-
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński4 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać8 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać5
Biblioteczka
2018-02-16
2018-08-10
Tę historię można by skrócić na kilka sposobów:
Młodą dziewczynę tocząca na swojej drodze codzienną walkę z chorobą strzeże anioł stróż, który musi dopełnić swojej misji.
Lub:
Młody chłopak poznaje dziewczynę, która walczy z chorobą i robią wszystko by ich wspólne chwile były najpiękniejsze.
A, gdy łączy się to w całość powstaje bardzo dobra powieść młodzieżowa o pierwszej miłości, połączona z elementami religii, co bądź fantastyki.
Ja to kupuję. W całości. Z każdym elementem nadnaturalnym, które chwilami były dla mnie niezrozumiałe, chorobą, którą dotknęła tak młodą dziewczynę i związkiem, który nie wiadomo czy miał szans przetrwania.
Jedna z najlepszych powieści Young Adult. Dla nastolatków, którzy wkraczają w ten świat, poznają swoje pierwsze miłości, podejmują trudne decyzje dotyczące ich przyszłości, jak wyboru zawodu, ale i imprezują, bawią się i cieszą życiem. Ale w środku tego pojawia się choroba i Ulka, dla której walka o życie jest codziennością, a Janek dla niej potrafi rzucić swoje życie towarzyskie, by opiekować się nią i być zawsze obok. Każdy moment ich życia był tak wyjątkowo opisany. Te trudne, gdy panika czasem brała górę i z bólem musisz patrzeć na cierpienie bliskiej osoby, ale i piękne, wyjątkowe, jak ich pierwsze zbliżenia, niepewność, delikatność, a równocześnie namiętność. Płakałam, przyznaję się łzy się lały. Uwielbiam tą historię i bohaterów, więc nie mogłam się powstrzymać. Każdy drobny, przyjemny gest uczyniony z ich strony, dla drugiej osoby, był akcentowany moim cichym westchnieniem. To jest najlepszy wątek romantyczny jaki poznałam w książce. Nie było idealnie. Było niesamowicie ciężko. Kłótnie sprawiały, że oboje mieli ochotę krzyknąć: dość, zostaw mnie w spokoju, nie chcę się nigdy więcej z tym męczyć. Mimo to wracali. Bo takie było ich przeznaczenie. Doznać pięknej, pierwszej miłości i nigdy nie móc o niej zapomnieć.
„-Na pewno tego chcesz?
-Jej? Czy tego całego gówna, które ją spotkało?
-A da się to jakoś rozdzielić?”
Zaczyna się tak niewinnie. Janek dostaje misje, więc postanawia prowadzić korepetycję dla samotnej, pięknej dziewczyny lubiącej siedzieć w kącie, bo nikt nie zna sekretu o jej chorobie. Z początku Ulka jest dla niego bardzo oschła, ale z czasem musiała przyznać przed samą sobą, że uśmiech pojawia jej się na twarzy, jak tylko go widzi. Chcę wszystkich odsunąć od siebie z powodu choroby, ale młody chłopak jest uparty i nie pozwala, by taka dziewczyna umknęła mu sprzed nosa. Czuję się winna tego, że umiera, ale widzi, że to jest bezcelowe i krzywdzi również ją, więc po prostu daję się kochać. Jak temperament tych dwojga się ścierał, to czasem lepszym pomysłem było uciec. Polubiłam ich bardzo, są bohaterami, których dopisuję do listy moich ulubionych.
Jednak choroba nie była ich jedynym problemem w życiu. Janek był pod wpływem niespełnionych ambicji ojca. Musiał robić to, czego on wymagał i każdy sprzeciw nie kończył się dla niego dobrze. Nie mógł rozwijać swojej pasji, jaką jest fotografia, ponieważ ojciec wymyślił mu już przyszłość i nie zmieni tego nic. Chłopak chorował na bardzo poważną dysleksje, a oczekiwania z jego strony sprawiały mu coraz większe kompleksy. Poniżanie przez jedną z najbliższych osób sprawia u młodych osób duże problemy z samoakceptacja i wyolbrzymianie każdej wady. Poczucie beznadziejności, w które go wpędzano, sprawiały, że tracił wiarę w siebie. A mimo to Janek walczył każdego dnia, żeby pozostać sobą oraz o przyszłość, w której robi to, o czym marzy.
Niespodziewany zwrot akcji oraz zakończenie zwalają z nóg. Jest się pełnym emocji, jedna historia sprawia, że w ciągu tych kilku minut czuję się tak wiele. Bardzo polecam, powieść jest świetna, czyta się ją szybko, wzbudza w nas pełno emocji, pokochacie tych bohaterów, wciągniecie się w historie i zapomnicie o całym świecie.
„Nigdy nie przypuszczałam, że śmierć może być tak obrzydliwa, tak ograbiona z woli i prywatności. W całym tym zamieszaniu nikt nie zauważył, że siedzę na korytarzu. Patrzyłam przez otwarte drzwi, jak przekładają go na wózek i wywożą do kostnicy. Wtedy przyjechali jego rodzice i zrozumiałam, że moja rozpacz jest tak naprawdę niczym.”
https://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/845-dziewczyna-o-kruchym-sercu
Tę historię można by skrócić na kilka sposobów:
Młodą dziewczynę tocząca na swojej drodze codzienną walkę z chorobą strzeże anioł stróż, który musi dopełnić swojej misji.
Lub:
Młody chłopak poznaje dziewczynę, która walczy z chorobą i robią wszystko by ich wspólne chwile były najpiękniejsze.
A, gdy łączy się to w całość powstaje bardzo dobra powieść młodzieżowa o...
2018-05-11
Macie dość fantastyki młodzieżowej? Ja chyba nigdy nie będę miała, tak samo jak Veronicii Roth. Wiem jak wielu antyfanów ma ta autorka. Za to ja, najwyraźniej, zawsze pozostanę jej czytelniczką. Jak przy "Niezgodnej", ta seria również mi się spodobała.
Choć na początku nie mogłam się wciągnąć w fabułę, zapamiętać imion i miejsc, ale to klasyk przy wkraczaniu w nowy, fantastyczny świat. Potem poszło jak z górki, tak się wciągnęłam, że nie obejrzałam się, a już czytałam ostatnią stronę.
Książka opowiada historię Cyry i Akosa. Przeciwne światy, toczące się między nimi wojny. Akos zostaje porwany i trafia na planetę, na której żyje Cyra. Okazuję się, że ma dar, który pozwala uśmierzać ból dziewczyny i zostaje przydzielony jako jej sługa. Dziewczyna ze względu na swój dar nurtu, zabijanie dotykiem, pierwszy raz od dłuższego czasu może poczuć ciepło drugiej osoby. To znacząca zmiana dla dziewczyny.
Zakazana miłość. Nieuchwytna, a równocześnie tak pożądana przez naszych bohaterów. Poznanie dotyku, prądu przepływającego przez nasze ciało i ciepła otulającego. Zwykła fizyczność, którą na etapie dorastania poznajemy jeszcze bardziej. Oraz uczucie do drugiej osoby dzięki, której dzień staje się lepszy. Przyprószona do tego tajemnicą, którą nie może poznać nikt. Taka jest relacja naszej dwójki. Skomplikowana, trudna i jak najbardziej pożądana. Choć bywały dni zwątpienia, wahania, braku zaufania, to potem następowały lepsze, gdzie bez swojego dotyku oboje nie mogli przetrwać. Bardzo powolna, stopniowymi krokami poznawana. W tak kryzysowej sytuacji trudno nam ją bardziej poznać, ale wraz z biegiem wydarzeń, ona jest obok, cały czas w ich splecionych dłoniach i ukradkowych, ciepłych spojrzeniach. Tylko czasem była wysuwana na pierwszy plan. Autorka wolała się skupić na wydarzeniach, które powoli, ale intensywnie brnęły do przodu. Równocześnie to było zaletą i wadą. Mam wrażenie, że Veronica Roth utworzyła plan wydarzeń, którego się trzymała pisząc książkę. W punkcie pierwszym wydarzy się to, później to itd. Było zaskakująco, ale akcja nie była ciągła. Wszystko chwilami nie trzymało się całości, zapominaliśmy o tym co działo się kilka stron wcześniej, bo w następnym rozdziale jakby przeszliśmy do nowej historii.
Na kreacje bohaterów nie narzekam. Chociaż z konkretnymi cechami, to nadal w niektórych sytuacjach postępowali wbrew temu, jak zostali stworzeni. Cyra i Akos. Tych nastolatków zdecydowanie potrzebuję kontynuacji losów, którą na szczęście już mam i mogę dowiedzieć się o zakończeniu, ponieważ poznaliśmy ich za mało. Byli w kryzysowych sytuacjach, z których dowiadujemy się jak konkretna osoba by się zachowała. Poznawaliśmy uczucia, to jak Akos jest wierny rodzinie, bratu, którego nigdy by nie zawiódł i Cyra, z zewnątrz twarda, a w środku wrażliwa tęskniąca za bliską osobą, której śmierć nie potrafi znieść i zbrodni jakie popełniła. Tych dwójka to zupełne przeciwieństwa, ale na tych przeciwnych galaktykach przyciągają się jak magnesy. Odpychają się, po to by do siebie wrócić.
Przez historię przewija się wielu bohaterów. Zatrzymujemy się na nielicznych na dłużej. Z jednej strony Ryzek był przedstawiany jako bezwzględny, a raz go widzimy jako łagodnego baranka. Wszyscy byli niepewni swoich cech, tego jacy są, to była straszna gmatwanina.
Ale wszystko nadrabia akcja i świat fantastyczny. Mnóstwo akcji, dzieję się tyle, że głowa mała. Naprawdę tylko osobie nie zainteresowanej fabułą, postaciami, nie spodoba się rozwój zdarzeń. A zakończenie zachęca, żeby sięgnąć po kolejny tom i odkryć sekrety, które kryją prawdę.
Co zabawnym faktem książki dla mnie jest to, że niczym z "Króla Edypa" bohaterowie nie mogą zmienić swojego przeznaczenia. Czyli ostatecznie znamy jak wszystko się zakończy, a mimo to autorka wprowadza elementy zaskoczenia, których ja się zupełnie nie spodziewałam, a napędzały akcję.
