-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
Dobrnęłam do ok. 200 strony i poległam... Ta książka jest po prostu źle napisana. Cztery główne bohaterki, które właściwie niczym się od siebie nie różnią. Czytając kolejne rozdziały musiałam ciągle sprawdzać, o której z kobiet akurat mowa. Mnóstwo postaci, większość wprowadzona nie wiadomo właściwie po co. Imiona, masa imion... Jeśli któraś z bohaterek ma daleką znajomą, to z całą pewnością dowiemy się, jakie imiona noszą jej dzieci i mąż. Wiele nic nie wnoszących scen, napisanych chyba tylko po to, żeby książka miała więcej stron. Do tego liczne nieścisłości w treści - taka ciotka Konstancja na przykład: raz jest siostrą bliźniaczką mamy Marty, żeby kilka rozdziałów później stać się ciotką Weroniki (czyli - de facto - siostrą samej Marty).
Strata czasu.
Dobrnęłam do ok. 200 strony i poległam... Ta książka jest po prostu źle napisana. Cztery główne bohaterki, które właściwie niczym się od siebie nie różnią. Czytając kolejne rozdziały musiałam ciągle sprawdzać, o której z kobiet akurat mowa. Mnóstwo postaci, większość wprowadzona nie wiadomo właściwie po co. Imiona, masa imion... Jeśli któraś z bohaterek ma daleką znajomą,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Miałam ochotę przeczytać coś w zimowym, świątecznym klimacie. Początek książki nawet dawał nadzieję. Zakopane, góry, zbliżające się święta... Niestety, styl mnie pokonał. Poległam około setnej strony.
Po pierwsze: notoryczne powtarzanie w kółko tych samych treści. Przykład? Ciocia prosi Maję, żeby pomogła sąsiadce z fakturami - zawsze robił to wnuk kobiety, którego teraz nie ma. Maja idzie do sąsiadki i na wstępie rozdziału jest opis tego, że sąsiadka ma problem z fakturą i że zawsze pomagał jej w tym wnuk. Przewracamy stronę i - tadam! - góralka bardzo dziękuje Mai za pomoc w fakturach, tłumacząc - jakże by inaczej - że zawsze mogła liczyć na pomoc wnuka, niestety tym razem nie może na niego czekać. I tak mniej więcej to wygląda przez całą książkę (a przynajmniej przez przeczytane przeze mnie sto stron). Plus jest taki, że jak ktoś ma początki demencji to może się nie pogubi w akcji...
I druga rzecz: dialogi. Sztuczne do bólu zębów. Pisane w sposób w jaki absolutnie nikt nie rozmawia. No takie typu: Wojtek, ty nie znasz Mai, bo jak ona się wprowadziła to ty przecież wyjechałeś do internatu w Krakowie, a potem jeszcze studiowałeś tam przez następne kilka lat... No ludzie! Zakładam, że Wojtek wie, gdzie spędził młodość i nie trzeba mu tego tłumaczyć...
Redaktor chyba przespał to zlecenie. A szkoda, bo może porządna redakcja uratowałaby tę książkę.
Miałam ochotę przeczytać coś w zimowym, świątecznym klimacie. Początek książki nawet dawał nadzieję. Zakopane, góry, zbliżające się święta... Niestety, styl mnie pokonał. Poległam około setnej strony.
Po pierwsze: notoryczne powtarzanie w kółko tych samych treści. Przykład? Ciocia prosi Maję, żeby pomogła sąsiadce z fakturami - zawsze robił to wnuk kobiety, którego teraz...
Książka, żeby naprawdę mnie zainteresowała, musi mieć wielowymiarowych, pełnokrwistych bohaterów. Niestety, nie tym razem.
Oliwia jest przemiła, Dominik sympatyczny. Oboje są dobrymi, wartościowymi ludźmi. Poznają się, zakochują w sobie na zabój. To historia z gatunku tych, w których od pierwszej strony wiemy, że będą żyli długo i szczęśliwie. Problemy pojawiają się rzadko i szybko zostają rozwiązywane. Mam wrażenie, że autorka tak bardzo polubiła swoich bohaterów, że pilnowała bardzo, aby nie skazić ich reputacji choćby najmniejszym przewinieniem.
