Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Keith Roberts
18
6,6/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,6/10średnia ocena książek autora
158 przeczytało książki autora
381 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Pawana Keith Roberts
6,1
Historie alternatywne kuszą wielu autorów swobodą kształtowania rzeczywistości niewybranych. Łatwym wydaje się wybór zdarzenia, które dało początek historii alternatywnej, gorzej jest zazwyczaj z opisywaniem takiej alternatywy.
Nie inaczej jest i w Pawanie. Oczywistym czarnym charakterem dziejów jest wszechwładny Kościół katolicki, ale i stereotypowym. Porażającą jest natomiast głębokość formatowania ludzi w tej rzeczywistości żyjących. Postęp technologiczny i techniczny jest nieunikniony, ale ich wpływ na rozwój społeczny i cywilizacyjny jest z premedytacją dawkowany głodową kroplówką wiary. Ludzie boją się cokolwiek wyobrażać, a jeśli już, to i tak są to wyobrażenia formatowane rzymskim dogmatyzmem.
W historiach alternatywnych lubię jednak te kreowane mozaikowo - tu mozaikowość zapewnia czas opowiadań z różnymi bohaterami pospołu. Pawana opowiada nam historię, co do tej mozaikowej zasady tak, jak to czynią Dzikie karty G.R.R. Martina i Roma Eterna R.Silverberga, gdyby wymienić najbardziej oczywiste analogie. Nieznośną jest natomiast w tej Pawanie namiętność do mówienia iluzjami i projekcjami umysłów, jakkolwiek pierwszy takt ma
świetną puentę (opowiadania - rozdziały są w Pawanie taktami muzyki dziejów). Intrygującym jest też zakon sygnalistów i komunikacja semaforowa przywołująca skojarzenia organizacją i działaniem z... transmisją danych (ale nie herezja Internetu).
Dalej wygrywane takty zręcznie prowadzą do związania ich wszystkich w epilogu. Mimo to, trudno się to czyta i nie raz trzeba walczyć ze znużeniem podczas lektury. Za tę walkę 5*, ale jednak polecam.
Wielka Księga Science Fiction, t.2 Clifford D. Simak
6,2
Równie dobra część jak poprzednia, choć początkowo niewiele na to wskazuje. Książkę otwiera bowiem nieciekawy, wręcz drętwy Geoffrey A. Landis z dość długą "Wyprawą do czarnej dziury". Ani pomysł nie zachwyca (ot, próba zbadania, co będzie, jak się wleci w dziurę),ani poprowadzenie fabuły nie potrafi zainteresować, ani puenta nie satysfakcjonuje, nie mówiąc już o nieco mętnie skonstruowanym, nijakim bohaterze. Znacznie lepiej wypada Colin Kapp i jego "Cień i Mrok" (eksploracja strefy cienia na jednej ze skolonizowanych planet),ale po nim następuje kolejny nijaki tekst, czyli "Złośliwość rzeczy martwych" H. Chandlera Elliotta (internista zastanawia się nad prawdziwością teorii wysuniętej przez jednego z pacjentów psychiatryka, że przedmioty przejawiają wrogość wobec ludzi).
Później jest już tylko lepiej - za wyjątkiem bełkotliwych i zwyczajnie irytujących "Skrawków" Briana W. Aldissa (abstrakcyjne rojenia błotno-wodnej istoty, która być może była człowiekiem). "Prawdziwy puls maszyny" Michaela Swanwicka, publikowany u nas już kiedyś w "Fenixie" (9/2000),oferuje przypadkowe spotkanie raczej pechowej astronautki z bytem, który od milionów lat siedzi niezauważony w Układzie Słonecznym. "I wślizgnę się do obozu twego..." Erica Franka Russella proponuje spojrzenie na jeden z aspektów naszego życia z zupełnie innej perspektywy. "Refugium" Stephena Baxtera zapiera dech szeroko zakrojoną panoramą dziejów kosmicznych cywilizacji oraz związanym z tym powodem milczenia kosmosu. Wszystkie te powyższe teksty są bardzo porządnie napisane, i to od każdej możliwej strony, trudno je jednak uznać za jakieś przełomowe dokonania w literaturze SF. Są dobre, ale nie tak dobre, jak pozostałe trzy opowiadania.
Pierwsze z nich to znana już w Polsce "Śmierć w domu" Simaka (pierwotnie wyszła w klubówce "Nowe światy Clifforda Simaka" a potem w zbiorze "Ludojad"),opowiadająca o prostym farmerze, który znajduje w lesie konającego obcego i zajmuje się nim, borykając się potem z konsekwencjami swojego postępowania. Tekst ciepły, mądry, trochę nostalgiczny. I mimo wszystko podnoszący na duchu.
Drugie wspaniałe opowiadanie to "Tylko moje życie³" Johna Morressy'ego. W zasadzie futurystyczny kryminał w świecie, gdzie ludzie chętnie się klonują, by mieć grupę rzeczywiście bliskich przyjaciół, doskonale się rozumiejących i potrafiących wspólnie znacznie więcej zdziałać niż w pojedynkę. Jeśli jednak intryga jest faktycznie ciekawa i splątana, a postaci uroczo rozpisane, to najbardziej uwagi wart jest mimo wszystko sposób, w jaki to opowiadanie zostało napisane. Otóż każda myśl i każda wypowiedź bohatera jest oznaczana numerkiem klona, który się z nią identyfikuje. Dzięki temu autor nie dość, że dostarcza rozrywki intelektualnej, krasząc ją drobinkami sympatycznego humoru, to jeszcze prowadzi z czytelnikiem swego rodzaju grę w uszeregowanie postaci, które biorą udział w opowieści.
Natomiast ten trzeci, jak dla mnie najlepszy tekst, to "Wysoka Ósemka" Keitha Robertsa. Przez dłuższy czas nie sugerujący związku z fantastyką (ot, problemy z konkretną podstacją energetyczną),gdy zaś związek ten w końcu się klaruje, to sprawia wrażenie niezupełnie przystającego do reszty zawartych w książce tekstów, próbujących grać twardą SF. Czyta się go jednak doskonale, wręcz z wypiekami na twarzy, a obraz, jaki się wyłania z opowieści, ze strony na stronę coraz mocniej jeży włos głowie. Idealnie dawkowanie informacji, idealne proporcje opisu do akcji, a do tego historia bliska grozy, zapadająca w pamięć naprawdę na długo. Tym bardziej sugestywna, że finał wcale nie podaje na tacy rozwiązania. Pamiętam, że podobnie mi się czytało "NACIŚNIJ ENTER (PRESS ENTER)" Johna Varleya. Jakaż szkoda, że tak doskonale napisane opowiadania trafiają się tak rzadko...