rozwińzwiń

Lunatycy

Okładka książki Lunatycy Hermann Broch
Okładka książki Lunatycy
Hermann Broch Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie Seria: Biblioteka Klasyki literatura piękna
597 str. 9 godz. 57 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Biblioteka Klasyki
Tytuł oryginału:
Die Schlafwandler
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Dolnośląskie
Data wydania:
2005-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2005-01-01
Liczba stron:
597
Czas czytania
9 godz. 57 min.
Język:
polski
ISBN:
8373841970
Tłumacz:
Sławomir Błaut
Średnia ocen

7,9 7,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,9 / 10
59 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
213
213

Na półkach:

To jest coś ultra-wybitnego. Koniec wilhelmińskich Niemiec - koniec pewnego świata. Wspaniale napisane.

To jest coś ultra-wybitnego. Koniec wilhelmińskich Niemiec - koniec pewnego świata. Wspaniale napisane.

Pokaż mimo tovideo - opinia

avatar
55
37

Na półkach:

Ta książka jest po prostu rewelacyjna ;D

Ta książka jest po prostu rewelacyjna ;D

Pokaż mimo to

avatar
1128
749

Na półkach: , ,

Czy to zdeformowane życie ma jeszcze rzeczywistość? Czy ta przerośnięta rzeczywistość ma jeszcze życie? Patetyczny gest gigantycznej gotowości na śmierć kończy się wzruszeniem ramion – oni nie wiedzą, dlaczego umierają; wyzbyci rzeczywistości wpadają w pustkę, jednakże otaczani i zabijani przez rzeczywistość, która jest ich, gdyż rozumieją jej
przyczynowość. -- Można powiedzieć, że przeciętny człowiek, którego życie upływa między korytem a łóżkiem, nie ma w ogóle żadnej ideologii i stąd łatwo go było pozyskać dla ideologii nienawiści.220 --366 Rozpad wartości (9)Ekskurs teoriopoznawczy - Czy te czasy mają jeszcze rzeczywistość? Czy posiadają rzeczywistość wartości, w której
przetrwa sens ich życia? Czy istnieje rzeczywistość dla niebycia w nieżyciu? -- w koncepcji Hegla wartość absolutna występuje najwyraźniej w pojęciach zarówno „ducha świata”, jak i „sędziowskiej roli historii” == zgubnym skutkiem ubocznym, który polegał na rozbiciu całości poznania na przyrodnicze, wyzbyte wartości, i humanistyczne, odniesione do wartości – było to, jeśli ktoś chce, pierwsze bankructwo filozofii -- Osoba jako taka może być zupełnie bezwartościowa, ba, wroga wartościom, na przykład hersztem bandy albo dezerterem, ale jako ośrodek wartości z
przynależnym do niej kręgiem wartości jest mimo to dojrzała do biografii i do historii.

Czy to zdeformowane życie ma jeszcze rzeczywistość? Czy ta przerośnięta rzeczywistość ma jeszcze życie? Patetyczny gest gigantycznej gotowości na śmierć kończy się wzruszeniem ramion – oni nie wiedzą, dlaczego umierają; wyzbyci rzeczywistości wpadają w pustkę, jednakże otaczani i zabijani przez rzeczywistość, która jest ich, gdyż rozumieją jej
przyczynowość. -- Można...

więcej Pokaż mimo to

avatar
23
17

Na półkach:

Hermann Broch to bodaj najmniej rozpoznawalny spośród wielkich modernistów i nie objął patronatu nad szkołą kontynuatorów jego swoistego stylu w epoce. Nie dlatego, że jego spuściźnie czegoś brakuje albo tematy, które jako pierwszy poruszył nie były świeże, tylko dlatego, że Broch się przebudził, kiedy w Europie zapanowała noc. Przyszedł Hitler i zmiótł kulturę niemiecką na lata. Lunatycy zostali odkopani długo po wojnie, w Polsce ukazali się tylko dwukrotnie w 1963 i 1993 do tego niskim nakładem, co widać po obecnej dostępności książki.

