-
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant2 -
Artykuły
Zwyciężczyni Bookera ścigana przez indyjski rząd. W tle kontrowersyjne prawo antyterrorystyczneKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Sherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2016-08-02
Saga Argentyńska to jedna z najbardziej wciągających książek, które miałam ostatnio okazję przeczytać. Nigdy bym nie sądziła, że romans i powieść obyczajowa będą w stanie mnie wciągnąć. Biorąc pod uwagę, że pierwsza połowa powinna mnie znudzić ze względu na opisy życia tych dwóch kobiet, a tak się nie stało, to przyznaje, że Sofia Caspari napisała genialną powieść dla kobiet!
Argentyna XIX wieku nie jest bajką, chociaż wielu ludzi, którzy do niej ówcześnie płynęli, tak właśnie myślało. Przede wszystkim to kraj, w którym ludzie umierają z powodu chorób, których do tej pory nie znali. Jest to także kraj, gdzie bieda zagląda niespodziewanie, a przestępczość rośnie z dnia na dzień. Bycie mordercą, gwałcicielem i złodziejem to fachy, o które najłatwiej w tym przerażającym miejscu.
Nikt nie jest w stanie znaleźć pracy za uczciwą płacę, a zwłaszcza kobiety. Kobiety - poniżane, obrażane i mieszane z błotem, traktowane jak rzeczy. Wielcy panowie, którzy sądzili, iż mogą sobie pozwolić na wszystko to nie zwykłe opowieści. To prawda. I choć trudno uwierzyć w opowieść Sofii Caspari - jest ona nad wyraz prawdziwa i przejrzysta.
Jednak "W krainie kolibrów" to nie tylko dobrze przedstawiony obraz ówczesnej Argentyny. W tej prawdzie XIX wieku Caspari umieściła trójkę bohaterów - Annę, Viktorię i Juliusa. Akcja rozpoczyna się na statku, którym wszyscy podróżują do Argentyny i to właśnie tam Viktoria z Juliusem poznają Annę - samotną, biedną i cierpiącą z powodu choroby morskiej. Ich losy się splatają.
"W krainie kolibrów" to powieść podzielona na kilka części, opowiadana z perspektywy losów dwóch kobiet - Anny i Viktorii. Jak się okazuje, każda z nich musi zmagać się z ludźmi, którzy za wszelką cenę chcą utrudnić im życie. Anna jako służąca stara się znaleźć pracę gdziekolwiek, aby pomóc w utrzymaniu swojej rodziny. I choć jest wyczerpana psychicznie i fizycznie - nie poddaje się. Viktoria natomiast marząca o bajecznym życiu w posiadłości plantatora, zderza się z przykrą rzeczywistością i jakoś musi sobie poradzić.
Książka Caspari to właśnie opowieść o tych dwóch kobietach, które nie dość, że walczą o własną przyszłość, to dodatkowo zmagają się ze światem zagarniętym przez mężczyzn.
"W krainie kolibrów" mimo tego, że jest powieścią dla kobiet - wciąga. Od lektury naprawdę trudno jest się oderwać, ponieważ losy obu kobiet są tak zmienne i interesujące, że chciałam tylko siedzieć i czytać. To wszystko okraszone Argentyną XIX wieku, która niewiele zmieniła się do tej pory, sprawia, że zaliczyłam tę książkę do moich ulubionych i na pewno sięgnę po kolejne tomy.
Saga Argentyńska to jedna z najbardziej wciągających książek, które miałam ostatnio okazję przeczytać. Nigdy bym nie sądziła, że romans i powieść obyczajowa będą w stanie mnie wciągnąć. Biorąc pod uwagę, że pierwsza połowa powinna mnie znudzić ze względu na opisy życia tych dwóch kobiet, a tak się nie stało, to przyznaje, że Sofia Caspari napisała genialną powieść dla...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Są takie książki, które najpierw muszą zainteresować okładka, bo inaczej nigdy nie zwrócilibyśmy na nie uwagi, prawda? Tytuł niewiele nam mówi, a już nie wspomnę o nazwisku autora. Bywa nawet, że do krótkiego streszczenia nie jesteśmy przekonani. Ale kiedy zaczynamy czytać już wiemy, że ta książka będzie cudowna. Właśnie tak jest z "Różami" Leilii Meacham.
