-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-05-05
2024-04-10
2024-04-03
2024-03-23
2024-03-15
2024-03-09
2024-03-05
2024-03-02
2024-03-17
2023-08-27
2024-02-28
2024-02-19
2024-01-01
2023-10-25
Little Kilton, małe miasteczko, w którym 5 lat temu doszło do tragedii. Andie Bell została zamordowana przez swojego chłopaka - Sala Singha. Pippa Fitz-Amobi nie jest jednak tego taka pewna i w ramach szkolnego projektu postanawia przeprowadzić własne śledztwo, które zaprowadzi ją do najmroczniejszych tajemnic skrywanych przez pozornie spokojne miasteczko i narazi na śmiertelne niebezpieczeństwo.
Podchodziłam do tej książki bez większych oczekiwań, miała być kolejną młodzieżówką, o której za jakiś czas zapomnę. Nawet nie wiecie, jak bardzo cieszę się ze swojej pomyłki, bo historia zaczynająca się od niewinnie wyglądającego projektu i śledztwa prowadzonego przez nastolatkę zmieniła się w historię pełną kłamstw, sekretów, uprzedzeń i zwrotów akcji wywołujących zimny dreszcz przerażenia.
„Przewodnik po zbrodni według grzecznej dziewczynki” nie jest książką tylko o nastolatkach, bo wiekowy przekrój postaci jest bardzo różnorodny, a Pip, czyli główna bohaterka tego zamieszania, mimo swojego młodego wieku jest bardzo inteligenta i dociekliwa, co sprawiało, że rozwiązywanie z nią i jej przesympatycznym pomocnikiem (naprawdę Ravi jest jak promyczek słońca w tej całej sytuacji) mrocznej kryminalnej zagadki i wpadanie w coraz większe problemy było czystą rozrywką. Nic w tej historii nie było takie, jak się spodziewałam, podczas słuchania miałam pełno pomysłów, ale kiedy już myślałam, że wytypowałam podejrzanego, za chwilę działo się coś, co podważało moją teorię i całe śledztwo stawało się zabawą w łączenie kropek na bardzo dużej kartce.
Holly Jackson ma bardzo przyjemny styl pisania i przez tą książkę się po prostu płynie, a ciekawym urozmaiceniem samego tekstu są wstawki w formie wywiadów czy smsów.
„Przewodnik pod zbrodni…” zapewnił mi parę godzin całkowitego zaangażowania w historię, kilka zawałów serca i przeszywający mnie do tej pory chłód, kiedy tylko pomyślę o rozwiązaniu zagadki, bo zakończeniu mroku odmówić nie można.
Zamknięta i pozornie rozwiązana sprawa, która wstrząsnęła miasteczkiem, szkolny projekt, który zamienia się w niebezpieczną grę z mordercą i pewna nastolatka, która nie odpuści, dopóki prawda nie wyjdzie na jaw - to wszystko znajdziecie w „Przewodniku po zbrodni według grzecznej dziewczynki”.
Little Kilton, małe miasteczko, w którym 5 lat temu doszło do tragedii. Andie Bell została zamordowana przez swojego chłopaka - Sala Singha. Pippa Fitz-Amobi nie jest jednak tego taka pewna i w ramach szkolnego projektu postanawia przeprowadzić własne śledztwo, które zaprowadzi ją do najmroczniejszych tajemnic skrywanych przez pozornie spokojne miasteczko i narazi na...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-07
2024-01-29
2024-01-28
2024-01-18
Mona ma moc, jakiej nikt się nie spodziewał… potrafi wpływać na ciasto, sprawiać, że chleb nie będzie czerstwy, a piernikowe ludki będą tańczyć. Czternastolatka wiedzie spokojne życie w piekarni swojej ciotki, do czasu kiedy na kuchennej podłodze znajduje trupa, magiczni zaczynają znikać, wszystko wskazuje na to, że jej dziwaczna moc jest bardziej użyteczna, niż ktokolwiek mógłby się przypuszczać.
Tak samo, jak ja nie przypuszczałam, że „Wypieki defensywne” tak bardzo przypadną mi do gustu. Bo czy historia, której główną bohaterką jest dziewczynka mająca moc panowania nad ciastem i chlebem oraz trzymająca w piwnicy morderczy zakwas o imieniu Bob, może się udać? Zdecydowanie może. Mimo tego, że jest to historia dla trochę młodszych czytelników to swoimi dziwacznymi pomysłami, absurdalnymi rozwiązaniami i przede wszystkim humorem i oryginalnością zachwyci nawet dorosłych, którzy twierdzą, że nic już ich nie zaskoczy.
