-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński4
Biblioteczka
2021-08-24
2020-09-21
2020-09-21
2020-09-21
2020-09-21
2016-07-30
2016-03-20
2016-03-01
Pierwszy tom trylogii z Mare Barrow w roli głównej czytałam stosunkowo niedawno, bo pod koniec ubiegłego roku, więc mam jeszcze w miarę świeże wspomnienia z jej lektury. Umiaru w zachwytach jak nie było wtedy, tak i nie będzie teraz, ponieważ "Szklany miecz" okazał się jeszcze lepszy, bardziej zaskakujący i wciągający niż jego poprzedniczka. Victoria Aveyard podsuwa nam pod rękę książkę, która nie jest standardową opowiastką o rebelii, buncie i ogólnej walce o lepsze życie. Stwarza świat, w którym wszystko jest możliwe, w którym "każdy może zdradzić każdego", w którym nie ma miejsca na rozczulanie się nad sobą, bo chwila nieuwagi może kosztować cię lub twoich bliskich życie. Bohaterowie, których kreuje, są niezwykle prawdziwi, pełni uczuć i emocji, które bardzo łatwo przechodzą na czytelnika podczas zagłębiania się w kolejne plany i działania Mare i jej wspólników.
"Czerwona królowa" była wstępem, "Szklany miecz" jest rozwinięciem, które odkrywa przed nami pełniejszą historię, wzbogaca naszą wiedzę o Norcie, o Czerwonych, Srebrnych, wzbudza w nas wiele sprzecznych emocji. Z jednej strony, staramy się być obiektywni wobec wyborów Mare, a z drugiej, mamy czasem ochotę wykrzyczeć jej prosto w twarz, żeby wzięła się w garść i zrobiła to, co jest konieczne. Co do wątku miłosnego, zdecydowanie jest go mniej niż w pierwszej części, co mi osobiście bardzo odpowiadało, ponieważ nie jestem fanką szablonowych romansów, nie mówię jednak, że całkowicie go zabrakło, bo to by było nie do przyjęcia. Aveyard zapoznaje nas także z nowymi postaciami, Babcią (którą ubóstwiam ♥), Cameron, Nixem, co uważam za ogromny plus książki, bo nie ma w niej miejsca na nudę, gdyż ciągle dzieje się coś nowego, to dochodzą bohaterowie, to nagle wszystko obraca się o 180 stopni i nie jesteśmy w stanie wyjść z szoku po tym, co się własnie stało.
Ogólnie, uważam, że autorka podołała zadaniu i nie uległa kryzysowi drugiej części, która często jest spotykana w przypadku tego typu książek. Mogę śmiało powiedzieć, że czytanie "Szklanego miecza" stanowiło dla mnie ogromną przyjemność (książkę pochłonęłam w zaledwie 2 dni!) i na pewno na długo nie zapomnę o świecie, w którym przyszło mi się poruszać wraz z bohaterami. Zakończenie, jak i zresztą większa część książki przyprawiło mnie o szok, z którego potrzebowałam dłuższej chwili na otrzęsienie się. Uważam, że "Szklany miecz" jest genialną kontynuacją historii dostarczonej nam w "Czerwonej królowej" i z wielką niecierpliwością oczekuję na kolejne części opowieści.
Pierwszy tom trylogii z Mare Barrow w roli głównej czytałam stosunkowo niedawno, bo pod koniec ubiegłego roku, więc mam jeszcze w miarę świeże wspomnienia z jej lektury. Umiaru w zachwytach jak nie było wtedy, tak i nie będzie teraz, ponieważ "Szklany miecz" okazał się jeszcze lepszy, bardziej zaskakujący i wciągający niż jego poprzedniczka. Victoria Aveyard podsuwa nam pod...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-26
Norta jest krainą, podzieloną na pomniejsze miasta i części, jednak we wszystkich panuje przekonanie o wyższości Srebrnokrwistych nad Czerwonymi. Dla współczesnego człowieka, wydaje się to nierealne, niemożliwe, jest czymś, co nie ma prawa istnieć w naturze, jednak autorka tak konstruuje fabułę, że czujemy się z nią związani, czujemy, jakby los bohaterów, uciemiężonych Czerwonych zależał od tego, jak uważnie poznamy ich świat. Stworzenie tak dobrze dopracowanego miejsca, dokładnych, ale nie nużących opisów poszczególnych miejsc, do których trafia Mare uważam za ogromny plus dla Aveyard.