W 1836 rodzina Warwicków oraz Toliverów przybywa do Teksasu z zamiarem założenia dwóch plantacji. Przywożą ze sobą róże: czerwone i białe, które już na zawsze zwiążą ich losy razem. Toliverowie zaczynają uprawiać bawełnę, natomiast Warwickowie sadzą drzewa. Sto lat później swoją historię opowiada Mary Toliver, która wspomina o swoich błędnych wyborach życiowych.
"Róże" to tak naprawdę trzy różne opowieści, silnie ze sobą związane. Powieść rozpoczyna historia Mary, która będąc już starszą kobietą wspomina swoje dzieciństwo i młodość na plantacji. To z jej perspektywy możemy poznać dzieje przodków, a także przeczytać o jej miłości do Percy'ego Warwicka. Następnie historię kontynuuje Rachel, mająca odziedziczyć plantacje po swojej ciotecznej babce. Ostatnią część autorka poświęciła wspomnieniom Percy'ego Warwicka, która jest chyba najciekawsza i najdojrzalsza z tych wszystkich. Wszystkie trzy stanowią całość, uzupełniają się.
"Róże" to także pierwszy tom dwutomowej sagi rodu. Z tą różnicą, że "Plantacja Somerset", która powstała dopiero po napisaniu i wydaniu "Róż", opowiada o losach pierwszych Warwicków i Toliverów wywodzących się z rodów Lancasterów i Yorków. Na całe szczęście każdy tom stanowi osobną historię, a łączy je jedynie plantacja bawełny.
Nie można przestać czytać "Róż". Historia, choć napisana językiem momentami banalnym i przewidywalnym, wciąga. Jest magnetyczna.
Bohaterowie są świetnie zarysowani - widać to głównie w opowieści Mary. Autorka bardzo dokładnie przedstawia losy, przemyślenia i wygląd każdej postaci. Stąd łatwo jest wyciągać wnioski na temat ich życiowych decyzji.
"Róże" to książka, którą uznaje za bardzo dobrą. Jeżeli ktoś lubi czytać o sagach rodu to zdecydowanie jest to lektura dla nich. Ja na pewno wiem, że sięgnę po "Plantacje Somerset" i przekonam się jak wyglądały początki uprawy bawełny w Teksasie.
Są takie książki, które najpierw muszą zainteresować okładka, bo inaczej nigdy nie zwrócilibyśmy na nie uwagi, prawda? Tytuł niewiele nam mówi, a już nie wspomnę o nazwisku autora. Bywa nawet, że do krótkiego streszczenia nie jesteśmy przekonani. Ale kiedy zaczynamy czytać już wiemy, że ta książka będzie cudowna. Właśnie tak jest z "Różami" Leilii Meacham.
W 1836 rodzina...
Ostatnie części trylogii, zwłaszcza tych ulubionych, można czytać na dwa sposoby: szybko, chcąc poznać zakończenie lub powoli, aby rozkoszować się ostatnimi zdaniami. Niestety Remigiusz Mróz, mimo że rozpieszcza czytelników tempem pisania kolejnych części, nie pozwala, aby zakończeniem historii Forsta się delektować! "Trawers" to książka tak wciągająca, że nie sposób się od niej oderwać.
Odkąd w życiu Wiktora Forsta pojawiła się Bestia z Giewontu, bohater wie, że to koniec. Odsiadując wyrok w więzieniu nie ma już nadziei, że je opuści. Umilając sobie czas wstrzykiwaniem kompotu oraz czytaniem kryminałów, wydaje się być pogodzony ze swoim losem. Wszystko do czasu, kiedy dochodzi do kolejnych morderstw i pojawiają się pogłoski, że Bestia wróciła. Może jednak ma to jakiś związek z grupą Uchodźców, którzy pojawili się w Polsce?
