rozwińzwiń

Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć

Okładka książki Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć Dan Simmons
Okładka książki Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć
Dan Simmons Wydawnictwo: Mag Seria: Artefakty fantasy, science fiction
944 str. 15 godz. 44 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Seria:
Artefakty
Tytuł oryginału:
Prayers to Broken Stones. Lovedeath. Worlds Enough and Time
Wydawnictwo:
Mag
Data wydania:
2023-12-01
Data 1. wyd. pol.:
2023-12-01
Liczba stron:
944
Czas czytania
15 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788367793506
Tłumacz:
Michał Jakuszewski, Wojciech Szypuła, Robert Waliś, Anna Reszka
Tagi:
fantastyka amerykańska fantastyka groza horror strefa zmroku
Średnia ocen

7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
33 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1095
640

Na półkach: ,

Z czystym sercem oceniam na 9 . Nie jestem entuzjastą zbiorów opowiadań, ale ten jest kapitalny . Ciężka, ale fascynująca literatura . Wiele nawiązań do innych utworów autora .
Minus , to tzw . Wprowadzenia do utworów. Irytuje mnie gdy autor tłumaczy się z tego co napisał . Czytelnik dokonuje oceny i tak powinno pozostać.

Z czystym sercem oceniam na 9 . Nie jestem entuzjastą zbiorów opowiadań, ale ten jest kapitalny . Ciężka, ale fascynująca literatura . Wiele nawiązań do innych utworów autora .
Minus , to tzw . Wprowadzenia do utworów. Irytuje mnie gdy autor tłumaczy się z tego co napisał . Czytelnik dokonuje oceny i tak powinno pozostać.

Pokaż mimo to

avatar
131
119

Na półkach:

Ja ogólnie nie jestem fanem opowiadań,ale Simmonsa nie mogłem sobie odpuścić 🤓 Niektóre dobre, niektóre słabsze,można przeczytać -nie trzeba. Ostatnie opowiadanie dość długie,ale bardzo dobre,dla mnie najlepsze z tego zestawu 📚📖

Ja ogólnie nie jestem fanem opowiadań,ale Simmonsa nie mogłem sobie odpuścić 🤓 Niektóre dobre, niektóre słabsze,można przeczytać -nie trzeba. Ostatnie opowiadanie dość długie,ale bardzo dobre,dla mnie najlepsze z tego zestawu 📚📖

Pokaż mimo to

avatar
766
165

Na półkach: ,

Ten zbiór opowiadań to cudowny powrót do światów znanych fanom Simmonsa z wielu jego książek. Powrót do Hyperiona/Endymiona, Trupiej otuchy, Czarnych gór a nawet Ostrza Darwina. Naprawdę potężna pozycja - ponad 900 stron, podzielonych na 3 części tematyczne. Najbardziej do gustu przypadła mi część pierwsza z wstępami Autora z historią tworzenia danego opowiadania. Czasem te historie były ciekawe na równi z samym opowiadaniem :-). Jest oczywiście w zbiorze kilka mniej udanych nowel, lecz trzeba mieć na uwadze, iż jest to przekrój twórczości. Autor sam najlepiej to tłumaczy w historii pierwszego spotkania z Harlanem Ellisonem. Jestem wielkim fanem twórczości Dana Simmonsa i dlatego pewnie nie jestem zbyt obiektywny w ocenie, ale możliwość powrotu do uniwersów Autora było dla mnie niesłychanie miłe.

Ten zbiór opowiadań to cudowny powrót do światów znanych fanom Simmonsa z wielu jego książek. Powrót do Hyperiona/Endymiona, Trupiej otuchy, Czarnych gór a nawet Ostrza Darwina. Naprawdę potężna pozycja - ponad 900 stron, podzielonych na 3 części tematyczne. Najbardziej do gustu przypadła mi część pierwsza z wstępami Autora z historią tworzenia danego opowiadania. Czasem te...

więcej Pokaż mimo to

avatar
3129
2062

Na półkach:

"Dzisiaj w nocy, Śmierci, to ty umrzesz [...]"

Simmons ma swoje wzloty i upadki, ale trzeba przyznać, że często jego opowieści są po prostu epickie.