Sam wątek, którego bardzo usilnie staram się nie zdradzić, ponieważ chcę wam dać możliwość poznania książki od początku, jest inny niż wszystkie, jakie do tej pory miałam w ręku, autorka puszcza wodze fantazji, wyciągając z niego tyle tylko, ile jest w stanie. Pomimo wielu przeczytanych książek o tematyce dystopijnej, nie zauważyłam tutaj żadnych zapożyczeń, czy też odniesień do lektur, z którymi miałam już styczność.
Bohaterowie, jak już wspomniałam, dzielą się pod względem koloru krwi. Mare, Czerwona, jest odważną, silną, rozważną i nieustraszoną dziewczyną, mimo swojego młodego wieku musi podejmować decyzje, które zaważają na przyszłości wielu, często dziesiątek, a nawet tysięcy istnień ludzkich. Nie cofa się przed niczym, dokonuje nie zawsze słusznych, zgodnych z jej przekonaniami wyborów. Pojawia się również wątek miłosny (nie będę zdradzać wielu szczegółów, tylko te najważniejsze), dzięki któremu poznajemy ją w innym świetle, jako osobę uczuciową, przestającą myśleć o własnym dobrze i nadstawiającą głowę za innych. Wchodząc w świat Srebrnych, poznajemy Mavena, Cala, króla Tyberiasza i jego małżonkę Elanę oraz ogromne grupy arystokracji, panującej w Norcie. Jednak, nie wszyscy z nich okazują się tacy, za jakich z pozoru się ich ocenia. Wszystkie postacie zostały przedstawione w wyjątkowo realistyczny sposób, są bliskie czytelnikowi i wprowadzają go doskonale we wszystkie zagadki i uwikłania, których jesteśmy świadkami.
"Każdy może zdradzić każdego"
Podsumowując, książka jest niemalże perfekcyjna, trzyma w napięciu aż do samego końca, nie daje się od siebie oderwać ani na chwilę, przez co czyta się ją w mgnieniu oka. Czasami dłużyły mi się opisy walk, bo przyznam, że nie jestem wielką fanką tego typu akcji, jednak dla tych, którym to nie przeszkadza, "Czerwona królowa" jest bez wad. Victoria Aveyard stworzyła przejmujący, skłaniający do refleksji, bardzo realistyczny i intrygujący świat, świat, w którym każdy kolejny dzień zależy od wyborów jednak, drobnej, siedemnastoletniej dziewczyny.
Według mnie, książka nie ma ograniczeń wiekowych, poleciłabym ją zarówno dzieciom, młodzieży, jak i dorosłym, ponieważ świetnie pobudza wyobraźnię i uczy, jak wiele zależy od nas samych, od tego co mówimy, robimy, czy myślimy. Z niecierpliwością czekam na drugą część przygód Mare, która ukaże się już na początku 2016 roku.