„Wypieki defensywne” to przede wszystkim książka pełna akcji i humoru oraz doprawiona szczyptą mroku (już na pierwszej stronie główna bohaterka znajduje w piekarni ciało i porównuje krew do nadzienia malinowego). Przez cały czas trwania fabuły siedzimy w głowie nastoletniej Mony i mimo tego, że w pewnym momencie spada na nią wielka odpowiedzialność oraz staje się ona kimś na kształt wybrańca, to nie traci swoich dziecięcych cech, a ja nie miałam żadnego problemu z tym, żeby uwierzyć w jej młodziutki wiek. Wygłaszane przez nią wewnętrzne monologi sprawiały, że parskałam śmiechem, ale także skłaniały do refleksji, bo Mona świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że jako dziecko nie powinna być zmuszana do bohaterstwa czy heroicznych czynów, a dbać o jej bezpieczeństwo powinni dorośli, którym to w tej historii wychodzi naprawdę kiepsko.
Kingfisher stworzyła słodko-gorzką historię z chlebem, magią, barwnymi postaciami i złymi pierniczkami w roli główniej, która pod warstwą słodkich wypieków mówi o moralności i o tym, że nawet pozornie nieważne talenty mogą mieć wielką wartość. Kiedy na ulicach miasta czai się zabójca i żaden czarodziej nie może czuć się bezpieczny, a u bram zbierają się wrogie armie, potrzebna będzie piekarka z najdziwniejszym talentem, o jakim słyszeliście i słoik magicznego zakwasu.
Mona ma moc, jakiej nikt się nie spodziewał… potrafi wpływać na ciasto, sprawiać, że chleb nie będzie czerstwy, a piernikowe ludki będą tańczyć. Czternastolatka wiedzie spokojne życie w piekarni swojej ciotki, do czasu kiedy na kuchennej podłodze znajduje trupa, magiczni zaczynają znikać, wszystko wskazuje na to, że jej dziwaczna moc jest bardziej użyteczna, niż ktokolwiek...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-09
2024-01-06
Przychodnia w Zrębkach nie jest zwykłym gabinetem weterynaryjnym. Pacjentów, do których nie należą tylko kotki i pieski, ale również mantykory, jednorożce czy wolpertingery, leczy nieumarła weterynarka-nekromantka, technik jest faunem, a techniczka już na początku pracy straciła oko. Tym razem ten nietypowy zespół będzie musiał zmierzyć się ze smokami, gadającym kotem czarownicy i mediami, które coraz bardziej zaczynają interesować się ich pracą.
Pierwszy tomy „Necroveta” był przyjemną historią, na którą składały się głównie różne przypadkami leczenia magicznych i niemagicznych stworzeń i chociaż pomysł na fabułę był bardzo ciekawy, to momentami odczuwałam znużenie i nie parłam przez niego z taką ciekawością, jakiej bym sobie życzyła. W przypadku „Metod leczenia drakonidów” sprawa wyglada nieco inaczej. Chociaż fantastycznych zwierząt znajdziemy tu równie dużo i fabuła dalej kręci się wokół ich przypadłości, to ten tom na pewno jest o wiele bardziej dynamiczny. Joanna W. Gajzler wprowadza tutaj nowe wątki i problemy, z którymi bohaterowie muszą się uporać. I tak dostajemy na przykład Florkę, która staje się nieufna po wysłuchaniu przepowiedni magicznego kota, nową techniczkę, która zachowuje się podejrzanie oraz pojawiające się w okolicy smoki i wiwerny. Autorka pokusiła się również na wprowadzenie wątku romantycznego, jednak stanowi on tylko przyjemny dodatek, a nie zmienia tej książki w historię miłosną.
Bardzo doceniam to, że w „Necrovecie” znajdujemy stworzenia, o których prawdopodobnie wcześniej nie słyszeliśmy. Chociaż każdy zna jednorożce, fauny czy centaury (tak na marginesie, poród centaurydy to chyba była moja ulubiona scena), to czy czytaliście gdzieś wcześniej o szilali, aitwarasie albo lolmiszo? Bo ja z pewnością nie, a odkrywanie tych fantastycznych zwierząt i czytanie o metodach ich leczenia, które swoją drogą są bardzo realistycznie i umiejętnie opisane, sprawiało, że chciałam wiedzieć o nich jeszcze więcej.
„Necrovet. Metody leczenia drakonidów” podobały mi się jeszcze bardziej niż pierwszy tom, mamy tu więcej akcji, nowe ciekawe stworzenia i trochę bliżej poznajemy niektórych bohaterów, co jest też okazją do poruszenia w tym tomie tematów związanych z nierównością, tolerancją, a także chorobami psychicznymi. Jeśli nie czytaliście jeszcze „Necroveta”, to serdecznie go wam polecam, a ja z niecierpliwością wypatrywać będę kolejnego tomu, bo według gadającego kota zbliża się czas duchów i demonów.
Przychodnia w Zrębkach nie jest zwykłym gabinetem weterynaryjnym. Pacjentów, do których nie należą tylko kotki i pieski, ale również mantykory, jednorożce czy wolpertingery, leczy nieumarła weterynarka-nekromantka, technik jest faunem, a techniczka już na początku pracy straciła oko. Tym razem ten nietypowy zespół będzie musiał zmierzyć się ze smokami, gadającym kotem...
więcej Pokaż mimo to