Bardzo ciekawiła mnie lektura ostatniego tomu sagi Knightfall. Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Teoretycznie poprzedni tom domknął większość wątków i kolejny rozdział nie był do końca potrzebny. „Nowy początek” traktuje bardziej jako deser niż pełnowartościowe danie. Poprzednie tomy tworzyły zamknięta całość, ale z przyjemnością sięgnąłem po dodatkową porcję Batmana. Lektura dostarczyła mi sporo frajdy, ale z drugiej strony nie straciłbym szczególnie dużo odpuszczając sobie ten tom. Niemniej jednak nie mam prawa na nic narzekać. Piąty tom Knightfalla oprócz doskonałej rozrywki, dostarczył nam fajną relacje pomiędzy dwoma Robinami (Dickiem Greysonem i Timem Drakiem),rozdział poświęcony Alfredowi i powrót… Bane’a. Generalnie to ostatni zeszyt uważam za najlepszy w tym opasłym tomiszczu. Nie mogłem się doczekać konfrontacji Nietoperza ze swoim dawnym nemezis. Z optymizmem spoglądam w przyszłość i już zacieram ręce na lekturę „No man’s land”. Lekturę polecam. Knightfall stanowi dla mnie fantastyczną przygodę do której zamierzam wracać wielokrotnie.
Blue Beetle wpada na trop tajemniczej organizacji, której cele są co najmniej podejrzane - w ten sposób zaczyna się „Odliczanie do Nieskończonego Kryzysu”, jedna z dwóch historii znajdujących się w tym tomie. Opowieści te stanowią wprowadzenie do wielkiego wydarzenia, jakim był wspomniany Nieskończony Kryzys. Fabuła stoi na dobrym poziomie - trochę typowo superbohaterski, a trochę szpiegowskim, przy czym w tle cały czas czai się widmo ogromnej katastrofy. W opowieściach brak jest jednego wyraźnego głównego bohatera, mnogość postaci sprawia, że każda z nich odciska swoje piętno na historii. Naprawdę dobra lektura.