Z jednej strony w trakcie czytania pojawiały się pozytywne uczucia. Fajnie było sobie przypomnieć, jak to jest zakochać się po raz pierwszy, przeżywać wszystkie te rozterki, fascynacje, emocje. Z drugiej - drażniły liczne stereotypy i schematyzmy. Jest bogaty zły chłopak i ten dobry biedny. Przewinie się praski dresiarz o gołębim sercu. Ojciec, który w oczach Oliwii wyrządził jej jakąś olbrzymią krzywdę, szybko okazuje się rodzicem roku - cierpliwym, troskliwym, zawsze gotowym do pomocy. Nawet słowem się nie zająknie, kiedy jego nastoletnia córka wpakuje się w związek z chłopakiem samotnie wychowującym dwoje dzieci. Dodajmy - dzieci, które pomimo przeżytej traumy, są grzeczne, słodkie i urocze. Dziewczynka bawi się lalkami, chłopiec samochodzikami. Jak trzeba upiec ciasto, to do roboty wraz z Oliwią zabiera się Hania; który pięciolatek płci męskiej zniżyłby się do pracy w kuchni? Jest zły pracownik pomocy społecznej, który niespodziewanie i wielokrotnie zmienia się w kuratora (jak powszechnie wiadomo, pracownika sądu). I tak dalej, i tak dalej...
Doczytałam do końca, ale po drugi tom już nie sięgnę.
Książka, żeby naprawdę mnie zainteresowała, musi mieć wielowymiarowych, pełnokrwistych bohaterów. Niestety, nie tym razem.
Oliwia jest przemiła, Dominik sympatyczny. Oboje są dobrymi, wartościowymi ludźmi. Poznają się, zakochują w sobie na zabój. To historia z gatunku tych, w których od pierwszej strony wiemy, że będą żyli długo i szczęśliwie. Problemy pojawiają się rzadko...
Byłam bardzo ciekawa tej książki. Po przeczytaniu muszę jednak stwierdzić, że spodziewałam się po niej czegoś innego. Może stąd moje rozczarowanie.
Czego więc oczekiwałam? Miałam nadzieję przeczytać historię kobiety, którą okoliczności, sytuacja życiowa i skomplikowane relacje rodzinne doprowadzają do popełnienia niewyobrażalnych zbrodni. Liczyłam na portret psychologiczny bohaterki, próby wniknięcia w jej uczucia, motywy, może nawet w jakiś sposób zrozumienia jej sytuacji. Tego, niestety, w książce nie ma. O sytuacji Lidii dowiadujemy się bardzo niewiele. Właście to nawet nie ona jest główną bohaterką tej powieści, czego najlepszym przykładem jest fakt, iż już kilka minut po odłożeniu książki nie pamiętałam, jak kobieta miała na imię.
Co więc znajdziemy? Przebieg postępowania przygotowawczego, prowadzonego przez prokuraturę i policję. Szukanie dowodów, przesłuchiwanie świadków (z których większość i tak odmawia składania zeznań). Sylwetki prokuratorów i innych funkcjonariuszy. I gdzieś daleko, na marginesie tej historii kobietę, która powinna być w centrum tej opowieści.
Jeśli kogoś interesuje kryminologia, przebieg procesu, prowadzenie dochodzeń, książka jest dla niego. Jeśli, tak jak mnie, dużo bardziej fascynują go ludzie, może się zawieść.
Byłam bardzo ciekawa tej książki. Po przeczytaniu muszę jednak stwierdzić, że spodziewałam się po niej czegoś innego. Może stąd moje rozczarowanie.
Czego więc oczekiwałam? Miałam nadzieję przeczytać historię kobiety, którą okoliczności, sytuacja życiowa i skomplikowane relacje rodzinne doprowadzają do popełnienia niewyobrażalnych zbrodni. Liczyłam na portret psychologiczny...
To mogłaby być dobra książka. Gdyby na przykład została napisana z dwóch perspektyw. Nauczycielki, bazującej na swoich doświadczeniach obrończyni życia oraz doradczyni - opowiadającej się za prawem do aborcji, a wręcz uznającej jej wyższość w pewnych sytuacjach. Obie kobiety walczyłyby o dobro, sumienie i duszę niewinnej Marii. Można by to przecież opisać obiektywnie, nie ujawniając stanowiska autora.
No tak się jednak nie stało. Mamy tu jedną prawdę, tylko jedna z kobiet to "ta dobra", która wie jak postąpić właściwie i od początku pewne jest, że zostanie za to sowicie wynagrodzona.
Co jeszcze nie zachwyca w tej książce? Przewidywalność, ale taka do bólu zębów. Liczne zbiegi okoliczności, których nie powstydzili by się scenarzyści "Mody na sukces". Łatwość przyjmowania przez bohaterów nawet najbardziej szokujących informacji i natychmiastowe przechodzenie nad nimi do porządku dziennego.