Norta jest krainą, podzieloną na pomniejsze miasta i części, jednak we wszystkich panuje przekonanie o wyższości Srebrnokrwistych nad Czerwonymi. Dla współczesnego człowieka, wydaje się to nierealne, niemożliwe, jest czymś, co nie ma prawa istnieć w naturze, jednak autorka tak konstruuje fabułę, że czujemy się z nią związani, czujemy, jakby los bohaterów, uciemiężonych...
więcej mniej Pokaż mimo to
Sofia Caspari to pseudonim niemieckiej autorki Kirsten Schutzhofer, która w swoim życiu odbyła wiele podróży zarówno po Ameryce Środkowej, jak i Południowej, przez co prawdopodobnie na umiejscowienie wątku głównego powieści wybrała leżącą w tym rejonie Argentynę. Co ciekawe akcja nie rozgrywa się współcześnie, a pod koniec XIX wieku, więc wszyscy bohaterowie, ich tradycje, obyczaje i zachowania są dostosowane do panujących w tych czasach norm i zasad. Poznajemy ich na wielu płaszczyznach, począwszy od tych dotyczących rodzinnych konotacji, poprzez miłosne perypetie, na niekiedy wojennych polach kończąc. Każdy z nich jest oryginalny, wykazuje charakterystyczne tylko dla siebie cechy, przez co bardzo łatwo jest rozróżnić i zapamiętać daną postać. Anna i Victoria to główne bohaterki "W krainie kolibrów". Są to dwie, jak się dowiadujemy skrajnie różne, lecz niesamowicie do siebie podobne kobiety, którym życie spłatało wiele figli, lecz starają się w nim mimo wszystko odnaleźć.
Akcja toczy się w wielu miejscach, bohaterowie stale się przemieszczają już od samego początku, kiedy to poznajemy ich na statku płynącym z Niemiec do Argentyny. Jest raczej powolna, chociaż nie brakuje w niej emocjonujących zwrotów akcji, ale raczej przeważa w niej monotonność i spokój. Życie Anny i Victorii jest przedstawione bardzo dokładnie, pokazane jest prawdziwe oblicze mieszkańców Argentyny, które często mieszało się z okrucieństwem i ogromną niesprawiedliwością, za którą niewinnym ludziom przychodziło płacić. To nie jest pierwsza lepsza historia miłosna, bo pomimo tego, że wątków romantycznych tu zdecydowanie nie brakuje, nie przyćmiewają one innych tematów, na które zwraca uwagę autorka. Między innymi, w "W krainie kolibrów" poruszone zostały problemy uboższych mieszkańców kraju, plemion Indian, ich problemy z asymilacją i brak zrozumienia ze strony Argentyńczyków, a także wszechobecność przestępczych gangów i rozbójników.
Podsumowując, książka Sofii Caspari ( Kirsten Schutzhofer ) to bardzo dobra powieść, w której nie brakuje rozmaitych wątków i przygód. Jednak, dla kogoś kto szuka wartkiej akcji połączonej z miłosnymi rewelacjami i przejmującymi intrygami, może się ona okazać totalną klapą. Bardzo podobał mi się styl, w którym książka została napisana, ale przyznaję szczerze i bez bicia, że dosyć opornie brnęłam przez kolejne rozdziały, zwłaszcza na początku, a ukończenie jej stanowiło dla mnie swego rodzaju ulgę. Może to własnie, jak wspominałam na początku, dlatego, że nie gustuję w powieściach obyczajowych, więc nie potrafię jej dobrze ocenić. "W krainie kolibrów" to książka napisana z pomysłem, ciekawa, idealna dla wszystkich tych, którzy lubią książkowe podróże w czasie i przestrzeni. Na rynku ukazały się także dwie kolejne części Sagi Argentyńskiej, ale z tego co wiem, nie są one powiązane postaciami bohaterów i tematyką z pierwszą częścią, więc raczej nie znajdą się na mojej liście "must have" w najbliższym czasie.
Sofia Caspari to pseudonim niemieckiej autorki Kirsten Schutzhofer, która w swoim życiu odbyła wiele podróży zarówno po Ameryce Środkowej, jak i Południowej, przez co prawdopodobnie na umiejscowienie wątku głównego powieści wybrała leżącą w tym rejonie Argentynę. Co ciekawe akcja nie rozgrywa się współcześnie, a pod koniec XIX wieku, więc wszyscy bohaterowie, ich tradycje,...
więcej Pokaż mimo to