Bardzo podobała mi się historia, choć mam wrażenie, że ma w sobie niedociągnięcia, które liczę, że zostaną uzupełnione przy drugim tomie, bo tak dobrego pomysłu nie może zmarnować autorka.
Macie dość fantastyki młodzieżowej? Ja chyba nigdy nie będę miała, tak samo jak Veronicii Roth. Wiem jak wielu antyfanów ma ta autorka. Za to ja, najwyraźniej, zawsze pozostanę jej czytelniczką. Jak przy "Niezgodnej", ta seria również mi się spodobała.
Choć na początku nie mogłam się wciągnąć w fabułę, zapamiętać imion i miejsc, ale to klasyk przy wkraczaniu w nowy,...
2018-07-08
„To, czego nie widać” opowiada głównie o problemach w kontaktach rodzic-dziecko. Malwina jest 17-latką, która od najmłodszych lat jest odrzucana przez matkę, a faworyzacja spada na jej starszego brata. Ojciec zajmuje się cały czas pracą, wiec nie widzi tego, że jego żona wyniszcza zdrowie psychiczne córki.
Książka była dobra. Przyjemnie się ją czytało. Niektóre sceny dla mnie były mocne, to jak matka bardzo potrafiła nie szanować drugiej osoby, swojej córki, której życie jest częścią niej, nie spodziewałam się, że autorka tak konsekwentnie podejdzie do tematu. Konflikty z rodzicami bardzo często są poruszane w książkach, jednak zazwyczaj są pobocznymi. Tutaj, w związku z tym, że Malwina swoje życie podporządkowywała pod rodzicielkę, to jest głównym. Wszystko krąży wokół tego, bo nastolatka wciąż nie może pogodzić się z tym, że mimo starań, nadal w oczach matki jest zerem. Bardzo dobrze to jest napisane, ich relacja, ciężkie emocje po każdych złych słowach, trudny stan psychiczny młodej dziewczyny, każde załamanie emocjonalne, strach, smutek, uczucie porażki, najdrobniejsze błędy były już dla niej końcem świata, bo tak twierdziła Idealna Pani Domu, której córka nie może być gruba, źle się uczyć i przestać robić pozorów, że wszystko w porządku, choć jej wory pod oczami i brak siły twierdziły coś innego.
Jednak mam zastrzeżenia co do pobocznych wątków. Drobne, ale jednak. Nie przypadł mi do gustu związek Malwiny i Bartka. Jakoś niektóre kwestie zostały przesadzone, a postać chłopaka mimo tego, że był przemiły, uprzejmy, to czasami mnie irytował. Doceniałam to jak wiele robi dla dziewczyn, ale w połączeniu z dziewczyną, to ze sobą nie współgrało. Tak samo jak było mi przykro z powodu tego, co ją spotyka, tak czasami nie mogłam jej zrozumieć. Wszystkie stworzone przez autorkę postaci były inne i zupełnie do siebie nie pasowały. Biała, przyjaciółka Malwiny, wolny ptak, a równocześnie drapieżnik, który potrafi uratować bliskich, gdy widzi, że ktoś czyni im krzywdę. Zupełne przeciwieństwo głównej bohaterki. Może w zamierzeniu miało to być połączenie zupełnie różnych światów (mówię tu tylko i wyłącznie kwestii charakteru, nie np. stanu materialnego, który również jest poruszany w tej książce), ale mnie to do siebie nie przekonało. Może jako debiutancka książka potrafię przymknąć na to oko, lecz muszę przyznać, że darzę sympatią tylko małą istotkę, o której za chwilę opowiem. ;) Czasami były zbyt płaskie, miały jednotorowe myślenie i żadne argumenty do nich nie przemawiały. Autorka sobie wymyśliła, że w tej scenie bohaterowie właśnie się pokłócą i mimo, że to nie miało żadnego sensu to tak się działo i mimo braku spójności z fabułą, wplecenie tego momentu było zbyt wymuszone.
Niektóre sceny tak zwyczajne, równocześnie sprawiały, że samowolnie uśmiech wypływał na mój twarz. To porównywanie rodziny. Malwiny, bardzo różniącej się od ciepła, które cię otacza za każdym raczej po przekroczeniu progu domu Bartka. Jego mała siostrzyczka nadawała nadziei na szczęście w jej życiu i ona jest tą, którą uwielbiam w tej powieści. Nie niezwykłe sceny, jak granie w gry, a tak wyjątkowe dla dziewczyny, która na co dzień słyszy tylko szykanowanie i oszczerstwa w swoją stronę, pragnąc tylko odrobinę szczęścia, którą widziała, właśnie, w każdym momencie swojego życia, bo doceniała to tak bardzo. W drobnych szczegółach, chwilach uśmiechu cieszyła się, że spędza czas poza domem i ma czas na głośny uśmiech, za który normalnie zostałaby okrzyczana.
I kończąc na najważniejszym, czyli rodzinie, o której nie mam nic więcej do powiedzenia, jak to, że naprawdę działała na nerwy (czyli tak jak było w zamierzeniu) i przykro się robiło słysząc niektóre rzeczy. Autorka zwróciła tu uwagę na naprawdę poważny błąd nastolatków, którzy żyją w toksycznych relacjach z rodzicami z nadzieją, że skoro oni ich spłodzili, urodzili, to oznacza, że nas kochają. Nie. Prawdziwi rodzice wychowują i dają ciepło swoim dzieciom. Jeśli jest wprost przeciwnie, trzeba potrafić zainterweniować i przestać niszczyć sobie życie.
Podoba mi się styl autorki. Nie wyróżniający się spośród innych, ale sprawiający, że tekst jest zrozumiały, czyta się szybko i przyjemnie. Niektóre dialogi zabawne, ale często z pewną granicą, nie do końca charakteryzowały bohaterów. Po prostu trzeba przyznać, że jest to przeciętne, ale w połączeniu fabułą, tym jak została opisana, sprawia, że ta książka jest dobra i mogę polecić ją każdemu nastolatkowi.
"Ale ja znam prawdę, dostrzegam ją ponad tym fałszem unoszącym się w powietrzu. Wiem,że to wszystko to gówno prawda, jakaś mrzonka, fikcja stworzona przez Bieleckich i przez moich idealnych rodziców. Widzę wzrok Bieleckiego, który pod stołem pisze kolejnego esemesa z serduszkiem, a jego żona tego nie zauważa, widzę matkę i jej oceniające spojrzenie, gdy spogląda na dom „przyjaciół” i jego ozdoby, oraz brata, którego ostatnim razem, gdy podobno był na zajęciach i podbijał serca profesorów, widziałam wciągającego kokę w łazience."
https://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/824-to-czego-nie-widac
„To, czego nie widać” opowiada głównie o problemach w kontaktach rodzic-dziecko. Malwina jest 17-latką, która od najmłodszych lat jest odrzucana przez matkę, a faworyzacja spada na jej starszego brata. Ojciec zajmuje się cały czas pracą, wiec nie widzi tego, że jego żona wyniszcza zdrowie psychiczne córki.
Książka była dobra. Przyjemnie się ją czytało. Niektóre sceny dla...
2018-09-12
Młoda dziewczyna, której życie, przez jedną sytuację, się zmieniło. Dużo czasu minęło od ciężkiego zdarzenia odbijającego się na jej uczuciach, dający zły cień na wspomnienia, które powinny być piękne i sprawiające, że Zoe nie potrafi być taka jak wcześniej.
Zoe piszę listy do więźnia oskarżonego o morderstwo, czekającego na swoją egzekucję. Opowiada na bieżąco o sytuacji, kłótniach w domu, radzeniem sobie z uczuciami, staraniach niezatapiania się w smutku oraz wydarzeniach poprzedzających bardzo ważny moment.
Zadziwił mnie ton tych listów. Bohaterka uważała się na równi z osobą, do której pisała, a równocześnie była bardzo wyniosła. Jakby krytykując jego, narzucała na samą siebie wyrzuty sumienia. Często wspominała o jego przykrych sytuacjach z przeszłości, o których myślę, że chciałby zapomnieć, a Zoe rzucała mu te fakty pod nos pisząc: "patrz co zrobiłeś? Nie wstyd Ci?". Lecz chwilę później twierdziła, że on jest lepszym człowiekiem, ponieważ poniesie winę, w przeciwieństwie do niej. Widać było, że po tym czasie nie radzi sobie z wieloma sprawami.
Powoli, małymi krokami odkrywamy sekret, który Zoe kryje. Z każdym listem wyrzucała wszystko z siebie, całą historię, która przeplatana szczęśliwymi momentami, prowadziła do, jak można się domyślić, nieuniknionej katastrofy.
Główna bohaterka była bardzo nietypowa. Wydaję mi się, że nigdy jeszcze takiej nie spotkałam. Nie było widać w różnicy jej zachowaniu "przed" I "po" ze względu na to, że zdarzenia zostały opowiedziane w późniejszym czasie i wiedziała, jak wiele błędów wtedy popełniła. Jednak było czuć tę krytyczność. Wspomina jak cudownie było przez ten czas być beztroską nastolatką, której jej teraz brakuje. Bardzo trudno jest mi ją ocenić. Nie patrzyła na konsekwencje swoich czynów. Ciekawa postać. Chęć poznawania zakazanych rzeczy, trudność w zdecydowaniu o uczuciach, brak pohamowania, samolubność i zero krytyki. Nie pomyślała, że nie może mieć w życiu tego co chcę. Bym jej nie polubiła, gdyby nie to, że była taka prawdziwa. W rozmowie bardzo przyjazna osoba, łatwo nawiązująca kontakty, a poza tym skomplikowana nastolatka, którą popularność, chęć uczucia bycia kochaną i woli robienia tego, co zapragnie, przesłoniła wszystko inne.
Problemy rodzinne miały duży wpływ na całe rodzeństwo. Dot, będąca oczkiem w głowie matki ze względu to, że jest niewidoma, zawsze przesłaniała stojąca na drugim planie Sophie, która równie bardzo pragnęła uwagi bliskiej osoby. Zoe była na tyle dojrzała, by wiedzieć, że świat się nie kręci wokół niej. Jednak, gdy małe dziewczynki nie zdają sobie sprawy z tego, czują się pokrzywdzone. Każde problemy: finansowe, choroby, sekrety przyszłości, były rozwiązywane krzykiem i kłótnią. To nie była bardzo pospolita rodzina godząca się następnego dnia przy obiedzie. Tak, jak rodzice nie mogli się pogodzić między sobą, tak, dziewczynki wspierały się nawzajem i narzucały sobie wyrzuty sumienia, gdy, którejś z nich nie było, jak była potrzebna. Stały murem za sobą, mimo wszystko. I to ich relacje uwielbiałam najbardziej ze wszystkich.