Co prawda tu mamy do czynienia ze zbiorem opowiadań (co w niektórych przypadkach jest nie do odżałowania),ale i tak jest bardzo dobrze. Uczta dla wyobraźni, plastyczność narracji i przenikanie do świadomości mojej - to lubię. Te najbardziej mocarne opowiadania mogą się pojawić w snach - taka magia!

Niektóre historie są naprawdę świetne - nie wymieniam, bo dla każdego świetne będzie coś innego (ale cytacik jest z mojego ulubionego). Niektóre słabsze, choć i tak dobre. Inne niezrozumiałe. Przedmowy autora do każdej opowieści dodają smaczku.

Objętością nie byłam zdziwiona - autor nie należy do milczków: nie musimy mu czytać w myślach całe szczęście (w tym przypadku).

"Dzisiaj w nocy, Śmierci, to ty umrzesz [...]"

Simmons ma swoje wzloty i upadki, ale trzeba przyznać, że często jego opowieści są po prostu epickie.

Co prawda tu mamy do czynienia ze zbiorem opowiadań (co w niektórych przypadkach jest nie do odżałowania),ale i tak jest bardzo dobrze. Uczta dla wyobraźni, plastyczność narracji i przenikanie do świadomości mojej - to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
32
9

Na półkach:

Jak uwielbiam Simmonsa i jego kunszt pisarski, tak ten zbiór opowiadań jest mocno przeciętny. "Sieroty z Helisy" były moim zdaniem najlepszym opowiadaniem, aczkolwiek mogę być tutaj stronniczy, bo całym sercem jestem za serią Hyperion/Endymion. Generalnie znajdziemy tu opowiadania dobre. Dwa opowiadania po prostu przekartkowałem, gdyż były bardzo nudne i bezsensowne.
No nie porwała mnie ta książka.

Jak uwielbiam Simmonsa i jego kunszt pisarski, tak ten zbiór opowiadań jest mocno przeciętny. "Sieroty z Helisy" były moim zdaniem najlepszym opowiadaniem, aczkolwiek mogę być tutaj stronniczy, bo całym sercem jestem za serią Hyperion/Endymion. Generalnie znajdziemy tu opowiadania dobre. Dwa opowiadania po prostu przekartkowałem, gdyż były bardzo nudne i bezsensowne.
No nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
422
136

Na półkach:

Fani Dana Simmonsa - do których się z radością zaliczam - mają taką tendencję w kwestii jego twórczości, że skalują oni jego mniej spektakularne dzieła względem tych niedoścignionych, wybitnych powieści, przez które zakochaliśmy się w książkach tego pisarza. Jego znacząco wybijająca się w światku fantastyki proza walczy sama ze sobą, często połykając jego osiągnięcia na kanwie horroru, powieści historycznej oraz tych mocno osadzonych w teraźniejszości i skupiających się na psychologii postaci w starciu z przeciwnościami losu (czasami z nutką czegoś nadprzyrodzonego).

Simmons nigdy nie słynął z krótkich form, z resztą słusznie. Lektura tego zbioru była dla mnie co prawda wielką przyjemnością, o tyle nie znajdziecie tutaj takich wyraźnych, stuprocentowych perełek - przebłysków geniuszu, które od czasu do czasu pojawiają się nawet w przeciętnych antologiach SFF. Natomiast są to teksty bardzo dobrze napisane, przemyślane, subtelne w przekazywaniu pewnych przemyśleń (do których autor nas nie zmusza, samemu musimy wykonać ten wysiłek aby z danego tekstu wynieść cokolwiek),opowiedziane w świetnym stylu i po prostu dostarczające przyjemności z aktu czytania. To nie są opowiadania stworzone dla skomplikowanych fabuł, ale dla krótkich pomysłów i ich delikatnego rozwinięcia. Zdecydowanie bardziej przypadną do gustu osobom, które wyznają zasadę “nie ważne o czym, ważne jak to coś jest przekazane”.

“Modlitwy do rozbitych kamieni”

W tym zbiorze podobał mi pierwszy tekst “Styks płynie pod prąd”, który to został poddany ocenie samego Harlana Ellisona. Debiut Simmonsa od samego początku ukazuje jego literacką wrażliwość i oko do subtelności ludzkich zachowań. Tekst traktuje o radzenia sobie ze śmiercią w dosyć przewrotny, metaforyczny sposób - poprzez wskrzeszenie bliskiej osoby, która jest jednak jedynie pustą skorupą. Zakończenie jest smutne i przejmujące, a całość czyta się z zaangażowaniem - niby banalna historia, ale opowiedziana z wielkim uczuciem i ukrytymi głębiami.

