Chuck Dixon - urodzony w 1954 roku, słynny scenarzysta komiksowy. W jego dorobku są obecne takie tytuły jak "The Punisher War Journal", "Catwoman", "Robin" i "Detective Comics". W tym ostatnim stworzył słynne historie "Knihgtfall" i "KnightsEnd", opowiadające o upadku Batmana za sprawą Bane'a.http://
Wymęczył mnie mocno ten komiks. Sama koncepcja, że Joker jest śmiertelnie chory i planuje z przytupem opuścić ten padół łez brzmi obiecująco, ale w przypadku omawianej powieści graficznej wykonanie nie wyszło. Mamy tu przesyt postaci anonimowych nawet dla fanów uniwersum DC, za dużo mordobicia, za mało zaś śmiejącego się i przerażającego Jokera. Słowem - brakuje mi tu klimatu ponurego, mrocznego Gotham, okraszonego zabójczym śmiechem Księcia Zbrodni.
Czy coś zasługuje na pochwałę? Na pewno uwypuklenie nienawiści Barbary Gordon do Jokera, za sprawą której córka Jima Gordona ma wręcz obsesję na punkcie śledzenia poczynań klauna. W pewnym momencie Barbara jest gotowa na wszystko, by dopaść pana J.
Pewnym smaczkiem jest pojawianie się Azraela, a także odwołanie do postaci Nerona, który swego czasu polował na dusze zbirów i bohaterów ze świata DC (szczegóły w tomie "Rozpęta się piekło" kolekcji Hachette).
Na słowa uznania zasługuje też krótki esej umieszczony na końcu albumu, poświęcony zacnej twórczości Briana Bollanda, dzięki któremu możemy cieszyć oko kultowymi okładkami z Jokerem w roli głównej.
Reasumując, komiks ten niestety jawi się jako niewykorzystany potencjał. Nawet wiernym fanom Księcia Zbrodni lektura tej powieści graficznej może nie sprawić frajdy.
Czytając ten epic odbyłem podróż sentymentalną do lat dzieciństwa i czasu, kiedy kupiłem pierwszy komiks o Punisherze, a była to znajdująca się w tym tomie "Układanka Jigsawa". Dla dziecka ery vhs, kina sensacyjnego i karate było to nie lada odkrycie, wcześniej nie czytałem takich komiksów, gdzie czułbym, jakbym oglądał film sensacyjny, znałem już przygody Batman, Supermana oraz Spider-Mana, ale to było cos innego, zywego i realnego. Miłość do Punishera została mi na zawsze, zaś zawarte w tym tomie historie w większości ukazały się w Polsce wydane przez Tm-Semic wltach 90-tych i po latach nadal czyta się je znakomicie, nie trącą myszką, ba, nawet przewyższają stylem i oryginalnością niektore z obecnych komiksów o Franku Castle. W tym tomie znajduja się takie perełki jak wspomniana już "Układanka..." ale także "Działo Brattle'a - zawsze uważałem ten komiks za gotowy scenariusz na świetne kino akcji, wszystkie mają oryginalny klimat i styl i sprawiają, że nawet po lat nic nie straciły ze swej świezości i wciąż czyta się je bez znużenia, a niekiedy nawet z wypiekami na twarzy.