Jak na modernistę przystało, Broch stworzył daleko idący eksperyment formalny, ale w przeciwieństwie do dominującego modernizmu akademickiego, on nie usiadł na fotelu w gabinecie wysforowany przed tłuszczę w pogoni za uchwyceniem tego, co dzieje się w awangardzie, tylko ustawił swój fotel w przeciwną stronę, żeby rzucić światło na to, przed czym uciekaliśmy, na to co się waliło w gruzy. Od etatowców modernistycznych różnił się pewnie głównie swoim podejściem do bohaterów. Była to epoka, gdzie celowo ubezwłasnowolniło się aktorów i nikt już nie chciał być oszukiwany przez maski w postaci bohaterów jakie przybiera narrator, by przykryć "ja" i zatrzeć wyraźne interpretacyjne ślady. Broch pozostaje nieuchwytny, nie odbiera swoim postaciom prawdopodobieństwa, żeby kupić sobie rzekomo lepsze środki wyrazu.

Tercet bohaterów w ogóle stanowi trzon powieści. Powieści w liczbie mnogiej, bo każdy z bohaterów jest główną postacią dla trzech pozornie odrębnych narracji następujących po sobie. Są to odpowiednio "1888 Pasenow, czyli romantyzm", "1903 Esch, czyli anarchia" i "1918 Huguenau, czyli rzeczowość". Każdy ze śródtytułów opatrzony jest datą i razem spinają one niemal dokładną klamrą okres wilhelmiński w Niemczech. Tezą w takim ujęciu chronologicznym jest wyraźnie obserwowalny kryzys wartości w Europie, które niegdyś ulane niby ze spiżu, teraz zostały rozniesione w pył.

Trzy powieści wewnątrz Lunatyków różnią się nie tylko głównym bohaterem, ale też stylem, językiem i formą(!) Jest to zupełnie nowy w tamtych czasach synkretyczny gatunek prozy polihistorycznej lub gnozeologicznej. Pierwsza część jest formalnym nawiązaniem do tradycyjnej dziewiętnastowiecznej powieści pozytywistycznej przez niektórych uznawana nawet za jej pastisz; drugiej przypisuje się wyraźne podobieństwo do Prousta, a trzecia anektuje wewnątrz swojej struktury rozdziały poetyckie i podzielony na dziesięć części odautorski esej filozoficzny pt. Rozpad wartości i to ta ostatnia powieść -- Huguenau, czyli rzeczowość, stanowi o polihistoryzmie Lunatyków i pokazuje też nieskończoną pojemność formalną sztuki powieści; krzyczy, że wbrew temu o czym się zaczynało przebąkiwać powieść nie zbankrutowała. Tomik poezji nie pomieści w swojej treści powieści ani filozofii, traktat filozoficzny nie będzie poezją ani nie ma narracji, ale powieść ma w sobie dość miejsca na zestawienie wszystkiego.

Tytułowi Lunatycy, to ludzie, którzy jak we śnie błąkają się w rzeczywistości i poszukują fundamentu, oparcia i stałych odniesień w dobie ich relatywizmu jeśli nie postępującej całkowitej zagłady. Na domiar złego wymyka im się logiczna przyczynowość wszelkich ich akcji i sądów, nie obcują z racjonalnym porządkiem w zbiorze określonych elementów, tylko błądzą w lesie symboli, które się ze sobą mieszają i stale zmieniają się ich desygnaty. Taki stan rzeczy odbiera ich decyzjom stosowny ciężar i powagę, i przyprawia ich o to, co później Kundera (zresztą zafascynowany Lunatykami) nazwie nieznośną lekkością bytu i podda dalszej diagnozie.

Każdy z nich ze zmieniającym się porządkiem rzeczy zmaga się na swój sposób. Porucznik, a potem major von Pasenow -- to wręcz chorobliwy romantyk, najbardziej obłąkany z ich trójki, opowieść o nim przywodzi na myśl cervantesowskiego Don Kichote'a. Jego zapięty na ostatni guzik mundur jest metaforą bezwzględnej ideowej i etycznej pryncypialności. Mundur jest szczególnym i doskonale opisanym symbolem dla Pasenowa i wyraża jego stosunek do świata i miłości. Zwłaszcza miłość w jego wydaniu to dziwaczny bezduszny romantyzm, a kompletnie pozbawiony uczucia związek z Elżbietą i pozostawienie dla niej dziwki Rużeny, którą zdawał się szczerze kochać, jest tylko symbolicznym hołdem dla abstraktu wartości okołomałżeńskich, do których przejawia wpojony melancholiczny szacunek i który wydaje się nim bezustannie powodować. Istotne jest jednak, że pomimo uczuciowego pomylenia Pasenow ma bardzo sztywny kręgosłup moralny, a jego poczucie etyki jest o tyle stuprocentowo pewne, co całkiem jałowe i odrealnione.

