Marketingowa hucpa -- im dalej w las, tym przeglądałem książkę z większym niesmakiem, bowiem nie byłem w stanie (jak i zresztą nie miało to sensu) jej już czytać. Pokrótce -- jesteś wrakiem człowieka, ponieważ biegałeś maratony ze złamaną nogą? Bardzo częsty błąd, ale nie martw się, będzie OK, wystarczy, że autor uwolni Cię od nadmiaru gotówki. Nie zapomnij kupić też tuzina piłek do masażu, po 200 złotych sztuka.

No dobrze, konkrety -- po pierwsze, ględzenie. Autor nie jest w stanie podać jakiejś reguły, temat musi otwierać zdjęcie od czapy, zdanie wstępu rozplanowane na 2 strony, "autentyczna" historia, zachęcający komentarz współautora, z 5 powtórzeń i gdzieś wśród tego ślinotoku, trzeba wyłuskać, żeby nie chodzić jak kaczka.

Autentyczne historie -- może i są autentyczne, ale ponieważ przedstawiają taki obraz samozniszczenia, iż ja rekomendowałbym poszkodowanym nie rozciąganie stawów, tylko kontrolę mózgu. To niedoceniany, ale bardzo ważny organ w naszym ciele.

Gadżeciarstwo -- odpoczywaj w skarpetach kompresyjnych, pij izotoniki, masuj się piłką za jedyne $$$. Słowem -- kup, kup, kup...

Zdjęcia ćwiczeń -- np. na stronie 63 znajdziemy wzorcowe zdjęcie, jednolite podłoże, białe tło, postać. Prezentacja jest doskonale czytelna. Cała reszta to zdjęcia z niedoświetlonej siłowni, z toną żelastwa w tle i pod sufitem, a na niektórych jeszcze łażą postronne osoby. Opisy są przestrzenne, gdy kamera zamocowana jest na sztywno, więc naszej wyobraźni pozostaje dopisać jak dana scena wygląda z boku.

Naukowość -- ponieważ autor zaprzecza samemu sobie (nie rozchylaj stóp, a nie, tu możesz), a wady jakie prezentuje niekiedy kwalifikują się do Monty Pythona z ich Ministerstwem Głupich Kroków, więc bardzo sceptycznie podchodzę i do reszty, nawet do słynnych minimalnych butów (ciężar biegacza kompresuje podeszwę buta, więc spadek podeszwy na półce będzie inny niż pod obciążeniem -- ale ten czynnik autor całkowicie pominął).

Szamanizm -- autor obala mity jednocześnie tworząc nowe. Tak jest w przypadku chodzenia boso -- to nie zawsze jest samo zdrowie; niżej podpisany rozpędził się tak po lecie, że jesienią dostał porażenia nerwów stóp (zimne kafelki). Kto będzie ponosił odpowiedzialność za te rady "rób tak i tak, bo ja tak mówię"?

Jasne, każdy autor chciałby trzaskać książki hurtem -- "Skazany na trening" to serial, Al Kavadlo "pisze" albumy, niemniej jednak w tym przypadku według mnie autor przeholował. O ile np. przy "Przesuwaniu granic" Ala Kavadlo mogę książkę otworzyć na dowolnej stronie i już jestem na bieżąco, tak tutaj muszę poznać kontekst 4 sąsiednich stron, zignorować dykteryjki, wyżąć tekst z propagandy, no i wreszcie mogę dokopać się do sedna.

To niestety teraz przyjdzie mi robić, jeśli będę chciał jakoś wyzyskać już wydane pieniądze. Podsumuję to tak -- gdybm mógł cofnąć czas kupiłbym "Bądź sprawny jak lampart", może ta pierwsza pozycja była uczciwiej napisana, tej nie polecam.

Marketingowa hucpa -- im dalej w las, tym przeglądałem książkę z większym niesmakiem, bowiem nie byłem w stanie (jak i zresztą nie miało to sensu) jej już czytać. Pokrótce -- jesteś wrakiem człowieka, ponieważ biegałeś maratony ze złamaną nogą? Bardzo częsty błąd, ale nie martw się, będzie OK, wystarczy, że autor uwolni Cię od nadmiaru gotówki. Nie zapomnij kupić też tuzina...