“Vanni Fucci ma się dobrze i żyje w piekle” to dosyć zabawna historia o hipokryzji teleewangelistów, którzy z wiary uczynili intratny biznes, oraz mężczyźnie z dantejskiego piekła. Rozwiązanie akcji jest ironiczne i satysfakcjonujące, a historia opowiedziana jest z kapitalnym wyczuciem tempa i wprost nie da się od niej oderwać.

“Wspomnienie o Siri” to opowiadanie, z którego wyewoluowała moja ulubiona powieść - Hyperion - i stanowi bazę pod ostatnią z historii pielgrzymów. Jest to opowieść o miłości do człowieka i natury świata i jak jedno może przerodzić się w drugie. Nie jest to wcale błahe i banalne rozważanie, że kochając kogoś mimochodem zakochujemy się także w tym co dla niego ważne, w jego “świecie”. A to wszystko rozgrywa się w niesamowitym kosmosie Hegemonii Człowieka, transportali i zagrożenia płynącego z ludzkiej chciwości i braku poszanowania dla piękna i samostanowienia. Bardzo dobre. Jeśli pisać historię z romansem na pierwszym tle, to na taką skalę.

“Metastaza” to jedno z moich ulubionych opowiadań w tym zbiorze, o rakowych wampirach, których nasz główny bohater dostrzega w lustrze po wypadku samochodowym. Ma ono niesamowicie mroczną, przygnębiającą aurę, jeśli się zastanowić nad tym, ile ludzi rocznie umiera na skutek nowotworów.

“Bilety do Wietnamlandu” to opowieść o tym, jak z wojny w Wietnamie zrobiono atrakcję turystyczną podobną do Disneylandu oraz jak dla niektórych cierpienie i wojna jest źródłem perwersyjnej przyjemności. Simmons na szczęście nie zostawia nas z tą przygnębiającą nutą i oferuje częściowe fabularne katharsis. Bez wątpienia jednak przez cały tekst buzowała we mnie złość, niesmak na myśl o tym, że brak u niektórych ludzi odrobiny przyzwoitości i empatii. Na pewno widać również znaczącą zmianę w sposobie ukazywania przemocy we współczesnym kinie rozrywkowym (na które wkurzał się także Harlan Ellison).

W podobnych tonach Simmons opowiada historię “Wądołów Iversona”, zdecydowanie mój ulubiony tekst tej części antologii (może w całości?). Weterani wojny secesyjnej zbierają się na zjeździe, by powspominać stare czasy. Całość przypomina piknik/festyn i nigdy mi to jakoś nie pasowało do aury miejsc, w których przed laty ludzie ginęli brutalną śmiercią, zostawiając po sobie rodziny i przerwane marzenia. Opowieść skupia się na jednym konkretnym weteranie przywołującym wspomnienia pewnej bitwy, a właściwie to rzezi, która się odbyła nieopodal i którą miał szczęście przetrwać. Teraz pała on chęcią zemsty do byłego dowódcy jego oddziału, Iversona, który w swej ignorancji posłał ich na zatracenie w tą śmiertelną pułapkę. Simmons przeszedł samego siebie w opisie tej masakry, tak samo jak świetnie naszkicował dwie główne postacie - weterana i chłopca-skauta. Zakończenie nie przypadnie wszystkim do gustu, bowiem przypomina jego horrory z rodzaju Letnia Noc czy Zimowe Nawiedzenie, ale nie odebrało mi to jakoś satysfakcji z reszty utworu. Tak czy inaczej niewielu pisarzy wycisnęło by tyle emocji z tak okrojonej historii. Kolejny przykład tego, że ważniejsze jest, jak się opowiada, a nie specjalnie o czym.