Nietypowy trójkąt miłosny. Bohaterka nie potrafiła zdecydować, czego chcę, a równocześnie miała problem z kwestią, jak postąpić, by nie skrzywdzić kogoś. Jedna relacja wydała mi się bardzo podkoloryzowana, nie byłam co do niej przekonana. Brakło mi czegoś więcej, żeby autorka przekonała mnie, że to "prawdziwa miłość". Była taka, którą spotykamy tylko w książkach i niewiele różniła się od innych, oprócz tego, że była w nią wplątana trzecia osoba. Bardzo przykro się patrzyło na jej pogmatwane uczucia, koncentrujące się na dwóch osobach. Nie potrafiła rozdzielić pożądania, a tego uczucia, które w głębi serca pragnęła.
Brakowało mi tu więcej przyjaźni, niż skomplikowanych relacji damsko-męskich. Zoe miała swoją przyjaciółkę, które zapominały o sobie nawzajem, gdy na horyzoncie pojawiały się osoby płci przeciwnej. To dosyć śmieszne, jak mało czasu poświęcały na utrzymywanie swojej relacji. Lauren ledwo co poznajemy, a jak już to kilka minut później znika z planu ze swoim chłopakiem. Bardzo chciałam ją poznać, co nie było mi dane.
Polubiłam Maxa. Zagubionego chłopca, pogrążonego w nastoletnim życiu, który skrywał w sobie ból, jakiego nie ujawniał, bo jego powierzchowna postać była najpopularniejszym sportowcem w szkole. I nikt nie mógł pomóc mu się z tym uporać.
Na koniec pozostawiłam najbardziej tajemniczą postać, czyli Aarona, który wprowadzał największy zamęt. Bardzo przyjazny, wesoły i pomocny, starszy od głównej bohaterki i było widać jego dojrzałość. Nie dało się go nie lubić, ale wprowadzał u mnie pewien niepokój i nieprzekonanie. Mam wrażenie, że niewiele z jego charakteru negatywnych rzeczy zostało ujawnionych.
Te elementy "kryminalne" robiły dobre wrażenie. Byłam bardzo ciekawa przyczyny zachowania bohaterki, tego, co tak naprawdę się wydarzyło i im bliżej celu, tym moja ciekawość rosła. Gdy domyśliłam się znaczną część stron wcześniej, co się stało, pragnienie trochę opadło, ale nadal z przyjemnością śledziłam ich losy. Muszę przyznać, że historia jest bardzo nietypowa i zaskakuje. Styl autorki jest bardzo płynny, łatwo się czyta i z chęcią sięga po kolejny rozdział. Zakończenie nie zwaliło mnie z nóg, ale było to na miarę reszty treści znajdującej się wcześniej.
Myślę, że największym plusem książki są postaci oraz historia, która nas fascynuje. Jednak nie wiem w jaki sposób została oceniona na najlepszą powieść Young Adult. Była dobra ani chwilę się nie nudziła i chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, co się stało. Jednak wątek miłosny, opisywane uczucia czy zakończenie, były bardzo przeciętne. Wydaję mi się, że mogłoby być w tym coś więcej. Możemy tłumaczyć to sobie "wypraniem z uczuć" bohaterki, ale tak naprawdę zabrakło ich w książce. Przeszłam obojętnie do porządku dziennego po wydarzeniach, które, szczerze mówiąc, powinny mną wstrząsnąć. Tak też nie było i czuję drobne rozczarowanie. Co nie zmienia, że powieść była dobra. Ale ograniczam się tylko do tego słowa.
https://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/938-chmury-z-keczupu
Młoda dziewczyna, której życie, przez jedną sytuację, się zmieniło. Dużo czasu minęło od ciężkiego zdarzenia odbijającego się na jej uczuciach, dający zły cień na wspomnienia, które powinny być piękne i sprawiające, że Zoe nie potrafi być taka jak wcześniej.
Zoe piszę listy do więźnia oskarżonego o morderstwo, czekającego na swoją egzekucję. Opowiada na bieżąco o sytuacji,...
2018-10-03
Miłosny musical.
Jeśli kochacie połączenia młodzieńczej miłości, muzyki i pełnej sekretów przeszłości-to jest to! Wielkim plusem jest dziejący się w tle program telewizyjny, w którym biorą udział bohaterowie. Spokojnie, nie jest to telenowela, a dodatek bardzo uwydatniający i urozmaicający fabułę.
Znajomość Cama i Virgini rozpoczyna się, gdy on przenosi się do Michigan, by odciąć się od przeszłości. Dołącza do zespołu muzycznego, którego zawsze wspomaga dziewczyna. Vee, mimo talentu, ma wielką traumę związaną z wystąpieniami publicznymi, więc stoi zawsze za kulisami dając wsparcie chłopakom. Dwa lata później biorą udział w programie telewizyjnym, równocześnie ruszając w trasę koncertową. Okazuję się, że znajomość tych dwójki w międzyczasie bardzo ucierpiała i mają duży dylemat, czy chcą kontynuować tę podróż.
Akcja została podzielona na "teraz" i "wcześniej" oraz perspektywy dwóch głównych bohaterów: Cama i Virgini. Mniej więcej co rozdział zmieniamy ramy czasowe. Powoli, drobnymi krokami odkrywamy ich przeszłość, pozwalając zrozumieć ich zachowania z teraźniejszości.
Trzy główne wątki, jak mówi tytuł: muzyka, miłość, kłamstwa.
Zaczynamy od mojego ulubionego: muzyki. Te cudowne opisy. Autorka mnie urzekła. Tylko żałuję, ze głównie o niej opowiadała tylko Vee. Ale, dziewczyna, była wobec niej tak uczuciowa, traktowała ją jak delikatną rzecz, o którą musi ciągle dbać. Miała wielkie obawy z podzieleniem się nią z większym gronem. Lecz, gdy już zaczynała grać... Zamykała oczy i nie mogła przestać. Czuła, co chcę przekazać. Otwierała swoją duszę. Przelewała na papier wszystkie smutne chwile.
Co doprowadza nas do drugiego punktu: miłość.
Ach, jak ona zawsze jest skomplikowana. Jak mamy wątpliwości, czy zasługujemy na tę drugą osobę. Polubiłam ten wątek, ale zauważyłam tu odrobinę schematów, które mnie drażniły. Mimo to wszystkie romantyczne sceny uwrażliwiały moje serce, które się rozpływało i radowało. Bohaterowie byli do siebie bardzo dopasowani.
I na koniec kłamstwa, które jak wiadomo były tu najmniej potrzebne. Nie widzę głębszego sensu w tym wątku. Wyobrażam sobie jak wielki można mieć problem z opowiedzeniem o swojej przeszłości. A równocześnie czytam, któryś raz tekst "zrobił(a)bym dla niego/niej wszystko". Czyli, jak zawsze to samo:"gotów jestem umrzeć dla ciebie, ale nie będę dla ciebie żył" (Stephen Chbosky), a wręcz "nie powiem ci o czymś, co powinieneś/aś wiedzieć".. Rozumiem traumatyczne przeżycia, jak najbardziej. Trud rozmawiania o nich. Ale to nie wyszło. Autorka tylko szukała pretekstu, żeby rzucić im kłody pod nogi. I to tyle. Ot, co. Najgorsze w tym jest to, że to czytało się bardzo źle.
Polubiłam wszystkich bohaterów. Chociaż o niektórych było za mało mowy. Nie pamiętam nawet imion wszystkich chłopaków z zespołu.
Cam był blisko stereotypowego ideału książkowego. Na szczęście autorka nie przekroczyła tej granicy, za co wielkie dzięki! Zawsze chciał uszczęśliwić Vee, a mimo to okazywał to w bardzo czułych gestach, a nie kupując jacht, wille, zachowując się tak idealnie, że na końcu świata nie znajdziesz takiego faceta. Chociaż chwilami wydawał się być za papierowy. Tylko jedna sytuacja z jego udziałem jakoś więcej wzbudziła we mnie uczuć, brakło mi coś. Mogła być to moja ulubiona postać, a mimo to chwilami było odrobinę spłycenia i nijakiego charakteru.
Za to Vee, jak wspominałam, uwielbiam za jej pasję. Stworzyła z siebie dwie postaci. Pewną siebie Dakotę i prawdziwą, woląca otaczać się przyjaciółmi Vee. Ta pierwsza, jak i druga musiała udowodnić na co je stać. Zrobiły to w światowej klasie. Obie ubóstwiam.
Jak najbardziej realna bohaterka, ze słabościami, lękami i chwiejnymi uczuciami. Z drugiej strony potrafiła być zdecydowana i biegnąć po marzenia. Chętnie bym się z nią drugi raz spotkała.
Jeszcze jeden bohater utknął mi w pamięci i był to Logan. Przyjaciel Vee. Trochę mi brakowało więcej w tym wątku. W chwili, gdy jej związek z Camem się rozwijał, przyjaźń coraz bardziej słabła. Miało to dla mnie bardzo płaski wydźwięk. Mieli szczęśliwe chwile, a mimo to, zawsze stali gdzieś z tyłu za kolejką innych ludzi. Autorka nie zadbała o tego bohatera, w ogóle go nie polubiłam ze względu na to, że wyglądało jakby chciał podporządkować sobie przyjaciółkę i nie był dla mnie zbyt pozytywną postacią. Może, gdyby poświęcić mu więcej czasu.
I na koniec zostawiam Grace i Nonni. Dwie staruszki, od których wszystko się zaczęło. Je nie da się nie polubić!
W kwestii fabuły. Jak pisałam: program telewizyjny. Urozmaicał to wszystko, wprowadzał wiele nowych rzeczy, zawiłości, rozwój akcji. Oryginalne i nadające charakteru. Brakowało mi jeszcze bardziej zagłębienia się w niego, jak podawanie wyników zespołu, radość z przechodzenia do następnego etapu. Bardziej skupialiśmy się na tym, jaki wpływ miało to na ich codzienność oraz uczucia.
