Serce ze szkła Kathrin Lange 7,2
"Serce ze szkła" Kathrin Lange to jedna z tych nieszczęsnych książek, która patrzyła na mnie tęsknie odkąd kupiłam ją dobre 2 lata temu. Sięgając po nią spodziewałam się przyjemnej i tajemniczej młodzieżówki, niestety otrzymałam bardzo słabą opowieść, której nawet nie dałam rady wymęczyć do samego końca. Ale przeczytanie już połowy tej powieści było dla mnie wyczynem...
Juli za namową ojca zgadza się spędzić zimową przerwę świąteczną na wyspie Martha’s Vineyard. Tam poznaje Davida, który po stracie narzeczonej cierpi na depresję. Zadaniem wyznaczonym Juli przez ojca jest... rozweselenie i rozerwanie pogrążonego w żałobie chłopaka. Na wyspie dzieją się dziwne rzeczy, co ma związek z niebezpieczną pradawną klątwą.
Zapowiadało się naprawdę przyjemnie, ale coś zupełnie nie wyszło. Nie potrafiłam znieść wizji depresji ukazanej w tej książce. David dopiero co stracił ukochaną, więc każdy dbający o niego członek rodziny powinien zważać na jego uczucia i starać się mu pomóc, zapisać go do specjalisty, który pomógłby mu uporać się ze stratą i ruszyć dalej z życiem, rozmawiać z nim szczerze i z sercem. A w książce? Lekiem na żałobę i depresję jest ściągnięcie na wyspę nieznajomej dziewczyny, która ma "rozweselić" a najlepiej to wyleczyć chłopaka. Rodzina i znajomi traktują go z góry, jakby przesadzał, ranią jego uczucia, drwiąc z żałoby czy zapędów do melancholii. Ahh, ale ja się irytowałam czytając tę abstrakcję! Poza tym depresja Davida też wydawała mi się naciągana. Chłopak po prostu nie odpowiadał na żadne pytania, był burkliwy, chłodny i nieprzyjemny.
Główna bohaterka to kolejna niezaprzeczalna porażka książki. Nieznośnie głupiutka i mdła, mająca słabość do (o zgrozo!) wystawiania języka i wtykania nosa w nie swoje sprawy. Poza tym ile razy ja się naczytałam o tym, że Juli czuje jakby miała serce ze szkła, jakby się kruszyło lub znów składało w całość... Nawiązania do tytułu są czasem mile widziane, ale nie gdy występują co 20 stron.
Liczyłam bardziej na rozwinięcie wątku fantastyczno-kryminalnego, a był to typowy romans. I to całkiem słaby, jeśli miałabym oceniać. Uczucie między bohaterami było stworzone bardzo na siłę, bez żadnych podstaw czy sensu. Juli nagle zaczęła czuć niewyjaśnione motyle, choć osoba, do której je czuła była dla niej chłodna i nieprzyjemna. Reszta relacji oraz bohaterów zresztą też jest naciągana i nudnawa, ciężko ich znieść.
"Serce ze szkła" Kathrin Lange to dla mnie pomyłka. Nie podobało mi się w niej absolutnie nic. Koncepcja może jeszcze dałaby radę się wybronić, gdyby nie to, że to podobno kopia "Rebeki" Daphne du Maurier, więc oryginalnością też nie grzeszy. Przykro mi, że tak się zawiodłam!