Opinie użytkownika
Opis procesu powstawania scjentologii jest najlepszą częścią książki. Chociażby tylko po to warto ją przeczytać. To jest po prostu dobra historia.
Trochę gorzej czyta się fragmenty, w których najpierw angażowani jesteśmy w opowieści, często o rękoczynach lub jakichś formach prześladowań, a potem, w ostatnim zdaniu lub przypisie informuje się nas, że to wspomnienia jednego...
Biografia totalna, ale bardzo dobrze się ją czyta.
Był też jeden poważny zgrzyt, przez który, w zależności od nastroju, albo chciało mi się śmiać, albo odłożyć książkę - te wszystkie zbędne peryfrazy. A to wakacje nad morzem spędzał "autor Raportu z oblężonego miasta", a to nowy wiersz zrobił wrażenie na "autorze Ocalenia". Zupełnie jakby Franaszek nazwisko...
Pomysł świetny, niestety, raczej na jeden większy artykuł albo reportaż wydany w zbiorze z innymi. Ciekawa jest mniej więcej jedna trzecia książki.
Druga jedna trzecia to nużący folder o planowanych inwestycjach, deweloperach zainteresowanych okolicą i wyborczych obietnicach wójta. Całość domyka trzecia jedna trzecia, czyli przypadkowe, nieposkracane fragmenty innych...
Sama historia jest jak najzupełniej niezwykła i aż dziw, że nie została (być może jeszcze) wyeksploatowana do cna w produkcjach hollywoodzkich. Naprawdę rzadko zdarza się, żeby jakaś sądowa batalia był w tak oczywisty sposób walką niewinnych ofiar z bezwzględnym złem.
Natomiast autorce, niestety, w najbardziej dramatycznych momentach jakby "puszczają nerwy" i pozwala sobie...
Rzadki przypadek, gdy film jest znacznie lepszy niż książka.
Nie to, że książka jest do niczego. Aż tak źle nie jest, ale jest znacznie bardziej dosłowna. Mniej tu tajemnicy i grozy. Narrator wszechwiedzący, który ciągle atakuje nas ironią losów bohaterów sprawia, że historia bardzo dużo traci. Filmowe niedopowiedzenia są znacznie bardziej sugestywne.
Czytałam ostatnio kilka bardzo słabych kryminałów i na ich tle "Pojedynek" błyszczy jak diament - nie ma tu grafomanii, szablonowej akcji i biegłości w sztuce pisarskiej nabytej na kursie "i ty napiszesz skandynawski kryminał w weekend". Być może to zawyża moją ocenę książki.
Być może jednak powinnam napisać, że "Pojedynek" "błyszczałby jak diament" na tle gatunku, bo nie...
100% Twardocha w Twardochu.
Gdyby jakiś (niewątpliwie utalentowany) pisarz napisał książkę, w której dla pieniędzy, sławy lub zgrywy zdecydował się udawać Szczepana Twardocha, to wyszłoby właśnie "Królestwo". Nie ma tu bowiem żadnego wątku, który nie byłby jakąś wariacją pomysłu z wcześniejszych książek. Mamy zatem obserwatora widzącego jednocześnie cały czas. Nie jest to...
Coś rozbrajającego. To niezwykłe, jak bezbrzeżnie optymistyczna może być historia piłkarza, którego zmuszono do emerytury.
Pokaż mimo toŻulczyk, niestety, ewidentnie uwierzył, że pisze tak pięknie, że głównym bohaterem jego książek może być język. Że pies drapał fabułę (bo tej w "Ślepnąc" jest może na sto stron), że kto by się tam przejmował ciekawymi bohaterami (tego też nie ma u Żulczyka zbyt wiele, chłodnych degeneratów szanujących kobiety literatura ma na pęczki, a Jacek jest tak nudny, że pod każdym...
więcej Pokaż mimo toTo jakby rozbudowany rozdział "społeczeństwo" z licealnego podręcznika do historii. Dobrze się czyta, ale nie jest to pogłębione dzieło naukowe.