“Czas wszystek, światy wszystkie”

W tym zbiorze zdecydowanie wyróżnia się “Poszukiwania Kelly Dahl”. Niewiele mogę o niej powiedzieć nie obdzierając czytelnika z tego przyjemnego uczucie dezorientacji na samym początku. Spróbujmy inaczej: wyobraźcie sobie połączenie “Jesteśmy Snem” Ursuli Le Guin” oraz “Misery” Stephena Kinga, dodajcie do tego motyw psychologicznej gry i polejcie to sosem simmonsowskiej prozy. No dobra, przyznaję, że są to bardzo luźne skojarzenia, ale z pewnością, gdy przeczytacie ów tekst rozpoznacie echa ich wszystkich.
Jest tu nutka survivalu, trochę zabawy rzeczywistością, ciekawe backstory ale przede wszystkim - tradycyjnie już - jest to po prostu świetnie opowiedziane. I zakończenie sprawia, że chce Ci się myśleć o tym tekście dłużej i wytrwalej - o co chodziło autorowi? Wszystkie wskazówki są w tekście, wystarczy je poskładać. Tak czy inaczej podoba mi się ta subtelność i niejednoznaczność tego zakończenia, bez niej tekst nie miałby w sobie tyle mocy i ostatecznie nie zapadłby aż tak w mojej pamięci.

“Sieroty z Helisy” to sequel sagi hyperiońskiej. Owszem, nie wnoszący nic sequel, ale jeśli chcielibyście zobaczyć opowiadanie ala Peter Hamilton albo Alastair Reynolds w stylu Simmonsa to możecie. Zakończenie niestety jest zbyt łatwe i pospieszne, przez co utwór nie do końca satysfakcjonuje. Autor rysuje przed nami wizję wielkiego niebezpieczeństwa, uwiarygadnia ją najlepszymi opisami kosmicznymi jakie można sobie wyobrazić, by okazało się, że “z wielkiej chmury mały deszcz”. Utwór jednak posiada sporą dawkę nostalgii i aż zapragnąłem odwiedzić ponownie świat Hyperiona. Opisy są spektakularne, monumentalne, pobudzające najwrażliwsze struny SF-owskiej wyobraźni. Tylko tyle i aż tyle…

“Na K2 z Kanakaredesem” to pewnie najlepszy utwór tej części zbioru. Opowiadania o wyprawie na szczyt K2 z… kosmitą. Bardzo lubię opisy wspinaczki wysokogórskiej jakie zafundował nam Simmons w “Abominacji” i tutaj macie coś na deser. Szkoda, że tak mało miejsca poświęcono jednak cywilizacji Kanakaredesa, ale coś za coś. Mamy za to wspinaczkę, emocjonującą, jeśli ktoś ma dosyć rozwiniętą wyobraźnię. Puenta historii jest banalna, owszem, ale bazując na tych cegiełkach, które autor postanowił w niej umieścić chyba nie można było się spodziewać niczego innego. W każdym razie porządnie napisane, świetnie opowiedziane, a i kosmita daje radę.

“Koniec Grawitacji” opisuje historię, jak pewien amerykański pisarz wybiera się do Rosji, aby napisać reportaż o podupadającym rosyjskim programie kosmicznym. Pada tam kilka przemyśleń na temat tego, po co w ogóle udajemy się w kosmos. Ale najciekawsze jednak było dla mnie te zwiedzenie tych wszystkich instalacji i ciekawostki historyczne, choć wynika to z czysto osobistych zainteresowań. Pewnie wielu znudzi, ale jeśli interesuje Cię ten temat to chyba warto przeczytać.

“Miłość i śmierć”

Ta część książki była chyba moją ulubioną, wydawała mi się jakaś taka najbardziej wyrazista, konkretna. Połączenie erotyzmu i śmierci to nie jest coś, w czym mam jakiekolwiek czytelnicze doświadczenie, a więc na fali osobistej świeżości teksty te intrygowały mnie, pociągały, sprawiały, że realne byłem ciekaw co wydarzy się za chwile, a nie jedynie przekładałem strony będąc non-stop “tu i teraz” jak w poprzednich utworach.