A przecież mogło być inaczej. Trochę szkoda.
To mogłaby być dobra książka. Gdyby na przykład została napisana z dwóch perspektyw. Nauczycielki, bazującej na swoich doświadczeniach obrończyni życia oraz doradczyni - opowiadającej się za prawem do aborcji, a wręcz uznającej jej wyższość w pewnych sytuacjach. Obie kobiety walczyłyby o dobro, sumienie i duszę niewinnej Marii. Można by to przecież opisać obiektywnie, nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Trudno mi było oderwać się od tej książki. Małgorzata Warda zabrała mnie w niesamowitą podróż po ośnieżonych górskich szczytach i ludzkich emocjach. Tak sugestywnie, że niejednokrotnie musiałam się szczelniej owijać kocem podczas czytania.
Uprowadzenie rodzicielskie rozrywa dziecku duszę. Bo ranią osoby najbliższe, które powinny zapewniać miłość i bezpieczeństwo. Nadia została skrzywdzona. Zarówno przez matkę, która ukryła przed wszystkimi pochodzenie swojej córki, jak i przez ojca, który pewnego dnia postanowił, że po prostu ją sobie zabierze.
Młoda kobieta się miota. Rozdarta wobec lojalnością wobec matki, poczuciem winy, potrzebą spokoju, normalności. I skomplikowanymi, lecz jakże silnymi uczuciami do ojca, ale także do gór, przyrody i całego życia, które razem zbudowali. W tym samym czasie Jakub toczy dramatyczną, nierówną walkę na śmierć i życie. Z żywiołem i z samym sobą.
Czytając tom pierwszy czułam pewien niedosyt. Chciałam wiedzieć więcej o codzienności Jakuba i Nadii, ich relacjach, małym wspólnym świecie. Autorka powraca do tych chwil, a każdy rozdział oznaczony jako "dawniej" był dla mnie jak prezent.
Jak to się wszystko dalej potoczy? Co jeszcze może nam ofiarować ta historia? Będę z ogromną niecierpliwością czekać na tom trzeci.
Trudno mi było oderwać się od tej książki. Małgorzata Warda zabrała mnie w niesamowitą podróż po ośnieżonych górskich szczytach i ludzkich emocjach. Tak sugestywnie, że niejednokrotnie musiałam się szczelniej owijać kocem podczas czytania.
Uprowadzenie rodzicielskie rozrywa dziecku duszę. Bo ranią osoby najbliższe, które powinny zapewniać miłość i bezpieczeństwo. Nadia...
2021-06-11
2021-05-05
Czego tu nie było? Totalny misz - masz narracyjny, mnóstwo postaci, jeszcze więcej historii... Autorka jest instruktorką pisania wspomnień i miałam wrażenie, że po prostu zebrała prace swoich kursantów, przemieszała je byle jak i złożyła w książkę. Mamy więc jednego bohatera, drugiego, trzeciego. Potem znowu pojawia się pierwszy, a następnie kolejny. I jeszcze jeden. Gdzieś tam, około dwusetnej strony, trzecioplanowa postać wysuwa się na plan pierwszy. Niektóre z tych historii są naprawdę ciekawe, chciałoby się dowiedzieć o nich czegoś więcej, jednak większość z nich ogranicza się do kilku stron. Myślę, że gdyby autorka wybrała cztery, góra pięć z nich i opisała je jak należy, książka bardzo by zyskała. A tak - niestety, gubiłam się kompletnie. Jeszcze na ostatnich stronach zdarzało mi się zastanawiać: "a ten to kto?". Szkoda, bo język i styl pisania są na naprawdę wysokim poziomie.
Czego tu nie było? Totalny misz - masz narracyjny, mnóstwo postaci, jeszcze więcej historii... Autorka jest instruktorką pisania wspomnień i miałam wrażenie, że po prostu zebrała prace swoich kursantów, przemieszała je byle jak i złożyła w książkę. Mamy więc jednego bohatera, drugiego, trzeciego. Potem znowu pojawia się pierwszy, a następnie kolejny. I jeszcze jeden. Gdzieś...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Ona - niemłoda już dama polskiej poezji. W historycznym momencie, który przewrócił jej uporządkowane życie do góry nogami. I on - młody człowiek u progu zawodowej kariery. Miał być przez chwilę, pomóc jej przetrwać ten najbardziej intensywny czas. Został do końca, na piętnaście lat. I chociaż z założenia miała to być zawodowa relacja, bez wątpienia tę nietypową parę połączyła piękna przyjaźń.