Inaczej ma się sprawa z buchalterem Eschem, to typ zakorzenionego w etosie drobnomieszczańskim taniego zbawcy świata i wiecznego prozelity, dla którego świat dzieli się na dwie rubryki -- "winien" i "ma" i jest wspaniale czarno-biały. Esch pragnie wartości i zdolności odróżniania dobrego i złego, co z kolei dla niego jest absolutnie niedostępne, bo nic nie okazuje się być takim jakim się mu wydawało. Stale próbuje on kochać, dorobić się (czasem w wątpliwy moralnie sposób) być dobrym i nie umrzeć z nudów, ale przychodzi mu to wszystko z trudem, bo zasady, na których te powinności życiowe spełnia ciągle ulegają zmianom, a natura sprawiedliwości, którą on próbuje wymierzać sfinksowo ukrywa przed nim oblicze.

Hugueunau z tej trójki jest najgorszym przypadkiem, występuje w części, w której progresja upadku wartości sprawiła, że brak wartości stał się jedyną wartością obowiązującą i jest doskonale dostosowany do takiego świata. To natura całkowicie uwolniona od rozterek moralnych. Wojenny dezerter, który dołącza ostatni do opowieści i wreszcie współtworzy spójny tercet, wokół którego rozegra się finał tej ogromnej powieści. Będąc najgorszym z nich oczywiście zatryumfuje, żeby nie spoilować nie powiem jak, ale to nie jest aż takie ważne. Ważne jest to jak genialnie i wielowymiarowo Broch (to, co napisałem to bardzo drobny zarys, który nijak zjawiska nie oddaje) zdiagnozował zmianę ducha czasów i w odpowiednim momencie zabił na alarm, mimo że nie dał i nie mógł dać żadnych środków zaradczych ani nadziei dla humanizmu europejskiego.

Hermann Broch to bodaj najmniej rozpoznawalny spośród wielkich modernistów i nie objął patronatu nad szkołą kontynuatorów jego swoistego stylu w epoce. Nie dlatego, że jego spuściźnie czegoś brakuje albo tematy, które jako pierwszy poruszył nie były świeże, tylko dlatego, że Broch się przebudził, kiedy w Europie zapanowała noc. Przyszedł Hitler i zmiótł kulturę niemiecką na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
650
319

Na półkach: , ,

Są takie powieści, które niczym huragan wciągają człowieka i nie można się oderwać od lektury. Z tym Brochem było zupełnie inaczej. Pierwsza część irytowała mnie tak bardzo, że chciałam ją rzucić w diabły. Wydawała się zbyt przyziemna i jakaś drętwa zupełnie niepodobna do dzieł Prousta czy Manna, tak jak to zapowiedziano we wstępie. Ale jestem uparte zwierze i chociaż poziom frustracji zwiększał się, a apogeum osiągnęłam, jak doszłam do fragmentu: "Bardzo pan jest do niego przywiązany, Joachimie? – Jej słowa i jej głos przyjemnie brzmiały w uszach Joachima uprzytomniły mu, że siedzi naprzeciw ludzkiej istoty, nie krajobrazu [...] co za bełkot - pomyślałam i tak właściwie miałam doczytać stronę do końca i dać sobie spokój z historią Pasenowa. Bohatera ogarniętego niezrozumiałą dla mnie paranoją demonizowania Bertranda - swojego przyjaciela. Ale Broch zdążył już zgwałcić mój umysł, a nawet dokonał jeszcze gorszej zbrodni, bo on hipnotyzuje czytelnika, pif - paf; trafiony- zatopiony. I oto nie wiadomo kiedy stajemy się somnambuliczną świadomością wessaną w tę niesamowitą historię. Język jakim operuje Broch daleki jest od tego co zwykło nazywać się językiem poetyckim, raczej operuje topornymi zwrotami. Na przykład na pieniądze mówi forsa, kobiety, to baby, a dzieci bachory. I chociaż takich obrzydliwie brutalnych zwrotów jest duzo wiecej, to jednak w odbiorze ta powieść zachowuje pewnego rodzaju eteryczność. Tak jakby słowa szły jedna drogą, a percepcja drugą. I chociaż mamy tu trzy różne postacie, trzy różne epoki, to jednak tak naprawdę tworzą one pewną całość, otóż Pasenow to człowiek pełen ideałów, niemalże Don Kichot swoich czasów, nawet ta jego obsesja na punkcie Bertranda miał coś w sobie z romantycznej walki z wiatrakami, człowiek wierny służbie i zasadom i trudno nie zauważyć, (że jego) historia zatoczyła koło.
Esch, dla mnie to postać bez emocji, a raczej pozbawiona namiętności. To wszystko co robi nie wynika w jego przypadku z realizacji pragnień lecz z jest wypadkową obu postaci. Esch pchniety w ramiona kobiety nie uprawia z nią seksu, nie kocha się, on po prostu kopuluje. On nawet nie szuka namiętności, jest jak rozbitek, który przyjmuje co los mu daje.