Brakuje mi tego, co działo się w ciągu dwóch lat. W końcu to jednak trochę czasu jest. A tu mijamy od jednego punktu do drugiego, tak po prostu. I nie widzę żadnej różnicy w zachowaniu bohaterów. Ciągle powtarzają o tym, że to była młodzieńcza miłość, wiele się zmieniło, a tak naprawdę to wciąż ten sam epizod.
Podsumowując: książkę czytało mi się bardzo przyjemnie. Były momenty, które polubiłam i zapamiętam. Vee pozostanie jedną z moich ulubionych bohaterek. Autorka przedobrzyła z nadawaniem katastrofalnych wyobrażeń niektórym sytuacjom. Brakło większego rozbudowania postaci, które powinny również być istotnym elementem oraz Cam, niestety nie zadowolił mnie, rozczulające było to ile robił dla dziewczyny, ale zabrakło mi jego samego więcej, charakteru, powinien go pokazać, nie tylko starając się o nią. Z początku mieliśmy jego wątek surfowania. Myślałam, że będzie o tym coś więcej, jednak z czasem autorka kompletnie o tym zapomniała. Chciałabym poznać jego wrażenia z występowania na scenie, a tego tu nie było. Wielka szkoda. Jednak po za tym nie mam do czego się przyczepić, ponieważ fabuła jest dobrze poprowadzona i sprawia, że chcemy skończyć tę książkę szybko. Mimo wad, polecam!
Jest taka szara strefa w moim sercu, gdzieś na południe od miłości i na północ od nienawiści, i tam teraz jesteś. Myślę, że zawsze tam byłeś.
https://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/959-piosenki-o-milosci-i-inne-klamstwa
Miłosny musical.
Jeśli kochacie połączenia młodzieńczej miłości, muzyki i pełnej sekretów przeszłości-to jest to! Wielkim plusem jest dziejący się w tle program telewizyjny, w którym biorą udział bohaterowie. Spokojnie, nie jest to telenowela, a dodatek bardzo uwydatniający i urozmaicający fabułę.
Znajomość Cama i Virgini rozpoczyna się, gdy on przenosi się do Michigan,...
2018-10-20
2018-12-01
2018-05-06
Szesnastoletnia Fleur razem ze swoją feministyczną przyjaciółką, Blossom, znajdują ogłoszenie dotyczące treningów bokserskich. Razem z łamagą, Pipem, wybierają się tam, by skonfrontować ich szowinistyczne poglądy pod względem tego, że soboty w klubie są zarezerwowane tylko dla mężczyzn. Przy okazji Fleur dołącza na jeden trening, później kolejny i wciąż się nie poddaje, by osiągać coraz więcej.
To jest moja druga książka tego autora i muszę przyznać, że ta zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu. Było w niej tyle pasji, zaangażowania, poświęcenia i emocji. Fleur skrupulatnie podchodziła, do tego co robiła, starała się z całych swoich sił, godziny treningów, litry potu jej nie zniechęcały. Uwielbiam tę dziewczynę. Pełną humoru, czasem pyskatą, ale i zaciętą. Znalazła w swoim życiu pasję, której chcę się trzymać na sto procent i nie poddaje do ostatniego zabicia gongu. Całe opisy jej poświęcenia czytało się przyjemnie i tak bardzo wciągały.
Ta książka była po prostu świetna. Właśnie głównym tematem było tu hobby, któremu Fleur oddawała się z jak największym zaangażowaniem. Mimo ciężkiej walki, wciąż dążyła do celu. Było źle, zdarzało się i gorzej, ale nadal potrafiła zrobić ten kolejny krok. Autor stworzył idealną postać do tego sportu.
Jest tu naturalnie nawiązanie do feminizmu. Autor udowadnia, że boks nie jest sportem tylko dla mężczyzn. I, że choćby dla poprawy kondycji jest to świetna czynność. Nie każdy od razu musi rzucać się do walk na ringu, czasem wystarczy po prostu spróbować. Pokazuje również, że ten sport, to nie tylko uderzanie po twarzy przeciwnika i nieuzasadniona przemoc. Jest w tym pewien sposób uspokojenia, skupienia i wyciszenia. Wyłapywanie słabości przeciwnika, gdy jest od ciebie cięższy, wyższy nie należy do najłatwiejszych zadań. Jeden cios wymaga ogromnego wysiłku. A podniesienie po ciężkim uderzeniu wymaga wielkiej woli. Nie poddanie się w tym sporcie to domena najsilniejszych.
Godziny biegania, jazdy na rowerze, uderzania w worek, skakania na skakance i krokodylków, które zniechęcają ludzi, często tylko po tym jak o tym usłyszą. Po przeczytaniu tej książki nawet zaczęłam się zastanawiać nad tym czy nie warto spróbować. Przecież Fleur też nie czuła, że się do tego urodziła? Udowadnia, że warto próbować nowych rzeczy i nie poddawać się, gdy pierwszy raz nie wychodzi. O mało nie zemdlała po godzinie ciężkich ćwiczeń, przez swą zerową kondycję. Ale wstawała, zawsze wstała, była zbyt uparta, by pokazać, że ćwiczenia potrafią jej skopać tyłek.
Mamy tu również problemy miłosne. Fleur spotyka się z George'em trzy lata starszym. Odpowiedzialny i opiekuńczy. Dziewczyna widzi, że są pomiędzy nimi duże różnice, nie tylko wiekowe. Jednak, gdy dziewczyna pokazuje swoją drugą stronę twarzy, w ich związku są coraz bardziej dostrzegalne wady. Kochający chłopak starałby się dostrzec to, w kim się zakochał na początku. Czy chłopak zaakceptuje, że dziewczyna woli przyjść w bokserskich butach na bal, jako przekąskę jeść suszone mięso i dbać o umięśnienie sylwetki?
Jest tak wiele postaci, które polubiłam. Główna bohaterka, chłopaki z klubu bokserskiego, trener, który słuchał beznadziejnej muzyki, zawzięta Bonita. Ciężko się z nimi rozstawało. Oraz tyczkowaty Pip, który uciekał przy każdej walce. Ale wciąż próbował. Wracał na pole bitwy i biegł dalej razem z drużyną. Kolejny niepozorny, chuderlawy bohater, który chciał pokazać na co go stać i udowadniał to za każdym razem wracając.
W życiu Fleur również są nadopiekuńczy rodzice, którzy martwią się o to, że akurat jej pasją jest boks, a nie pilates. Nie patrzą przez pryzmat tego, co sprawia jej przyjemność, a to co oni uważają za odpowiednie dla niej. Dziewczyna musi udowadniać coś nie tylko sobie, ale i bliskim, że to co robi, szczerze kocha.
Jedynym minusem tej książki dla mnie to była tylko postawa Blossom. Wprowadzała niepotrzebny zamęt, kłóciła się tylko o bycie feministką, chodziła na manifestację i nie wiem czy cokolwiek innego było jej pasją. Okropnie mnie drażniła swoją osobą oraz typowym stylem mówienia, gdzie co sekundę wymieniała sławną osobę (najczęściej feministkę) i porównywała sytuację do tej konkretnej.
Przy tak lekkim piórze autora, genialnej bohaterce i pasji, o której chcę się coraz więcej czytać ta książka to po prostu przykład świetnej literatury młodzieżowej. Wiem, że bez zawahania sięgnęłabym po kolejną książkę tego autora. Dla mnie jest to wartościowa powieść, o nie poddawaniu się, dążeniu do celu, przyjaźni, trudnej, młodzieńczej miłości, a przy tym zabawna i wciągająca.
"Nie było jeszcze takiego ciosu. Żaden Ali, żaden Joe Frazier, żaden pieprzony Rocky Balboa nie włożył w cios tyle, ile ja w niego włożyłam. Każdy kilometr, który przejechałam na rowerze, każdą pompkę, którą zrobiłam, każdą paczkę suszonego mięsa, którą zjadłam. Wszystko to włożyłam w ten jeden cios."
http://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/724-dziewczyny-nie-bija
Szesnastoletnia Fleur razem ze swoją feministyczną przyjaciółką, Blossom, znajdują ogłoszenie dotyczące treningów bokserskich. Razem z łamagą, Pipem, wybierają się tam, by skonfrontować ich szowinistyczne poglądy pod względem tego, że soboty w klubie są zarezerwowane tylko dla mężczyzn. Przy okazji Fleur dołącza na jeden trening, później kolejny i wciąż się nie poddaje, by...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-05-03
Siedemnastoletni Ben po nieszczęśliwym zdarzeniu dostaje nadzór kuratora. Otrzymuje pamiętnik, w którym w ramach poprawy ma zapisywać swoje przemyślenia. Przez 9 miesięcy śledzimy jego życie i chłopak udowadnia, że w ciągu tego czasu może zmienić się bardzo wiele.
Przezabawna historia, w której pasja odkrywa główną rolę. Niesamowicie polubiłam styl pisania autora i to jakie postaci tworzy. Pełne humoru, beztroskie. Ubarwiony sposób opisywania życia chłopaka, w formie dziennika narzucającego temat. Wiele prostych, zabawnych tekstów wywołuje uśmiech na twarzy i z pewnością wracając do tej książki będę ciepło to wspominać. Tak bardzo polubiłam cały ten świat. Skomplikowana rodzinkę z wiecznymi podtekstami, trójkę przyjaciół potrafiących się wplątać w kłopoty w każdym możliwym momencie, groźną Panią Stopkę, relację Megan z Benem, kobiety z zajęć dziergania, w których chłopak budził podziw i wzbierał ich sympatię oraz jego zainteresowanie nauczycielkami.