“Łóżko entropii o północy” to świetna opowieść o facecie, który pracuje w ubezpieczeniach jako likwidator szkód (tak to się nazywa? Wiecie, bada wypadki ubezpieczeniowe). Widział mnóstwo cierpienia, mnóstwa śmierci. Autor zestawia jego doświadczenia zawodowe z jego życiem prywatnym i nadopiekuńczością wobec swojej kilkuletniej córeczki. Simmons chce, abyśmy się zastanowili, jak sami postrzegamy śmierć i jak na nią reagujemy i czy powinniśmy się jej bać. Fabuła nie jest tu ważna, ale lekcja płynąca z tej opowieści wypływa z doświadczenia - i zakończenia, które jest wyzwalające, a przez to (moim skromnym zdaniem) pasuje tutaj perfekcyjnie. Wrócę kiedyś do tej historii gdy samemu będę ojcem.

“Śmierć w Bangkoku” jest świetne. Kropka. Połączenie wulgarnego erotyzmu z horrorem to wcale nie jest łatwa sprawa. Piszę “wulgarnego”, ponieważ wszystko pokazane jest explicite. Historia niewątpliwie wciągnęła mnie, ponieważ kocham klimat “Pieśni Bogini Kali”, a to jest wersja 2.0. Jest mrocznie, brudno, strasznie, podniecająco, porąbanie. Jest wyraziście, mięsiście, jest bezwzględnie. Jeśli wyobraźnia podpowiada wam wczuwać się w rolę dramatis personae, to nie będziecie mogli wyjść z tej opowieści obojętnie.

“Sypiając z zębatymi kobietami” - będzie kontrowersyjnie, ale to było opowiadanie, które najlepiej mi się czytało. Pewnie dlatego, że nie czytałem “Czarnych Gór”. Zastanawiam się teraz, czy nie powinienem tego nadrobić. Opowieść o chłopaku z indiańskiego plemienia Siuksów Lakota, który pragnie pewnej dziewczyny, splot okoliczności sprawia, że musi udać się w góry i tam medytować przez cztery dni, aż otrzyma wizję od świętych duchów. Jego wizja niepokoi radę starszych i jest postrzegana jako coś, co zmieni Indian na zawsze.
Nie mogę powiedzieć nic więcej. Podobało mi się, w jaki sposób Simmons zmodyfikował swój styl, aby przypominał relację kogoś z plemienia rdzennych mieszkańców Ameryki. Sama konstrukcja wypowiedzi, ale także liczne nazwy w rodzimym języku Lakota. Wszystko to wytworzyło klimat, w którym potrafiłem się zanurzyć i uwierzyć, że historia mi przedstawiona wydarzyła się naprawdę, mimo porządnej dawki mistycyzmu i rzeczy nadprzyrodzonych. Ponadto polubiłem głównego bohatera, wydawał mi się bardzo wiarygodny, a jego “przygody” śmiertelnie realne i niebezpieczne. Byłby z tego ciekawy odcinek jakieś animowanej antologii.

Większości użytkowników goodreadsa nie zaimponowała ani powieść, ani opowiadanie “Flashback”, ale mi się bardzo podobało. Ludzie biorą w nim narkotyk, dzięki któremu mogą odtwarzać wspomnienia z przeszłości. Ameryka kompletnie się w tym pogrążyła, ich gospodarka i społeczeństwo spadły na łeb na szyję, wszyscy żyją przeszłością. Mam głęboko gdzieś, że nie jest to nowy pomysł w literaturze. Podobało mi się, jak historia została podzielona na trzy wątki luźno powiązane przez postacie i świat przedstawiony. Przypomniał mi się pewien bardzo dobry film “Disconnected”, który opowiadał o zagrożeniach wynikających z internetu. Tam też było kilka wątków zbiegających się do jednego, również całość była podporządkowana rozpatrywaniu reperkusji danego zagadnienia. Swoją drogą spróbujcie ten tekst kiedyś przeczytać, wstawiając zamiast flashback - tiktok, a za Japonię - Chiny. To troszkę w ramach teorii spiskowych, ale wiecie, kiedy jeśli nie w science fiction próbować rozpatrywać takie rzeczy?
W każdym razie interesujący tekst. Póki technologia nie doścignie pomysłów fantastów uważam, że nie trzeba być oryginalnym, by mieć coś ważnego do powiedzenia. Odpowiednio zwizualnowanej przestrogi nigdy dość. A ta jest naprawdę efektywna.