Akcja trzeciego tomu, podobnie jak poprzednich, toczy się na kilku płaszczyznach. Mamy perspektywę Wiktora, Bestii, prokurator Wadryś-Hansen oraz inspektora Osicy - byłego przełożonego Forsta. Pojawia się również Joanna Chyłka, znana z innej serii Mroza prawnik, która nie boi się wziąć spraw z pozoru beznadziejnych. Taką sprawą jest zdecydowanie wyciągnięcie Wiktora Forsta z więzienia.
Książki Mroza wyróżnia to w jaki sposób kreuje swoich bohaterów i prowadzi akcje. Postacie z łatwością można polubić albo znienawidzić. Wydaje mi się, że w przypadku "Trawersu" nie ma szansy na to, aby gdzieś to wszystko wypośrodkować. Akcja natomiast gna na łeb na szyje i są momenty, że trzeba na chwilę przerwać, zastanowić się i ewentualnie wrócić kilka stron wcześniej. Czasami miałam sytuację, że zaczynałam się gubić w tych wszystkich zwrotach i potrzebowałam chwili, aby połączyć wątki. Dlatego polecam przeczytanie tomów za jednym razem, wtedy mając krótką pamięć jak ja, na pewno się nie pogubicie.
Ogromnym plusem "Trawersu" jest jego aktualność. Mróz w trzecim tomie skupia się również na aktualnej sytuacji politycznej w kraju i na świecie. Mamy zatem kilka słów na temat naszego rządu oraz uchodźców. Okazuje się, że ludzie w Polsce w ogóle nie są przygotowani na ewentualne przybycie imigrantów - nie mają na to ani środków, ani planów.
Język prosty, sprawia, że "Trawers" czyta się w oka mgnieniu.
Mimo że to koniec Wiktora Forsta, to nie czuje żalu. Lubię książki Mroza, a tę trylogię darzyłam szczególną sympatią. Mogę za to spokojnie spać, nie rozmyślając już kim jest Bestia z Giewontu. Ale! takiego zakończenia się nie spodziewałam. I jestem ciekawa, jak Wy na nie zareagujecie.
Ostatnie części trylogii, zwłaszcza tych ulubionych, można czytać na dwa sposoby: szybko, chcąc poznać zakończenie lub powoli, aby rozkoszować się ostatnimi zdaniami. Niestety Remigiusz Mróz, mimo że rozpieszcza czytelników tempem pisania kolejnych części, nie pozwala, aby zakończeniem historii Forsta się delektować! "Trawers" to książka tak wciągająca, że nie sposób się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Złe wspomnienia powinny być zamkniętym rozdziałem w życiu każdego człowieka. Wracanie do nich ani pozwalanie, aby ktokolwiek o nich mówił sprawiają tylko ból. Jednak z Juli i Dawidem jest zupełnie inaczej - nie potrafią oderwać się od przeszłości.
Po słabym Sercu ze szkła miałam nadzieję, że przynajmniej drugi tom serii będzie lepszy. Jednak Serce w kawałkach jest słabe. Chociaż bohaterowie, którzy po wydarzeniach sprzed miesięcy wydawali się być na początku fabuły dobrze wykreowani, to po kilku rozdziałach można było stwierdzić, że w tym kierunku autorka nie zrobiła niczego nowego. Sama fabuła do ambitnych nie należy. Prosty schemat fabularny, dosyć przewidywalny, sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko. Ma to dużo wspólnego z tym, że język nie jest ambitny.
Serce w kawałkach ma dobry potencjał do tego, aby tę powieść przeżywać. Czuć strach, kiedy czują go bohaterowie; cieszyć się z dobrych chwil; śmiać się z żartów. Niestety ta książka jest po prostu nudna. Może powinnam to inaczej ująć - nudna dla kogoś, kto w życiu przeczytał mnóstwo innych pozycji literatury młodzieżowej i nie widzi w tej nic nadzwyczajnego.
Złe wspomnienia powinny być zamkniętym rozdziałem w życiu każdego człowieka. Wracanie do nich ani pozwalanie, aby ktokolwiek o nich mówił sprawiają tylko ból. Jednak z Juli i Dawidem jest zupełnie inaczej - nie potrafią oderwać się od przeszłości.
