Didier Eribon

- Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik, publicystyka literacka, eseje, popularnonaukowa
- Urodzony: 10 lipca 1953
Didier Eribon (ur. 1953) francuski socjolog i filozof. Pracuje na uniwersytecie w Amiens, wykładał na wielu uczelniach, m.in. w Berkeley, Princeton, Cambridge i Walencji. Napisał kilkanaście książek poświęconych socjologii, filozofii, historii idei oraz gender studies. Do najważniejszych należą: biografia Michela Foucaulta (wydana także w Polsce), Réflexions sur la question gay; Une morale du minoritaire. Variations sur un thème de Jean Genet; La Société comme verdict. Classes, identités, trajectoires. Po polsku ukazały się także: rozmowa z Georges’em Dumézilem Na tropie Indoeuropejczyków. Mity i epopeje oraz rozmowa z Claudem Lévi-Straussem Z bliska i z oddali.
- 544 przeczytało książki autora
- 775 chce przeczytać książki autora
Książki i czasopisma
Cytaty
Czyż i ja nie cierpiałem w jakiś zupełnie inny sposób, zgodnie z Freudowskim schematem „melancholii", związanej z nieuniknioną żałobą po możliwościach, któreśmy odsunęli, tożsamościach, które odrzuciliśmy? Trwają one w człowieku jako jeden z konstytutywnych elementów jego osobowości. To, z czego nas wyrwano, bądź skąd sami chcieliśmy się wyrwać, nadal stanowi integralną część tego, kim jesteśmy. Socjologia zapewne lepiej niż psychoanaliza opisałaby to, co metafora żałoby i melancholii, pozwała wyrazić w prostych, choć nieadekwatnych i mylących słowach: ślady tego, kim byliśmy w dzieciństwie i jak przeszliśmy proces socjalizacji, trwają, nawet jeśli zmieniły się warunki naszego dorosłego życia, nawet jeśli pragniemy oddalić się od przeszłości. Toteż powrót do środowiska, z którego pochodzimy i z którego wyszliśmy w każdym sensie tego słowa - zawsze jest powrotem do siebie, odnalezieniem zarówno zachowanego, jak i zanegowanego Ja. W świadomości budzi się wtedy coś, o czym my, wiem że strukturyzuje naszą osobowość, i od czego wydawało się nam, że się uwolniliśmy, mianowicie cierpienie wynikające z przynależności do dwóch różnych światów, oddzielonych od siebie tak dalece, że dają się nie do pogodzenia, a jednak w nas współistnieją: budzi się melancholia związana z „rozdartymi habitusami", że użyję mocnego i pięknego określenia Bourdieu. To dziwne, ale właśnie gdy staramy się pokonać, a w każdym razie złagodzić to podskórne, nieokreślone cierpienie, z tym większą siłą powraca ono na powierzchnię, melancholia jeszcze się pogłębia. Odkrywamy, a raczej ponownie odkrywamy, że te uczucia nigdy nie wygasły, że tkwią przyczajone w głębi nas i na nas oddziałują.
Czyż i ja nie cierpiałem w jakiś zupełnie inny sposób, zgodnie z Freudowskim schematem „melancholii", związanej z nieuniknioną żałobą po moż...
Rozwiń ZwińW pierwszym okresie pobytu w Paryżu odwiedzałem jeszcze rodziców w Reims na osiedlu komunalnym, gdzie dorastałem - do Muizon przeprowadzili się o wiele później - albo spotykałem się z nimi na niedzielnym obiedzie u mojej mieszkającej w Paryżu babki, do której czasem przyjeżdżali. Ogarniało mnie wtedy trudne do uchwycenia i opisania zakłopotanie ich sposobem mówienia i bycia, tak innymi niż te, z którymi stykałem się w swoim nowym środowisku, ich troskami, tak dalekimi od moich, ich wypowiedziami, w których raz po raz do głosu dochodził prymitywny obsesyjny rasizm, i nie wiadomo było, jak to się dzieje, że każdy poruszany temat nieuchronnie go wywoływał. Dla mnie to była męka, coraz bardziej uciążliwa, w miarę jak zmieniałem się w kogoś innego, rozpoznałem to, co wtedy czułem, czytając książki Annie Ernaux poświęcone jej rodzicom i "dystansowi, klasowemu", który ją od nich dzielił. Wspaniale opisuje ona zakłopotanie i zażenowanie jakie się czuje, kiedy wraca się do rodziców po tym, jak się porzuciło nie tylko rodzinny dom, ale też rodzinę i świat, do którego mimo wszystko nadal się należy, oraz to zbijające z tropu poczucie, że się jest u siebie, a jednocześnie w obcym świecie.
W pierwszym okresie pobytu w Paryżu odwiedzałem jeszcze rodziców w Reims na osiedlu komunalnym, gdzie dorastałem - do Muizon przeprowadzili ...
Rozwiń ZwińByliśmy wtedy z bratem jeszcze bardzo młodzi, ale jakoś dziwnie wiedzieliśmy, o co chodzi, a może zrozumiałem to dużo później i przypominając sobie obrazy tamtej chwili, mam wrażenie, że zawsze to wiedziałem?).
Byliśmy wtedy z bratem jeszcze bardzo młodzi, ale jakoś dziwnie wiedzieliśmy, o co chodzi, a może zrozumiałem to dużo później i przypominają...
Rozwiń Zwiń
DYSKUSJE