PODSUMOWANIE:

Jak widzicie po moich zachwytach, Simmons napisał kilka naprawdę dobrych/bardzo dobrych opowiadań, nie ma w nich jednak jakiegoś pierwiastka ponadprzeciętnej oryginalności lub intelektualnych czy też fabularnych Himalajów. Moim zdaniem jednak poziom prozy i sporadycznie występujące subtelności, istotność przekazu, ciekawe, porządnie zrealizowane koncepty pozwalają mi dać Simmonsowi jedną gwiazdkę wyżej, czyli idealne wyważone 7/10. Siła tej książki kryje się w doświadczeniu samego aktu czytania - większości z was nie zachwycą te teksty per se (jeśli podamy je gruntownej analizie i na dodatek będziemy próbowali zestawiać je z jego powieściowymi arcydziełami),ale jestem przekonany, że większość was odczuje realną przyjemność z ich przyswajania. Nie czułem znużenia ani nieporadności językowych w żadnym momencie lektury. Także fanom Simmonsa chyba polecać nie muszę, a nowicjuszom - bierzcie się za jego najsłynniejsze powieści - Hyperiona, Terror, Drooda, Pieśń Bogini Kali i upierać się będę, że Letnią Noc również można przeczytać z przyjemnością, jeśli wyjmie się kij z tyłka ;-)

Ps. Polecam znaleźć sobie w internecie utwór "This Year's Class Picture", zdecydowanie najlepsze opowiadanie Simmonsa, którego niestety tutaj nie uświadczycie.

Fani Dana Simmonsa - do których się z radością zaliczam - mają taką tendencję w kwestii jego twórczości, że skalują oni jego mniej spektakularne dzieła względem tych niedoścignionych, wybitnych powieści, przez które zakochaliśmy się w książkach tego pisarza. Jego znacząco wybijająca się w światku fantastyki proza walczy sama ze sobą, często połykając jego osiągnięcia na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
914
914

Na półkach:

Twórczość Dana Simmonsa spotyka się z różnorakim odbiorem a ja sam spośród jego dorobku bez wahania i cienia przesady umieścić mogę powieści, które uważam za kamienie milowe, zarówno horroru ("Drood"),science-fiction i swoistego melanżu tych gatunków z wątkami religijnymi, mitologicznymi i powieścią historyczną. To z pewnością pisarz wszechstronny, erudyta i sprawny opowiadacz, aczkolwiek bardzo często popisywanie się tymi cechami staje się elementem nadrzędnym w odniesieniu do konstrukcji fabularnej...

Takimi też jawi mi się ten monumentalny, niemal tysiąc stronicowy zbiór opowiadań, czy też ogólnie krótszych form, szkiców a nawet scenariuszy filmowych, który nieodparcie nasuwa porównanie z wydanymi w Polsce w trzech tomach "Retrospektywami" Georga R.R. Martina. A najbliżej ich są "Modlitwy do rozbitych kamieni", część gdzie oprócz samych tekstów, znalazło się miejsce na, zarysowujące kontekst i podłoże koncepcyjne, wstępniaki Simmonsa.

Tak więc, znalazło się w tym olbrzymim tomie wszystko, co - poza powieściami - napisał Dan Simmons. I... cóż... niekoniecznie wszystko powinno się było tu znaleźć, a spora część tekstów - słusznie - do tej pory, była szufladowymi, lub dostępnymi wąskiemu gronu zainteresowanych (po co tu, poza byciem ciekawostką, scenariusz do "Ofiary", czyli serialowej wersji "Metastazy"? / po co tu "szkicowa" wersja "Trupiej otuchy"?).

W przeciwieństwie do "Retrospektyw" Martina, jakoś tak mniej zostało we mnie "rzeczy do zapamiętania" z tego ogromnego zbioru. Może "Na K2 z Kanakaredesem", opowiadającej o epickiej wyprawie himalaistycznej z towarzystwem istoty z innego wszechświata? Może "Flashback", opowiadający o społeczeństwie, w którym ludzie mogą korzystać z "braindance'ów" rodem z gry CP2077? Może "W ząbek czesani" - chyba najlepsza "około-wampiryczna" rzecz Simmonsa? Mało tego...

Rozczarują się też ci, którzy czegoś naprawdę ciekawego oczekują po opowiadaniach osadzonych w uniwersum "Hyperiona", które niewiele wnoszą do całości a jako stand-alone też nie mają niczego szczególnie interesującego do zaoferowania.