Kto by pomyślał, że dzięki dzierganiu można zdobyć przyjaciół? To w jaki sposób autor opisywał tę pasję pochłaniało. Dbałość o każdy szczegół i uczucia chłopaka względem czynności, jego staranność oraz chęć pogłębiania wiedzy na ten temat. Ale widać dzierganie to również coś nie dla mnie. Podziwiam obeznanie autora w temacie. Jak gładko opowiadał o włóczkach, drutach i innych przyborach potrzebnych. I, faktycznie, udowadnia, że dzierganie to nie jest zajęcie tylko dla kobiet. Dlaczego miałoby tak być? Każde hobby powinno być przeznaczone dla obu płci. Na szczęście już dawno wyszliśmy z tych stereotypów i myślę, że teraz niewiele osób dziwi, gdy niepopularny dla mężczyzn sport uprawia ta płeć, czy na odwrót. Ale autor idealnie to ukazał. To jak chłopak to, zwyczajnie, kochał. I nie była to piłka nożna, ani samochody. Za to Ben nie różnił się, przecież wiele od innych chłopców. Tylko lubił dziergać. A jak widać tu został przełamany kolejny stereotyp, czyli, że tylko 'nudziarze' zajmują się takim sportem. Zdecydowanie Ben taki nie był. Może i brakowało mu odwagi przy kontaktach z dziewczynami i nie zdobył tytułu fliciarza roku, ale lubił imprezy i zrobić od czasu do czasu coś szalonego i nieprzemyślanego (z jakiegoś powodu ma nadzór kuratora).
Równocześnie bał się i ukrywał swoje hobby przed innymi, by go nie wyśmiali. Czy zyska on poparcie innych, gdy dowiedzą się co tak na prawdę woli robić w wolnym czasie, zamiast imprezować? Autor dobrze podszedł do przełamania stereotypów, chociaż nie uważam, że jest to niesamowicie wielkim problemem. Naturalnie, każdy z nas powinien akceptować to co ktoś kocha robić.
Trochę powieść była przekoloryzowana. Za dużo sukcesów, przyjaznych ludzi i brak kłód rzucanych pod nogi. Brniemy lekko przez życie Bena, choć czasami wypełnione niepotrzebnymi kłamstwami. Wstydził się przyznać do tego co robi, a równocześnie do tego jaki jest. To jest jedyny minus książki. A, gdy odrzucimy świadomość, że w życiu nie ma wiecznych sukcesów, spędzimy przyjemne, lekkie chwile z zabawnymi bohaterami.
Chłopak był tak przyjemną postacią. Nigdy nie szukał problemów, czy konfliktów, a wręcz zawsze chciał wszystko rozwiązywać pokojowo, mimo to problemy same za nim przybiegały. Na szczęście takie, z których bez problemu mógł się wydostać. Albo takie, z których ratowali go jego przyjaciele (którzy przy okazji najczęściej go w nie wpakowali).
Polubiłam prawie każdego bohatera, bo jak wspominałam, fabuła była bardzo cukierkowata i postaci były bardzo pozytywne, choć dość nietypowe. (Po za dręczącą nieprzyjemną trójką, której szczególnie nudziło się w życiu i nie mieli do czego przyczepić.) Uprzejme i piękne, starsze nauczycielki, kobiety przed 30-tką, traktujące cię jak przyjaciela, miła prokurator, czy też starsza pani Stopka, która skrywała swoje sekrety.
A ciągłe przekomarzanki z podtekstem erotycznym rodziców wywoływały u mnie wybuchy śmiechu.
"-Zatkało się i nie chcę tryskać!-zawołała mama do taty.
-Wczoraj w nocy byłaś innego zdania!-odkrzyknął tata.
-Nie!-wrzasnąłem, zatykając uszy.-Przestańcie.
Tata otarł łzy i powiedział, że sprawdzi rury.
-Ja mogę sprawdzić twoją rurę-odparła mama i wszystko rozpoczęło się na nowo."
Ale najlepszym akcentem książki jest humor. Nie dało się nie roześmiać czytając niektóre teksty. Polecam wszystkim. Fanom dziergania, nastolatkom, starszym, każdemu przypadnie do gustu!
"Znowu śniła mi się Jennifer Lawrence. Nie chcę wnikać w szczegóły, ale miała na sobie tylko łuk i kołczan ze strzałami."
http://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/713-chlopaki-nie-dziergaja
Siedemnastoletni Ben po nieszczęśliwym zdarzeniu dostaje nadzór kuratora. Otrzymuje pamiętnik, w którym w ramach poprawy ma zapisywać swoje przemyślenia. Przez 9 miesięcy śledzimy jego życie i chłopak udowadnia, że w ciągu tego czasu może zmienić się bardzo wiele.
Przezabawna historia, w której pasja odkrywa główną rolę. Niesamowicie polubiłam styl pisania autora i to...
2018-12-06
2018-01-18
15-letnia Gabi przechodzi trudny okres w życiu. Po tragicznym przeżyciu, śmierci bliskiej osoby nie radzi sobie ze swoimi emocjami i znajduję sposób, który jej pozwala na kilka minut zapomnieć o tym wszystkim. Jednak to ją wykańcza i coraz bardziej zamyka się w sobie.
Książka, która sięga po o wiele więcej problemów niżeli tylko samookaleczanie. Ból związany ze stratą bliskiej osoby, nie spełnianie oczekiwań rodziców, brak z ich strony zrozumienia oraz wsparcia. Alkoholizm. Próba zdobycia popularności przez nie bycie sobą.
Jest to historia blizn nie tylko nastolatki mającej problemy, ale i kobiety, której brakowało rodzicielskiej miłości, tęskniącej za ciepłem domowym, nie potrafiącej poradzić sobie z przeszłością i poczuciem winy. Osób, które nie potrafią rozmawiać o swoich problemach i roztrząsać ran, które im życie zadało. Oraz takich, które ból zastępują pracą, brakiem obecności w życiu bliskich i odsuwających problemy na bok udając, że nie istnieją.
Przede wszystkim skupmy się na tym w jaki sposób autorka porusza te problemy, jej podejście, bo to jest głównym wątkiem. Według mnie Eve udźwignęła to wszystko. Podeszła poważnie do sytuacji i być może dzięki tej książce komuś pomoże. Przemawia do mnie, to co ona pisze. Sprawia, że rozumiem problem nastolatki, jej odczucia, utożsamiałam się z bohaterką. Przejęłam się tym, że faktycznie istnieją tacy ludzie. A poprzez napisanie tej książki autorka, w przeciwieństwie do niektórych pisarzy, nie zachęca do samookaleczania, a nakłania, by takim osobom zawsze pomagać i nawet jeśli wprost krzyczą, że mają problem, pokazują to, są postrzegani jako chwalący się tym-nie zważać na opinię innych, poznać tego człowieka i starać się odbudować jego pewność siebie.
Fabuła jest podzielona na wydarzenia z przeszłości oraz wspomnienia Gabi z przeszłości. Poznajemy powoli wszystko przez co przeszła oraz relację z bliską osobą. Przez to jeszcze bardziej odczuwamy jej stratę i ból. Wspomnienia są krótkimi wycinkami wydarzeń, jednych szczęśliwszych, innych smutniejszych. Czytamy o dwóch historiach, które się dopełniają.
Wszyscy bohaterowie mnie przekonali do siebie, autorka nie skupiła się tylko na problemach Gabi. Pokazała, że nawet nastolatkowie mają problemy, niektóre poważniejsze, inne mniej, ale każdy ma swoją historię. Polubiłam ich wszystkich za to jacy byli naturalni, zwyczajni, a równocześnie wyjątkowi. Również za ich pasję i to jak grupka przyjaciół była zawsze przy sobie, ufała, wybaczała.
Jedynym minusem odnalezionym przeze mnie w tej powieści, dla innych możliwe plusem, jest niejasne zakończenia, autorka pozostawia nam wybór, czy chcemy, żeby wszystko zakończyło się pozytywnie, czy negatywnie.
"-Obiecaj mi tylko jedno-mówi Amira i ściska mocno moją dłoń.-Obiecaj mi, że kiedy znów najdzie cię ochota, by wyrządzić sobie krzywdę, zadzwonisz do mnie. Bez względu na porę dnia czy nocy. Po prostu zadzwoń, proszę."
15-letnia Gabi przechodzi trudny okres w życiu. Po tragicznym przeżyciu, śmierci bliskiej osoby nie radzi sobie ze swoimi emocjami i znajduję sposób, który jej pozwala na kilka minut zapomnieć o tym wszystkim. Jednak to ją wykańcza i coraz bardziej zamyka się w sobie.
Książka, która sięga po o wiele więcej problemów niżeli tylko samookaleczanie. Ból związany ze stratą...
Godzina. Tyle trwa akcja książki. W ciągu tak krótkiej chwili mnóstwo ludzi umiera, zostaje rannych, wyznaje sobie miłość. Ktoś zostaje mordercą, ktoś ofiarą.
Strzelanina w szkole to nie byle błahy temat. Ta książka skojarzyła mi się z filmem "Słoń" oraz jedną z moich ulubionych piosenek "Foster The People - Pumped up Kicks" i z pewnością nawiązuje do zdarzeń z roku 1999. Nigdy poza wyżej wymienionymi nie zagłębiałam się w temat, nie czytałam artykułów, więc bardzo byłam ciekawa interpretacji autora, to jak zagłębi się w psychikę bohaterów.
I się nie zawiodłam.
Książka przesycona jest emocjami. Rysopis postaci jest tak idealny. Fabuła ze względu na główny wątek nie jest przynudzająca. Po prostu niczego nie brakuje tej książce, nawet moich łez na końcowych stronach. Czyta się ją na raz, a tak wtapiamy się w uczucia i historię innych, że niemożliwe jest ją odłożyć.
To smutna powieść, w której strach, przerażenie cały czas nam towarzyszą. Ściskanie żołądka i oczekiwanie na szczęśliwe zakończenie, choć z każdą stroną przekonujemy się, że kolejna osoba go nie zazna. Czytało się to szybko, a równocześnie z takim bólem.
O tym, że człowiek, a zwłaszcza nastolatek porzucony przez wszystkich popada w obłęd. Porzucony, gdy szuka pomoc, a jest ignorowany, jest niebezpieczny, tym bardziej, kiedy nie chcę tylko niszczyć siebie, a i innych.
Tyler. Nie można powiedzieć, że ma lepsze lub gorsze życie od nas. Tego, co uczynił nikt z nas nie może usprawiedliwić. Mimo to czujemy dla niego współczucie. Nie jest to typowy czarny charakter z komiksów, który na każdym kroku myśli o zniszczeniu świata. Człowiek z krwi i kości, któremu przy trzymaniu broni trzęsą się dłonie, wzbierają łzy w kącikach dłoni i myśli tylko o tym jak bardzo chciałby być kochany.