I wreszcie Huguenau to wypadkowa poprzednich postaci, która zatruta bezideowością, brakiem wartości stała się owocem swoich czasów. Nie umiem jednoznacznie stwierdzić, ze jest on postacią negatywna, chociaż jest to postać płytka, bezrefleksyjna i irytująca, jego intencje nie są czyste, a zamiary szlachetne, moim zdaniem nie wynikają z samego zepsucia, bo on jako człowiek pragmatyczny po prostu częściowo dopasowuje się do okoliczności, a częściowo okoliczności dopasowuje do swoich potrzeb. Warto tu wspomnieć, że ta trzecia jest nie tylko podsumowująca lecz jest mozaiką stylów. Raz mamy narratora w trzeciej osobie, innym razem w pierwszej, mamy fragmenty eseistyczno-refleksyjnej bogate w gorzką ironię, dyskursy filozoficzne, sceny z dramatu i też trochę dekadenckiej poezji.
I trudno tu nie zgodzić się z Brochem, ze rozpad zaczyna się wcześniej, dużo wcześniej nim zauważy się pierwsze symptomy. I też nie rozumiem jak to całe zło mogło się stać, ze człowiek stworzony na podobieństwo Boga uznał logikę wojny. Zniewolony religijnym fanatyzmem umysł śni o wolności

Są takie powieści, które niczym huragan wciągają człowieka i nie można się oderwać od lektury. Z tym Brochem było zupełnie inaczej. Pierwsza część irytowała mnie tak bardzo, że chciałam ją rzucić w diabły. Wydawała się zbyt przyziemna i jakaś drętwa zupełnie niepodobna do dzieł Prousta czy Manna, tak jak to zapowiedziano we wstępie. Ale jestem uparte zwierze i chociaż...

więcej Pokaż mimo to

avatar
630
629

Na półkach:

Ta książka wgniotła mnie w fotel....choć pewnie nie umiałbym wytłumaczyć dlaczego...Ale po kolei...powieść składa się z trzech części.Pierwsza to historia Joachima von Pasenowa - młodego ziemianina,który siła rodzinnych tradycji wstępuje do wojska.Ponieważ ta część jest opatrzona podtytułem romantyzm Pasenow jest typowym romantykiem.Targają nim sprzeczne uczucia,emocje,niepewności jednak nie potrafi wyzwolić się z ram ,zwyczajów i zachowań wynikających z jego urodzenia,kariery wojskowej, wpływu rodziny i środowiska.
Część druga-August Esch czyli anarchia.Jest to historia młodego buchaltera,który czuje się upokorzony,krzywdzony i niedoceniany przez otaczający go system....zawodowy,społeczny,towarzyski...Winni są kapitaliści,prezesi,przełożenia ale także związkowcy...bez znaczenia czy lewicujący czy chrześcijańscy.Pełen energii zmienia pracę,miasto,pakuje się w ryzykowne i mało nobilitujące interesy(zapasy kobiet) marzy o Ameryce,romansuje,łajdaczy i używa życia...a przede wszystkim szuka wolności w sobie i dla siebie.Nie do końca jest tu konsekwentny bo czasem sam narzuca sobie jakieś wydumane obowiązki(motyw Ilony).Z czasem jego wojowniczość łagodnieje a on sam świadomie wybiera...stabilizację?miłość?przeznaczenie?...u boku kobiety(cudownie naszkicowana postać matki Hentjen)
Trzecia opowieść...Huguneau czyli rzeczywistość....To najobszerniejsza i zdecydowanie najważniejsza część książki.To tutaj powieść bardzo dobra przenosi się na wyższy poziom...Znajdujemy się 1918 roku,wojna się kończy,widmo rewolucji krąży,wszędzie niepewność,strach i poczucie tymczasowości. Huguneau to dezerter,kupiec,cwaniak,karierowicz...czyli rzeczywistość.Spotyka tu romantyzm(Pasenow) i anarchię(Esch)....kto okaże się silniejszy?Tak....dzięki intrygom,oszustwom i bezwzględności Huguneau osiąga swój cel i jako jedyny wyszedł z tej wojenno-rewolucyjnej zawieruchy bez szwanku a nawet z wymiernymi korzyściami materialnymi....i nawet nie zauważył ,że stracił resztki człowieczeństwa.
Nieoczekiwany sojusz Pasenowa i Escha ,którego spoiwem okazała się wiara nie wytrzymał zderzenia z rzeczywistością. Pasenow szuka pociechy w Bogu bo tak jest wychowany i taka jest jego tradycja,Esch- bo tylko Bóg mu daje nadzieję na lepszy,sprawiedliwszy świat.
Równolegle poznajemy inne smakowite wątki(Jaretzyky,Maria z Armii Zbawienia,Hanna,lekarze z lazaretu).Potęguje to klimat końca wojny,nadchodzącej klęski i zmian.
To tyle...co jest przesłaniem tej książki?...Według mnie Broch sugeruje,że obecna cywilizacja ulega rozpadowi.Wszystkie instytucje państwowe,religijne,kulturalne ,a także relacje międzyludzkie są pustą formą,która dawno zgubiła treść,a trzyma się jeszcze tylko siłą przyzwyczajeń....a może to przesłanie jest całkowicie inne?
Warto i jeszcze raz warto poznać tę książkę mimo,że czasem wyda się Wam nudna lub niezrozumiała.Nie zawsze musi być ciekawie i przejrzyście..