Krótko mówiąc - mimo tego, iż tom obszerny - ciekawostka dla fanów twórczości, lubujących się w kolekcjonowaniu i komplementowaniu dorobku swoich ulubionych twórców. Umiarkowanie, głównie im, polecam!

Twórczość Dana Simmonsa spotyka się z różnorakim odbiorem a ja sam spośród jego dorobku bez wahania i cienia przesady umieścić mogę powieści, które uważam za kamienie milowe, zarówno horroru ("Drood"),science-fiction i swoistego melanżu tych gatunków z wątkami religijnymi, mitologicznymi i powieścią historyczną. To z pewnością pisarz wszechstronny, erudyta i sprawny...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1606
376

Na półkach: ,

Czytelnikowi, które zna i uległ twórczości Simmonsa nasunie się spostrzeżenie, że autor eksperymentuje, rozlicza niczym Oliver Stone, uzupełnia pewne wątki ze swych wcześniejszych powieści i... odcina kupony. Choć to ostatnie robi bardzo zręcznie.
Nie tyle wielowątkowy co wielotematyczny to zbiór opowiadań, snujący się w oparach śmierci. Śmierci przypadkowej, zamierzonej, złośliwej, a często naturalnej po prostu.
„Modlitwy do...”
Na pewno w pamięć zapada doskonałe opowiadanie „Vanni Fucci...”, w którym pensjonariusz piekła obnaża hipokryzję i obłudę kościoła. Równie dobre są „Wądoły Iversona”, o makabrycznej modzie na rekonstrukcje wojen i świętowanie rzezi przez tych, którzy nie mają najmniejszego pojęcia czym jest wojna, wojna która dla niektórych uczestników jeszcze się nie zakończyła.
Przyjemna wampiryczna „Metastaza”, bo i wampiry mają upodobania ciekawe. (opowiadania wampiryczne wypadają świetnie w tym zbiorze.)
„Czas wszystek...”
Ten cykl rozpoczyna się mocnym uderzeniem. Opowiadanie „Poszukiwania Kelly Dahl” to Simmons topowy. Wartka i zaskakująca akcja (coś jakby przenicowany „Szósty zmysł”),doskonały pomysł i świetne podłoże psychologiczne.
„Sieroty...”, „Dziewiąty dzień” to powrót do korzeni. Niebywałą przyjemność mi one zrobiły, bo i muśnięcie arcydzieła „Hyperionu”, odrobinę „Olimpu”. Czy te opowiadania są znaczące dla poprzednich sag? Zdecydowanie nie, ale i tak dobrze się je czyta. Jakby to napisać: Drzewostatków i Dzierzby nigdy dość.
„Na K2...” to kolejna perełka w zbiorze – wyprawa na tytułowe K2 ma skład iście fantastyczny: trzech ludzi i kosmita. Poza tym, że opisowo jest to kalka „Abominacji”, to jednak przesłanie głębsze, bez moralizowania, ale na tyle wyraziste, żeby zostało w pamięci.
„Miłość i śmierć” - ostatni i chyba najsłabszy zbiór opowiadań. Najbardziej zapada w pamięć „Śmierć w Bangkoku” - opowieść o zatraconym badaczu kultur, kryptogeju i zemście, a wszystko w oparach seksu oralnego. To takie nieślubne dziecko „Pieśni bogini Kali”.
„Flashback” - dziwaczny ponad miarę, a ostatni „Wielki kochanek” pozostaje zagadką, bo nijak mi do tego zbioru nie pasuje.

Czytelnikowi, które zna i uległ twórczości Simmonsa nasunie się spostrzeżenie, że autor eksperymentuje, rozlicza niczym Oliver Stone, uzupełnia pewne wątki ze swych wcześniejszych powieści i... odcina kupony. Choć to ostatnie robi bardzo zręcznie.
Nie tyle wielowątkowy co wielotematyczny to zbiór opowiadań, snujący się w oparach śmierci. Śmierci przypadkowej, zamierzonej,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    236
  • Posiadam
    68
  • Przeczytane
    43
  • Teraz czytam
    9
  • Chcę w prezencie
    7
  • Artefakty
    7
  • E-book
    3
  • Do kupienia
    3
  • Audiobook
    2
  • Sci-fi
    2

Cytaty

Więcej
Dan Simmons Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także