimowe czasy nastała książka lekka, zabawna, przyjemna i kojąca. Niektórzy osądzą, że naiwna i ja się z zgadzam, i tak nad tą naiwnością zastanawiam, czy jest w niej coś złego? Otóż nie. Ta jej słodycz i prostota są najcudowniejsze na świecie. Jest bardzo potrzebna w trudnym świecie. Jest po to, żeby odpocząć, ale i po to, by spojrzeć życzliwie na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Trylogia kopenhaska" to kolejna książka o tym, co trudne, o tym, jak łatwo zniszczyć sobie życie i o tym, że każdy może się potknąć, bez względu na to czy zrobi to sam, czy też ktoś delikatnie podstawi mu nogę. Proza Tove Ditlevsen jest plastyczna i bardzo przejmująca. Właściwie jest to studium rozpadu człowieka. Kunszt literacki autorki jest na tyle duży, że wbrew treści czytało się to bardzo dobrze. Smutna to książka, wręcz przygnębiająca i frustrująca, dokładnie opisująca drogę upadku. I bardzo warta przeczytania.

"Trylogia kopenhaska" to kolejna książka o tym, co trudne, o tym, jak łatwo zniszczyć sobie życie i o tym, że każdy może się potknąć, bez względu na to czy zrobi to sam, czy też ktoś delikatnie podstawi mu nogę. Proza Tove Ditlevsen jest plastyczna i bardzo przejmująca. Właściwie jest to studium rozpadu człowieka. Kunszt literacki autorki jest na tyle duży, że wbrew treści...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Męczyłam, męczyłam i nie dokończyłam, bo zabrakło mi cierpliwości. Jako, że kocham książki osadzone w Kołobrzegu, to moje oczekiwania były spore, ale również kredyt zaufania całkiem pokaźnych rozmiarów. Okazało się, że chyba jestem misiem o bardzo małym rozumku, bo nie dałam rady. Dla mnie ta książka jest literacko bardzo dobra, a pan Sosnowski ma świetne pióro. I to oceniam wysoko. Nisko natomiast cenię przegadanie, rozwleczenie i opowiadanie o tysiącu różnych rzeczy niepotrzebnie i nie na temat. Jakby autor miał przymus wewnętrzny opowiadania o czymkolwiek. Moja cierpliwość tego nie wytrzymała i po połowie porzuciłam tę książkę. Szkoda, bo nastawiłam się na relaks i przyjemność płynącą z lektury, a zostało mi tylko rozczarowanie.

Męczyłam, męczyłam i nie dokończyłam, bo zabrakło mi cierpliwości. Jako, że kocham książki osadzone w Kołobrzegu, to moje oczekiwania były spore, ale również kredyt zaufania całkiem pokaźnych rozmiarów. Okazało się, że chyba jestem misiem o bardzo małym rozumku, bo nie dałam rady. Dla mnie ta książka jest literacko bardzo dobra, a pan Sosnowski ma świetne pióro. I to...

więcej Pokaż mimo to