Astonishing X-Men. Tom 3 Warren Ellis 6,1
ocenił(a) na 64 lata temu Początek serii „Astonishing X-men” pisany przez Jossa Whedona okazał się sporym sukcesem. Dzięki świetnie napisanym postaciom i fabule udało mu się stworzyć historię, od której trudno się oderwać. Następnie pałeczkę scenarzysty przejął Warren Ellis, twórca takich serii jak „Transmetropolitan” czy „Planetary”. Czy tak znane nazwisko poradzi sobie z mutantami Marvela?
W pierwszej historii zespół X-men zostaje wezwany do wyjaśnienia zagadkowego morderstwa superistoty. Szybko okazuje się, że denat nie był zwykłym mutantem. Bohaterowie będą musieli stanąć przed nowym zagrożeniem.
Scenarzysta ma tu wiele ciekawych pomysłów. Wykorzystane są tu bardzo oryginalne wynalazki rodem z utworów science-fiction. Dzięki wykładom Beasta można dowiedzieć się więcej jak działa genetyka mutantów i jak wszystko zmieniło się po wydarzeniach z historii „Ród M”. Sięga się tu też po motywy ze starszych komiksów i powracają pewne dawno niewidziane postacie. Tutaj jest mały zgrzyt, bo autorowi nie dostarczono wszystkich komiksów z pewnym bohaterem i przez to nieświadomie zignorował ostatni rozwój tego bohatera, więc postać zachowuje się trochę niezgodnie ze swoim obecnym charakterem.
Również relacje między postaciami są całkiem dobrze napisane. Czuć, że nie są to kukły, ale żywe istoty z bagażem doświadczeniem i swoimi uprzedzeniami. W dialogach często sobie dogryzają i wspominają dawne czasy. Niestety nie jest jednak tak dramatycznie, jak u Whedona, a bohaterom brakuje trochę ikry. Storm, która zastępuje Collossusa, okazuje się zdecydowanie mniej ciekawą postacią.
Fabuła też trochę rozczarowuje. Podobały mi się kolejne etapy śledztwa, które kojarzy się z dobrym kryminałem. Niestety akcja jest strasznie powolna i wydaje się strasznie rozciągnięta na siłę. Z kolei sceny akcji mające rozładować ciężką atmosferę są bardzo chaotyczne i ciężko je śledzić.
W tej części tomu za rysunki odpowiada Simone Bianchi, którego prace w Polsce można było widzieć w komiksie „Thanos powstaje”. Nie jest to łatwa do oglądania kreska. Wszystko wydaje się brudne i zniszczone. Świetnie pokazane są tu cmentarzyska statków kosmicznych czy wnętrze laboratorium. Niestety postacie w jego wykonaniu wyglądają często niezamierzenie strasznie. Na dodatek sceny akcji są dosyć statyczne. Moim zdaniem artysta ta nie pasuje do głównonurtowego komiksu superbohaterskiego i lepiej sprawdziłby się w komiksie niezależnym.
W drugiej historii bohaterowie stają do walki ze swoim dosyć już klasycznym przeciwnikiem czyli krwiożerczymi kosmitami Brood. Jednakże w czasie starcia na Ziemi bohaterowie zostają zaatakowani przez robota Sentinela. Tym razem jednak sentinel składa się z ciała i kości i kiedyś był mutantem…
Po dosyć przegadanej poprzedniej historii, w tej już jest więcej akcji. Tutaj dobrze wyważoną ją ze spokojniejszymi momentami, więc nie ma uczucia znużenia. Jednakże z kolei zabrakło ciekawego pomysłu na fabułę. Jest to motyw wałkowany po raz kolejny w serii, chociaż tutaj całkiem dobrze zrealizowany. Podobało mi się jednak, że przeciwnik dosyć celnie krytykuje tu klisze związane z X-men, które już jednak przed wydaniem tego komiksu były stopniowo porzucane.
Rysujący tu Phil Jimenez reprezentuje bardziej typowe podejście do rysowania komiksu superbohaterskiego. Rysunki są bardzo dynamiczne i czytelne. Wiele jest tu spektakularnych scen, które dzięki odpowiedniemu kadrowaniu są właściwie podkreślone.
W tomie jest też dwuzeszytowa miniseria „Astonishing X-men- Ghost Boxes”. Zawiera ona zamknięte historie dotyczące alternatywnych światów.
Pierwsza z nich opowiada o jednej z misji przeciwnika z głównej serii. Jest to dosyć ponura wizja zdarzeń, która jednak nie oferuje nic specjalnie ciekawego czy pomysłowego. Plus za rysunki Alana Daviesa, który jednak mógłby dodać trochę więcej szczegółów w swoich pracach.
Druga opowieść przedstawia alternatywną wersję X-men z początku XX w. Jest to bardzo klimatyczna i pomysłowa opowieść. Przywodzi na myśl skojarzenia ze steampunkiem. Wielka szkoda, że nie rozwinięto w dłuższą formę. Za rysunki odpowiada tu znany z komiksu „Iron Man – Extremis” Adi Granov. Jego kreska wydaje się dosyć statyczna, ale jednocześnie bardzo dobrze oddaje ludzką anatomię.
W trzeciej historii narratorem jest tu Cyclops z alternatywnego świata, który prowadzi tutaj podsumowanie ostatnich zdarzeń. Bardzo smutna opowieść, która kojarzyła mi się trochę z komiksem „Koniec – Hulk”. Ciężko nie współczuć głównemu bohaterowi, chociaż moim zdaniem nie poddałby się on tak łatwo, jak sugeruje to komiks.
Rysownikiem jest tu Clayton Crain znany w Polsce z komiksu „Ghost Rider – Droga ku potępieniu”. Jego rysunki robią wrażenie rysowanych komputerowo i potrafią wyglądać bardzo spektakularnie. Szkoda więc, że w tej spokojnej opowieści nie może specjalnie się wykazać.
Ostania historia przedstawia losy trójki X-men przemierzających zrujnowaną Ziemię w poszukiwaniu miejsca, skąd można uciec w kosmos. Jest to kolejna przygnębiająca opowieść w stylu powieści „Droga” Cormaca McCarthy’ego. Nie ma tutaj epickich walk czy wynalazków rodem z science-fiction. Jest za to bardzo przyziemne zagrożenie śmiercią z głodu i poczucie beznadziei, które ogarnia bohaterów. Szczególnie finał jest bardzo mocny. Całość podkreślają jeszcze rysunki Kaare Andrewsa, współautora miniserii „Spider-man – Władza”. Szarobure barwy idealnie oddają pustkowia, jakie bohaterowie przemierzają.
Podsumowując, historie zawarte w tomie przedstawiają wiele ciekawych pomysłów. Niestety fabuła jest bardzo rozwlekła i pewne dialogi są niepotrzebnie przedłużane. Również nie wszystkie rysunki dają radę w moich oczach. W porównaniu z dokonaniami Whedona w tej serii jest to spadek formy.