Po słabym Sercu ze szkła miałam nadzieję, że przynajmniej drugi tom serii będzie lepszy. Jednak Serce w kawałkach jest słabe....
Holden Caufield od zawsze miał problem z utrzymaniem się w szkole. Jak sam na początku przyznaje, zmieniał internat bardzo często, czym denerwował swoich rodziców. Podobnie jest teraz - po raz kolejny został wyrzucony. Jednak zamiast poczekać kilka dni i wrócić do domu wraz z kolegami, ucieka do Nowego Jorku. Tam przez kilkadziesiąt godzin eksploruje miasto, spotyka się ze znajomymi i dzieli z czytelnikami swoimi przemyśleniami.
Od jakiegoś czasu powtarzałam sobie, że klasyki to coś, co powinnam przeczytać. Już nie tylko ze względu na to, że to praktycznie coś, na czym budowana była literatura światowa, ale chociaż by przez kierunek studiów, który sobie wybrałam. Słuchając jak inni mają coś do powiedzenia, sięgnęłam w końcu po "Buszującego w zbożu" Salingera.
Narratorem "Buszującego w zbożu" jest nastoletni Holden, który wypowiadając się w pierwszej osobie, dzieli się z czytelnikami (nie wątpi, że ktoś kiedykolwiek przeczyta jego zapiski) swoimi przemyśleniami na temat świata, praw jakimi się rządzi, dorosłych. W tym wszystkim próbuje wypowiadać się elokwentnie i przedstawić swój punkt postrzegania niektórych spraw. Sposób w jaki to robi sprawia, że nie jest bohaterem, człowiekiem, którego można polubić. Jego twarde sformułowania i myśl, że uchodzi za kogoś lepszego, kogoś, kto potrafi się w tym świecie odnaleźć, a jednocześnie znaleźć jego wady - przeraża. Holden to nastolatek, który wcale nie wydaje się być zagubiony, ale jednocześnie jest w stanie określić tego, jak ma traktować życie. Jego relacje z najbliższą rodziną praktycznie nie istnieją. Jedyną osobą, z którą ma dobry kontakt jest młodsza siostra - natomiast wygodnych rodziców, zwłaszcza ojca, w swoich przemyśleniach postrzega bardzo negatywnie. Niemal natychmiast przyznaje się przed czytelnikami, że jest uważany za czarną owcę w rodzinie.
Jego wywody na temat życia udowadniają tylko jak bardzo radykalne ma poglądy.
Książkę mimo tak barwnego bohatera wcale nie czyta się dobrze. Przez prawie dwieście stron czytelnik może pomarzyć o dialogach, które nie irytują, a wielokrotnie momenty, w których Holden analizuje świat - niemiłosiernie nużą. Z drugiej strony sama powieść porusza kilka istotnych i aktualnych problemów - dla przykładu: konformizm, hipokryzja, rozrzutność. Fakt, że dostrzega to tak młody bohater jedynie udowadnia to, jakim społeczeństwem jesteśmy.
Nie sądzę, abym Salingera zrozumiała w stu procentach. Nie uważam również, że ktokolwiek jest to w stanie zrobić po jednorazowej lekturze "Buszującego w zbożu". Jednak powieść choć irytująca i raczej nieprzyjemna w czytaniu należy do tych książek, które warto przeczytać. Na pewno kiedyś do niej wrócę i mam nadzieję, że bogatsza o nowe życiowe doświadczenia lepiej ją odbiorę.
Holden Caufield od zawsze miał problem z utrzymaniem się w szkole. Jak sam na początku przyznaje, zmieniał internat bardzo często, czym denerwował swoich rodziców. Podobnie jest teraz - po raz kolejny został wyrzucony. Jednak zamiast poczekać kilka dni i wrócić do domu wraz z kolegami, ucieka do Nowego Jorku. Tam przez kilkadziesiąt godzin eksploruje miasto, spotyka się ze...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to