Autumn, Sylv, Claire, Tomas. Wszyscy mają powiązania z Tylerem. Jego siostra, jej dziewczyna, jego była dziewczyna. Ludzi, którzy utracili bliską im osobę, a teraz on próbuję ich wszystkich zniszczyć. Ich historię są przeróżne, jedne szczęśliwsze, inne mniej. O pasjach, miłości, przyjaźni, które im zostały odebrane. Przeżycia tak różnorodne i wywołujące wiele emocji, a mam wrażenie, że w pewnych momentach bohaterowie odczuwali jedynie...pustkę. Ogarniającą ich całą duszę, po straconym bracie, bliskim. Nie przekoloryzowane, bardzo rzeczywiste, którą może mieć zwykły człowiek spotkany na ulicy. Bo tym w sumie byli. Uczniami, którzy chcieli ukończyć szkołę. O niewłaściwej godzinie znaleźli się w niewłaściwym miejscu.
I mimo, że nawet nie dane jest nam poznać imienia pobocznego bohatera, to smutek jest za każdym pociągnięciem spustu pistoletu...
"Aula to nie teren łowiecki-to strzelnica.
Kostnica."
https://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/747-chlopak-ktory-bal-sie-byc-sam
Godzina. Tyle trwa akcja książki. W ciągu tak krótkiej chwili mnóstwo ludzi umiera, zostaje rannych, wyznaje sobie miłość. Ktoś zostaje mordercą, ktoś ofiarą.
Strzelanina w szkole to nie byle błahy temat. Ta książka skojarzyła mi się z filmem "Słoń" oraz jedną z moich ulubionych piosenek "Foster The People - Pumped up Kicks" i z pewnością nawiązuje do zdarzeń z roku 1999....
2018-01-07
Znacie to, że słyszycie o jednej konkretnej książce, widzicie ją wszędzie, recenzję wypełnione poleceniami oraz pełnych pozytywnych wrażeń, nie możecie się doczekać aż sami po nią sięgnięcie, by doznać równych emocji i przekonać się o powodach wybitności tej pozycji? Tak było u mnie z "Consolation". Z niecierpliwością czekałam, kiedy do mnie przybędzie. Niestety się rozczarowałam. Nie wiem czy ze względu na moje wygórowane oczekiwania, czy też nie była tak dobra, za jaką ją uważano. Powód nie zmieni faktu, że zmarnowałam swój czas i zmuszałam się do czytania tej książki.
Kolejna misja wojskowa odbiera Natalie męża oraz ich córce ojca. Załamana nie potrafi się pozbierać. Aarabelle utrzymuję ją tylko przy życiu. Jednak po miesiącach odnajdzie się osoba, która pomoże pozbierać jej się w garść. Liam, przyjaciel jej męża, czy to właściwe, żeby czuła do niego coś więcej?
Nie można tej książce odmówić dobrego pomysłu na fabułę. Autorka od razu wrzuca nas w wir smutnych zdarzeń. Ale właściwie zaczynamy od śmierci postaci, której nawet nie zdążyliśmy poznać, nie mogliśmy się do niej przywiązać, nie odczuwamy to w strategiczny sposób. Opinię na temat męża Natalie wyrabiamy sobie z czasem. Wszystko krążyło się wokół niego, wciąż były nawiązania do jego osoby. Więc pewien sposób było to nietypowe, ale nie wywołujące wielkich emocji. Ratuje to wszystko zakończenie, którego, szczerze mówiąc, faktycznie się nie spodziewałam.
Umiejętność opisywania erotycznych scen. Niektórym autorom brakuje tego warsztatu, ale nie można to odmówić autorce. Według mnie były świetne i nie czytało to się z przynudzaniem.
Kolejnym z plusów jest motyw żony oficera marynarki wojennej. Sama autorka, Corinne Michaels, była taką kobietą i ona najlepiej wie jakie to jest uczucie, obawa przed stratą męża, bliskiej osoby, na jednej z misji i opisała to w świetny sposób.
Jednak na tym kończą się plusy. Według mnie główna bohaterka była typową Mary Sue. Mimo ciąży piękna i zgrabna, wszyscy ją uwielbiają, codziennie nowy awans w pracy lub urlop, mimo tragicznych przeżyć wiodąca szczęśliwe życie. Jedynie od czasu, do czasu zdarzały jej się załamki z powodu braku męża i to tyle, po za tym nasza Natalie nie posiada wad.
Gdyby nie nietypowy pomysł na fabułę ta książka byłaby zwyczajnym romansem. Bo co w tej historii dzieję się niezwykłego? Spotykają się, niespodziewanie zakochują, on pokazuje jaki jest cudowny i troskliwy, ona jaka niezwykła, jeżdżą na wakacje, opiekują się jej córką i tylko był jeden niespodziewany zwrot akcji, o którym autorka sobie przypominała czasem, żeby bardziej rozwinąć akcję. I ten właśnie niespodziewany zwrot akcji mógł być dobrze rozwinięty i wtrącić coś więcej do fabuły, ale od razu po zdarzeniu autorka o nim zapomniała i przypomniała sobie po stu stronach, a rozwiązanie tego podejrzewam, że będzie w drugiej części, bo, przecież trzeba jakoś zachęcić ludzi do sięgnięcia po kolejny tom.
Sposób opisania emocji przepełniających bohaterów mnie nie przekonywał. Nie poruszał, nie sprawiał, że się wzruszałam. Plus moja niechęć do bohaterów sprawia, że wypełniały mnie obojętne i negatywne emocje.
Nijakość tego nagłego zwrotu oraz połączenie typowej historii romantycznej sprawia, że zwyczajnie się wynudziłam. Coś mi brakuje w opisie emocjonalnych przeżyć Natalie oraz wahań Liama, który tradycyjnie, jak na bohatera literatury romantycznej, był za idealny.
Może jednak po pewnym czasie skuszę się na sięgnięcie po kontynuację? Kto wie, ale nawet to "zwalające z nóg" zakończenie nie sprawia, że muszę się dowiedzieć co będzie dalej.
http://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/342-consolation
Znacie to, że słyszycie o jednej konkretnej książce, widzicie ją wszędzie, recenzję wypełnione poleceniami oraz pełnych pozytywnych wrażeń, nie możecie się doczekać aż sami po nią sięgnięcie, by doznać równych emocji i przekonać się o powodach wybitności tej pozycji? Tak było u mnie z "Consolation". Z niecierpliwością czekałam, kiedy do mnie przybędzie. Niestety się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dwóch mężczyzn. Jedna kobieta. Powielający się schemat trójkątu miłosnego czy zapierająca dech w piersiach historia nieszczęśliwej miłości?
Cathy. Prawie 30-letnia kobieta z długoletnim stażem szczęśliwego małżeństwa. Jednak ma problemy emocjonalne. Kolejne poronienie sprawia, że nie czuję się na siłach, by walczyć o swój związek.
Ben. Mężczyzna, który nigdy nie przestał kochać swojej żony. Poświęciłby dla niej wszystko.
Arsen. Gówniarz wchodzący z butami w czyjeś życie, gwiazda szukająca seksu, przygody z kobietą, która jest dla niego nieosiągalna czy oszalały z miłości facet?
Jak wiadomo o miłości można pisać dużo. Niewiele książek nie zawiera wątku romantycznego, bo przecież ona jest największą część naszego życia, jednak tu mamy 500 stron tylko tego. I to nie jest nudne.
Co jest zaskakujące. Z ogromną ciekawością przekładałam strony, nie mogąc się oderwać i przestać zastanawiać co będzie dalej.
Książkę czyta się niesamowicie szybko, brniemy przez całą historię. Tylko czasem zatrzymujemy się, by powrzeszczeć na główna bohaterkę, potrzymać w dłoni książek i zastanowić się czy rzucić nią o ścianę. Mówię dosłownie. Wydarzenia wciągają. Poznajemy emocje wszystkich głównych bohaterów, widzimy świat i poznajemy uczucia z każdej perspektywy. Stąd dopiero dowiadujemy się prawdy. Jak również wracamy do przeszłości. Początek, zakochanie tych dwójki; Bena i Cathy.
Trudno ocenić poczynania bohaterów.
To boli za każdym razem, gdy czytam o tym co wyprawia Cathy, jak wracamy do jej wspomnień sprzed kilku lat, gdy poznawała Bena, jak łatwo zapominała o tych najpiękniejszych chwilach z nim i była samolubna, myślała o swoim zaspokojeniu.
Ale czy to tak łatwo odróżnić miłość od zakochania?
Bohaterka sama w sobie nie jest irytująca, tylko jej zachowanie. Zdradza mężczyznę, który ją kocha ponad wszystko, tylko ona o tym na chwilę zapomina. To mówi samo za siebie. Jednak jest największym problemem tej powieści. Dorosła kobieta, która zachowuje się jak nastolatka i flirtowanie z facetem będąc mężatką uważa za w porządku. To przecież przyjacielskie przekomarzanki. Gdyby zaczęła rozmawiać ze swoich partnerem o problemach jej całego dylematu by nie było. Szukała pocieszania w ramionach innych nie myśląc jak ważna jest osoba, która zawsze obok niej jest, ramiona, do których może wrócić. Każda kobieta o tym marzy, a ona na chwilę to porzuca, bo jej się "odwidziało".
Mam wrażenie, że jedyne co by przydało się jej to pójście do psychologa. Dlaczego na 500 stronach tej powieści taka sytuacja ani razu się nie dzieje? Widoczne problemy emocjonalne nie zostały potraktowane właściwie. Tego brakuje przez całą historię.
"Czuję, jakby do mojego życia wkradł się mrok. Mam męża, który mnie kocha, piękny dom, stabilną sytuację finansową...dostaliśmy nawet szansę na ostateczne spełnienie, odkąd rósł we mnie mały cud.
Mam dobre życie.
Więc czemu czuję się pusta?"
Właśnie. Dlaczego?
Przede wszystkim rzeczą powtarzającą się w tej książce i prawdopodobnie będącą 2/3 jej treści są sceny seksualne. Na szczęście w żaden sposób nie są odpychające, choć trochę nachalne. Pojawiają się zbyt często aż w końcu jedyne o czym czytamy to seks, kłótnia, seks na zgodę.