Książka nie jest biografią. Poznajemy tylko wycinek życia Wisławy Szymborskiej. Zbiór wspomnień, anegdot, zabawnych sytuacji i powiedzonek, skrzętnie notowanych przez - jak sama o nim mówiła - jej Pierwszego Sekretarza. Michał Rusinek pisze, że nie potrafi o Niej myśleć bez zachwytu. To się czuje w każdym zdaniu jego książki. Miłość, fascynacja, odrobiną nostalgii. Tak pięknie o Wisławie Szymborskiej mógł napisać tylko on.
Ona - niemłoda już dama polskiej poezji. W historycznym momencie, który przewrócił jej uporządkowane życie do góry nogami. I on - młody człowiek u progu zawodowej kariery. Miał być przez chwilę, pomóc jej przetrwać ten najbardziej intensywny czas. Został do końca, na piętnaście lat. I chociaż z założenia miała to być zawodowa relacja, bez wątpienia tę nietypową parę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Przez 3/4 książki miałam z nią pewien problem. Owszem, to piękna historia miłości dwojga nastolatków. Myślę, że gdybym miała 15 lat, pokochałabym tę opowieść całym sercem. Mojemu dorosłemu ja jednak czegoś brakowało. Postać Adama, chłopaka po przejściach, z ogromnymi problemami, wydawała mi się zbyt idealna. Czuły, troskliwy nastolatek, mający świetny kontakt z dziećmi, będący zawsze dokładnie tam, gdzie powinien... Brakowało mi w nim jakiegoś mroku, skazy, być może nieumiejętności panowania nad emocjami, czegokolwiek, co wskazywałoby na trwały ślad po przeżyciach, których doświadczał od wczesnego dzieciństwa.
Ale jest też druga część książki. Jest pazur, o który mi chodziło, jest niejednoznaczność, wszystko się komplikuje, na czym cała ta historia zdecydowanie zyskuje.
Oceniając całość - polecam. Myślę, że nie jest to powieść, która szybko uleci z głowy.
Przez 3/4 książki miałam z nią pewien problem. Owszem, to piękna historia miłości dwojga nastolatków. Myślę, że gdybym miała 15 lat, pokochałabym tę opowieść całym sercem. Mojemu dorosłemu ja jednak czegoś brakowało. Postać Adama, chłopaka po przejściach, z ogromnymi problemami, wydawała mi się zbyt idealna. Czuły, troskliwy nastolatek, mający świetny kontakt z dziećmi,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wstrząsający reportaż, który czyta się jednym tchem. Krok po kroku odkrywamy, jak rodzi się czyste zło. Jak to się stało, że życie ludzkie straciło jakąkolwiek wartość? Co sprawiło, że zwykli ludzie zmienili się w seryjnych morderców? Naprawdę można zabić, a potem zgarnąć kilka stówek i spokojnie jeść kolacje z żoną i dziećmi? Raz, drugi, pięćdziesiąty?
Szokuje organizacja całego procederu, ciche przyzwolenie kolegów z branży, obojętność przełożonych. Wszyscy wiedzieli, wielu korzystało, pojedyncze osoby odważyły się coś z tym zrobić.
Paradoksalnie, chyba najbardziej zaszokował mnie fragment, w którym jeden z pracowników pogotowia (chyba kierowca) opowiada o zdarzeniu, kiedy dla odmiany postanowili kogoś uratować. Wszyscy się zaangażowali, porządnie napracowali, pot lał się strumieniami. Pacjent przeżył, jego żona ich wycałowała, czuli się bohaterami - jakoś tak lekko i wesoło im było. Coś, co mogło (powinno) być codziennością i treścią ich życia, okazało się pojedynczym, przyjemnym wspomnieniem...
Ten reportaż powinien być lekturą obowiązkową dla studentów medycyny, pielęgniarstwa, ratownictwa medycznego. Jako przestroga, do czego zdolny może być człowiek, jeśli w porę nikt nie powie mu stop.
Wstrząsający reportaż, który czyta się jednym tchem. Krok po kroku odkrywamy, jak rodzi się czyste zło. Jak to się stało, że życie ludzkie straciło jakąkolwiek wartość? Co sprawiło, że zwykli ludzie zmienili się w seryjnych morderców? Naprawdę można zabić, a potem zgarnąć kilka stówek i spokojnie jeść kolacje z żoną i dziećmi? Raz, drugi, pięćdziesiąty?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toSzokuje organizacja...