Pokaż mimo toTo by była znacznie lepsza książki, gdyby nie język, którym jest napisana. Żulczyk stanowczo zbyt mocno przedawkował przymiotniki, metafory i porównania magiczne. Mikołaj nie może pić kawy siedząc na krześle, o nie, on pije mrok z plastikowego kubka i siedzi tak bardzo, że staje się krzesłem. I, wiecie, raz można sobie pozwolić na taki zabieg, dwa razy można. Ponieważ ta...
więcej Pokaż mimo to
Oczywiście, znam dobrze twórczość Ciechowskiego (kto nie zna!) i słucham audycji Stelmacha (kto nie słucha Stelki, no ludzie!), ale naprawdę nie spodziewałam się, że ta książka będzie aż tak dobra.
Piotr Stelmach przełożył na język literacki konwencję reportażu radiowego. I okazało się, że ma to w zasadzie wyłącznie zalety. Narrator w swoim imieniu wypowiada się mało i,...
Przyzwoita, ale bez szału.
Zdaję sobie sprawę, że to był efekt zamierzony, a nie pomyłka. Ale z rozmysłem też można zrobić błąd. Pomysł, żebyśmy o głównej bohaterce dowiedzieli się czegokolwiek konkretniejszego pod koniec opowieści nie jest szczególnie trafiony. Przez to pierwsze 300 stron nie bardzo trzyma w napięciu, a główni bohaterowie są czytelnikowi raczej obojętni....
To znacznie lepsza książka niż wydawało mi się na podstawie pierwszych stron (i okropnej okładki). Jeżeli, tak jak ja, na podstawie opisu, mielibyście się obawiać naciąganej antyutopii, z której heros w hollywoodzkim stylu wyciąga świat, to spokojnie. To nie jest ta książka.
Przede wszystkim, podoba mi się oszczędny język i surowość samej akcji. Budują znacznie więcej...
Brawo, panie Mróz. Stworzył pan najgorszą książkę, jaką w życiu miałam w rękach. A mi już naprawdę takie bzdury zdarzało się w życiu z nudów czytać, że jest to niewątpliwie jakieś osiągnięcie.
Po pierwsze, książka jest napisana na kolanie. W fabule jest tyle niewybaczalnych błędów, że nie da się ich wytłumaczyć inaczej niż bardzo słabym ghost writerem, którego pracy nikt...
A to jest akurat przykład bardzo udanej książki na wakacje. Oczywiście, przy założeniu, że lubi się konwencję kryminału.
Wiadomo, że prawdopodobieństwo niektórych opisanych wydarzeń i zbiegów okoliczności jest bliskie zeru. Dlatego akcja nie jest jak wyjęta z prawdziwego życia i na to, czytając kryminały, trzeba być gotowym. Natomiast te drobne zgrzyty w pełni...
Jest to wystarczająco dobrej jakości wakacyjne kryminalne czytadło, sztampowe rzecz jasna (detektyw amator z problemem rodzinnym plus uzależnienie oraz młoda, rzutka, piękna detektyw amator, która nie ma szczęścia w miłości) i, oczywiście, całkowicie niemożliwe do powtórzenia w realnym świecie (Policja wysyła do uzbrojonego napastnika przypadkowego cywila, taaaa).
No ale...
Komeda był tajemniczy, małomówny i ogólnie skryty. Żył w ciekawych czasach, w arcyciekawym środowisku, tworzył niezwykłe rzeczy, ale sam sprawiał wrażenie średnio ciekawego i raczej zwykłego człowieka. Krzysztof Trzciński to nie Zdzisław Beksiński.
Na dodatek większość przyjaciół Komedy, świadków jego życia, albo już nie żyje, albo, siłą rzeczy, nie pamięta szczegółów...
"Jak zawsze" jest zabawne, miejscami nawet bardzo zabawne i, przynajmniej w odniesieniu do niektórych pomysłów, błyskotliwe.
Natomiast z całą pewnością nie jest to wybitna literatura. Po prostu wyjątkowo udany wygłup, ewentualnie lekki komentarz do rzeczywistości. Sama historia opowiedziana w książce, pozbawiona tła, byłaby mało ciekawa, a bohaterowie okazaliby się...
Bardzo dobra książka. Nie epatuje okrucieństwem, jest pisana bez patosu i potrzeby przekonania o prawdziwości jakiejś z góry założonej tezy. Fragmenty czysto reporterskie (rozmowy przeprowadzone w Korei Południowej) są trochę słabsze, ale same opowiedziane historie (np. randki w zaciemnionym kraju) mają dużą moc.
Pokaż mimo to