Zaskakujące zaskoczenie i muszę przyznać, że wzruszające. Bardzo przywiązałam się do losów bohaterów. Sama byłam zdekoncentrowana czy chcę, żeby Cathy obaj kopnęli tyłek, czy by odnalazła swoje szczęście i zdecydowała, której miłości szuka. To było trudne i przez to autorka tak bardzo wkręciła mnie emocjonalnie. Stawiała nas jak i bohaterkę przed wielkimi dylematami i wyborami, przez co sama zastanawiałam się jak ja bym postąpiła w danej sytuacji, poznawałam samą siebie od innej strony, lepszej czy gorszej?
Bardzo polecam osobom, które angażują się w historię. Obawiam się, że czytelnikom, którzy główną uwagę skupiają na zachowanie bohaterów, tzn. jeśli polubią postaci, to z chęcią czytają, jeśli jest wprost przeciwnie, radzę odpuścić. Niewiele osób darzy sympatiom główną bohaterkę, a chciałoby ją rozszarpać. Mimo to właśnie to wywoływało tak wielki emocjonalny rollercoaster. Do tego bardzo dobry styl autorki. Odleciałam przy tej książce.
"Kilku rzeczy jestem w życiu pewien...że umrę, że muszę ciężko pracować na życie, bawić się dobrze, by je docenić i kochać najmocniej, by prawdziwie żyć. Teraz jestem jeszcze pewien Ciebie."
Dwóch mężczyzn. Jedna kobieta. Powielający się schemat trójkątu miłosnego czy zapierająca dech w piersiach historia nieszczęśliwej miłości?
Cathy. Prawie 30-letnia kobieta z długoletnim stażem szczęśliwego małżeństwa. Jednak ma problemy emocjonalne. Kolejne poronienie sprawia, że nie czuję się na siłach, by walczyć o swój związek.
Ben. Mężczyzna, który nigdy nie przestał...
2018-04-29
Pierwsze zauroczenie, zakochanie, miłość, zaufanie.
Kuba wraca do rodzinnego miasta, w którym zostawił swoją nastoletnią miłość. Lena, siostra najlepszego kumpla, do której jego uczucia po tylu latach nie wygasły. Czy z czasem ona również poczuję do niego coś więcej?
To było znacznie inne niż wszystkie romanse, które poznałam do tej pory. Choć z początku bardziej zaliczałam tę książkę do literatury obyczajowej. Nie dostrzegałam w niej rwącej akcji, wulkanu emocji. Jednak im bardziej wchodzimy do umysłu bohaterów, tym bardziej dowiadujemy się, że tak naprawdę uczucia bardzo powoli wyłaniają się, przez co w pewnym momencie mogą eksplodować maksymalną siłą.
Z jednej strony ta odmienność była pozytywna i negatywna.
Bo to było bardzo bliskie realności. Tak robimy w rzeczywistości. Boimy się powiedzieć co czujemy, trudno nam zrozumieć własne uczucia, z trudem dopuszczamy do siebie ludzi, bojąc się skrzywdzenia. I to można dostrzec w tej powieści, prawdziwą miłość, bez cukierkowatości, z problemami na poziomie dziennym, gdzie para bardzo często się nie zgadza i zapomina o rozmowie, która jest podstawą. Tu cały czas byliśmy na ziemi, bohaterowie twardo po niej stąpają i nie pozwalają ani na chwilę się oderwać od niej. Odmiana od wszystkich bezpośrednich i nagłych zakochań.
A z drugiej strony akcja była bardzo powolna. Przez tę rzeczywistość. Jednak coś mi w niej brakowało. Cały czas oczekiwałam, że zaskoczy mnie czymś więcej. Czuję lekkie rozczarowanie. Była jakaś akcja, emocje przy tym spotykane, ale mam straszny niedosyt, który autorka może zapełni kolejną częścią?
Jednak Lena tak bardzo ukazywała mnie. Bojąca się głębszych relacji, skrywającą uczucia za zimną twarzą. Irytowała mnie ze względu na to, że była moim lustrzanym odbiciem. Tak samo potrafię zachować się względem ludzi, których mi zależy.
W dziewczynie jedna sytuacja przez długi czas nie dawała o sobie zapomnieć, a trzymając ją w sekrecie jeszcze bardziej siebie niszczyła.
Z drugiej strony Kuba. Nie potrafiący uciec przed uczuciami, usidlony przez Lenę, nawet bez jej świadomości, już lata temu. Troskliwy, opiekuńczy. Trochę ideał, ale to już stały element romansów. Przecież będąc zakochanym nie dostrzegamy wad drugiej osoby?
Również i pojawiające się konflikty rodzinne były rozczulające. Przedstawiały typową rodzinę tęskniącą za wspólną miłością i chwilami spokoju wolnymi od kłótni oraz nieprzyjemnych spojrzeń. Umilali nam ten, chwilami, zły czas brat Leny i jego narzeczona, swoimi przygotowaniami do ślubu, który był kolejną, wielką, prawdziwą miłością zawartą w historii.
Zazwyczaj pisarze opisują miłość w sposób nagły, niespodziewany, nagły wulkan emocji, a często nawet zaczynając od seksu. Tutaj jest wszystko tak naturalne, jestem zaskoczona w jak dobry i realny sposób zostały odwzorowane uczucia obojgu osób.
Nie można zaprzeczyć, że to jest dobrze napisana powieść. Ma świetny styl, dobrze skonstruowanych bohaterów i największym plusem tego jest brak bujania w obłokach, przez co porusza najtwardsze serca i powoduje głębokie rozmyślania. Nie mogłam się oderwać od tej historii i bardzo wczułam w nią, bo czytałam jakby pamiętnik, sytuację, która naprawdę się wydarzyła. Relacja ich dwojga tak bardzo niepospieszna, a równocześnie pełna żaru, skomplikowane emocje, z którymi ciężko sobie poradzić, kłótnie, które tak trudno wytłumaczyć i nieporozumienia będące przeszkodą w wyjawieniu prawdy.
Bardzo polecam, nawet fanom romansów z wiecznie szczęśliwymi chwilami i happy endami. Bardzo wiele prawdy zawartej w tej powieści potrafi wiele przekazać.
"Zostań cały dzień i całą noc, a potem jeszcze jeden dzień i kolejną noc."
http://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/705-pierwszy-raz
Pierwsze zauroczenie, zakochanie, miłość, zaufanie.
Kuba wraca do rodzinnego miasta, w którym zostawił swoją nastoletnią miłość. Lena, siostra najlepszego kumpla, do której jego uczucia po tylu latach nie wygasły. Czy z czasem ona również poczuję do niego coś więcej?
To było znacznie inne niż wszystkie romanse, które poznałam do tej pory. Choć z początku bardziej...
2018-06-10
Najlepsza powieść obyczajowa jaką czytałam.
Milena
Córka milionera, jednak dopiero nastolatka. Ciężko radzi sobie ze śmiercią ojca. Życie nie jest dla niej łatwe od tego momentu. Na jej drodze staje mężczyzna, który ma jej w tym wszystkim pomóc, równocześnie komplikując wszystkie sprawy.
Paula
Zaczyna swoje życie od nowa w Grabkowie. Tam poznaje chłopaka, który jest tak samo uparty jak ona i nie zamierza ustąpić miłości.
Wybrała samotność, jednak z czasem brakowało jej bliskości i nie mogła oprzeć się temu, że ciepłe uczucia, którymi jest ciągle obdarowywana nie istnieje.
Mamy tu dwie historie miłosne tak bardzo się różniące. Nagła, ognista, wybuchowa relacja Jacka i Mileny jest zupełnym przeciwieństwem związku Pauli i Paula, którzy drobnymi kroczkami przekonywali się do siebie. Autorka w tak różny sposób pokazała rozbudowaną miłość. Dla każdego jest indywidualnością.
Obie te dziewczyny uwielbiam. Tak bardzo różniące się od siebie, a mimo to wiele je łączy. Wszystkie trudne chwile, które przeżyły wzmocniły je. Najpierw troszczyły się o innych, dopiero później myślały o swoim dobrze. Wiele musiały wycierpieć i poświecić, by móc normalnie żyć.
Fabuła powaliła mnie na nogi. Zaskakująca, przemyślana, nietypowa, pełna emocji, to była nowość, której szukałam. Cały czas jestem zaskoczona tym co autorka zrobiła. W momencie nagłego zwrotu akcji musiałam na chwilę odłożyć książkę, żeby zastanowić co się właśnie stało. Historia zawładnęła całym moim sercem, bardzo wczułam się w przeżycia bohaterek, wszystko było przeładowane emocjami i nawet jeśli chciałabym móc znaleźć jakieś minusy, to nie mogę.
Do tego Augusta Docher stworzyła tak dobrych bohaterów. O indywidualnym zachowaniu, nieprzewidywalni, nie byli kopią danych cech, całość po prostu powaliła mnie na kolana!
Historia jest nieprawdopodobna przez co dla niektórych wydaję się niedorzeczna i nie mająca możliwości bytu. Dopatrując się można znaleźć wiele nielogiczności i zagłębiając się psychologicznie może być coś nie tak. Jednak na pewno nie można jej zrobić na pozór „Trudnych spraw”. Zdecydowanie jest to odmienność, ale za to bardzo dobra, opisana w świetny sposób, a jeśli ktoś nie wierzy w prawdopodobność historii, niech choć trochę otworzy swój umysł.
Ciężko zrozumieć uczucia bohaterów w tak trudnych sytuacjach, a tutaj emocje zostały opisane w poruszający sposób. Za każdym razem rozumiałam ich ból. Przy trudnych decyzjach, chęci ucieczki od problemów czy pragnienia samotności. Po tym jak autorka opisywała uczucia, wiem, że chcę sięgnąć po inną jej twórczość.
Nie wiem jak Augusta Docher sprawiła, że tak wciągnęłam się w czytanie. Wciąż chciałam więcej i więcej. I nadal chcę, dlatego pędzę po inne jej książki.
„-Więc?
-Będę płakać-uprzedzam, znów czując pieczenie pod powiekami.
-A ja będę podawał ci chusteczki, a kiedy się skończą, przyniosę rolkę papieru toaletowego. W najgorszym wypadku jest jeszcze moja bluza.”
https://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/762-cala-ja
Najlepsza powieść obyczajowa jaką czytałam.