Ta książka wgniotła mnie w fotel....choć pewnie nie umiałbym wytłumaczyć dlaczego...Ale po kolei...powieść składa się z trzech części.Pierwsza to historia Joachima von Pasenowa - młodego ziemianina,który siła rodzinnych tradycji wstępuje do wojska.Ponieważ ta część jest opatrzona podtytułem romantyzm Pasenow jest typowym romantykiem.Targają nim sprzeczne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
899
77

Na półkach:

To jest powiesc pelna, zamknieta, doskonala. Tam nie ma juz nic do dodania. I wszystko co zawarte to juz i tak umarlo. Spoznilismy sie zeby ratowac nasza kulture, wartosci. Wspolczesnosc unifikuje nas wprawia w nowe mundurki jednakowej bladej wartosci gdzie tradycja i kultura przybieraja forme wiejskiej orkiestry odswiezajacej z przymrozeniem oka tradycje, ktora tylko nabiera sensu podczas uroczystosci lub zapomnianych uniesien. Zycie ewoluuje, jakos zle, te emocje ktore gonia nasze popedy i krew z zylach choc nie musi ona byc szlachetna i nawet lepiej kiedy nie jest wiec uscielamy sobie zycie lokciami, bagnetami, slowami jak noze ostrymi, pozadaniem ktore ujcie bierze w niszczeniu nas samych; i kultura, architektura, literatura, to wszystko musi poluzowac pasa, dac sie zbeszczescic, nie tylko przez czas i historie ale co najbolesniejsze przez podlosc i smrod i krew i poped, hipokryzje i hahaha romantyzm tak naiwny ze az tragiczny, pokrywajacy znieksztalcone resztki tego co mialo dla nas stanowic wzor wartosci jako historycznosc i tradycja

To jest powiesc pelna, zamknieta, doskonala. Tam nie ma juz nic do dodania. I wszystko co zawarte to juz i tak umarlo. Spoznilismy sie zeby ratowac nasza kulture, wartosci. Wspolczesnosc unifikuje nas wprawia w nowe mundurki jednakowej bladej wartosci gdzie tradycja i kultura przybieraja forme wiejskiej orkiestry odswiezajacej z przymrozeniem oka tradycje, ktora tylko...

więcej Pokaż mimo to

avatar
493
112

Na półkach:

Nadgryzione.
Przeczytałam pierwszą część. Zakochałam się. Zaczęły się zajęcia i muszę przerwać ten owocny romans. Wrócę !

Nadgryzione.
Przeczytałam pierwszą część. Zakochałam się. Zaczęły się zajęcia i muszę przerwać ten owocny romans. Wrócę !

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    358
  • Przeczytane
    80
  • Posiadam
    19
  • Teraz czytam
    8
  • Literatura austriacka
    5
  • Ulubione
    3
  • Powieści
    3
  • Do kupienia
    2
  • Klasyka
    2
  • Audiobooki
    2

Cytaty

Więcej
Hermann Broch Lunatycy Zobacz więcej
Hermann Broch Lunatycy Zobacz więcej
Hermann Broch Lunatycy Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także