Milena
Córka milionera, jednak dopiero nastolatka. Ciężko radzi sobie ze śmiercią ojca. Życie nie jest dla niej łatwe od tego momentu. Na jej drodze staje mężczyzna, który ma jej w tym wszystkim pomóc, równocześnie komplikując wszystkie sprawy.
Paula
Zaczyna swoje życie od nowa w Grabkowie. Tam poznaje chłopaka, który jest tak...
2018-06-29
Przyjemny romans dla nastolatków o pierwszej, szczerej miłości.
Maggie nie radzi sobie z drastycznymi przeżyciami. Po tym jak ojciec na ojej oczach zamordował mamę nie potrafi wypowiadać słów. Zostaje adoptowana przez ciotkę. Jej kuzyn należy do grupy popularnych futbolistów, w której jest również jego najlepszy przyjaciel, West, mierzący również się z problemami, o których nikomu nie chcę mówić.
Intrygujący pomysł na fabułę sprawia, że mimo iż jest poprowadzona jak tysiąc innych romansów, fascynowała mnie swoją odmiennością. Przez to, że bohaterka nic nie mówiła, poznajemy tylko jej myśli i ta dziewczyna w ten sposób udowadnia, że lepiej dłużej pomyśleć i dopiero później coś powiedzieć. Niesamowicie inteligentna, najważniejszą wartością była dla niej miłość i niesprawianie przykrości innym, urocza, miła, samodzielna, jedna z moich ulubionych bohaterek, nie rzucała się na wszystkich za złe słowa, wiedziała, kiedy nie warto się spierać z głupszymi od siebie.
Mimo swojej lekkości, porusza trudne tematy. Traumatyczne przeżycia dają się we znaki bohaterce i przez nie pomaga też przejść Westowi. Jest dla niego oparciem i potrafi go wysłuchać jak nikt. Jest cukierkowato, lukier się sypie z tego związku, niektóre sytuacje są bardzo naciągane, ale ta dwójka rozmawiała ze sobą, o tym co czują, przez co wiedzieli jak się zachować.
To jest moja kolejna książki Abbi Glines i to co muszę przyznać, jest zawsze minusem w jej twórczości, to pisanie z perspektywy płci męskiej. Rozumiem, że w tym typie literatury bardzo często mamy do czynienia z „ideałami facetów”, ale nigdzie się nie znajdzie tak ciepłego, wyrozumiałego, starającego się, przystojnego futbolistę i mogłabym wymieniać jego cechy pozytywne w nieskończoność. Jednak był on za idealny.
Miłość została przedstawiona w tak cudowny sposób. Oznaczająca wsparcie w trudnych momentach, ale i nie tylko to by mieć w kwestii nudy czy przykrych sytuacji kogoś, ale by była ona zawsze. W złych, dobrych momentach, sama nie potrafię ująć tego tak dobrze jak autorka.
Nie była to niesamowicie wzruszająca powieść sprawiająca, że emocje we mnie wrzały. Bardzo przyjemnie spędziłam przy niej czas, poświęciłam jeden wieczór i noc byle poznać całą historię, śledzić losy bohaterów.
Trochę naiwne przedstawienie rzeczywistości. Mam na myśli to, że bohaterom przydarzyły się przykre rzeczy, czyli już gorszego nic ich spotkać nie może i nie spotykamy zbyt wielu przeszkód, te w kwestii ich związku były bardzo przesadzona.
Postaci poboczne były tak dobrze skonstruowane. Jak ja ich uwielbiam. Całą ekipę futbolowców, upartych chłopców, którzy byli wierni przyjaciołom i pędzili im na pomoc, rodziców Brady’ego, ciepli bohaterowie, od których również ciepło się robiło na sercu.
Ale przede wszystkim najważniejszym plusem są wartości, które przekazuję historia. Pomijając całą fabułę, przez którą się brnie to autorka pokazuje jak ważne jest by mieć na kogo liczyć w życiu, by czasem móc swój cały ból przekazać na barki drugiej osobie, która razem pomoże nam go udźwignąć. Doceniać każdą chwilę spędzoną drugim człowiekiem, bo nigdy nie mamy pojęcia kiedy nadejdzie moment, w którym tego czasu zabraknie. By nie bać się mówić o swoich uczuciach, „kocham cię” to słowa, które czasem boimy się wypowiedzieć z obawą, że ktoś je wykorzysta przeciwko nam. A jednak to idealnie obrazuje to co chcemy przekazać drugiej osobie. I by czasem zwyczajnie wykazać się troską, opieką i empatią wobec drugiego człowieka. Czasami nie głupie słowa pocieszenia i wmawianie, że będzie dobrze jest potrzebne, a zrozumienie i wysłuchanie.
Naprawdę polecam tę książkę, daję możliwość odprężenia, ale i pomyślenia o kilku ważnych sprawach, przy tym czytając historię, która nas wciągnie. Równocześnie zakończenie książki jest takie, że ja wiem, że muszę koniecznie sięgnąć po kolejny tom.
https://www.papierowemotyle.pl/index.php/motylowe-zapiski/recenzje/817-kocham-cie-bez-slow
Przyjemny romans dla nastolatków o pierwszej, szczerej miłości.
Maggie nie radzi sobie z drastycznymi przeżyciami. Po tym jak ojciec na ojej oczach zamordował mamę nie potrafi wypowiadać słów. Zostaje adoptowana przez ciotkę. Jej kuzyn należy do grupy popularnych futbolistów, w której jest również jego najlepszy przyjaciel, West, mierzący również się z problemami, o...
2018-10-28
Jak bardzo grupa nastolatków może namieszać w ciągu 24h?
Lucy jest platonicznie zakochana w artyście-grafficiarzu ukrywającym się pod pseudonimem "Shadow". Jakież, więc jest zdziwienie Eda, gdy dziewczyna wraz ze swoimi przyjaciółkami proponują poszukanie jego. Eda, który jest tym tajemniczym chłopakiem. Zgadza się na ten układ.
"-No więc ja potrzebuję dzisiaj nowych doświadczeń.-Wskazuje na Daisy.-Ty potrzebujesz nowego chłopaka.-Patrzy na mnie.-A ty musisz zidentyfikować swojego chłopaka."
Bohaterowie lubują się w pakowaniu w kłopoty. Lucy potrafiąca przywalić chłopakowi za złapanie jej za tyłek na pierwszej randce, Jazz, szalona jasnowidząca, Daisy od 10 klasy będąca w związku z Dylanem, z którym od czasu do czasu lubi zrywać, Ed, "Shadow"malujący mury oraz Poeta, który je stosownie podpisuje. Trójka chłopaków pakująca się w kłopoty z własnej głupoty. Czy coś jest ich w stanie powstrzymać od tego pomysłu?
Uwielbiam takie ciepłe książki na chłodne wieczory. Sprawiają, że rozgrzewa się nasze serce od przyjemnych uczuć. Nigdy jeszcze nie wspominałam tak przyjemnie lektury. Bohaterowie, których pokochałam, pasję, o której chcę wiedzieć więcej, miejsca, których mi brakuje i książka, do której skończeniu chciałam wrócić, móc znów przeżyć tę przygodę, być blisko ulubionych postaci! CU-DO-WNA!
To prawda, książka jest zwykłą historią nastolatków przeżywających zakończenie szkoły, ale przy tym czułam się jakbym ja przeżywała te przygody. W smutny, chłodny wieczór przeniosłam się do lata pełnego szaleństw. Nie chciałam spoglądać w widok za oknem na znienawidzony śnieg, tylko zagłębić się w innym świecie. Do, którego autor otworzył mi portal, a ja do niego wracałam jak najszybciej.
Powoli rozwijające się uczucia bohaterów. Historię pełne niedomówień i sekrety, które trudno utrzymać. Przekomarzanki Lucy i Eda były przezabawne. Nietypowy związek Daisy i Dylana, ich brak domyślności oraz bezpośredniości, który również dodawał humoru, tak samo jak dziwna więź Jazz i Poety. Ujęli mnie wszyscy swoim charakterem. Tak bardzo ich polubiłam, że nie chciałam ich opuszczać.
Podoba mi się to jak przyjemnie główni bohaterowie opowiadają o swoich pasjach. Jakby nadawało to im sensu życia. Mimo braku mojego zafascynowania w rzeczywistości tymi czynnościami zatapiam się w każdym słowie, które przekazują o tym co czują. O delikatnych ruchach, by nie zniszczyć szkła, o interpretacjach, kłębiących się myślach, gdy piszą wiersze i niewypowiedzianych słowach, uczuciach, kiedy sięgają po kolejną puszkę farby, by przelać to na mur, miejsce, z którego nigdy nie zniknie.
Akcja dzieje się zaledwie 24h, a w ciągu nich bohaterowie doznają tak wielu uczuć, przygód i wtop. Nie jest to przynudzająca historia z wątłą akcją i rozbudowanymi opisami. Skupiamy się na ich pasji, marzeniach, celach, przy tym będąc w teraźniejszości przeżywając te zwariowane chwile. Niejednokrotnie uśmiechniecie się podczas lektury.
Uwielbiam ją za to jaka jest ciepła, przyjemna i jak bardzo przypominają mi o mojej tęsknocie za ciepłymi dniami, szaleństwami, które wyczyniam w blasku słońca. By móc znów wybiec na promienie słońca w krótkich spodenkach, sportowych butach i biec nie marząc o tym, żeby wracać do domu z powodu odmarzania kończyn. Po przeczytaniu od razu chciałam wrócić do tej historii. Jednak nie mogę czytać jednej książki w nieskończoność.
"-Ale potem trochę się zaprzyjaźniliśmy, a jednak nie powiedziałeś prawdy.
-Przejechałaś po mnie rowerem. Kiedy niby się zaprzyjaźniliśmy?"
Jak bardzo grupa nastolatków może namieszać w ciągu 24h?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toLucy jest platonicznie zakochana w artyście-grafficiarzu ukrywającym się pod pseudonimem "Shadow". Jakież, więc jest zdziwienie Eda, gdy dziewczyna wraz ze swoimi przyjaciółkami proponują poszukanie jego. Eda, który jest tym tajemniczym chłopakiem. Zgadza się na ten układ.
"-No więc ja potrzebuję dzisiaj nowych...